Wśród durnych zwyczajów w Kościele Rzymsko-Katolickim jest ten, który kler dzieli ze światem przestępczym – czyli jeśli członek organizacji przychodzi do szefa z jakąś prośbą, ten ma obowiązek udzielić pomocy. Jest to zapłata za wierność, posłuszeństwo, a także chęć zachowania milczenia, żeby nikt z organizacji nie wpadł. Nie ma znaczenia, czy prośba jest zasadna. Dzieje się, tak bo mają struktury zupełnie alternatywne od społeczeństwa ludzi uczciwych, i w takiej sytuacji szef zastępuje różne instytucje społeczne. Biskup podobnie jak mafioso uważa, że ma prawo zastępować państwo i działać jako sąd, policja czy wymiar sprawiedliwości. (Stąd też jego udział w linczu na mnie w Warszawie.) Więc jeśli na przykład ktoś powie, że chce ze mną ożenić, to taki szef zaczyna wszystkich przekonywać, że to cudowny człowiek, a ja mam mu być wdzięczna za „pomoc”. Czułam się jak ofiara świata przestępczego, która nie może odmówić, bo inaczej zostanie zabita – zresztą takie słowa z ust imbecyli też padały. Świat przestępczy wymusza współpracę terrorem, ale jak widać Opus Dei i Kościół także.
Zgłosił się do Nycza po mnie Miś z Avangardy, kolejny fanatyk z Opus Dei, ponieważ stwierdził, że chce się ze mną ożenić. Jest to tępy robol, z którym nie mam nic wspólnego. Jest kochankiem Renaty oraz przyjacielem Rafała. Podejrzewam, że jak zwykle w przypadku schizofrenicznego rodzeństwa, padłam ofiarą schizofrenicznej intrygi, która ma na celu poślubienie mnie tylko w celu przejęcia mojego majątku i tego, aby Misiowi się wygodnie żyło. A nawet jeśli jest tego inna przyczyna, to Miś mnie odrzuca fizycznie i intelektualnie (Rafał też), więc pass, odpada.
Nycz praktycznie osobiście mnie zakatował psychicznie swoim terrorem, bo nie chciałam Misia przyjąć. Nie przyjmuje burak do wiadomości, że w małżeństwie romantyzm i miłość mają (szczególnie w naszej kulturze) największe znaczenie. Misia nie kocham i nie pokocham. Nycz zachowuje się jak wieśniak, który chce do zagrody z przyszłą matką prosiąt wrzucić przemocą knura i nie przyjmuje do wiadomości, że nawet w świecie zwierząt istnieją miłości i pary się dobierają się w odpowiedni dla siebie sposób. Poza tym ludzie nie żyją w chlewie.
Tępy Miś jest przeze mnie znienawidzony.
Nycz jest tyranem, który nie rozumie jednego – ludzie mają prawo dobierać się w pary, jak chcą. Jeśli już zaczęli gody, to wolno tego przerywać, tylko dlatego że jakiemuś chamowi to się nie podoba i jak prawdziwy psychopata uznaje, że nie lubi na przykład Adama i że zrobi wszystko, żebym z nim nie była. Za to będzie próbował narzucić mi durnego parobka, który nawet dwóch słów sensownie nie potrafi złożyć. I był jedną z osób przeprowadzających na mnie lincz w Warszawie, żeby zrobić Renacie przyjemność.
Mam złą wiadomość dla biskupa – tego, co zniszczył, nie da się naprawić. Nie będzie bezkarnie bawił się mną jak lalką i zastraszał, żeby zmusić mnie do wyjścia za kogoś, kto jest śmieciem, czy alternatywnie do zmuszenia mnie do pełnienia dożywotnio roli służącej w Opus Dei.
Ten tępy skurwiel powinien uklęknąć przed prawami natury i przyjąć do wiadomości, że ludzi, którzy się w sobie zakochują, się nie rozłącza, tylko dlatego, że on lubi bawić się w Boga.
Niech psychopata dowie się, w jaki sposób hoduje się gołębie pocztowe i zastanowi się nad siłą przywiązania. Jeśli ktoś nie wie, to gołębie pocztowe nie są tresowane, są tylko oswojone. Właściciel czeka na gody i wtedy parę gołębi rozłącza. Pocztę niesie gołąb, który wraca do ukochanej do gołębnika. Wędruje przez sztorm, ulewę, powódź czy grad. U ludzi przywiązanie wcale nie jest słabsze. Psychopaci z Opus Dei trzy razy brutalnie rozłączyli mnie z ukochanym, żeby spełnić swoje fantazje o zrobieniu ze mnie swojej niewolnicy. Nie zostałam zdradzona, nie trafiłam źle z uczuciami. Ja i każdy z moich narzeczonych zostaliśmy okłamani i zmanipulowani, bo imbecyl uznał, że on ma większe prawo decydować o mnie, niż ja sama.
Chyba nie muszę dużo więcej pisać, aby do wszystkich trafiła skala zniszczeń w moim życiu i ogrom mojego cierpienia. Przy tym wszystkim wielu moich przyjaciół robiło wszystko, żeby mi pomóc stanąć na nogi, podczas gdy idioci robili wszystko, żeby uprzyjemnić życie moim prześladowcom z Opus Dei lub wielbionym przez nich schizofrenikom z mojej podstawówki. I trwa to dekadami przez całe moje życie.
Jeśli o mnie chodzi, to dawno już wysiadłam z Kościoła Rzymsko-Katolickiego na przystanku „wolność„. Państwu też tak radzę zrobić. Czas spalić im te wszystkie kościoły, bo są siedzibą bardzo groźnej organizacji i musimy coś z tym zrobić.