Psycholog może rozmawiać praktycznie z każdym oprócz morderców. Jeśli psycholog nie chce z kimś rozmawiać, to znaczy, że uważa tę osobę za mordercę. Kilka osób z fandomu to w moim rozumieniu mordercy.
Oczywiście definicja prawna morderstwa nie istnieje, bo w naszym prawodawstwie jest wymienione tylko zabójstwo. Jest to język prawniczy. I niestety w rozumieniu prawa nie da się udowodnić, że ktoś, kto odebrał sobie życie, został zabity. Dla psychologa za to zaszlachtowanie czyjejś psychiki i namawianie bezbronnej ofiary do odebrania sobie życia jest morderstwem. W sposób, jaki opisałam w poprzednim wpisie, zabito wiele osób w fandomie. Można zbudować czyjeś poczucie winy tak dokładnie, że człowiek zabije się, żeby tylko „ratować” ukochaną(1), ofiarowując siebie w ofierze za czyjeś szczęście. Dodatkowo schizofrenicy (ale nie tylko oni, przestępcy w podobny sposób działają) używają metod terroru, które sprawiają, że człowiek przestaje samodzielnie myśleć i staje się marionetką. W efekcie tworzą w głowie nieszczęśnika, na którego napadli, stan umysłu, jaki można określić jako chorobę i odklejenie od rzeczywistości. Człowiek tak zaatakowany i zakochany, łatwo zostaje doprowadzony do stanu, jaki psychologia określa jako widzenie tunelowe – przestaje przyjmować, co się do niego mówi i widzi tylko to, co popycha go dalej i potwierdza w decyzji zabicia się. W przypadku znanego mi gangu schizofreników ten stan został wywołany przez nich celowo i w taki sposób te osoby doprowadzają celowo ludzi do samobójstwa.
Żaden samobójca nie może liczyć na to, że po jego śmierci prawo skaże winnych zaszczucia z wynikiem śmiertelnym. Zawsze pozostaną jakieś wątpliwości, co zaważyło na tej decyzji o zabiciu się. Szczególnie jeśli dorabia się ofierze gębę alkoholika, który po prostu się zapił. Nieważne, że schizofrenik dostarczył ofierze środki przeciwwymiotne i poinstruował dokładnie, jak je przyjmować i ile alkoholu wypić. Jedyna szansa na ukaranie winnych, to przeżyć – bo wtedy biegli sądowi mogą ocenić zakres szkód w psychice, jakich dokonano.
Niezwykłą traumą jest obserwowanie kogoś w takim stanie, do jakiego doprowadzono mojego znajomego Amerykanina. Ktoś z przygotowaniem psychologicznym widzi człowieka, który się żegna i przygotowuje do popełnienia samobójstwa. Szczególnie, jeśli to wcześniej już zapowiedział. Był to przypadek jak z Aliena – nikt nie słuchał mądrej kobiety i wszyscy zginęli. Znaczy się, wiele osób zginęło i to zupełnie niepotrzebnie. Na całe szczęście ja przeżyłam i moje koty. I tylko o siebie, oraz o nie dbam.
Tak więc, gratuluję różnym jełopom tulenia do piersi schizofreników z bardzo niebezpiecznego schizofrenicznego gangu, w sytuacji gdy prawo jest bezsilne, bo nie można tych ludzi zmusić do leczenia, a chorych się nie zamyka. Są dla mnie mordercami, z którymi się już nigdy nie rozmawia.
Więcej nic chyba już nie mam do powiedzenia. Ostrzegałam od zawsze, od 1988 roku, gdy schizofrenik Nycz pierwszy raz się uaktywnił u mnie na uczelni, bo bardzo chciał mnie dymać, a schizofrenik Ryszard Nowak chciał mnie mu sprzedawać. No cóż, nie odpowiadam za to, co schizofrenicy robią pod wpływem swoich typowych urojeń. A to że jakaś kobieta jest prostytutką jest typowym urojeniem wprost z podręcznika. Jest wielu psychoterapeutów w Warszawie, którzy znają Ryszarda, bo go tropią i ratują jego ofiary.
Tak więc, odmaszerować i odpierdolić się ode mnie oraz mojego życia.
⛧⛧⛧
(1) Oczywiście atakujący schizofrenik wcale nie ma na celu poprawy bytu zakochanej dziewczyny. Po samobójstwie jej ukochanego ona sama dla odmiany zaczyna być namawiana do samobójstwa. Jest często gwałcona i zakatowana psychicznie, podlega terrorowi. Schizofrenicy wmawiają jej, że ma zabić, żeby dołączyć do samobójcy i że będą w Niebie szczęśliwi, bo on tak jest samotny i na nią czeka. Sama podlegałam takim naciskom, ale na całe szczęście jestem wredną ateistyczną suką, które wie, że po śmierci nic nie ma. Przeżyłam tylko dlatego, że potrafię zdiagnozować takie sytuacje i pisałam mejle opisujące, co się dzieje. Tak więc, z całą odpowiedzialnością za słowa mogę powiedzieć, że nikt z tego gangu ani nie jest moim przyjacielem, ani terapeutą, ani nigdy nie był w przyjaźni z moimi rodzicami. Ani mi nie pomógł. Jestem wrakiem człowieka, przeszłam piekło na Ziemi i nadal idę przez ogień, pamiętając, że udało mi się wyrwać dobrego człowieka, z którym bardzo chciałam być, ze szpon schizofreników, z którymi się nigdy nie przyjaźniłam. Za to – jak to robią schizofrenicy – przechwycili wszystkie moje kontakty i manipulowali ludźmi, jak chcieli, bezprawnie przemawiając w moim imieniu oraz oskarżając niewinne osoby o to, co sami robili. A wiele osób ostrzegałam przed nimi, przed tym co potrafią innym zrobić i na czym polega taka „opieka” schizofreników nad ich ofiarami. Tacy schizofrenicy przeżywają orgazm, gdy tylko uda im się kogoś zmusić do samobójstwa. To najgorszy rodzaj szumowin jednocześnie chroniony przez prawo jako „biedni” chorzy ludzie. Jedyne co można zrobić, to złamać milczenie i zaszczuć ich tak jak zaszczuli wiele innych osób.
⛧⛧⛧
A Andrzeja, który w moich oczach również należy do tego gangu, także wypieram się, ma się odpierdolić. Jest dla mnie obcą osobą. Będzie traktowany jak reszta tego gangu schizofrenicznych morderców. Mój tata miał zły gust do ludzi – nie tylko wobec Andrzeja się pomylił, ojciec Adama też okazał się być narcystycznym imbecylem, który dołączył do gangu schizofreników. Nie należało z nimi utrzymywać kontaktów. A Adam jeszcze musi udowodnić, że jest kimś lepszym od własnego ojca. Uważam, że mój znajomy Amerykanin był do uratowania, gdyby tylko mnie polscy metale słuchali, a nie pobiegli za gangiem Nycza, bo zdecydowali się tylko członków tego gangu słuchać. A mówiąc dokładniej Andrzeja, który jest proszony, żeby zamknął ryja i zniszczył mi całe życie, które mogło być kalifornijską bajką. A zmieniło się w piekło, które wypełniały próby przemówienia różnych ludziom do rozumu i sprawienia, żeby niewinna ofiara schizofreników się nie zabiła. Co w końcu facet zrobił przekonany, że jestem mężatką i nie ma innego sposobu, żeby mi pomóc odzyskać pamięć.
Nigdy nie „byłam” z Romanem, ani nigdy do niego nie „wróciłam”. Nadal jestem bezdzietną panną i walczę na polu psychiki o przetrwanie. Dopiero teraz, po zgrubnym odzyskaniu pamięci i najważniejszych faktów, mogę zacząć wychodzić z traumy i jak to się mówi potocznie – „zbierać się do kupy”. Więc radosny rechot nabijającego się ze mnie Andrzeja, który uznał, że mi „pomógł”, bo ważniejsze są dla niego słowa schizofreników, a nie moje zaprzeczenia i prawda, był całkowicie nie na miejscu. Nabrał manier najgorszych wycieruchów i kurew z tego gangu schizofreników i nie chcę go widzieć. To ja lepiej wiem, kto jest kim w moim życiu i powinien był to kutas uszanować. Jest takim chamem, że zabrakło mi skali.
Wszystkie osoby, które pomogły Nyczowi oraz Ryszardowi zaszczuć mnie oraz moich amerykańskich i polskich przyjaciół są dla mnie współwinni morderstwa.
Nadal wkurwiona.