Złamanie

Jednym z dziwnych elementów, jakich jest pełno w kulturze gwałtu, jest mityczne „złamanie się” faceta. Wytłumaczę, o co chodzi w tym terminie. Według teoretyków kultury gwałtu facet ma być zawsze gotowy do seksu z każdą chętną kobietą, inaczej nie jest facetem – nawet jeśli jest w stałym związku. Ma też skoczyć na kobietę i ją zgwałcić, jeśli jest do tego okazja – czyli jeśli gdzieś zobaczy pijaną kobietę bez ochrony. Inaczej nie jest dostatecznie męski. Nawet chyba niejaki Rafał Ziemkiewicz popełnił kiedyś o takim gwałcie felieton.

No cóż ja byłam akurat trzeźwa i nie znałam mojego napastnika.

„Złamanie się” zaś ma być stanem takiego zakochania się, że odtrącony facet przestaje umieć skakać z kwiatka na kwiatek i wiernie czeka na kobietę. Dla mnie jest to prawidłowy stan zakochania się, a nie chorobliwy stan, którego należy unikać. Unikanie głębokiego stanu zakochania ma być powodem, dlaczego kobiecie, która nie chce iść do łóżka z zakochanym facetem do łóżka, bo go nie kocha, robi się wyrzuty, bo według kultury gwałtu ma obowiązek od razu iść do łóżka, żeby facet przypadkiem się „nie złamał” i mógł sobie pójść do innej kobiety bez problemu. Rozmawiałam na ten temat – oczywiście wbrew własnej woli – z Nyczem, który uznał, że ma prawo mnie obrażać i mówić mi prosto w oczy, że uważa, że dla mnie nie jest problemem z każdym, kto się nawinie iść do łóżka. I w sumie nie wiem, co dalej powiedział – albo, że dlatego mam powodzenia, albo że jest to powód, dlaczego nikt nie chce. Nycz przedstawił się jako piewca kultury gwałtu, z którym uczciwa romantyczna feministka nie będzie już rozmawiać. A – dla jego informacji – faceci lecą na mnie, bo jestem super inteligentna, wykształcona, mam wiele talentów i bywam ładna. Ale co najważniejsze, przeleciała między nami iskra. Z mojej strony nie ma takiej iskry.

A już na pewno nie będzie nic z mojej strony po licznych atakach na mnie i zniszczeniu mnie w latach dziewięćdziesiątych. Nycz też mnie wtedy zniszczył, przedstawiając Krystynę jako prawdziwą miłość Adama i informując wszystkich w fandomie, że zrywam z Adamem, a o czym oczywiście nawet nie wiedziałam, ani nie prosiłam, żeby za mnie zrywał z kimkolwiek. Musiałam oglądać mojego „narzeczonego” – który wcześniej odrzucił moje zaloty i nie zabrał mnie do łóżka – w ramionach innej kobiety. Większego upokorzenia w życiu nie przeżyłam. Fandom, Adam i Nycz to toksyczna woda (a w zasadzie bagno), do której już nigdy nie wejdę.

Mam za sobą kurs seksuologii oraz psychoterapeuty, więc podobne stwierdzenia o „złamaniu się faceta” mnie śmieszą, bo wiem, jak to wygląda od strony nauki o ludzkich związkach. Kultura gwałtu jest tak toksyczna, że uniemożliwia facetom pełne zaangażowanie się w jakiś związek i zakochanie się. Niestety faceci muszą trochę powalczyć o kobietę, żeby się zaangażować, a kobiety też potrzebują czasu, żeby oswoić się z facetem i zdecydować się na seks. To jest w każdym razie norma zdaniem podręcznika, ale oczywiście wasze przeżycia mogą się różnić. Dopóki nie krzywdzicie nikogo, macie prawo chodzić sobie na rozbierane randki z obcymi, ale z reguły potrzebujemy czasu, żeby chcieć, aby ktoś nas dotknął. Nie lubimy dotyku obcych.

Zgodnie z podręcznikiem, ludzie dojrzewają na tyle, że mogą bez szkód dla psychiki uprawiać seks dopiero w szesnastym roku życia. Jeśli stanie się to wcześniej, robią sobie emocjonalną szkodę i nie będą mogli się zakochać, więc wszystko związki będą już zawsze opierać się tylko na seksie bez elementu miłości romantycznej. Nie mówiąc o tym, że dziecięcy, zalany endorfinami (czy innymi neuroprzekaźnikami) mózg przestaje się poprawnie rozwijać.

Według tego, co wiedzą naukowcy, rodzaj ludzki to monogamiści. Możliwa jest seryjna monogamia, ale w przypadku normy po utracie ukochanego partnera człowiek nie może się podnieść nawet siedem lat i przez ten czas nie jest w stanie się zakochać.(1) Ludzie, którzy się szybciej się pozbierają po rozpadzie związku, są albo wybrakowani, albo byli z ludźmi, których tak naprawdę nie kochali. Ja ze swojej strony nie rozumiem potrzeby bycia stale w związku. Zbyt dużo straciłam, bo mnie zmuszono do związku z kimś, kogo nie kochałam. I za to też Nycz oraz jego schizofrenicy z Opus Dei odpowiadają.

Ja należę do tych „prawdziwych” ludzi, którzy są romantykami zakochującymi się na całe życie, nawet jeśli nie ma to sensu i nie jestem w stanie po utracie kogoś, szczególnie jeśli umrze, błyskawicznie wejść w jakiś inny związek. To że mnie Nycz zmuszał do błyskawicznego wyjścia za Adama, bo jako psychopata uznał, że będzie się mną bawić jak lalką, jest powodem kolejnej amnezji, która wystąpiła, gdy już mnie Bret, Tommy i autentyczni moi przyjaciele postawili na nogi.

⛧⛧⛧

(1)A straciłam dwie osoby, jedna po drugiej. Obaj zostali zaszlachtowani przez wariatów w ten czy inny sposób – jedno samobójstwo po zaszczuciu i praniu mózgu, jeden inspirowany przez schizofreników wypadek. Pomiędzy tymi dwoma facetami upłynęło dostatecznie dużo czasu, żebym się pozbierała. Nie jestem krową, żeby mnie błyskawicznie wrzucać do zagrody byka i uważać, że będę szczęśliwa. Niektóre krowy też są niezadowolone z takiego traktowania i się bronią, bo zwierzęta też się kierują seksualnym. Dobór seksualny to nie jest testowanie imiona partnerów w łóżku, to jest strzał z nieba. Takie rzeczy, jak zmuszanie mnie do bycia z kimś, kogo nie kocham praniem mózgu i terrorem, Nycz to może sobie robić u siebie na wsi. Ja się złamałam tak z powodu takiego traktowania, że uważam się teraz za aseksa i nie życzę sobie uwodzenia, tym bardziej że faceta nie cierpię. Tym bardziej, że uważa się za seks maszynę, a ja nie jestem psychicznie dysponowana i nie interesuje mnie ani on, ani scenariusz gwałtu, jaki mi przedstawił, bo przedstawił się wtedy jednocześnie jako wierny wychowanek kultury gwałtu. No ale tak się kończy, gdy jakiś palant poczuje, że ma „moce psychoterapeutyczne” lub idzie po instrukcje do złośliwych schizofreniczek, które radośnie niszczą mi całe życie od podstawówki. Bo tak robią schizofrenicy, którzy się nie leczą.

(Adam może sobie to przeczytać i omówić ze swoim psychoterapeutą, bo jest imbecylem jeśli chodzi o emocje i związki. Tak, związki to są rzeczy, o których się rozmawia. I nie wolno ludzi terroryzować. Znaczy się, wiem, że krzywdę w głowę zrobiły mu wariatki bez matury, które się podają za wielkie psychoterapeutki, a są zwykłymi schizofreniczkami bez matury z mojej podstawówki, ale są granice. Każdy mogły się wkurzyć.)

Dodaj komentarz