Zdaniem Nycza nie mam prawa do szczęścia, bo tak stanowi Kościół i jego sekta. Tak jak wcześniej napisałam, wszystko zaczęło się od tego, że pyskowałam katechetce, która nauczała grupę, że przyzwoite kobiety, które idą do Nieba, nie mogą odczuwać nawet przez chwilę żadnej przyjemności z seksu. Moi rodzice przekazywali mi lepsze wartości.
Zakonnica uznała, że „jestem zagrożona prostytucją”, bo tak rozumiała w swoim tępym łbie moje odpowiedzi – bo niby prostytutki kurwią się dla przyjemności. No więc nie. Prostytutki kurwią się, ponieważ muszą. Przykładem jest Renata i Krystyna. Obie oczywiście ze swoimi wybranymi. mężczyznami mają morze przyjemności, ale z powodu schizofrenii obie kurwią się ludźmi, którzy mogę im pomóc realizować ich chore urojenia i wcielać je w życie. Jak się dowiedziałam od Nycza płaci im jeszcze za to pieniądze. Oczywiście seks, jaki uprawia wtedy Nycz, jest błogosławiony przez Kościół, bo obie schizofreniczki się „poświęcają” i je to „boli”. One dla Kościoła nie są kurwami.
Nycz i jego sekta uważają, że muszą mnie zniszczyć, ponieważ „obraziłam księdza” i nie mam prawa szczęścia, więc ksiądz będzie decydował z kim mam być. A mam być z kimś, kto mnie unieszczęśliwi. Stąd wynika niszczenia mi życia i promowanie na siłę schizofreniczek.
Podręcznik komunikacji społecznej wymienia wśród problemów, jakie mogą mieć klienci, którzy zwrócili się o pomoc do specjalisty od Public Relations, wymienia wprost zaszczucie przez księdza, który się obraził. Spotyka mnie to od dzieciństwa i gdy ksiądz niższej ranki nie podołał, zakonnica i zmanipulowane przez nią dzieci i ksiądz uderzyli do biskupa, który postanowił kontrolować moje życie, używając do tego wariatów. Z biegiem lat „przekazał sprawę” Nyczowi, który bardzo agresywnie zaczął działać na mojej Uczelni, gdy byłam studentką. Nie odpuszcza od tamtej chwili, opowiadając o mnie same bzdury i niszcząc mi z zemsty krok po kroku moje życie. Sam też ma ambicje zmusić mnie do zostania jego prostytutką. Z tego, co słyszałam mąż Renaty, którą Nycza dyma, wykorzystując jej schizofrenię, dał już mu w mordę i zablokował jego numer w komórce żony, która ma już tak zniszczony nieleczoną schizofrenią mózg, że zatraciła umiejętność czytania. Inne osoby też powinny dać temu skurwysynowi w mordę, jeśli zostaną sprowokowani jego opowieściami o przypisywanej mi „prostytucji”. W takie sytuacji nawet przyjaciel może wyjść z siebie i dać wyraz oburzeniu.
Specjalisty od komunikacji społecznej nie interesuje, czy ktoś, kto skrzywdził jego klienta, jest zdrowy psychicznie, czy jest tylko imbecylem. Zadaniem, jakie dostał od klienta, jest oczyszczenie jego reputacji. Sama jestem swoją własną specjalistką od PR i sama muszę się bronić i ujawniać wszystko. Wolałabym nie ujawniać, kto w fandomie jest chory psychicznie, ale zostałam postawiona przed ścianą, a Nycz nawet po przedstawieniu mu prawdy woli kontynuować zaszczucie mnie, bo musi wykonać wolę swojego poprzednika.
Kurs komunikacji społecznej był jedynym przedmiotem, na który się wtedy zapisałam na Dziennikarstwie. Nie poradzę, że potrzebny mi był do mojej pracy magisterskiej, bo chciałam wiedzieć, jak ratować osoby zaszczute przez kler i wariatów. Tym bardziej, że sama to przeżywałam i moi prześladowcy nie chcą odpuścić. Z jednej strony kler nigdy nie wybacza, bo muszą dbać o swoją „autorytet”. Z drugiej strony schizofrenik nie odpuszcza swojej ofierze, aż do jej śmierci. Chyba, że wsadzi się go do psychiatryka. Niestety, wyczerpałam wszystkie możliwości, więc musiałam, ujawnić, kto w rzeczywistości jest chory psychicznie i jak bardzo Nycz kłamie, bo za jedyne wartościowe źródło nadal uważa tylko schizofreniczki, pomimo wielu osób, które mu mówiły, jaka jest prawda. Dlatego uważam go za makiawelicznego psychopatę.
Na razie poprosiłam o ciszę w eterze i o nieprzypominanie wariatom i klerowi o moim istnieniu, więc skończyły się jak na razie ataki na mnie. Ale wystarczy pewnie pojawienie się u w mnie w pracy kogokolwiek z moich znajomych z – jakby to nazwać – fantomowej A-list, żeby schizofrenicy znowu wystartowali.
Działam ostrożnie, poruszając się wewnątrz urojeń schizofreniczek, które mnie łączą z przyjacielem Adama, a samego Adama przeznaczają, jeśli nie Krystynie, to pani P. (która jak podejrzewam, nadal siedzi głęboko w kieszeni Nycza i jemu donosi, a raczej Renacie, co może być gorsze, bo Nycz wtedy dostaje informacje przefiltrowane przez schizofrenię tej idiotki).
Wbrew temu, co Kościół uważa, mam prawo do wszystkiego, w tym także do szczęścia. Mam wszystkie prawa obywatelskie i prawa człowieka, a kler nie ma prawa robić sobie ze mnie swojej niewolnicy i niszczyć psychiki, żeby mnie zmusić do powiedzenia tego, co spodoba się schizofreniczkom. Już mi to zrobili, więc nie bywam w miejscach, gdzie mogą mnie ponownie dopaść. Wywalczyłam to, że nie mają wstępu do mojej pracy, a pani P. dostała naganę za wprowadzanie tych ludzi na Uczelnię i wtrącanie się w moje sprawy prywatne. Uważam, że powinna była wtedy być wyrzucona dyscyplinarnie z pracy, bo i tak później zrobiła wszystko, żeby się zemścić oraz zniszczyć mnie z zazdrości o Adama.