Czarny charakter

Czarnym charakterem mojej historii jest ojciec Adama. Wyobrażam sobie, że gdy tylko spotkał moją rodzinę, jeszcze przed urodzinami młodszego syna, wymyślił sobie, że któryś z jego synów musi poślubić dziewczynę, która jest spokrewniona z dwoma rodami książęcymi Europy.

Poznałam więc Adama, gdy miał cztery lata. Podobno chciał „poznać księżniczkę”. Zrobił bardzo złe wrażenie. Podejrzewam również, że jego stary dalej nakręcał zainteresowanie Adama mną. W każdym razie, dostawałam potem telefony z informacjami, że obie rodziny chcą nas połączyć węzłem małżeńskim. Przerażało mnie to to straszliwie.

Tak bardzo nie czułam się dobrze w tej sytuacji, że gdy chodziłam na koncerty, to przed jednym z nich próbowałam „sprzedać” jednej z dziewczynek podrastającego Adama, jako kogoś z kim powinna się spotykać, gdy dorośnie. Wolałabym, żeby to była ona, a nie ja.

Rozmawiałam z Adamem i podejrzewam psychopatię, tak samo jak u jego ojca. Nie tak zachowuje się ktoś, kto podobno się we mnie kocha od dziecka. Nigdy się nie zachowywał, jak ktoś zakochany. Nie chcę znać tego człowieka. Już jako dziecko byłam przerażona jego telefonami i przekonaniem wszystkich, że powinnam się jako dorosła się z nim związać. Zadzwoniłam nawet na Policję jako dziecko i protestował przeciwko dziecięcym zaręczynom, które są nielegalne w Polsce i w cywilizowanym świecie. Jeśli się z nim spotykałam, to tylko z powodu braku pamięci i praniu mózgu. Psychopaci potrafią zniszczyć ludzi, którzy nie chcą się zachowywać zgodnie z jego życzeniami. Ja w końcu po kolejnych atakach na mnie i kolejnym zniszczeniu mi życia poprosiłam prawdziwego psychoterapeutę o pomoc i ratunek. Jako cel terapii postawiłam uwolnienie mnie od zależności od tego człowieka, którą wywołano terrorem i zastraszaniem. Jestem cieniem siebie od czasu, kiedy jego rodzina oraz schizofrenicy napadli mnie w 2000 roku, bo się okazało, że kogoś wolę od niego. Jeśli stanęłam wcześniej na nogi i wyglądało na to, że wrócę do wokalu to tylko dzięki pomocy jeszcze kogoś innego. Ale oczywiście Adam rzucił się na mnie, bo nie mógł znieść, że mogę być szczęśliwa. To są fakty, które zna Policja. Bujdy rozpowiadane przez jego rodzinę i schizofreników się nie liczą.

W efekcie straciłam na cierpieniu i wychodzeniu z traumy oraz przypadłościach (w tym walce ze gangiem schizofreników) ćwierć wieku. Mam prawo robić w końcu to, co ja chcę i spotykać ludzi, których ja chcę spotykać.

Wolę być sama, nie pisać, nie tworzyć i nie śpiewać, niż być z nim. Wolę klepać relatywną biedę. Trudno, niech dalej okłamuje różne osoby, że nie mają u mnie szansy, bo kocham się w nim na zabój od dzieciństwa. Ale i tak się nie ugnę. Praniem mózgu i terrorem nie należy się posługiwać. Zniszczył mi całe życie, storpedował szanse, żeby moją macicę naprawić w Szwecji. Przy czym sam jest nosicielem groźnej choroby, więc nie nadaje się na ojca. Usłyszał to zresztą ode mnie, gdy był dzieckiem i że będę woleć kogoś, kto może spłodzić zdrowe dzieci. Ostrzegłam go wtedy przed złośliwym i narcystycznym postępowaniem, które charakteryzuje narcyzów i psychopatów, którzy chcą postawić na swoim. Pilnowanie mnie, żeby się z nikim się nie związała, aż do momentu, kiedy stracę możliwość posiadania dzieci, nie sprawi, że się złamię i go zechcę. Jeśli wcześniej się nim spotykałam, to tylko dlatego, że straciłam z powodu zaszczucia pamięć i nie wiedziałam, kim jest dokładnie. Teraz pamiętam, kim jest i co musiałam przez niego znieść i ile mi złośliwie zabrał z życia.

Zostałam zaszczuta przez gang schizofreników, a większość znajomych uwierzyła, że „jestem z Romanem” (dla przypomnienia to ten schizofrenik, z którym nigdy nie byłam). W efekcie zostałam sama i przyjęłam zaproszenia na randkę od Adama z wdzięcznością (bo jak już powiedziałam, nie pamiętałam, kim jest). Szybko pożałowałam, bo okazało się, że nasze randki to głównie wdzięczenie się do fotografów, którzy zawsze jakoś nas znajdowali. A Adam bardzo szybko się zmył, boleśnie mnie raniąc, twierdząc, że nie będzie sypiał z „mężatką” – czy jakoś tak. Widział tak samo inni znajomi moje zaświadczenie o stanie cywilnym już w roku 1990, tak dawne są te pomówienia. To co zrobił, to było klasyczne niszczenie ludzkiej psychiki przez psychopatę. Powinien chodzić na psychoterapię już w dzieciństwie.

Nie widzę żadnego sposobu, żeby się mógł w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Oprócz Breta też ktoś inny został okłamany i to w bardziej współczesnym okresie. Na całe szczęście moi prawdziwi przyjaciele zaczęli to wyjaśniać i już wiedzą, jak bardzo to załgany i narcystyczny człowiek. Wykorzystywanie czyjejś amnezji oraz syndromu sztokholmskiego, żeby kogoś zmuszać do związku, to kiepski pomysł, jeśli się chce utrzymać dobre relacje. Jestem dumna, że jestem chyba jedyną kobietą, która przed nim ucieka. Zawsze dochodzę do wniosku, że go nie chcę, że jest z nim coś bardzo źle.

Nadal się nic nie zmieniło, nadal jestem panną.

Gdyby nie moje problemy z pamięcią i terror starego Adama, który mi zrobił pranie mózgu, to w życiu bym nie uwierzyła, że powinnam się wiązać z jego synem. Przyjęłabym wtedy pewne oświadczyny w Toronto i byłabym szczęśliwą, spełnioną kobietą. Tak to zostaje mi tylko zemsta.

Moi znajomi glam metalowcy przybyli na polski konwent w tym samym roku i była szansa, żeby sobie wszystko wyjaśnić, ale znowu wiele osób ich okłamało. Nigdy nie czułam do Adama tego, co czuje zakochana do szaleństwa kobieta – przechodziłam coś takiego, więc znam różnicę. Pomijam oczywiście różne efekty prania mózgu. Nie wiem, skąd pochodzi ten mit, że z Adamem się kochamy od dziecka. Ja go nie kocham.

Mam problemy z pamięcią i podwójną osobowość. Jedna to szczęśliwa metalową, druga to nieszczęśliwa pisarka fantasy, która powstała po praniu mózgu i terrorze, który jej zaserwowano w czasie studiów. Muszę zacząć od metalu, ewentualnie potem dołączyć rzeczy, które mi pasują, wybiorę tylko te, które mi pasują. Większość rzeczy, które robię w życiu to efekt prania mózgu i są elementem fałszywej osobowości, która powstała w wyniku terroru schizofreników oraz rodziny Adama (oraz jeszcze kogoś). W życiu bym nie uwierzyła, że ludzie mogą być tak brutalni i zrobić takie rzeczy, jakie mnie spotkały. Moja prawdziwa osobowość w życiu nie dałaby sobie wmówić, że kocha Adama. I nie rzuciłaby zespołu z Norwegii.

Wiem, że mam podwójną (ale już na etapie spajania) osobowość. Miałam to na studiach (bo studiowałam nie tylko Anglistykę). Moi metalowi przyjaciele potrafili dotrzeć do niej, gdy się odwoływali do przeszłości. Jest kimś innym niż osoba, którą stworzono po roku 1991. jestem krucha i delikatna. Nie dam się więcej skrzywdzić. Mam na tyle wiedzy, że potrafię ocenić, co mi dobrze robi, a co źle. Ludzie powinni szanować moje wybory.

Przy czym oczywiście pewien pan – z tych którzy zrobili mi pranie mózgu w czasie studiów – wymyślił sobie, że ja będę pisać fantasy, a syneczek będzie występował – ewentualnie będą dla niego pisać przeboje. Bo oczywiście jego syneczkowi wolno robić to, co kocha. I oczywiście był to ten sam człowiek, który próbował mnie wyrzucić z mojego norweskiego zespołu. Bo tylko jego syneczek może liderem.

Podobno plotka o szaleńczej miłości pomiędzy mną a Adamem pochodzi od Nycza. Z tym, że podejrzewam, że miał na myśli raczej schizofreniczkę Krystynę, a nie mnie. Ja Adama nie kocham.

Część z moich prawdziwych emocji zaczęło wychodzić ze mnie i postanowiłam napisać email, w którym prosiłam o pomoc psychoterapeuty, który by pomógł w tej sytuacji. Niestety zamiast dostać pomoc, moim przyjaciele (którzy nie potrafili uwierzyć, że nie kocham Adama) zaserwowali mi pranie mózgu, przekonując mnie, że kocham Adama. No co ja poradzę nie kocham.

Tak to wygląda z mojej strony.

Nie kocham i kropka. Jak to mówią behawioryści – kot kocha, albo nie kocha. Nie da się straumatyzowaneigo kota naprawić i zmusić do miłości. Próbując, moi znajomi do reszty zniszczyli mi życie. A ja postanowiłam zagryźć zęby, scalić obie osobowości i dać im popalić.

A pewien dureń może spierdalać na drzewo i się podetrzeć tym, że niby mnie uważa za „swoja przybraną córeczkę”. Spierdolił mi życie, a i tak nie zrobiłam kariery pisarskiej, jaką sobie wymarzył. Niech spierdala. I nie zrobię już kariery, bo takie są układy w polskim fandomie. No chyba, że zacznę pisać po angielsku.

No coż, pewien amerykański metal, który się kiedyś we mnie kochał, też mi powiedział, że uważa mnie za swoją przybraną córkę. I chyba jego jako tatę wolę.

No ca ja poradzę. Mój tata, gdy mnie koledzy wciągnęli w pierwszej klasie liceum do zespołu metalowego, zaczął słuchać tej muzyki, a potem przyszedł na próbę i zaczął się przerzucać z moimi kolegami tytułami i nazwami zespołów.

I bardzo szybko, gdy mój kolega z zespołu do mnie dzwonił, było – Gosia, that’s for you. That Bartek sounds such a nice boy!!!” Nawiązanie do Poison wyszło moim rodzicom przypadkowo.

Mój tata metal rządzi, w odróżnieniu od Andrzeja, który postanowił się wtrącił i mówić mi, co mam robić w życiu. I zniszczył mi wszystko po kilka razy.

Dodaj komentarz