Przekręt

Podręczniki psychiatrii dokładnie opisują schizofreniczne intrygi oraz oszustwa, jakie popełniają tacy chorzy psychicznie. Są tak łasi na pieniądze, że zaczynają cierpieć na urojenia, że te pieniądze im się należą. Okłamią wszystkich bardzo skutecznie, żeby tylko nachapać się i udawać kogoś, kim nie są. Kasa potrzebna im jest, żeby stworzyć sobie dowód, że są osobami, na których punkcie mają obsesję. Czyli na przykład, że to one są przyjaciółkami kilku Amerykanów lub znajomymi różnych pisarzach.

Oczywiste jest, że nikt z moich znajomych nie przelałby pieniędzy wiedząc, że trafiają na konta schizofreniczek. Zawsze potrzeby był jakiś wybieg. I tak na przykład kilka osób wierzyło, że schizofrenicy podali im mój numer konta. A inni schizofrenicy opływali w dostatki, bo podawali swoje numery konta jako należące do moich nie istniejących, urojonych przez Romana „dzieci”.

O ile się orientuję, przeprowadzone śledztwo zablokowało schizofrenikom wszystkie przelewy pochodzące z zagranicy. Pozostał tylko pewien polski imbecyl, przekonany, że mi „pomaga”. Więc, nie, nie pomaga, za to zaszkodził mi tak jak nikt inny, także pomagając schizofrenikom zaszczuć na śmierć moich przyjaciół – których bardzo chciałam ratować. Kolportował i uwiarygadniał wszędzie ich kłamstwa.

Jest to człowiek, którego nie chcę oglądać. Niech im dalej daje kasę, gówno mnie to obchodzi. Po to studiowałam, żeby móc się sama utrzymać i nie wyciągać do nikogo ręki. Był ostrzegany przed tymi schizofrenikami. Stał się pod ich wpływem złośliwym bydlęciem, pozbawionym uczuć wyższych lub umiejętności kognicyjnych. Żyję tylko dzięki temu, że jeden z zaatakowanych przez tych schizofreników Amerykanów okazał się na tyle bystry, że postanowił przeprowadzić śledztwo i zweryfikować stwierdzenia schizofreników. Dodawał mi siły i otuchy przeprowadzając przez wszystko, co mi ci schizofrenicy robili. Schizofrenik Roman nie wiedział, przystawiając mi telefon do ucha, że dostaję wsparcie i jestem zachęcana do walki. I że wcale ten Amerykanin Romana i jego twierdzeń nie popiera. Bardzo inteligentnie lawirował pomiędzy schizofrenikami w taki sposób, że się nie zorientowali, co się dzieje i mnie dodatkowo nie zaatakowali. Nie dał się zaszczuć z wynikiem śmiertelnym jak jego kolega. Była to wtedy jedyna osoba, która mi pomagała. Udało mi się z nim porozumieć, pomimo tego, że został podobnie jak inni zmanipulowany i już chodził na smyczy wariatów, robiąc im przelewy. To że potrafił spojrzeć z boku na to, co się działo, świadczy o wysokiej inteligencji, a przede wszystkim o tym, że nie jest narcyzem.

Schizofrenicy bardzo skutecznie skłócają swoje ofiary z ludźmi z ich otoczenia i przechwytują w ten sposób kontakty. Ja obraziłam się na wiele osób z powodu ich współpracy ze schizofrenikami już na początku lat dziewięćdziesiątych i przestałam z nimi rozmawiać. Zostałam też tak zaszlachtowana psychicznie, że zaczęłam mieć problemy z pamięcią.Znalazłam się w takiej sytuacji, w jaki nikt nie powinien się znaleść. Nikt nigdy nic nie weryfikował urojeń wariatów pomimo ostrzeżeń mojego ojca oraz moich. Nikt oprócz wspomnianego Amerykanina nie chciał sprawdzić, co ja mam do powiedzenia i zweryfikować, co jest prawdą. Dotarł do wszystkich ludzi, do których powinien był dotrzeć i mnie uratował.

Hojne przelewy, jakie dostają schizofrenicy, pozwalają im udawać ludzi z wyższych sfer, a także dawać szczodre łapówki, które są wykorzystywane, aby mnie dalej zaszczuwać. Schizofrenicy dzięki przyjaźni z ludźmi ewidentnie chorymi (bo dali się wciągnąć w urojenia wariatów) zniszczyli mi całe życie. Udało mi się przeżyć, dzięki otrzymanemu wsparciu, ale wiem, ile straciłam.

A pan Andrzej był już na początku lat dziewięćdziesiątych ostrzegany, że powinien się leczyć. Może się ode mnie odpierdolić, bo ja się do niego nie chcę przyznawać. Szkoda, że nie skorzystał z mojej dobrej rady i nie poszedł do psychiatry, kiedy był na to czas.

Dodaj komentarz