Archiwum miesiąca: lipiec 2025

Metamorfoza

Ktoś mi niedawno zarzucił, że się zmieniłam. Jest to prawda, ale też i truizm. Ludzie, których źle potraktowano z reguły uczą się nienawidzieć. I jeszcze to coś naturalnego, a nawet wskazanego – chęć zemsty (czyli zeznawaniu w czymś procesie karnym) jest czasem czymś, co utrzymuje przy życiu. Nie ma się wtedy cierpliwości do imbecyli, ani pogody ducha.

Wychowano mnie jako osobę, która – pomimo ataków wariatów z czasów podstawówki – była zawsze pogodna i pomocna. Uważam, że należy zmniejszać ilość cierpienia na świecie i że z każdym warto rozmawiać. Niestety dotyczy to tylko zdrowych psychicznie ludzi. Nie dotyczy to schizofreników oraz ich enablerów. Dosyć w życiu wycierpiałam, żeby cierpliwie znosić, że wariatka znowu próbuje mnie zmusić do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić i które są dla mnie bardzo szkodliwe. Mam dosyć też idiotów, którzy uważają, że jakaś schizofreniczka jest „profesorem psychologii”, bo tak powiedziała. Zadziwiające, że naiwnym ludziom wystarcza i nikt nie stara się nawet weryfikować jej słów. Ja za to wciąż muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem, bo nawet moją znajomość angielskiego się podważa. Podobno „nie radziłam sobie w pracy lektorki”.

Wiem, że schizofreniczka ma wokół siebie enablerów, którzy ją kryją i ułatwiają popełnianie oszustw, bo tak rozumieją miłość. Wiedzą też, że na lekach grzecznie by siedziała przy mężu, a nie wpuszczała ich do łóżka. Ich motywacje są dla mnie oczywiste, bardzo lubią spełniać życzenia swojej schizofreniczki i chcą nieba jej przychylić. Nie rozumiem za to osób, które postanowiły mnie „wychować”, bo jakieś przybłędy przyszły do środowisk, w których już byłam znana i nic nie wskazywało na to, żebym była albo źle socjalizowana, albo chora psychicznie. Schizofrenicy uwielbiają oskarżać swoje ofiary o chorobę psychiczną, ale nie jest to powód, żeby banda amatorów nagle zaczęła kogoś „diagnozować” czy „leczyć”, bo ktoś nie chce ze schizofreniczką rozmawiać, czy nie potwierdza jej wersji wydarzeń. Szczególnie źle takie akcje wyglądają w pracy.

Schizofrenik z reguły dąży do przejęcia kontroli nad mózgiem swojej ofiary. Walczy z jej prawdziwymi wspomnieniami, które pod wpływem stresu zostają wyparte, a na ich miejsce wmawia swoje urojenia. Stąd też oskarżenia wysuwane przez taki schizofreniczny gang o „Alzheimera”, którym koniecznie musi zaopiekować się „pani psycholog” bez matury. To oskarżenie też jest śmieszne, bo Alzheimer to degeneratywna choroba mózgu, którym zajmuje się neurologia, a nie psychologia. W momencie uszkodzenia mózgu utracone wspomnienia są stracone na zawsze. Nękanie mnie pod pretekstem, że mam „Alzheimera”, jest mało zabawne. Tak samo mało zabawne było wciąganie mnie przemocą w urojenia dwójki schizofreników. To że moje życie i pamięć nie zgadza się z tym, co mówi pewien hierarcha, chroniący schizofreników oraz wybielający ich działania, nie oznacza, że wolno mnie z tego powodu atakować.

Dodatkowy kontekst tym oskarżeniom o „Alzheimera” stanowi fakt, że moja mama była neurologiem, moja siostra jest neurologiem, chociaż już jest na emeryturze. Mam w rodzinie jeszcze dwójkę lekarzy. Mój szwagier kontaktuje się dodatkowo, jeśli trzeba, z psychiatrą. Śledzi mój blog, bo go o to poprosiłam. Nigdy nie potrzebowałam żadnej „interwencji” osłów z fandomu. Nie jestem osobą tak samotną, że muszą się mną zajmować przypadkowe osoby, które naprawdę nic nie wiedzą ani o medycynie, ani o mnie. Sama też nie jestem aż tak głupia, żeby nie móc się auto-diagnozować – tym bardziej, że najlepiej wiem, kim są różni ludzie, co mi zrobili i z kim się spotykałam. Dodatkowo moje życie, to moja sprawa. Nikt nie będzie mojego życia za mnie układać z użyciem przemocy. Wypraszam sobie. To że jakaś schizofreniczka od dzieciństwa ma ambicję zmusić mnie do wyjścia za jej brata jest karygodne. Tak samo karze powinni podlegać ludzie, którzy chcą razem z nią do tego doprowadzić wbrew mojej woli. Mają się ode mie odpierdolić. Nie jest to facet, z którym bym chciała spędzić nawet godzinę. Chodzenia za mną po konwencie to nie jest „związek”. Nic innego nas nigdy nie „łączyło”. Wszystko, co o mnie powtarzacie, to kłamstwa.

Człowiek, któremu zrobiono pranie mózgu, jest bardzo kruchy i bardzo bezradny. Bardzo nie dziękuję ludziom, którzy wzięli udział w demolowaniu mojej świadomości oraz mojego życia. Próbowaliście też zmusić mnie do samobójstwa. Dwójka moich przyjaciół została w taki sposób zaszczuta ze skutkiem śmiertelnym. Ja prawie też pożegnałam się z życiem.

Jeżeli komuś nie podoba się prawda, to trudno, ale musi wiedzieć w czym wziął udział, tak bardzo radośnie się ciesząc, że może kogoś bezkarnie torturować psychicznie i zastraszać. Wyszło z was czyste zło.

Enabler schizofreniczki

Jak już wiele osób wie, mam na karku schizofreniczkę, która udaje profesor psychologii oraz moją przyjaciółkę. Zaręczam, nie jest ani psychologiem, ani nawet moją znajomą, za to ma wokół siebie wianuszek zachwyconych nią osób, które jej lepiej nie poznały.

Może to dziwić, ale tylko osoby, które nie spędziły dosyć czasu na zgłębianiu psychiatrii na własną rękę. Ja miałam szczęście pożyczyć kilka tomów od mojego dawnego nieformalnego teścia, więc intrygi tej schizofreniczki oraz jej dworu powodują u mnie tylko wzruszenie ramion.

Sama schizofreniczka nie byłaby nawet taka groźna, ale ma dwóch stałych kochanków, a przynajmniej o tylu wiem. Niestety obaj są enablerami i postępują zgodnie z podręcznikiem – czyli bardzo dużo ich energii jest wydawana na ukrywanie faktu, że ich ukochana jest chora psychicznie. Jest instruowana przez nich, co ma mówić i robić, żeby wybrnąć z podbramkowych sytuacji. Inaczej ludzie by się zorientowali, kim jest. Jej enablerzy jeszcze więcej energii spędzają, próbując doprowadzić świat do takiego stanu, żeby zgadzał się z jej urojeniami, a ludzie robili to, co ona chce. Bardzo pragną, żeby była z nich zadowolona. Z całym cynizmem doprowadzili u mnie do syndromu sztokholmskiego. Ale bez względu na to, co zrobią, nie będę się z tą schizofreniczką przyjaźnić, ani nie zostanę jej niewolnicą, jak sobie wymarzyła. Napewno też nie wyjdę za jej równie schizofrenicznego brata, który mnie nachodził w miejscu pracy.

Ten cały gang schizofreniczki stanął też na głowie, żeby zepsuć mi reputacje w kilku miejscach. Ratuję się na razie tym blogiem, ale jest to dopiero początek. Mój przyjaciel specjalista PR obiecał mi o wiele bardziej profesjonalną akcję w innych mediach.

Jedyne, co mogę powiedzieć, to odpierdolcie się ode mnie, jeśli nie jesteście po mojej stronie.

Pani Psycholog

Jak już wiedzą chyba wszyscy, którzy mnie znają od czasów Usenetu, mam na karku schizofreników, którzy się do mnie przyczepili już w czasach mojej podstawówki. Jakiś czas temu przetrwałam atak na siebie wystosowany przez schizofreniczkę Renatę oraz wielbiący ją tłum z fandomu. Muszę tutaj więc wyjaśnić, dlaczego udało im się też nakłonić do przeprowadzenia „interwencji” pewną durną psycholog.

Tak się składa, że psycholodzy nie diagnozują chorób psychicznych, więc nie posiadają wiedzy, jaką ja zgromadziłam broniąc się przed gangiem schizofreników. Wyjaśniłam już w jaki sposób trafiłam do Wydziału Psychologii – zachęcił mnie do studiowania tam mój nieformalny teść z czasów początków studiów – w inne miejsca w ramach studiów międzywydziałowych zagnała mnie potrzeba ratowania się przed zaszczuciem przez Opus Dei, którzy ubóstwili (dosłownie) prześladującą mnie schizofreniczkę.

Instytut Kryminologii UW i przedmioty, które tam wzięłam, dużo mi wyjaśnił w sprawie tego, co się działo wokół mnie, ale nadal potrzebowałam więcej informacji o schizofrenikach. Mój dawny nieformalny teść był Profesorem Psychiatrii i biegłym sądowym. Pożyczył mi kilka tomów, w tym też ten o typowych błędach medycznych. Wiedza z tego podręcznika przydaje się w kontaktach z lekarzami, wierzcie mi, bywają bardzo roztargnieni. Dodatkowo mam też w głowie typowe badania przesiewowe, którym należy się poddawać.

Informacje o schizofrenikach, które posiadam, nie pochodzą z podręczników psychologii. Tak więc nie ekscytujcie się tym, że jakaś pani Iwonka nie potwierdziła moich słów. Naprawdę kilka idiotek z fandomu za to bierze udział w zaszczuciu różnych osób stworzywszy gang kobiet, który spełnia życzenia schizofreniczki i jej przyjaciółki.

Jestem od dziecka zaszczuwana przez schizofreniczną rodzinę związaną z Kościołem, która dla Kościoła jest rodziną „świętych”, bo podobno mnie – wedle ich przechwałek – „nawrócili”. Moi dobrze znajomi wiedzą, że nie słowa prawdy w tym, co ci idioci o mnie mówią. A cała reputacja Renaty (dla Kościoła „świętej”, a dla fandomu „skrzywdzonej pisarki”) opiera się na jej schizofrenicznych opowieściach o sobie.

Schizofrenicy prześladują swoje ofiary do momentu, aż się ich zmusi do leczenia. Nie jest prawdą, że Renata „zna wszystkich” i „wie wszystko”, jak uważa sekta wokół niej zgromadzona. Owszem jest pytana o wszystko, ale w momencie pytania już wytwarza sobie urojenia na temat różnych osób i wydarzeń. Nie jest „psychologiem”, jest tępą schizofreniczką bez połowy mózgu, która – co jest zgodne z tym, co wiedzą psychiatrzy – stworzyła sobie różne „dowody” na potwierdzenie, że jej urojenia są prawdą. Razem ze swoim gangiem, ukradła mi pracę magisterską z kryminologii, którą miałam zanieść do zawodowej maszynistki do przepisania. Praca rozważa obowiązujące prawo (kryminologia zajmuje się także rozważaniem, co stanowi przestępstwo i jak/czy powinno być karane, czyli też przepisami prawa) dotyczące osób chorych psychicznie. Nic z tego nie jest psychologią. Psycholog nie zajmuje się chorymi psychicznie, nie zajmuje się też z reguły syndromem sztokholmskim, ani nic nie wie o zaburzeniach pamięci związanych ze stresem i zaszczuciem przez osoby chore psychicznie. Kryminolog za to zajmuje się prawnymi aspektami terroru oraz prawem dotyczącym sekt.

Miałam to szczęście, że moja dawna praca magisterska została skserowana przez mojego ówczesnego faceta o to. Nie wiedziałam, że to zrobił. Chciał mieć kopię, bo była tak dobra. Według mojej wiedzy jego kopia została zeskanowana i przekazana Policji.

Muszę dodać, że każdy psycholog po rozmowie z Renatą powinien się zorientować, że babsko nic nie o psychologii. Nie trzeba być, kurwa, do tego profilerem. Z tym, że rzeczywiście psycholog nie wie o typowych zachowaniach schizofreników takich jak Renata czy Rafał. Renata to naprawdę Gollum, przypisujący sobie wszystkie rzeczy, których nie zrobiła. Jeżeli istnieją w fandomie plotki, które się nie zgadzają się z tym, co mówi Renata i jej sekta za nią, to są rozpuszczane przez takie osoby jak Andrzej lub jego znajomi. Ja o sobie nie opowiadam.

Mam nadzieję, że już nikt z fandomu nie będzie mnie nachodził w pracy i zaszczuwał wraz z ludźmi, z którymi nie mam nic wspólnego. Nie są ani moimi przyjaciółmi, nie są też moimi bliskimi czy krewnymi. Są samowolnymi debilami, kierującymi się jakimiś ekscentrycznymi nakazami religijnymi, które jeżą włos na głowie ateistom i ludziom zdrowym psychicznie.

Niestety pewne panie też z innych miejsc niż fandom też przyczyniły się do zaszczucia mnie. Im też nie dziękuję. Straciłam przez tych schizofreników i ich sektą przyjaciół, którzy zostali zaszczuci ze skutkiem śmiertelnym. Niestety, Policja nie ma schematów postępowania w takich sytuacjach i też prowadząc śledztwo lub wykorzystując ofiary zaszczucia do uczestniczeniu w namawianiu schizofreników do leczenia, pogarsza ich stan. Ja musiłam napisać do Prokuratury, prosząc, żeby w końcu pojawili się tej sprawie biegli sądowi, którzy ocenią mój stan. Prawie mnie wykończyła konfrontacja z ojcem Renaty i Rafała, który był moim napastnikiem z dzieciństwa i z czasów studiów. Rafał też jest osobą, z którą nie mogę rozmawiać, bo działał wtedy razem z ojcem. Dwójka moich przyjaciół nie przeżyła takiej „pomocy” Policji i popełnili w latach dziewięćdziesiątych samobójstwo. Nie odpowiadam za ich śmierć, dwoiłam się i troiłam, żeby ich uratować.

Polska ma gówno, a nie standardy postępowania ze schizofrenikami i istniejące przepisy nie wystarczają, żeby ratować ofiary zaszczuwane przez osoby chore psychicznie, które kierują się obsesją na punkcie swoich ofiar, a także mają cechy paranoidalne, wiec szlochają, że to one są ofiarami.

Uważam, że każdy psychoterapeuta powinien też przeczytać podręcznik psychiatrii, żeby przestał bredzić i szkodzić pacjentom, którzy są na celowników schizofreników. Schizofrenicy sami nie zerwą ze swoją obsesją i zaszczuwanie trwa całe życie ofiary. Bardzo często kończy się samobójczą śmiercią ofiary.

Jestem w stanie się z tym pogodzić, że mnie fandom nie chce. Nie muszę bywać na konwentach i nie muszę pisać(1), proszę bardzo, moja stopa nie stanie w miejscu, gdzie mogę zostać ponownie zaatakowana. Ale na pewno nie będę pisać za schizofreników, żeby mogli udawać pisarzy, bo i takie żądania też wobec mnie wysuwali. Zbyt długo wygrzebywałam się z syndromu sztokholmskiego (jak najbardziej zdiagnozowanego przez biegłego), żeby narażać się na jakieś nieprzyjemności. Ale mam prawo wygłaszać swoje zdanie.

Tak więc, trzymajcie się, durne kurwy, ode mnie z daleka.

⛧⛧⛧

(1) Piszę tak, bo zagrożono mi zniszczeniem kariery pisarskiej, jeśli nie podporządkuję się i nie zacznę wypełniać żądań moich prześladowców. Nie zamierzam przepraszać nikogo ze schizofreników, czy Opus Dei. Nie przeproszę też pewnej „rycerki”. Mam nadzieję, że w życiu już ich nie zobaczę.

Team Me

W fandomie zwalczają się dwie grupy ludzi – osoby, które znały Piotra i wiedzą, że nigdy nie był z Renatą oraz ludzie, którzy nie są w stanie rozpoznać w Renacie schizofreniczki, bo mają za mało danych, żeby ją przyłapać na urojeniach. Są też osoby infantylnie w niej zakochane, które nie przyjmują do wiadomości, że Renata jest totalnym świrem i jej żądania są wzięte z dupy, tak samo jak żądania jej brata. Są też narcyzi, którzy nigdy niczego nie weryfikują, tylko dają się złapać charyzmatycznej schizofreniczce.

Schizofrenicy są charyzmatyczni, ich zaszczute ofiary nie, bo zamiast się przechwalać i stroić wielkopańskie miny, ledwo dyszą po zaszczuciu i nie wiedzą o całym morzu plotek i bzdur, jakie są odbywają się za ich plecami. Do tego tak drastyczne okoliczności jak zaszczucie przez schizofrenika wywołują problemy z pamięcią, więc bardzo trudno się obronić. Z reguły zaszczucie aż do wystąpienia amnezji oznacza śmierć dla ofiary schizofrenika, bo schizofrenik z łatwością wtedy doprowadza do samobójstwa osoby, na której punkcie ma obsesję.

W najgorszym wypadku schizofrenik zgromadzi wokół siebie grupę ludzi, którzy go zaczynają chronić, bo wierzą w jego urojenia. W przypadku Renaty doszedł jeszcze do tego Kościół i schizofrenicy zgromadzeni w oraz wokół Kościoła, którzy uznali ją za „świętą”, bo przechwalała moim „nawróceniem”.

Znałam Piotra, więc nigdy nie będę team Renata. Bardzo proszę już na mnie nie napadać i mi nie „przypominać” o rzeczach, które podobno „zapomniałam”. Moją prawo to robić tylko moi bliscy, czyli ludzie należący do „team Me”, którzy rzeczywiście mnie znają i odnoszą się do mnie z szacunkiem. Ale gdy musze wybierać, to zawsze będę team Piotr, bo był po prostu olbrzymim pechowcem, tak samo jak ja. Był bardzo dobrym facetem.

Schizofrenicy potrafią oszukać nawet najlepszego psychiatrę. Pamiętajcie o tym. Wszystko trzeba weryfikować od razu, a nie po zaszczuwaniu ofiary schizofrenika przez całe jej życie, które zostaje zmarnowane na mozolne wychodzenie z traumy i syndromu sztokholmskiego, które są co chwila pogłębiane. W takiej sytuacji naprawdę niewiele można „naprawić” i trzeba się zmierzyć z konsekwencjami tego, co się zrobiło pomagając schizofrenikom. Ja naprawdę nikogo, kto utrudniał mi życie, nie będę ratować.

Każdy odpowiada sam za siebie i nie jestem niczyją niewolnicą, żeby mnie zmuszać do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić.

Barbara

Barbara jest tak samo chora psychicznie jak Ryszard. Oboje należą do Opus Dei, oficjalnej przybudówki Kościoła Rzymsko-Katolickiego, która zrzesza samych wariatów i jest wymieniana wśród groźnych sekt w podręcznikach kryminologicznych.

Barbara i Ryszard przedstawiają się często jako moi „rodzice chrzestni” albo „opiekunowie prawni z ramienia Kościoła”. Jest to totalna bzdura. Moimi prawdziwymi rodzicami chrzestnymi są osoby z mojej rodziny. Oboje przyczepili się do mnie po mojej scysji z katechetką i od tamtem pory mnie prześladują.

W pewnym momencie zaczęli prześladować także moją matkę, która nie miała doświadczenia z osobami chorymi psychicznie, a naprawdę można się pomylić, bo osoby chore są bardzo sugestywne, a ofiara przez nich prześladowana bardzo często nie potrafi powiedzieć nawet, kim oni są i skąd ją znają. Niestety kontakty z ludźmi chorymi są tak traumatyzujące, że z reguły się je wypiera.

W pewnym momencie zaczęłam organizować pomoc dla mojej mamy, bo się nie powiodła pierwsza próba przeszczepienia jej soczewek. Andrzej zgodził się jej pomóc i zaczęły się przygotowania do kolejnej operacji, już nie na NFZ. Ale moja mama zaczęła się źle czuć i trzeba było to odłożyć. Trafiła do szpitala i miała operację brzuszną. Wszystko byłoby dobrze. gdyby miała zdrowsze serce. Nastąpiły komplikacje i zmarła. Dlatego należy uprawiać sport, wtedy serce będzie w dobrym stanie conajmniej do dziewięćdziesiątego roku życia. Sportowcy żyją dłużej i mają więcej z życia.

Andrzej wiedział o prześladującej mnie Renacie oraz o problemach, jakie Piotr miał z nią. Porozmawiał o niej i o mnie z moją mamą, która wcześniej czerpała informacje od Renaty i Barbary. Moja mama przeprosiła mnie za różne swoje akcje z przeszłości i rozmawiała na temat obu wariatek z Policją. Całkowicie zerwała wtedy kontakty z Barbarą i ją przeklęła. Wszelkie przechwałki tej kreatury, że jest przyjaciółką mojej mamy, są albo jej celowym kłamstwem (schizofrenicy mają zniesione hamulce zabraniające kłamania i popełniania przestępstw), albo są wzięte wprost z jej urojeń. Moja mama nie żyje od roku 2000 i nie mogła z nią niedawno rozmawiać, a takie rzeczy od Barbary słyszałam. Nawet jeśli moja mama miałaby zdrowe serce, to prawdopodobnie już by nie żyła, bo urodziła się w 1931, a ja jestem późnym dzieckiem.

Nie wierzcie Barbarze w nic. Jest tak samo niegodna zaufania jak Renata i Rafał.

Pływaczka

Zaczęłam jeździć na konwenty, gdy miałam osiemnaście lat. Spotkałam wtedy Piotra, który w czasie tamtego konwentu się we mnie zakochał. Miał czternaście lat i nie było możliwości, żebym go odbiła Renacie. Zaręczyliśmy się, gdy jeszcze nie miał osiemnastu lat, bo chodził za mną przez trzy lata. Opowieści schizofreniczki Renaty oraz jej gangu są jej urojeniami i niczym więcej. Piotr cierpiał z powodu opowieści, jakie o nim rozpowszechniała. Ja nadal cierpię z powodu działań ludzi, którzy dali jej się oszukać i uważają mnie za wcieloną diablicę, która jej wszystko zabrała i umożliwiła zrobienie wielkiej kariery filmowej.

Wszystko to bzdura, ale niestety co chwila mam jakiś „beef” z coraz to nową narcystyczną jednostką, która niczego nie weryfikuje i ponieważ jest „team Renata” to postanawia mnie ostro przeczołgać. A schizofreniczka Renata jest bardzo aktywna i nawet nachodziła mnie w pracy (co jest ostatnim etapem zaszczucia przez schizofrenika, wszystkie etapy dokładnie opisane w podręcznikach psychiatrii). Naprawdę nic jej nie ukradłam, Piotr nie był jej narzeczonym, nigdy nie miała szans na karierę inną niż durna sklepowa po zawodówce.

Ja jestem „team Piotr” i tak jak wszyscy jego znajomi wiem, że opowieści Renaty są wzięte z dupy. Prześladowała go i zaszczuła nie mniej niż mnie. Nigdy nie był jej narzeczonym. Nigdy nie była moją przyjaciółką, nic o mnie nie wie.

Mam dosyć. Przyjmijcie do wiadomości, że jeśli trenuję i chudnę, to nie dlatego że przygotowuję się do jakiejś niezasłużonej kariery filmowej, którą ukradłam Renacie, tylko chcę wrócić do pływania. Moi znajomi z klubu sportowego od zawsze chcą, żebym chociaż raz mogła wystąpić w zawodach, tym razem już dla dorosłych. Byłam w tym dobra, tak dobra, że naprawdę miałam szansę na karierę zawodowej pływaczki. Ludzie są wkurzeni tym, jak praktycznie co chwila rzucają się na mnie schizofreniczka ze swoimi wyznawcami i zaszczuwają. W wyniku takiego zaszczucia zawsze tyłam, bo tego chcieli moi napastnicy, i rozpadałam się na milion części oraz rozpadało się moje życie.

Bardzo was proszę, nie róbcie już mi tego znowu. Jeżeli Renata obiecała wam jakąś karierę filmową, może przestać robić sobie na to nadzieję. Naprawdę nie warto traktować ani jej, ani Opus Dei serio. Sami wariaci.

Przyjęcie i co po przyjęciu

Napisałam już o wygłupie koleżanki Michała, która na jego osiemnastce usiadała mu na kolanach okrakiem i zaczęła się do niego intensywnie dobierać. Było to już po naszych wyczynach nad Wisła, więc czułam się pełnoprawną dziewczyną Michała.

Laska z klasy Michała miała na imię Iwona. W momencie, gdy zaczęłam ratować totalnie pijanego Michała, nie spotkało się to ze zrozumieniem, bo laska okazała się być na tyle psychiczna, że rozgadywała wcześniej, że Michał jest w niej zakochany. Była ostra chryja, uznałam, że Michał gra na dwa fronty i wyszłam wkurwiona. Michał był przekonywany, że mam kogoś i że to jest mój mąż. Oczywiście, że w życiu nie miałam męża, a Michał był moim pierwszym kochankiem. (Dla wątpiących, jest na blogu moje zaświadczenie o stanie cywilnym).

Rodzice Iwony z klasy Michała i jej rodzice zaczęli mnie zaszczuwać. Przyszli nawet do budynku Anglistyki i zaczęli ze mnie robić chorą osobę. Cały czas powoływali się na panię Barbarą, która mówiła im, o uczuciach Michała i robiła ze mnie chorą psychicznie mężatkę. Powiedziałam im, że nie jestem, w dowodzie nie miałam wpisane „zamężna” i w ogóle uważałam, że powinni sami się leczyć. Dowiedzieli się ode mnie, że ojciec Michała jest psychiatrą i że powinni się z nim skonsultować. Pobiegli do niego, przekonani, że uda mu się namówić go na leczenie mnie. Zamiast tego laska i jej rodzice dowiedzieli się, że jak najbardziej jestem jego nieformalną synową, że Michał mnie kocha od dawna i łaził za mną na każdym koncercie. Był szczęśliwy, gdy rzuciłam Piotra, za jego jazdę po pijaku. Piotr zabiłby nas oboje, gdyby samochód, na który jechał i z którym miałby czołowe zderzenie, nie uciekł na bok. Wyglądało to tak, jakby bawił się z tamtym samochodem w „chickena” – czyli kto pierwszy stchórzy i ustąpi drogi. Piotr uważał, że zawsze zdąży w ostaniej chwili gwałtownie skręcić. Nie dziwcie się, że go zakapowałam Policji. Całkowicie mnie to nie bawiło.

Iwona, która uwierzyła złośliwej schizofreniczce, która realizuje plan połączenia mnie z kimś kogo nienawidzę, skończyła sama tak rozwalona, bo ojciec Michała ją sklął i oskarżył o chorobę psychiczną, że długo wychodziła z kłopotów psychicznych.

Niestety pani Barbara, razem ze swoim gangiem innych schizofreników, podobnie jak Iwonę potraktowała pewną laskę z fandomu, która rzuciła się na mnie przekonana, że mój narzeczony jest jej facetem, bo tak jej ktoś powiedział, chociaż nie zweryfikowała u niego, przekonana, że schizofreniczka Barbara mówi jej prawdę i że Barbara zna mojego wczesnego narzeczonego i ma prawo mówić w jego imieniu. Wiem, że ten facet absolutnie z panią Barbarą nie chce mieć nic wspólnego i chyba nawet nigdy z nią nie rozmawiał. Ale podejrzewam, że pewnie tak samo jak niegdyś Michał w pewnym momencie mój następny facet może być terroryzowany przez ten gang i panią Barbarę, która będzie chciała go zmusić do urzeczywistnienia jej urojeń na temat tego, kto z kim powinien być. Tak tak samo głupia i schizofreniczna jak „Biszkopt”.

Podobnie pani Barbarę i jej schizofreniczny gang szczuje na mnie pewną panią spoza fandomu. Identycznie jak pewna koleżanka z fandomu też jest przekonana, że tylko ona ma szanse u mojego kolejnego faceta po Michale. Zaszczuła mnie z tego powodu razem ze swoimi koleżankami.

I co mogę powiedzieć w tym momencie? Że powinny naprawdę szanować ludzkie granice i nie rzucać się na faceta, który się im nie oświadczył z uczuciami. Ja nie zerwałam zaręczyn z moim kolejnym facetem po Michale i nie byłam niewierna. Z trudem składałam się do kupy po zaszczuciu przez Opus Dei i ten sam gang schizofreników w latach dziewięćdziesiątych. Nie potrzebne mi były takie afery i wbijanie mi noża w plecy przez jakieś durne fanki, okłamujące i rzucające się na mojego faceta. Wszelkie plotki o mnie były kłamstwem. Szkoda, że ludzie nie są dojrzalsi i niczego nie weryfikują.

A pani Barbara wynajduje wszędzie kolejne takie naiwne idiotki jak ta Iwona z klasy Michała. Drogie Panie, bardzo proszę, porozmawiajcie najpierw z facetem, który podobno za wami szaleje, zanim zrobicie coś, co sprawi, że ludzie was wyśmieją. Zaręczam wam, że Michał ożenił się wiele lat później z kimś innym niż ta Iwona, gdy już stracił nadzieję, że do niego wrócę. Nie wiedział, że utknęłam w syndromie sztokholmskim i straciłam pamięć naszych wspólnych lat. Oczywiście idioci z fandomu okłamywali go równo. Za co nikt im nie dziękuje.

Mam też ostrzeżenie – jeśli się zachowacie, jak ta Iwona, może się to skończyć pozwem o naruszenie nietykalności cielesnej i molestowanie. Facet też jest osobą, której nie można dotykać bez jego zgody. Żadna schizofreniczka nie może wam powiedzieć, że jest „nieśmiały” i że chce, żeby tak zrobiły. Taki pozew jest idealnym rozwiązaniem, jeśli weźmie się pod uwagę, jak bardzo mnie zaszczuli rodzice koleżanki Michała oraz ona samo po tamtym przyjęciu. Naprawdę potrzeba w takich sytuacjach ostrej reakcji.

Mój narzeczony z 2000 roku bardzo dużo zapłacił za to, że uwierzył wariatce, że z nim zrywam(1) i że pocałował pewną fankę, gdy tylko go o to poprosiła. Nadal jestem na niego wściekła.

⛧⛧⛧

(1) Tutaj uwaga – naprawdę jestem na tyle dojrzała, że potrafię zerwać z facetem osobiście. Mój facet, który tak łatwo ze mną zerwał (bo z nim nie zerwałam), ponieważ uwierzył w jakieś plotki, które wyszły od wariatki, stał się w moich oczach równie głupi jak Piotr. Mam pecha do szczeniaków, którzy są niedojrzałymi idiotami, naprawdę mam samych młodszych ode mnie wielbicieli, ale jednak nie zamierzam z tego powodu płakać.

I ostania uwaga – Godzilla to ponad dwumetrowy Szwed, którego poznałam w Londynie, gdy byłam na kursie metodycznym finansowanym przez Unię. Proszę nie wierzyć wariatom, że jest to schizofrenik Rafał i że go kocham. Nienawidzę tego magazyniera z Biedronki jak mało kogo.

List do Avy

Dzień dobry, 

Bardzo długo zastanawiałam się, czy napisać ten e-mail ale stwierdziłam, że warto spróbować wyjaśnić pewne nieporozumienia wynikające z pomówień na mój temat, które wystosowali wariaci, nękający mnie od dzieciństwa. To są ludzie, którzy swoimi działaniami i terrorem nie tylko zniszczyli mi psychikę, ale też doprowadzili do próby samobójczej. Zaszczuli ze skutkiem śmiertelnym dwoje moich przyjaciół w latach dziewięćdziesiątych. 

Niestety schizofrenicy mają zwyczaj przypisywać sobie rzeczy, których nie dokonali i niszczyć osoby, którym zazdroszczą. Nie jestem taką osobą, to ja padłam ofiarą zaszczucia przez schizofreniczkę i jej gang. Jakiś czas temu doszły do mnie plotki, wedle których miałam niby zaszczuć kogoś, kto podaje się za przyjaciółkę Adama Sapkowskiego oraz współautorkę jakiś scenariuszy. Wedle mojej wiedzy ta pani ani nie jest wybitnym psychologiem, ani żadną autorką czy współautorką, a różne osoby podające się za „przyjaciół Andrzeja Sapkowskiego” i twierdzące, że mówią w jego imieniu, są też wariatami. Schizofrenicy z reguły skupiają się w gangach razem z innymi schizofrenikami, a Kościół Rzymsko-Katolicki, szczególnie ich sekta Opus Dei i m w tym pomaga. Ja złożyłam już apostazję już lata temu. Stan zdrowia psychicznego tych ludzi był sprawdzany przez biegłych sądowych i niestety nie można wytoczyć im sprawy karnej., bo ludzi chorych psychicznie się na karze. 

To że schizofrenicy pomawiają ofiary swojej obsesji o chorobę psychiczną, to standard w psychiatrii. Proponuję, żeby stwierdzenia typu, kto jest „współautorką Wiedźmina” sprawdzić u Andrzeja Sapkowskiego. Ja się za taką osobę nie podaję. Ani też – o ile mi wiadomo – Andrzej nie nałożył na mnie żadnej fatwy. Ale zapytajcie o to samego Andrzeja.

Nie chcę brzmieć, jak osoba, która się obraziła za nieprzyjęcie prelekcji, ale słyszałam bardzo bolesne plotki na temat mojej prelekcji o Lolicie i filmie z Davidem Bowiem. Miałam podobno się ośmieszyć i bełkotać, i nie należy mojej prelekcji przyjmować. Tak się składa, że śmiała się tylko schizofreniczka, a moja koleżanka z Anglistyki, która została na uczelni, bardzo mnie chwaliła.

Ten listo jest moją ostatnią próbą wyjaśnienia sytuacji. Nie chcę mi się wierzyć, że słowa schizofreniczki i jej gangu mogły mieć wpływ na decyzje programowe, ale z powodu tych plotek oraz zaszczucia, jakie mnie spotkało z powodu ataków tych schizofreników oraz ich gangu, postawiłam przedstawić moją wersję wydarzeń.

Tak jak już napisałam, proszę wszystko zweryfikować u Andrzeja, jeśli rzeczywiście znajduję się na jakiejś czarnej liście klubu Avangarda. Inne kluby nie miały problemów z przyjęciem tej samej prelekcji, więc fakt, że nie znalazło się dla mnie miejsce w programie mnie dziwi w kontekście tych plotek i tego, co usłyszałam od schizofreników. Sądzę, że takie sprawy warto wyjaśnić u źródła.

Jeśli rzeczywiście inne sprawy zaważyły na decyzji programowej, to proszę uznać ten list za nieistniejący.

Pozdrawiam serdecznie, 

Małgorzata Wieczorek

Nycz

Nasz fandomowy „Biszkopt” jest schizofrenikiem. Już wielu osobom zrobił ten numer, że przemocą próbował ich połączyć w pary, przy czym jedna ze stron nic o tym nie wie. Nie rozmawia z najbardziej zainteresowanym człowiekiem, ale zaczyna mieć urojenia na jego punkcie. Leci do wybranej laski (lub faceta) i zaczyna ją nakręcać, jak bardzo ten facet (lub laska) ją kocha. Terroryzuje też ludzi i zaszczuwa ich prawdziwych ukochanych, próbując ich połączyć z kimś innym, albo wysłać do klasztoru. Kłamie, opowiadając wszystkim swoje urojenia. Żeby było gorzej, ma przy sobie schizofreników, których przytulił Kościół i powołuje się też na ich urojenia.

Wiem, że z jedną z jego wybranek, którą przeznaczył komuś, kto jej nigdy nie zechce, jest bardzo źle. Podejrzewam, że rozwali się psychicznie, gdy obiecany jej mężczyzna pojedzie po niej wściekły i powie, co o niej myśli.

Na początku lat dziewięćdziesiątych spotkało to koleżankę mojego byłego, która na przyjęciu, zorganizowanym przez mojego faceta, żeby uczcić nasze zaręczyny, usiadła mu na kolanach okrakiem i pewna swego zaczęła go niemalże dymać przez ubranie i obcałowywać. Mój facet świętował zwycięstwo na swoim rywalem, którego ostatecznie dla niego rzuciłam. Wściekł się makabrycznie i po babce i jej zdrowiu psychicznym nic już nie zostało. Ratowałam ją, tłumacząc, że nie powinna wierzyć Nyczowi, bo jest schizofrenikiem, ale i tak jej to dużo nie pomogło. Stała się cieniem siebie, bo się ośmieszyła, realizując dokładnie to, co jej powiedział schizofrenik, pewien że mężczyźnie od razu stanie i straci dla niej głowę.

Ten schizofrenik ma urojenia, że szczęśliwie połączył w ten sposób wiele par i jest znany w fandomie. Prawda jest taka, że ludzie przed nim uciekają i jeśli mają szczęście, to zdążą sobie kogoś znaleźć, zanim wszyscy uwierzą w urojenia Nycza, że są zajęci i zostaną na lodzie, jak ja w latach dziewięćdziesiątych. Mnie niestety ten schizofrenik ze swoim gangiem zrobił na szaro wiele razy, a także z pomocą swoich intryg i kłamstw rozdzielał z ludźmi, z którymi powinnam być. Jest niebezpieczny, robi swoim ofiarom pranie mózgu, a nawet zaszczuwa na śmierć.

Znam osoby, które szczęśliwie uciekły przed wybranymi im przez Nycza przyszłymi małżonkami. Schizofrenik w swojej chorobie po latach przechwala się, że to on połączył tych ludzi i dzięki niemu są szczęśliwi. Prawda jest taka, że są z osobami, z którymi Nycz zabraniał im być. Jedna z moich przyjaciółek musiała pośpiesznie wziąć sam ślub cywilny, odkładając kościelny na później, żeby tylko zejść z rynku matrymonialnego. Bardzo szybko zaczął się przechwalać, że to on połączył ją z mężem.

Jest to człowiek, któremu absolutnie nie wolno wierzyć. Przeszłam piekło z powodu wadliwego polskiego prawa, które nie przewiduje odpowiednich procedur, które by pozwalały takiego durnego kmiota zacząć leczyć wyrokiem sądu. Jako jego ofiara nie znam nikogo z jego rodziny, a tylko oni mogą złożyć wniosek do Sądu Opiekuńczego, żeby go zacząć leczyć przymusowo.

Zniszczył mi całe życie, doprowadził kilka razy do poważnego rozstroju nerwowego i amnezji z powodu skrajnego stresu. Napadały na mnie jego inne ofiary, które mu wierzyły, że to ja jestem chora psychicznie i dały się na mnie poszczuć.

Wysiadam, nie bywam w miejscach, gdzie on bywa. A jego ofiarom, wierzącym, że nie mają konkurencji, nic nie daje wytłumaczyć. Mogę im tylko współczuć, chociaż nie dziękuję za zaszczuwanie mnie i tłumaczenie akurat mnie, że jestem chora psychicznie, bo niby „zdiagnozował” mnie schizofrenik ze swoim gangiem, którzy kłamią, że jest moim „spowiednikiem”.

Milicja Obywatelska

Mój tata po przybyciu do Polski i ucieczce przed schizofreniczką, która intrygami, kłamstwami oraz urojeniami doprowadziła do jego próby samobójczej, zatrudnił się w drogówce. Łapał piratów drogowych, a także groźnych przestępców, na których trwała obława. Kochał to zajęcie.

Podczas jednej z takich akcji razem z kolegą próbowali zatrzymać groźnego zbira, zrobili blokadę z samochodu. Bandyta, który miał uniemożliwioną drogę ucieczki, zatrzymał się i wyciągnął broń. Mój tata został ranny, jego kolega też. Tata przeżył, ale drugi milicjant zmarł na miejscu, zanim przybyła karetka.

Moja mama postawiła wtedy ultimatum. Miał zmienić pracę, albo się rozwiedzie, bo nie chce się o niego martwić, czy później samodzielnie wychowywać dzieci, gdy go jakiś bandyta w końcu zamorduje. Tata robił różne rzeczy po zwolnieniu się z MOj. Procował w biurze projektowym, aby przejść ponownie do MSW i pracować w Biurze Rejestracji Cudzoziemców, gdzie przyjmował francuskojęzycznych petentów. Ta praca też mu się bardzo podobała, bardziej od bycia inżynierem.

Sama traktowałam Piotra, gdy się spotykaliśmy, podobnie, naśladując mamę. Przeszkadzała mi jego – jak myślałam wtedy – brawura na drodze. Nie chciałam też być kimś, kto musi pochować męża lub narzeczonego, który się rozbije i za wcześnie skończy życie, zabijając po drodze niewinnych ludzi. Zawsze też pojawiał się ktoś, kto mi się bardziej podobał i nikt z tych facetów nie miał na imię Rafał. Piotr był bardzo złym kierowcą, ale prowadził bardzo szybko. Nie miał refleksu, jaki posiadają ludzie, którzy trenowali jako dzieci. Mnie wyrabiano refleks, Michałowi też. Odbił mnie po jakimś czasie Piotrowi. Sytuacja, która mnie zdenerwowała na drodze, gdy jechała z Piotrem, wynikła, gdy chciał kogoś wyprzedzić. Nie zauważył, że władował się pod samochód, który jechał z naprzeciwka. Gdybym na niego nie wrzeszczała, to by też nie zauważył, że ktoś go wpuszcza na pas po prawej stronie. Wykonał bardzo niebezpieczny manewr na drodze, ale wbrew temu, co Renata rozpowiada, nie był ani gwałcicielem, ani nikogo nie zabił. Po prostu poszedł na jazdy doszkalające. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak bardzo tragicznie, że zażądałam, żeby wypuścił mnie z samochodu.

Wiem, że kilka osób rozgłasza jakieś urojone wersje wydarzeń dotyczących życia mojego ojca. Pochodzą z dupy schizofreników, z którymi się nigdy nie przyjaźniłam i nie przyjaźnię, więc bardzo proszę, żeby te wszystkie osoby zamknęły japy i przyjęły do wiadomości prawdziwą wersję wydarzeń. Był najlepszym ojcem oraz cudownym facetem i z całą pewnością nie był pedofilem. Pedofili znajdziecie w Opus Dei i Kościele Rzymsko-Katolickim, a nie w mojej rodzinie. Schizofrenicy, jak ten opisany w Lolicie, bardzo często są pedofilami.