Są dwie przyczyny amnezji. Jedna wynikająca z psychologii, czyli wyparcie, co już samo w sobie jest bardzo niebezpieczne. Druga jest jeszcze bardziej niebezpieczna i związana z obrażeniami mózgu. A Rafał nieraz walił mnie pięścią w głowę. Ostrzegałam prześladujących mnie ludzi, co może się stać, ale postanowiono zignorować moje ostrzenia. Rozumiem upór wariatów, ale Nycz i imbecyle, którzy go posłuchali, są nominalnie zdrowi psychicznie tylko głupi.
A otuliny nerwowe się nie przepalają od stresu i wcale nie trzeba czekać dziesięciu lat na regenerację. To jest bzdura, którą mi wmówił egzorcysta, żeby łatwiej mu było wywołać syndrom sztokholmski zaplanowany na dziesięć lat. Zrobił to w ramach kary za to, że próbowałam sobie ułożyć życie tak jak ja chcę, a nie wedle życzeń schizofreniczki z mojej podstawówki i wielbiącego go egzorcysty.
Niestety krańcowy szok, sytuacje zagrażające życiu, połączone z terrorem wywołują tak gwałtowny stres, że traci się pamięć. Dostęp do wspomnień jest uniemożliwiony. Ja zostałam narażona nie tylko na zastraszenie i gwałty, jakie zadał mi Rafał, zaatakował mnie brutalnie Ryszard, Nycz oraz egzorcysta, żeby zmusić mnie do samobójstwa, skoro stałam się niewygodna, bo zaprzeczałam „boskości” (znaczy się „świętości) schizofreniczki Renaty.
Mam na pieńku z imbecylami z Kościoła Rzymsko-Katolickiego od dziecka. Koniecznie chcą z Renaty, czy też siebie, zrobić świętych (wiecie, to jest ten nakaz „dążenia do świętości”, jaki obowiązuje członków Opus Dei) i potrzebują cudu. Wymyślili sobie, że pochodzę z luterańskiego domu i że mnie nawrócili, bo podeszłam do komunii w Kościele Rzymsko-Katolickim. Nie przyjmują do wiadomości, ze mój norweski przodek sam dawno temu przeszedł na katolicyzm dla swojej polskiej żony. Uważam, że popełnił błąd, który mnie kosztuje całe życie w bólu i cierpieniu.
Ale nie wystarczyło im, że podeszłam do komunii jako dziecko, co dokładnie widzieli. Wymyślili sobie ze schizofreniczką Renatą, że jestem kurwą, którą zmuszą do pokutowania i cierpienia w służbie Opus Dei i że mam kurwę Renatę obsługiwać. Bo ona jako „świętą” ma dostać wszystko, co tylko sobie zażyczy. I żeby do tego doprowadzić potrafią popełnić każde wykroczenie, każde przęstepstwo, zatłuc niewinnego i popełnić krzywoprzysięstwo.
Nie mam siły wchodzić w szczegóły, ale Nycz i Opus Dei, gdy próbowali mnie zniszczyć na poziomie psychiki (uznali, że syndrom sztokholmski to świetny sposób na „uleczenie mnie”) i zrobić ze mnie niewolnicę Renaty. Zostałam unieruchomiona fizycznie i zastraszona, aż prawie zginęłam, uskoczyłam sprzed tramwaju, który mnie musnął, bo posłuchałam nakazu zabicia się (tak właśnie kończy się, gdy kler katolicki – tak samo jak członkowie każdej innej sekty, która nie pozwala odejść komuś, kogo uznali za swojego – postanawia zaszczuć kogoś ze skutkiem śmiertelnym).(1) To są ludzie, którzy już dawno siedzieliby w więzieniu, gdyby nie to, że straciłam pamięć. Moja śmierć przyśpieszyłaby ich proces. Ale dzięki temu, że przetrwałam, będę mieć przyjemność zostać oskarżycielem posiłkowym i uczestniczyć w całym procesie i potrzeć, jak to oni się boją.
Drugi raz już mnie kościelni skurwiele prawie zabili. Nie myślcie, że to jacyś regenci – owszem Opus Dei to osobna struktura równoległa do oficjalnego Kościoła Rzymsko-Katolickiego, ale Nycz umoczony jet w tym wszystkim po pachy. Uparł się, że mnie „złamie” i zacznę mówić „prawdę”, czyli potwierdzę słowa jego kurwy Renaty, dobrze znanej mi schizofreniczki, która równe osoby szczuje na mnie od podstawówki. Miałam też potwierdzić wersją imbecyli (czyli mojej dawnej katechetki i jej kolegi ze szkoły specjalnej) – którzy ułożyli sobie w głowach wersję, że byłam ochrzczona w kościele luterańskim. No co ja mogę powiedzieć? Bardzo żałuję, ale moja rodzina od pokoleń była katolicka. Oprócz taty ateisty, formalnie katolika, same katoliczki. Za to owszem, wszyscy zawsze z szacunkiem odnosili się do ludzi innych religii. Mój sprzeciw wobec Renaty wynikał nie z luteranizmu, ale z durnoty ludzi, którzy w schizofreniczce zobaczyli świętą i nabrali się na jej karcianą sztuczkę, czyli „cud zrastającej się karty”. Z tym, że obecnie zgadzam się z Lutrem w wielu sprawach i jak najbardziej, że jeśli trzeba będzie, to strzelę sobie u moich przyjaciół luteran jakaś ładną imprezę. Przy okazji rozwiązując moją wersję zakładu Pascala.
Więc sprawa wygląda tak, że ani ci idioci nie zmusili „luteranki” do komunii w Kościele Rzymsko-Katolickim, ani dalej nie zdołali mnie „ponownie nawrócić” na katolicyzm. Więc nie było żadnego „cudu”. Za to owszem, i ja, i moja siostrzenica z dużą ulgą po poznaniu Opus Dei i ich przyległości rzuciłyśmy apostazję i spierdoliłyśmy z katolicyzmu już na dobre. Czego innym też życzę. Bo nie rozumiem jak można być w tym Kościele imbecyli i idiotów, którzy swoje schizofreniczne kochanki-diablice pchają na ołtarze. I wedle rozmów z nimi zrobią tak z każdym schizofrenikiem lub schizofreniczką, jeśli tylko wpadnie im w łapy i pokazawszy jakąś tanią sztuczkę, zacznie z przekonaniem opowiadać o swoich innych cudach. Zresztą zgadza się to z opisem z podręczników, niektórych amerykańskich. Tak wygląda prawdziwy katolicyzm, kurwa. I tu nie ma żadnego bias, bo ktoś studiował kryminologię. Wszyscy przestępcy. A jak nie przestępcy, to nobilitują zabobon swoją obecnością w tym Kościele na opak. Nie wierzę w ani jeden przekaz o jakimkolwiek świętym, za dobrze wiem, o co chodzi. I żaden profiler nigdy nie uwierzy w cuda.
Profil psychologiczny tych ludzi jest taki, że tylko debile są w stanie utrzymać się w seminariach. Okazywanie im jakiejkolwiek wdzięczności lub szacunku to coś za co będę walić w mordę. Jeśli trzeba będzie to i fizycznie, ale wolę po prostu opierdolić. Katolicyzm to dno. To religia szumowin i łajdaków. Wszyscy inteligentni już dawno z niego spierdolili. Nie bez powodu ojciec mojego byłego podjął dezycję, że w życiu go nie ochrzci. Zaważyły na tym nie tylko jego własne doświadczenia, ale też doświadczenia jego pacjentów podobnie jak ja zakatowanych. Nie wszystkich udało się uratować przed samobójstwem.
No to teraz już znacie prawdę. No co ja poradzę, samo Opus Dei mnie wepchnęło w objęcia religii luterańskiej. Kościół Ewangelicko-Augsburski (czyli właśnie, popularnie mówiąc, luteranie) nie neguje nauki jak katolicy i są miłymi i dobrymi ludźmi. A Luter wyprzedzał swoje czasy w spojrzeniu na rolę kobiet (nie po drodze mu było z alfonsami, niewolącymi kobiety, jak niektórym katolikom).
Jeżeli ktoś, wiedząc o tym, jak działają ci ludzie, nadal siedzi w Kościele Rzymsko-Katolickim, to zawsze będzie przede mnie traktowany jako element niepewny i zdemoralizowany, skoro normalizuje takie działania swoją obecnością w tej szemranej organizacji.
Niech wraca razem z Opus Dei i innymi katolami na Bliski Wschód dalej paść kozy.
Tutaj nie Watykan. Tutaj jest Polska i macie, kurwy, przestrzegać naszego prawa.
⛧⛧⛧
(1) Przesłuchiwany Ryszard twierdził, że podobne metody wymyślił założyciel Opus Dei. Może być jednak inaczej i ta konkretna sekta Renaty robi wszystko według jej zaleceń. Co jest przerażające, bo ta wredna schizofreniczka ukradła mi dawno temu notatki właśnie na temat syndromu sztokholmskiego i podobnych kwestii, w tym amnezji i fałszywych wspomnień. Jestem pewna, że celowo zabija i zaszczuwa, kogo tylko zechce, a jej kochankowie, wielbiciele i wyznawcy (bo jak to w sekcie, guru sypia – albo tylko uwodzi – wszystkich członków i decyduje, kto z kim ma być, radośnie bawiąc się ludźmi) robią wszystko, czego tylko sobie ich „święta” zażyczy.