Przepowiednia

Jedna z „przepowiedni” moich schizofrenicznych koleżanek z podstawówki, które prześladują mnie od tamtego czasu i nigdy nie były moimi przyjaciółkami, opowiada o moim małżeństwie z Adamem, ale w starszym wieku.

Bardzo tym jest zainteresowany Nycz, bo potrzebuje tych schizofreniczek, aby awansować w Kościele, a bardzo chce zostać papieżem. Według Katechizmu osoby, które reszta świata uważa za schizofreników, Kościół namaszcza na świętych, którzy mają prawo się rządzić.

Nie byłoby problemu, gdyby tylko Kościół ograniczał się do zapisywania i weryfikowania takich przepowiedni. Niestety ludzie Kościoła uważają (albo tylko tak cynicznie twierdzą), że rzeczywiście przemawia przez chorych psychicznie Bóg i że świat powinien dostosować się do życzeń schizofreników. Zbiega to się z se schizofrenicznymi potrzebami takich chorych, którzy próbują usunąć dysonans pomiędzy tym, co sobie uroili, a tym jak rzeczywiście wygląda świat.

Wiele z tak zwanych przepowiedni moich dawnych koleżanek opiera się na przepowiedzeniu śmierci osób, które zaszczuły razem z rodziną ze skutkiem śmiertelnym. Poza tym mają na koncie wywoływanie różnych sytuacji i zmuszanie ludzi do konkretnych zachowań za pomocą terroru. Człowiek poddany terrorowi może nie zapiąć pasów lub machinalnie wjechać na drzewo, nie do końca wiedząc, co robi. Wcale nie jest tak trudno to osiągnąć. Tak samo nie jest trudno kogoś torturami psychicznymi zmusić do samobójstwa. Nie odkrywam tutaj czegoś nowego, wszystkie takie mechanizmy są dobrze opisane w podręcznikach psychologii.

Schizofrenicy są złośliwi. Pisałam już o tym, jak przypisują sobie wszystko, czym można się chwalić, zwalając swoje złe uczynki na inne osoby. Lubią udawać ludzi, którymi nie są, a potem zaszczuwać pierwowzór. Jest to coś, czego padłam ofiarą. Nigdy żadna z tych pań nie była moją przyjaciółką, wszystkie ich rewelacje pochodzą z ich urojeń.

Przerażające jest, że taka osoba jak Nycz serio powtarza, że jego „świeci” (czyli schizofrenicy) są Kościołowi niezbędni, bo ludzie Kościoła nie mają innego sposobu, aby „dowiadywać się” kim są osoby, na których temat chcieliby zebrać informacje. Po pierwsze nie potrzebują zbierać informacji, bo nie są do tego powołaną jednostką wywiadu czy Policji. Po drugie, jeśli chcą coś wiedzieć, to mogą zapytać, a nie liczyć, że chorzy psychicznie cokolwiek im powiedzą wartościowego. Nie wierzę, że dorosły człowiek jest aż tak głupi, żeby zasięgać języka u schizofreników.

Moje koleżanki opowiedziały ludziom Kościoła takie bzdury o mnie i o mojej rodzinie, że do tej pory się śmieję. Oczywiście Nycz oraz sama moje dawne koleżanki milczą, gdy rozmawiają z kimś, kto rzeczywiście spotkał moich rodziców. Podejrzewam, że Nycz nimi odpowiednio manipuluje i instruuje. Ale nie do śmiechu mi było, gdy Nycz oraz jego schizofrenicy przypuścili na mnie ponowny atak, żeby zmusić mnie do przyznania, że cokolwiek w ich urojeniach jest prawdziwe. Nycz ma ten problem, że żeby zostać papieżem musi mieć jakieś „beatyfikacje” „żyjących świętych” czy też potwierdzenie ich „cudów”. Zdaje się, że przy tej „beatyfikacji” są przesłuchiwani ludzie i stąd był napad na mnie, terror oraz pranie mózgu. Ale cóż, i tak nie potwierdzę ich bełkotu i steku bzdur. Nieważne czym mnie próbowali przekupić i co zagrozili mi odebrać. Pierdolę karierę pisarską i tak nie będę pisać mniej satanistycznych tekstów, żeby zadowolić Nycza, bo takie było jego żądanie.

Nie, nie byłam prostytutką, żadna schizofreniczka mnie nie „nawróciła”, żaden metal mnie nie zgwałcił i tak dalej. Nie chcę mi się wymieniać. Za to wiem, że z radością wybrały mnie na swoją ofiarę, żeby tak jak Ryszard zostać „świętymi” – bo wtedy nic nie muszą robić i mają kasy w bród. OK, ich wybór, ale wolałbym, że mnie do tego nie mieszały.

Problem jednak w tym, że tacy schizofrenicy jak rodzina mojej koleżanek z podstawówki, w zamian za te pieniądze i ochronę Kościoła, służą klerowi jako terroryści i egzekutorzy, bo polubili zaszczuwanie ludzi, aż do ich śmierci lub niszczenie im życia. Wystarczy komuś z Kościoła podpaść i pyta swoich schizofreników (aka „świętych”), co „wiedzą” o podpadniętej osobie. Mnie to spotkało i moją rodzinę. Oczywistym jest, że schizofrenicy po zdobyciu odrobiny informacji nawet od zakonnicy lub księdza ruszają ze swoimi obelżywymi urojeniami i zaczynają taką osobę atakować. Podobny schemat spotyka się w odpowiednim podręczniku pod nazwą „zemsta księdza”. I tak, to forma zemsty za pyskowanie ludziom Kościoła. Ja przeżyłam, ale kolega mojego siostrzeńca został zmuszony do skoku z dachu, tak został zniszczony psychicznie przez terror, wydawało mu się pewnie w tamtym momencie, że to tylko to rozwiąże jego problemy.

Jedna z „przepowiedni”, która bardzo bardzo kręci Nycza, a którą bardzo przejęły się osoby, których nie dotyczy, jest oparta na moim wyrażonym na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przekonaniu, że w życiu nie wyjdę za Adama, chociaż cały czas z mną chodził jako dziecko, bo uważam go za głupiego, a do tego jest nosicielem genów pewnej choroby. Oczywiście w złośliwym umyśle schizofreniczki. pojawiło się przekonanie, że bardzo fajnie będzie mnie do tego zmusić. Znaczy się, takie osoby faktycznie przeżywają swoje urojenia, że „wieszczą”, ale jednocześnie robią wszystko, żeby doprowadzić tego, aby rzeczywistość dorównała ich urojeniom i „przepowiedniom”. No niestety, to też jest coś, co zostało dobrze opisane w podręcznikach.

Tak samo mnie nie dziwi Nycz, który terroryzuje ludzi, aby wydobyć „prawdę” – czyli zmusić ludzi do powiedzenia dokładnie tego samego, co uroiły sobie jego schizofreniczki. Takie zachowanie jest karalne (ale też dobrze opisane w podręcznikach), bo łączy się z bardzo dużą traumą i szkodami dla psychiki. Ale nie tylko Nycz się tak zachowywał ze zdrowych ludzi w fandomie. Wszyscy wiedzą na kogo patrzę.

Rodzice Adama byli przekonani, że kocham się z nim do szaleństwa, ale z jakiś powodów o tym pamiętam. Razem z innymi osobami ruszyli do wypełniania przepowiedni schizofreniczki. Czyli sabotowali mi wszystkie moje potencjalne związki, a potem ruszało zaszczucie mnie przez schizofreników, żeby dopilnować, aby wydarzenia zgadzały się z tym, co przepowiedziały. W innych moich sprawach ta schizofreniczna rodzina oraz Nycz równie sprawnie wszystkimi manipulowały.

I znowu jest to coś opisanego doskonale w podręcznika psychologii i znane profilerom. Jak zawsze mówię niedoinformowanym „to są typowe jazdy schizofreniczek i nie należy się ekscytować tym, co te panie i Nycz mówią na mój temat”. Osoby, które dały się im podpuścić, zniszczyły mi życie, zniszczyły mi karierę pisarską, a także muzyczną i tylko tej drugiej mi żal. Życia, jakie mogłam mieć, też mi żal.

A ja i tak nie wyjdę za mąż, bo za bardzo cenię sobie moją osobistą wolność. Zbyt dużą mam traumę po kontrolującym mnie Piotrze, który uniemożliwiał mi rozmawianie, z kim tylko chcę przed koncertami. Wszystkich blondynów tępił, ale Breta wyjątkowo, bo bardzo energicznie flirtowaliśmy w czasie próby dźwięku przed koncertem Poison, wydzierając się na całą Progresję, bo muzycy stali na scenie, a ja niedaleko konsoli. To, że się znamy, nigdy nie było tajemnicą dla metali z mojego pokolenia. Tak samo wszyscy wiedzieli, że przed koncertami regularnie męczyłam technicznego z Progresji, żeby ustawił dźwięk tak, żeby wszystko było ok. Czasami to jednak była wina muzyków i trzeba ich było zmusić, aby poprawnie powkładali wtyczki. Trzeba je dopchnąć do końca.

I absolutnie nie jestem gotowa nikomu przysięgać, że chcę z nim spędzić resztę życia.

I zdecydowanie nie dziękuję ludziom, którzy zniszczyli mi życie, bo uważali, że lepiej wiedzą ode mnie, co się dzieje i z kim powinnam być. I najważniejsze, co powinnam robić zawodowo.

Just fuck off!

Dodaj komentarz