Bazyliszek

No cóż, nie zobaczymy się w czasie Bazyliszka. Jak widać warszawski klub kontynuuje tradycję odrzucania mojej prelekcji. Różnica teraz jest taka, że mogę zgryźliwie, jak przystało na mój wiek, komentować to wydarzenie online na blogu, który jest szerzej dostępny niż posty w Usenecie.

Właśnie sobie uprzytomniłam, że intrygi Rafała i Renaty (oraz ich wielbicieli z Opus Dei, czyli pani Barbary i imbecyla Ryszarda) doprowadziły już kiedyś do wyrzucenia Adama z tego konwentu. Ktoś mi jakiś czas temu o tym przypominał. Więc bardzo dobrze się stało, że nie będzie mojej prelekcji. Zostałam wtedy zaszczuta przez tę sektę, która ośmielała się mi wmawiać, że wie lepiej ode mnie, kto mnie zgwałcił lub kto jest moim mężem. (Odpowiadam od razu, jeśli ktoś nie czytał wcześniejszych wpisów, gwałciciele to schizofrenicy Rafał i jego ojciec, bywa, że i Ryszard. I nie mam męża, cofnijcie się, na blogu są kopie zaświadczenia o stanie cywilnym z wyraźną adnotacją „panna”. Znajdziecie też pełen dokument z panieńskim nazwiskiem mojej matki, która nie nazywała się nigdy Nowak. Ryszard Nowak to imbecyl z sekty Renaty, który zrobi wszystko, żeby tylko spełnić każdy kaprys tej schizofreniczki, pani Barbara podobnie.)

Jak widać steruje Avangardą schizofrenia Renaty i Rafała, którzy decydują, kto może przychodzić na ten konwent (jak usłyszałam Adam nie może się w czasie konwentu w Warszawie pokazać). Obecnie jestem już pewna, że mnie nigdy nie zobaczycie w Warszawie, nie będę ponownie w takiej sytuacji wysyłać zgłoszenia i nie wezmę udziału w żadnej edycji tego konwentu. Niestety, jeśli się organizuje imprezę masową, to trzeba też umieć zapewnić uczestnikom bezpieczeństwo. Warszawski fandom to nie jest prywatne poletko pana Nycza, żeby on decydował, które ze skarg na przebieg konwentu można było uznać. Bo i takie doszły do mnie plotki, że „Biszkopt” decydował, że „żadnego zaszczucia nie było”. A jednocześnie jego wspólnicy (przypominam, obecność „świętych” – czyli schizofreników – w jego otoczeniu dodaje mu splendoru koniecznego do awansu) po kolei zaszczuwali i terroryzowali wszystkich ludzi, którzy nie potwierdzali urojeń Renaty lub Rafała, bo czuli przymus „wyleczenia ich z urojeń”.

Niektórych wyleczyli tak z życia… mnie prawie też zabili. Stało się to w efekcie terroru, gdy mi wbili do głowy, że mam się zabić, wejść pod tramwaj, jeśli nie chcę Rafała, bo to jedyne wyjście i jedyna droga ucieczki przed nim oraz przed Opus Dei. W stresie i traumie weszłam pod tramwaj, ale w ostatniej chwili skoczyłam do tyłu. Nie wiedziałam, że jeszcze potrafię tak skakać. Zadzwoniłam natychmiast pod 112 i zgłosiłam zajście i się wytłumaczyłam syndromem sztokholmskim, bo naruszyłam przepisy, wywołałam bardzo niebezpieczną sytuację i naraziłam na traumę motorniczego.

Przy okazji przypominam – ofiary zaszczucia poddawane terrorowi powinny każdy atak na siebie i każde niebezpieczne zajście zgłaszać Policji i alarmować na Facebooku. Z powodu stresu związanego z terrorem mogą błyskawicznie wypierać wydarzenia związane z prześladowcami oraz potem nawet reagować wyparciem na najmniejszy wstrząs.

Wiem, że oprócz mnie też trzy osoby zostały zaszczute przez gang Renaty i poddane w czasie warszawskiego konwentu terrorowi. Wiem, bo służyłam im wsparciem psychologicznym. Dwie moje przyjaciółki, Ania i Aga oraz Piotr. Wszyscy zostali zaatakowani przez osoby, którymi steruje Renata i Rafał. I z tego, co wiem, schizofreniczka Renata również w ich przypadku, tak samo w moim mówi, że jest ich najlepszą przyjaciółką i „wie” o nich wszystko, po czym rozpowszechnia takie rzeczy, że nikt nie chce się z nimi kontaktować i są przez schizofreniczny gang skazane na ostracyzm. Ciekawe, czy tak samo jak ja będą mieć problem z przypomnieniem sobie, gdzie ją w ogóle pierwszy raz spotkały? W momencie, kiedy jakiś klub organizuje imprezę masową, odpowiada za bezpieczeństwo uczestników. Nie może być tak, że ktoś taki jak ja jest brutalnie atakowany przez wariata i jego sektę i przyjaciół, a klub ignoruje sygnały o podobnych atakach.

Nigdy nie miałam nic wspólnego z Rafałem czy Renatą (oprócz tego, że chodziłam z nimi do tej samej podstawówki i moja rodzina próbowała ich namówić na leczenie psychiatryczne, ale uciekli z psychiatryka i nie podjęli leczenia – niestety ich paranoiczna schizofrenia podpowiedziała im, że zostali niesłusznie „uwięzieni”, podczas gdy sami się najpierw zgodzili na leczenie). Powtarzam, nie miałam i nigdy nie będę miała z nimi nic wspólnego, tak samo jak nigdy już nie będę miała nic wspólnego z Kościołem Rzymsko-Katolickim, który próbował ułatwić Renacie zrobienie ze mnie jej niewolnicy (bo do tego zobowiązywałby mnie narzucany mi kontrakt z Opus Dei, oparty na sfałszowanym przez sektę liście do Dyrektora Opus Dei). Wiem, że wielu schizofreników marzy o zrobieniu niewolnika ze swojego obiektu obsesji, ale żadna organizacja nie powinna im w tym pomagać. Jestem apostatką, oprócz chrztu nic nie nie wiązało z tymi ludźmi i nic więcej nie będzie wiązać. Żadne inne sakramenty nie były i nie są mi potrzebne.

Biorąc to wszystko pod uwagę, bardzo się cieszę, że nie będę na tym konwencie prezentować. No cóż, jak widać zabiegi pewnego „Biszkopta”, który radośnie powtarzał wszystkim wersje schizofreniczki Renaty, jakoby jakaś wariatka próbowała przedstawiać swoją prelekcję o Lolicie, z której się wszyscy śmieją, były skuteczne i chyba zostałam już na dobre klubowi przedstawiona, jako wariatka, której nie należy umieszczać w programie. Bad riddance to bad rubbish. Właśnie sobie przypomniałam, dlaczego nie bywam na warszawskich konwentach. Wcale nie dlatego, że jestem z Gdańska (jak chce któreś z urojeń Renaty). Zostałam zniszczona jak mało kto, tylko dlatego, że nie chciałam potwierdzić słów schizofrenika i schizofrenika na mój temat i mojej rodziny. Ludzie, którzy mnie zniszczyli trzęsą fandomem.

Robienie ze mnie wariatki tylko dlatego, że mówię prawdę to coś czego nie wybaczę nikomu z ludzi, których urobił Nycz i gang oraz sekta otaczająca to schizofreniczne rodzeństwo z mojej podstawówki, przez które przeszłam piekło i które zniszczyło mi całe życie, i okradło ze wszystkiego, co tylko im się udało mi ukraść, łącznie z reputacją oraz możliwością wyjścia za mąż i założenia rodziny z osobą, którą sobie sam a wybrałam. Od dzieciństwa jestem zaciekłym wrogiem Kościoła Rzymsko-Katolickiego i tak już zostanie.

Na całe szczęście inne miasta traktują mnie z szacunkiem należnym mojej wiedzy anglistycznej i literaturoznawczej. Ale jak widać klubem warszawskim rządzą schizofrenicy.

I tak nie spotkam w czasie warszawskiego konwentu osób, z którymi chciałabym się spotkać. Adama jak rozumiem tam nie będzie, bo go idioci już dawno obrazili, usunęli z terenu konwentu i okłamali. I tylko „Biszkopt” robił mi pranie mózgu, próbując wmówić, że schizofrenik Rafał to taki „lepszy Adam” i że mam za niego wyjść I że mam przyjść na warszawski konwent i tam poznam „Adama”. Ale Rafała nie da się pomylić z Rafałem. No więc, proszę pana „Biszkopta”. Mam dla pana złą wiadomość. Nie wyjdę za Rafała, bo życie mi jeszcze miłe. Schizofrenik zawsze w końcu zabije zdrowego małżonka, lub doprowadzi do jego samobójstwa. Rafał już mnie o mało co nie udusił skutecznie, gdy byłam studentką. Nie potrzebna mi powtórka. Fandom powinien był mnie chronić przed Rafałem, nie Adamem. Jak zwykle gdy w coś są zamieszani schizofrenicy, wszystko jest na odwrót.

Zmarnowałam zbyt dużo lat walcząc z tym praniem mózgu, ale przynajmniej uratowałam życie. No cóż, jeśli rzeczywiście Adam już o mnie zapomniał – jak wmawiali mi już moi prześladowcy – to trudno, zostanę już zawsze sama, jeśli inny metal się mną nie zainteresuje. Ale przynajmniej będę żyć, wyjąc ze wściekłości i sycząc, gdy tylko gdzieś zobaczę jakiegoś przedstawiciela kleru. Bo za schizofrenika Rafała nie wyjdę.

I jeszcze a propos „Biszkopta”, który odkrył w sobie nagle moce psychoterapeutyczne. Porada dla wannabe psychoterapeuty wprost z podręcznika psychoterapii – idzie się za pacjentem, który ma amnezję, bo nawet jeśli na świadomym poziomie nie pamięta wydarzeń, to emocje nigdy nie kłamią. Nigdy nie chciałam z Rafałem rozmawiać, dla mnie to niebezpieczny gwałciciel i morderca. Nie jest kimś takim Adam. Upór mojej koleżanki, która wbrew moim prośbom informowała sektę o pojawieniu się w mojej pracy kogoś, z kim chciałam rozmawiać, zniszczył mi ostatnią możliwość urodzenia chociaż jednego dziecka. Zostałam wtedy sterroryzowana przez sektę Renaty aż do próby samobójczej, z której się podobnie jak w latach dziewięćdziesiątych na czas wycofałam. Chociaż metoda jaką mi narzucono terrorem była o wiele brutalniejsza.

A ludzi, którzy chcą się ze mną spotkać i porozmawiać, mogę zaprosić w lipcu na piknik. Bardzo przyjemnie spędza się czas na kocach w czasie Targu Śniadaniowego na Mokotowie. Nie wiem jeszcze, która dokładnie niedziela, ale jest to miesiąc moich urodzin, więc znajdzie się czas. Może niedziela konwentowa? Jeszcze potwierdzę, bo jeśli pogoda nie będzie dopisywać, trzeba będzie przenieść.

Chętni na Kocycon, mam nadzieję, się znajdą. Najwyżej spędzę czas w towarzystwie klanu (kto z nich będzie mógł przyjść, wiem, że się już szykują wyjazdy). Konwenty Avangardy są passe stanowczo. Odradzam.

⛧⛧⛧

A proponowana lokalizacja alternatywnego wobec Bazyliszka Kocykonu poniżej – to skwer na przeciwko Królikarni.

Screenshot

Dodaj komentarz