Poznałam Adama, gdy miał cztery lata. Jego rodzice przyjechali do Warszawy i chcieli się spotkać z moimi. Ugryzł go wtedy mój pies, pekińczyk. Uważam, biorąc pod uwagę różne dużo późniejsze wydarzenia, że miał sporo racji. Zaznaczę, że schizofreniczki Krystyny wtedy nie było jeszcze na świecie, więc niech z przyjaciółmi z Opus Dei sobie nie przypisuje tej anegdoty.
Miałam szansę wyjść za mąż i osiąść w Kalifornii. Pewnie tak by się stało, gdyby nie macki Opus Dei, które sięgnęły nawet zagranicznych muzyków metalowych i nastawiły ich przeciwko mnie. Obaj Kalifornijczycy zaczęli mi wmawiać chorobą psychiczną i to że mam męża. Bardzo nie dziękuję osobom, które zainspirowały Adama do rozpuszczenia tych plotek wszędzie, gdzie się dało. Adamowi też nie dziękuję, bo z całym uporem i tępotą (nie wiem, kto rozpuścił nieprawdziwe opowieści jakoby był geniuszem, bo on i jego ojciec to durnie) pomagał tym świrom mnie zniszczyć.
Tak się składa, że jestem osobą, którą wychowano w taki sposób, że jeśli widzę sposób, aby komuś pomóc, staję na głowie, żeby tylko innym ludziom zaczęło być lepiej w życiu. Ani Adam, ani Andrzej mi nie pomogli, chociaż pomogłam im obu. Wręcz przeciwnie, wspólnym wysiłkiem, wciągając w swoje chore intrygi coraz to nowe osoby, zniszczyli mi wszystko, co tylko kobiecie można zniszczyć w życiu, zawodowym i osobistym. Bardzo żałuję, że kiedykolwiek prosiłam różne osoby o pomoc dla nich.
Mój tata spierdzielił przed gangiem schizofreników z Francji do Polski, mnie się nie udało uciec do Kalifornii. Śmierć i przekleństwa na głowy zdrowych psychicznie osób, które bez żadnej weryfikacji zrobiły wszystko, żeby tylko schizofrenikom wygodniej i sprawniej mnie się niszczyło. Przeżyłam takie fale zaszczuwania i niszczenia w pracy, że żyję tylko cudem. Zawdzięczam to, że przetrwałam, wyłącznie pomocy polskich i amerykańskich psychiatrów i psychoterapeutów. Oczywiście, nie wszystkich, bo byli też tacy, którzy za łapówki Nycza, bez weryfikacji, łamiąc zasady diagnostyki, zrobili wszystko, żebym się tylko zabiła (bo przecież w życiu bym nie przyznała, że jestem „żoną” znienawidzonego psychotyka).
Nie tylko mnie zniszczono życie. Moi amerykańscy znajomi uważają, że ich życie też powinno wyglądać zupełnie inaczej. Nie pochowaliby też przyjaciela, który już po wszystkim, gdy w końcu zweryfikował odpowiednie fakty, stwierdził, że nie może żyć z tym, co się okazało i co zostało mi zrobione. Nie mógł istnieć, jak stwierdził. Próbował psychoterapii, ale jego psychoterapeuta odmówił współpracy z nim, bo stwierdził, że facet jest winny i nie chciał się nim zajmować. Psychoterapeuci mają prawo odmówić ciągnięcia czyjejś terapii. Byłam wściekła, gdy się o tym dowiedziałam, bo to znaczy, że został potraktowany jak morderca. Psychoterapeuta uznał tak, bo wiedział, jak poważne obrażenia psychiczne odniosłam – a psycholog jest w stanie zorientować się, co mi zrobiono z samego opisu działań.
Niestety schizofrenicy, którzy uparli się mnie „leczyć” i przedstawiali się nieprawdziwie jako „psychoterapeuci” narzucali głównie jeden schemat działania. Różnym poznanym przede mnie interesującym mężczyznom nakazywali mnie uwodzić, a potem gdy już się otworzyłam na możliwość związania z którymś z nich, sprawiali, że faceci zakatowali mnie psychicznie za każdym razem, nakazując „przypomnienie sobie”, że mam „męża” i „dzieci”.
Tak więc mam w dupie romanse, czy zakładanie rodziny. Pogodziłam się z tym, że zawsze będę sama i nie mam dzieci. Nie jestem kimś, kto jest w stanie komukolwiek zaufać. Psychoterapeutom też już nie chcę już dać szansy.
Używając Adam i jego rodziny, schizofrenicy zrobili mi cancelling w środowisku muzyków metalowych. W środowisku miłośników fantastyki pomógł im Andrzej w zniszczeniu mnie oraz mojej kariery. Mnie nigdy nie pomógł.
Tak wiec nie, proszę wszystkich zamieszanych w tę aferę, nie interesuje mnie żadna kariera, ani muzyczna, ani pisarska. Mam zamiar za to zająć się tym, co robię zawodowo od lat – czyli uczeniem angielskiego, nawet jeśli ta kariera została mi narzucona przemocą przez schizofreników – myślę, że już opłakałam dostatecznie wszystko „co tylko mogło być” w moim życiu zawodowym. Może uczenie nie jest czymś, co stanowi spełnienie moich marzeń, ale jest to coś pewnego, co zapewniało mi utrzymanie przez te wszystkie lata i coś na czym zawsze mogłam polegać. Jest to jedyny prawidłowy wniosek zdrowej psychicznie osoby, która nie ma zwyczaju gonić za jakimiś urojeniami i mrzonkami, tylko trzyma się twardo ziemi. Tym bardziej, że w ramach „terapii” schizofrenicy machali mi różnymi ciekawymi mężczyznami czy kontraktami przed nosem, tylko po to, aby mi je zabrać i narazić na olbrzymie rany psychicznie oraz ataki idiotów.
Dodam jeszcze tylko, że z wyłudzonych pieniędzy, które niby miały pójść na spłaty mojej karty kredytowej, nie zobaczyłam nigdy ani grosza. Bo przecież nie po to schizofrenik dopuszcza się różnych oszustw, aby dzielić się łupem z ofiarą, którą okrada.
A ja jestem jak Lannister i sama spłacam swoje długi i nie boję się pracy.
Nie mam dzieci i nie będę mieć, bo w szpitalu wycięto mi macicę po mojej długiej i ciężkiej walce z mięśniakami. Więc bardzo proszę się ode mnie odpierdolić i nie nazywać przypadkowych osób moimi dziećmi, a różnych psychotyków mężami, czy kochankami. Możliwe, że mają takie urojenia, ale cała sprawa odbywała się tylko w ich głowach.
Mam nadzieję, że to zamyka już na zawsze kwestię tego, jak się pan Andrzej „zaopiekował” córką kogoś, z kim podobno był kiedyś w przyjaźni. Mam nadzieję, że kutasa nigdy nie zabaczę. Tak samo jak Adam był ostrzegany przed tymi ludźmi. Niech dalej rozpieszcza schizofreników i szczyci się swoją „szlachetnością” oraz jak mi bardzo „pomógł”.
Nikt z tego gangu schizofreników nie był nigdy ani moim przyjacielem, ani kochankiem.
Z radością daję się więc wyrzucić z fandomu, bo tym mi zagroziliście, jeśli nie zacznę wam przytakiwać. Nigdy mnie więcej, kurwy, nie zobaczycie!
Jedyne, co mogę powiedzieć, to – Kiedy i skąd wylatuje najbliższy lot z Polski? Przeniosę się gdziekolwiek. I skoro Kalifornia już nie aktualna, to może da radę Norwegia? Mam prawo pobytu, a angielskiego mogę uczyć w każdym państwie świata, nawet nie znając lokalnego języka. Mam w tym przewagę nad moim ojcem, który nie mógł wykorzystać, że jego dziadek był Norwegiem, bo nie znał języka, i nie mógł nas wywieść do kraju, który byłby schronieniem przed Opus Dei i związanymi z nimi schizofrenikami.