Archiwum miesiąca: maj 2025

I co dalej?

Musze napisać, o co chodzi Renacie. Chodzi jej o to samo, o co chodzi wszystkim schizofrenikom. Chce utrzymać swoją pozycję świętej krowy, która znajduje się w centrum kultu. Aby to osiągnąć nie tylko opanowała sztuczkę z urwanym rogiem karty – chociaż trzeba przyznać, że nie pokazuje jej inteligentnym ateistom, tylko zabobonnym głupom, więc nie wszyscy widzieli ją w akcji podporządkowywania sobie wyznawców – sięga również do innych metod. Próbowała też przepowiedni. Nietrudno przepowiedzieć kobiecie, która już kiedyś uprawiała sport, że gdy lepiej się poczuje, to schudnie i będzie mieć długie włosy. Z tego, co usłyszałam, jest to jej przepowiednia na temat tego, jak będę wyglądać, gdy pojawię się znowu w fandomie na warszawskim konwencie. Na złość tej piczy będę raczej kulką z krótszymi włosami.

Oczywiście wyznawcy Renaty zorganizowali mi też pranie mózgu pod kątem tej jej przepowiedni, nalegając na głodzenie się i zapuszczenie włosów. Odmawiam wzięcia udziału w tym cyrku i nie obchodzi mnie, co Renata powie. Akurat nie mam żadnego interesu w tym, żeby udowadniać, że mnie zna, że się ze mną kontaktuje, czy też przepowiada przyszłość, czy też dzięki bilokacji odwiedza mnie w domu. Niech sobie mówi, co chce. Nie dopasuję mojego wyglądu do tego, co zamierza powiedzieć swoim „obrońcom” z Opus Dei. Tym bardziej, że będzie mieć mnie wtedy w swojej garści, a ludzie z jej sekty będą mieli kolejny dowód na jej „świętość”.

A ja wręcz przeciwnie, wolałbym ją w końcu widzieć w końcu w psychiatryku. Tym bardziej, że jej równie chory psychicznie brat zapowiedział, że mnie wtedy zabije, ale tak „delikatnie” i mam im wszystko zostawić, i mówić, że ich znam. No dziękuję, żadna dla mnie różnica, czy mnie „delikatnie”, czy mniej „delikatnie” zabije. Jedyne, co mogę potwierdzić, że oboje się chorymi psychicznie dziećmi z mojej podstawówki.

Nie dziwcie się zatem, że omijam warszawskie konwenty.

Kościół jako federacja sekt

W momencie, kiedy sięga się do wiedzy profilera, trudno nie zauważyć, że w opisie Chrystusa są cechy, które świadczą o tym, że był jednym z licznych schizofreników, którym udało się założyć sektę. Pechem ludzkości jest, że ta sekta okazała się być tak skuteczna, że trwa nadal. A dlaczego okazała się być tak skuteczna? Bo wciąga w siebie kolejne sekty, tylko tym razem ich przywódcy mają status „świętych”, ale doskonale koegzystują z innymi „świętymi” schizofrenikami. Nie jest to przypadkiem – były eksperymenty w szpitalach psychiatrycznych, w czasie których schizofrenicy błyskawicznie zawierali przymierzę przeciwko lekarzom.

Schizofrenicy mają tendencję tworzyć wokół siebie sekty, które ich chronią oraz pomagają urzeczywistnić ich potrzeby. Chrystus jako schizofrenik chciał uchodzić za Boga i to dostał od swojego otoczenia. Moja koleżanka z podstawówki chciała uchodzić za kogoś lepszego ode mnie – jej sekta pomogła jej mnie zniszczyć i zapewniła status „świętej”. Chociaż bez względu na to, co będą robić, rzeczywistości nie zmienią.

Nie jestem żoną jej brata, chociaż udało się jej oraz jej bratu przekonać do tego Kościół oraz praktycznie cały fandom.

Moja dawna koleżanka ze schizofrenią nie jest święta, chociaż przekonała o tym wiele głupich osób, pokazując prostą sztuczkę z kartą. Te osoby z całą powagą zapewniały mnie, że były świadkiem „cudu”.

Moja dawna koleżanka nie jest osobą, która mnie nawróciła, ani świeciła mi przykładem. Jest to durna pizda bez wykształcenia, która w życiu nie studiowała na Anglistyce ani nie miała nic wspólnego z Wydziałem Psychologii. Za to jak wszyscy schizofrenicy przypisuje sobie rzeczy, dzięki którym może być podziwiana i cieszy się, że „odebrała je” osobie, która ma pecha być obiektem jej obsesji. Skończyłam Anglistykę wbrew zabiegom jej sekty i zakochanych w niej imbecyli. Ich „opieka” kosztowała mnie moje życie zawodowe (chciałam robić zupełnie coś innego niż robię, miałam być profilerem) oraz osobiste. Nie mówiąc już o latach cierpień i walki z syndromem sztokholmskim. Głupota tych ludzi spowodowała, że musiałam patrzeć na cierpienie bliskich mi osób oraz ich samobójcze śmierci po zaszczuciu przez niebezpieczną sektę jaką jest Opus Dei, gdy „chroni” swoją „nową świętą”. Tak jakby tej kurwie ze schizofrenią ktokolwiek kiedykolwiek zagrażał. Ludzie po prostu mają ją w dupie. Ja też nie chcę nic o niej wiedzieć, ani jej oglądać.

Mam tego pecha, że Kościół rzeczywiście – tak jak jest napisane w podręcznikach kryminologii – składa się z durnych, prymitywnych oraz niewykształconych ludzi. Ci ludzie braki w wiedzy pokrywają bezczelnością oraz zelotyzmem. I niestety padłam ich ofiarą, bo koniecznie chcieli udowodnić, że wysrywy mózgu schizofreniczki ważniejsze są od faktów. Zakatowali mnie praktycznie na śmierć, bo już chciałam popełnić samobójstwo, żeby się tylko od nich uwolnić. Niestety moja przełożona na to pozwoliła, bo pani Barbara zapewniła ją, że była na naszym z Rafałem ślubie i że on powinien decydować, w jaki sposób mnie „leczy”. Jak już napisałam gdzieś, imbecyle kłamią bez zawahania, jeśli uznają, że „wiedzą”, jaka jest prawda. A skoro jej zdaniem ślub był, bo tak powiedziała jej „święta” i jej brat, to nic nie szkodzi skłamać, że była gościem na ślubie, skoro może w ten sposób „pomóc” Rafałowi.

Na całe szczęście ktoś powiedział Nyczowi, kim jestem, więc w panice cofnął pozwolenie na zaszczucie mnie na śmierć, a moi znajomi biegli sądowni zaczęli stawiać mnie na nogi. No cóż, obiecałam pisać o tych wydarzeniach tylko prawdę. Ale byłam tylko jedną z wielu osób, które padły ofiarą kultu „świętych” Kościoła. Zawsze ich „świętym” jest schizofrenik, którego ciemny lud obwołuje „świętym” i którego słowem się kieruje. Zgodnie ze schematem zawsze ktoś, kto nie chce odgrywać takiej roli jak jej lub jemu wyznaczył schizofrenik, zostaje albo zaszczuty na śmierć, albo umiera z wyczerpania podczas niepotrzebnych (wszystkie są niepotrzebne, bo duchów i opętań nie ma) egzorcyzmów. Mam wiedzę o tych metodach działań z podręczników kryminologii, ale nawet wiedząc, co ci ludzie robią, nawet będąc ateistką, którą powinni byli zostawić w spokoju, padłam ofiarą ciemnoty ludzi Kościoła. A jeśli ja padłam ich ofiarą, to nikt w Polsce nie jest tak naprawdę bezpieczny. Powtórzę, nikt w Polsce nie może czuć się bezpiecznie, bo wystarczy, że jakiś schizofrenik wskaże kogoś palcem, a rusza niszcząca kościelna machina.

Ciekawe, że na całym świecie spada zapotrzebowanie na usługi egzorcystów, tylko w durnej Polsce pod władzą zabobonu wzrasta zapotrzebowanie zgłaszane przez kler. Mam nadzieję, że w końcu Polska wyprosi tych wszystkich egzekutorów (bo to jest ich prawdziwa funkcja) za drzwi. To jest bardzo pilna sprawa, bo nie można pozwolić na ich dalsze kryminalne działania.

Niestety całe to zło oraz ich zachowanie wynika z samych podstaw Kościoła Rzymsko-Katolickiego – czyli z kultu świętych. Nie dziwmy się niczemu, założycielem chrześcijaństwa był schizofrenik (i to taki, którego w końcu miano na tyle dosyć, że go ukrzyżowano). Wszędzie poza chrześcijaństwem sekty ze sobą rywalizują. Chrześcijaństwo, szczególnie katolicyzm ze swoim kultem świętych, bardzo skutecznie wciąga wszystkich schizofreników, którzy są witani chlebem i solą, bo „odkrycie nowego świętego” gwarantuje lepszą pozycję w Kościele i pewny awans. Kościół znajdzie dla każdego schizofrenika miejsce i zezwala na każdy oddolny kult bez jakiejkolwiek kontroli, bo ich zadaniem jest przyciąganie ludzi, a nie ich odpychanie. W ten sposób powstaje federacja poszczególnych sekt, a w środku każdej tkwi schizofrenik, szczęśliwy ze swojej roli, bo może mordować i niszczyć niewinnych ludzi, których jego choroba każe mu pomawiać o różne występki.

Mam nadzieję, że w końcu wymiar sprawiedliwość zacznie wchodzić w to bagno, w które ze względu na nakaz milczenia i krycia zbrodni Kościoła, do tej pory się nie zagłębiał. Ludzie są zastraszeni i nie rozumieją, co się dzieje.

Jest co badać, jest za co wsadzać do więzień.

⛧⛧⛧

PS: Ostrzegałam kościelnych przestępców, że ujawnię wszystko, co wiem o ich zbrodniach, więc to robię. Nie mam problemów z jasnym i otwartym mówieniem o swoich przekonaniach, a mój sceptycyzm wobec waszej wiary naprawdę nie wynikał z opętania tylko z wiedzy, więc odpierdolcie się ode mnie. Mam nadzieję, że Nycz rzeczywiście wykona swoją groźbę, że jeśli napiszę o Chrystusie schizofreniku, to „koniec z nami”. Proszę pana, tutaj zwracam się do Nycza, możecie mu to przekazać, ja naprawdę nigdy nie chciałam z panem nic mieć wspólnego i nie ma znaczenia, co panu powiedziała durna schizofreniczka z mojej podstawówki. I bardzo proszę potem iść do sądu, jak pan zagroził, bo chce pan „udowodnić”, że ona jest „święta” i mówi tylko prawdę. Powodzenia!!!

Piekło

Chrześcijanie są zastraszeni i wszystko, co robią, mają rozważać pod kątem tego, czy nie skaże ich to na pójście do miejsca, które kapłani określają jako „Piekło”. Z tym, że oczywiście na owe „Piekło” skazuje przede wszystkim nieposłuszeństwo wobec „Kościoła” czyli dowolnie wybranego kapłana, który czuje się obrażony tym, że ktoś na przykład ma większą wiedzę niż on. Rozmawiałam o „Piekle” z bywającym w fandomie hierarchą i zostałam zapewniona, że ludzie to hipotetyczne miejsce „widzieli”. Na moją obiekcję, że niemożliwe, bo ogół ludzkości może się w tym miejscu wiecznej kary i zwęglających płomieni znaleźć dopiero po śmierci, dowiedziałam się, że „święci widzieli” i cała nauka Kościoła opiera się na ich doświadczeniu.

Dla kogoś z moim przygotowania psychologicznym i kryminologicznym nie ma większej bzdury. Przede wszystkim wiem, że owi „święci” to po prostu schizofrenicy, a różnym wizjom schizofreników nie należy wierzyć w najmniejszym stopniu, bo to bełkot wynikający z posiadania chorego mózgu. Poza tym jak każda sekta chrześcijanie również wymuszają podporządkowanie swoich członków przez zastraszenie. Sama przez coś takiego przeszłam, byłam brutalnie straszona „Piekłem” i torturowana psychicznie, bo musiałam stawić czoło moim gwałcicielom. W takiej sytuacji nie jest trudno doprowadzić do syndromu sztokholmskiego, stanów lękowych i wyobrażonych płomieni nawet u zdrowego człowieka. Nie lubię takich akcji, więc czym prędzej złożyłam apostazję po wystąpieniu takich objawów.

A spotkało to wszystko mnie, czyli osobę, która od dzieciństwa nie uczestniczy w jakimkolwiek „życiu Kościoła”, bo od dziecka jestem ateistką. Już jako ateistka trafiłam na religię, bo ktoś w mojej rodzinie się uparł, że jest to konieczny element socjalizacji i żeby było ciekawiej, nie byli to moi rodzice. Muszę znosić prześladowanie przez Opus Dei i Kościół tylko dlatego, że paru imbecyli znalazło sobie „nową świętą” – czyli koronowało sobie schizofreniczkę z mojej podstawówki – i kierują się jej zdaniem, za nic mając moje zaprzeczenia czy stan faktyczny. Zgodnie ze schematem z podręcznika profilera zajebali mnie aż do próby samobójczej w latach dziewięćdziesiątych i do ponownej amnezji po ich akcjach w moim miejscu pracy. Nie oszczędzono mi też egzorcyzmów, na które się oczywiście jako ateistka się nie zgodziłam. Wystarczyło, że im „święta” to zaleciła. A inny schizofrenik, który podaje się za mojego męża im to klepnął. Przerażające jest też, ilu psychiatrów – którzy postępowali całkowicie wbrew zaleceniam z podręcznika diagnostyki – udało im się w to wciągnąć. Kurwa mać, schizofrenicy wykorzystujący lekarzy, żeby nękać i „leczyć” swoje ofiary to podstawowy schemat w tym zawodzie.

A każdy schizofrenik uwielbia sytuację, kiedy Kościół traktuje wszystkie wysrywy ich umysłów jako prawdy objawione. Kult świętych z Kościoła Rzymsko-Katolickiego jest dla nich stworzony. Czują się w tych schematach idealnie, mordując z pomocą swoich wyznawców i obrońców z Opus Dei coraz to kolejne osoby, które im przeszkadzają kwitnąć i zbierać pokłony.

Co więcej, każdy schizofrenik wcześniej czy później zaczyna produkować „dowody” na swoją świętość i nadnaturalne moce. Sięgają również takie po sztuczki jak z filmiku poniżej. Zdziwienie publiczności na widok takich „cudów” dorównuje zachwytowi przeciętnych katolickich durniów, biorących udział w celebracji „cudów” i wrzucaniu kolejnych „świętych” na ołtarze.

A imbecyl Ryszard z całym przekonaniem podaje umiejętności prestidigitatorów jako dowód, że istnieją rzeczy niewytłumaczalne przez naukę. Bullshit!!! Nie ma nic prostszego i bardziej prostackiego niż takie sztuczki.

Sztuczka z urwanym rogiem karty i „cudownym” jej naprawieniem jest sztuczką, dzięki której takie osoby jak pani Barbara zostały przekonane, że moja znajoma schizofreniczna kurewka z mojej podstawówki jest rzeczywiście, jak chcą jej „odkrywcy”, nową „świętą”. Poniżej tutorial, dzięki któremu wszyscy mogą zacząć udawać świętych i dokonywać takich „cudów”, jak ta „nowa święta”. No ale już tak jest w Kościele, tępy, zabobonny lud ogłosił ją świętą, to ruszyła cała machina kultu. Podobno są już ludzie, którzy się do niej modlą. Byłam też informowana, że podobno „dokonała cudów” w moim życiu, tylko jakoś niczego nie mogłam potwierdzić. Za co mnie o mało co nie zakatowano na śmierć.

Oh, well. Jak to mówią, nie mój cyrk, nie moje małpy. Szkoda tylko tylko, że te małpy biegają za mną całe życie i uparły się mi zniszczyć, co tylko się da, kierując się obsesją tej kurwy bez wykształcenia.

A najzabawniejsze, że sama sztuczkę z urwanym rogiem karty pokazałam między innymi tej idiotce na korytarzu szkolnym i wytłumaczyłam, jak się to robi.

Jedyne, co Nycz mógł mi zaproponować w ramach ratowania mnie przed motłochem z widłami i pochodniami, którymi kierowała (i kieruje) wola ich „świętej”, to żebym sama przed nimi odgrała tę sztuczkę z kartą i zaczęła brać udział w cyrku pod tytułem „nowa święta”, bo on bardzo chce awansować. Moja odpowiedź jako ateistki była dla mnie oczywista i – chociaż te słowa wypowiedział przede mną ktoś religijny – powiedziałam: „tu stoję inaczej nie mogę”.

Spotkało mnie piekło na ZIemi, bo zdemoralizowany cyniczny hierarcha nie potrafił powiedzieć wiernym prawdy – czyli, że mają się ode mnie odpierdolić – bo nie chciał sobie niszczyć „świętej” i kariery. Obiecałam mu, że przetrwam, cokolwiek mi zrobią i czym mnie zaszczują, i sama osobiście mu tę „świętą” kurwę ze schizofrenią zniszczę i nikt w życiu mu nie da kapelusza kardynalskiego.

No ale on, cóż, ufał, że metody jego sekty zawsze zwyciężają i że jeśli ktoś nie padnie na kolana, to się zabija po zaszczuciu. Obiecał mi, że się zabiję, jeśli nie pójdę na współpracę. Nadal się nie zgodziłam jako ateistka na ten kościelny cyrk. Dobrze wiedział, że Rafał nigdy nie był moim mężem, a Ryszard nigdy nie był opiekunem prawnym. To, co zrobił, nawet w świetle kanonów było bezprawne. Ale prawda i prawo nigdy nic nie znaczy w Kościele, jak i w każdej sekcie, bo prawo w takich miejscach wyznacza zawsze guru-schizofrenik. A Kościół to specyficzna organizacja spajająca wiele poszczególnych sekt skupionych wokół poszczególnych lokalnych „świętych”, czyli schizofreników.

Takich ludzi jak ja po zaszczuciu przez kler nie zabija wola Boga, ani nie zabijają się, żeby sobie wymierzyć „sprawiedliwość”. Zabijają ludzie krańcowo zdemoralizowani i głupi, wykorzystując syndrom sztokholmski i fakt, że nasze mózgi są bardzo słabe. I łatwo nas zniszczyć.

Ludzie uczciwi i na poziomie nie potraktują tak drugiej ludzkiej istoty, jak mnie i moich przyjaciół potraktował Kościół, ale imbecyle i prymitywi z Kościoła nie mają najmniejszych moralnych zahamowań.

Niech spierdalają na Bliski Wschód, skąd przybyły ich normy i zwyczaje.

A poniżej kilka innych sztuczek i wyjaśnienie, jak łatwo można oszukać ludzką percepcję.

Gaslight 2

Wbrew protestom byłam wiele zmuszona rozmawiać z przedstawicielami Kościoła, szczególnie ich sekty Opus Dei. Wykorzystałam te okazje, żeby ich pociągnąć za język. Interesowały mnie metody, które wykorzystują, żeby wpływać na ludzi.

Zadziwiające, jak dużo z tego wykorzystano w moim przypadku.

Doprowadzanie ludzi do szaleństwa przez podważanie ich zdrowia psychicznego to dla nich norma. Zaszczuwanie przez opowiadanie o ich ofierze kłamstw również jest w ich repertuarze. Brutalnie zaszczuwają ludzi, którzy myślą inaczej. Proszę się nie dziwić niczemu. W ich światopoglądzie oczywiste jest, że ktoś kto nie wierzy, jest chorym psychicznym i to wystarczy, żeby wsadzić taką osobę do psychiatryka.

Jeśli pozwolimy im działać, to czekają ateistów psychiatryki i będziemy traktowani jak dysydenci były traktowani w Rosji za Stalina. Jednocześnie to rządzące przemocą i zastraszeniem bydło (jeśli ktoś myśli inaczej, to był ślepy i głuchy w czasie katechezy), uważa że ma prawo porządkować nam świat, którego nie rozumieją.

Dzieci, które pyskują katechetom powinny być chwalone za okazanie hartu ducha i odwagę cywilną. Róbcie tak dalej, zdemoralizowane bydło z Opus Dei nie powinno uczyć nikogo. Podobno działają według zaleceń założyciela swojego ruchu, który został świętym. Niezłe miał jazdy ten nienawidzący kobiet schizofrenik, który zalecał niewolniczą pracę jako odpokutowanie „grzechu Ewy” i nauczał, że kobiety powinny cierpieć (a w każdym razie tak wynika z rozmów z jego naśladowcami).

Ja powiem, że trzeba ich dalej badać i wsadzać – najlepiej do więzień.

Tragedią Kościoła jest, że odpowiada na oddolne zapotrzebowanie, bo chce strzyc jak najwięcej owieczek. Więc jak doły społeczne znajdą sobie jakiegoś schizofrenika i go uwielbią, to łapie go maszyna Kościelna i przerabia na świętego. Już wspominałam, że na tym polega model biznesowy tej instytucji. Z jednej strony są zadowoleni schizofrenicy, którym usłużni imbecyle spełniają wszelkie marzenia o nękaniu ofiar ich obsesji, z drugiej hierarcha, który dzięki wypromowaniu swoich „świętych” może liczyć na awans. Z jeszcze innej strony ich ofiary, które jako sprzeciwiające się uznaniu swoich oprawców za „świętych”, są narażone na szykany i zaszczuwanie, a w najgorszym przypadku porwanie na egzorcyzmy, w czasie których umierają z wyczerpania. Jest to tak częsty schemat, że trafił do podręczników.

Nie dziwcie się, zasada z podręcznika też głowi, że ludzie Kościoła kłamią. Wszyscy ci ludzie kłamali, żeby tylko postawić na swoim, żeby zmusić mnie do przyznania, że jestem „żoną” Rafała. Cały Kościół składa się ze zdemoralizowanych debili, którzy uważają, że wolno im kłamać, jeśli są przekonani, że trzeba komuś pomóc.

Człowiek uczciwy i inteligentny zawsze będzie się ograniczał tylko do rzeczy, które sam widział. Nie będzie kłamał, że był na jakimś ślubie, którego nie mogło być, bo pochodzi z urojeń schizofrenika. Ludzie uczciwi są wychowywani właśnie taki sposób, że nie kłamią na takie tematy. W mojej sprawie praktycznie wszyscy łgali, bo polubili Rafała. Kłamała pani Barbara, kłamał Nycz, kłamał imbecyl Rafał. Naprawdę nie będę kłamać, tylko dlatego, że Nycz boi się Piekła.

Postępowanie takich osób jest zaskakujące dla inteligentnych ateistów. Z jednej strony autentycznie boją się Piekła (o którym wiedzą, że jest, bo słyszeli opisy – ja to skomentuję, że opisywali schizofrenicy, których trzeba by było leczyć, zamiast wynosić na ołtarze), ale nie przeszkadza im to łamać wszystkich punktów Dekalogu. Dopiero, gdy ich kłamstwa się wychodzą na jaw, zaczynają trząść dupą i rozpoczynają swoje negocjacje w taki sposób, że wygląda, że chcą, żebym zaczęła kłamać – „bo wtedy ja idę do Piekła”. Z drugiej trony znajomi ateiści nigdy by tak nie kłamali, bo wiedzą, że nie opisuje się rzeczy nieprawdziwych, tylko dlatego, że wierzy się, że się dobrze robi. Takie osoby jak pani Barbara nie mają urojeń, czy fałszywych wspomnień, że były na urojonym przez Rafała weselu. Kłamią, bo wierzą, że dzięki temu dobrze robią. Skoro ja mu zarzuciłam chorobę psychiczną i urojenia, to muszą postawić na swoim i bez zawahania rzucą, że były na naszym weselu, chociaż wiedzą, że nie były na żadnym takim przyjęciu. Nie mogę tego określić, jako celowe niszczenie mnie, zastraszanie i robienie mi krzywdy. Kościół pełen jest takich zdemoralizowanych osób, które wybierają kłamstwo jako metodę walki, także politycznej.

Mam dosyć prób przekonania mnie, że mam dla dobra nie-wiadomo-kogo ukrywać prawdę o tym, jak bardzo mi zaszkodzono i okłamano wiele osób. Ja nie kłamię i nie oszukuję nikogo. Pokazuję dokument, z którego wynika, że nigdy nie byłam niczyją żoną i oczekuję przeprosin. Chociaż oczywiście dewianci z Kościoła spodziewają się, że będą dla nich kłamać i razem z nimi produkować „świętych” ze schizofreników. Ale ja mam w dupie ich awanse oraz model biznesowy Kościoła. Tym bardziej, że jedyne co mają mi do zaproponowania w sferze osobistej to albo zostanie kolejną kurwą Nycza, albo zgodzenie się na związek ze schizofrenikiem, żeby jednak nie wyszło, że ma urojenia.

Niestety mechanizmy traumy są takie, że wszystkie dramatyczne wydarzenia się wypiera. Im bardziej człowiek zaszczuty, tym łatwiej o to, żeby zapominał. Zostałam doprowadzona do tego stanu, że osoby, które są mi bliskie i ich próby wyprowadzenia mnie z amnezji też trafiły do kategorii zjawisk, które powodują kolejne wyparcia. Powracające wspomnienia kręcą się w głowie, jak piosenka, która się do kogoś przyczepiła i można mieć problemy z ich uporządkowaniem. Człowiek potrzebuje spokoju, a nie niepokojących go imbecyli, którzy tylko pogarszają stan psychiczny. Uporządkowanie wszystkiego zajmuje bardzo dużo czasu. Dzieje się tak również dlatego, że traumatyczne wydarzenia, powracając zajmują tyle czasu, ile trwały. Nie wolno zwiększać ilości wypartych treści, a to mi robiono, z uporem próbując zmusić do przyznania, że wszystko co powiedzieli schizofrenicy, to prawda.

Barbarzyństwem jest dręczenie takich osób, a to mi zaserwowały durnie z mojej pracy oraz Kościoła. Mówiłam, że lepiej wiem od nich, kto jest kim.

Nie dziwcie się, że wzywam do dekatolizacji Polski. Najwyższy już na to czas.

Urobię sobie ręce po łokcie, a będzie tu druga Irlandia.

Zęby mi się połamią, a dalej będę gryźć Kościół. To są tępi, durni i prymitywni barbarzyńcy, a nie drogowskazy moralne. Każdy ksiądz, który się gdzieś pojawi, powinien być przeklęty i wyniesiony na kopach.

Naprawdę do Kościoła idą najgłupsi, a jednocześnie zbyt ambitni.

Nie mają prawa wpływać na cokolwiek w życiu publicznym. Wyjebać ich trzeba ze wszystkich instytucji. I to na cito!

Kościół jako mafia

Nie łudźcie się, Kościół to mafia. Rządzi się własnymi prawami, a zasady społeczne, jakie my znamy, na terenie Kościoła przestają obowiązywać. Uczą swoich „omerty” i tak samo byłam wychowywana na religii. Dla mojej katechetki było oczywiste, że kler popełnia przestępstwa, ale nie wolno tym mówić.

Tak samo nie było wolno mówić, jeśli ktoś z Kościoła popełnił przestępstwo, którego padło się ofiarą.

Nie dziwcie się, że nie ma sygnalistów z Kościoła. Z reguły mają na tyle rozumu, że zostawiają ludzi z wyższym wykształcenie w spokoju trzymając się równym sobie imbecylom, którzy nie znając swoich prawa dają się zaszczuć na śmierć, lub zakatować w czasie egzorcyzmów i konają z wyczerpania, jeśli zostali oskarżenie przez jakiegoś „świętego” schizofrenika. Nie dziwcie, jest to coś, co zdaniem podręcznika profilera jest standardowym schematem.

Ja będę drzeć mordę zawsze o wszystkim, co tylko mi zrobiliście, skurwysyny!!! Bo mam dość takiego świata i dosyć Kościoła narzucającego swoje zabobony zdrowym psychicznie ludziom. Won kurwy kościelne z polityki!

Barbara nie będzie mnie wyrzucać z fandomu, tym bardziej, że ta zdzira z Opus Dei oraz jej koledzy zapowiedzieli, że i tak mnie znowu dopadną w mojej pracy i zmuszą, żeby sfałszowany list do Dyrektora Opus Dei stał się rzeczywistością. Ta pizda też nigdy nie była moją przyjaciółką. Mam nadzieję, że oszukani przez nią ludzie w końcu odgryzą jej łeb.

Pani Barbara jest jednym z powodów, dlaczego z pewnym pisarzem od lat już nie rozmawiam. Ładne sobie towarzystwo wybrał, ona, Nycz i kościelne, schizofreniczne kurwy, które Opus Dei wrzucił na szybką ścieżkę awansu i robi z nich „świętych”.

Wiek emerytalny

Wydawać by się mogło, że mam spokój w pracy z Opus Dei i że problemem były osoby z fandomu. Nie jest do końca to prawdą, bo wszystkim sterowali schizofrenicy z mojej podstawówki oraz wspierający ich terroryści z Opus Dei.

To z ich powodu wszyscy rzucili się na mnie wierząc w słowa Rafała i jego gangu, że jestem jego chorą psychicznie żoną i że należy jemu pomóc mnie „leczyć”. Napadli na mnie chyba praktycznie wszyscy – włącznie z policyjnym profilerem, którego musiałam opierdolić za to, że nie potrafił sobie dać rady z dezinformacją ze strony schizofreników oraz wspierających ich ludzi z ich sekty. Może by i sobie dał radę, ale do mojej pracy lubił wpadać z „duszpasterską wizytą” Nycz, chociaż przeciwko temu protestowałam i nakarmił różne osoby kościelnymi kłamstwami na mój temat. Niestety wiele osób decyzyjnych w różnych instytucjach jest katolikami i jak widać Kościół lubi doglądać pracę tych instytucji dokładniej niż kiedykolwiek robili to sekretarze PZPR.

Nycz już bardzo dawno został poczęstowany przez imbecyli wieścią o „odkryciu” nowych „świętych”, co powitał z dużą radością, bo wypromowanie nowej świętej zapewnia mu awans i kapelusz kardynalski. Podzieliłam się z nim informacją, że wiem, skąd jego upór w promowanie tej schizofrenicznej piczy, więc uznał, że rzeczywiście jestem kimś, kto głęboko tkwi w Kościele, szczególnie Opus Dei. Nie chciał wierzyć mi, że znam takie zasady z odpowiedniego podręcznika profilera, a chodzi właśnie o ten tom, z powodu którego wiele osób oblewa egzamin profilera, czyli traktujący o Kościele. Ale owszem, moja wiedza, że Kościół z reguły ze schizofreników, których namierzy, robi sobie świętych już się nie zgadzała z kłamstwami pani Barbary, która uważa, że ma prawo łgać, że mnie wciągnęła w pracę w Opus Dei. Niezbyt lotna kobieta nie przypuszczała, że rozmawiam z Nyczem tylko w celu prowadzenia wywiadu kryminologicznego.

Ogólna zasada jest taka, że Kościół łże. Łże z kilku powodów, ale najważniejsze jest przekonanie, że ludziom trzeba wierzyć. A jak się wierzy, to można skłamać, żeby inni też im uwierzyli. Bo przecież to prawda, bo ludziom trzeba wierzyć. Takie podejście nie bierze pod uwagę, że ludzie powtarzają z całym przekonaniem czyjeś urojenia. Dodatkowo też imbecyle uważają, że mają prawo dorzucać jeszcze swoje trzy grosze i że kłamstwo, które pozwala postawić na swoim, jest obojętne moralnie, bo wystarczy wiara, że coś jest prawdą, żeby było to prawdą. Stąd też wzięły kłamstwa pani Barbary, która twierdziła, że była na urojonym ślubie, który niby świętował cywilne małżeństwo moje i schizofrenika Rafała. Moje zaświadczenie o stanie cywilnym oczywiście mówi, co innego niż pani Barbara.

Kolejną osobą, która szczerze wierzy schizofrenikom jest imbecyl Ryszard z Warszawy. Wierzy tak bardzo, że zaczął łgać, że był na chrzcie urojonej przez Rafała córki „Michaliny”, żeby tylko ludzi przekonać, że schizofrenik Rafał jest zdrowy, a ja chora. Mówił, że sam trzymał mnie jako dziecko do chrztu w Gdańsku. Opowiadał o tym trzęsącym się w przejęcia i uczucia głosem, gdyby nie to, że wiem, że żadnej takiej córki nie ma, to sama bym uwierzyła. Szoł odwalił jak się patrzy. Żeby było zabawniej skonfrontowany ze stwierdzeniem, że przecież wie, że chodziłam do szkoły w Warszawie, bo przecież w szkole w Warszawie mnie też nachodził. To rozjechanie się wersji (Gdańsk pochodzi z urojeń Renaty na mój temat) skwitował stwierdzeniem, że Renata jest święta, więc będzie mówił, że jestem z Gdańska, bo święta tak mówi.

No coż. Nie wiem, jak to skomentować. Może tylko – niech ten pierdolony Kościół czym prędzej upadnie. Bardzo proszę, idźmy śladem Irlandii, gdzie po rozkopaniu nielegalnych pochówków pomordowanych przez zakonnice dzieci nastąpiła skokowa sekularyzacja. Jestem gotowa sama kopać i szukać odpowiednim sprzętem wypożyczonym z PW, bo geodeci powinni coś takiego mieć.Jako kryminolog (chociaż bez obrony magisterki) mam odpowiednie kwalifikacje do prowadzenia śledztwa. Będę na odpowiednim miejscu.

Imbecyl Ryszard posunął się do tego, że zaczął ludziom wmawiać, że jest moim rodzonym ojcem. Już, jak widać, nastąpił przeskok jakościowy i z „nowego rodzica”, który postanowił się mną opiekować zamiast mojego taty, przeszedł do kłamania o byciu biologicznym ojcem, byleby ty lko postawić na swoim. Ale oczywiste, że nie jestem z domu Nowak. Koło Nowaka nawet nigdy nie stałam.

Wszyscy ci ludzie postanowili kłamać u mnie w pracy i kłamać Policji. Nastawili przeciwko mnie mojego byłego i chyba wszystkich znajomych także. O mało co nie popełniłam samobójstwa, bo miałam dość tłumaczenia wszystkich, kim nie jestem.

Powiem tylko, że profiler powinien pamiętać, że wszystko się zawsze weryfikuje, a imbecyle kłamią, żeby tylko postawić na swoim. Tak samo nie jest tajemnicą, co Kościół robi ze schizofrenikami i dlaczego nie należało im wierzyć.

Sprawdzenie czyjegoś statusu cywilnego to podstawowa czynność w chwili, gdy mamy do czynienia ze schizofrenikiem, który upiera się, że jest czyimś mężem. Jest to tak częsty schemat zachowania razem z nastawianiem przeciwko swojej ofierze całego otoczenia, że profiler nie ma prawa popełniać takich błędów. Żyję tylko dzięki temu, że znam takie schematy z podręczników akademickich.

Jedynym elementem zaskakującym może być tylko narcyzm pewnej osoby. Wystarczy mi wariatów, twierdzących, że jestem chora psychicznie, bo nie chcę potwierdzić ich urojeń. Nie potrzebuję żadnych noży w plecach i robienia ze mnie wariatki, tylko dlatego, że ktoś uważa, że takie rzeczy się nie wydarzają. Bo ten, kurwa, nieodpowiedzialny email trafił między innym do profilera i był podstawą jego działań, które by mnie oddały w zarząd schizofrenikowi, bo już chciał mnie ubezwłasnowolnić. Ledwo się wybroniłam, ale właśnie z powodu takich nieodpowiedzialnych akcji wariaci i imbecyle rozbili ze mną, co chcieli w miejscu pracy. Bo durny email potwierdził ich zarzuty o mojej chorobie psychicznej.

Muszę moim prześladowcom stawić czoło. Po pierwsze wariaci i imbecyle prześladują swoje ofiary do gorzkiego końca – albo dostają taki łomot, że im przechodzi kogoś nękać (czyli w tym przypadku, to musi się skończyć krańcowym ośmieszeniem schizofreników), albo zamęczają swoją ofiarę do jej samobójczej śmierci. Byłam w tak złym stanie, że ludzie ratowali mnie przed samobójstwem, po kontaktach z wariatami oraz imbecylami z Opus Dei.

Imbecyle z Opus Dei uważają za oczywiste, że z chwilą osiągnięcia wieku emerytalnego, spełnię to co zapowiedziała ich „święta” – czyli zacznę „posługę” dla Opus Dei. Już mnie instruowali w jaki sposób mam gotować i sprzątać dla Renaty. Bo oczywiście tego ta durna kurewka zarządała.

Nieć ją ktoś w końcu zarąbie tak, żeby o mnie zapomniała. Niech psychiatryk zacznie być dla niej bardziej atrakcyjną opcją, bo jak na razie wszyscy ją trzymają w puchu i jej dogadzają.

Żadna z niej moja przyjaciółka. To tępy schizofreniczny jamochłon z mojej podstawówki, tak samo jak jej brat.

Zero wspólnego ze mną. Nie wiążcie ich ze mną.

Opus Dei jako organizacja terroru

Jak już wcześnie napisałam w jednym z wpisów, dla kryminologa każdy święty wielbiony przez Kościół jest podejrzewany o bycie schizofrenikiem, który stworzył wokół siebie odpowiednią sektę, po tym jak został „odkryty” przez Kościół – tak jak „odkryci” zostali schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał. Namierzyli ich ludzie Kościoła po tym, jak zaczęli zbierać o mnie informacje, bo niespodobanam im się z zachowania podczas lekcji religii i uznali mnie za diablicę, którą mają obowiązek nawrócić, dzięki czemu mogą sami „osiągnąć świętość.”

A o co chodzi z tym „osiąganiem świętości”? Jest to jeden z celów, jakie wyznaczają sobie członkowie Opus Dei, a raczej które wyznaczył im założyciel tej dziwacznej organizacji, która jak najbardziej jest oficjalną częścią Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Już nawet nie są przybudówką, a jakiś czas temu mieli struktury zupełnie równoległe do całej hierarchii kościelnej, od jakiegoś czasu (jakoś tak ciekawie zbiegło się to z okresem niedługo po mojej apostazji) znowu wrócili pod władzę odpowiednich biskupów – tak jak było do lat siedemdziesiątych.

Założyciel tej dziwacznej organizacji został oczywiście świętym, więc dla mnie z moim przygotowaniem naukowym jest jasne, że był to stuprocentowy schizofrenik. Organizacja jest wybitnie nastawiona przeciwko kobietom i kieruje się własnymi dziwacznymi zwyczajami – jak na przykład to, że wierzą, że kobiety nie mogą odczuwać przyjemności z seksu. Inaczej nie osiągną „świętości”. Dla odmiany działania członków Opus Dei, że osiągać tę świętość mogą kłamstwami i terroryzując otoczenie w celu wymuszenia odpowiedniego w ich rozumieniu zachowania. A o co dokładniej chodzi? O tak zwaną obronę Kościoła, czyli w tym przypadku o ochronę ich ulubionych „żywych świętych”, czyli kolejnych schizofreników, którzy zostali przejęci przez Kościół. Jak najbardziej mają opracowane metody terroru i prania mózgu, jakich nie powstydzono by się w obozie treningowym al-Kaidy. Są w moim rozumieniu tak samo terrorystami jak terroryści islamscy.

Nie tylko ja przeżyłam ich ataki psychologiczne. Moi przyjaciele po zaszczuciu przez osoby z Opus Dei odebrali sobie życie. Wykorzystują syndrom sztokholmski, żeby bronić swoich „świętych” – czyli jeśli ktoś nie chce potwierdzić, że urojenia ich schizofreniczki są prawdą, zostaje zakatowany psychicznie i zaszczuty w swoim otoczeniu, aż do popełnienia samobójstwa. Kryminolodzy potrafią wymienić te metody i wiedzą, że odpowiednio potraktowany człowiek może być zmieniony w marionetkę. Wystarczy chwila, kiedy świadoma kontrola osłabnie i zacznie się mimowolnie wykonywać polecenia swojego prześladowcy, żeby wjechać samochodem w drzewo, zabijając się tak, jak chce terrorysta.

Nie od razu człowiek doprowadzony jest do takiego stanu, ale nie trzeba dużo, wystarczy podważyć jego wiarę we własne zdrowie psychiczne, żeby rozpoczęła się spirala, która może doprowadzić do samobójstwa. Poprzedzają je ataki na wiarę w siebie. Podważa się, że człowiek potrafi wykonywać obowiązki zawodowe. Człowiekowi wmawiane jest, że nic nie potrafi i że powinien się zabić. Po pewnym czasie ludzie się podporządkowują i zaczynaną rozpadać psychicznie, szczególnie jeśli terrorysta ma zaufanie kogoś, kto pozwala mu grasować na danym terenie. Dlatego naprawdę prośby kryminologa, żeby usuwać takie osoby z terenu pracy czy konwentu nie powinny być ignorowane.

W moim przypadku doszły też ataki fizyczne, gwałty oraz ataki na moją rodzinę, z której robili przestępców, tylko dlatego że jakiś schizofrenik założył organizację, której celem jest, aby jej członkowie osiągali indywidualną „świętość”. Wmawiano mi, że moimi rodzicami są inne osoby niż w rzeczywistości.

Żeby osiągnąć tę wymarzoną „świętość” członek Opus Dei musi nie tylko namierzyć jakąś schizofreniczkę, którą przedstawi jakiemuś hierarsze do wpisania na listę potencjalnych świętych, ale też jakąś diablicę do „nawrócenia”. Owo „nawrócenie” podobno gwarantuje automatyczne „zbawienie”, ale podejrzewam, że bardziej od miejsca w Raju raduje członków Opus Dei możliwość przejęcia majątku takiej nawracanej osoby. Widzicie od dziecka dla paru imbecyli z Opus Dei mam status diablicy, którą muszą nawrócić, co oznacza, że nie tylko mam zostać upokorzona niewolniczą pracą (a przypominam Opus Dei miało już wyrok za handel ludźmi w Argentynie), ale też oddać wszystko, co posiadam moim pogromcom i prześladowcom.

W celu zmuszenia mnie do przyjęcia roli dawnej prostytutki oraz zostania ich służąca szantażowali mnie i zastraszali aż do wystąpienia problemów z pamięcią. Domagali się pieniędzy. Dla tej organizacji „świętość” definiowana jest przez sumy pieniędzy, jakie ich członkowie są w stanie zgromadzić na kontach po zaszczuciu osób, które „nawracali”.

Osoby z Opus Dei zniszczyły mi życie nie tylko osobiste, także zawodowe. Zostałam zaatakowana brutalnie też za to, że studiowałam równolegle psychologię i poddana praniu mózgu, aż do momentu amnezji i wyparcia tego, że pracowałam nad pracą magisterską z kryminologii. Nie dziwi mnie ten atak, wszak badałam właśnie Opus Dei, skoro sami mnie zaczepili. Oczywistym jest, że nie chciano, żeby ich metody postępowania – krańcowo nielegalne i przestępcze – ujrzały światło dzienne.

Skończyłam Anglistykę, ale nadal nie chciałam pracować w wyznaczonym mi przez Opus Dei zawodzie nauczycielki. Muszę wyjaśnić, że niestety takie osoby jak pani Barbara z Krakowa zaczęły się chełpić moim „nawróceniem” i że dzięki nim „skończyłam” studia. Uważały za oczywiste, że będę z nimi współpracować i nie przyjmowały do wiadomości, że jestem lewaczką, która z tą niebezpieczną sektą nie chce mieć nic wspólnego. Moje zaprzeczenia zostały przyjęte jako próba opuszczenia sekty i zostałam potraktowana tak jak z reguły traktowani są nieposłuszni członkowie sekt religijnych – czyli ponownym zastraszeniem oraz praniem mózgu. całe okrucieństwo tego procesu pozbawia tę sprawę komizmu, bo komiczne jest traktowanie w taki sposób znanej w fandomie poganki. A poganką jestem od chwili poznania ideałów Opus Dei w dzieciństwie.

Nie chciałam pracować w zawodzie anglistki. Poszłam na studia podyplomowe – chciałam być dziennikarką tropiącą zbrodnie Kościoła. W sumie padło to niedaleko od moich zainteresowań jako kryminologa. Ale uciekłam z tego wydziału, kiedy okazało się, że wytropiło mnie terroryści z Opus Dei. Nie chciałam przechodzić tego samego zaszczucia, jakie przechodziłam w czasie studiów na Anglistyce.

W efekcie tkwię w zawodzie, do którego straciłam już serce zupełnie – tym bardziej, że w czasie prania mózgu, które miało mnie doprowadzić do samobójstwa, odebrano mi przyjemność z pracy ze studentami. Otoczona jestem osobami, które aktywnie pomagały moim prześladowcom z sekty mnie niszczyć. Osoby osoby wspierające mnie w pracy też zostały brutalnie zaatakowane.

Ale cokolwiek nam będzie robione nikt nie przyzna, że którekolwiek z urojeń kurwy Renaty to prawda.

Za to imbecyle z Opus Dei zobowiązały się, że będą sądownie dowodzić, że to co im powiedziała schizofreniczka Renata (aka ich nowa „żywa święta”) o mnie to prawda. Spodziewajcie się ciekawego spektaklu medialnego, w czasie którego będą starali się sądownie udowodnić, że mój tata był gangsterem, a moja mama prostytutką i że nikt z nich nie miał żadnego wykształcenia.

Ale najpierw, jak powiedzieli, zamierzają „dać mi szansę”, żeby oddała Renacie wszystko, c o posiadam. Bo wiecie, Renata – jak to często robią schizofrenicy – ma urojenia, które są związane z jej obsesją na moim punkcie. Do jej urojeń, że jest anglistką i psycholożką, doszło też przekonanie, że moje mieszkanie jest jej własnością, a moje teksty sama wyprodukowała. Ciekawe, czy te krytyczne wobec niej teksty na blogu także?

Zgodnie z zapowiedziami imbecyli z Opus Dei, którzy chodzą na pasku schizofreniczki Renaty zamierzają dopaść mnie przy najbliższej okazji w czasie warszawskiego konwentu. Jeśli warszawiacy się zastanawiali, dlaczego omijałam konwenty zorganizowane w moim rodzinnym mieście, to właśnie dlatego. Nie byłam gotowa zmierzyć się ze schizofrenikami i Opus Dei. Sami schizofrenicy potrafią człowieka wykończyć, wiedzą o tym psychoterapeuci, ale dodanie do tego oficjalnej kościelnej sekty to już prawdziwy overkill. Ta banda naprawdę potrafi ludzi zaszczuwać na śmierć taśmowo.

Mam prośbę do moich przyjaciół – grozi mi, że w czasie konwentu w Warszawie schizofrenicy oraz chroniące ich osoby z Opus Dei mogą się do mnie przyczepić i pójść za mną do mojego mieszkania w celu wyrzucenia mnie z niego, bo wierzą wariatce, że jest jej własnością.(1) Zostało mi to zapowiedziane. Miałam już niestety nieprzyjemność wysłuchiwać jej wrzasków w pracy, bo domagała się ode mnie kluczy do mieszkania. Musiałam się też zmierzyć z psychiatrami, którzy wierząc, że członkowie Opus Dei to moi krewni, a Rafał mój mąż, próbowali mnie wsadzić do psychiatryka za to, że utrzymywałam, że moje mieszkanie jest moje, a Renata i Rafał są obcymi dla mnie osobami.

Bardzo proszę, odprowadzajcie mnie do domu po każdym dniu konwentu. Potrzebuję ochrony i wcale nie przesadzam.

Najlepiej też, żebym się potem gdzieś przeprowadziła. Na razie imbecyle oraz wariaci wierzą, że mieszkam na Żoliborzu, więc nie jestem napadana w domu. Ale to się może zmienić. W latach dziewięćdziesiątych miałam nieprzyjemność – moja mam resztą też – znosić ich napaści w domu. Jakby co głośniki Apple i Siri połączą mnie szybko z Policją, ale każdą ilość psów przyjmę pod swój dach. W latach dziewięćdziesiątych mój pies ratował mnie i moją mamę.

Wstępu do pracy już nie mają – pod tym względem jest już ok, ochrona działa z tego, co zauważyłam. Ale w monecie, gdy odkryją ponownie, gdzie mieszkam, może być ciężko, a tu nie ma ochrony.

⛧⛧⛧

(1) Nie, kurwa, nie kupili go w latach dziewięćdziesiątych (takie jest jedno z urojeń Renaty). Budynek jest z lat sześćdziesiątych i mieszkam w nim od urodzenia. Na mieszkanie zapracowali moi rodzice. Uczciwie je odziedziczyłam, zgodnie z decyzją Sądu Administracyjnego jest moje. Sąd dostał prawidłowo poświadczony przez kancelarię testament. Moja rodzina w odróżnieniu od Opus Dei nie kradnie, nie kłamie i nie fałszuje dokumentów. Moja siostra Anna zaś odziedziczyła inne mieszkanie. Więc na pewno żadna moja „siostra” nie została poszkodowana.

Podsumowanie

Doszło mojej uwagi jakiś czas temu, że są osoby, które nie rozumieją nic z tego, co się działo między innymi w mojej pracy. Muszę uspokoić, ja też nie rozumiem, szczególnie tego, dlaczego niektóre osoby zamiast wywalić wariatów oraz osoby kościelne z terenu, postanowiły ich słuchać i zabroniły ochronie wyprowadzić ich z budynku.

Ale na całe szczęście już nie wejdą na ten teren, bo parę spraw się wyjaśniło. I chociaż nadal jestem kimś, kto nie rozumie postępowania kilku osób, spróbuję wyjaśnić wszystko lepiej. A może nawet podsumować.

W dzieciństwie rozbiłam się o typowy debilizm przedstawicieli Kościoła Rzymsko-Katolickiego, którzy postanowili przejąć nade mną kontrolę, bo uznali moich rodziców za niewydolnych wychowawczo. Czy coś w tym stylu. Nie wiem, dlaczego idiotka, która uczyła mnie religii postanowiła donieść do swojego przełożonego o tym, że jej zdaniem jestem chora psychicznie, skoro na dowód tego miała tylko moje stwierdzenie o wielonarodowości mojej rodziny czy też o uprawianiu sportu. No, ale się stało. Nie wiem też po co – nie mając żadnych kwalifikacji pedagogicznych, czy jakichkolwiek innych – postanowili zacząć wokół mnie węszyć i powędrowali za mną do mojej podstawówki. Zaczęli od rozpowiadania o mnie kłamstw, że niby jestem prostytutką. Podejrzewam, że była to zemsta pizdy-katechetki za to, że w paru sprawach się z nią nie zgodziłam w czasie katechezy i postanowiła mnie zaszczuć z zemsty już wtedy. Nic innego nie ma naprawdę sensu. Jej poczynania, to są właśnie te sprawy, których nie ogarniam. Zrozumiałam, że bardzo już chciała wtedy przejąć nade mną władzę. Chyba już wtedy ujawniła się potrzeba imbecyli, żeby porządkować świat, którego nie rozumieją. Mój ojciec myślał, że katechetka jest chora psychicznie, ja myślę, że jest imbecylem, który nic nie rozumie, za to kieruje się potrzebą dopasowania wszystkiego do jakiś swoich przekonań o świecie i dlatego uznała mnie za diablicę.

W każdej szkole są zawsze jacyś schizofrenicy i katechetka i jej znajomy imbecyl Ryszard trafili właśnie na nich. Osoby z mojej klasy nie chciały z nimi rozmawiać, tym bardziej, że opowieści idiotów z Kościoła zupełnie nie zgadzały się z tym, co o mnie wiedzieli. Schizofrenicy za to mieli już błyskawicznie gotowe dodatkowe swoje urojenia, gdy tylko mnie zaczepili na korytarzu szkolnym.

Dzięki poznaniu ludzi z Kościoła paranoiczni schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał zaczęli kwitnąć, jak rzadko jaki schizofrenik może. Zaczęli wypełniać wszystkie ich potrzeby schizofreniczne, szczególnie niszczenia ludzi, na punkcie których mieli obsesję i urojenia. Jako nowi „żywi święci” uzyskali pozycję, jaką ma mało kto. Nikt z Kościoła nigdy nie podważał żadnego ich słowa, w tym urojeń o bogactwach, które muszą „odzyskać” czy arystokratycznym pochodzeniu.

Zagrożenie zostało zignorowane przez moją rodzinę i nie podjęto odpowiednio ostrych działań, więc schizofrenicy z mojej podstawówki rozkręcili się, jak chyba żaden schizofrenik wcześniej notowany przez Policję. Niestety z powodów pewnych charakterologicznych braków u paru osób z mojej rodziny można wręcz powiedzieć, że w pewnym momencie zaczęto grać z nimi do jednej bramki.

Wszystko rozegrało się jak w horrorze i sprawy poszły dwoma torami. Z jednej strony schizofrenik Rafał, który zadręczył mnie jako mój „mąż” (co oczywiście jest jego urojeniem), z drugiej strony jego siostra, również schizofreniczka, która zaszczuła mnie jako moja „najlepsza przyjaciółka” (co oczywiście też jest jej urojeniem, bo się nie znamy i nie utrzymujemy kontaktów, wszystko co mówi o mnie to czyste urojenia). A oboje – podpierając się bezprawnie autorytetem „męża” lub „przyjaciółki” – opowiadali o mnie niestworzone historie, w które niezbyt lotne osoby uwierzyły. Nie muszę pisać, że ani ten „mąż” z urojenia, ani jego równie schizofreniczna siostra nic o mnie wiedzą, a wszystko wzięło się z urojeń, które powstały z powodu inspiracji imbecyli, którzy kierowali się zapiekłą do mnie niechęcią. No cóż, ateiści nie powinni być zmuszani do uczestnictwa w nauce religii.

Jednym z typowych schematów u schizofrenika, który zakochuje się w kimś, są jego urojenia, że są małżeństwem. Wynika z tego potrzeba takiego chorego, żeby przekonać o tym swój obiekt obsesji. Wykorzystuje do tego otoczenie. Bardzo częste są wizyty takiego idioty w pracy ofiary i proszenie jej koleżanek i kolegów o pomoc w odzyskaniu „chorej psychicznie żony”. Niestety z reguły dostaje taką pomoc i ludzie zadręczają jego obiekt obsesji. Nie chcę mi się wyliczać, jakie zasady społeczne tacy ludzie łamią.

Siostra schizofrenika Renata dla odmiany oprócz robienia z siebie mojej ofiary, postanowiła stanąć na rzęsach już w podstawówce i doprowadzić do tego, żebyśmy byli razem. Od tamtego czasu potwierdza wszystkie jego urojenia i kłamie wszystkim na temat naszych relacji, żeby tylko się upewnić, że z nikim się nie zwiążę. Szczuje także różne panie na mężczyzn, którzy mi się podobają, twierdząc, że są samotni, chcą je poznać i za nimi szaleją. Więc te panie przekonane, że mam męża i narzucam się komuś z powodu choroby psychicznej, bardzo brutalnie mnie atakują. W czasie studiów pani Szkwał atakowała tak mnie i mojego oficjalnego narzeczonego. Mój miły nie powinien być dla pani Szkwał tak delikatny, jak był. Powinien był ją pozwać. Wyleczyłaby się wtedy ze złudzeń od razu.

Jakby tego było mało, za dwójką schizofreników z mojej podstawówki biega Kościół, widząc w nich materiał na świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kościół głównie składa się z imbecyli, dla których choroby psychiczne nie istnieją, bo mają za niskie IQ, żeby w ogóle zrozumieć pojęcie choroby psychicznej. Nie da się im tego wytłumaczyć, za trudne, zbyt abstrakcyjne. Dla odmiany kościelny imbecyl brak wiary „diagnozuje” jako chorobę psychiczną i chcę ją „leczyć” – najlepiej egzorcyzmami.

Próbowano mnie zmusić do potwierdzenia „świętości” Renaty. Jak już gdzieś pisałam, Kościół potrzebuje coraz to nowych wyświęcanych świętych, tak funkcjonuje ich świat, więc nie odpuszczają nigdy. Nie są w stanie zrozumieć, że „wizje” schizofrenika nie są zesłane przez Boga, tylko są fikcją chorego mózgu. Byłam zmuszana do rozmów z jakimiś decydentami z Kościoła, między innymi dlatego, że Nycz z Renatą sfałszowali list do Dyrektora Opus Dei, pisząc tam same bzdury w moim imieniu. Jako ateistka i poganka nie dostałam żadnej pomocy z Policji, a działania ochrony budynku były niewystarczające. Zniszczono mnie psychicznie. Zgodnie ze schematami z podręcznika profilera Kościół postanowił mnie „leczyć” egzorcyzmami i zastraszaniem, żeby mnie zmusić do przyznania, że urojenia schizofrenicznego rodzeństwa są prawdziwe. Nie zgodziłam się na egzorcyzmy, ale i tak byłam prześladowana i zadręczona do załamania psychicznego i amnezji.

Wszystko tylko dlatego, że moje koleżanki postanowiły działać zgodnie z życzeniem „mojego męża”, chociaż wiedziały, że twierdzę, że to obcy mi człowiek, który jest chory psychicznie. Prosiłam, żeby skontaktować się z osobami, które są w kadrach podane przeze mnie jako moje kontakty alarmowe. Potwierdziłoby się, że nie mam męża, a to jest wariat, ale postanowiono to zignorować. Mam nadzieję, że te osoby będą miały sprawy karne.

Bo same stwierdziły, że wiedzą lepiej, jak mi „pomóc”, ignorując moje prośby i zasady społeczne, także te dodatkowe obowiązujące w miejscu pracy. Mylą się, jeśli uważają, że nie złamały żadnego prawa.

Zamiast mi pomóc, zniszczyły nie tylko mnie, ale też wielu innym osobom życie.

Mam nadzieję, że już wszyscy wszystko zrozumieli, bo jaśniej już chyba nie wytłumaczę.

Demoralizacja

Z punktu widzenia kogoś, kto bada Kościół, będąc ateistką (bo poganką jestem prywatnie po godzinach) Kościół odpowiada za demoralizację wielu osób.

To stwierdzenie może wydawać się przesadne, ale tylko pozornie. Kościół to specyficzna organizacja, której członkowie cieszą się statusem świętych krów, wszak księża są wyświęcani, i choć sami są raczej głupawi, z rodzaju ludzi, którzy nie dadzą sobie rady z dalszą nauką, chcą uchodzić za gwarantów moralności, sami ucząc braku moralności. Reszta to tak zwani wierni, czy durne owce, które mają tą zgraję utrzymywać.

Sama jako dziecko byłam uczona alternatywnych wobec ogólnie obowiązujących w społeczeństwie zasad moralnych i oduczano mnie myślenia, bo jeśli zrobiłabym coś pod wpływem impulsu, nie miałabym „grzechu”. Tak więc seks zaplanowany i przemyślany jest owym „grzechem”, pójście na całość z byle kim w czasie nakrapianej imprezy zaś jest ok. Zdaniem mojej katechetki ludzie wszyscy są tacy sami, więc należy wyjść za pierwszą osobę, która się napatoczy.

Jakby tego było mało, uczono mnie, że mam obowiązek wspierać wszystkich współwyznawców, tak więc uczciwego profesora ateistę mam obowiązek obrzucać oszczerstwami, a wspierać imbecyla, bo on jako „nasz” bardziej zasługuje na to stanowisko. Podobnie mam obowiązek wspierać gangstera o ile jest katolikiem, a niszczyć nie-katolika. No i niestety tacy ludzie rządzą Polską.

Nie mówiąc o dziwacznej regule, że dzieci mają słuchać księdza i robić, co on chce, a będą sobie mogły sobie zaszczuć kogo tylko będą chcieli. Nie muszę dodawać, że poszczute na mnie dzieci nadal mnie prześladują i są przyjacielami Rafała oraz Renaty.

Pogratulować tylko braku rozumu.

Oczywiste, że ludzie wychowani w ten sposób oznaczają się całkowitym brakiem moralności i kłamią w żywe oczy byle tylko ksiądz był zadowolony. Tak więc pani Barbara bez odrobiny wahania łgała, że była na moim ślubie z Rafałem, byle by Nycz był zadowolony. Nycz też kłamał bez problemu wszystkim. Podobnie pewien pan ginekolog.

Naprawdę nikt z nich nie był na moim ślubie z Rafałem, bo takiego ślubu nie było. Nikt nie mógł być na chrzcie „Michaliny”, bo ta osoba jest urojeniem Rafała. Myślę, że w odróżnieniu od schizofreników z mojej podstawówki po prostu dobrze się bawili zaszczuwając mnie i ciesząc się moją sytuacją, kiedy nie mam się jak bronić przez tym wariatem i pomówieniami.

Świadomie chowali sobie dwójkę wariatów, żeby tylko ksiądz był zadowolony. Mam nadzieję, że w końcu dorwie ich tak zwane karzące ramię sprawiedliwości. Wkurza mnie, jak bardzo Policja i Prokuratura nic nie robiły w sytuacji trwającego od początku mojej podstawówki zaszczucia. Owszem część z tych osób to chorzy psychicznie lub imbecyle, ale zdrowi dorośli pedofile już dawno powinni byli siedzieć w więzieniu. Podobnie atakowana w pracy prosiłam, żeby zająć się głównym imbecylem, czyli Ryszardem, który udawał mojego opiekuna prawnego i umożliwiał różnym osobom niszczenie mnie. Z nim też nic nie zrobiono.

Mam dość. Rozumiem, że nie ma co czekać na działania odpowiednich organów, muszę zacząć działać na tym blogu i informować wszystkich o tym, co jest prawdą. Niestety to ja miałam rację, a nie profiler, z którym rozmawiałam i który uznał, że imbecyl Ryszard oraz zakonnica i schizofrenicy nie stanowią już zagrożenia. Kosztowało mnie to kolejne lata wychodzenia z traumy i amnezji, bo oczywiście Policja nic nie zrobiła. Z tym profilerem albo Policją nie będę już rozmawiała. Skoro nie było do tej pory oskarżeń karnych, trzeba będzie sięgnąć do prawa cywilnego. Musimy sobie sami sobie radzić.

W tej sytuacji muszę poprosić wszystkich moich znajomych o pomoc i ochronę w czasie najbliższego Polconu. Niestety warszawskie konwenty stanowią ulubione miejsce Renaty i Rafała oraz ich protektorów z Kościoła, więc spodziewam się, że może być ostro. Imbecyle robią jak chorzy psychicznie i kury – jak już nauczyli się pewnych zachowań, to będą już tak robić zawsze i zawsze będą mnie atakować, bo „święta” im coś powiedziała.

A Nycz nie chce zrezygnować z niczego. Bo oczywiście wierzy imbecylom, że byli na moim ślubie z Rafałem. No cóż, ale to Kościół i krąg pedofilski nauczył ich kłamać, bo mają wspierać „swoich”, żeby tylko zwyciężyli „ci co powinni.” Nie ma bardziej zdemoralizowanych ludzi niż imbecyle związani z Kościołem.

Mnie też tak uczyli łgać na religii i zaszczuwać ludzi, co miało być obowiązkiem „w obronie Kościoła”. No cóż, takie były nauki znienawidzonej przeze mnie pizdy z Opus Dei. Odmówiłam dalszego chodzenia na religię, bo nie chciałam podlegać dalszej demoralizacji.

Było nie kłamać, tylko dlatego że Rafałek schizofrenik o to poprosił.

Dla wątpiących – w tym wpisie jest moje potwierdzenie stanu cywilnego, na którym widnieje „PANNA”. I co, łyso?

Odmaszerować i się odpierdolić, ale to już!

Zapadła już decyzja, żeby odkopać i ujawnić wasze wszystkie zbrodnie, w tym nienazwane groby pomordowanych przez was ludzi i pochowanych nielegalnie, bo komuś się uroiło, że posiadły ich demony. Chwaliliście mi się takimi grobami dzieci. Mam nadzieję, że uda się wszystko odpowiednio zbadać.

Zabawne, że w oczach mojej dawnej katechetki za tak zwane „zgorszenie” odpowiada ta osoba, która ujawnia zbrodnie Kościoła, bo „księżom wszystko wolno” i oni „narażają się za nas, bo walczą z Szatanem”, więc wolno im gwałcić dzieci i należy ich chronić. Dobrze, że tak zwane „dobro” Kościoła mam w dupie i że jestem poganką.

No i będę musiała Ryszarda Nowaka (ale tego z Warszawy czarniawego raczej) pozwać za obrazę uczuć religijnych, bo koniecznie chciał mnie „nawracać” i zmusić do tak zwanej „posługi” dla Opus Dei.

Ale wszystko w swoim czasie.

Zaszczucie

Nie miejcie nigdy złudzeń co do nikogo z Kościoła. Reguła jest taka, że rządzą dzięki lękowi i biologicznemu niszczeniu swoich wrogów, a ze schizofreników zawsze robią swoich świętych, bo bez tego wali im się model biznesowy, bo muszą wrzucać na ołtarze coraz nowe osoby. Od tego też też zależą awanse w Kościele. A jeżeli ktoś zaprzecza ich „świętej” kurwie Renacie, to sięgają do zaszczucia swojej ofiary, którą chcą zmusić do potwierdzenia, że ich nowa „święta” jest święta i że wszystko, co ta kurwa mówi to prawda.

No cóż, znam kurwę Renatę od dziecka i mam tyle wiedzy psychologicznej, że wiem, że jest durną schizofreniczką, a nie żadną pierdoloną świętą, chociaż dla imbecyli z Kościoła to to samo.(1) Więc nie potwierdzę, wbrew naleganiom, tej świętości. Był to powód dlaczego napadnięto na mnie ponownie i to wtedy, kiedy już wszyscy starali się głupom wytłumaczyć, kim jestem. Prawie zginęłam, bo jakiś imbecyl chciał postawić na swoim i promować sobie świętą. Serio, psycholodzy i przyjaciele zawrócili mnie znad grobu, zostałam tak zniszczona, że byłam na progu śmierci samobójczej. Do tego zniszczono mnie w miejscu pracy, wykorzystując schizofrenika, który podaje się fałszywie za mojego męża, i tylko jego słuchano.

Wszystko tylko dlatego, że nie było aresztowań i kościelni debile poczuli się za pewnie. Nie powinno być wobec takich ludzi żadnej taryfy ulgowej, bo jak do tej pory mamy jakieś pierdolone katolickie „no-go zones”, w których rządzi zabobon i w których bezkarnie morduje się ludzi.

Zaczął się powolny, mozolny trwający latami powrót z amnezji i odzyskiwanie pamięci.

Moje prośby o deprogramming nie były przesadą. Ale też na szczęście syndrom sztokholmski można pokonać.

Pomiędzy mną a chrześcijanami jest już tylko wrogość i nienawiść. Niech spierdalają z powrotem do Watykanu i na Bliski Wschód. Nie ma dla nich miejsca w cywilizowanym świecie.

Byłam jedną z nielicznych osób, które zdały egzamin profilera. Ludzie oblewają ten egzamin, bo nie potrafią się wyzwolić z programowania sekty, jaką jest Kościół i cały czas próbują go bronić, albo przymykają oczy na ich zbrodnie. A profiler nie może się łudzić i musi dobrze spamiętać wszystkie trudne i nieprzyjemne prawdy o Kościele, jakie zawarte są w podręczniku, który zawiera wszystkie zasady, jakimi powinien kierować się profiler przy tworzeniu portretu psychologicznego, gdy ma do czynienia z kimś z Kościoła. To są przestępcy i idioci. Nie można wierzyć w ich zapewnienia, że są miłymi, słodkimi misiami. Każdy biskup to psychopata. Wystarczy chwila nieuwagi i zagryzają na śmierć, broniąc swojego posiadania. A lubią posiadać ludzi. Na własność. I zmieniać ich w swoje marionetki. I kreować rzeczywistość w której ze schizofrenicznej kurwy robią świętą, a z miłego pracowitego dziecka swoją kurewkę. Uważają, że mogą wszystko, bo uważają, że się nic nie wyda. Bo ludzie się boją potępienia księdza i zawsze się ich uda zastraszyć, więc nic nie muszą weryfikować.

Lubią też cynicznie informować o swoich zamiarach ofiarę wprost, licząc że się zastraszona zabije i uwolni ich od problemu, więc nikt się nie dowie, że rządzą kłamstwami od ponad dwóch tysięcy lat. Tak samo jak zawsze w moich sprawach manipulowali tłumem szczując na mnie ludzi za pomocą kłamstw.

Na całe szczęście wychował mnie ateista i ludzie myślący, więc bardzo szybko pozbyłam się złudzeń w stosunku do Kościoła Rzymsko-Katolickiego, tym bardziej że na własnej skórze odczułam, jak działają ludzie Kościoła, jak bardzo są zdemoralizowani i głupi. I jak bardzo ich wewnętrzne zasady przeczą zasadom społecznym, jakie wszyscy z nas mają za oczywiste. To że wszyscy z nich uważają gwałcenie dzieci za neutralne moralnie to dopiero początek ich zdemoralizowania. Jest cała lista spraw, w których ludzie Kościoła rozjeżdżają się z oceną moralną, jaką kieruje się reszta społeczeństwa. Kłamanie jest drugie na liście. Też się o tym sama przekonałam. Tak samo jak o tym, że do trwania swojego biznesu potrzebują schizofreników, żeby mieć swoich nowych „świętych” i w ten sposób niszczą też tych chorych ludzi, bo po całym życiu bez leczenia z ich mózgów jest już gąbka, bo schizofrenia to choroba degeneratywna. Nie mówiąc o ludziach zniszczonych i zaszczutych na śmierć tylko dlatego, że zabobonna szczujnia z Opus Dei musiała bronić „swoich świętych” lub porządkować świat pod dyktando ich urojeń. A każda osoba, która nie chciała potwierdzić ich urojeń, musiała znosić ataki tych imbecyli, których „prowadziła ich święta”, Byli manipulowani oraz zmuszani do „leczenia” (bo, przypominam, dla schizofrenika osoba nie potwierdzająca jego urojenia jest chora psychicznie), aż do samego końca – czyli samobójczej śmierci. Co gorsza nie wiedzieli skąd się ci imbecyle wzięli i o co im chodziło, bo wszystko polegało na zupełnie przypadkowych oskarżeniach wariatki.

Nie wiem, dlaczego ci mordercy nadal chodzą na wolności.

I pierdoli mnie, że Opus Dei już mi wyznaczyło jakiegoś egzekutora, znaczy się egzorcystę. W życiu się nie zgodzę na żadne egzorcyzmy, bo wiem z podręcznika, że z reguły kończy je śmierć z wyczerpania ofiary. Szczególnie w takiej sytuacji, kiedy oznaką „uwolnienia” od złego ducha miałoby być potwierdzenie wszystkich urojeń tego schizofrenicznego rodzeństwa.

Niestety w momencie, kiedy Kościół ma w swoich szponach jakiegoś schizofrenika są możliwe tylko dwa scenariusze wynikające z faktu, ze Kościół koniecznie chce udowodnić, że „święta” lub „święty” odebrał prawdziwe przekazy od Boga, a nie ma urojeń – zaszczują na śmierć, kłamstwami pozbawiając ofiarę możliwości utrzymania się, bo potrafią wyrzucić z pracy z pomocą pomówień albo nastawiania przeciwko wszystkim, lub ofiara pomówień takiego „nowego świętego” ląduje u egzorcysty, który ofiarę torturuje aż do śmierci z wyczerpania, bo przecież nie uda się od zdrowej osoby wydobyć potwierdzenia słów schizofreników.

Trzeci scenariusz t głośna i publiczna apostazja i darcie ryja, co właśnie robię, bo porwanie na egzorcyzmy też jest teoretycznie możliwe. Wszystko zależy od tego, co imbecylom rozkaże „święta”.

Znałam jeśli nie wszystko to dużą część tego z praktyki, więc egzamin profilera zdałam śpiewająco. Jedna jest reguła, jeśli chodzi o Kościół – są to zawsze zakłamani pedofile, imbecyle oraz schizofrenicy. Profiler w zderzeniu z Kościołem powinien jak doktor House mówić „everybody lies”.

Zróbcie mi teraz tą przyjemność i – skoro nie chcą się ode mnie odpierdolić – zaszczujcie cały Kościół. Czas na lepszą Polskę.

⛧⛧⛧

(1) Oczywiście hierarchowie wiedzą, że istnieją choroby psychiczne, ale oficjalnie nie istnieją, bo muszą mieć co raz to nowych świętych. Oraz nie mogą rozczarować motłochu, który sobie jakąś „świętą” upatrzył. Więc dlatego próbowano ze mną negocjować, ze on wie, że Renata jest chora psychicznie, ale może jednak taka trochę święta, więc może jednak trochę pomogę, bo Kościół trzeba wspierać. Więc nie, kurwa, jest całkowicie nieświętą kurwą, której z powodu nieleczonej schizofrenii już tylko kawałek mózgu został. I wcale nie należy was wspierać. Trzeba was zetrzeć z powierzchni Ziemi. Każdy dobry profiler to wie. Oczywiście może to być bias, bo profilerzy wkraczają, kiedy są popełniane przestępstwa, ale przestępstw i morderstw tutaj już było aż za dużo, żeby uzasadniało to mój wkurw.