Enabler schizofreniczki

Jak już wiele osób wie, mam na karku schizofreniczkę, która udaje profesor psychologii oraz moją przyjaciółkę. Zaręczam, nie jest ani psychologiem, ani nawet moją znajomą, za to ma wokół siebie wianuszek zachwyconych nią osób, które jej lepiej nie poznały.

Może to dziwić, ale tylko osoby, które nie spędziły dosyć czasu na zgłębianiu psychiatrii na własną rękę. Ja miałam szczęście pożyczyć kilka tomów od mojego dawnego nieformalnego teścia, więc intrygi tej schizofreniczki oraz jej dworu powodują u mnie tylko wzruszenie ramion.

Sama schizofreniczka nie byłaby nawet taka groźna, ale ma dwóch stałych kochanków, a przynajmniej o tylu wiem. Niestety obaj są enablerami i postępują zgodnie z podręcznikiem – czyli bardzo dużo ich energii jest wydawana na ukrywanie faktu, że ich ukochana jest chora psychicznie. Jest instruowana przez nich, co ma mówić i robić, żeby wybrnąć z podbramkowych sytuacji. Inaczej ludzie by się zorientowali, kim jest. Jej enablerzy jeszcze więcej energii spędzają, próbując doprowadzić świat do takiego stanu, żeby zgadzał się z jej urojeniami, a ludzie robili to, co ona chce. Bardzo pragną, żeby była z nich zadowolona. Z całym cynizmem doprowadzili u mnie do syndromu sztokholmskiego. Ale bez względu na to, co zrobią, nie będę się z tą schizofreniczką przyjaźnić, ani nie zostanę jej niewolnicą, jak sobie wymarzyła. Napewno też nie wyjdę za jej równie schizofrenicznego brata, który mnie nachodził w miejscu pracy.

Ten cały gang schizofreniczki stanął też na głowie, żeby zepsuć mi reputacje w kilku miejscach. Ratuję się na razie tym blogiem, ale jest to dopiero początek. Mój przyjaciel specjalista PR obiecał mi o wiele bardziej profesjonalną akcję w innych mediach.

Jedyne, co mogę powiedzieć, to odpierdolcie się ode mnie, jeśli nie jesteście po mojej stronie.

Dodaj komentarz