Mój tata po przybyciu do Polski i ucieczce przed schizofreniczką, która intrygami, kłamstwami oraz urojeniami doprowadziła do jego próby samobójczej, zatrudnił się w drogówce. Łapał piratów drogowych, a także groźnych przestępców, na których trwała obława. Kochał to zajęcie.
Podczas jednej z takich akcji razem z kolegą próbowali zatrzymać groźnego zbira, zrobili blokadę z samochodu. Bandyta, który miał uniemożliwioną drogę ucieczki, zatrzymał się i wyciągnął broń. Mój tata został ranny, jego kolega też. Tata przeżył, ale drugi milicjant zmarł na miejscu, zanim przybyła karetka.
Moja mama postawiła wtedy ultimatum. Miał zmienić pracę, albo się rozwiedzie, bo nie chce się o niego martwić, czy później samodzielnie wychowywać dzieci, gdy go jakiś bandyta w końcu zamorduje. Tata robił różne rzeczy po zwolnieniu się z MOj. Procował w biurze projektowym, aby przejść ponownie do MSW i pracować w Biurze Rejestracji Cudzoziemców, gdzie przyjmował francuskojęzycznych petentów. Ta praca też mu się bardzo podobała, bardziej od bycia inżynierem.
Sama traktowałam Piotra, gdy się spotykaliśmy, podobnie, naśladując mamę. Przeszkadzała mi jego – jak myślałam wtedy – brawura na drodze. Nie chciałam też być kimś, kto musi pochować męża lub narzeczonego, który się rozbije i za wcześnie skończy życie, zabijając po drodze niewinnych ludzi. Zawsze też pojawiał się ktoś, kto mi się bardziej podobał i nikt z tych facetów nie miał na imię Rafał. Piotr był bardzo złym kierowcą, ale prowadził bardzo szybko. Nie miał refleksu, jaki posiadają ludzie, którzy trenowali jako dzieci. Mnie wyrabiano refleks, Michałowi też. Odbił mnie po jakimś czasie Piotrowi. Sytuacja, która mnie zdenerwowała na drodze, gdy jechała z Piotrem, wynikła, gdy chciał kogoś wyprzedzić. Nie zauważył, że władował się pod samochód, który jechał z naprzeciwka. Gdybym na niego nie wrzeszczała, to by też nie zauważył, że ktoś go wpuszcza na pas po prawej stronie. Wykonał bardzo niebezpieczny manewr na drodze, ale wbrew temu, co Renata rozpowiada, nie był ani gwałcicielem, ani nikogo nie zabił. Po prostu poszedł na jazdy doszkalające. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak bardzo tragicznie, że zażądałam, żeby wypuścił mnie z samochodu.
Wiem, że kilka osób rozgłasza jakieś urojone wersje wydarzeń dotyczących życia mojego ojca. Pochodzą z dupy schizofreników, z którymi się nigdy nie przyjaźniłam i nie przyjaźnię, więc bardzo proszę, żeby te wszystkie osoby zamknęły japy i przyjęły do wiadomości prawdziwą wersję wydarzeń. Był najlepszym ojcem oraz cudownym facetem i z całą pewnością nie był pedofilem. Pedofili znajdziecie w Opus Dei i Kościele Rzymsko-Katolickim, a nie w mojej rodzinie. Schizofrenicy, jak ten opisany w Lolicie, bardzo często są pedofilami.