Wiele osób o metalu z poprzedniego wpisu myśli inaczej niż ja. Podobno są osoby i to całkiem jest ich sporo, z którymi sypiał. Z jakiegoś powodu jednak zawsze doprowadzał mnie do stanu, kiedy zaczynałam zaciągać go do łóżka, ale mi uciekał, a ja leczyłam serce. Jak już napisałam wiele związków przeszło mi koło nosa, nie tylko z powodu mojego złego stanu psychicznego, ale też dlatego że po odrzuceniu nie byłam się w stanie pozbierać. Wykorzystywał mnie tylko, żeby sobie ze mną porobić zdjęcia.
Więc jeśli nie jest gejem i sypiał ze wszystkimi, ale nie ze mną, to znaczy, że są jakieś przyczyny. Podejrzewam, że mógł przejść na przykład przedwczesną inicjację seksualną – gdzieś tak w wieku ośmiu-dziesięciu lat – i nie jest w stanie zbudować relacji opartej na miłości i przywiązaniu. W takim układzie to, że ze mną trzeba było „chodzić” było zbyt trudne dla tego gościa, najwidoczniej wolał panie, które ładują mu się do łóżka już na pierwszej randce.
Tutaj muszę zaznaczyć, że z moim byłym zanim wylądowałam na schodkach nad Wisłą rozmawiałam wiele razy w czasie koncertów.
Ten metal mi zniszczył życie, blokując mnie emocjonalnie, a potem okłamując różnych moich wielbicieli, że jestem zajęta, jest osobą której nie chcę oglądać już nigdy. Imbecyl schizofrenik, który twierdzi, że jest moim mężem, mówi o kresie, kiedy miałam dziewiętnaście lat. Widziano mnie często na koncertach. Na pewno nie byłam w ciąży. I przerabialiśmy już to w roku 1990, kiedy Michałowi przynosiłam zaświadczenie o stanie cywilnym, żeby pozbyć się oskarżeń o to, że mam męża.
Kobiety mają swoje granice, czas przydatności do spożycia. Mój czas minął z ostatnią miesiączka i wycięta macicą. Metal, o którym mówię, uniemożliwił mi wyjazd do Szwecji, żebym ratowała swoje życie i zdrowie reprodukcyjne. Mogłam uratować macicę, a gdybym ją miała, zaawansowana ginekologia mogłaby mi przywrócić płodność nawet gdybym miała sześćdziesiąt lat.
Trzeba było ze mną rozmawiać, a nie z Nyczem. To że prześladują mnie schizofrenicy było czymś, co chyba wszyscy widzieli i wiedzieli. Łącznie z tym, że mam wariata, który mówi, że jest moim mężem, czy wariatów, że działają jako moi „rodzice”. Nie mówiąc o fałszywych „przyjaciółkach”.
Wolę być sama, niż znowu wpaść w łapy tego idioty, inaczej znowu coś przegapię, bo odwróci moją uwagę, a on i tak potem rozwieje się w powietrzu. Albo ja go rzucę, bo nie chciał iść ze mną do łóżka. Przeżyłam upokorzenie, gdy chciałam go namówić, żeby mnie zabrał mnie do pokoju hotelowego po tańcach, a on po prostu z zadowoleniem, że mnie doprowadził do takiego stanu, odwrócił się i odprowadził mnie do domu.
Nie wiem, kurwa, to podobno jest ktoś, kto mnie kocha i mówi, że chce się przyjaźnić. W życiu mu nie uwierzę, ani nie będę chciała spędzić z nim nawet minuty. Niech pamięta zjeb, że furia odtrąconej kobiety, z którą nie chciał sypiać, jest czasem gorsza od furii kobiety, którą rzucił po pełnoprawnym związku.
Złamał mi zjeb serce. Nie chcę nawet na niego patrzeć. Nigdy nie będę już go chcieć. Będę pamiętać wszystko, co przez niego straciłam. A także jego udział w napadach na mnie, jakie uskutecznili schizofrenicy na równi z jego rodziną.
Jest to persona non-grata dla mnie.