Od dawna Nycz oraz jego zawodowi „święci,” których reszta świata okręśla jako schizofreników, próbują przerobić mie na fanatycznego członka Opus Dei. Ich pechem jest, że wybrali sobie na cel kogoś, kto od zawsze jest zdeklarowaną metalową oraz satanistką i świadomym przeciwnikiem Kościoła. Od dzieciństwa powtarzają się napady na mnie, akcje terroru oraz prania mózgu, które mają przekonać, że muszę się dostosować do urojeń jednego z dzieci z mojej podstawówki, bo przez nie (czyli Renatę) przemawia Bóg, a jego się nie odmawia.
Zamierzam odmawiać aż do śmierci. Co gorsza dowiedziałam się, że pomimo mojej apostazji mają zamiar dalej mnie zadręczać, bo zdaniem ten sekty mam obowiązek cofnąć apostazję i przepraszać. Absolutnie też tego nie zamierzam zrobić.
Sekta Opus Dei przedstawiła mi swoje żądania. Czyli dowiedziałam się, co mi wolno robić, jakie ubrania mam nosić i tak dalej. Na liście rzeczy zabronionych znalazła się też bajka o wdzięcznym tytule „Witaj Kotku”, czyli Hello Kitty. Tylko ktoś bardzo głupi mógł uznać, że z powodu liter „hell” ze słowa „hello”, można bez ocierania się o śmieszność, oskarżać niewinną kreskówkę przeznaczoną dla najmłodszych o satanizm.
Jeśli nie wiecie Pokemony są też na czarnej liście Opus Dei. A te znalazły się z powodu „wskrzeszania” martwych zwierzątek. Znaczy się, oskarżyciele postanowili zignorować fakt, że zawodnicy walk tylko mdleją i dostają eliksiry na wzmocnienie, ale cóż, nie spodziewajmy się logiki u zawodowych świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego, wszak to schizofrenicy.
Próbowałam zrozumieć, czym podpadł heavy metal Opus Dei, ale nie potrafili mi tego wytłumaczyć. Prawdą jest, że ich olbrzymia awersja może być związana z zazdrością schizofrenicznej lesbijki, która ich prowadzi, ale musi zrozumieć, że wolę mężczyzn, nawet jeśli noszą długie włosy.
Trochę sobie żartuję z tego tematu, bo prawdę mówiąc, Opus Dei jest znane z zabijania metali od bardzo dawna, nie potrzebowali „objawień” Renaty, żeby nas nienawidzieć. Wiem, bo dokopałam się nawet w czasie studiów do podręcznika, który o tym wspomniał.
Opus Dei spełnia wszystkie elementy z definicji sekty, jakie poznałam w czasie studiów. Czyli między innymi posiada jako swoją przywódczynię schizofreniczkę, która wszystkim rządzi. To że jednym z moich wybranych przedmiotów na Wydziale Psychologii była psychologia religii, nie znaczyło, że jestem dewocyjną katoliczką. Wręcz przeciwnie. Podręczniki do tego przedmiotu wprost określały organizacje religijne, jako zupełnie niepotrzebne i koncentrowały się metodach manipulacji, do jakich sięgają funkcjonariusze różnych Kościołów w celu kontrolowania swoich wyznawców i przekonania ich, że mają swój Kościół utrzymywać. Poznałam też mechanizmy jakimi sekty kontrolują swoich członków. Wszystko zgadza się jeden do jednego z tym, co mnie spotkało. Przeszłam przez zastraszanie, szczucie na mnie wszystkich ludzi z mojego otoczenia, a także próby doprowadzenia do mojej śmierci samobójczej, jako kara za nieposłuszeństwo. Bo zasada jest taka, że sekta nie pozwala nigdy odejść.
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawę, że duża część Kościoła to po prostu federacja sekt, które robią dokładnie to samo, co inne sekty. Czyli między innymi przez metody zastraszenia przejmują majątki swoich członków. Nie oddam swojego mieszkania i innych ewentualnych pasywów czy aktywów. W moim przypadku sekta Opus Dei popełniła bardzo duży błąd wciągając mnie do swojej organizacji wbrew mjej woli i wbrew mojemu sprzeciwowi, tylko dlatego że biskup wyznaczył bezprawnie – ale zgodnie z jego urojeniem – schizofrenika Ryszarda na mojego „opiekuna”. Ryszard nie może za mnie decydować, chociaż Kościół uważa inaczej, bo ten schizofrenik zgodził się w moim imieniu na „egzorcyzmy” i te zjeby uznały to za wiążące. Ale wiem, że od początku był to skok na kasę, który wykonała ta sekta i nic się nie zmieniło. Nadal próbują mnie ograbić ze wszystkiego. Od początku żądał „okupu” (czyli wszystkiego co mam) za to, że zostawi mnie w spokoju.
Moje podejście do tej sprawy jest, że nigdy nie byłam w Opus Dei, bo nie uznaję bezprawnych i sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem decyzji różnych biskupów. Ryszard jest dla mnie osobą obcą, z tym że owszem razem ze swoją rodziną prześladuje mnie całe życie.
Ludzie muszą wiedzieć, że według zebranych przeze mnie informacji, ruch kadrowy w Kościele odbywa się zgodnie z treścią „objawień” schizofreników. A Kościół, szczególnie jego wdzięczni schizofrenikom za awanse hierarchowie, też na podstawie „objawień” schizofreników dyktuje politykom, jakie prawa powinny być uchwalone.
Naprawdę czas już zatrzymać tę karuzelę szaleństwa.
Jeśli Nycz lub ktoś z rodziny Ryszarda powie wam, że się ze mną przyjaźni, to go wyśmiejcie. Nic nie wie o mnie poza tym, co sobie różni schizofrenicy z tej rodziny uroili i puścili jako „sprawdzone” plotki.
Tak, jasne, Renata (lub schizofrenik, który nie jest moim mężem, chociaż tak sobie roi) sprawdziła. W swojej pełnej urojeń głowie.
Potwierdzenie mojej apostazji, której nie cofnę za nic, do znalezienia na blogu.