Bananowy song

Jednym z argumentów na to, że jestem chora psychicznie, jakie powtarzali idioci przyjaźniący się ze schizofrenikami, są moje opowieści o działce rodziców Michała. Działka została zamieniona w ogród śródziemnomorski, rodzice Michała i on sam opiekowali się nią w ramach hobby. Cudowne hobby, muszę powiedzieć, stworzyli ogród tak piękny, że rozumiem ich brak potrzeby, żeby gdzie indziej spędzać wakacje i wolne chwile.

Jak już wspomniałam, jest to ogród śródziemnomorski, stworzony trochę na przekór polskiemu klimatowi. Istnieje wiele mrozoodpornych roślin, które rosną w Himalajach, Japonii czy Południowej Ameryce, które nie wyglądają na takie, które mogłyby przetrwać w naszych klimacie, ale to tylko pozór. Palmy pochodzące z Himalajów radzą sobie doskonale u nas, tak samo istnieją mrozoodporne kaktusy i bananowce. Tym ostatnim tylko przemarzają niektóre liście i trzeba je owinąć matami, ale na wiosnę liście odrastają i nawet bananowiec wydaje owoce, dla ludzi niejadalne, ze względu na duże i liczne nasiona (banany sprzedawane w sklepach to mutanty pozbawione nasion), ale z wielką radością zajadają je ptaki.

Niektóre rośliny w takich ogrodzie trzeba chronić, szczególnie, gdy są młode, wtedy stawia się na nimi daszki, żeby deszcz na nie nie padał, lub rozkłada się maty grzewcze na ziemi, żeby nie przemarzły w najzimniejsze dni zimy. Jak mi powiedziano jest to dodatkowy koszt tysiąca złotych, ale moim zdaniem warto tyle płacić, żeby cieszyć się bajkowych ogrodem, w którym pachną śródziemnomorskie zioła i można pływać z karpiami koi.

A właśnie rybki – ojciec Michała wykopał dla swojej żony duże oczko wodne, które jak oceniłam jest wielkości mojego pokoju, czyli około 16 metrów kwadratowych. Dla dużej działki to nic. Takie oczko wodne musi być na tyle duże i głębokie, żeby mogły w nim zimować koi. Gdy stawik zamarza hibernują na dnie, w temperaturze około 4 stopni. Taka temperatura panuje w wodzie na głębokości powyżej półtora metra. Ojciec Michała wkopał się w najgłębszym miejscu na trzy metry. Takie mini jeziorko jest obsadzone roślinami, które oczyszczają wodę i po kilku tygodniach można wpuszczać karpie koi. Które są praktycznie są niekłopotliwe, bo zjadają skrzek żabi, jajeczka komarów i innych owadów oraz własne potomstwo zanim urośnie, wystarczy je tylko, co jakiś czas dokarmić. Takie oczka wodne są czasem opisywane jako ekologiczne baseny przydomowe, z którymi nie trzeba nic robić. Oczywiście nie nadają się do cieplejszych miejsc niż Polska ze względu na ameby, które mogłyby się rozwinąć, ale w naszej strefie klimatycznej są idealne. I można powiedzieć, jeśli chodzi o jakość wody, że jeśli ryby są w takim stawiku zdrowe, to ludziom też się nic nie stanie. Amazon nawet sprzedaje poradnik dla hobbistów, którzy by chcieli wykopać sobie taki stawik do pływania. Może nawet te ameby można jako jakość wytępić w cieplejszych krajach, nie wiem, w Polsce mi ta wiedza nie jest potrzebna.

Moje koleżanki z Anglistyki zaszczuły mnie za opowieści o ogrodzie rodziców Michała. Szczególnie nie spodobała im się moja opowieść o ich bananowcu. Ale co ja mogę poradzić, naprawdę bananowiec japoński jest mrozoodporny. Na dowód zdjęcia poniżej, kupiłam sobie takiego, był w wyprzedaży -70%, aż żal było nie wziąć. Dla nieznających angielskiego – „hardy” to w tym języku znaczy mrozoodporny. Zdobi już mój balkon i czeka, co z nim zrobię dalej. Może wylądować w ogrodzie, może też trafić do dużej donicy i wędrować do nieogrzewanej kuchni na czas ostrzejszych mrozów – w donicy jest mniej wytrzymały niż w gruncie.

Bardzo ładny egzemplarz przyjechał ze sklepu internetowego. A podobno roślin nikt nie sprzedaje wysyłkowo, jak próbowała mi wmówić pewna idiotka. Im głupsi ludzie tym bardziej się mądrzą. Taka jest reguła.

A przy okazji – już kolejne pokolenie obcych dla mnie idiotek, córeczek Renaty, ustawiło się, żeby po mnie dziedziczyć. Próbowały już nawet zdzierać ze mnie haracz i skłócić mnie z całą rodziną. Macie się dziwki odpierdolić. Było się uczyć! Miałybyście wtedy lepszą pracę. Jak wam mało, to pod kościół rękę wyciągać, a nie do mnie. Z was nikt nie dziedziczy.

Dodaj komentarz