Wszystkie osoby, które mnie znają wiedzą, jak bardzo sceptyczna jestem wobec katolicyzmu. Stoją za tym moje własne doświadczenia, ale też bzdury jakimi Kościół karmi wiernych, którzy bezrefleksyjnie to gówno ideologiczne łykają.
Zawodowi katolicy to zawodowi oszuści. Nie tylko mają jako organizacja religijna uprzywilejowaną pozycję w państwie i ciągną miliony z naszej wspólnej kasy, a katecheci – czyli ludzie skrajnie nieodpowiedzialni i głupi, którym nie powinno pozwalać na kontakty z młodzieżą – są utrzymywani przez budżet. Wszyscy płacimy za ogłupianie dzieci i młodzieży durną indoktrynacją. Jest to skandal, jeśli się sprawdzi, jakie treści są im przekazywane. Szkoła uczy tolerancji i pomaga nabywać społeczne kompetencje, to co robią katecheci to wychowywania tępych, zabobonnych knurów, którzy nigdy nie odnajdą się w współczesnym świecie. A jeśli katecheci napotykają w czasie lekcji jakiś problem, często nawet nieistotny, to kierując się własnym imbecylizmem, zaczynają dziecko zaszczuwać i terroryzować bez zastanowienia się, czy przypadkiem sami nie mają problemów z brakiem przygotowania pedagogicznego i psychologicznego. „Nauka” religii won ze szkół!
Dodajmy do tego przekonanie kościelnym idiotów, że stanowią najwyższą władzę, ważniejszą od państwowej (tutaj państwo w końcu powinno im pokazać, kto faktycznie zarządza Polską) i że muszą sprawę takiego dziecka lub studentki „zbadać” i prowadzić działania, jakie powinna prowadzić Policja i sądy. Samosądy i zaszczuwanie niewygodnych ludzi to codzienność Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kampanie oszczerstw to też rzeczywistość dla wielu osób. Mordowanie ludzi (mam na myśli zaszczucie ze skutkiem śmiertelnym), którzy nie chcą z nimi współpracować lub potwierdzić słów kretynów schizofreników również.
Powtórzę, zawodowi katolicy to zawodowi oszuści sprawni w wyciąganiu kasy. Zastraszają ludzi, a robią to już od wczesnego dzieciństwa, wizjami piekła i wiecznych cierpień, jeśli wierni się nie podporządkują imbecylom i nie będą ich utrzymywać na wysokim poziomie. Pamiętam swoją katechezę – utrzymywanie tych oszustów było przedstawiane jako główny obowiązek katolika. Gdy tylko wywęszą, że ktoś jest albo szlachcicem, albo jest zamożniejszy niż przeciętna, zaczynają się zabiegi mające na celu oskubanie tej osoby z każdej złotówki.
Ja sama, chociaż mam puste konto, byłam terroryzowana, że mam oddać im oraz ich „świętej” (heheh) schizofreniczce Renacie każdą złotówkę. Przeszłam załamanie nerwowe z powodu ich drapieżnego domagania się ode mnie kasy i żądań, żebym poświęciła moje życie na służbę (czytaj – niewolniczą pracę) w Opus Dei. Znam mechanizmy psychiczne i metody terroru i zastraszania, jakimi z ludzi robi się niewolników, którzy potulnie potulnie robią to co chcą prześladowcy, bo zostali tak zniszczeni psychicznie i zastraszeni. Wszystkie te techniki zostały zastosowane w moim przypadku. Wiem, o czym mówię, gdy informuję o specjalnie indukowanych zaburzeniach lękowych, które miały za zadanie spowodować moje „nawrócenie” i lizanie dupy schizofrenicznemu rodzeństwu z mojej podstawówki.
Powiedzmy sobie szczerze, zawodowi katolicy nie mają żadnych pieniędzy, oprócz tych które nam ukradną lub wyłudzą. Gońcie precz te knury, które posługując się zastraszeniem sprzedają nam obietnicę, że nie będziemy cierpieć wiecznie w płomieniach piekielnych, jeśli im za to zapłacimy, wcześniej sztucznie wywoławszy w nas lęki przed nierealnym zagrożeniem. Co ja mogę powiedzieć na takie zabiegi? „Nie lękajcie się?” Powiem więcej, i uważam, że wszyscy powinni tak powiedzieć zawodowym katolikom – „Spierdalajcie, ale to już!”
Nie wiem, czy zauważyliście, ale w powyższym tekście wykpiłam, chociaż nie wprost, katolicki zwyczaj sprzedawania odpustów. Cały ten odłam chrześcijaństwa na tym bazuje. Zastraszają ludzi piekielnymi cierpieniami, aby za pieniądze, najlepiej duże pieniądze, uwalniać ich od tego sztucznie indukowanego lęku. Kontrolują też sferę seksualną, co też jest manipulacją i robieniem z ludzi niewolników, którzy muszą wypełnić jakieś skomplikowane warunki, żeby móc się kochać. Jedna podstawowych potrzeb ludzkich jest obwarowana zakazami i kler nawet próbuje ludziom narzucać w jakich pozycjach ludziom wolno współżyć. A przypomnijmy, są to ludzie, którzy dobrowolnie ograniczyli się przez ustawowy celibat, boją się tej sfery życia i mają wszystkie możliwe zaburzenia seksualne. Seks i bliskość to kolejna rzecz, którą handluje Kościół Rzymsko-Katolicki, a która do niego nie należy.
Przekonanie, że nie ludzie mają prawo mówić, kto będzie zbawiony i zakaz handlu odpustami to były niektóre z tez Lutra. Powiem, że moim zdaniem akurat te tezy wynikają z zastosowania zdrowego rozsądku i głębokiej wiary, której naprawdę nie widzę u znacznie głupszych przedstawicieli polskiego kleru. A przypominam, jestem ateistką wychowaną w kulturze katolickiej, nie przemawia przeze mnie żadna luterańska indoktrynacja z dzieciństwa.
Potomkowie Lutra w odróżnieniu od zawodowych katolików są zdrowi psychicznie. Luterańscy księża posiadają rodziny i nie uważają się za półbogów z powodu „wyświęcenia”. Luteranom wolno używać antykoncepcji, która podobnie jak wiele innych rzeczy, jest naprawdę prywatną sprawą wszystkich ludzi. Nie ma też spowiedzi usznej w tym odłamie chrześcijaństwa, więc wierni są dojrzalsi, bo nie nigdy nie mają furtki w rodzaju, że w razie czego jakiś ksiądz ich rozgrzeszy, traktując ich jak wieczne dzieci, za które się wiecznie podejmuje decyzje. Księża to tylko ludzie i nie powinni wchodzić w kwestie, które są w bożej jurysdykcji. Katolicyzm jest skazany na wypaczenia przez to, że księża manipulują ludźmi przez zastraszenie i wymuszanie takich decyzji (także politycznych), jakie jakiś klecha pochodzący z zabitej deskami wiochy uważa za odpowiednie. Może znają się na teologii, ale o życiu, nauce i świecie nadal niewiele wiedzą.
Jestem ateistką, więc pisząc o doktrynie katolickiej poruszam się wewnątrz tych wierzeń i oceniam ten system zgodnie z tym, co o nim wiadomo, uważając tę religię za jedną z wielu. Nie interesuje mnie poziom wyidealizowanych deklaracji, ale faktyczna praktyka. Studiowałam między innym psychologię religii i nie mam wątpliwości, że każda religia zaspokaja potrzeby, które sama u wiernych wywołuje z pomocą zastraszenia i terroru. Ale są systemy mniej lub bardziej przerażajace w swojej opresyjności. Fundamentalny katolicyzm (a podobno tylko taki jest prawdziwy) jest jednym z najgorszych systemów wierzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest tak kryminogenny, że skończyła mi się już dawno skala.
Nycz prosił mnie, żebym napisała szczerze o mojej religii, więc to robię. No cóż, jak widać na moim potwierdzeniu apostazji, można o mnie wszystko powiedzieć, ale nie to że jestem katoliczką.
