Prawa kobiet

Jestem wiedźmą, między innymi dlatego, że żywię niepopularne w kraju katolickim przekonanie, że kobiety mają prawo do bycia traktowanymi z szacunkiem, a nie jak szmaciane lalki, które powinny bez szemrania godzić się na wszystko, co wymyślą sobie panowie i władcy. Ale wbrew temu, co myślą ludzie Kościoła i wychowani przez księży debile, kobiety mają swoje prawa, przede wszystkim do decydowania o tym, z kim chcą być i co robić w życiu.

Pisałam już o tym, jak Kościół postanowił przyciąć małą Małgosię w dzieciństwie, żeby pokazać jej, że bez zgody idioty w sutannie nie wolno będzie je uprawiać sportu, ani odnosić sukcesów, bo jakiś nieznany jej mężczyzna postanowił, że powinna obrać drogę kościelną w życiu. Podobnie ktoś inny w czasach mojego liceum zadecydował, że nie wolno mi się spotykać z Bartkiem i co jeszcze ciekawsze nie wolno mi też było być w heavy metalowym zespole. Chociaż moi rodzice się zgadzali na wszystko. No, ale Opus Dei – czyli też Kościół – postanowił inaczej. Oczywiście zadecydowali o tym ludzie, których nie znam i którzy mnie tak naprawdę nie znają, ale nie przeszkadzało im to, żeby traktować mnie, jak tępe zwierze, które nie ma nic do powiedzenia.

Jestem sama nie dlatego, że nie mam powodzenia. Mam pecha niestety mieć powodzenie również u tępaków, których wychował kler i nauczył braku szacunku do innych ludzi oraz idei samostanowienia. Wypłoszyli lub w inny sposób zneutralizowali wszystkich facetów, których bym wolałam. Złośliwym praniem mózgu oraz odnowieniem wszystkich traum doprowadzili do tego, że już uciekałam przed wszystkimi i nie potrafiłam nikomu podać numeru telefonu.

W pewnym momencie się zbuntowałam i nie dałam się zmusić do wyjścia za mąż za człowieka, którego praktycznie nie znam i nie kocham. Opłaciłam tę decyzję wybuchem agresji paru narcyzów, którz postanowili mi pokazać, gdzie jest moje miejsce i co powinnam czuć. Zaczęli mi wmawiać wielką miłość do Adama. No więc, nie. Jest to coś, co kiedykolwiek miało miejsca. Za to ktoś uwierzył, że za pieniądze Ryszard może zmienić czyjeś uczucia i że jest wielkim psychoterapeutą.

W takiej sytuacji mogłam się tylko zaciąć, wyrzucić wszystkich za drzwi i zacząć mozolną walkę o wyjście z amnezji i scalenie moich dwóch osobowości. Przypominam, wbrew temu, co bredzi Opus Dei, metalowa wokalistka jest tą prawdziwą osobowością. Wprowadzam całkowity zakaz rozmawiania o mnie z jakimkolwiek przedstawicielem Kościoła. Prawda jest jedna i nie zależy od tego, co sobie uroił jakiś schizofrenik.

Niestety tę cała traumę i walkę z praniem mózgu opłaciłam znowu utratą pamięci. Przy okazji zniszczono mi ostatnią szansę na założenie rodziny. No cóż, nie założę jej z kimś, z kim nie chcę jej założyć. To chyba oczywiste. Nie da się mnie zmusić do wyjścia za kogoś, kto nie kocham, szczególnie, jeśli wcześniej poczułam coś do kogoś innego.

Podejrzewam, że padłam ofiarą wad polskich mężczyzn, szczególnie tych wychowanych przez księży. Księża zaś są bardzo często wychowywani przez schizofreników. A schizofrenicy lubią łamać ludzką psychikę oraz mają urojenia, że nie tylko potrafią kogoś leczyć, ale też zmieniać rzeczywistość. Przy okazji też mają podejście do kobiet, które przypomina sposób w jaki są traktowane ofiary handlu ludźmi. Przeszłam takie piekło, że porównuję je do czegoś, co przechodzą ofiary świata przestępczego, które są terrorem oraz praniem mózgu zmuszane do współpracy. Traktował mnie tak też Nycz. Naprawdę czułam się, jakbym trafiła w łapska tępych alfonsów.

Zaczęło się to już przy Piotrze. Moi bliscy wiedzą, że wcale nie kochałam. Praktycznie wymusił na mnie związek, a potem zaręczyny. Gdy pojawił się ktoś, kogo wolałam, napadł na mnie i sterroryzował. Pilnował mnie potem, jak cerber. Ratował mnie znajomy Norweg, wspierał mnie i przekonywał, że nie jestem skazana tylko na Piotra. I w końcu wyrwałam się z uzależnienia na tyle, że zaczęłam rozmawiać z jednym z polskich fanów, który potem mnie zaprosił nad Wisłę.

A Piotra lata później oddałam koleżance, która mnie o niego zapytała. Powiedziałam jej, że ma się nie krygować, tylko go sobie brać, skoro się w nim zakochała. Była na tyle lojalna, że spytała mnie najpierw o moje uczucia do niego.

No więc, nie. Zero. Zero uczuć. Od momentu, gdy próbowałam z nim zerwać przed pewnym koncertem.

Ludzie, którzy próbowali nas siłą łączyć, wbrew moim chęciom, zniszczyli mi życie. Podobna akcja z innym mężczyzną też powtarzała się z niesamowitą regularnością. Dla kogoś z przygotowaniem psychologicznym ludzie, którzy wzięli tym udział, to barbarzyńcy o manierach i temperamencie małp, które postanowiły rządzić się rzeczami, które nigdy nie były ich własnością. Małpy w kąpieli – tyle rozumieją z psychologii, ludzkich uczuć i tego, co im wolno.

Niech rozmawiają już tylko z lalkami Barbie, a nie prawdziwymi kobietami. Niech się lalkami bawią, a nie prawdziwymi ludźmi.

Naprawdę mają prawo decydować o swoim życiu tylko najbardziej zainteresowani ludzie, a nie jacyś autorytarni durni narcyzi, którzy nic nie wiedzą o sytuacji, a co najwyżej czepiają się plotek rozpuszczanych przez schizofreniczki.

I jedyne, co mogę powiedzieć narcyzom, którzy dopiero teraz doszli do wniosku, że nic nie wiedzieli – tępaku, nigdy nic nie wiesz o sytuacji innych ludzi, jeśli o nic nie pytasz, więc się nie wtrącaj. I nie masz prawa o niczym za kogokolwiek decydować.

Dodaj komentarz