Archiwum miesiąca: wrzesień 2025

21st Century Feudal World

Wśród moich koleżanek na Anglistyce była wyglądająca jak Paris z serialu Gilmour Girls schizofreniczka Dorota. Jest to osoba, która swoim uporem zniszczyła mi całe życie już w latach dziewięćdziesiątych. Od lat przedstawia się wszystkim jako moja najlepsza przyjaciółka i jak to nieleczący się schizofrenicy przechwytuje wszystkie moje znajomości i oplata tych ludzi swoimi kłamstwami. To ona wprowadzała wszędzie schizofrenika Ryszarda Nowaka jako mojego „ojca”, bo bardzo szybko dołączyła do gangu schizofreników, który atakuje mnie od czasów podstawówki. Nic, co ona mówi nie jest prawdą. Nie tylko mnie miała na celowniku, oskarżała o chorobę psychiczną także Agę. Dowodem na jej chorobę miało być, że podawała się za dziennikarkę telewizyjną. No cóż poradzę, Aga pracowała w telewizji i widywałam ją często na ekranie. Ale pomimo tego była atakowana w czasie fandomowych spotkań podobnie jak ja – szczuci na nią ludzie nie posiadali najwidoczniej telewizora. Analogicznie pewna pisarka była oskarżana o to, że jej kariera pisarska była jej urojeniem. Tak jak już wcześniej wspomniałam w jednym z wpisów, warszawskie konwenty nie służą wszystkim.

Dorota (a raczej Adam, którym się posłużyła razem z Nyczem – co Adama nie usprawiedliwia, bo każdy odpowiada za swoje czyny i tylko swoje) razem z gangiem schizofreników(1) dotarła do chyba wszystkich moich metalowych znajomych i ich urobiła. W efekcie byłam bardzo intensywnie „leczona” także przez Amerykanów, których poznałam w samolocie w Kanadzie. Po takich zabiegach schizofreników, którzy chcieli zmusić mnie do „przypomnienia” sobie, że Roman jest moim „mężem” i mam niby trójkę dzieci (schizofrenicy nie przyjmowali do wiadomości, że trójka dzieci, które kiedyś widzieli w czasie konwentu, to moje siostrzenice oraz siostrzeniec), wystąpiły u mnie tak duże problemy ze zdrowiem psychicznym, jak nigdy wcześniej. Nadal nie czuję się dobrze.

Jedynie z tego, co usłyszałam, Szwedzi pozostali nieczuli na zabiegi schizofreników, którzy chcieli ich zrekrutować i przekonać, że muszą mnie „leczyć”. Szczęśliwie wcześniej w Londynie poznałam Monique i dałam radę opowiedzieć jej o tym, co ci ludzie wyrabiają. Reszta zamieszanych osób okazała się być imbecylami, którzy gdy już coś usłyszeli od wariatów, nic nie weryfikowali, tylko upierali się torturować mnie psychicznie i terroryzować.

A Amerykanie? No cóż, w pewnym momencie dostali dossier z informacją, kto z grona międzynarodowych metali nosi szlacheckie tytuły. A na Amerykanach takie rzeczy zawsze robią wrażenie. I jak powiedziałam pewnemu amerykańskiemu białasowi, there are some Princes, a Princess and a Knight. I teraz facet sam się dowiedz, kto jest kim, bo po nazwisku nie dojdziesz. Bo nie chodzi o nazwisko, tylko gdzie i na jakim drzewie genealogicznym się znajdujesz i czy te rodziny się do kogoś przyznają i jaki tytuł nadają spokrewnionym ludziom.

Welcome to the 21st century feudal world, where each of us has a secret identity and secret customs.

⛧⛧⛧

(1) A jest to gang, do którego dołączali chorzy ludzie od lat siedemdziesiątych i składa się nie tylko z rodziny Nowaków. Usłyszałam od biegłego sądowego, że jest to największy schizofreniczny gang, o jakim usłyszała polska psychiatria. A możliwe, że nie wszyscy wariaci, którzy się w ten sposób wspierają, zostali policzeni.

Midnight sun

Jednym z częstych zagrań schizofreników jest podawanie się za przyjaciół ofiar. W takiej sytuacji schizofreniczka zdobywa na przykład telefon ojca Adama i podaje się za moją najlepszą przyjaciółkę. W tym konkretnym przykładzie Krystyna wykorzystała możliwość kontaktu z rodzicami Adama, żeby zerwać z nim w moim imieniu za moimi plecami. Nie musze oczywiście dodawać, że nigdy nie rozmawiałam z Krystyną o moich uczuciach do kogokolwiek, ani prosiłam o coś takiego. Powtarzała także inne opowieści schizofreników o mnie. Od siebie też dodaje różne nieprawdziwe informacje.

Błędem Adama i jego ojca było, że nigdy nie skonfrontowali mnie z tymi rewelacjami, więc wyleciałam do Kanady przekonana, że jestem nadal narzeczoną Adama. Z mojego punktu widzenia Adam postanowił się ze mną rozstać, a ja nie wiedziałam dlaczego i dowiedziałam się o tym dopiero po powrocie, gdy zajrzałam na konwent.

W efekcie tych wszystkich intryg siedziałam w samolocie w Kanadzie przekonana, że nadal jestem w związku z Adamem i odrzuciłam zaloty bardzo przystojnego amerykańskiego muzyka. Nadal uważam go za najbardziej atrakcyjnego faceta, jakiego kiedykolwiek widziałam.

Jakiś czas temu miałam okazję rozmawiać z nim i pechowo dla mnie facet kilka lat wcześniej po wielu latach samotności się ożenił i miał małe dzieci. I muszę się z tym pogodzić.

Jak mogę to wszystko skomentować? Że jestem kobietą otoczoną największym pechem, jaki może kogoś spotkać. A ten pech nazywa się Krystyna oraz polski fandom, który swoimi kłamstwami doprowadził do takich intryg i napadów na mnie, że nie byłam w stanie poprawnie odpowiedzieć na próby kontaktu kogoś, z kim bardzo chciałam być, ale nie mogłam, zaczęłam mieć problemy z pamięcią związane ze stresem i zaszczuciem. A on niestety fakt, że nie mogłam go sobie przypomnieć, uznał za dowód, że nie jest dla mnie atrakcyjny.(1)

Nie dziękuję schizofrenikom, nie dziękuję różnym fanom za utrzymywanie w różnych miejscach fikcji, że jestem szczęśliwą małżonką otoczoną dziećmi. Bardzo proszę się ode mnie odpierdolić.

Zaś Adam i jego ojciec zranili mnie wtedy tak bardzo, że porównuję siebie do skrzywdzonego kota, któremu trauma wbudowała się w mózg i który sika na łóżko swojego właściciela. Naprawdę mam problemy – teraz gdy to sobie wszystko przypomniałam – z utrzymaniem jakiegoś pozytywnego nastawienia do tych facetów. Michał, mój były, też jest w niełasce za uporczywe donoszenie Krystynie, którą uważał za moją przyjaciółkę, więc nie przyjmował do wiadomości, że proszę, aby nikomu z fandomu nic nie powtarzał, bo wszystkie wieści o mnie inspirują gang schizofreników do ponownych ataków i niszczenia mi życia.

Jeśli o mnie chodzi, to Krystyna może brać sobie Adama, skoro jest jej obsesją, problem w tym, że żaden facet nie jest rzeczą i to on decyduje, a nie urojenia schizofreniczek. Ja tylko żałuję, że nie uważałam się za singielkę w samolocie w Kanadzie. A potem nie byłam w lepszej formie psychicznej i nie weszłam w ten romans.

I pozostała mi tylko wieczna nienawiść do zjebów, którzy mnie tak zniszczyli.

Oraz próby wyładowania furii na bieżni.

⛧⛧⛧

(1) Analizując wszystko pod kątem, co ja mogłam zrobić inaczej, mogę tylko powiedzieć, że nie powinnam była pójść na tamten konwent, w czasie którego zaatakował mnie nie tylko ojciec Adama ale też Andrzej. Byli przekonani, że rzeczywiście jestem z kimś innym i musza mi to „przypomnieć” dla mojego dobra – przypominam, na blogu jest moje aktualne zaświadczenie stanu cywilnego i jestem panną,(2) a oni działali inspirowani przez gang schizofreników, który mnie nęka od dzieciństwa. A ja przyszłam na konwent przekonana, że jestem nadal narzeczoną Adama, więc wyobraźcie sobie mój szok, przerażenia i traumę, tym bardziej, że wydawało mi się, że Andrzej darzy mnie przyjaźnią. Wszystko osoby zamieszane w to szczerze nienawidzę. Gdyby nie te brutalne ataki byłabym w lepszej formie psychicznej, ułożyłabym sobie życie z niezwykle przystojnym i utalentowanym Kalifornijczykiem i byłabym nieziemsko szczęśliwa.

Nie dziwcie się, że nigdy nie zobaczycie mnie na żadnym konwencie. Nie mogę znieść myśli o tym środowisku, gdy w końcu sobie uprzytomniłam, co rzeczywiście się wydarzyło. Naprawdę mam jeszcze co ratować z życia – są ludzie, którzy chcą mi pomóc, z tym że nie jest to polski fandom sf-f, który mi w niczym nigdy nie pomógł – i zrobię to, naprawię swoje życie, nawet jeśli będzie to mozolne zbieranie okruchów i zlepianie w coś, co w żaden sposób nie będzie przypominać tego, co naprawdę powinno się było wydarzyć w moim życiu.

Tak więc, fuck off, kurwy!

⛧⛧⛧

(2) A dokładniej mówiąc, zaszkodziło mi w ułożeniu sobie jakoś życia przekonanie Adama, że wie o mnie wszystko, bo sobie porozmawiał z prześladującymi mnie od dzieciństwa schizofrenikami. Niestety imbecyl rozpowiedział w świecie metalu, że jestem chora psychicznie, bo tak mu wmówili wariaci. (Zresztą Andrzej cierpi na podobną chorobę psychiczną, na jaką cierpiał Adam.) Więc moje kontakty z Kalifornijczykami kończyły się zawsze źle, bo zaczynali mi wmawiać chorobę psychiczną, szczególnie po rozmowach z takimi wariatami jak Nycz czy Ryszard. Nie mówiąc o schizofreniczce Dorocie z Anglistyki. Ciekawe, czy ta ostatnia nadal opowiada, że jest prawdziwą miłością Varga i oskarża znaną dziennikarkę o chorobę psychiczną, bo zdaniem Doroty ma jakiś inny zawód. Zdaje się też wierzyć, że Piotr nadal żyje.

Prawdziwa narzeczona

Już napisałam to gdzieś na blogu, ale powtórzę – każda schizofreniczka czy schizofrenik kieruje się chorą zawiścią wobec swojego obiektu nienawiści. I tak jedna ze schizofreniczek, z którymi chodziłam do podstawówki, już wtedy obwieściła, że to ona jest pływaczką, a ja jestem chora psychicznie. Oczywiście pizda nadal nie umie pływać. Ale jeśli twierdzi, że potrafi, to niech przepłynie chociaż jedną długość basenu. Ja sama według jej opowieści mam nie potrafić pływać i jej zniszczyłam karierę pływacką – ale oczywiście jest całkowicie na odwrót. To norma, jeśli chodzi o schizofreników – przypisują sobie umiejętności, czy właściwości osób, którym zazdroszczą, a potem te osoby zaszczuwają. Działają według zasady, „ja to mam, a ty nie!” Czyli stuprocentowy Gollum.

Rzeczy które mogą sobie przypisywać schizofreniczki są wielorakie – może na przykład chodzić o pochodzenie z wyższych sfer, lub karierę pisarską czy aktorską. Właśnie tacy artyści bardzo często są atakowani przez schizofreniczki, a jeszcze częściej atakowane są dziewczyny, narzeczone, czy żony artystów, bo schizofreniczki kierują się zawiścią o faceta, szczególnie dzianego, bo mówimy o ludziach, którzy mają finansowo udaną karierę.

Coś takiego właśnie spotkało ukochaną żonę Lemmy’ego. Opowiedział mi to przed koncertem, gdy krążył wśród fanów. Miał też okazję porozmawiać ze znajomymi muzykami z Europy. Żona Lemmy’ego zginęła śmiercią samobójczą po zaszczuciu przez gang schizofreniczki, która twierdziła, że jest prawdziwą miłością Lemmy’ego, a jego żona nikim. Żona Lemmy’ego miała się podawać się za jego żonę, bo jest chora psychiczna. Cały gang zaczął ją „leczyć”, aż ją zaszczuł z wynikiem śmiertelnym.

Podobne akcje w fandomie spotkały moją przyjaciółkę Agę – trafiła się schizofreniczka, która ją zaczęła pomawiać o chorobę psychiczną, bo była zazdrosna o jej karierę telewizyjną. Twierdziła, że Aga nie jest dziennikarką telewizyjną, tylko jest chora psychicznie. Nie dałam się wciągnąć w montowaną przez schizofreniczną kurwę kampanię oszczerstw, tylko powiedziałam, że znam Agę także z ekranu telewizyjnego. I że jeśli mówi, że jest dziennikarką telewizyjną, to jest to prawda. Ostrzegłam Agę przed tą osobą, ale i tak w pewnym momencie Aga została zaszczuta w czasie warszawskiego konwentu przez ten sam gang schizofreników, którzy – jak to schizofrenicy – podają się za jej „prawdziwych” przyjaciół. A ja miałam jej nigdy nie poznać. Tak samo jak moich amerykańskich, czy szwedzkich przyjaciół. Nycz nigdy nie powinien za tych schizofreników ręczyć i nie powinien też podtrzymywać ich urojeń. Ale podejrzewam, że bardzo go bawi szczucie ich na ateistów, czy pogan. Zawsze w czasie konwentu ma „time of the life”.

Ale serio, naprawdę kluby zamierzają tych zjebów nadal pieścić i tulić do piersi?

Podobnie w przypadku Adama jak i Piotra za każdym razem słyszałam od Nowakówny, że to ona jest prawdziwą pierwszą miłością Piotra czy Adama, a ja ich nigdy nie poznałam. Ale mimo tego tego, że ich miałam nigdy nie poznać, w jakiś magiczny sposób zniszczyłam jej życie. Więc nie, proszę pani, to pani jest pierdolnięta, to się nazywa schizofrenia paranoidalna i jest to bardzo niebezpieczna choroba, szczególnie dla osób, które pani prześladuje. I bardzo proszę zostawić Adama, czy moich przyjaciół w spokoju, naprawdę nigdy się nawet ani razu się z tobą nie umówili, nie wiedzą kim jesteś. Wszyscy Nowacy są tak samo pierdolnięci jak ich kuzynka Krystyna, która też jest obcą osobą dla Adama. Usłyszałam od kogoś z tej rodziny, że to krewna, tylko jej ojciec zmienił nazwisko, bo chciał wejść do wyższych sfer.

No coż, nie nazwisko czyni szlachcica, ale pochodzenie i pokrewieństwo z którymś z ważnych rodów.

Szkoda tylko, że ludzie dali sobie wmówić, że Ryszard Nowak jest ze mną spokrewniony, bo niestety przekazywali mu pieniądze, które miały niby do mnie trafić, a z których gorsza nie zobaczyłam. Roman też wyłudzał tylko dla siebie. Klasyka, jeśli chodzi o przestępstwa popełniane przez schizofreników, którzy bardzo często podają się fałszywie za członków rodziny swojej ofiary, czy wręcz „opiekunów prawnych” „chorej psychicznie” niedojdy. Lubią też podawać się za psychoterapeutów czy psychiatrów, nawet jeżeli wykształcenie mają niepełne podstawowe.

Z tego, co usłyszałam, w tych kradzieżach i oszustwach Ryszardowi pomógł Nycz, bo za niego chętnie ręczył. I jak rozumiem pobrał swoją część z tych przekrętów, podobnie jak inni enablerzy.

A z tego grona licznych enablerów, którzy radośnie zniszczyli mi życie, nikt mnie jeszcze nie przeprosił, a powinni byli zrobić to już dawno.

Just saying…

Imperium Osmańskie

Wiem, że kilku osobom, które spały na lekcjach historii, może być wydawać się niemożliwe, żeby ktoś, kto przybył przed wojną z Serbii, był Arabem. Dla tych osób specjalnie zamieszczam link do Wikipedii, żeby mogli sobie zobaczyć, jakie tereny zajmowało Imperium Osmańskie. Było równie wielkie jak Imperium Rzymskie, jeśli nie większe, więc Arabowie wprowadzili się również na tereny Bałkanów. No bo dlaczego niby nie. A po rozpadzie Imperium już zostali, bo te tereny to był już ich dom.

Z którego mój dziadek musiał uciekać, bo zaczęto prześladować wszystkie osoby, które wyglądały trochę inaczej niż zakładał wzorzec, jakim posługiwali się nacjonaliści.

Tak więc nie, raczej nie jestem rasistką i to nie z powodu rasizmu nie chcę z paroma osobami rozmawiać. Jest to absurd, tym bardziej że te osoby nie mogą sobie przypisywać żadnego mieszanego pochodzenia. Za to czysta polska tępota z nich wyszła.

Pech

Jedną z niepisanych zasad, jakie poznałam studiując na Wydziale Nauk Społecznych jest, że socjolog, który stał się ofiarą przestępstwa, zostaje kryminologiem. Najczęściej zostaje zachęcony do przejścia do Instytutu Kryminologii, zgadza się to też z chęcią dowiedzenia się, dlaczego ktoś padł ofiarą przestępstwa i jak można temu zapobiec.

Zmienienie kierunku studiów przyszło mi tym łatwiej, że mam rodzinną tradycję pracy w MO. Ciocia mojej mamy była policjantką, moja mama i tata poznali się w Szkole Policyjnej. Tata wylądował w Polsce bez większych środków finansowych, a ponieważ padł we Francji ofiarą różnych przestępstw i intryg schizofrenicznego gangu, zafascynowała go praca Policji. Też chciał pomagać, tak jak Policja we Francji pomogła jemu. Kilka osób z mojej rodziny też marzy o pracy w Policji. Coś takiego nazywa się dziedziczeniem kulturowych, bo wiele rzeczy na temat pracy ludzi z rodziny słyszy się w dzieciństwie i jest się całkiem dobrze do takiego zajęcia przygotowanym.

Przestępczość ludzie chorych psychicznie jest całkiem dobrze zbadana przez kryminologię i często kryminolog wie więcej o mechanizmach zaszczucia czy schizofrenicznych intryg od psychiatry, który tylko leczy schizofreników. Niewiele także o syndromie sztokholmskim wiedzą psychiatrzy (a moim zdaniem powinni), za to ten syndrom to coś, co całkiem dobrze jest opisane przez kryminologię i doprowadzenie kogoś do takiego stanu jest bardzo dużym przestępstwem porównywalnym z morderstwem.

Syndrom sztokholmski to nie jest jedyna ze złych rzeczy, jakie może komuś zrobić schizofrenik. Klasyczne działanie schizofrenika objawia się jako prześladujący kogoś pech szczególnie do ludzi. Są to nauczyciele w szkole przekonani, że należy kogoś ostrzej oceniać i którzy dzięki wizytom schizofrenika, który podaje się na przykład za przyjaciele ojca, są przekonani, że dziecko i jego matka są chorzy psychicznie. Oczywiście wszystko jest robione tak, że nikt z rodziny zaatakowanej przez schizofrenika nawet nie wie nic o tych pomówieniach. Sama takie rzeczy przeżywałam przez całe życie. I chyba nigdy się nie skończą, bo zasadą jest, że schizofrenik nigdy sam się nie wyleczy ze swoich obsesji. Inaczej mówiąc schizofrenik się nie znudzi i nie da sobie siana. Można tylko przed nim uciec do innego kraju i zatrzeć ślady. Zrobił to mój tata i bylibyśmy szczęśliwą i zamożną rodziną, gdyby w Polsce nie napadł na nas schizofreniczny gang Nowaków.

Pech wywołany przez schizofrenika to również staropanieństwo i niemożliwość ułożenia sobie życia. Zgodnie z opracowaniem amerykańskim, które mi kiedyś wpadło w ręce, przeciętny schizofrenik „opiekujący” się swoją przyjaciółką potrafi zniszczyć jej około sześć potencjalnych związków, które mogły trwać całe życie, bo chce na przykład, żeby po jej śmierci jego rodzina odziedziczyła jej majątek. Doliczyłam się mniej więcej tylu moich wielbicieli (w tym moi byli), którzy albo zostali okłamani i zmanipulowani, albo byli zaszczuwani, aż się zabili (przy okazji zapicie się na śmierć też uważam w tym przypadku za coś, co stało się z powodu syndromu sztokholmskiego, który celowo u tego człowieka wywołano, wiem bo rozmawiałam z nim i miał najlepszą pomoc psychoterapeuty i psychiatry). Sama nie mam za dużego majątku, ale po fandomie krążą plotki po kim mam niby odziedziczyć. Schizofreniczny gang z tego powodu nie dał mi wyjść za mąż, ani urodzić dzieci, żeby przypadkiem nie było osób, które mogłyby po mnie coś dostać. Zaszczuto mnie oraz moich byłych czy wielbicieli. Z powodu syndromu sztokholmskiego bałam się podać swój numer telefonu człowiekowi, który miał dla mnie różne oferty także pracy i chciał podtrzymywać na duchu.

Wiem, że schizofreniczny gang ma wśród swoich członków człowieka, który jest gotów sfałszować każdy testament (właśnie ci sami schizofrenicy pojawili się na rozprawie po samobójczej śmierci jednego z moich przyjaciół, próbując przedstawić sfałszowany testament, ale od razu uciekli, gdy okazało się, że ludzie z Policji są na sali), więc oświadczam wszem i wobec – mój siostrzeniec jest moim jedynym dziedzicem. Do tego moja apostazja świadczy o tym, że niemożliwe, żebym jakiegokolwiek człowieka z Kościoła poprosiła o poświadczenie testamentu. Nie sporządziłam żadnego testamentu. Podobne oświadczenie woli zostało już dawno temu przesłane Policji, która ma w razie mojej śmierci przygotować materiały dla Sądu Administracyjnego. Nie zostawię tym schizofrenicznym chujom i sukom ani złotówki.

Są to osoby, które nękają mnie od dzieciństwa. Już w dzieciństwie chciałam sobie z powodu zaszczucia odebrać sobie życie. Według badań podobni schizofrenicy w czasie nauki w szkole mogą odpowiadać nawet za około dziesięć samobójczych śmierci wśród swoich kolegów. Schizofrenicy z mojej szkoły podstawowej doliczyli się dwudziestu takich ofiar i podejrzewam, że się nie przechwalają. Pamiętam z dzieciństwa, że prześladując mnie, naigrywali się, zastanawiając się, kiedy się w końcu zabiję o dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.

Takie są, kurwa, ulubione zabawy schizofreników, którzy się nie leczą, a za to uważają za bogów i nie mają żadnych hamulców moralnych czy etycznych.

Czy nadal uważacie, że powinna być dobrowolność leczenia psychiatrycznego dla takich chujów i suk? Bo ja uważam, że sąd powinien każdego schizofrenika, który chociaż jedną osobę skrzywdził, wsadzić przemocą w kaftan bezpieczeństwa i wysłać na sygnale do szpitala psychiatrycznego. No ale się nie da, bo nikt nie słucha kryminologów, za to wszyscy politycy słuchają schizofreników z Kościoła, bo ich poparcie decyduje o karierze politycznej.

Mam dosyć dowiadywania się, kto z moich przyjaciół czy rodziny znowu został okradziony, pozbawiony życia, lub tylko okaleczony psychicznie. Sama spędziłam kilkadziesiąt lat na wychodzeniu z różnych traum, zaszczucia czy syndromu sztokholmskiego.

Naprawdę dosyć tego wszystkiego.

Niech kurwy trzymają się ode mnie z daleka. Wolę nic więcej nie napisać, jeśli mam je oglądać i wysłuchiwać pretensji, że powinnam za kogoś coś napisać. Niech ta złodziejka pisze sama. To ona chciała być największą pisarką fantasy w Polsce, ale talentu jakoś nie starczyło, więc zabrała się za niszczenie osób bardziej utalentowanych.. Inni ludzie też nie powinni jej pomagać, nie zasługuje na żadną pomoc.

Ja chciałam mieć po prostu szczęśliwe życie osobiste i to nadal dla mnie się liczy najbardziej. Więc fuck off.

Zaszczucie z wynikiem śmiertelnym

Zgodnie z tym, co mi powiedział mój dawny nieformalny teść, psychiatrzy nie zajmują się ofiarami swoich pacjentów, więc niewiele wiedzą o mechanizmach zaszczucia przez schizofreników. Ofiarami przestępstw popełnianych przez osoby chore psychiczne zajmują się kryminolodzy, powinni psychoterapeuci, ale bardzo często polskie intelektualne lenistwo sprawia, że zamiast zająć się sprawą odpowiednio robią to, co jest wyraźnie zabronione przez podstawowy podręcznik – czyli kierują się tym, co mówi im schizofrenik i sami zaszczuwają ofiary schizofreników. A schizofrenicy, jak to schizofrenicy, radośnie rozkwitają i rozwijają demoniczne skrzydła, kiedy podtrzymuje się ich urojenia.

Mój dawny niedoszły teść, który niestety już zmarł na raka, był biegłym sądowym i takich durniów, którzy nigdy nie powinni byli zostawać psychiatrami czy psychoterapeutami, wsadzał do więzień i pozbawiał prawa do wykonywania zawodu. Wiem, że ma godnego zastępcę, który jest zaznajomiony ze sprawą, więc nie podejrzewam, żeby jeszcze komuś z profesjonalistów uszło na sucho zaszczuwanie osób prześladowanych przez Opus Dei.

Ludzi jest bardzo łatwo zniszczyć, szczególnie jeśli się posługuje autorytetem psychoterapeuty czy psychiatry. Ludzie zdrowi łatwo zaczynają wierzyć, że są chorzy i się rozpadają, szczególnie jeśli jednocześnie są atakowani przez zwyrodniałych schizofreników. Najgorszemu wrogowi tego nie życzę przechodzenia przez coś takiego. A syndrom sztokholmski jest łatwo wywołać w sytuacji, kiedy nie można łatwo uciec – nie musi być to być piwnica, w której jest się uwięzionym, wystarczy chodzić do szkoły czy do pracy, bo z takich miejsc się łatwo nie ucieka. Praca jest jednym z miejsc, gdzie syndrom sztokholmski jest bardzo częsty, a nauczyciele bardzo często dopuszczają się najgorszych przypadków zaszczucia. Dodam też, że pół godziny terroru w czasie konwentu też wystarczy, żeby kogoś zniszczyć. Tak więc – nie zobaczycie mnie na żadnym polskim konwencie, zbyt cenię swoje życie.

Wszystko, co opisuję, to dane z badań socjologów, którzy zajmują się społecznym zjawiskiem przestępczości, czyli są kryminologami. Nie rozumiem, jak można kogoś takiego pomylić z prawnikiem i wymagać podawania konkretnych przepisów.

Za to bardzo chętnie, jeśli trzeba, podam wam równe zasady społeczne, które zostały złamane przez osoby, które mnie nękały. Prawnicy na podstawie tych zasad mogą mi podać konkretne przepisy, bo prawodawstwo powinno (i najczęściej tak robi) uwzględniać łamanie konkretnych zasad społecznych, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie w czasie wychowania. I to one z punktu widzenia socjologii są podstawą dla uchwalania odpowiednich przepisów. (Jednym słowem tak zwane „prawo naturalne” Kościół może sobie wsadzić w dupę. Należy wyśmiewać wszelkie próby powoływania się na nie, bo to katolicki humbug i bzdura. Nie dajcie sobie wyprać mózgów, Kościół nie jest prawoznawcą.) Sądy w swoich orzeczeniach oprócz konkretnych przepisów czasem powołują się też na ogólnie obowiązujące społeczne zasady, które też są spisywane i badane przez socjologów.

Nie odpowiadam za nieuctwo ludzi, którzy z całym narcyzmem i uporem przekonywali mnie, że nie znając konkretnych przepisów, nigdy nie studiowałam w Instytucie Kryminologii UW. Przy okazji – Szkoła Policyjna szkoli podstawowy personel Policji. Te osoby mogą potem iść na kurs profilera, który jest organizowany przez Instytut Kryminologii. A zajęcia – bardzo intensywne – odbywają się po południu i wieczorem. Niektórzy studenci kryminologii też korzystają z możliwości skorzystania z takiego kursu, bo dostają – jeśli są zdolni – zaproszenie. Mój tata też kiedyś skorzystał z takiego zaproszenia (bo studiował nie tylko na Politechnice, ale też UW) i wrócił do pracy w Policji. Moja mama była bardzo dumna, że idę w jego ślady. Chciałam zawiesić Anglistykę i miałam iść do pracy w Policji. Niestety napadł na mnie schizofreniczny gang Renaty i Krystyny oraz kilku innych imbecyli, którzy byli zachwyceni, że mogą pomóc schizofrenikom. Ich działania wywołały wtedy u mnie również amnezję związaną ze stresem oraz syndrom sztokholmski. A schizofrenicy z zachwytem obserwowali, jak moje odpowiedzi zbliżają się coraz bardziej do tego, co chcieli usłyszeć.

Tak więc powtórzę ponownie, pierdolcie się. Mam dosyć ludzi, którzy nie znając mnie zupełnie, chcą mnie „leczyć”, bo jakiś schizofrenik im coś nagadał.

Schizofrenicy obiecali swoim enablerom, że będę dziękować po ich interwencji w moje życie. Więc nie, kurwy, nie dziękuję wam. Powtórzę, macie się odpierdolić i w życiu się już do mnie nie odzywać.

Kwateronka

Nie jestem biała, a przynajmniej nie jestem odbierana jako biała. W czasie wewnętrznego kanadyjskiego lotu przykucnął przy moim fotelu amerykański białas z pytaniem „What are you?” Żądał, żebym mu odpowiedziała, czym jestem, bo absolutnie nie wyglądałam mu na Polkę.

Mój serbski dziadek, który wyznawał islam, przedstawiał się jako Arab. Domieszka jego krwi wystarczy, żeby latynosi uważali mnie za swoją, a białasi jak w powyższym przykładzie zastanawiali, do jakiej grupy etnicznej w rzeczywistości należę. Moja czarnowłosa mama nie miała wątpliwości, że jest metyską. Dziadek Kurzępa był jednym z najżyczliwszych i dobrych ludzi na świecie. Był szlachcicem i to wysokiego rodu, ale jego rodzina zbiedniała i stał się sierotą. Uciekł do Polski przed prześladowaniami, wyrobiwszy sobie polski paszport, bo jego prababcia była Polką. Islamska mniejszość nigdy nie miała łatwo na Bałkanach.

Polskie organizacje szlacheckie nie mają wątpliwości, kim jestem. Po obu rodzicach jestem szlachcianką. Liczy się drzewo genealogiczne, a nie fakt, że mój dziadek nosił nazwisko Wieczorek, bo został wciągnięty do rodziny i stał się szlachcicem. Za to pretensje Krystyny do szlachectwa nie zostały potwierdzone. Mój polski krewny przeprowadził śledztwo, z którego wynika, że ojciec Krystyny nie jest nikomu znany i przypisuje sobie tytuł hrabiego zupełnie bezprawnie. Jest tak samo jak córcia schizofrenikiem, którego wspierają inni schizofrenicy. Niestety schizofrenicy lgną do siebie i tworzą całe gangi, zatruwające zdrowym ludziom życie.

Jest to identyczna sytuacja jak ta, przed którą z Francji uciekł mój ojciec. Zawsze miał nadzieję, że uda mu się wrócić, ale francuski gang schizofreników opętał swoimi kłamstwami jego rodzinę i tata nie potrafił ich przekonać, że mają do czynienia z zakłamanymi oszustami, którzy nie są ani szlachcicami, ani godni zaufania. Mój tata zawsze mówił, że nie chciał we Francji popełnić mezaliansu, do którego chciał go zmusić ojciec. Ironią jest, że dziadek z Francji oskarżał moją matkę o różne bzdury, bo inspirowała go ta wariatka, którą wolałby widzieć jako synową.

Już całkowicie ironiczne jest, że francuscy wariaci przyczynili się do śmierci mojego dziadka, dokładnie w taki sam sposób, jak nasi zaszlachtowali mojego tatę – czyli wmawiając lekarzowi, że operacja by-passu nie jest potrzebna, bo pacjent uznał, że to była tylko zgaga i chce rano wyjść ze szpitala. Mojego tatę cofnięto w wyniku takiej intrygi z sali przedoperacyjnej.

Jeszcze w dwudziestym wieku spotykałam się z Adamem. Rozpuścił w fandomie plotki o naszym spotkaniu przed jedną z naszych pierwszych randek, co spowodowało, że do kawiarni przypełźli też wariaci, w tym również Krystyna. Zrobiła show, próbując usunąć mnie z mojej własnej randki. Chociaż Adam sam mnie zaprosił i sam przywiózł samochodem, twierdziła, że się z nim umówiła i mam się od niego odczepić. Krystyna jest niestety całkowitą schizofreniczką, która ma całe urojone wspólne życie z Adamem. Jest niestety damskim odpowiednikiem Romana, który też nigdy nie był ze mną. Miałam duże problemy z uprzytomnieniem sobie, który to facet podaje się za mojego męża i ojca mojej siostrzenicy. (Przypominam, moje zaświadczenie o stanie cywilnym jest na blogu, mam nadzieję, że nie muszę publikować aktu urodzenia mojej siostrzenicy.) Adam podobnie ma problemy ze zidentyfikowaniem Krystyny, absolutnie nie wie, kto to jest. Z powodu zaszczucia miewa również problemy z pamięcią wywołane przez stres, ale jest pewien, że nigdy się z nią nie spotykał. Za to mnie poznał jako czterolatek i to pamięta.

I Adam, i ja przeszliśmy piekło, więc bardzo proszę, żeby ludzie powstrzymali się i przestali kolportować schizofreniczne urojenia Krystyny i Romana na nasz temat. Ich kłamstwa zaszczuły nas prawie na śmierć.

Adam nie jest też, przypominam, ani pedofilem, ani gwałcicielem. Odpierdolcie się w końcu.

Wkurza mnie obecny system prawny, w którym prawo schizofrenicznego zjeba do nieleczenia się jest stawiane wyżej niż moje prawo do dobrego życia(1) (lub życia w ogóle). Kryminolodzy zajmujący się przestępczością ludzi chorych psychicznych nie mają wątpliwości co do rozmiarów ofiar śmiertelnych takiego stanu prawnego. Mam dosyć dowiadywania się o kolejnej samobójczej śmierci kogoś z moich przyjaciół, których zaszczuł prześladujący mnie schizofreniczny gang, który opracował do perfekcji wywoływanie syndromu sztokholmskiego i morduje w ten sposób ludzi, których terrorem zmusza do samobójstwa. Kryminolodzy wiedzą, że każdego można psychicznie zniszczyć w takim stopniu, że popełni samobójstwo. Terroryści-samobójcy, którzy wcześniej obiecywali sobie i innym, że tego nie zrobią, to też nie mit.

Zdrowe, twórcze osoby są ważniejsze dla społeczeństwa niż schizofreniczny oszuści i złodzieje, których jedynym naukowym dokonaniem jest opanowanie obsługi kasy fiskalnej, co i tak zajmuje im miesiąc. Wiem, że leczący się schizofrenik z rodziny Nowaków opanował obsługę kasy w godzinę. Ale to była jedyna osoba, którą udało namówić na leczenie. Jest szczęśliwy, ma stałą pracę, bo na całe szczęście okazał się być kimś inteligentniejszym od reszty i sam poszedł do szpitala, gdy usłyszał, że lecząc się, będzie mógł utrzymać pracę, bo będzie umiał się skoncentrować, i nigdy nie będzie już głodny. Facet cieszy się życiem, ale muszę ze smutkiem powiedzieć, że z punktu widzenia społeczeństwa jest całkowicie zbędny, bo ludzi, którzy mogą zająć jego miejsce jest mnóstwo. Za to nikt nie zastąpi poetów, pisarzy i muzyków zaszlachtowanych przez schizofreniczny gang, do którego należą też jego rodzice.

The Movement, który powstał w Stanach, chce zmiany prawa i przymusowego leczenia schizofreników, którzy nie tylko z wynikiem śmiertelnym zaszczuwają najzdolniejszych i najpiękniejszych ludzi, na których punkcie mają obsesję, ale też pchają się do rządzenia i ustanawiania prawa, które coraz bardziej krzywdzi zdrowych ludzi i niszczy naszą wspólną rzeczywistość.

To jest dżihad, ale działający pokojowymi metodami. Mam nadzieję, że wszyscy się przyłączycie.

⛧⛧⛧

(1) Dobre życie to życie bez lęków, tortur fizycznych czy psychicznych, możliwość zrealizowania swojego potencjału czy założenia rodziny. Dobre życie to też życie w zdrowiu i z odpowiednią pomocą medyczną. Wszystko, co wymieniłam gwarantowane jest przez różne konwencje międzynarodowe i stanowi element czegoś, co określa się jako prawa człowieka. Uniemożliwiono mi dobre życie przez upór Państwa Polskiego i odmowę zmiany prawa dotyczącego kwestii leczenia schizofreników. Od lat siedemdziesiątych nie zrobiono nic, żeby chronić życie ofiar schizofrenicznych obsesji chorych ludzi – a schizofrenicy zawsze ścigają swoje ofiary, aż je zaszczują z wynikiem śmiertelnym, nie można liczyć, że im się znudzi. Oni mają wszystkie prawa, takie osoby jak ja żadnych, nie mam możliwości skutecznej obrony przed nimi. Naruszono moje prawo do wyznawania takiej religii, jaką sobie wybiorę – Nycz cały czas mnie ściga, albo próbując mnie zmusić do potwierdzenia „cudów” jakiejś kolejnej schizofreniczki, albo próbując mnie zmusić do służby dla Kościoła. Nikt w życiu nic z tym nie zrobił, za to Nycz ma całkowity wpływ na naszych polityków, szczególnie z PiSu. Wbrew mojej woli próbowano mnie też zmusić do wstąpienia do PiS i służenia tym politykom radą. Moje odmowy współpracy nie miały dla tych ludzi znaczenia. Zostałam zakatowana też za moje prawdziwe poglądy polityczne i społeczne. Przy czym przez cały czas mój pracodawca nie zgadzał się na usuwanie tych ludzi z budynku, ponieważ uwierzył Ryszardowi, że ten ma prawo do – sama nie wiem, jak to nazwać? – zarządzania mną? Uwierzył, że jestem jego niewolnicą i nie mam prawa postawić tamy jego działaniom? Postępowanie moich moich współpracowników, którzy postanowili zniszczyć mi życie i „leczyć” (miedzy innymi z „anoreksji” – żeby schizofrenicy mieli tę satysfakcję, że znowu się roztyję i nie wrócę do sportu) pod dyktando osób chorych psychicznie to kolejne przykłady łamania moich praw.

Mam nadzieję, że ci wszyscy ludzie są z siebie dumni. Udowodnili mi, że „polskie piekło” (w którym nie potrzeba diabłów, bo każdy zdolny człowiek zostanie z powrotem wrzucony do kotła przez współrodaków) naprawdę istnieje.

Brains, brains…

Rozmowy z nieleczącym się schizofrenikiem, szczególnie starym, przypominają rozmowy z zombie. Jest w nich równie dużo sensu. Zombie chce jednego – zeżreć twój mózg, schizofrenik chce w zasadzie tego samego, bo upiera się, że musi narzucić rozmówcy swoje urojenia. Nie ma znaczenia, że prezentuje się takiemu zjebowi dowody na to, że się myli, ponieważ w takiej sytuacji wcale nie rozwiewają mu się złudzenia (co miałoby miejsce w przypadku zdrowej osoby, której można nawet wmusić fałszywe przekonania oraz wspomnienia, wystarczy odrobina czasu i uporu, a tego schizofrenicy mają aż za dużo), tylko narasta psychoza tak bardzo, że schizofrenik zaczyna bardzo energicznie działać i znajdować sobie sprzymierzeńców. Najlepiej takiego zjeba nie budzić, bo ponownie rzuci się zżerać komuś mózg i jeśli ofiara się nie słucha, to spróbuje zmusić ofiarę do samobójstwa. I taką akurat obsesję żywi Ryszard Nowak z Warszawy, który bardzo często straszy na warszawskich konwentach razem z Nyczem.

Jestem drugim pokoleniem, które ma pecha stać się obiektem obsesji schizofreników, więc w mojej rodzinie, w której też są lekarze, bardzo szybko jesteśmy w stanie diagnozować takie przypadki. W przypadku mojego taty byli to schizofrenicy francuscy, ale także działali jako Opus Dei i mieli przy sobie biskupa. Koniecznie też chcieli przejąć wszelkie majątki, jakie tylko się dało, a także dorwać się do dzieci i je „wychowywać”.

Gratuluję rodzicom z fandomu głupoty, która polegała na dopuszczeniu do małych dzieci tego zjeba, który wprawdzie mówi o sobie, że jest profesorem, ale absolutnie nie posiada żadnego dyplomu, bo nie ma nawet matury. Nie rozumiem, jak można być tak bezmyślnym, gdy chodzi o coś, co zawsze jest najcenniejsze dla rodzica – czyli własne dziecko. W znanym mi przypadku zareagował zajmujący się moją sprawą profiler i pogalopował do szpitala psychiatrycznego. Spowodował, że wyrzucono Ryszarda z budynku, a już chciał się rządzić, podobnie jak w przypadku mojego taty, gdy ten czekał na operację serca. Gwarantuję, że Ryszard już do tego szpitala nie wejdzie.

A Ryszard bardzo lubi nękać dzieci, szczególnie płci żeńskiej. Jak to stary schizofrenik cierpi na urojenia, które polegają na przypisywaniu małym dziewczynkom, czy kobietom prostytucji. Uważa, że musi je ratować, więc daje im dwie opcje – albo zgodzą się, że będzie je sprzedawał i zarabiał jako ich alfons (bo wtedy „jest dobrze”, ponieważ będą się kurwić „dla Chrystusa” i jego utrzymywać), albo zgodzą się „wyjść za Chrystusa”, iść do zakonu, i jako pokutujące kurwy będę płakać pod butem równie chorej psychicznie znanej w Opus Dei zakonnicy, ale wtedy i tak będą je różni księża odwiedzać, bo są kurwami. Żadna z tych opcji mi się nie spodobała i od dzieciństwa przeżywam kolejne ataki sekty Opus Dei na moje życie i na życie moich przyjaciół. Niestety znana mi liczba śmiertelnych ofiar schizofreników z Opus Dei wciąż wzrasta. Wzrasta też liczba pomocnych idiotów – czyli enablerów – tej sekty, którzy niczego nie weryfikując, starają się na podstawie pomówień chorych psychicznie „leczyć” swoich znajomych, od których powinni się odpierdolić.

Mam tego pecha, że pracuję w zawodzie nauczycielskim. Badania socjologiczne (bo socjologia właśnie zajmuje się badaniem różnych grup społecznych i jest podstawą profilingu) wskazują, że jak na absolwentów wyższych uczelni nauczyciele są całkiem głupi, ale za to narcystyczni. I jest to niestety smutna prawda (oczywiście piszę o ogólnej regule, zawsze zdarzają się jak wszędzie osoby na krańcach krzywej Gausa). W życiu się nie spodziewałam, aż tak głupich osób w swoim otoczeniu, które tak łatwo dały się poszczuć schizofrenikom na mnie i uznali, że znają się na wszystkim, szczególnie na psychiatrii czy socjologii.

Barbara i Ryszard – jak to przystało na schizofrenicznych i fanatycznych katolików – zrobili sobie całe stadko równie głupich i schizofrenicznych dzieci. Nie wiem, ilu ich tam jest, ale co najmniej pięcioro. Rozmnożyli się w takim stopniu, że nie są w stanie wykarmić tak dużej rodziny, więc kradną i się prostytuują. Z powodu choroby nie są w stanie utrzymać pracy. To są właśnie ideały w świecie katolicyzmu zdaniem Nycza. Wszyscy „pracują” w Kościele – to znaczy są w Opus Dei i zajmują się tropieniem „kurew” – oczywistym jest, że trapią przede wszystkim metali oraz pisarzy fantasy, bo to „satanizm” według ich „objawień”. Oprócz tego rzucają się na każdego, kogo im tylko wskaże typowa dla schizofreników zawiść.

Są to ludzie, którzy patrolują konwenty przede wszystkim Avangardy, ale Nycz potrafi podstawić im busik (tyle jest sztuk w tej rodzinie) i zawieść na jakiś konwent poza Warszawą. Wiem, bo rozmawiałam z nimi o tym, kiedy chodzili głodni po konwencie i żebrali o jedzenie. Postawiłam im nawet jakieś żarcie z litości, ale nie czyni to z nas rodziny czy przyjaciół. Chociaż ta rodzinna sekta chyba zaczęła już myśleć o mnie jak o swojej własności, która ma obowiązek ich utrzymywać. Ale mają się ode mnie odpierdolić. Nie powtórzcie mojego błędu, trzeba ich wyśmiewać, to wtedy sami sobie idą precz. Nie należy podtrzymywać ich urojeń.

Jedna z reguł w psychiatrii głosi, że nie udaje się starych schizofreników namówić na leczenie, bo ich mózgi są już zbyt zniszczone i tracą możliwość autorefleksji. Kierują się swoją obsesją i z uporem dążą do wypełnienia swojej idei fix. W przypadku tej rodziny jest to doprowadzanie kolejnych osób do samobójstwa. Tak więc trzeba przed nimi ostrzegać wszystkich. Powtórzę, stary schizofrenik jest jak zombie i nie można się z nim dogadać. Jedyne co można zrobić, to strzelić prosto w ten psychicznie chory łeb, kierujący się jedną obsesją – zeżreć czyjś mózg i przerobić na swoje podobieństwo. Ale nie wolno takich zabijać, więc unikam kontaktów z tak chorymi ludźmi.

Jedyna nadzieja w tym, że uda się w końcu doprowadzić do zmiany prawa, żeby Prokuratura mogła wysłać wniosek do Sądu Opiekuńczego, bo zdrowych czy leczących się ludzi w takich rodzinach nie ma, bo albo zostali zabici, albo uciekli, zerwali więzy i zatarli za sobą ślady. I nie mają siły na walkę w sądzie z chorymi zjebami. A według obowiązującego obecnie prawa tylko członek rodziny może złożyć taki wniosek.

Ryszard

Ryszard Nowak z Warszawy nie jest profesorem, chociaż Krystyna lubi go tak przedstawiać. Znam tego wariata od dziecka i wiem, że jest schizofrenikiem i ślusarzem, i że jest całkowicie niegodny zaufania. Jak większość nieleczących się schizofreników terroryzuje swoje ofiary i wmawia im, że jego urojenia są prawdą. Jest to bardzo niebezpieczne dla zdrowia psychicznego jego ofiar.

Ryszard nie jest ani moim „opiekunem prawnym”, ani moim ojcem chrzestnym. Nie był też przyjacielem mojego ojca. Wręcz przeciwnie – był osobą, która pojawiła się w szpitalu, w którym leżał mój tata z zawałem i wmówiła lekarzom, że pacjent nie potrzebuje by-passu, który miał tacie uratować życie. W efekcie tata zmarł. Ryszard jest moim głównym i największym wrogiem. Nie zmam gorszego i bardziej niebezpiecznego człowieka.

Jednym ze stałych numerów Ryszarda jest podsuwanie swojego numeru konta różnym moim znajomym i wmawianie im, że jest moim ojcem, i że konto należy do mnie. Okradł w ten sposób wiele osób, między innymi Andrzeja, Krystiana, Piotra. Wziął pieniądze w gotówce od Tommy’ego, który został przez Krystiana wprowadzony w błąd, co do tego kim dla mnie jest Ryszard. Muszę przed nim ostrzegać. Jest niebezpiecznym terrorystą z Opus Dei, tak samo jak jego córka Renata, czy jej krewna Anna. Obie te panie są również schizofreniczkami, których wszystkie opowieści o mnie są niewarte nawet funta kłaków.

Właśnie ten gang schizofreników, który już zaszczuł na śmierć wiele osób, w tym moich. przyjaciół, jest powodem dlaczego Avangarda w pewnym momencie nie dostała zgody na zorganizowanie Worldconu. Po prostu warszawskie konwenty nie są bezpieczne i zawsze będę przed tym zagrożeniem ze strony schizofreników z Opus Dei ostrzegać. I ja i moi przyjaciele, którzy nie chcieli potwierdzić słów kurew z Opus Dei, odnieśliśmy takie rany psychiczne w czasie konwentu, a także poza nim, że nasze traumy nie zagoiły się do tej pory. Zapewniano mnie, że wiele się zmieniło, ale sądząc po odrzuceniu mi prelekcji uważam, że nic się nie zmieniło i zawsze mój głos będzie przeciwko Worldconowi w Warszawie. Avangarda nigdy nic nie zrobiła, żeby chronić uczestników konwentów przed Opus Dei i nie zanosi się na zmianę.

Krystyna i jej ojciec, którzy zrobili chyba wszystko, żeby Opus Dei rozkwitało w warszawskim fandomie, byli ostrzegani przed tym schizofrenicznym gangiem w roku 1990, ale jak zwykle zareagowali agresją i szczuciem schizofreników na osoby, które mają chociaż odrobinę zastrzeżeń wobec tych ludzi. Nigdy nie zachowywali odpowiedniej rozwagi i nie weryfikowali słów schizofreników, w tym Nycza. Opus Dei nie jest przyjaźne wobec metali czy pisarzy fantasy. Oskarżają nas o satanizm i tak naprawdę przychodzą na spotkania fanów tylko po to, aby niszczyć środowisko i wyłudzać kolejne pieniądze. Inaczej nie potrafią się zachować, bo kieruje nimi bardzo ciężka i poważna choroba psychiczna. Nic ich bardziej nie cieszy niż doprowadzenie kolejnej osoby do próby samobójczej, szczególnie udanej.

Renata Nowak to nie Yennefer, nie nazywa się Wieczorek, nie jest byłą Piotra, nie była też nigdy przeze mnie skrzywdzona. Nigdy nic nie napisała. To samo dotyczy też Anny. Nie zniszczyłam tym paranoicznym schizofreniczkom nic z ich życia, wręcz przeciwnie, wiele osób z ich powodu straciło życie, a ja sama żyję tylko dlatego, że mnie o to poproszono i całe moje życie to wegetacja i walka o każdy dzień. Absurdem jest, że te schizofreniczne małpy i oszustki korzystają z ochrony Avangardy.

I w tej sytuacji jedyne, co mogę powiedzieć to – pierdol się Avangardo, naprawdę nikt was i waszych schizofreników nie potrzebuje. Mam tylko jedyną prośbę, trzymajcie się ode mnie już zawsze z daleka. Żadnych schizofrenicznych wjazdów do mojej pracy, czy zakłócania treningów.

Chiński mur, kurwy, chiński mur.

Marketing

Z punktu widzenia marketingu pisarze nie powinni tracić czasu, występując w czasie konwentów. Całkowita strata zasobów – bo nie tylko to kwestia zmarnowanego czasu (a tego nikt nam nie zwróci), ale też pisarze sami najczęściej kupują sami sobie bilety i płacą za nocleg. Oceniam, że w czasie całego roku konwentowego można sprzedać w ten sposób – czyli stojąc przy swoim stoliczku i opowiadając o swojej powieści publiczności – co najwyżej około trzystu sztuk. Dochód nie wystarczy nawet na pokrycie opłat za stoiska.

Bezsensowne zatem z punktu widzenia marketingu jest bycie prelegentem, co jest ulubionym zajęciem Krystyny i dzięki czemu roi sobie, że jest popularną pisarką. Każda sala pomieści co najwyżej kilkudziesięciu widzów, co naprawdę nie przekłada się na decyzje zakupowe, bo ludzie przychodzą tam, żeby miło spędzić czas, a nie coś kupić.

Z punktu widzenia biznesu jedyne, co ma sens, to właśnie marketing oraz odpowiednio duże zasoby wydawnictwa przeznaczone na reklamę. Pisarze, którzy mają szczęście, bywają zapraszani do studia telewizyjnego i w tym przypadku wydawnictwo nie musi ponosić żadnych kosztów. Ale najczęściej też sam pisarz musi uruchomić swoje kontakty, żeby się pojawić w studio. Brak nakładów na reklamę jest zresztą standardem w przypadku polskich bieda wydawnictw z rynku fantastycznego, które skąpią na wszystkim, co najwyżej wykupią sobie reklamę w takim miesięczniku jak Nowa Fantastyka.

Wydałam sama swoją powieść, ponieważ Opus Dei (oraz ich sprzymierzeńcy z Avangardy) zablokowali mi możliwość wydania jej w jakimkolwiek innym wydawnictwie. Wiem, bo mi to zapowiedzieli. Stanęłam sama z krewnymi przy stoliku z tą powieścią w czasie Warszawskich Targów Fantastyki, więc mogę powiedzieć, jak to wygląda od strony finansów. Za stoisko zapłaciłam około 800 złotych (plus krzesła), sprzedałam około trzydziestu egzemplarzy. Marketingowcy czasem robią coś takiego bez jakiejkolwiek reklamy, żeby ocenić potencjał danego produktu na rynku, więc powiem, że jest całkiem nieźle. Oczywiście nie zwróciły mi się nakłady finansowe, ale nie o to chodziło w tym ćwiczeniu. Nawet płacąc 400 złotych jako powracający wystawca też bym nie zarobiła dosyć, żeby wyjść na swoje. Nie ma więc sensu tam się wystawiać, jeśli ktoś coś takiego robi, to tylko jako miły gest wobec fanów, a na to mnie nie stać.

Miałam pewną umowę z Piotrem. W momencie, kiedy wydam swoją powieść – a była dostępna w czasie Targów oraz księgarniach internetowych – oraz napiszę pierwsze dziesięć rozdziałów kolejnej części, miał przelać mi na konto znaczną sumę pieniędzy, którą mogłabym przeznaczyć na założenie wydawnictwa. Niestety te plany przerwała jego śmierć. Ale pomimo tego wypełniłam wszystkie warunki.

Bo umów zawsze się dotrzymuje. Nawet jeśli druga strona z powodów obiektywnych nie może dotrzymać swojej części paktu.