Hotel

Byłam kiedyś z Adamem na konwencie, przyjechaliśmy razem samochodem. Nie pamiętam, jakie to było miasto, ale faktem jest że nocowałam w hotelu. Adam poszedł spać do kolegi. Niestety w tym samym miejscu nocowali także ludzie z rodziny mojego prześladowcy Romana, który ma urojenia, że jest moim mężem.

Bardzo szybko znalazłam się w piekle i to jest coś, co z reguły się powtarzało zawsze w czasie konwentów. Gdy tylko ktoś odwrócił wzrok, byłam atakowana przez zgraję schizofreników. Wtedy miałam na karku schizofrenika, który przy zaostrzeniu psychozy próbował mi się wprowadzić do mojego pokoju, twierdząc że ze mną przyjechał i że jest moim mężem.

Nie pamietam dokładnie, co dalej się stało, ale chyba tak bardzo się przeraziłam, tymi atakami i brakiem kogokolwiek, kto by mnie bronił, że zwolniłam pokój i wróciłam do Warszawy sama.

Przez te powtarzające się ataki straciłam szansę życia i nie zostałam Kalifornijką. Ale to już inna historia. Jak wszystko w moim życiu jest to tragikomedia. I powtarzającym się motywem jest, że ratuję wszystkich przed tym gangiem schizofreników, ale nikt mi w życiu nie pomógł, i moje życie jest po prostu tragedią. A gdy tylko zaczynam się z Adamem spotykać, napadają na mnie schizofrenicy i wmawiają mi, że Adam tak naprawdę kocha kogoś innego.

A ja za każdym razem dochodzę do wniosku, że Adam nie powinien był mi zawracać głowy i powinnam siedząc w samolocie w Kanadzie wiedzieć, że tak naprawdę jestem singielką. Ale faktycznie Adam – według tego co mi powiedziano – ma jak ja. Tak jak prześladuje mnie schizofrenik, który twierdzi, że jest moim mężem. Adam ma schizofreniczkę, która twierdzi, że jest jego żoną. A facet, który twierdzi, że jest ojcem Adama, niekoniecznie jest ojcem Adama w rzeczywistości. I napadli mnie schizofrenicy, którzy mi wmówili, że Adam jest z kimś innym.

Ale biorąc pod uwagę, jak się sprawy w moim życiu potoczyły, to po pobycie w Kanadzie w życiu nie powinnam pojawić się na żadnym konwencie, bo tak zostałam wtedy skatowana psychicznie, że straciłam pamięć i od tamtego czasu nie czułam się dobrze, tylko działałam wewnątrz syndromu sztokholmskiego i z nim walczyłam, jednocześnie odpierając kolejne ataki schizofreników w moich miejscach pracy.

Jedyne, co mogę zrobić, to się poddać i wyjechać z tego kraju, tak jak mój tata wyjechał z Francji, bo już miał dosyć. Ja też mam dosyć tego gangu schizofreników i coraz to nowych ludzi, których rekrutują do pomocy.