Kryminolog

Jak już gdzieś napisałam, Opus Dei dąży do przejęcia władzy. Nycz i jego otoczenie roją sobie, że kontrolują już fandom, równie dobrze jak kontrolują pewną partię polityczną. „Biszkopt” dostał wprost wścieklizny, gdzie dowiedział się, że oprócz Anglistyki i Psychologii zawadziłam też o Instytut Kryminologii i że w pewnym momencie robiłam przedmioty z trzech wydziałów. Nagle uznał, że bardzo mu jest potrzebny kryminolog i próbował ze mnie zrobić kogoś, kim nie jestem.

Zaczął swoje intrygi, które miały mnie wprowadzić do polityki po stronie Kościoła. W dłuższym planie miałam mu umożliwić kontrolowanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Miałam być tam być jego człowiekiem. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą jak bardzo nienawidzę PiSu i Kościoła, i jak bardzo jego starania musiały być mi obrzydliwe. Niestety opierał się na bełkocie schizofrenicznego rodzeństwa, które zapewniało go, że jest wprost przeciwnie, niż było faktycznie. I że uda mu się praniem mózgu doprowadzić do „naprawienia” mi świadomości. Zaszczuł mnie tak bardzo, że ze stresu i traumy straciłam pamięć. Z reguły taka utrata pamięci cofa się w ciągu około pół roku, o ile ktoś znajdzie się w bezpiecznym środowisku, niestety z całym sadyzmem zostałam zastraszona tak, że wywołano u mie syndrom sztokholmski, tak bardzo chciało mnie z panią P. pogodzić.

A dlaczego chciano mnie godzić? Opowiem skrótowo.

A mianowicie pani P. poznała Rafała i Renatę, bo jak zwykle śledzili mnie w moim miejscu pracy. To jest jedna z rzeczy, które robią schizofrenicy, upierając się, że zostali zaproszeni. Rafał jak to Rafał zaczął uwodzić swoją kolejną ofiarę. Pani P. oszalała na jego punkcie i zaczęła się we wszystkim słuchać schizofrenicznego rodzeństwa oraz Nycza, który łże jak pies, zawsze potwierdzając wersję Renaty, bo ma ją za „świętą” i uważa, że jej „objawienia” pochodzą „od Boga”.

Pod wpływem tych opowieści pani P. postanowiła mnie zmusić do leczenia, bo uznała, że wszystkie opowieści Renaty i Rafała na mój temat są prawdziwe, i że to ja powinnam się leczyć. Nie udało mi się jej przekonać, że jest to typowy schemat postępowania schizofreników i że to oni są chorzy. Kupiła opowieści o tym, że nie jestem panną i że muszę dać Rafałowi rozwód. Zdjęcie moich rodziców chrzestnych i mnie opisywała jako zdjęcie moje i Rafała z dzieckiem, które niby przed Rafałem ukryłam. Razem z nimi próbowała „przywrócić mi pamięć” i „ratować” przede mną paranoiczkę Renatę. A Nycz dalej szukał (i pewnie szuka) tego urojonego dziecka, które według urojeń rodzeństwa miałam mieć z Rafałem.

Dostała potem furii, gdy okazało się, że Rafał przylazł do mnie do pracy i rozmawia ze mną oraz próbuje mnie uwodzić, żeby „odzyskać”. Wspierał go w tym Nycz przekonany, że urojenia tego schizofrenika są prawdziwe i że rzeczywiście jesteśmy cywilnym małżeństwem. Zaczęła mnie jeszcze silniej mobbingować. W „nagrodę” za to wszystko została awansowana i została moją bezpośrednią przełożoną. Wykorzystując swoją władzę, zmusiła mnie do rozmowy z Nyczem, podczas którego doznałam dużych urazów psychicznych. Zostałam tak zastraszana podczas nielegalnych egzorcyzmów, że o mało co nie popełniłam samobójstwa. Cierpiałam potem na związane z tym stany lękowe i długo wychodziłam z tego stanu.

Próbowałam poinformować moich przełożonych o tym, co zaszło, ale znowu się okazało, że wszystkie taka zajścia, to są „nasze prywatne sprawy” i nikt nie będzie interweniował. Skończyło się na tym, że pani P. została zmuszona do przeprosin. Ja też musiałam ją przeprosić, chociaż to nie ja byłam stroną atakującą, tylko ofiarą. Pani P. nadal kwitnie, ja mam nerwy nadal w strzępach i z najwyższym trudem wykonuję najprostsze obowiązki. Tak wyglądało „godzenie nas” i tak zareagowano na moje protesty i prośbę, żeby Nycz ani nikt innych z Opus Dei nie miał wstępu na uczelnię. Cudem, po reorganizacji, trafiłam do innego zespołu, pod inne skrzydła.

Nycz i schizofrenicy nadal kontynuowali swoją „psychoterapię” i nikt im nie przeszkadzał. Środowisko było też nastawione przeciwko mnie. Doszło do stanu, kiedy biegli sądowi musieli mnie powstrzymywać przed samobójstwem w ramach szybkiej interwencji psychologicznej. Na całe szczęście im się udało. Byłam też diagnozowana przez biegłych, bo zgłosiłam cała sprawę Policji. Zresztą na studiach też tak było i również wtedy Nycz odegrał rolę czarnego charakteru.

Nie dziwcie się, że szukam nowej pracy. Czy ktoś ma coś dla mnie?

I jedyny komentarz na jaki mnie stać to: „Bolesław Śmiały był wielkim królem”, jestem z tej frakcji, która uważa, że król ściął biskupa słusznie. Zdrajca występujący przeciwko władzy królewskiej, to zawsze zdrajca. Tak samo obecnie kler nie powinien się mieszać do polityki i władzy nad Polską. Ani do mojego prywatnego życia.

Dodaj komentarz