Brains, brains…

Rozmowy z nieleczącym się schizofrenikiem, szczególnie starym, przypominają rozmowy z zombie. Jest w nich równie dużo sensu. Zombie chce jednego – zeżreć twój mózg, schizofrenik chce w zasadzie tego samego, bo upiera się, że musi narzucić rozmówcy swoje urojenia. Nie ma znaczenia, że prezentuje się takiemu zjebowi dowody na to, że się myli, ponieważ w takiej sytuacji wcale nie rozwiewają mu się złudzenia (co miałoby miejsce w przypadku zdrowej osoby, której można nawet wmusić fałszywe przekonania oraz wspomnienia, wystarczy odrobina czasu i uporu, a tego schizofrenicy mają aż za dużo), tylko narasta psychoza tak bardzo, że schizofrenik zaczyna bardzo energicznie działać i znajdować sobie sprzymierzeńców. Najlepiej takiego zjeba nie budzić, bo ponownie rzuci się zżerać komuś mózg i jeśli ofiara się nie słucha, to spróbuje zmusić ofiarę do samobójstwa. I taką akurat obsesję żywi Ryszard Nowak z Warszawy, który bardzo często straszy na warszawskich konwentach razem z Nyczem.

Jestem drugim pokoleniem, które ma pecha stać się obiektem obsesji schizofreników, więc bardzo szybko jesteśmy w stanie diagnozować takie przypadki. W przypadku mojego taty byli to schizofrenicy francuscy, ale także działali jako Opus Dei i mieli przy sobie biskupa. Koniecznie też chcieli przejąć wszelkie majątki, jakie tylko się dało, a także dorwać się do dzieci i je „wychowywać”.

Gratuluję rodzicom z fandomu głupoty, która polegała na dopuszczeniu do małych dzieci tego zjeba, który wprawdzie mówi o sobie, że jest profesorem, ale absolutnie nie posiada żadnego dyplomu, bo nie ma nawet matury. Nie rozumiem, jak można być tak bezmyślnym, gdy chodzi o coś, co zawsze jest dla najcenniejsze dla rodzica – czyli własne dziecko. W znanym mi przypadku zareagował zajmujący się moją sprawą profiler i pogalopował do szpitala psychiatrycznego. Spowodował, że wyrzucono Ryszarda z budynku, a już chciał się rządzić, podobnie jak w przypadku mojego taty, gdy ten czekał na operację serca. Gwarantuję, że Ryszard już do tego szpitala nie wejdzie.

A Ryszard bardzo lubi nękać dzieci, szczególnie płci żeńskiej. Jak to stary schizofrenik cierpi na urojenia, które polegają na przypisywaniu małym dziewczynkom, czy kobietom prostytucji. Uważa, że musi je ratować, więc daje im dwie opcje – albo zgodzą się, że będzie je sprzedawał i zarabiał jako ich alfons, albo zgodzą się „wyjść za Chrystusa” i jako pokutujące kurwy będę płakać pod butem równie chorej psychicznie znanej w Opus Dei zakonnicy. Żadna z tych opcji mi się nie spodobała i od dzieciństwa przeżywam kolejne ataki sekty Opus Dei na moje życie i na życie moich przyjaciół. Niestety znana mi liczba śmiertelnych ofiar schizofreników z Opus Dei wciąż wzrasta. Wzrasta też liczba pomocnych idiotów – czyli enablerów – tej sekty, którzy niczego nie weryfikując, starają się na podstawie pomówień chorych psychicznie „leczyć” swoich znajomych, od których powinni się odpierdolić.

Mam tego pecha, że pracuję w zawodzie nauczycielskim. Badania socjologiczne (bo socjologia właśnie zajmuje się badaniem różnych grup społecznych) wskazują, że jak na absolwentów wyższych uczelni nauczyciele są całkiem głupi, ale za to narcystyczni. I jest to niestety smutna prawda. W życiu się nie spodziewałam, aż tak głupich osób w swoim otoczeniu, które tak łatwo dały się poszczuć schizofrenikom na mnie.

Barbara i Ryszard – jak to przystało na schizofrenicznych i fanatycznych katolików – zrobili sobie całe stadko równie głupich i schizofrenicznych dzieci. Nie wiem, ilu ich tam jest, ale co najmniej pięcioro. Rozmnożyli się w takim stopniu, że nie są w stanie wykarmić tak dużej rodziny, więc kradną i się prostytuują. Z powodu choroby nie są w stanie utrzymać pracy. To są właśnie ideały w świecie katolicyzmu zdaniem Nycza. Wszyscy „pracują” w Kościele – to znaczy są w Opus Dei i zajmują się tropieniem „kurew” – oczywistym jest, że trapią przede wszystkim metali oraz pisarzy fantasy, bo to „satanizm” według ich „objawień”. Oprócz tego rzucają się na każdego, kogo im tylko wskaże typowa dla schizofreników zawiść.

Są to ludzie, którzy patrolują konwenty przede wszystkim Avangardy, ale Nycz potrafi podstawić im busik (tyle jest sztuk w tej rodzinie) i zawieść na jakiś konwent poza Warszawą. Wiem, bo rozmawiałam z nimi o tym, kiedy chodzili głodni po konwencie i żebrali o jedzenie. Postawiłam im nawet jakieś żarcie z litości, ale nie czyni to z nas rodziny czy przyjaciół. Chociaż ta rodzinna sekta chyba zaczęła już myśleć o mnie jak o swojej własności, która ma obowiązek ich utrzymywać. Ale mają się ode mnie odpierdolić. Nie powtórzcie mojego błędu, trzeba ich wyśmiewać, to wtedy sami sobie idą precz. Nie należy podtrzymywać ich urojeń.

Jedna z reguł w psychiatrii głosi, że nie udaje się starych schizofreników namówić na leczenie, bo ich mózgi są już zbyt zniszczone i tracą możliwość autorefleksji. Kierują się swoją obsesją i z uporem dążą do wypełnienia swojej idei fix. W przypadku tej rodziny jest to doprowadzanie kolejnych osób do samobójstwa. Tak więc trzeba przed nimi ostrzegać wszystkich. Powtórzę stary schizofrenik jest jak zombie i nie można się z nim dogadać. Jedyne co można zrobić to strzelić prosto w ten psychicznie chory łeb, kierujący się jedną obsesją. Ale nie wolno, więc unikam kontaktów z tak chorymi ludźmi.

Jedyna nadzieja w tym, że uda się w końcu doprowadzić do zmiany prawa, żeby Prokuratura mogła wysłać wniosek do Sądu Opiekuńczego, bo zdrowych czy leczących się ludzi w takich rodzinach nie ma, bo albo zostali zabici, albo uciekli, zerwali więzy i zatarli za sobą ślady. I nie mają siły na walkę w sądzie z chorymi zjebami. A według obowiązującego obecnie prawa tylko członek rodziny może złożyć taki wniosek.

Dodaj komentarz