Jak już wiedzą chyba wszyscy, którzy mnie znają od czasów Usenetu, mam na karku schizofreników, którzy się do mnie przyczepili już w czasach mojej podstawówki. Jakiś czas temu przetrwałam atak na siebie wystosowany przez schizofreniczkę Renatę oraz wielbiący ją tłum z fandomu. Muszę tutaj więc wyjaśnić, dlaczego udało im się też nakłonić do przeprowadzenia „interwencji” pewną durną psycholog.
Tak się składa, że psycholodzy nie diagnozują chorób psychicznych, więc nie posiadają wiedzy, jaką ja zgromadziłam broniąc się przed gangiem schizofreników. Wyjaśniłam już w jaki sposób trafiłam do Wydziału Psychologii – zachęcił mnie do studiowania tam mój nieformalny teść z czasów początków studiów – w inne miejsca w ramach studiów międzywydziałowych zagnała mnie potrzeba ratowania się przed zaszczuciem przez Opus Dei, którzy ubóstwili (dosłownie) prześladującą mnie schizofreniczkę.
Instytut Kryminologii UW i przedmioty, które tam wzięłam, dużo mi wyjaśnił w sprawie tego, co się działo wokół mnie, ale nadal potrzebowałam więcej informacji o schizofrenikach. Mój dawny nieformalny teść był Profesorem Psychiatrii i biegłym sądowym. Pożyczył mi kilka tomów, w tym też ten o typowych błędach medycznych. Wiedza z tego podręcznika przydaje się w kontaktach z lekarzami, wierzcie mi, bywają bardzo roztargnieni. Dodatkowo mam też w głowie typowe badania przesiewowe, którym należy się poddawać.
Informacje o schizofrenikach, które posiadam, nie pochodzą z podręczników psychologii. Tak więc nie ekscytujcie się tym, że jakaś pani Iwonka nie potwierdziła moich słów. Naprawdę kilka idiotek z fandomu za to bierze udział w zaszczuciu różnych osób stworzywszy gang kobiet, który spełnia życzenia schizofreniczki i jej przyjaciółki.
Jestem od dziecka zaszczuwana przez schizofreniczną rodzinę związaną z Kościołem, która dla Kościoła jest rodziną „świętych”, bo podobno mnie – wedle ich przechwałek – „nawrócili”. Moi dobrze znajomi wiedzą, że nie słowa prawdy w tym, co ci idioci o mnie mówią. A cała reputacja Renaty (dla Kościoła „świętej”, a dla fandomu „skrzywdzonej pisarki”) opiera się na jej schizofrenicznych opowieściach o sobie.
Schizofrenicy prześladują swoje ofiary do momentu, aż się ich zmusi do leczenia. Nie jest prawdą, że Renata „zna wszystkich” i „wie wszystko”, jak uważa sekta wokół niej zgromadzona. Owszem jest pytana o wszystko, ale w momencie pytania już wytwarza sobie urojenia na temat różnych osób i wydarzeń. Nie jest „psychologiem”, jest tępą schizofreniczką bez połowy mózgu, która – co jest zgodne z tym, co wiedzą psychiatrzy – stworzyła sobie różne „dowody” na potwierdzenie, że jej urojenia są prawdą. Razem ze swoim gangiem, ukradła mi pracę magisterską z kryminologii, którą miałam zanieść do zawodowej maszynistki do przepisania. Praca rozważa obowiązujące prawo (kryminologia zajmuje się także rozważaniem, co stanowi przestępstwo i jak/czy powinno być karane, czyli też przepisami prawa) dotyczące osób chorych psychicznie. Nic z tego nie jest psychologią. Psycholog nie zajmuje się chorymi psychicznie, nie zajmuje się też z reguły syndromem sztokholmskim, ani nic nie wie o zaburzeniach pamięci związanych ze stresem i zaszczuciem przez osoby chore psychicznie. Kryminolog za to zajmuje się prawnymi aspektami terroru oraz prawem dotyczącym sekt.
Miałam to szczęście, że moja dawna praca magisterska została skserowana przez mojego ówczesnego faceta o to. Nie wiedziałam, że to zrobił. Chciał mieć kopię, bo była tak dobra. Według mojej wiedzy jego kopia została zeskanowana i przekazana Policji.
Muszę dodać, że każdy psycholog po rozmowie z Renatą powinien się zorientować, że babsko nic nie o psychologii. Nie trzeba być, kurwa, do tego profilerem. Z tym, że rzeczywiście psycholog nie wie o typowych zachowaniach schizofreników takich jak Renata czy Rafał. Renata to naprawdę Gollum, przypisujący sobie wszystkie rzeczy, których nie zrobiła. Jeżeli istnieją w fandomie plotki, które się nie zgadzają się z tym, co mówi Renata i jej sekta za nią, to są rozpuszczane przez takie osoby jak Andrzej lub jego znajomi. Ja o sobie nie opowiadam.
Mam nadzieję, że już nikt z fandomu nie będzie mnie nachodził w pracy i zaszczuwał wraz z ludźmi, z którymi nie mam nic wspólnego. Nie są ani moimi przyjaciółmi, nie są też moimi bliskimi czy krewnymi. Są samowolnymi debilami, kierującymi się jakimiś ekscentrycznymi nakazami religijnymi, które jeżą włos na głowie ateistom i ludziom zdrowym psychicznie.
Niestety pewne panie też z innych miejsc niż fandom też przyczyniły się do zaszczucia mnie. Im też nie dziękuję. Straciłam przez tych schizofreników i ich sektą przyjaciół, którzy zostali zaszczuci ze skutkiem śmiertelnym. Niestety, Policja nie ma schematów postępowania w takich sytuacjach i też prowadząc śledztwo lub wykorzystując ofiary zaszczucia do uczestniczeniu w namawianiu schizofreników do leczenia, pogarsza ich stan. Ja musiłam napisać do Prokuratury, prosząc, żeby w końcu pojawili się tej sprawie biegli sądowi, którzy ocenią mój stan. Prawie mnie wykończyła konfrontacja z ojcem Renaty i Rafała, który był moim napastnikiem z dzieciństwa i z czasów studiów. Rafał też jest osobą, z którą nie mogę rozmawiać, bo działał wtedy razem z ojcem. Dwójka moich przyjaciół nie przeżyła takiej „pomocy” Policji i popełnili w latach dziewięćdziesiątych samobójstwo. Nie odpowiadam za ich śmierć, dwoiłam się i troiłam, żeby ich uratować.
Polska ma gówno, a nie standardy postępowania ze schizofrenikami i istniejące przepisy nie wystarczają, żeby ratować ofiary zaszczuwane przez osoby chore psychicznie, które kierują się obsesją na punkcie swoich ofiar, a także mają cechy paranoidalne, wiec szlochają, że to one są ofiarami.
Uważam, że każdy psychoterapeuta powinien też przeczytać podręcznik psychiatrii, żeby przestał bredzić i szkodzić pacjentom, którzy są na celowników schizofreników. Schizofrenicy sami nie zerwą ze swoją obsesją i zaszczuwanie trwa całe życie ofiary. Bardzo często kończy się samobójczą śmiercią ofiary.
Jestem w stanie się z tym pogodzić, że mnie fandom nie chce. Nie muszę bywać na konwentach i nie muszę pisać(1), proszę bardzo, moja stopa nie stanie w miejscu, gdzie mogę zostać ponownie zaatakowana. Ale na pewno nie będę pisać za schizofreników, żeby mogli udawać pisarzy, bo i takie żądania też wobec mnie wysuwali. Zbyt długo wygrzebywałam się z syndromu sztokholmskiego (jak najbardziej zdiagnozowanego przez biegłego), żeby narażać się na jakieś nieprzyjemności. Ale mam prawo wygłaszać swoje zdanie.
Tak więc, trzymajcie się, durne kurwy, ode mnie z daleka.
⛧⛧⛧
(1) Piszę tak, bo zagrożono mi zniszczeniem kariery pisarskiej, jeśli nie podporządkuję się i nie zacznę wypełniać żądań moich prześladowców. Nie zamierzam przepraszać nikogo ze schizofreników, czy Opus Dei. Nie przeproszę też pewnej „rycerki”. Mam nadzieję, że w życiu już ich nie zobaczę.