Zemsta Opus Dei

Nie tyłka ja przeszłam piekło z powodu obrażonej katechetki lub katechety. Spotkało to tez dwie inne osoby, o których wiem. We wszystkich wypadkach skończyło się to gwałtem i zaszczuciem. W literaturze fachowej coś takiego nazywa się „zaszczuciem przez księdza” – jest to sytuacja, kiedy zakonnica czy ksiądz dochodzi do wniosku, że musi bronić swojego „autorytetu”, jakby jakiś mieli.

W moim przypadku katechetka doszła do wniosku, że pochodzę z rodziny schizofreników – autentycznie nie mogła uwierzyć w historię mojego taty, który pochodząc z arystokratycznej rodziny przyjechał do Polski w z Francji. Nie wiedziała, że powodem było zaszczucie przez schizofreniczkę, która podawała się za jego „żonę”. Miała swoich pomagierów, skończyło się to wszystko plajtą interesu mojego taty oraz jego próbą samobójczą, bo do takiego złego stanu go to babsko doprowadziło.

Niestety schizofrenicy to złoto dla Kościoła. Nie chodzi tylko o to, że się łatwo kurwią i łatwo wchodzą różnym ludziom do łóżka, żeby ich urobić. Przede wszystkim Kościół Rzymsko-Katolicki wykorzystuje osoby chore psychicznie w swoim – nazwijmy to tak – modelu biznesowym. Kolejne beatyfikacje i kanonizacje to z jednej strony show dla mas, ale z drugiej niezbędny element, dzięki którym ktoś w Kościele może awansować. Do biskupa można dotrzeć bez odnalezienia „świętych”. Jeśli ktoś ma ambicje iść wyżej, to musi on sam albo jego ludzie „odkryć świętą” – czyli odnaleźć schizofrenika, który będzie wieszczył, lub bredził na temat ludzi, których nigdy nie spotkał. Renata i Rafał zachwycili wysłanników wściekłej na mnie zakonnicy, która od od razu chciała mnie wciągnąć do Kościoła, chociaż ja nie miałam na to żadnej ochoty.

Od tamtej pory wszystko, co tylko powie Renata lub Rafał jest przyjmowane przez ludzi Kościoła jak prawda objawiona i nie było sposobu, aby wybić tym ludziom różne fałszywe przekonania na temat mój lub mojej rodziny. Do tej pory ci schizofrenicy majtają jak chcą Kościołem oraz Nyczem. Osoba, która zaprzecza słowom schizofreników – aka „żywych świętych” jest poddawana egzorcyzmom, które mogą trwać nawet do śmierci ofiary z wyczerpania. Wydawałoby się, że jako ateistka oraz poganka powinnam być bezpieczna, ale nie nie wśród imbecyli otaczających Kościół. Już w moim dzieciństwie Nowacy, kierując się urojeniami schizofreników z mojej podstawówki, uznali, że moi rodzice są dla mnie nieodpowiedni i obwieścili się moimi „nowymi rodzicami”. Od tamtej pory mnie prześladują, co w kościelnym języku jest określane jako „opiekowanie się” – do tego wszystkiego uważają, że mają prawo żądać jakiś pieniędzy za „opiekę” lub wymuszać „okup” za to, że dadzą mi spokój. Nowacy uznali, że jako „opiekunowie z ramienia Kościoła” mają prawo wbrew moim protestom wydać zgodę na egzorcyzmy. Pranie mózgu i zastraszanie, związane z egzorcyzmem oraz „leczeniem” przez schizofreników, prawie skończyło się moim samobójstwem. Oczywiście wszystko odbywało się w moim miejscu pracy, a ochrona się tylko temu przyglądała.

Ale wróćmy do wypadków z mojego dzieciństwa. Po tym „odkryciu mnie” jako materiału na „świętą” lokalny ksiądz powiadomił biskupa, bo to biskupowi zawsze najbardziej zależy na „nowych świętych”, którzy mają być znakiem na łaskę Boga. Przy okazji pan biskup był napalony pedofilem i w ramach przyuczania mnie do moich obowiązków (wszak schizofrenicy się chętnie puszczają i zarabiają w ten sposób pieniądze) zgwałcił mnie oralnie w mojej podstawówce.

Kler nie ma przyzwoitości i swój plan z mojego dzieciństwa. Oprócz Nycza kilka innych osób też ma dużo za uszami. I nie można nic zrobić, bo to certyfikowani wariaci.

Nic nie poradzę na to, że kosmopolityczne drzewo genealogiczne mojego rodziny jest prawdą. Nie mam też wpływu na to, że mój ojciec schronił się w Polsce przed gangiem schizofreników, który go wygnał z Francji, przy okazji skłócając z rodziną. Żaden fakt z mojej biografii też nie jest dowodem na moją chorobę psychiczną. To że nie chcę znać schizofrenika Rafała oraz schizofreniczki Renaty też nie wynika z jakiś zaburzeń, jest to naturalna reakcja. Nycz jest moim osobistym wrogiem, a nie przyjacielem. Nie jestem, kurwa, jak usłyszałam od kogoś, kochanką Nycza. Wypraszam sobie. A jeśli ktoś się zastanawia – żeby określić coś jako gwałt oralny wystarczy wepchnięcie komuś do ust penisa, gdy ofiara została rzucona na kolana i unieruchomiona przez kilku zbirów, co w zasadzie czyni z tego gwałt zbiorowy.

Nycz, jak mi powiedział, uważa, że ma prawo do każdej kobiety, która mu się tylko spodoba, bo gwarantuje mu to jego stanowisko. I jak powiedział, ma „nadzieję, że jednak zostanę jego kochanką”. Niestety nieleczący się schizofrenik, czyli ktoś taki jak Nycz, w pewnym wieku przy uszkodzeniach mózgu charakterystycznych dla tej choroby zmienia się w gwałciciela i pedofila, który chce dymać wszystko, co tylko nie ucieknie przed nim na drzewo.

Mam nadzieję, że to dostatecznie tłumaczy wątpliwości, kim jestem.

Dodaj komentarz