Seks

Dla seksuologa jedno jest oczywiste. Jeśli nie ma seksu w związku, ten związek nie istnieje i mieszkają ze sobą lub tylko się spotykają przyjaciele, a nie ludzie których łączy miłość. Pochodzę z rodziny, w której zdarzały się szaleńcze miłości, łączące ludzi z różnych środowisk, którzy wydawałoby się nie powinni ze sobą być i podobnie jak mi przodkowie stawiałam zawsze miłość ponad wszystko.

Z powodu miłości odrzuciłam układ bez seksu, który za to bardzo byłby intratny dla mnie finansowo. Wygrałam wtedy los na loterii i uratowało mi to życie. Niestety schizofreniczny gang, który poznałam już w czasie mojej podstawówki, kontrolował też rodzinę Piotra i jego znajomych. Jak zwykle się podawali za przyjaciół moich rodziców, moich przyjaciół, czy wielkich psychoterapeutów.

W czasie mojego związku z Michałem nie tylko byłam w stanie przenosić góry pod względem akademickim, ciągnąc jednocześnie kilka kierunków studiów i trenując, wygrałam coś jeszcze. Z punktu widzenia seksuologii należy stracić dziewictwo w odpowiednim momencie. Nie powinno to być za wcześnie, bo mózg i człowiek musi dojrzeć, ale nie może to tez być zbyt późno, mózg powinien jeszcze wtedy się rozwijać, czyli powinno to stać się przed trzydziestką. Chodzi o nauczenie się odbierania przyjemności z seksu w odpowiednim wieku i powstanie odpowiednych ścieżek w mózgu. Późniejsza inicjacja seksualna może wiązać się już z zaburzeniami w tej sferze życia i koniecznością skorzystania z psychoterapii.

Z powodu głupoty kilku osób, które nie raczyły przyjąć do wiadomości, że mają do czynienia ze schizofrenikami, znalazłam się w pułapce równie niebezpiecznej, jak Patricia Hearst, która została porwana przez terrorystów, poddana praniu mózgu. Wywołano u niej syndrom sztokholmski, którego elementem było przerobienie jej na „Tanię”, kochankę przywódcy, której z pomocową gwałtów i terroru (czyli grożenia śmiercią) wbito do głowy fałszywe wspomnienia oraz zablokowano prawdziwe.

Z powodu głupoty kilku osób, które poręczyły za wariatów, mój szef był przekonany, że schizofrenicy mi pomagają i nikt nie reagował na moje prośby, żeby ich usuwać z miejsca pracy. Byłam poddawana terrorowi, który miał mnie przekonać, że mój gwałciciel jest moim mężem. W życiu nic nie miałam wspólnego z Romanem, czy innymi członkami tej cholernej rodziny. Anna nie jest psychoterapeutką.

Zniszczono mi wszystko. Próbowałam się kilka razy ratować (Patricii Hearst w problemach z syndromem sztokholmskim pomogło ponowne zakochanie się w kimś innym, nie wróciła do faceta, z którym była przed porwaniem), ale zakochany we mnie metal zachowywał się jak pies ogrodnika, sam nie wziął, ale torpedował mi pączkujące związki z innymi facetami.

Niestety wszyscy zachowywali się marionetki, którymi poruszał gang schizofreników, których ulubionymi akcjami było namawianie facetów, żeby mnie owijali dookoła palca, a potem brutalnie „rzucali” i przeklinali, nakazując mi „przypomnienie” sobie, że jestem „żoną” schizofrenika Romana. Albo uwodzenie mnie i znikanie, co miało niby zapewnić głębokie przywiązanie – i to w sytuacji, kiedy wiadomo było, że mam związane z traumą i stresem problemy z pamięcią.

Co mogę powiedzieć więcej? Chyba tylko jedno – spierdalaj, chuju. Dostałam pomoc od zupełnie innych ludzi, którzy w tej sytuacji mogli mnie tylko podtrzymywać na duchu i prosić o to, żebym przetrwała kolejne ataki schizofreników na mnie i ich „terapie”. Dostałam wsparcie psychologiczne i zapewnienie, że dostanę pomoc i jeszcze uda mi się dużo odzyskać z życia. Tylko dlatego nie popełniłam samobójstwa, o co chodziło schizofrenikom, którzy mnie „leczyli” dokładnie tak samo jak moich przyjaciół w latach dziewięćdziesiątych, których zaszczuli w końcu z wynikiem śmiertelnym.

Nie miałam się jak bronić w sytuacji, kiedy najmniejszy wstrząs czy pojawienie się schizofreników wywoływał kolejne fale amnezji. Na całe szczęście byłam namawiana na pisanie listów i bronienie się, dzięki czemu Policja ponownie, jak w latach dziewięćdziesiątych, wygnała schizofreników z Uczelni i nakazała Straży, aby mnie słuchała i usuwała osoby, których nie chcę widzieć.

Pewien metal musi się pogodzić z tym, że go nie kocham. Swoim postępowaniem od połowy lat dziewięćdziesiątych (wcześniej zresztą też) zniszczył mi wszystko, co mogłam do niego czuć. Rozjebał mi całe życie, współpracując z gangiem schizofreników. Są to rzeczy, które już zawsze będą psuły relacje pomiędzy nami.