Archiwum miesiąca: maj 2025

Opus Dei jako organizacja terroru

Jak już wcześnie napisałam w jednym z wpisów, dla kryminologa każdy święty wielbiony przez Kościół jest podejrzewany o bycie schizofrenikiem, który stworzył wokół siebie odpowiednią sektę, po tym jak został „odkryty” przez Kościół – tak jak „odkryci” zostali schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał. Namierzyli ich ludzie Kościoła po tym, jak zaczęli zbierać o mnie informacje, bo niespodobanam im się z zachowania podczas lekcji religii i uznali mnie za diablicę, którą mają obowiązek nawrócić, dzięki czemu mogą sami „osiągnąć świętość.”

A o co chodzi z tym „osiąganiem świętości”? Jest to jeden z celów, jakie wyznaczają sobie członkowie Opus Dei, a raczej które wyznaczył im założyciel tej dziwacznej organizacji, która jak najbardziej jest oficjalną częścią Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Już nawet nie są przybudówką, a jakiś czas temu mieli struktury zupełnie równoległe do całej hierarchii kościelnej, od jakiegoś czasu (jakoś tak ciekawie zbiegło się to z okresem niedługo po mojej apostazji) znowu wrócili pod władzę odpowiednich biskupów – tak jak było do lat siedemdziesiątych.

Założyciel tej dziwacznej organizacji został oczywiście świętym, więc dla mnie z moim przygotowaniem naukowym jest jasne, że był to stuprocentowy schizofrenik. Organizacja jest wybitnie nastawiona przeciwko kobietom i kieruje się własnymi dziwacznymi zwyczajami – jak na przykład to, że wierzą, że kobiety nie mogą odczuwać przyjemności z seksu. Inaczej nie osiągną „świętości”. Dla odmiany działania członków Opus Dei, że osiągać tę świętość mogą kłamstwami i terroryzując otoczenie w celu wymuszenia odpowiedniego w ich rozumieniu zachowania. A o co dokładniej chodzi? O tak zwaną obronę Kościoła, czyli w tym przypadku o ochronę ich ulubionych „żywych świętych”, czyli kolejnych schizofreników, którzy zostali przejęci przez Kościół. Jak najbardziej mają opracowane metody terroru i prania mózgu, jakich nie powstydzono by się w obozie treningowym al-Kaidy. Są w moim rozumieniu tak samo terrorystami jak terroryści islamscy.

Nie tylko ja przeżyłam ich ataki psychologiczne. Moi przyjaciele po zaszczuciu przez osoby z Opus Dei odebrali sobie życie. Wykorzystują syndrom sztokholmski, żeby bronić swoich „świętych” – czyli jeśli ktoś nie chce potwierdzić, że urojenia ich schizofreniczki są prawdą, zostaje zakatowany psychicznie i zaszczuty w swoim otoczeniu, aż do popełnienia samobójstwa. Kryminolodzy potrafią wymienić te metody i wiedzą, że odpowiednio potraktowany człowiek może być zmieniony w marionetkę. Wystarczy chwila, kiedy świadoma kontrola osłabnie i zacznie się mimowolnie wykonywać polecenia swojego prześladowcy, żeby wjechać samochodem w drzewo, zabijając się tak, jak chce terrorysta.

Nie od razu człowiek doprowadzony jest do takiego stanu, ale nie trzeba dużo, wystarczy podważyć jego wiarę we własne zdrowie psychiczne, żeby rozpoczęła się spirala, która może doprowadzić do samobójstwa. Poprzedzają je ataki na wiarę w siebie. Podważa się, że człowiek potrafi wykonywać obowiązki zawodowe. Człowiekowi wmawiane jest, że nic nie potrafi i że powinien się zabić. Po pewnym czasie ludzie się podporządkowują i zaczynaną rozpadać psychicznie, szczególnie jeśli terrorysta ma zaufanie kogoś, kto pozwala mu grasować na danym terenie. Dlatego naprawdę prośby kryminologa, żeby usuwać takie osoby z terenu pracy czy konwentu nie powinny być ignorowane.

W moim przypadku doszły też ataki fizyczne, gwałty oraz ataki na moją rodzinę, z której robili przestępców, tylko dlatego że jakiś schizofrenik założył organizację, której celem jest, aby jej członkowie osiągali indywidualną „świętość”. Wmawiano mi, że moimi rodzicami są inne osoby niż w rzeczywistości.

Żeby osiągnąć tę wymarzoną „świętość” członek Opus Dei musi nie tylko namierzyć jakąś schizofreniczkę, którą przedstawi jakiemuś hierarsze do wpisania na listę potencjalnych świętych, ale też jakąś diablicę do „nawrócenia”. Owo „nawrócenie” podobno gwarantuje automatyczne „zbawienie”, ale podejrzewam, że bardziej od miejsca w Raju raduje członków Opus Dei możliwość przejęcia majątku takiej nawracanej osoby. Widzicie od dziecka dla paru imbecyli z Opus Dei mam status diablicy, którą muszą nawrócić, co oznacza, że nie tylko mam zostać upokorzona niewolniczą pracą (a przypominam Opus Dei miało już wyrok za handel ludźmi w Argentynie), ale też oddać wszystko, co posiadam moim pogromcom i prześladowcom.

W celu zmuszenia mnie do przyjęcia roli dawnej prostytutki oraz zostania ich służąca szantażowali mnie i zastraszali aż do wystąpienia problemów z pamięcią. Domagali się pieniędzy. Dla tej organizacji „świętość” definiowana jest przez sumy pieniędzy, jakie ich członkowie są w stanie zgromadzić na kontach po zaszczuciu osób, które „nawracali”.

Osoby z Opus Dei zniszczyły mi życie nie tylko osobiste, także zawodowe. Zostałam zaatakowana brutalnie też za to, że studiowałam równolegle psychologię i poddana praniu mózgu, aż do momentu amnezji i wyparcia tego, że pracowałam nad pracą magisterską z kryminologii. Nie dziwi mnie ten atak, wszak badałam właśnie Opus Dei, skoro sami mnie zaczepili. Oczywistym jest, że nie chciano, żeby ich metody postępowania – krańcowo nielegalne i przestępcze – ujrzały światło dzienne.

Skończyłam Anglistykę, ale nadal nie chciałam pracować w wyznaczonym mi przez Opus Dei zawodzie nauczycielki. Muszę wyjaśnić, że niestety takie osoby jak pani Barbara z Krakowa zaczęły się chełpić moim „nawróceniem” i że dzięki nim „skończyłam” studia. Uważały za oczywiste, że będę z nimi współpracować i nie przyjmowały do wiadomości, że jestem lewaczką, która z tą niebezpieczną sektą nie chce mieć nic wspólnego. Moje zaprzeczenia zostały przyjęte jako próba opuszczenia sekty i zostałam potraktowana tak jak z reguły traktowani są nieposłuszni członkowie sekt religijnych – czyli ponownym zastraszeniem oraz praniem mózgu. całe okrucieństwo tego procesu pozbawia tę sprawę komizmu, bo komiczne jest traktowanie w taki sposób znanej w fandomie poganki. A poganką jestem od chwili poznania ideałów Opus Dei w dzieciństwie.

Nie chciałam pracować w zawodzie anglistki. Poszłam na studia podyplomowe – chciałam być dziennikarką tropiącą zbrodnie Kościoła. W sumie padło to niedaleko od moich zainteresowań jako kryminologa. Ale uciekłam z tego wydziału, kiedy okazało się, że wytropiło mnie terroryści z Opus Dei. Nie chciałam przechodzić tego samego zaszczucia, jakie przechodziłam w czasie studiów na Anglistyce.

W efekcie tkwię w zawodzie, do którego straciłam już serce zupełnie – tym bardziej, że w czasie prania mózgu, które miało mnie doprowadzić do samobójstwa, odebrano mi przyjemność z pracy ze studentami. Otoczona jestem osobami, które aktywnie pomagały moim prześladowcom z sekty mnie niszczyć. Osoby osoby wspierające mnie w pracy też zostały brutalnie zaatakowane.

Ale cokolwiek nam będzie robione nikt nie przyzna, że którekolwiek z urojeń kurwy Renaty to prawda.

Za to imbecyle z Opus Dei zobowiązały się, że będą sądownie dowodzić, że to co im powiedziała schizofreniczka Renata (aka ich nowa „żywa święta”) o mnie to prawda. Spodziewajcie się ciekawego spektaklu medialnego, w czasie którego będą starali się sądownie udowodnić, że mój tata był gangsterem, a moja mama prostytutką i że nikt z nich nie miał żadnego wykształcenia.

Ale najpierw, jak powiedzieli, zamierzają „dać mi szansę”, żeby oddała Renacie wszystko, c o posiadam. Bo wiecie, Renata – jak to często robią schizofrenicy – ma urojenia, które są związane z jej obsesją na moim punkcie. Do jej urojeń, że jest anglistką i psycholożką, doszło też przekonanie, że moje mieszkanie jest jej własnością, a moje teksty sama wyprodukowała. Ciekawe, czy te krytyczne wobec niej teksty na blogu także?

Zgodnie z zapowiedziami imbecyli z Opus Dei, którzy chodzą na pasku schizofreniczki Renaty zamierzają dopaść mnie przy najbliższej okazji w czasie warszawskiego konwentu. Jeśli warszawiacy się zastanawiali, dlaczego omijałam konwenty zorganizowane w moim rodzinnym mieście, to właśnie dlatego. Nie byłam gotowa zmierzyć się ze schizofrenikami i Opus Dei. Sami schizofrenicy potrafią człowieka wykończyć, wiedzą o tym psychoterapeuci, ale dodanie do tego oficjalnej kościelnej sekty to już prawdziwy overkill. Ta banda naprawdę potrafi ludzi zaszczuwać na śmierć taśmowo.

Mam prośbę do moich przyjaciół – grozi mi, że w czasie konwentu w Warszawie schizofrenicy oraz chroniące ich osoby z Opus Dei mogą się do mnie przyczepić i pójść za mną do mojego mieszkania w celu wyrzucenia mnie z niego, bo wierzą wariatce, że jest jej własnością.(1) Zostało mi to zapowiedziane. Miałam już niestety nieprzyjemność wysłuchiwać jej wrzasków w pracy, bo domagała się ode mnie kluczy do mieszkania. Musiałam się też zmierzyć z psychiatrami, którzy wierząc, że członkowie Opus Dei to moi krewni, a Rafał mój mąż, próbowali mnie wsadzić do psychiatryka za to, że utrzymywałam, że moje mieszkanie jest moje, a Renata i Rafał są obcymi dla mnie osobami.

Bardzo proszę, odprowadzajcie mnie do domu po każdym dniu konwentu. Potrzebuję ochrony i wcale nie przesadzam.

Najlepiej też, żebym się potem gdzieś przeprowadziła. Na razie imbecyle oraz wariaci wierzą, że mieszkam na Żoliborzu, więc nie jestem napadana w domu. Ale to się może zmienić. W latach dziewięćdziesiątych miałam nieprzyjemność – moja mam resztą też – znosić ich napaści w domu. Jakby co głośniki Apple i Siri połączą mnie szybko z Policją, ale każdą ilość psów przyjmę pod swój dach. W latach dziewięćdziesiątych mój pies ratował mnie i moją mamę.

Wstępu do pracy już nie mają – pod tym względem jest już ok, ochrona działa z tego, co zauważyłam. Ale w monecie, gdy odkryją ponownie, gdzie mieszkam, może być ciężko, a tu nie ma ochrony.

⛧⛧⛧

(1) Nie, kurwa, nie kupili go w latach dziewięćdziesiątych (takie jest jedno z urojeń Renaty). Budynek jest z lat sześćdziesiątych i mieszkam w nim od urodzenia. Na mieszkanie zapracowali moi rodzice. Uczciwie je odziedziczyłam, zgodnie z decyzją Sądu Administracyjnego jest moje. Sąd dostał prawidłowo poświadczony przez kancelarię testament. Moja rodzina w odróżnieniu od Opus Dei nie kradnie, nie kłamie i nie fałszuje dokumentów. Moja siostra Anna zaś odziedziczyła inne mieszkanie. Więc na pewno żadna moja „siostra” nie została poszkodowana.

Podsumowanie

Doszło mojej uwagi jakiś czas temu, że są osoby, które nie rozumieją nic z tego, co się działo między innymi w mojej pracy. Muszę uspokoić, ja też nie rozumiem, szczególnie tego, dlaczego niektóre osoby zamiast wywalić wariatów oraz osoby kościelne z terenu, postanowiły ich słuchać i zabroniły ochronie wyprowadzić ich z budynku.

Ale na całe szczęście już nie wejdą na ten teren, bo parę spraw się wyjaśniło. I chociaż nadal jestem kimś, kto nie rozumie postępowania kilku osób, spróbuję wyjaśnić wszystko lepiej. A może nawet podsumować.

W dzieciństwie rozbiłam się o typowy debilizm przedstawicieli Kościoła Rzymsko-Katolickiego, którzy postanowili przejąć nade mną kontrolę, bo uznali moich rodziców za niewydolnych wychowawczo. Czy coś w tym stylu. Nie wiem, dlaczego idiotka, która uczyła mnie religii postanowiła donieść do swojego przełożonego o tym, że jej zdaniem jestem chora psychicznie, skoro na dowód tego miała tylko moje stwierdzenie o wielonarodowości mojej rodziny czy też o uprawianiu sportu. No, ale się stało. Nie wiem też po co – nie mając żadnych kwalifikacji pedagogicznych, czy jakichkolwiek innych – postanowili zacząć wokół mnie węszyć i powędrowali za mną do mojej podstawówki. Zaczęli od rozpowiadania o mnie kłamstw, że niby jestem prostytutką. Podejrzewam, że była to zemsta pizdy-katechetki za to, że w paru sprawach się z nią nie zgodziłam w czasie katechezy i postanowiła mnie zaszczuć z zemsty już wtedy. Nic innego nie ma naprawdę sensu. Jej poczynania, to są właśnie te sprawy, których nie ogarniam. Zrozumiałam, że bardzo już chciała wtedy przejąć nade mną władzę. Chyba już wtedy ujawniła się potrzeba imbecyli, żeby porządkować świat, którego nie rozumieją. Mój ojciec myślał, że katechetka jest chora psychicznie, ja myślę, że jest imbecylem, który nic nie rozumie, za to kieruje się potrzebą dopasowania wszystkiego do jakiś swoich przekonań o świecie i dlatego uznała mnie za diablicę.

W każdej szkole są zawsze jacyś schizofrenicy i katechetka i jej znajomy imbecyl Ryszard trafili właśnie na nich. Osoby z mojej klasy nie chciały z nimi rozmawiać, tym bardziej, że opowieści idiotów z Kościoła zupełnie nie zgadzały się z tym, co o mnie wiedzieli. Schizofrenicy za to mieli już błyskawicznie gotowe dodatkowe swoje urojenia, gdy tylko mnie zaczepili na korytarzu szkolnym.

Dzięki poznaniu ludzi z Kościoła paranoiczni schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał zaczęli kwitnąć, jak rzadko jaki schizofrenik może. Zaczęli wypełniać wszystkie ich potrzeby schizofreniczne, szczególnie niszczenia ludzi, na punkcie których mieli obsesję i urojenia. Jako nowi „żywi święci” uzyskali pozycję, jaką ma mało kto. Nikt z Kościoła nigdy nie podważał żadnego ich słowa, w tym urojeń o bogactwach, które muszą „odzyskać” czy arystokratycznym pochodzeniu.

Zagrożenie zostało zignorowane przez moją rodzinę i nie podjęto odpowiednio ostrych działań, więc schizofrenicy z mojej podstawówki rozkręcili się, jak chyba żaden schizofrenik wcześniej notowany przez Policję. Niestety z powodów pewnych charakterologicznych braków u paru osób z mojej rodziny można wręcz powiedzieć, że w pewnym momencie zaczęto grać z nimi do jednej bramki.

Wszystko rozegrało się jak w horrorze i sprawy poszły dwoma torami. Z jednej strony schizofrenik Rafał, który zadręczył mnie jako mój „mąż” (co oczywiście jest jego urojeniem), z drugiej strony jego siostra, również schizofreniczka, która zaszczuła mnie jako moja „najlepsza przyjaciółka” (co oczywiście też jest jej urojeniem, bo się nie znamy i nie utrzymujemy kontaktów, wszystko co mówi o mnie to czyste urojenia). A oboje – podpierając się bezprawnie autorytetem „męża” lub „przyjaciółki” – opowiadali o mnie niestworzone historie, w które niezbyt lotne osoby uwierzyły. Nie muszę pisać, że ani ten „mąż” z urojenia, ani jego równie schizofreniczna siostra nic o mnie wiedzą, a wszystko wzięło się z urojeń, które powstały z powodu inspiracji imbecyli, którzy kierowali się zapiekłą do mnie niechęcią. No cóż, ateiści nie powinni być zmuszani do uczestnictwa w nauce religii.

Jednym z typowych schematów u schizofrenika, który zakochuje się w kimś, są jego urojenia, że są małżeństwem. Wynika z tego potrzeba takiego chorego, żeby przekonać o tym swój obiekt obsesji. Wykorzystuje do tego otoczenie. Bardzo częste są wizyty takiego idioty w pracy ofiary i proszenie jej koleżanek i kolegów o pomoc w odzyskaniu „chorej psychicznie żony”. Niestety z reguły dostaje taką pomoc i ludzie zadręczają jego obiekt obsesji. Nie chcę mi się wyliczać, jakie zasady społeczne tacy ludzie łamią.

Siostra schizofrenika Renata dla odmiany oprócz robienia z siebie mojej ofiary, postanowiła stanąć na rzęsach już w podstawówce i doprowadzić do tego, żebyśmy byli razem. Od tamtego czasu potwierdza wszystkie jego urojenia i kłamie wszystkim na temat naszych relacji, żeby tylko się upewnić, że z nikim się nie zwiążę. Szczuje także różne panie na mężczyzn, którzy mi się podobają, twierdząc, że są samotni, chcą je poznać i za nimi szaleją. Więc te panie przekonane, że mam męża i narzucam się komuś z powodu choroby psychicznej, bardzo brutalnie mnie atakują. W czasie studiów pani Szkwał atakowała tak mnie i mojego oficjalnego narzeczonego. Mój miły nie powinien być dla pani Szkwał tak delikatny, jak był. Powinien był ją pozwać. Wyleczyłaby się wtedy ze złudzeń od razu.

Jakby tego było mało, za dwójką schizofreników z mojej podstawówki biega Kościół, widząc w nich materiał na świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kościół głównie składa się z imbecyli, dla których choroby psychiczne nie istnieją, bo mają za niskie IQ, żeby w ogóle zrozumieć pojęcie choroby psychicznej. Nie da się im tego wytłumaczyć, za trudne, zbyt abstrakcyjne. Dla odmiany kościelny imbecyl brak wiary „diagnozuje” jako chorobę psychiczną i chcę ją „leczyć” – najlepiej egzorcyzmami.

Próbowano mnie zmusić do potwierdzenia „świętości” Renaty. Jak już gdzieś pisałam, Kościół potrzebuje coraz to nowych wyświęcanych świętych, tak funkcjonuje ich świat, więc nie odpuszczają nigdy. Nie są w stanie zrozumieć, że „wizje” schizofrenika nie są zesłane przez Boga, tylko są fikcją chorego mózgu. Byłam zmuszana do rozmów z jakimiś decydentami z Kościoła, między innymi dlatego, że Nycz z Renatą sfałszowali list do Dyrektora Opus Dei, pisząc tam same bzdury w moim imieniu. Jako ateistka i poganka nie dostałam żadnej pomocy z Policji, a działania ochrony budynku były niewystarczające. Zniszczono mnie psychicznie. Zgodnie ze schematami z podręcznika profilera Kościół postanowił mnie „leczyć” egzorcyzmami i zastraszaniem, żeby mnie zmusić do przyznania, że urojenia schizofrenicznego rodzeństwa są prawdziwe. Nie zgodziłam się na egzorcyzmy, ale i tak byłam prześladowana i zadręczona do załamania psychicznego i amnezji.

Wszystko tylko dlatego, że moje koleżanki postanowiły działać zgodnie z życzeniem „mojego męża”, chociaż wiedziały, że twierdzę, że to obcy mi człowiek, który jest chory psychicznie. Prosiłam, żeby skontaktować się z osobami, które są w kadrach podane przeze mnie jako moje kontakty alarmowe. Potwierdziłoby się, że nie mam męża, a to jest wariat, ale postanowiono to zignorować. Mam nadzieję, że te osoby będą miały sprawy karne.

Bo same stwierdziły, że wiedzą lepiej, jak mi „pomóc”, ignorując moje prośby i zasady społeczne, także te dodatkowe obowiązujące w miejscu pracy. Mylą się, jeśli uważają, że nie złamały żadnego prawa.

Zamiast mi pomóc, zniszczyły nie tylko mnie, ale też wielu innym osobom życie.

Mam nadzieję, że już wszyscy wszystko zrozumieli, bo jaśniej już chyba nie wytłumaczę.

Demoralizacja

Z punktu widzenia kogoś, kto bada Kościół, będąc ateistką (bo poganką jestem prywatnie po godzinach) Kościół odpowiada za demoralizację wielu osób.

To stwierdzenie może wydawać się przesadne, ale tylko pozornie. Kościół to specyficzna organizacja, której członkowie cieszą się statusem świętych krów, wszak księża są wyświęcani, i choć sami są raczej głupawi, z rodzaju ludzi, którzy nie dadzą sobie rady z dalszą nauką, chcą uchodzić za gwarantów moralności, sami ucząc braku moralności. Reszta to tak zwani wierni, czy durne owce, które mają tą zgraję utrzymywać.

Sama jako dziecko byłam uczona alternatywnych wobec ogólnie obowiązujących w społeczeństwie zasad moralnych i oduczano mnie myślenia, bo jeśli zrobiłabym coś pod wpływem impulsu, nie miałabym „grzechu”. Tak więc seks zaplanowany i przemyślany jest owym „grzechem”, pójście na całość z byle kim w czasie nakrapianej imprezy zaś jest ok. Zdaniem mojej katechetki ludzie wszyscy są tacy sami, więc należy wyjść za pierwszą osobę, która się napatoczy.

Jakby tego było mało, uczono mnie, że mam obowiązek wspierać wszystkich współwyznawców, tak więc uczciwego profesora ateistę mam obowiązek obrzucać oszczerstwami, a wspierać imbecyla, bo on jako „nasz” bardziej zasługuje na to stanowisko. Podobnie mam obowiązek wspierać gangstera o ile jest katolikiem, a niszczyć nie-katolika. No i niestety tacy ludzie rządzą Polską.

Nie mówiąc o dziwacznej regule, że dzieci mają słuchać księdza i robić, co on chce, a będą sobie mogły sobie zaszczuć kogo tylko będą chcieli. Nie muszę dodawać, że poszczute na mnie dzieci nadal mnie prześladują i są przyjacielami Rafała oraz Renaty.

Pogratulować tylko braku rozumu.

Oczywiste, że ludzie wychowani w ten sposób oznaczają się całkowitym brakiem moralności i kłamią w żywe oczy byle tylko ksiądz był zadowolony. Tak więc pani Barbara bez odrobiny wahania łgała, że była na moim ślubie z Rafałem, byle by Nycz był zadowolony. Nycz też kłamał bez problemu wszystkim. Podobnie pewien pan ginekolog.

Naprawdę nikt z nich nie był na moim ślubie z Rafałem, bo takiego ślubu nie było. Nikt nie mógł być na chrzcie „Michaliny”, bo ta osoba jest urojeniem Rafała. Myślę, że w odróżnieniu od schizofreników z mojej podstawówki po prostu dobrze się bawili zaszczuwając mnie i ciesząc się moją sytuacją, kiedy nie mam się jak bronić przez tym wariatem i pomówieniami.

Świadomie chowali sobie dwójkę wariatów, żeby tylko ksiądz był zadowolony. Mam nadzieję, że w końcu dorwie ich tak zwane karzące ramię sprawiedliwości. Wkurza mnie, jak bardzo Policja i Prokuratura nic nie robiły w sytuacji trwającego od początku mojej podstawówki zaszczucia. Owszem część z tych osób to chorzy psychicznie lub imbecyle, ale zdrowi dorośli pedofile już dawno powinni byli siedzieć w więzieniu. Podobnie atakowana w pracy prosiłam, żeby zająć się głównym imbecylem, czyli Ryszardem, który udawał mojego opiekuna prawnego i umożliwiał różnym osobom niszczenie mnie. Z nim też nic nie zrobiono.

Mam dość. Rozumiem, że nie ma co czekać na działania odpowiednich organów, muszę zacząć działać na tym blogu i informować wszystkich o tym, co jest prawdą. Niestety to ja miałam rację, a nie profiler, z którym rozmawiałam i który uznał, że imbecyl Ryszard oraz zakonnica i schizofrenicy nie stanowią już zagrożenia. Kosztowało mnie to kolejne lata wychodzenia z traumy i amnezji, bo oczywiście Policja nic nie zrobiła. Z tym profilerem albo Policją nie będę już rozmawiała. Skoro nie było do tej pory oskarżeń karnych, trzeba będzie sięgnąć do prawa cywilnego. Musimy sobie sami sobie radzić.

W tej sytuacji muszę poprosić wszystkich moich znajomych o pomoc i ochronę w czasie najbliższego Polconu. Niestety warszawskie konwenty stanowią ulubione miejsce Renaty i Rafała oraz ich protektorów z Kościoła, więc spodziewam się, że może być ostro. Imbecyle robią jak chorzy psychicznie i kury – jak już nauczyli się pewnych zachowań, to będą już tak robić zawsze i zawsze będą mnie atakować, bo „święta” im coś powiedziała.

A Nycz nie chce zrezygnować z niczego. Bo oczywiście wierzy imbecylom, że byli na moim ślubie z Rafałem. No cóż, ale to Kościół i krąg pedofilski nauczył ich kłamać, bo mają wspierać „swoich”, żeby tylko zwyciężyli „ci co powinni.” Nie ma bardziej zdemoralizowanych ludzi niż imbecyle związani z Kościołem.

Mnie też tak uczyli łgać na religii i zaszczuwać ludzi, co miało być obowiązkiem „w obronie Kościoła”. No cóż, takie były nauki znienawidzonej przeze mnie pizdy z Opus Dei. Odmówiłam dalszego chodzenia na religię, bo nie chciałam podlegać dalszej demoralizacji.

Było nie kłamać, tylko dlatego że Rafałek schizofrenik o to poprosił.

Dla wątpiących – w tym wpisie jest moje potwierdzenie stanu cywilnego, na którym widnieje „PANNA”. I co, łyso?

Odmaszerować i się odpierdolić, ale to już!

Zapadła już decyzja, żeby odkopać i ujawnić wasze wszystkie zbrodnie, w tym nienazwane groby pomordowanych przez was ludzi i pochowanych nielegalnie, bo komuś się uroiło, że posiadły ich demony. Chwaliliście mi się takimi grobami dzieci. Mam nadzieję, że uda się wszystko odpowiednio zbadać.

Zabawne, że w oczach mojej dawnej katechetki za tak zwane „zgorszenie” odpowiada ta osoba, która ujawnia zbrodnie Kościoła, bo „księżom wszystko wolno” i oni „narażają się za nas, bo walczą z Szatanem”, więc wolno im gwałcić dzieci i należy ich chronić. Dobrze, że tak zwane „dobro” Kościoła mam w dupie i że jestem poganką.

No i będę musiała Ryszarda Nowaka (ale tego z Warszawy czarniawego raczej) pozwać za obrazę uczuć religijnych, bo koniecznie chciał mnie „nawracać” i zmusić do tak zwanej „posługi” dla Opus Dei.

Ale wszystko w swoim czasie.

Zaszczucie

Nie miejcie nigdy złudzeń co do nikogo z Kościoła. Reguła jest taka, że rządzą dzięki lękowi i biologicznemu niszczeniu swoich wrogów, a ze schizofreników zawsze robią swoich świętych, bo bez tego wali im się model biznesowy, bo muszą wrzucać na ołtarze coraz nowe osoby. Od tego też też zależą awanse w Kościele. A jeżeli ktoś zaprzecza ich „świętej” kurwie Renacie, to sięgają do zaszczucia swojej ofiary, którą chcą zmusić do potwierdzenia, że ich nowa „święta” jest święta i że wszystko, co ta kurwa mówi to prawda.

No cóż, znam kurwę Renatę od dziecka i mam tyle wiedzy psychologicznej, że wiem, że jest durną schizofreniczką, a nie żadną pierdoloną świętą, chociaż dla imbecyli z Kościoła to to samo.(1) Więc nie potwierdzę, wbrew naleganiom, tej świętości. Był to powód dlaczego napadnięto na mnie ponownie i to wtedy, kiedy już wszyscy starali się głupom wytłumaczyć, kim jestem. Prawie zginęłam, bo jakiś imbecyl chciał postawić na swoim i promować sobie świętą. Serio, psycholodzy i przyjaciele zawrócili mnie znad grobu, zostałam tak zniszczona, że byłam na progu śmierci samobójczej. Do tego zniszczono mnie w miejscu pracy, wykorzystując schizofrenika, który podaje się fałszywie za mojego męża, i tylko jego słuchano.

Wszystko tylko dlatego, że nie było aresztowań i kościelni debile poczuli się za pewnie. Nie powinno być wobec takich ludzi żadnej taryfy ulgowej, bo jak do tej pory mamy jakieś pierdolone katolickie „no-go zones”, w których rządzi zabobon i w których bezkarnie morduje się ludzi.

Zaczął się powolny, mozolny trwający latami powrót z amnezji i odzyskiwanie pamięci.

Moje prośby o deprogramming nie były przesadą. Ale też na szczęście syndrom sztokholmski można pokonać.

Pomiędzy mną a chrześcijanami jest już tylko wrogość i nienawiść. Niech spierdalają z powrotem do Watykanu i na Bliski Wschód. Nie ma dla nich miejsca w cywilizowanym świecie.

Byłam jedną z nielicznych osób, które zdały egzamin profilera. Ludzie oblewają ten egzamin, bo nie potrafią się wyzwolić z programowania sekty, jaką jest Kościół i cały czas próbują go bronić, albo przymykają oczy na ich zbrodnie. A profiler nie może się łudzić i musi dobrze spamiętać wszystkie trudne i nieprzyjemne prawdy o Kościele, jakie zawarte są w podręczniku, który zawiera wszystkie zasady, jakimi powinien kierować się profiler przy tworzeniu portretu psychologicznego, gdy ma do czynienia z kimś z Kościoła. To są przestępcy i idioci. Nie można wierzyć w ich zapewnienia, że są miłymi, słodkimi misiami. Każdy biskup to psychopata. Wystarczy chwila nieuwagi i zagryzają na śmierć, broniąc swojego posiadania. A lubią posiadać ludzi. Na własność. I zmieniać ich w swoje marionetki. I kreować rzeczywistość w której ze schizofrenicznej kurwy robią świętą, a z miłego pracowitego dziecka swoją kurewkę. Uważają, że mogą wszystko, bo uważają, że się nic nie wyda. Bo ludzie się boją potępienia księdza i zawsze się ich uda zastraszyć, więc nic nie muszą weryfikować.

Lubią też cynicznie informować o swoich zamiarach ofiarę wprost, licząc że się zastraszona zabije i uwolni ich od problemu, więc nikt się nie dowie, że rządzą kłamstwami od ponad dwóch tysięcy lat. Tak samo jak zawsze w moich sprawach manipulowali tłumem szczując na mnie ludzi za pomocą kłamstw.

Na całe szczęście wychował mnie ateista i ludzie myślący, więc bardzo szybko pozbyłam się złudzeń w stosunku do Kościoła Rzymsko-Katolickiego, tym bardziej że na własnej skórze odczułam, jak działają ludzie Kościoła, jak bardzo są zdemoralizowani i głupi. I jak bardzo ich wewnętrzne zasady przeczą zasadom społecznym, jakie wszyscy z nas mają za oczywiste. To że wszyscy z nich uważają gwałcenie dzieci za neutralne moralnie to dopiero początek ich zdemoralizowania. Jest cała lista spraw, w których ludzie Kościoła rozjeżdżają się z oceną moralną, jaką kieruje się reszta społeczeństwa. Kłamanie jest drugie na liście. Też się o tym sama przekonałam. Tak samo jak o tym, że do trwania swojego biznesu potrzebują schizofreników, żeby mieć swoich nowych „świętych” i w ten sposób niszczą też tych chorych ludzi, bo po całym życiu bez leczenia z ich mózgów jest już gąbka, bo schizofrenia to choroba degeneratywna. Nie mówiąc o ludziach zniszczonych i zaszczutych na śmierć tylko dlatego, że zabobonna szczujnia z Opus Dei musiała bronić „swoich świętych” lub porządkować świat pod dyktando ich urojeń. A każda osoba, która nie chciała potwierdzić ich urojeń, musiała znosić ataki tych imbecyli, których „prowadziła ich święta”, Byli manipulowani oraz zmuszani do „leczenia” (bo, przypominam, dla schizofrenika osoba nie potwierdzająca jego urojenia jest chora psychicznie), aż do samego końca – czyli samobójczej śmierci. Co gorsza nie wiedzieli skąd się ci imbecyle wzięli i o co im chodziło, bo wszystko polegało na zupełnie przypadkowych oskarżeniach wariatki.

Nie wiem, dlaczego ci mordercy nadal chodzą na wolności.

I pierdoli mnie, że Opus Dei już mi wyznaczyło jakiegoś egzekutora, znaczy się egzorcystę. W życiu się nie zgodzę na żadne egzorcyzmy, bo wiem z podręcznika, że z reguły kończy je śmierć z wyczerpania ofiary. Szczególnie w takiej sytuacji, kiedy oznaką „uwolnienia” od złego ducha miałoby być potwierdzenie wszystkich urojeń tego schizofrenicznego rodzeństwa.

Niestety w momencie, kiedy Kościół ma w swoich szponach jakiegoś schizofrenika są możliwe tylko dwa scenariusze wynikające z faktu, ze Kościół koniecznie chce udowodnić, że „święta” lub „święty” odebrał prawdziwe przekazy od Boga, a nie ma urojeń – zaszczują na śmierć, kłamstwami pozbawiając ofiarę możliwości utrzymania się, bo potrafią wyrzucić z pracy z pomocą pomówień albo nastawiania przeciwko wszystkim, lub ofiara pomówień takiego „nowego świętego” ląduje u egzorcysty, który ofiarę torturuje aż do śmierci z wyczerpania, bo przecież nie uda się od zdrowej osoby wydobyć potwierdzenia słów schizofreników.

Trzeci scenariusz t głośna i publiczna apostazja i darcie ryja, co właśnie robię, bo porwanie na egzorcyzmy też jest teoretycznie możliwe. Wszystko zależy od tego, co imbecylom rozkaże „święta”.

Znałam jeśli nie wszystko to dużą część tego z praktyki, więc egzamin profilera zdałam śpiewająco. Jedna jest reguła, jeśli chodzi o Kościół – są to zawsze zakłamani pedofile, imbecyle oraz schizofrenicy. Profiler w zderzeniu z Kościołem powinien jak doktor House mówić „everybody lies”.

Zróbcie mi teraz tą przyjemność i – skoro nie chcą się ode mnie odpierdolić – zaszczujcie cały Kościół. Czas na lepszą Polskę.

⛧⛧⛧

(1) Oczywiście hierarchowie wiedzą, że istnieją choroby psychiczne, ale oficjalnie nie istnieją, bo muszą mieć co raz to nowych świętych. Oraz nie mogą rozczarować motłochu, który sobie jakąś „świętą” upatrzył. Więc dlatego próbowano ze mną negocjować, ze on wie, że Renata jest chora psychicznie, ale może jednak taka trochę święta, więc może jednak trochę pomogę, bo Kościół trzeba wspierać. Więc nie, kurwa, jest całkowicie nieświętą kurwą, której z powodu nieleczonej schizofrenii już tylko kawałek mózgu został. I wcale nie należy was wspierać. Trzeba was zetrzeć z powierzchni Ziemi. Każdy dobry profiler to wie. Oczywiście może to być bias, bo profilerzy wkraczają, kiedy są popełniane przestępstwa, ale przestępstw i morderstw tutaj już było aż za dużo, żeby uzasadniało to mój wkurw.

Sekta i jej guru

Przywódcą każdej sekty jest guru-schizofrenik, który wmawia swoim wyznawcom, że ma prawo stanowić prawo dotyczące wszystkich członków. W moim wypadku swoją sektą dowodzi Renata, która przez pewnego hierarchę jest uznana za cudotwórczynię, która mnie już wiele razy „nawróciła”. Dlatego też bez żadnego wahania ten hierarcha potwierdza jej każdy sfałszowany przez nią podpis na dowolnym dokumencie. Chyba nie muszę kolejny raz zapewniać, że nie napisałam żadnego listu do Dyrektora Opus Dei, w którym „przyznawałabym”, że urojona przez Renatę i Rafała moja fikcyjna biografia jest prawdą i obiecywałam niewolniczą pracę dla tej organizacji (w ich języku „posługę”) oraz pokutę. Biorę na klatę zapewnienia Renaty, że jeśli się tego nie podejmę, czeka mnie wieczne cierpienie w Piekle. Nie wierzę w Piekło. Poganie nie znają pojęcia Piekła. Nikt nas nie zmusza do posłuszeństwa przez zastraszenie. Jesteśmy wolnymi ludźmi w odróżnieniu od chrześcijan.

Za to wiem, że Piekło (medialne) czeka tą całą sektę już na Ziemi.

Renata jest przez Nycza uważana za pewną już kandydatkę na świętą i szczerze wierzy w jej każde słowo. Zamierza ją czym prędzej „promować”. Potrzebne mu to już jak najszybciej, ponieważ dzięki „odkryciu” świętej zyskał odpowiednią renomę w swojej organizacji, a jeśli uda się ją beatyfikować, to dostanie awans do Rzymu i w przyszłości może liczyć, że okaże się tym, który wśród kardynałów zostanie wybrany i stanie się papieżem, czyli dla katolików będzie czymś w rodzaju żywego Boga. Nie protestujcie, tak mnie uczono w czasie katechezy – Bóg mieszka w Rzymie.

Nycz i jego koledzy nie jest osamotniony w swoim przekonaniu, że schizofreniczka czy schizofrenik mają specjalny „kontakt z Bogiem”. Muszę znowu odwołać się do ogólnych zasad z podręcznika profilera. Tom dotyczący religii i chorób psychicznych bardzo mnie zainteresował ze względu na moje własne problemy ze schizofrenikami i imbecylami z Kościoła. A więc po kolei. Po pierwsze karierę kościelną wybierają głąby (nie ma potrzeby się tutaj oszukiwać, reguła głosi, że im ktoś bardziej religijny tym głupszy) i to są tacy debile, że nie rozumieją koncepcji chorób psychicznych. Więc zawsze schizofrenik, szczególnie ten, który uwodzi swoje otoczenie, żeby mieć jego przychylność i pomoc (a wielu schizofreników jest charyzmatycznych), będzie uznany za kogoś, kto jest wybrany przez Boga. Bo to „Bóg jej mówi”, a urojenia na temat tego, co ja robiłam na pływalni, będą oznaczały, że „ona tam była i widziała”, więc sobie promotor takiej idiotki – nazywany zabobonnym imbecylem w moim świecie – zakreśla w głowie kratkę koło, której napisano „bilokacja” i ogłasza odkrycie „żywej świętej”.

Status żywych świętych jest bardzo wygodny dla schizofreników, których każde urojenie jest traktowane jako wyrocznia i niepodważane. Jest to tak częste, że jest to regułą – każdy schizofrenik, który wpadnie w łapy Kościoła jest ogłaszany świętym. Jest to powód dlaczego na pewno nie można mnie uważać za katoliczkę, bo dissuję Kościół z ich kultem świętych i uważam, że Luter był o wiele inteligentniejszy od swojego otoczenia. Jego pomysł, żeby ucywilizować chrześcijaństwo i pozbyć się kultu świętych z doktryny był przełomowy, tak samo dużo zrobił dla pozycji kobiet w świecie. No niestety luteran też dopada zasada, że karierę kościelną wybierają ludzie, delikatnie mówiąc, niezbyt lotni.

Mam znajomych byłych luteran, którzy przestali być luteranami, kiedy rozbili się o swojego pastora idiotę. Niestety pastor był imbecylem, który zgodnie z przewidywaniami profilera zaczął grać przeciwko nim w nadziei przejęcia ich majątku. Dwóm moim znajomym skomplikowało się życie, bo są zakochani w dwóch paniach, z którymi z różnych obiektywnych przyczyn nie mogą się połączyć. Zwierzyli się w problemów sercowych swojemu pastorowi. Zamiast ograniczyć się do współczucia i pocieszenia ich, że może znajdą inne obiekty uczuć, albo coś się zmieni w ich sytuacji lub sytuacji tych pań za kilka lat, pastor zaczął się zachowywać zgodnie ze standardem typowego chrześcijańskiego imbecyla, który widzi szansę na osobiste wzbogacenie. Padły wręcz żądania, żeby obaj poświęcili swoje cierpienia Bogu, a majątek (wiele nie taki mały) zapisali w spadku Kościołowi (luterańskiemu), co jak zawsze oznacza prywatny rachunek bankowy tego pastora.

Czyli pastor zachował się dokładnie tak samo jak Nycz w stosunku do mnie. Oczywiście pastor wcześniej robił wszystko, żeby zablokować obu panów i onieśmielić do kontaktów z kobietami. No bo imbecyle zawsze muszą wszystko kontrolować. Ja też dla odmiany byłam całe życie pilnowana przez sektę Renaty i sabotowano wszelkie moje możliwości ułożenia sobie życia, byleby moje życie i świat dopasować do żądań schizofrenicznej przywódczyni sekty, AKA żywej świętej, czyli żebym byłam zmuszona jej zostawić majątek z braku naturalnych spadkobierców.

Nie spodziewajcie się, że jakikolwiek chrześcijański duchowny zachowa się inaczej. Wynika to z podstawowej zasady – to są ludzie głupi, a im wyżej w hierarchii tym są głupsi. A mózg imbecyla ma pewną właściwość, a raczej jej brak. Taki człowiek nie ma możliwości spojrzeć na sobie z boku i ocenić swoich pragnień czy poczynań pod kątem obiektywnej moralności i kieruje się impulsami, jak najbardziej wywoływanymi przez niskie pobudki, które uważa za dobro. Więc jeśli może komuś zabrać życie i majątek, żeby się zbogacić lub awansować, to nie bierze pod uwagę cierpienia człowieka, który jest samotny całe życie, chociaż jest mniej lub bardziej szczęśliwie zakochany, tylko będzie kontynuował swoje intrygi, żeby ludzi skłócić, żeby tylko móc się wzbogacić lub wywyższyć swoją kochankę. Co z tego, że człowiek cierpi całe życie, a potem ginie śmiercią samobójczą. Imbecyl jest szczęśliwy, bo ma możliwość przejęcia majątku i sobie racjonalizuje, że znienawidzony przez niego obiekt (a imbecyl nienawidzi ludzi, którym chce coś ukraść, chociaż będzie zapewniać, że wszystkich kocha) sam sobie wymierzył karę. Czasem dodatkowo wszystko jest podporządkowane urojeniom jakiegoś schizofrenika.

Zgodnie z tymi samymi zasadami psychologicznymi jeśli jakiś kościelny imbecyl chce zgwałcić dziecko, to uważa taki akt za conajmniej obojętny moralnie, jeśli nie wręcz coś, co dziecko wzmacnia lub „leczy”. Imbecyl nie rozumie, że jeśli coś dla niego jest przyjemne, to może krzywdzić innych. Co gorsza sam został nauczony przez swojego „opiekuna”, który go „przygotowywał” do Kościoła od dziecka, że gwałcenie dzieci jest ok. Został też nauczony przemocy i wygrywania agresją (co przeczy jednej ze społecznych zasad, że nie wykorzystujemy przemocy czy agresji do osiągania swoich celów). Właśnie z powodu łamania różnych społecznych zasad oraz osiągania w ten sposób zysków trudno uznać Kościół za coś innego niż rozbudowaną sektę przestępczą. Byłam wszak uczona, że „Bóg mieszka w Watykanie” i że księży trzeba słuchać jak Boga, „bo każdy ksiądz to Bóg”. I im wszystkim należy zawsze płacić duży haracz, żeby tylko nie przeklnęli i nie skazali na Piekło, bo ksiądz decyduje o tym, kto jest potępiony. Oczywiście oficjalnie jest to herezja, ale to jest ten przypadek, kiedy – według moich rozmówców – ustna tradycja i ustne nauczanie Kościoła są ważniejsze niż Katechizm czy kanony, czyli skodyfikowane przepisy Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

W ten sposób wierni są od wieków tresowani i zastraszani, żeby tylko utrzymywali tę zupełnie niepotrzebną przestępczą organizację zabobonnych imbecyli i żeby najgłupsi i najgorsi cieszyli się statusem świętych krów, a doglądający ich kapłani żyli jak pączki w maśle.

Bo nie miejcie złudzeń, każdy profiler wie, że Kościół to organizacja, w której pedofilia jest normą. To wiedza z podręcznika, ale też z moich doświadczeń i wywiadów, których mi różne osoby związane z Nyczem (oraz on sam) udzieliły, a które zapisywałam w ramach zbierania materiałów do pracy magisterskiej z kryminologii. Sami za mną łazili i aż się prosili o porządne badanie psychologiczno-kryminologiczne.

Nigdy nie rozmawiałam z Renatą w innym celu niż, żeby ją opisać jako przypadek schizofreniczki, która jest wykorzystywana, żeby pewien hierarcha mógł awansować i żeby model biznesowy Kościoła wyprodukował kolejną tak zwaną „świętą”.

Można powiedzieć: „stare, było”.

Z pewnego punktu widzenia Renata jako schizofreniczka również przewodzi swoją sektą, oczywiście skodyfikowaną i doglądaną przez Kościół. Dzieje się tak, bo to Kościołowi się opłaca. Muszą wyszukiwać kolejne takie idiotki oraz idiotów, muszą mieć kolejne „nawrócenia”, żeby kolejne osoby mogły awansować i żeby oni sami nie stracili wiary w to, co robią. Ta organizacja żyje dzięki przerabianiu schizofrenii na świętość. Swojej schizofrenii Renata zawdzięcza status świętej krowy, która może zaszczuć każdą wskazaną przez siebie osobę i ma na swoje usługi praktycznie cały Kościół, bo imbecyl nie rozumie, że jej „wiedza” to po prostu urojenia i że nic, co mówi, nie zgadza się z rzeczywistością, bo jej urojenia, kurwa, to urojenia, a nie wiedza objawiona przez Boga.

Z punktu widzenia profilera każdy inny „święty” dowodzi za życia analogiczną sektą.

Podręcznik profilera mówi jasno – schizofrenik, który wpadnie w łapska Kościoła kończy albo jako święty, bo zawsze się wybiela i mówi o sobie rzeczy, które robią z niego anioła. Inne chore psychicznie osoby są egzorcyzmowane aż do śmierci z wyczerpania. To samo spotyka ofiarę obsesji schizofrenika – bo ofiara obsesji schizofrenika jest dla odmiany przez niego przedstawiana jako ktoś obarczony samymi wadami. Co gorsza ofiara zaszczuwana przez schizofrenika podważa świętość schizofrenika, w którą już Kościół uwierzył szczerze. Więc zabobonni idioci z Kościoła zaczynają swoje gierki i próby egzorcyzmów.(1)

Na całe szczęście nikt z mojej rodziny nie jest zabobonnym imbecylem, więc egzorcyzmy mi nie grożą. Szkoda, że nie ratowano mnie energiczniej w miejscu pracy lub w czasie konwentów.

A Kościołowi mogę powiedzieć tylko jedno, posługując się krótki żołnierskimi słowami – kurwa mać, odpierdolcie się w końcu ode mnie i chociaż jedno słowo tej swojej pedofilskiej kurwy(2) Renaty zweryfikujcie!

⛧⛧⛧

(1) Ależ oczywiście spotkałam się żądaniami, żebym zgodziła na egzorcyzmy, bo nie chcę potwierdzić słów Renaty o mnie i mojej rodzinie. Kościołowi bardzo jest potrzebne moje potwierdzenie, że urojenia Renaty to prawdy, żeby wypromować ją na świętą. Tylko że jakoś prawda nie chce się nagiąć do jej urojeń i tutaj Kościół ma problem – który rozwiązywał do tej pory chamską siłą zaszczuwaniem mnie z użyciem idiotów i idiotek, żeby mnie zmusić do przyznania, że jestem nieukiem i byłam „dziecięcą prostytutką, mój tata gangsterem, a mama prostytutką.” Wedle ich wersji Renata miała mnie „uratować”. A więc po raz ostatni – dziecięca prostytutką była Renata i Rafał, co zgadza się z ich profilem idiotów schizofreników, pedofilem jest Nycz oraz ojciec Renaty i to całe grono zajmuje się złodziejstwem. Oczywiście oskarżając o to swoje ofiary. Po raz ostatni Renata nic w życiu nie napisała i jest ciemnym durnym tłukiem, który chodził z ukradzionym notatkami po uczelni, bo schizofrenicy lubią udawać ludzi, którymi nie są i przypisywać sobie cechy, których nie mają. W skrócie, chcą udawać ofiary swoich obsesji i chcą ze swoich ofiar zrobić swoich niewolników i ich zabić. Jakoś się na to nie piszę. Niestety Kościół wie, że musi zaprzeczać istnieniu chorób psychicznych, bo inaczej „nie będą mogli nic zrobić” – bo nie da się ludziom wmawiać, że wszystko jest kwestią jest istnienia dobrych lub złych duchów, opętań czy innych tego typu fenomenów. W momencie ośmieszenia ich „świętych” jako schizofreników kończy się ich władza nad masami.

(2) Ktoś, kto dymał ją, gdy była dzieckiem i dawał jej za to pieniądze, nie może zaprzeczyć prawdziwości tych słów. Bo z logiki się kurwy nie da zrobić.

Gaslight

Gasnący płomień (Gaslight) to film o schizofreniku, który doprowadza swoją ofiarę na skraj załamania nerwowego. Widać to dokładnie w manierach Antona, jego nagłych zmianach nastroju. Wmawianiu, że coś już żonie Pauli powiedział, lub że ona wspomniała coś, czego nie mówiła. Sądzę, że odnosi się w takich sytuacjach do swoich urojeń. Widoczne jest to także w oskarżeniach żony, że to ona jest chora psychicznie i wmawianiu jej, że to jej matka była chora psychicznie i zmarła w wariatkowie. Anton także przestawia rzeczy, wmawiając jej, że to ona schowała tylko o tym nie pamięta. W ten sposób tworzy sobie „dowody”, które mają przekonać Paulę, że jest chora. Schizofrenicy też kłamią w taki sposób, żeby osiągnąć swój cel. Czyli w tym przypadku zrobić z niej chorą. Prześladujący mnie schizofrenik też mi próbował wmówić chorobę psychiczną, a także robił z moich nieżyjących już rodziców ludzi chorych psychicznie.

Jedną z rzeczy, których absolutnie nie wolno robić to podważać w człowieku zaufania do własnego rozumu. Można dyskutować na argumenty, ale nie wolno wmawiać ludziom choroby psychicznej. Psychoterapeuta powinien traktować psychicznie chorego pacjenta jak zdrowego i zamiast mówić mu wprost, że ma urojenia, lepiej mu zarzucić kłamstwo, jeśli jego wersja się rozjeżdża z rzeczywistością. U skonfrontowanego z prawdą schizofrenika psychoza może wybuchnąć z dwojoną siłą i przestaje się maskować. To też widać na filmie, gdy Anton mówi szczerze o swojej potrzebie zdobycia klejnotów, które, szczerze mówiąc, wyglądają na zwykłe szkiełka, jakimi można ozdabiać suknie, nie martwiąc się, że jeśli odpadną, to zgubi się fortunę. Poza tym nikt drogich kamieni nie rzuciłby z suknią beztrosko na strych, żeby się kurzyły. Prawdziwie droga suknia wyszywana diamentami trafiłaby do sejfu.

Przebywanie ze schizofrenikiem takim jak Anton wykańcza psychicznie, szczególnie jeśli wmawia swojej ofierze chorobę psychiczną. Obraz pokazany na filmie nie jest przesadzony. Człowiek staje się kruchy i rzeczywiście może wpadać w psychozę wywołaną przez przebywanie z osobą chorą. Najlepiej się wtedy odciąć i powtarzać sobie, że jest się zdrowym. Paula ma to szczęście, że ratuje ją siostrzeniec poznanej w pociągu kobiety. Facet zakochuje się w Pauli, odkrywa intrygę Antona i udowadnia jej, że jest zdrowa psychicznie. Niczego nie przestawiała w domu, o tym nie wiedząc, ani nie gubiła. Robił to Anton i sam chował wszystkie rzeczy. Poprawia jej się błyskawicznie wtedy.

Mam nadzieję, że już zawsze będzie szczęśliwa.

Marsjanie atakują!

Mam za sobą także przeczytane podręczniki na temat mechanizmów, jakimi posługują się sekty. Mam też swoje doświadczenia z ludźmi Kościoła. Oczywiście nie chciałam się z nimi kontaktować, ale uparli się, że będą się mną „opiekować”. Jak do tego doszło, wyjaśniłam w poprzednim wpisie.

Z cała odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że przetrenowano na mnie wszystkie triki i mechanizmy kontroli, jakimi posługują się najbardziej niebezpieczne sekty. Rozpocznijmy może po kolei.

Seksualna dostępność dla szefa sekty – jak najbardziej Nycz nalegał na seks ze mną i to nie tylko wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Również wszyscy uważają mnie za własność Rafała i nikt tego nie poddaje w wątpliwość, więc jestem karana za zaprzeczanie.

Prostytuowanie się członków sekty, żeby sekta zarobiła – do tego też byłam namawiana, oczywiście odmówiłam, ale Rafał i Renata w tym uczestniczyli i chwali się, że „są kimś”, bo dostali pieniądze za obciąganie księżom.

Przejmowanie majątków swoich członków – od dzieciństwa nie uważam się za katoliczkę, ale i tak próbowano mnie zastraszyć i zmusić do zostawienia majątku Nyczowi. Wiem, że samym moim mieszkaniem by nie pogardził. Zresztą od dzieciństwa słyszałam nalegania na to, żebym nie wychodziła za mąż, tylko zostawiła wszystko Kościołowi.

Zastraszanie członków i psycho-manipulacje – zostałam zastraszona aż do wystąpienia stanów lękowych i wizji piekła. Codziennością również były próby wpłynięcia na mnie przez inscenizacje i podawanie się za inne osoby oraz okłamywanie mnie. Co więcej, Nycz był pewien, że jego stałe metody kontroli (czyli zastraszenie piekłem oraz policją i torturami do wystąpienia stanów lękowych) działają i że zmusi mnie przez zastraszenie do zrobienia tego, co on chce. Czyli między innymi przyznania, że wszystkie urojenia schizofreników z mojej podstawówki są prawdą oraz do „pójścia do Kościoła” i zostawieniu mu, w podzięce „za opiekę”, całego mojego majątku. Alternatywnie miałam mu zapłacić haracz za to, że mnie zostawi w spokoju.

Nadużycia seksualne – też nie zostało mi darowane. Nie muszę chyba znowu opisywać gwałtów oralnych ani zmuszenia mnie do wysłuchiwania, jak Rafał wali sobie konia.

Wywoływanie fałszywych wspomnień – ależ oczywiście. Byłam zmuszona w ramach „leczenia” wysłuchiwania urojeń różnych ludzi na mój temat. W życiu nie byłam w sekcji łyżwiarskiej.

Amnezja i syndrom sztokholmski – ależ oczywiście, tego mi też nie darowano.

Wybieranie małżonka i uniemożliwienie założenia rodziny – ależ to też Kościół zrobił w moim przypadku. Oczywiście, że nie zgodzę się na wyjście za Rafała. I nie mogę dać mu „rozwodu”, bo nigdy nie było żadnego ślubu cywilnego. I wcale nie wyjdę za niego, żeby się rozwieść, jak mi sugerowano, bo mnie schizofrenik zabije, jak zwykle robią schizofrenicy, gdy osiągną to, co chcą, czyli w tym przypadku możliwość dziedziczenia po mnie jako małżonce.

Nastawianie przeciwko rodzinie – ależ oczywiście też. Już jako dziecko byłam instruowana, że mam nie mówić o tym, że przychodzą do mnie do szkoły i mnie indoktrynują. Już wtedy chcieli mnie wychować „na zakonnicę”, żeby przejąć cały majątek mojej rodziny. Nie wzięli pod uwagę, że mam siostrę. Codziennością było kłamanie na temat moich rodziców oraz innych członków rodziny. Robiono z mojego taty gangstera, pedofila oraz nieroba, a z mojej mamy prostytutkę. Wypowiadano się w imieniu osób, w których imieniu nie mieli prawa się wypowiadać.

Mamy też „świętych” schizofreników w środku kultu, których zdaniem członkowie sekty się kierują.

Jak Marsjanie z filmu „Marsjanie atakują!” mordują ludzi, zaszczuwając ich aż do samobójstwa, chociaż jednocześnie mówią, jak ich kochają. Próbowali mnie zabić za to, że nie słucham guru i chcę odejść z sekty. Uczą podobno altruizmu, ale niczego nie zrobią bez szczodrej łapówki. Mogłabym tak wyliczać bez końca.

Powiem tylko, ze podobno zakonnica i Ryszard kierują się jakimiś wewnętrznymi zasadami Kościoła, które nie zostały ujawnione w ogólnie znanych Kanonach Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Sekta jak w mordę strzelił.

I tacy ludzie chcą decydować, kto jest kim w fandomie i komu wolno pisać.

Dyktatura ciemniaków

Napisałam wcześniej o triadzie głupoty, czyli trzech zasadach. Pierwsza głosi, że im ktoś głupszy tym jest bardziej religijny. Druga wynika z pierwszej – do Kościoła wędrują i wybierają taką karierę głupy. A trzecia mówi o tym, że im bardziej ktoś głupszy tym bardziej rwie się do władzy. Związane z tym jest też to, że z reguły ludzie głupi kierują się własną potrzebą „porządkowania świata”, którego jako imbecyle zupełnie nie rozumieją, więc muszą go doprowadzić do formy, którą są w stanie pojąć. Nawiasem mówiąc dzieje się to ze szkodą dla Polski i Polaków. Widać to również dokładnie w poczynaniach ludzi, którzy mnie prześladują od podstawówki. Są na tyle głupi, że nie są w stanie pojąć czym jest choroba psychiczna – po dokładnych wyjaśnieniach na czym polega schizofrenia Renaty czy Rafała, zawsze padało pytanie „to dlaczego on kłamie?”. Ręce można załamać nad imbecylizmem ludzi związanych z Kościołem. Ale też ten imbecylizm tłumaczy, dlaczego od zawsze ze wszystkich schizofreników, którzy im wpadają w łapy, próbują zrobić „świętych”.

Moi prześladowcy bardzo chcą uporządkować mój świat pod dyktando schizofreników z mojej podstawówki. Najpierw Nycz bardzo chciał zrobić ze mnie swoją osobistą kurewkę, bo uwierzył w urojenia Renaty, Rafała i ich ojca. Na jego nieszczęście nie mam schizofrenii, bo to z reguły schizofrenicy zostają prostytutkami. Więc jego propozycję – co nie było dziwne – przyjęli właśnie poznani mi wtedy schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał. I to oni zostali jego kurewkami, ciesząc się z pieniężnej gratyfikacji za seks. Nikt z nich nigdy nie był ze mną w przyjaźni, nikt z nich nie jest moim krewnym.

Kolejne kościelne porządkowanie mojego świata było związane z urojeniami Rafała, który się upierał, że ze mną sypia. Kościół i jego ciemniacy upierają się, że mają prawo limitować ludziom seks (chociaż sami normalizują pedofilię i prostytucję), więc uznali, że muszą „uporządkować” świat – czyli dopilnować, żebym związała się właśnie z Rafałem, skoro „był seks”(1). No więc nie, po pierwsze nawet gdyby był seks, to nie mam takiego obowiązku, ale na całe szczęście Rafał i jego siostra od razu zostali zdiagnozowani jako chorzy psychicznie, więc nigdy Rafałem nie mogłam się zainteresować. A po drugie, kurwa mać, miałam dopiero osiem lat.

Jak gdzieś już napisałam, ci idioci „porządkując” świat zrobili wszystko, żeby „rozwieść” mnie z facetem, z którym już jako studentka straciłam dziewictwo i z którym regularnie sypiałam. Całkowicie wbrew wypisanym na chorągwi zasadom.

Mordowanie mnie oraz moich przyjaciół (nie mówiąc o mojej siostrzenicy, z której koniecznie chciano zrobić moją córkę „Michalinę”) w imię tego, żeby udowodnić, że chorób psychicznych nie ma, a Rafał i jego siostra Renata mówią szczerą prawdę, trwa praktycznie całe moje życie. Ich protektor pedofil uparł się wprowadzić ich na salony, bo uwierzył w ich urojenia, że są prawowitymi następcami tronu Norwegii. Nic bardziej obraźliwego dla norweskiej arystokracji chyba nigdy nie słyszałam.

Nie trudno dojść do wniosku, że ich wielbiciel z Kościoła to idiota. Niestety to norma dla hierarchów. Tragedią dla Polski jest, że całe pokolenia zostały wytresowane przez Kościół w taki sposób, że wierzą, że ksiądz ma być ich przewodnikiem i że trzeba do niego biec ze wszystkimi problemami. Musimy z tym zerwać, bo zginiemy jako naród. Znaczy się, mnie zawsze zostaje wyciągnięcie mojego innego obywatelstwa i uznanie się za ekspata, który przypadkiem mieszka w Polskie, i który nie chce mieć nic z polskim bagienkiem. Co zresztą od lat robię.

Nie chcę patrzeć na politykę, która jest „porządkowana” przez Kościelnych idiotów, którzy naprawdę nie rozumieją świata i współczesnej medycyny (w tym też aborcji), za to mają zbyt dużo do powiedzenia w sprawach medycznych oraz obyczajowych, jednocześnie będąc seksualnymi predatorami, którzy pchają do różne stanowiska osoby, które jako dzieci zgodziły się na bycie ich pedofilskimi zabaweczkami. Rozmawiałam z takimi osobami. Nie chcę z taki takim schizofrenikiem się wiązać, chociaż od dzieciństwa Kościół uważa nas za parę. Poznałam pewną panią, która uważa za normę, że w taki sposób się trafia do polityki. Że to zawsze jakiś biskup „namaszcza” polityka.

Naprawdę należy przeprowadzić dekatolizację całego życia politycznego i publicznego. Szlachta, która chodzi ręka w rękę z Kościołem Rzymsko-Katolickim i normalizuje tę sytuację, są współczesnymi targowiczanami, którzy niszczą Polskę, bo przez nich naprawdę najgorsi ludzie dochodzą do władzy. Nie wolno z tymi potworami i imbecylami współpracować w żadnym stopniu.

To są moje przemyślenia na dzisiejsze święto 3 maja.

⛧⛧⛧

(1) Dla przypomnienia – w porządkowanie świata w mojej okolicy najbardziej zaangażowała się moja katechetka, której nie spodobało się, że twierdzę, że kobiety mają prawo do tego, żeby seks był przyjemny. Razem ze swoim znajomym imbecylem o IQ75 poszli do Nycza, który bardzo się tym zainteresował i dopiero wtedy zaatakowali inne dzieci w mojej szkole, oficjalnie żeby czegoś się o mnie dowiedzieć. I trafili na schizofreników, bo nikt inny inteligentniejszy i kto mnie znał, nie chciał z nimi rozmawiać – czyli Renatę i Rafała, którzy zaczęli ze mną rozmowę, informując, że się dowiedzieli, że „jestem kurwą” i nazwali Ryszarda imbecyla moim „tatą” i że od niego się dowiedzieli. Żeby było jeszcze mniej przyjemnie kościelni imbecyle trafili na mnie – czyli dziecko z arystokratycznej rodziny, chociaż o nazwisku nietypowo szlacheckim. Zdarza się. Ale uznali, że ja jestem chora psychicznie, a nie schizofrenicy z mojej podstawówki, bo nie zgadzało się to z ich bardzo ograniczonymi poglądami na świat. No i tak mnie ci całkowicie mi obcy ludzie „leczą” pod dyktando schizofreników, od kiedy skończyłam osiem lat, bo uznali, że wiedzą lepiej kim jestem i co robię. Zniszczyli mi dzieciństwo i przez nich nie wzięłam udziału w najważniejszych zawodach pływackich. Zniszczyli mi lata nastoletnie. Zniszczyli mi młodość, zniszczyli wiek średni. Uważam, że mam prawo sądzić, że nie tylko ja jestem tak dokładnie niszczona przez Kościół. Polska też jest bytem, od którego Kościół powinien się odpierdolić, bo nic z medycyny (w tym aborcji i antykoncepcji), polityki lub ludzkich potrzeb i świata nie rozumieją. I tak samo się mylą we wszystkich sprawach Polski, jak się mylą, co do tego kim ja jestem i kim są Rafał i Renata.

Polowanie

W czasie kiedy byłam jeszcze narzeczoną Piotra, zaproszono nas na polowanie. Oprócz mnie była jeszcze moja siostra i mama, chociaż moja mama nigdy nie nauczyła się jeździć konno. Ja i moja siostra byłyśmy uczone jako dzieci. Pamiętam siebie jako kilkulatkę, która musiała nauczyć się utrzymywać na koniu, który wstawał z ziemi. Moja siostra też musiała to umieć. W uczeniu trenerowi towarzyszył mój dziadek Kurzępa, który w czasie kampanii wrześniowej służył jako ułan. Jako wnuczki kawalerzysty musiałyśmy umieć wszystko, a szczególnie kochać konie i je rozumieć.

Przed polowaniem poznałam księcia Michała, który był wtedy około dziesięcioletnim płowowłosym dzieckiem i nie miał nic wspólnego z Michałem, dla którego rzuciłam Piotra. Mój kolejny narzeczony Michał był studentem medycyny i ma ojca profesora-psychiatrę.

Zapowiedziałam od razu, że nie wezmę udziału w polowaniu na lisa, bo uważam je za zbyt okrutne i jednocześnie niebezpieczne dla koni, bo muszą pędzić na oślep przez las. Zawsze jakieś konie łamią nogi i są dobijane.(1) Przed wjechaniem pomiędzy drzewa za lisem skręciłam i objechałam las dookoła. Spędziłam cudowny czas na łące przy lesie, gdzie znalazł mnie Piotr. Był zaniepokojony, gdzie znikłam. W tej chwili usłyszałam z lasy potężny trzask i kwik padającego na ziemię konia. Stało się to, czego się bałam. Któryś z koni złamał nogę. Po chwili padł strzał. Byłam przerażona, mój koń też, bo jeden z jego kolegów został dobity. Rozpaczałam, że nie ściągnięto weterynarza i nie starano się jednak przetransportować konia z lasu i leczyć.

Moja siostra, która pocwałowała z resztą grupy wróciła z polowania sina z przerażenia. Też okazało się, że takie polowanie nie jest jej ulubionym zajęciem. Ja wiedziałam, że może mi się nie spodobać, bo pamiętałam, że mnie tata ostrzegł, że z reguły dzieją się podczas polowania na lisa drastyczne rzeczy. Nie wszystkie amazonki muszą polować. Można jeździć na przejażdżki lub siedzieć z resztą dam i bawić się, sącząc wino i wymieniając plotki.

Inne polowania też nie były zbyt udane. Na moich oczach po strzale z ambony ranne zwierzę uciekło w las i dopiero po kilku dniach o jego śmierci zawiadomił leśnik. Myślistwo nie jest moim ulubionym sportem, już bardziej polubiłam strzelanie do rzutków.

Opowiedziałam o tych moich przygodach pani Szkwał jako zainteresowanej mną koleżance ze studiów. Zawistna pizda całkowicie niezgodnie z regułami sztuki „zdiagnozowała” mnie jako chorą psychicznie i zaszczuła prawie na śmierć. Bo uznała, że nie mogłam być w takim miejscu gościem. Wiem, że do tej pory nie zrezygnowała ze swojej idei fix i dalej przedstawia mnie jako chorą psychicznie, która nigdy nie poznała Piotra.

⛧⛧⛧

(1) Polowanie na lisa jest najbardziej okrutnym i bezsensownym „sportem”. Dla niezorientowanych – polega na wypuszczeniu sfory psów, które wyganiają lisy z nory, a potem gonią przez las, a za nimi pędzą jeźdźcy. Wszystko trwa do momentu zagonienia lisów do takiego stopnia, że tracą siły, nie mogą uciekać dalej i zaczynają rozpaczliwie się bronić przed psami, które je w końcu zagryzają, bo mają przewagę liczebną. Jeźdźcy pędzą na złamanie karku przez las, przez teren oczywiście nieuporządkowany, więc wiele koni łamie nogi i jest dobijanych. Ambicją wielu jeźdźców jest, żeby być w szpicy i nie przegapić momentu zagryzania lisa. Nigdy nie chciałam tego oglądać, jest to forma polowania, która powinna być zakazana. Mięso lisa nie uchodzi za jadalne, tego się nawet nie je.