Skaryfikacja to proces przygotowywania nasion tak, aby łatwiej wykiełkowały. Z jakiś powodów trzeba nasiona niektórych gatunków trzymać jakiś czas w lodówce. Nie rozumiem tego procesu, trzymanie na przykład dziewięćdziesiąt dni nasion w zimnie wydaje mi się bez sensu chociaż pasjonaci ogrodnictwa z dużym doświadczeniem, jak rodzice Michała, przysięgali, że bez skaryfikacji się nie uda.
Wzięłam jedno nasiono jakiegoś egzotycznego drzewka (drzewa wbrew pozorom są bardzo często trzymane jako rośliny doniczkowe) i postanowiłam sprawdzić eksperymentalnie, czy jednak mi nie wzejdzie. Z jakiś powodów poszczęściło mi się i wkrótce miałam śliczną siewkę w małżeńskiej doniczce. Byłam tak zadowolona jak nigdy wcześniej.
Oczywiście do momentu, gdy się pojawiła Renata. Nigdy jej nie przedstawiłam mojej matce jako moją przyjaciółkę. Nigdy. Po prostu pewnego dnia ta schizofreniczka albo mnie wyśledziła, albo dostała mój adres od kogoś z moich studiów i pojawiła się z odwiedzinami u mojej matki, wmawiając jej, że jest moją najlepszą przyjaciółką.
Oczywiście większej bzdury nie było. Zaprotestowałam, że jej nie znam, ale już owinęła sobie moją matkę wokół palca i cały zaś utrzymywała z nią kontakt. Nie potrafiłam przekonać mojej matki, że to wariatka i że jej nie znam.
Wkrótce zaczęły się dziać rzeczy dokładnie takie jak w filmie Gaslight, w którym schizofreniczny mąż wmawia swojej żonie, że to ona jest chora psychicznie. Moja nowa roślinka zniknęła, a moja matka, gdy się zdziwiłam, że jej nie ma, zaczęła mi wmawiać problemy z pamięcią i tłumaczyć, że ją oddałam. Oczywiście był to złośliwy numer schizofreniczki, która wmówiła mojej matce, że jej tę roślinkę podarowałam. I po prostu Renata wzięła sobie roślinę z parapetu.
Jak już wcześniej napisałam, ukradła mi w podobny sposób ubrania. Czego nie mogła ukraść, to mi zniszczyła. Próbowałam protestować przeciwko tym wizytom, ale Renata nasłała na moją matkę Nycza oraz innych członków sekty, którzy zaczęli wmawiać jej, że Renata jest zdrowa i że trzeba to mnie leczyć.
Przeszłam piekło w moim własnym domu. Każde słowa, które było prawdą było podważane. Mój związek z Michałem miał być moim urojeniem. Nikt mi nie pomógł z rodziny. Miałam przed sobą narcystycznego potwora, który postanowił wierzyć tylko obcym ludziom, a nie swojemu dziecku. Głupota mojej matki oraz perfidia i złośliwość Renaty i jej sekty zniszczyła mi życie. Zabrali mi wszystko, co tylko miało dla mnie wartość. I nadal próbują ze mnie zrobić służkę i niewolnicę Renaty, żeby tylko zrobić jej przyjemność. Są tak nią zachwyceni i w niej zakochani, że nie liczy się dla nich moralność, prawda czy etyka, jedyne co chcą osiągnąć, to żeby ich. potwór był zadowolony.
Nie dociera do nich, że schizofreniczny morderca, który od dziecka morduje swoje ofiary zaszczuwając je bezlitośnie nigdy nie będzie zadowolony. Jestem obsesją Renaty i nie spocznie, jeśli nie doprowadzi do mojej śmierci. Zna ten typ ludzi z zajęć z kryminologii. Już mnie doprowadziła do kilku prób samobójczych, z których się wycofywałam. O dziwo, Rafał jest dla mnie mniej groźny, bo mnie jednak nie zabije, dopóki nie będzie mógł po mnie dziedziczyć. Renata do tego dąży od zawsze.
Policja o nich wie, ale naprawdę mamy w Polsce przepisy, które uniemożliwiają skuteczną obronę przed takimi wariatami, szczególnie gdy stworzyli sobie sektę. Żyję wbrew fatalnym szansom, jakie dają podręczniki kryminologii takim ofiarom jak ja. Zgodnie z tym, co przeczytałam w podręcznikach na temat podobnych szaleńców zawsze zaszczucie przez schizofrenika, gdy już dojdzie do amnezji, kończy się śmiercią ofiary, bo przestaje móc się skutecznie bronić. Renacie już kolejny raz prawie udało się mnie zabić. Na całe szczęście w ostaniej chwili zaczął mnie ponownie ratować ojciec Michała, który był profesorem psychiatrii oraz biegłym sądowym.
Moja własna rodzina tak samo jak w dzieciństwie i na studiach o mało mnie nie zabiła. Tylko związkowi z Michałem zawdzięczam, że żyję. Gdybym nie była z nim, to bym nie poznała jego ojce ojca naukowca, który mnie postawił na nogi popchnął na kolejne równoległe studia.
Michał i jego rodzina myśleli, że jestem z Piotrem. Piotr, że z Michałam. A tak naprawdę byłam samotna, terroryzowana i tępiona przez schizofreniczne rodzeństwo i walczyłam o to, żeby wyjść z amnezji. Mój kolejny związek też został przez sektę storpedowany i kolejny narzeczony zaszczuty jako „gwałciciel”.
Całe moje życie jest nieudane z powodu Opus Dei i kurwy Renaty. Wypraszam sobie jakiekolwiek teksty, że mam być jej za coś wdzięczna. Wiem, że żąda wdzięczności, ale jest to złośliwość schizofrenika, który pastwi się nad ofiarą. Wszystkie osoby, które jej pomagają, są też winne. Wiem, że oboje schizofrenicy lubią tworzyć sobie szpiegów i nawet jeśli sami nie kontrolują swoich ofiar, to robią to urobieni przez nich ludzie, którym się wydaje, że co najwyżej puszczają niewinne plotki. Należy takie osoby też odcinać. Niech nie karmią schizofreników, którzy wykorzystują takie plotki, żeby się uprawdopodobnić jako „bliscy przyjaciele”.
Kurwa Renata nigdy nie była moją przyjaciółką. A Rafał nigdy nie był moją miłością. Nie chodzę do miejsc, gdzie mogę ich spotkać. Opus Dei również omijam. Inni katolicy też są podejrzani.
Cierpię przez nich od dzieciństwa, byłam tylko przez krótki czas szczęśliwa z Michałam, chociaż i tak towarzyszył temu lęk i walka z sektą oraz moją głupią narcystyczną matką, która ponownie jak w dzieciństwie zniszczyła mi życie. Mam dość durnych ludzi, którzy są nasyłani przez tych wariatów i próbują mnie kontrolować, a przede wszystkim wybierać mi zawód oraz mężczyzn. Miałam szansę około dziesięć lat temu wyrwać się z uczenia, ale sekcie się to nie spodobało i zostałam – w ramach „leczenia” oraz „ratowania mnie przed wyrzuceniem z pracy” (kurwa, samo chciałam odejść, bo miałam już dosyć bezkarnych ataków sekty na mnie) – zakatowana prawie na śmierć. Z powodu lęku jaki towarzyszy syndromowi sztokholmskiemu straciłam pamięć i utknęłam w pracy, do której już całkowicie straciłam serce i której wykonywanie stało się torturą.