Metamorfoza

Ktoś mi niedawno zarzucił, że się zmieniłam. Jest to prawda, ale też i truizm. Ludzie, których źle potraktowano z reguły uczą się nienawidzieć. I jeszcze to coś naturalnego, a nawet wskazanego – chęć zemsty (czyli zeznawaniu w czymś procesie karnym) jest czasem czymś, co utrzymuje przy życiu. Nie ma się wtedy cierpliwości do imbecyli, ani pogody ducha.

Wychowano mnie jako osobę, która – pomimo ataków wariatów z czasów podstawówki – była zawsze pogodna i pomocna. Uważam, że należy zmniejszać ilość cierpienia na świecie i że z każdym warto rozmawiać. Niestety dotyczy to tylko zdrowych psychicznie ludzi. Nie dotyczy to schizofreników oraz ich enablerów. Dosyć w życiu wycierpiałam, żeby cierpliwie znosić, że wariatka znowu próbuje mnie zmusić do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić i które są dla mnie bardzo szkodliwe. Mam dosyć też idiotów, którzy uważają, że jakaś schizofreniczka jest „profesorem psychologii”, bo tak powiedziała. Zadziwiające, że naiwnym ludziom wystarcza i nikt nie stara się nawet weryfikować jej słów. Ja za to wciąż muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem, bo nawet moją znajomość angielskiego się podważa. Podobno „nie radziłam sobie w pracy lektorki”.

Wiem, że schizofreniczka ma wokół siebie enablerów, którzy ją kryją i ułatwiają popełnianie oszustw, bo tak rozumieją miłość. Wiedzą też, że na lekach grzecznie by siedziała przy mężu, a nie wpuszczała ich do łóżka. Ich motywacje są dla mnie oczywiste, bardzo lubią spełniać życzenia swojej schizofreniczki i chcą nieba jej przychylić. Nie rozumiem za to osób, które postanowiły mnie „wychować”, bo jakieś przybłędy przyszły do środowisk, w których już byłam znana i nic nie wskazywało na to, żebym była albo źle socjalizowana, albo chora psychicznie. Schizofrenicy uwielbiają oskarżać swoje ofiary o chorobę psychiczną, ale nie jest to powód, żeby banda amatorów nagle zaczęła kogoś „diagnozować” czy „leczyć”, bo ktoś nie chce ze schizofreniczką rozmawiać, czy nie potwierdza jej wersji wydarzeń. Szczególnie źle takie akcje wyglądają w pracy.

Schizofrenik z reguły dąży do przejęcia kontroli nad mózgiem swojej ofiary. Walczy z jej prawdziwymi wspomnieniami, które pod wpływem stresu zostają wyparte, a na ich miejsce wmawia swoje urojenia. Stąd też oskarżenia wysuwane przez taki schizofreniczny gang o „Alzheimera”, którym koniecznie musi zaopiekować się „pani psycholog” bez matury. To oskarżenie też jest śmieszne, bo Alzheimer to degeneratywna choroba mózgu, którym zajmuje się neurologia, a nie psychologia. W momencie uszkodzenia mózgu utracone wspomnienia są stracone na zawsze. Nękanie mnie pod pretekstem, że mam „Alzheimera”, jest mało zabawne. Tak samo mało zabawne było wciąganie mnie przemocą w urojenia dwójki schizofreników. To że moje życie i pamięć nie zgadza się z tym, co mówi pewien hierarcha, chroniący schizofreników oraz wybielający ich działania, nie oznacza, że wolno mnie z tego powodu atakować.

Dodatkowy kontekst tym oskarżeniom o „Alzheimera” stanowi fakt, że moja mama była neurologiem, moja siostra jest neurologiem, chociaż już jest na emeryturze. Mam w rodzinie jeszcze dwójkę lekarzy. Mój szwagier kontaktuje się dodatkowo, jeśli trzeba, z psychiatrą. Śledzi mój blog, bo go o to poprosiłam. Nigdy nie potrzebowałam żadnej „interwencji” osłów z fandomu. Nie jestem osobą tak samotną, że muszą się mną zajmować przypadkowe osoby, które naprawdę nic nie wiedzą ani o medycynie, ani o mnie. Sama też nie jestem aż tak głupia, żeby nie móc się auto-diagnozować – tym bardziej, że najlepiej wiem, kim są różni ludzie, co mi zrobili i z kim się spotykałam. Dodatkowo moje życie, to moja sprawa. Nikt nie będzie mojego życia za mnie układać z użyciem przemocy. Wypraszam sobie. To że jakaś schizofreniczka od dzieciństwa ma ambicję zmusić mnie do wyjścia za jej brata jest karygodne. Tak samo karze powinni podlegać ludzie, którzy chcą razem z nią do tego doprowadzić wbrew mojej woli. Mają się ode mie odpierdolić. Nie jest to facet, z którym bym chciała spędzić nawet godzinę. Chodzenia za mną po konwencie to nie jest „związek”. Nic innego nas nigdy nie „łączyło”. Wszystko, co o mnie powtarzacie, to kłamstwa.

Człowiek, któremu zrobiono pranie mózgu, jest bardzo kruchy i bardzo bezradny. Bardzo nie dziękuję ludziom, którzy wzięli udział w demolowaniu mojej świadomości oraz mojego życia. Próbowaliście też zmusić mnie do samobójstwa. Dwójka moich przyjaciół została w taki sposób zaszczuta ze skutkiem śmiertelnym. Ja prawie też pożegnałam się z życiem.

Jeżeli komuś nie podoba się prawda, to trudno, ale musi wiedzieć w czym wziął udział, tak bardzo radośnie się ciesząc, że może kogoś bezkarnie torturować psychicznie i zastraszać. Wyszło z was czyste zło.

Dodaj komentarz