Archiwum miesiąca: czerwiec 2025

Terroryzm i zaszczucie

Alkoholizm dziecięcy w mojej rodzinie został mi wmówiony przez Nycza podczas aktów terroru. Prawdą jest, że to Renata przechwalała się w czasach podstawówkowych, że to ono była pojona przez swojego ojca, co było możliwe chyba tylko w rodzinie schizofreników.

Moja matka w życiu nie piła alkoholu jako dziecko. Moja babcia była kobietą, która nigdy by na to nie pozwoliła. Jeśli już to takie zwyczaje panowały na wsi, z której pochodzi Nycz. A przynajmniej tak sądzę po zachowaniu tego psychopaty, który bardzo dumnie chwalił mi się brakiem empatii i uważa się za predestynowanego żeby rządzić Polską i wszędzie chce mieć swoich ludzi, przede wszystkim w polityce.

Tak samo moja siostrzenica nie była pojona alkoholem. Znaczy się, nachodził ją schizofrenik, ojciec Renaty oraz Rafała, który usiłował mojego młodego siostrzeńca swatać z wnuczką, której on nigdy nie widział. Ja przeżyłam podobny horror, gdy jako dziecko byłam przemocą zaręczana z Rafałem. Ten schizofrenik przynosił alkohol, ale moja siostrzenica odmawiała picia.

Moja siostra wpuściła go, bo rzeczywiście wydawał jej się znajomy z widzenia. Poza tym, jak zwykle kłamał, podobnie było w moim przypadku, że mój siostrzeniec chce się z nim widzieć i że jest wybitnym „pedagogiem”. W rzeczywistości ten wariat pracował w handlu tak samo jak jego dzieci i był absolutnym durniem bez matury.

Nie będę poprawiać wcześniejszych wpisów, jest ich zbyt dużo. Przy okazji stanowią ciekawą ilustrację tego, co robi terror z ludzkimi umysłami i dlaczego jest tak bardzo ostro karany przez wymiar sprawiedliwości. Terrorem można zniszczyć człowieka bardzo łatwo. A organizacje religijne z łatwością przyciągają psychopatyczne typy, które bardzo szybko się orientują, że tak naprawdę ich działania mogą sprowadzać się tylko do zastraszania ludzi nieistniejącymi karami (które mają stosowane przez Boga, za którego durny ksiądz, czy gury nie ma prawa mówić) i wyciągania jak największej ilości kasy. Z tego co wiem, kasa ukradziona przez schizofreników i Ryszarda, trafiła na konto Nycza – a przynajmniej tak mi powiedział.

Z tego co usłyszałam, w ich organizacji panuje zasada, że im więcej ktoś wyłudzi oszustwami lub zastraszeniem, to tym bardziej jest szanowany. Jest to kolejny przykład zbieżności kultury przestępczej z tym, co robią sekciarze z Opus Dei.

Dla kryminologa wszystkie religie są podejrzane, bo oferują nieistniejące towary i wymuszają ich kupno przez zastraszenie (żeby nie szukać daleko, każdy ksiądz uważa, że w pierwszy etap katechezy to wywołanie u dzieci „bojaźni Bożej”, a potem jest jeszcze gorzej), ale nie spodziewałam się, że spotkam się z aż tak wielką bezczelnością, sadyzmem, łamaniem prawa i posuwaniem się do morderstw.

Mimo wszystko spodziewałam się trochę więcej po tych ludziach. Przynajmniej tego, że opamiętają się po rozmowie z Policją. Zamiast tego Nycz oraz spółka postanowili przeprowadzić do końca plan wywołania u mnie syndromu sztokholmskiego w celu „nawrócenia mnie” i zmuszenia do tego, żebym mówiła takie rzeczy, żeby nigdy nie wyszli na kłamców i na potwory, którymi są.

Opus Dei opowiedziało o mnie tyle kłamstw, nazywając mnie również kurwą i obsmarowywując moją rodzinę (właściwie nie powiedzieli ani jednego słowa prawdy o nas), że czuję się w prawie (i mam prawo w tym względzie za sobą) odpowiedzieć tym samym i pisać swobodnie, co o nich myślę. A myślę, że są psychopatami, zboczeńcami, pedofilami, złośliwymi sadystami oraz złodziejami.

Mam nadzieję, że nigdy nie wyjdą z więzień. Na całe szczęście to, że powtarzają urojenia Rafała i Renaty nie znaczy, że sami są wariatami i że są bezkarni. Są tylko głupi i uparci, nie reagują na korygowanie i tłumaczenie, co jest prawdą. Zamiast tego zawsze stosują przemoc psychologiczną, oszczerstwa, szczucie innych też.

Odpowiedni specjaliści wiedzą, co to znaczy „zaszczucie przez księdza” (który zawsze myśli, że jest najwyższą władzą – powtórzę, król Bolesław Śmiały był wielkim władcą). To nie jest tajna wiedza ukrywana przez kryminologów i Policję. To są też rzeczy, które znają również psychoterapeuci oraz psychiatrzy, więc udział przekupnych imbecyli z tych zawodów w tej sprawie, którzy radośnie dołączyli się do zaszczucia mnie, jest czymś, co też bardzo, jak sądzę, zainteresuje Prokuraturę.

Z radością będę obserwować kilka procesów związanych z tą sprawą.

Ateiści

Nie miejcie wątpliwości, Nycz jest wrednym typem, szczególnie kiedy się słodko uśmiecha. Podobnie jego sekta, która ma na celu tylko swoje dobro i kieruje się nienawiścią do ludzi bardziej od nich światłych. Nikt z tych ludzi nie czyta fantastyki. Przychodzą na konwenty wypatrywać sobie ofiary i niszczyć osoby, które im się nie spodobają, bo są ateistami, lub wzbudzą zawiść schizofreników. Bardzo go zdziwiło to, że nie wolno gwałcić ludzi, lub to, że ateistom nie jest wszystko jedno, z kim chodzą do łóżka. Tak samo był zdziwiony, że ludzie, którzy spodziewają się przyjemności w czasie seksu, nie są materiałem na jego osobistą kurwę. Nie zasługiwałam na to, jak mnie potraktował, a te prześladowania ciągną się od mojego dzieciństwa.

Nikt z ich nie jest wiarygodny, bo albo celowo kłamie, żeby postawić na swoim, albo powtarza słowa schizofreników i ich przechwałki (za prawdziwość których fałszywie ręczy Nycz), albo sam jest wariatem.

Naprawdę każdy musi w tej sytuacji zastanowić się, po której jest stronie. Bo strona Opus Dei to kłamcy gwałciciele, oraz mordercy. A wszyscy ateiści i metale są ich celem. Szczególnie osoby, które wbrew wyrokowi Renaty (bo ona go zachęciła) nie chciały iść do łóżka z Nyczem, ani nie dały się zgwałcić po podaniu alkoholu ze środkiem nasennym. A jest to mściwy chuj i nie zapomina.

Moja siostrzenica stała się ich kolejnym celem i chcą wszystko, co mi wraz z Renatą zrobili, przypisać jej. A to oni ją informowali i wprowadzali w błąd. Moja siostrzenica tak samo jak moja matka jest łatwowierną idiotką, która nie wie, że kler to ostatnie osoby, które są godne zaufania (to podręcznik profilera, serio coś takiego wynika z różnych dostrzeżonych prawidłowości). Była cały czas manipulowana i jej wybuchy też były zaprogramowane przez Opus Dei. Jestem bardzo ciekawa, jak ludzie zareagują, gdy Nycz będzie tłumaczył w czasie konwentu, że Renata jest święta, nigdy się nie myli, a jej „wiedza” pochodzi od Boga. I że Bóg „dał jej Piotra”, a ja mam robić, co ona każe, bo jestem jej „służka” – czyli w świecie Opus Dei niewolnicą.

Mam już dosyć. Już zbyt dużo jest osób, które przy wykorzystaniu ludzi chorych psychicznie, zaszczuli na śmierć. Ja ledwo przeżyłam, a moja rodzina jest pod ich ostrzałem od lat siedemdziesiątych. Już mi się to znudziło i nie mam siły nikomu czegokolwiek tłumaczyć.

Dlatego muszę innych muszę prosić o posprzątanie w warszawskim fandomie.

Książęta

Profilerzy z reguły kierują się przy prowadzeniu śledztw pewnymi zasadami, czyli na przykład jakie grupy społeczne częściej popełniają przestępstwa. Dla waszej informacji – im ktoś głupszy, tym jest większa, że to on odpowiada za przestępstwo. Wychodzi z tego, że przestępcą jest z reguły ktoś z niższej klasy społecznej. Jest to nie tylko klasizm, jest to zasada, która bardzo często się sprawdza, bo ludzie głupi, są często za głupi, żeby być etyczni, lub kierować się honorem.

Ale są też sytuacje, kiedy ktoś wydawałoby się z wyzszej klasy popełnia przęstepstwo, którego teoretycznie nie powinien popełnić według zasad z podręcznika profilera. Weźmy na przykład kogoś, kto należy do rodziny królewskiej. Wpadł mi właśnie w ręce news o synu księżniczki norweskiej, żony następcy tronu, której syn z poprzedniego związku został oskarżony o gwałty, napaście i uszkodzenia ciała. Więcej możecie poczytać tutaj. W takiej chwili profiler podejrzewa, że księżniczka nieszczególnie dobrze trafiła w poprzednim związku i tatuś pociechy miał zły na nią wpływ, albo takie synalka wychował ktoś inny, a nie rodzice. Bardzo często się tak zdarza – jakaś piastunka czy guwernantka okazuje się być kimś niegodnym zaufania i na przykład uważa, że alkohol dzieciom nie szkodzi i posługuje się nim, aby dziecko usypiać. Może jeszcze do kompletu się okazać, że należy do kręgu pedofilskiego lub do kręgu gwałcicieli i wychować dziecko na kogoś – kto chociaż pochodzi z szanowanej rodziny – to chętnie bierze udział w gwałtach i uważa, że kobiety i dzieci się nie liczą i że są po co, aby je gwałcić i zabijać (szczególnie w przypadku fanek metalu i fantastyki). Tak właśnie mi powiedział pewien znany w fandomie hierarcha, chociaż ten to swoje nastawienia raczej wywodzi ze swojej rodzinnej wsi (chłop żywemu nie przepuści i postawi na swoim), bo uczył się od moralności od jakiegoś zbira. Sam mi się chwalił, że ma brata gangstera.

Niestety alkoholu do usypiania swojej córki niestety używała też moja babcia. Mój ojciec przyłapał ją, gdy chciała w ten sposób uspokoić jego starszą córkę. Zrobiła się awantura, podczas której dowiedział się, że moja matka chadzała też jako dziecko do sąsiada i tam piła. Moja siostra i ja w życiu nie wypiłyśmy alkoholu jako dzieci. I w życiu nie pozwolił, żeby babcia się mną opiekowała.

Niestety alkohol, brew temu, co mówią alkoholicy, bardzo szkodzi dzieciom. Owszem, nie aż tak bardzo jak w ciąży, ale każdy psychiatra jest w stanie nakreślić obraz dorosłego, który chlał jako dziecko. Ma problemy poznawcze – szczególnie jeśli chodzi o rozpoznanie intencji innych ludzi. Z reguły też jest pierwszy, żeby zaufać przestępcy, albo komuś o podobnym profilu psychologicznym. Może mieć niezłą pamięć, ale jest niewyuczalny, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy psychologiczne. Jest też narcystyczny, autorytarny oraz wybuchowy, jest kimś, kto pomimo dobrego pochodzenia może kogoś w akcie szału pobić, a także zgwałcić. Niestety przestępcy, alkoholicy oraz schizofrenicy lubią poić dzieci alkoholem, żeby się ich słuchały. Pojone alkoholem dziecko uzależnia się od takiego nieodpowiedzialnego dorosłego i rzeczywiście się go słucha, bo staje się do niego podobne pod względem charakterologicznym. Ludzie lgną do ludzi do siebie podobnych. Nic mnie nie łączy i nigdy nie łączyło z ludźmi z sekty Opus Dei. Są to ich urojenia albo celowe kłamstwa. Nigdy nie miałam problemów z psychika, moje treningi pływackie nie były urojeniem, związek z Michałem nie był urojeniam, moje sukcesy na studiach międzywydziałowy nie były urojeniem. To moja matka miała problemy poznawcze i ufała niewłaściwym ludziom.

Nie utrzymuję kontaktów z Renatą, nigdy jej nie dziękowałam, wszystko co o mnie mówi pochodzi z głębi jej urojeń. Ludzie powinni przestać podtrzymywać jej urojenia. Przez to nie dało się jej leczyć. A przy tej chorobie z każdym rokiem traci coraz więcej tkanki mózgu. Ludzie, którzy jej się podlizują, są w moich oczach nieodpowiedzialnymi przestępcami. Kilka osób powinno podczas najbliższego Polconu wejść do Green Roomu, wygarnąć Avangardzie i poinformować, kto jest kim. Liczę w tym względzie także na męża Renaty, który wie o jej chorobie, udało się go dokształcić, jest całkiem niegłupi. Mam nadzieję, że Andrzej wraz z kilkoma innymi pisarzami też się przyłączy. Nycz zrobił bardzo dużą krzywdę także tej schizofreniczce koronując ją na królową fandomu.

Moja matka miała zakaz rozmawiania z ludźmi z Opus Dei, w tym z Ryszardem oraz rodziną Renaty. Ale po śmierci taty zlekceważyła ten zakaz całkowicie. Co gorzej, wychowała swoją starszą wnuczkę na fankę ojca Renaty oraz Rafała, który często przyjeżdżał do niej i ją „wychowywał”, bo moja matka uwierzyła w jego schizofreniczne zapewnienia, że jest „pedagogiem” (tak, „pedagog”, który mnie chciał wciągnąć do kręgu pedofilskiego i sprzedawać Nyczowi, gdy byłam jeszcze w podstawówce). Inne dzieci uwierzyły mi, że nie wolno im pić alkoholu i same zrozumiały, że należy się od niego trzymać z daleka, już wtedy mojemu siostrzeńcowi wmawiał, że ma się ożenić z jego wnuczką, której nawet mój siostrzeniec nie poznał i nie chciał poznać, a ta już miała całe urojone historie ich znajomości. Ale moja starsza siostrzenica pod wpływem tego schizofrenika i swojej babci popłynęła jak nikt inny.

Zawsze były z nią bardzo duże problemy wychowawcze i z tego, co mi powiedziano (chociaż to raczej jest kłamstwo Nycza, bo powtarza urojenia Renaty, który zawsze niszczy ludzi wokół siebie) nie zasługuje na dyplom magistra, bo swój problem z napisaniem rozwiązała tak jak to zwykle robią głąby z Opus Dei, czyli pieniędzmi, które dostała od Nycza. Oczywiście, jak już powiedziałam, mam nadzieję, że to jest kolejne pomówienie Nycza, który próbował mnie zmusić w ten sposób do przyznania, że nie zasługuję na swój dyplom i że tak samo zrobiłam jak moja siostrzenica.

Piszę to wszystko, żeby było jasne, że nikt nigdy nie miała prawa mówić niczego o mnie zaprzeczając temu, co sama powiedziałam. Próbowałam wiele razy mojej siostrzenicy wytłumaczyć, jaka jest prawda, ale nadal upiera się, że Renata jest panią psycholog o światowej sławie z Wydziału Psychologii i że studiowałyśmy razem i że wyleciałam, bo jestem tępa (bo to jest ulubione kłamstwo Opus Dei). Podobno mam mieć tylko trójkę na dyplomie magisterskim, ale jest to bzdura. Pomimo studiów międzydziałowych i zaszczuwania przez Opus Dei mam czwórkę i to na studiach, na których się najmniej starałam. Ktoś, kto skończył Psychologię powinien umieć zdiagnozować chorobę Renaty i mieć tyle wiedzy, żeby zweryfikować, czy rzeczywiście kiedykolwiek studiowała ten kierunek. Z tego co ja wiem – i to się zgadza z moimi wnioskami z rozmów z nią – nie ma nawet matury. Jest tak durna, jak tylko można to sobie wyobrazić.

Niestety wszyscy muszą dowiedzieć się, że moja siostrzenica jest czarną owcą w rodzinie i jej rewelacje o mnie są wzięte albo z dupy Nycza – który się mści za to, że dałam się przerobić na jego kurewkę i jest tak tępy, że nie rozumie, na czym polega choroba psychiczna Renaty – albo jej samej, czyli znanej w fandomie schizofreniczki, która nękała Piotra, Andrzeja oraz mnie swoimi urojeniami.

Mam problemy z pozbieraniem się po tak dużym braku lojalności najpierw ze strony mojej matki, a potem jej ukochanej wnusi, która przejęła po niej te niezdrowe znajomości oraz nastawienie do mnie. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego, to są jej znajomi, a nie moi. Mam zamiar nigdy w życiu już jej nigdy nie oglądać, jeśli się uda.

Nic, co wychodzi od tych ludzi, nie jest prawdą. Moja siostrzenica pod ich wpływem okłamała tak wiele osób, że naprawdę ma już poważne problemy, w których tym razem jako kryminolog nie będę jej doradzać. Jeśli chcecie, możecie ją ratować. Mnie już dawno opadły witki.

Proliferzy

Jednym z zajęć profilerów jest nie tylko decydowanie, kto prawdopodobnie jest chory psychicznie (ostateczną decyzję podejmują biegli), ale też rozmawianie z chorymi psychicznie w taki sposób, że zgadzają się na leczenie. Tylko to ma sens, bo profiler jako policjant może zweryfikować, kto mówi prawdę. Psychiatrzy i psycholodzy kliniczni dostają już skruszonego pacjenta, z którym już nie mają problemów. Ani nie muszą decydować, kto jest schizofrenikiem, a kto ofiarą schizofrenika. Od tego są biegli sądowi współpracujący z Policją, dzięki której mogą zweryfikować wersje obu stron. A tego, kto jest chory, nie widać na pierwszy rzut oka, bo schizofrenik tworzy wokół siebie gang lub sektę pomagających mu i go chroniących ludzi. I oni wszyscy w czambuł z reguły obwiniają niewinną osobę i oskarżają ją o chorobę psychiczną, żeby „chronić i ratować” schizofrenicznego paranoika, który podaje się za kogoś innego niż jest.

Przypominam również, że nie wolno diagnozować nikogo, kto nie przyjdzie sam ich gabinetu psychiatry czy psychologa czy położy się dobrowolnie w ich szpitalu. Kierowanie się zdaniem gangu czy sekty schizofrenika i zaszczuwanie niewinnej osoby to duży błąd medyczny, a także przestępstwo. Urobiony, stronniczy psychiatra czy psycholog ma obowiązek wycofać się ze sprawy. Zasadą jest diagnozowanie tylko na podstawie słów pacjenta. Jest mi bardzo smutno, że spotkałam się z takim brakiem profesjonalizmu ze strony różnych osób, że muszę o tym pisać i podstawowe rułuły diagnostyczne przypomnieć. I nie dziękuję za udział w tym moim już byłym przyjaciołom, czy zmanipulowanym i okłamanym członkom rodziny. Jest to skandal, bo znają historię mojego ojca i dlaczego uciekła z Francji przed swoją schizofreniczką.

Gdy napadła mnie sekta Opus Dei wraz z Nyczem oraz jego schizofrenikami, postanowili zrobić mi to samo, co zrobili mojej przyjaciółce w latach dziewięćdziesiątych, czyli wmówić mi chorobę psychiczną i wsadzić do psychiatryka, bo nie potwierdzałam wersji schizofreniczki. (A także aby prawdopodobnie zatrzeć ślady po przestępstwach na mnie popełnionych.) Takie postępowanie zabija zdrowego człowieka, tym bardziej, jeśli psychopata namawia swoją ofiarę (którą już wcześniej zgwałcił jak w przypadku mojej przyjaciółki – moim też zresztą) do samobójstwa. Kontrolowanie życia osoby zgwałconej i jej zaszczuwanie aż do samobójstwa to tez bardzo częsty schemat opisujący postępowanie przestępy. Sama słyszałam słowa, że mnie zgwałcił, więc ma prawo mi mówić, co mam robić, bo jestem po prostu rzeczą.

Ledwo się obroniłam przed zaszczuciem i przymusowym pobytem w psychiatryku za niewinność. Pani Barbara fałszywie podała się za moją matkę i nakłoniła mojego Dzielnicowego, żeby porozmawiał ze mną przez telefon. Ja odbiłam piłeczkę i zażądałam włączenia w sprawę profilera. Nie dostał kompletu materiałów od Dzielnicowego i wmawiał mi, że jestem kimś innym, niż jestem naprawdę. Między innymi imputował mi jakiś dłuższy pobyt w szpitalu psychiatrycznym i że moimi krewnymi są osoby zupełnie ze mną niespokrewnione. Zażądałam, żeby mu przygotowano komplet materiałów ze sprawy. W końcu powiedziałam tyle, że oświadczył, że wróci do sprawy, bo postanowił sprawę zweryfikować. Inny profiler zniszczył psychicznie moją przyjaciółkę w latach dziewięćdziesiątych i zupełnie niepotrzebnie poszła do szpitala psychiatrycznego. Ja miałam to szczęście, że wiedziałam, co mówić i jak się bronić, bo jestem miedzy innymi też kryminologiem. Dodatkowo Piotr stawał na uszach, żeby mnie wyciągnąć z amnezji i dzięki temu dałam radę tej konfrontacji. Inaczej bym się zabiła, jak moja przyjaciółka.

Okazało się, że profilerem, z którym rozmawiałam jest mój kolega z roku. Od tego momentu zaczął mnie ratować. Niestety Rektor kierował się informacją, że schizofreniczka Renata jest wyjątkowej klasy psychoterapeutką i naukowcem specjalizującym się w psychologii i pozwolił jej na wszystko. Przeszłam tortury psychiczne, a chwilami też fizyczne. No, ale nie każdy jest tą osobą, za jaką się podaje. Wszyscy moi znajomi znają ją jako sprzedawczynię z Zary, którą musiałam zwolnić, skarżąc się na jej zachowanie, gdy wiernej klientce firmy zaczęła zarzucać kradzieże, bo tak objawiła się jej psychoza w tamtym momencie.

Nycz wraz z wariatami zniszczył mi po raz kolejny życie, tym razem już ostatecznie, bo są rzeczy, których już nie będę mogła zrobić nigdy w życiu. Jak na przykład nie urodzę dziecka. Zresztą dokładnie o takie zniszczenia chodzi schizofrenikom, którzy walczą o to, aby doprowadzić swoją ofiarę do samobójstwa. Przestępca, jakie popełniają schizofrenicy to rzeczy, o których wiedzą profilerzy, niekoniecznie psychiatrzy, bo nie oni są kryminologami i zajmują się już leczeniem. W tym aspekcie wszystkie schematy wedle jakich działają chore zawistne mózgi schizofreników, którzy albo koniecznie chcą się wzbogacić, albo przypisują sobie atrybuty osób, które potem nękają, są dla mnie bardzo praktycznymi wiadomościami z psychologią kryminalną. A tego nie uczą psychiatrów.

Pisałam pracę magisterską właśnie na temat przestępstw popełnianych przez osoby chore psychiczne oraz o syndromie sztokholmskim i to ja jestem od tego specjalistką, a nie przypadkowy popełniający błędy medyczne (zagrożone utratą prawa wykonywania zawodu) psychiatra czy psycholog.

Mój kolega profiler I kilka innych osób bardzo chce, żebym obroniła moją pracę magisterską, które leży w rękopisie w Instytucie Kryminologii (Policja dostała kopię), jako pracę doktorską, bo już mam tytuł magistra. Już podczas przyjmowaniai kolejnych rozdziałów w latach dziewięćdziesiątych mój promotor był zachwycony i mówił mi, że jest tak obszerna i dobra jakościowo jak praca doktorska.

Powiem jedno – mam dosyć durnych ludzi, których ratowałam, wykorzystując moją wiedze, a którzy gdy tylko się lepiej poczuli, stwierdzili, że nie jestem im potrzebna i zaczęli mnie mordować, stowarzyszając się z Nyczem i jego schizofrenikami. Te osoby, które zniszczyły mi życie, a nie moi przyjaciele metale.

Już nigdy już nie pomogę nikomu. Skończyło się być świętym Mikołajem, który wszystkim pomaga, a potem dostaje sztyletem w plecy, bo ktoś postanowił podlizać się schizofreniczce i Nyczowi.

Łapóweczki też było przyjemnie przyjmować, prawda?

Problemy

Nie problemów innych niż zainteresowanie mną Nycza oraz ich schizofreników. Jestem uzdolniona, utalentowana. Potrafię ciężko pracować, poza tym kiedyś miałam urodę, która przyciągała. To wszystko wywołało zazdrość schizofreników na tyle, że postanowili już zawsze kontrolować moje życie.

Naprawdę nie ja wymagałam leczenia, ale wspierani i promowani wszędzie przez Nycz oraz jego sektę schizofrenicy. Ani Renata nie była moją przyjaciółką, ani Rafał narzeczonym, ani też Ryszard ojczymem. Wszyscy jak to schizofrenicy mają urojone równoległe życie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nawet zdrowi ludzie w tym gronie radośnie kłamią, byle tylko postawić na swoim.

To oni zniszczyli mi całe życie. Nikomu z nich nie zagrażałam w inny sposób niż to, że moje istnienie cały czas im przypomina, że przypisują sobie moje atrybuty. Wszystkie moje dokonania są realne, nie są moimi urojeniami.

Gdyby nie durnota Nycza u Barbary, którzy zniszczyli psychicznie i okłamywali moją matkę, pracowałabym jako profiler i miałabym już wnuki. Moje życie upływałoby na sukcesach i radościach rodzinnych. Jeździłabym na wypieszczoną przez teściów działkę. Oni by jeszcze żyli, bo przypomniałabym im, że muszą sobie zrobić przesiewową kolonoskopię. Piotr też by żył.

Wiele innych osób też by żyło, bo schizofrenicy by ich nie pomordowali. Niestety osoby, które powinny się leczyć, gdy zamiast leczenia dostają pomoc głupich enablerów, zamieniają się w bezlitosnych morderców, których przy tym nie można zamknąć w więzieniu, bo są po prostu chorzy. Nie wolno takim ludziom podtrzymywać urojeń, ani wierzyć w paranoiczne zapewniania, że ktoś chce ich zniszczyć. Nie wolno im pomagać tworzyć sobie niewolników, czy pomagać w zabijaniu psychiki innych ludzi. To oni mają się leczyć.

Wszystko, co mówi o mnie i innych osobach Nycz oraz jego sekta, pochodzi z urojeń Renaty oraz Rafała. Nie jestem durną kurwą bez matury, nikt z tego grona nigdy mi nie pomógł, bo też nie o pomoc w takich wypadku chodzi schizofrenikowi. Nigdy nie miałam problemów na studiach, biegli sądowni oraz profiler sprawdzili – na wszystkich kierunkach mam co najmniej absolutorium. Jestem anglistką z obronioną magisterką.

Każdy rodzic chciałby mieć takie dziecko jak ja. Niestety moja matka w swoim narcyzmie postanowiła uwierzyć sekciarzom, niczego nigdy ze mną, nauczycielami czy trenerami nie weryfikując. Nie chciała też rozmawiać z Michałem lub ojcem Michała. Z tą sektą mam tylko problemy oraz z ich kłamstwami, które puścili jako plotki o mnie w fandomie, niszcząc mi znowu wszystko. „Ratując mnie” wywołali syndrom sztokholmski, bo koniecznie chcieli mnie dociąć tak, żeby się wszystko w moim życiu zgadzało z przekonaniami wywiedzionymi z urojeń tych idiotów. Nienawidzę wszystkich osób, które im pomogły. Z syndromu sztokholmskiego ciężko się wychodź, walka o siebie z wmówionymi treściami trwa czasem kilkanaście lat. U mnie to były kluczowe lata – ostatnie na założenie rodziny.

Nie chcę już nigdy Nycza oraz jego schizofreników oglądać. Renata nigdy nie była żadną panią psycholog, nikt nie powinien za nią ręczyć i mówić, że wszystko trzeba robić tak jak ona chce. I że już kiedyś mi pomogła. Znowu o mało co mnie ta schizofreniczka nie zabiła. Mam z jej powodu za sobą tyle prób samobójczych, że nie mogę już z nią czy jej sektą rozmawiać.

Mam nadzieję, że to już trafiło do wszystkich.

Rozliczenia

Z tego, co się dowiedziałam, moja siostrzenica okłamała zarówno Adama jak i Andrzeja, mówiąc im, że jestem z Rafałem, dlatego Adam – z mojego punktu widzenia – mnie rzucił.

Oczywiście doszło do tego jeszcze zaszczucie przez sektę, która uważa mnie za swoją własność i że ma prawdo decydować, z kim mam być, ale moja siostrzenica – muszę na nią naskarżyć – radośnie dołączyła się do terroryzowania mnie i zastraszania, obrzucając wyzwiskami. Nigdy nie była w fandomie obiektem ataku, ale miała kontakt ze schizofrenikiem, który był jej chłopakiem, więc powinna wiedzieć, co potrafi zrobić swojej ofierze schizofrenik, a nie przemocą łączyć mnie z Rafałem, który sam jest bardzo groźnym schizofrenikiem, tak samo jak jego siostra.

Moja siostrzenica była wtedy tępym dzieckiem i nadal jest tępym dzieckiem. Musi dorosnąć i zobaczyć, że są konsekwencje każdego kłamstwa i że zaprzeczanie mi, kto jest kim dla mnie, kończy naszą relację rodzinną. Jestem profilerem i lepiej od niej potrafię kategoryzować ludzi.

Formalnie też. Żałuję, że tej idiotce pomagałam wyjść z pewnej niemiłej sytuacji. Co gorsza, jeśli chodziło o jej własne sprawy, to zrobiła coś jednak wbrew zaleceniom tej „wielkiej pani psycholog”, bo było dla niej korzystne. Tutaj jednak się mnie posłuchała, a nie schizofreniczki.

Przez jej bezmyślne powtarzanie słów znanej w fandomie schizofreniczki jestem sama i mam zniszczone wszystko. Absolutnie wszystko. Bezczelne, tępe i źle wychowane dziecko.

Po mnie też jeździła. Nie mówiąc o Adamie. Mam prawo napisać, co myślę.

Renata

W latach dziewięćdziesiątych Renata udawała moją koleżankę i przyjaciółkę z Wydziały Psychologii. Przychodziła za moimi plecami do mojej matki, podawała się za najlepszą przyjaciółkę i sprzedawała jej swoje schizofreniczne urojenia na mój temat.

Miałam niby być wyrzucona ze wszystkich studiów. Było to oczywistą bzdurą, ale moja narcystyczna matka, jak to zwykle narcyzi, niczego nie weryfikowała, za to z radością witała wszystkie dowody na to, że jestem „nieudanym” dzieckiem. Swoją głupotą doprowadziła do tego, że musiałam – zgodnie z wolą Opus Dei – ograniczyć się do studiów tylko w Instytucie Anglistyki, bo z powodu amnezji i strresu nie mogłam obronić pracy magisterskiej w Instytucie Kryminologii.

Moja siostrzenica z tego, co wiem, przejęła pałeczkę po swojej babci i wysłuchuje bajdurzeń schizofreniczki z dużym przekonaniem i zachwytem. Moje zródła doniosły mi, że nie znając nikogo innego w fandomie, chodzi dumna jak paw w towarzystwie sekty oraz schizofrenicznego rodzeństwa i uważa schizofreniczkę Renatę (którą reszta fandomu zna jako durną sklepową z Zary, która nawet nie ma matury) za panią psycholog o bardzo dużym dorobku naukowym i powtarza za nią takie bzdury, że dziwię, że mojej siostrzenicy nie wywalono ze studiów za powtarzanie takich „odkryć” – jak na przykład to, że to najmłodsze dziecko jest konieczne narcyzem, a nie najstarsze.

No cóż, nie będę już mojej siostrzenicy korygować. Całe swoje życie udowadnia, że ma zerowe wyczucie, jeśli chodzi o ludzi i narcystycznym przekonaniem uważa, że zawsze ma rację.

Jeśli chcecie, możecie tej małej idiotce wytłumaczyć, o co chodzi i kim rzeczywiście jest Renata. Z tego, co mi powiedziano, zawsze bywa na warszawskim konwencie, żeby się z Renatą spotkać. Ja się poddałam już dawno. Mam dosyć takiej rodziny.

I tak jestem bardzo miła, biorąc pod uwagę, co mówiła o mnie za plecami i jak bardzo mi zniszczyła życie, powtarzając urojenia Renaty oraz jej sekty i poddając mnie terrorowi pod dyktando tej wariatki. Również obsmarowała mi dupę w pracy, zamiast pomóc mi pozbyć się tych imbecyli i schizofreników z budynku, gdy zaczęli mnie zaszczuwać w pracy (a to jest ostatni etap zaszczucia przez schizofrenika). Taki brak lojalności i zaszczucie własnej, podobno „ukochanej” ciotki, to jest coś, czego nigdy nie daruję.

A wiała wiele razy okazję przekonać się, że to ja lepiej się znam na ludziach. Mam jednak jakąś litość i nie będę wchodzić w szczegóły.

Dopiero teraz wychodzę z syndromu sztokholmskiego i jestem w stanie działać, i zebrać wszystko w całość.

Może moim przyjaciołom i znajomym z warszawskiego fandomu uda się wyrwać ją z paszczy tej sekty oraz niebezpiecznych schizofreników i wytłumaczyć, kto jest kim, zanim ktoś w końcu ją wsadzi do więzienia?

No niestety, zostałam zaszczuta przez sektę, schizofreników oraz własną rodzinę. Jedyne, co mi zostało, to zrobić z tego sprawę publiczną, żeby wyrwać się z siatki kłamstw i powiedzieć ludziom, jaka jest prawda. Takie postępowanie zalecane jest nie tylko przez podręczniki psychoterapii, ale też specjalistów od komunikacji społecznej. Muszę zadbać o swój obraz w społeczeństwie. I ratować ludzi przed Renatą, która jest coraz głupszą schizofreniczką, a nie utytułowaną panią psycholog z dorobkiem naukowym.

Wolne żarty!

Pisma przedprocesowe

Jak już wspomniałam miałam pecha urodzić się jako druga córka narcystycznej matki, która gdy tylko mogła, uzależniła się od schizofreniczki Renaty, która całkowicie fałszywie – jak to schizofrenicy – podawała się za moją przyjaciółkę. Przeszłam piekło w dzieciństwie, próbowałam popełnić samobójstwo przez intrygi tej schizofreniczki oraz jej schizofrenicznego brata (nie zapominajmy tez o sekcie, która ich otacza i chroni), ale nie nauczyło to mojej matki niczego. Do końca życia – pomimo zakazu mojego ojca, sam przeszedł to samo, co ja we Francji i wiedział, co to znaczy być zaszczutym przez gang schizofreniczki – utrzymywała kontakt z Ryszardem oraz Renatą, donosiła im na mnie oraz realizowała ich durne plany niszczenia mi życia, święcie przekonana, że Renata jest cud miód i orzeszki.

Moja matka, jak to narcyzy, wychowała swoją starszą córkę też na narcyza, a ta swoje najstarsze dziecko. I wiecie, mając matkę-narcyza, można być geniuszem, ale i tak taka matka prędzej uwierzy w chorobę psychiczną własnego dziecka niż, że ma jakieś sukcesy. Niestety, narcyz kocha tylko swoje najstarsze dziecko, a już zupełnie sekuje dziecko odmiennej płci. Inne dzieci są wybrakowane i tylko to najstarsze odpowiedniej płci może liczyć na jakieś pozytywne emocje. Następca jest rozpieszczony do granic możliwości i karany tylko za sprzeciwianie się rodzicowi narcyzowi.

Moja siostra i jej córka odziedziczyła sprawę Renaty i Rafała. Została – jak mi powiedziano – do upewnienia się, że wyjdę tylko za Rafała. Nie zamierzam się podporządkować. Narcyzi z mojej rodziny rozmawiają z Renatą przekonani, że mają do czynienia z jakąś wybitną panią psycholog, chociaż to nigdy nie była żadna moja koleżanka z Wydziału Psychologii, jest to duran sklepowa bez matury.

Moja siostrzenica chociaż korzystała z mojej pomocy i doświadczenia psychologicznego oraz kryminologicznego, lekceważy moje umiejętności. Gdy jeszcze była dzieckiem po pewnym konwencie radośnie mi oświadczyła, że poznała „Yennefer” czyli „współtwórczynię Wiedźmina”. Bardzo się zdziwiłam, bo jako żywo schizofreniczka Renata nigdy nie przyjaźniła się z Sapkowskim i całkiem dobrze pamiętam, że to ja rozmawiałam z nim o tym, co ma napisać i uważałam się za jego nieformalną redaktorkę. Jako jego fanka chciałam więcej tekstów o Wiedźminie. Po założeniu wydawnictwa, które miał sfinansować Piotr, chciałam przejąć Andrzeja jako mojego pisarza.

Nie dało się mojej siostrzenicy wytłumaczyć, jak bardzo się myli. Jak to narcyz – chyba że ma kłopoty – zlekceważyła wszystkie moje ostrzeżenia i okazała się być całkowicie nielojalna. Chyba nadal opowiada, że Renata to Yennefer. Wiem, że Andrzej sterroryzował Nycza za nazywanie schizofreniczki Renaty jego przyjaciółka i ten już pamięta, że nie wolno tego robić, uważam teraz, że kolej na moją siostrzenicę. Po jej różnych występach nie mam ochoty się z nią konfrontować. Z własną matką i młodszą siostrą napadły na mnie razem z sektą i gangiem schizofreników w mojej pracy. Porem wmawiała mi, że mam jakieś problemy w pracy. Nie miałam żadnych problemów w pracy poza atakami wściekłych wielbicieli schizofreniczki Renaty, czy też atakami mojej własnej rodziny, których wrzaski musiałam wysłuchiwać przez telefon Rafała (chyba). Co ja mogę w tej sytuacji zrobić? Zostałam tak sterroryzowana, że boję się już z nimi konfrontować. Jestem przez własną rodzinę zaszczuwana pod dyktando chorych psychicznie ludzi od dzieciństwa. Proszę więc o pomoc. Myślę, że dobrze zrobi mojej siostrzenicy, jeśli dostanie pismo przedprocesowe od Andrzeja z żądaniem przeprosin dla siebie za nazywanie Renaty „współtwórczynią Wiedźmina”. Okłamała tyle osób w fandomie i zrobiła mi tak czarny PR, powtarzając urojenia Renaty na mój temat, że należy jej się takie niemiłe przebudzenie.

Wiem, że moja siostrzenica okłamała wiele osób na temat Adama. W życiu nie był kimś, kto mnie skrzywdził. Skrzywdziła mnie schizofreniczna rodzina Renaty i Rafała oraz Nycz wraz ze swoim imbecylem Ryszardem, który jest podobno u niego służącym – ale podaje się za kogoś innego, bo ta szajka lubi się kierować powiedzeniem, że nie ważna jest prawda, ale ważne w co kto wierzy. Ja jednak uważam, że prawda jest ważna. I dlatego, sądzę, że Adam powinien też poprosić swojego prawnika o wystosowanie pisma przedprocesowego, w którym będzie się domagać przeprosin za nazwanie go schizofrenikiem oraz moim gwałcicielem.

Moja rodzina (mam na myśli narcyzów i sterowanych przez nich ludzi) ze mną nie rozmawia. Oba narcyzy obraziły się, bo śmiałam mówić coś innego niż gang schizofreników, bo próbowałam im wytłumaczyć, jak naprawdę wygląda sytuacja. Wiem też, że od pewnego momentu nie czytają mojego blogu, tak więc, pretty please, skomunikujcie się z nimi za mnie. Szczególnie moja siostrzenica musi zobaczyć, jak to jest po raz pierwszy w życiu nie mieć parasola ochronnego. Bo tym razem ciocia kryminolog nie będzie jej doradzać. Niech wypije, co naważyła.

Poza tym nadal mam syndrom sztokholmski po tym, co mi zrobiono i mogę tylko pisać. Zupełnie nie mam siły na konfrontacje z którymkolwiek z moich rodzinnych narcyzów. Idioci!

Falka

Mam w domu nieszczęśliwą kotkę, którą niechcący skrzywdziłam. Kotka ma za sobą epizod podwórkowy, ktoś ją jako kocie mini dziecko (miała jeszcze problemy z jedzeniem) wywalił do kolonii zdziczałych kotów z pustostanu z mojej okolicy. Bardzo zachorowała, ale na całe szczęście dała się podnieść karmicielce kotów (ta pani to jeszcze osobna historia ludzkiej głupoty) i została odtransportowana do weterynarza, gdzie spędziła trochę czasu, aż zgodziłam się ją adoptować. Karmicielka kotów zagroziła mi, że inaczej ją wyrzuci z powrotem do stadka dzikusów.

Moja kotka, Falka jest domowym kotem, widać to było po jej zachowaniu – zero agresji wobec człowieka, tylko olbrzymi smutek i lęk. Miała ten pech, że musiałam przynieść jajeczka glisty kociej z podwórka na butach i kicia, jeszcze jako kilkumiesięczny kotek, zachorowała. Była na tyle mała, że musiała dostać pastę odrobaczającą, inne formy leku nie wchodziły w grę. Pierwszą porcję podała weterynarz, drugą ja w domu. Niestety była to tortura dla Falki i straciła do mnie zaufanie, widziałam w jej oczach złamane serce, bo ją zdradziłam i próbowałam otruć i robiłam to przemocą, wykorzystując swoją siłę. Niestety taka pasta, szczególnie podana nieumiejętnie, jest bardzo gorzka, a w świecie zwierząt taki smak oznacza truciznę. Moja kotka do tej pory nie odzyskała zaufania do mnie. Zaczęło się sikanie na łóżko i unikanie mnie. Bardzo rzadko daje się dotknąć.

Falka została zbadana na wszystkie strony i nic jej nie jest fizycznie. Jest to problem psychiczny i kotka nie jest ze mną szczęśliwa. Gdy wyjeżdżam i ma mieszkanie tylko dla siebie, nie ma żadnych problemów z sikaniem na łóżko.

Był plan, że wraz z jej ukochanym kocurem Błędkiem (podejrzewam, że tylko jego wsparcie i miłość pomogło jej nie wpaść w głęboką depresję) przejmie ją rodzina mojego byłego, Michała. Jego ojciec, który już wiedział, że umrze wkrótce na raka, bardzo się w to zaangażował. Ściągnął behawiorystę, który zdalnie kicię diagnozował. Niestety napadli na mnie schizofrenicy oraz Krystyna i Nycz. Razem doprowadzili mnie na skraj samobójstwa. Tak jak Piotr zaczęłam porządkować swoje sprawy, co jest znanym psychologom i psychiatrom zachowaniem przed zabiciem się. Powstrzymano mnie dzięki profesjonalnej interwencji psychologicznej, ale gang idiotów doprowadził do amnezji oraz załamania psychicznego. Przestałam pamiętać o planie oddania Falki i zostałam tak zastraszona, że bałam się ją komukolwiek powierzyć. Żaden mój kot czy pies nie był skrzywdzony, a to mi ci psychopaci i wariaci z Opus Dei zarzucali i w efekcie prania mózgu i syndromu sztokholmskiego postanowiłam zostawić sobie Falkę. Męczymy się obie latami. Zaspokajam jej wszystkie potrzeby, ale i tak się mnie boi i mnie nie kocha.

Ojciec Michała zmarł nie mogąc przytulić Falki, co było jego marzeniem, a bardzo chciał jej pomóc. Wiedział, że przede mną jest jeszcze wiele lat wychodzenia z problemów, w które mnie wpędził gang Renaty oraz Krystyna. Ale jestem pewna, że z opóźnieniem zrealizujemy nasz plan zapewnienia szczęścia Falce. Jest to kot, nie da rady pójść z nią na terapię i leczyć ran psychicznych zadanych przez człowieka, którego już zaczęła kochać, a który ją zdradził i próbował ją w jej rozumieniu zabić, bo podał jej gorzką „truciznę”. Nie jeden kot tak reaguje.

Bycie zdradzonym przez rodzinę to standard z podręcznika psychoterapeuty. Niestety bardzo często to się dzieje, bo schizofrenik zawsze chce dotrzeć do rodziny swojej ofiary i podając się fałszywie za psychologa czy lekarza, zasypuje poleceniami, wedle których jego ofiarę trzeba „leczyć” – a jak już opisałam gdzieś wcześniej, cała energia schizofrenika skupia się na doprowadzeniu realnego świata do stanu, jaki się będzie zgadzał z jego urojeniami, stąd też liczne akcje „informacyjne” czy naleganie, że ofiara, która przed nim ucieka, powinna się leczyć. Naprawdę nie chcę znać ani Rafała, ani Renaty, ani Krystyny. Z przyjaciółmi z fandomu wolę spotkać się w parku.

Moja matka mnie brutalnie mnie zdradziła w latach siedemdziesiątych, a także kilka razy też później, właśnie wierząc w opowieści schizofrenicznej rodziny oraz innych imbecyli czy wariatów z Opus Dei. Była na tyle głupia, że poinstruowała moją siostrę, a także jej dzieci, wymuszając na nich przysięgi, że będą kontrolować moje życie, tak jak ona sobie życzy. Wmówiłam im też, że mam jakąś diagnozę psychiatryczną, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, ze pochodzi z dupy schizofreniczki.

Postępowanie mojej matki to standard z podręcznika psychoterapeuty, takie akcje prowadzą pacjentów psychoterapeutycznych do grobu, jeśli nie dostaną prawidłowej pomocy. To co robił Nycz nie było prawidłową pomocą. Nie ufam i nie kocham mojej rodziny, uważam, że powinni byli lepiej się mną opiekować po ataku wariatów na mnie i podobnie jak mój ojciec nie będę miała w razie czego problemów z wyjazdem z kraju już na zawsze. Ratowali mnie tylko przyjaciele. Są to prawdy, z którymi kilka osób musi się zmierzyć. Nycz i jego działanie tylko to wzmocniły, bo upierał się, że moja siostra i jej dzieci są po jego stronie. Biorąc wszystko pod uwagę, to jednak śmiem wątpić i myślę, że te zapewnienia pochodzą z urojeń Renaty, a moje rodzina nie odważy się wystąpić ponownie przeciwko mnie po stronie schizofreników. Ale jakby co, to dam sobie radę, jestem wolnym agentem, jak każdy zdrowy psychicznie człowiek.

Jestem kimś takim jak Falka – też mnie zdradziły osoby, które powinny były mnie chronić. Tylko nikomu nie sikam na łóżko.

Zatruty drink

Podczas jednego z konwentów, gdy odmówiłam wypicia zatrutego drinka, który podał mi schizofrenik Rafał, zostałam złapana przez jego gang i zaczął mnie poić nim przemocą. Wiedziałam z opowieści z lat dziewięćdziesiątych, co ci wariaci oraz Nycz z Ryszardem potrafią zrobić i byłam ostrożna.

Pomimo walki połknęłam na tyle dużo, że zaczęłam odczuwać senność i problemy z oddychaniem, chociaż te mogły mieć też podłoże psychiczne. Wypiłam dużego energetyka i poprosiłam Adama, żeby mnie obserwował. Nie podejrzewam, żebym wypiła na tyle dużo, żeby mnie to zabiło, ale mój narzeczony i jego przyjaciel wiedzieli, że mogą być zmuszeni zawieść do mnie szpitala, jeśli zaczęłabym zasypiać, lub zacząć sztuczne oddychanie do czasu przybycia karetki, gdybym miała zapaść.

Z tego, co wiem, ten schizofreniczny gang schizofreników zabił w ten sposób wiele osób, gwałcąc kobiety i dzieci, które już umierały z powodu zabójczej mieszanki alkoholu i barbituranów. Sam Nycz mi się pochwalił, że jeśli jest okazja, to i on i Ryszard nie są od tego, żeby skorzystać, bo też sobie lubią pogwałcić. Obaj przesiąkli całkowicie chorym myśleniem schizofreników i kierują się ich zaleceniami w swoim postępowaniu. Schizofrenicy uważają się za nadludzi i uwielbiają w podobny sposób krzywdzić innych.

Ryszard jest imbecylem, sam mi powiedział, że był w szkole specjalnej, ale Nyczowi w jakiś sposób udało się przecisnąć przed liceum. Podejrzewam, że metodą na „pandę” – czy pan da zaliczenie, bo idę na księdza. Jest tak zdemoralizowany, że zrobi wszystko, byle jego schizofreniczka była zadowolona, morduje też bez litości ludzi razem z nią. Jest na tyle prymitywny i psychopatyczny, że wykorzystuje chorą psychicznie kobietę świadomie, bo zdaje sobie sprawę, że lecząca się Renata nie będzie chciała go znać i nie będzie mógł używać jej wdzięków. Jeśli naprawdę chciałby jej pomóc, to nie zakazywałby jej leczenia się. Renata z każdym rokiem traci coraz więcej tkanki mózgowej. Wystarczy porozmawiać z jej mężem na ten temat. Chce ją leczyć, ale Nycz i jego gang podtrzymują jej wszystkie urojenia oraz zaspokajają schizofreniczne potrzeby. Owszem Renata tryumfuje po zniszczeniu każdej kolejny ofiary i się cieszy, ale pomaganie jej w tym nie jest realną pomocą, jaką powinna dostać.

Nic z tego, co o mnie mówi, nie jest prawdą. Nie kontaktujemy się, nie przyjaźnimy. Nie będę przepraszać ani Renaty ani Krystyny. Krystyna jako zdrowa psychicznie, ale działająca pod wpływem miłości do schizofrenika, zniszczyła także sobie życie. Miała okazje mnie przeprosić, ale tego nie zrobiła. Jeśli o nią chodzi, też mogę powiedzieć tylko, że możecie zrobić z nią, co chcecie. Napadła na mnie tak brutalnie i cynicznie wykazując całkowity brak wyższych uczuć, że w życiu nie chcę jej widzieć, ani nie przyjmę od niej przeprosin.

I hrabianeczka bardzo się zdziwi w pewnym momencie, bo najprawdopodobniej się okaże, że dotychczasowy jej wierny wzdychacz po usłyszeniu o jej wyczynach w moim miejscy pracy (a prosiłam, żeby mnie słuchała, a nie schizofreników) nie będzie chciał jej znać, więc niech sobie nie myśli, że najwyżej przeprosi i trafi w objęcia zdrowego psychicznie faceta, który miał pecha lata temu się w niej zakochać. Są rzeczy z których się nie wraca, a wiem, że Prokuratura i dla niej ma zarzuty karne za to, co mi zrobiła z zemsty. Szlachcic nie ożeni się z ladacznicą, która ma wylądować w więzieniu. Przypominam, że ciągnięcie druta bez odwzajemnienia się to podstawowa usługa nieszanujących się prostytutek, szczególnie gdy facet daje za to kasę. A coś takiego usłyszałam o niej od Rafała.

I to tak się to kończy, proszę państwa, dla panny Krystyny. Dodam, że mam przyjaciółkę, która poszukuje dobrego męża i marzy o prawniku, jakby co. I mogę za nią ręczyć. A za Krystynę w ogóle nie mogę, odradzam.