W fandomie zwalczają się dwie grupy ludzi – osoby, które znały Piotra i wiedzą, że nigdy nie był z Renatą oraz ludzie, którzy nie są w stanie rozpoznać w Renacie schizofreniczki, bo mają za mało danych, żeby ją przyłapać na urojeniach. Są też osoby infantylnie w niej zakochane, które nie przyjmują do wiadomości, że Renata jest totalnym świrem i jej żądania są wzięte z dupy, tak samo jak żądania jej brata. Są też narcyzi, którzy nigdy niczego nie weryfikują, tylko dają się złapać charyzmatycznej schizofreniczce.
Schizofrenicy są charyzmatyczni, ich zaszczute ofiary nie, bo zamiast się przechwalać i stroić wielkopańskie miny, ledwo dyszą po zaszczuciu i nie wiedzą o całym morzu plotek i bzdur, jakie są odbywają się za ich plecami. Do tego tak drastyczne okoliczności jak zaszczucie przez schizofrenika wywołują problemy z pamięcią, więc bardzo trudno się obronić. Z reguły zaszczucie aż do wystąpienia amnezji oznacza śmierć dla ofiary schizofrenika, bo schizofrenik z łatwością wtedy doprowadza do samobójstwa osoby, na której punkcie ma obsesję.
W najgorszym wypadku schizofrenik zgromadzi wokół siebie grupę ludzi, którzy go zaczynają chronić, bo wierzą w jego urojenia. W przypadku Renaty doszedł jeszcze do tego Kościół i schizofrenicy zgromadzeni w oraz wokół Kościoła, którzy uznali ją za „świętą”, bo przechwalała moim „nawróceniem”.
Znałam Piotra, więc nigdy nie będę team Renata. Bardzo proszę już na mnie nie napadać i mi nie „przypominać” o rzeczach, które podobno „zapomniałam”. Moją prawo to robić tylko moi bliscy, czyli ludzie należący do „team Me”, którzy rzeczywiście mnie znają i odnoszą się do mnie z szacunkiem. Ale gdy musze wybierać, to zawsze będę team Piotr, bo był po prostu olbrzymim pechowcem, tak samo jak ja. Był bardzo dobrym facetem.
Schizofrenicy potrafią oszukać nawet najlepszego psychiatrę. Pamiętajcie o tym. Wszystko trzeba weryfikować od razu, a nie po zaszczuwaniu ofiary schizofrenika przez całe jej życie, które zostaje zmarnowane na mozolne wychodzenie z traumy i syndromu sztokholmskiego, które są co chwila pogłębiane. W takiej sytuacji naprawdę niewiele można „naprawić” i trzeba się zmierzyć z konsekwencjami tego, co się zrobiło pomagając schizofrenikom. Ja naprawdę nikogo, kto utrudniał mi życie, nie będę ratować.
Każdy odpowiada sam za siebie i nie jestem niczyją niewolnicą, żeby mnie zmuszać do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić.