I had a dream

Mam marzenie, że ludzie przestaną wyznawać jakiekolwiek religie. Zapanuje wtedy szczęście i pokój na świecie, bo religie są winne temu, w jak opłakanym świecie przyszło nam żyć.

Wychowywał mnie ateista, jeden z najlepszych ludzi na świecie. Już zanim poszłam na religię, mój światopogląd oparty był na regułach społecznych oraz zinternalizowanych zasadach, a nie na jakiejkolwiek religii. Wręcz przeciwnie, poznawszy religijnych ludzi, uznałam, że są najgorszymi osobami, jakich można spotkać i postanowiłam się od nich odsunąć. Za to mam tego pecha spotykać ludzi bardzo religijnych, w tym też facetów, którzy próbowali mnie uwodzić, bo się we mnie zakochali.

Bardzo często powtarzam, że nie mam sumienia, tylko zinternalizowane normy postępowania i wierzę, że ludziom należy pomagać. Jako gatunek mamy empatię oraz altruizm zaszyty w genach. Nie potrzebujemy, żeby być dobrzy, Kościoła, tylko starannego wychowania przez rodziców. Uważają też tak ateiści, których poznałam. Za to wszyscy religijni ludzie, których kiedykolwiek poznałam, zmówili się i zniszczyli mi całe życie. Nie znam praktycznie nikogo, kto by mi pomógł i był religijny. Nie tylko mi pomogli, ale też złamali wszystkie swoje normy etyczne i popełnili wiele przestępstw. Mam zero tolerancji wobec ludzi religijnych, bo religia jest czymś zupełnie niepotrzebnym społecznie i szkodliwym. Najczęściej jest sposobem w jaki hieny zarabiają na życie, a jeśli im się spodoba, nawet posuwają się do niszczenia ludzi i podsuwania im samobójstwa jako rozwiązania. Spotkało to mnie, spotkało też mojego adoratora. Nie tylko Kościół Rzymsko-Katolicki ma za uszami.

Mam na to wszystko argumenty także spoza mojego życia, studiowałam na kilku wydziałach i zebrałam całe morze argumentów. Przede wszystkim jesteśmy istotami biologicznym, tworzącymi społeczności. Człowiek jako gatunek biologiczny jest monogamiczny, więc to nie nauki pastora czy jakiegoś księdza sprawia, że ludzie się nie puszczają się na około. Nie jesteśmy schizofrenicznymi kurwami, żeby tak działać. To akurat moje wielce religijne koleżanki z podstawówki, które są schizofreniczkami, robią i zawsze rzucają się na różne osoby po pijaku. To właśnie kościelne środowisko uważa, że kobieta i mężczyzna nie może przebywać sam na sam w jednym pomieszczeniu, bo inaczej facet się na kobietę rzuci. W rzeczywistości jest inaczej. Ludzie bardzo długo wybierają sobie osoby, z którymi chcą uprawiać seks, bo potrzebują poczucia bezpieczeństwa. I z reguły następuje faza zalotów. Nikt od razu nie chodzi do łóżka. Gwałty też nie są normą, chociaż dla Kościoła są. To jeden z księży polecił mężowi mojej koleżanki, żeby w czasie nocy poślubnej nie bał się żony zgwałcić (niektórzy nawet dodają, że inaczej nie będzie się słuchać).

Jesteśmy istotami biologicznymi i seksuolog wie, że powinniśmy słuchać instynktu. I gdy już znaleźliśmy odpowiednią osobę, trzeba iść za biologią i nie dać się nikomu zatrzymać. Takie rzeczy łączą ludzi na całe życie, a nie pokropek księdza.

Zrobiłam tak z facetem, który nie był ochrzczony. Poszłam za seksem, rzuciłam gościa z rezydencji i byłam szczęśliwa. Okazało się, że mój nowy facet, z którym jednocześnie straciliśmy dziewictwo, i który nie miał oporów przed seksem, ma cudownych rodziców i nie jest głupi. Myślałam, że spędzę z nim już całe życie. Niestety wolał fandom ode mnie, a ja nie chciałam być z kimś, kto biega na prelekcje i nie chce zrozumieć, że w czasie konwentów przeżywam piekło, bo atakują mnie schizofrenicy z mojej podstawówki oraz równie chory Nycz.

Mój związek z ateistą nie był urojeniem. Urojenia to ma Roman i kilka innych osób. Za to mogłam przyjrzeć się dalszym losom mojego nieformalnego męża z dawnym lat i z cała odpowiedzialnością mogę podkreślić, że ateizm wcale nie prowadzi do rozwiązłości. Powtórzę jeszcze raz, jesteśmy gatunkiem monogamicznym i Kościół wcale nie jest gwarantem trwałości małżeństwa, tylko dobór seksualny. Jest to siła, która łączy na zawsze. I zawsze trzeba iść za seksem. Z tym, że w razie pomyłki, gdy się okaże, że się nie może z tym człowiekiem być, należy się rozstać. Ale trzeba iść z nim do łóżka, pozwolić działać biologii, dopiero potem się zastanowić.

Mój nieochrzczony ateista się na tyle pozbierał, że się ponownie ożenił i ma fajne dzieci. Ale znalezienie kogoś, z kim może być, zajęło mu mnóstwo lat. Powtórzę, ludzie to monogamiczny gatunek.

Mój dawny adorator niestety był produktem swojego Kościoła i to też jemu zniszczyło życie, bo poleciał pytać o wszystko schizofrenika Nycza, uważając go za kogoś, z kim należy się konsultować. Nie chciał „chorej psychicznie” laski, która według kłamstw schizofreników miała mieć „męża” i „dzieci”. Oczywiście przyczyniła się też głupota Adama, ale gdyby mój adorator wszedł w związek, wbrew swoim oporom, to dowiedziałby się, jak bardzo to, co opowiada Adam jest nieprawdziwe. Z tego, co wiem, mój dawny adorator w przeciwieństwie do mojego byłego ateisty, nie dał rady ułożyć sobie życia. Więc powtórzę, zawsze idzie się za doborem seksualnym. Nie zrealizowane związki z dużym pociągiem kosztują psychicznie o wiele więcej niż nieudane romanse. Wiedza o tym jest z powodów dlaczego jestem satanistką i nigdy nie będę o cokolwiek pytać jakiejkolwiek małpy z Kościoła, która sama rezygnuje z ważnej sfery życia i często z zawiści nie daje ludziom żyć i wmawia, że muszą być z jedną osobą przez całe życie. Przy czym bardzo często, jak Nycz, otacza się schizofrenicznymi kurwami, z których próbuje robić święte.

Niestety karierę kościelną wybierają zawsze ludzie najgłupsi oraz chorzy psychicznie. Schizofrenicy tworzą wszystkie religie. Nieszczęściem jest, że jednocześnie narzucają ludziom swoją władzę, wmawiając, że są gwarantem ładu społecznego. Prawda jest taka, że wiedza i normy społeczne, które istnieją niezależnie od Kościoła, są gwarantem ładu. Wszystkie osoby kościelne albo bardzo religijne dopuściły się takich rzeczy, że można je tylko potępić, a nie uważać, że jakieś autorytety moralne. To psychoterapeuci i kryminolodzy powinni decydować, co ludziom wolno, a czego nie. Ich należy pytać, jak żyć.

Bardzo często księża uczą, że zapicie się na śmierć to nie samobójstwo, tylko przypadek. I należy skończyć w ten sposób nieudane życie, jeśli się nie może być z kimś, kto kocha innego. Każdą osobę, która powtarza te bzdury i doradza taki rodzaj samobójstwa, należałoby zamknąć w więzieniu i nigdy nie wypuszczać. Jest nieodpowiedzialnym skurwysynem. Nie byłam z Vargiem, nie kocham go, nikt nie prawa za mnie mówić w kim się kocham, czy kochałam. Mam za to wielu przyjaciół, często bardzo atrakcyjnych. Nie należy mnie łączyć z każdą osobą, z którą się gdzieś pojawiłam, czy ze schizofrenikiem, który się gdzieś uaktywnił i z którymi rozmawiam.
A ewentualne wykończenie w ten sposób konkurenta już na zawsze powinno usuwać z ludzkiego gatunku. Potrafię zrozumieć zwierzęta, ale niektórych ludzi nigdy nie zrozumiem.

Nycz w życiu nigdy nie poznał mojego taty, który zmarł w roku 1985, więc nie może mówić, że „zastępuje mi ojca” i że „wie, co mój ojciec chce”.