Pewien Miś z warszawskiego klubu fantastyki jest po uszy zakochany w schizofreniczce Renacie. Stworzyła wokół siebie całą sektę, więc oprócz jej brata pomagają jej też schizofrenicy Barbara i Ryszard. Cała ta banda ma całą masę urojeń na mój temat i oprócz tego też – jak to schizofrenicy – posuwają się do celowych kłamstw, żeby tylko sprawić przyjemność ubóstwionej przez siebie przywódczyni, która – jak to paranoiczka – rozpowiada, że chcę ją skrzywdzić. W rzeczywistości chcę ją po prostu leczyć, a opowiadanie o sobie prawdy i obrona przed pomówieniami nie jest wyrządzaniem komukolwiek krzywdy. To nie ona jest osobą, o której ochronę poprosił Andrzej. Ale Miś uważa, że ma obowiązek ją ratować, bo lepiej od niego wie, kto jest kim w fandomie. Jednocześnie kłamie, że robi to na polecenie Andrzeja. Prowadził też terror i zaszczuwanie mnie, świadomie zmierzając do zmuszenia mnie do samobójstwa, bo uznał, że tak trzeba, żeby chronić „Yennefer”, czyli jego ukochaną schizofreniczkę Renatę.
Wspomniany przeze mnie Miś postanowił zlekceważyć ostrzeżenia, jakie usłyszał od wielu osób, a także zapełnienie Krzysia S., że dobrze wie, kim jest prawdziwa Yennefer. Powiedziano mu już bardzo dawno temu, że jest to córka Heleny Wieczorek z domu Kurzępy. Ale pomimo tego nie tylko pozwolił na lincz w czasie konwentu zorganizowanego przez Avangardę, ale też wziął w nim czynny udział. Z powodu choroby psychicznej Ryszarda (to jest ten świr, który pojawił się ze swoją znajomą w mojej podstawówce i oświadczył, że są moimi „nowymi rodzicami” i że mam tylko ich słuchać) uznał, że nazywam się Nowak i wygonił mnie z konwentu. Wziął udział także w linczu na mojej siostrzenicy. Jest też winnym doprowadzenia do mojej totalnej amnezji i temu, że nie mogłam się wydostać z syndromu sztokholmskiego na czas, bo jest wiernym przyjacielem schizofrenika Rafała i całej sekty otaczającej to towarzystwo, więc tylko ich słuchał i wziął ponownie aktywny udział w zaszczuciu mnie. To z jego powodu wariaci robią w Warszawie, co chcą i terroryzują kolejne swoje ofiary, i to on zadecydował o przyjęciu lub odrzuceniu mojej prelekcji.
Jeśli poprawnie poskładałam w całość wydarzenia, wychodząc z amnezji (którą wywołał razem z Rafałem, przypominam, to stres wywołuje problemy z pamięcią, a nikt nie przeżywa tak dużego stresu, jak ofiara zaszczucia), to odrzucenie mojej prelekcji o Lolicie świadczy, że Miś nadal trzyma stronę schizofreników i nikt nie był w stanie na niego wpłynąć. Oznacza to też, że pomimo tego, że dostał informacje o nazwiskach moich rodziców i ich pochodzeniu, upiera się nadal, że nazywam się Nowak. Oczywiście jeśli go niewinnego Misia pomawiam, to chętnie opublikuję sprostowanie. Powrót pamięci to skomplikowany i bolesny proces.
Jakiś czas wysłałam do znajomego z fandomu zdjęcie mojego dowodu, żeby udowodnić, kim jestem i jakie jest panieńskie nazwisko mojej mamy. Na blogu jest moja apostazja oraz zaświadczenie o stanie cywilnym, tam też dane moich rodziców. Na pewno nie jestem osobą, którą opisują urojenia Renaty, Rafała oraz otaczającej ich sekty. Oboje za to stworzyli sobie również gang, czyli osoby spoza ich ścisłej organizacji maniaków religijnych, które im pomagają i wierzą, że to ja jestem maniaczką religijną. Renata i Rafał dobrze wiedzą, jak się przedstawiać, żeby mieć ludzką życzliwość i przenoszą na mnie swoje negatywne cechy. Wypraszam sobie.
Warszawskie konwenty nie są konwentami bezpiecznymi. Jak już pisałam wcześniej klub nie dba o bezpieczeństwo, ale posuwa się do zaszczuwania niewinnych osób, które mają nieszczęście być zwalczane przez sektę Renaty, którą jej sekta próbuje wypromować na królową fandomu. Jak widać w Warszawie im się udało.
Nie zamierzam nikogo z tej sekty przepraszać. Renata i Rafał to zaszczuwający mnie od dzieciństwa schizofrenicy z mojej podstawówki. Nigdy nikomu nie zrobiłam nic złego. To ja jestem niewinną ofiarą i spodziewam się przeprosin na piśmie, tak samo należą się przeprosiny mojej siostrzenicy oraz wszystkim innym osobom, które klub zaszczuł na życzenie schizofrenicznej sekty. Proszę się nie zdziwić, że wielu pisarzy nie bierze udziału w tym konwencie.
A jeśli ktoś uważa, że napisałam nieprawdę i rzeczywiście jestem demonem, który ukradł i splagiatował schizofreniczkę Renatę, to bardzo grzecznie proszę o pozew sądowy, w czasie którego będę miała możliwość obrony, bo przed pomówieniami wariatów ciężko się bronić poza sądem. Nie kontaktuję się z Renatą, jeśli z nią rozmawiałam, to tylko dlatego że mnie zaszczuwała w moim miejscu pracy. Odeszłam od pisania i konwentów, żeby mieć od niej i jej brata spokój. Skoro fandom zdecydował, że mnie nie chce znać, to w takim razie zamierzam uszanować wolę fanów i się nie pokazywać już nigdy więcej na żadnym konwencie.
No cóż, powtórzę, to fandom o tym zadecydował, nie ja. Mogę tylko wzruszyć ramionami. Jak to mówią, good riddance to bad rubbish.