Pierwszy dzień mojej średniej szkoły był bardzo szczęśliwym dla mnie dniem. Później było gorzej z powodu Opus Dei oraz prześladujących mnie schizofreników, ale skupmy się na tym, co było miłe.
Zaznaczę, że rzez cała podstawówkę przeszłam bez jakiegokolwiek chłopaka, który by mnie poprosił o chodzenie. Nie liczę schizofrenika Romana, który był moim prześladowcą i w końcu został wywalony z podstawówki razem z siostrą. Już pierwszego dnia nowej szkoły mój los się odmienił.
Ów pierwszy dzień liceum zaczął się od wspólnego dla wszystkich pierwszych klas apelu na sali gimnastycznej. Wiele z tego apelu nie pamiętam, poza zaprzyjaźnianem się z nowymi kolegami. Wyszliśmy klasą z sali. Szłam sobie podśpiewując, gdy zobaczyłam kolegów ze starszych klas. Na bezczela stanęli przy wyjściu z sali, żeby oglądać dziewczyny. Rozbawiło mnie to tak, że zaczęłam sobie podśpiewywać. Bardzo szybko zostałam zaczepiono przez kolegów ze starszych klas. Powiedzieli, że Bartek szuka dziewczyny, bo nie ma. Ja nie miałam chłopaka. Więc zostałam zaproszona na próbę zespołu, bo brakowała im też wokalistki. Okazało się też, że ma basisty. Nie wiem, co z nim zrobili, może został zwolniony. W każdym razie zaczęłam się uczyć także grać na basie.
Nie dziwcie się, że zostaliśmy bardzo szybko z Bartoszem parą.
A jedną z ciekawostek jest, że Adam z bratem przyjechali do Warszawy i nagrali je∂ną z naszych prób na magnetofonie, który przytargali ze sobą.
Niestety po kilku latach Bartek został przez bardzo groźnego schizofrenika uduszony na uczelni. Nie stało się to w czasie konwentu. W czasie konwentu duszony był Bret, ale udało się go obronić. A w każdym razie ja go obroniłam, bo zjeby schizofrenicy wraz z „usłużnymi” moimi koleżankami oraz kolegami dorobili mu mordę gwałciciela oraz osoby, której nie wolno do mnie dopuszczać. A ja z tym bydłem schizofrenicznym z mojej podstawówki oraz ich enablerami nie będę rozmawiać.
Breta poznałam w identycznych okolicznościach jak Bartosza. Z tym, że miałam narzeczonego, Piotra, który zabrał mnie na ten koncert. Bret i jego towarzystwo też stali przy wejściu do sali i oglądali dziewczyny. Identycznie, jak w przypadku Bartosza, zostałam zaczepiona i dowiedziałam się, że Bret szuka dziewczyny.
Zaczęłam z nimi wszystkimi rozmawiać. Poznałam wtedy Breta i jego kolegów. Spotkałam wtedy również państwa Oswald, którzy z nimi przylecieli do Polski. Dokładnie to samo towarzystwo spotkałam w samolocie z Toronto do Vancouver, gdzie odwiedzałam przyjaciółkę.
W każdym razie wdzięk Breta sprawił, że za jakiś czas, chociaż też musiał się namęczyć, rzuciłam Piotra.
Bardzo szkoda, że nie spodobało się to Annie i Renacie tak bardzo, że nasłały na mnie gwałciciela, którego nie znałam i który w ogóle nie wiedział, co się dzieje, bo tak był przez nie i otoczenie z fandomu urobiony. Bardzo też szkoda, że cały gang schizofreników oraz ich enablerzy rzucili się wtedy zrobić mi pranie mózgu i w tym moim kruchym stanie po gwałcie, zrobili sobie ze mnie zabawkę i zniszczyli mi życie. Doprowadzili do bardzo trwałej, ciężkiej amnezji i próby samobójczej. I ten sposób rozłączyli z moimi kolejnym po Piotrze prawdziwym narzeczonym.
Gdy straciłam pamięć, Bret zaczął mnie ratować i na jakiś czas zamieszkał w Polsce.
Przez intrygi tych schizofreników oraz ich enablerów straciłam całe życie. Żyję tylko dzięki Bratowi i poznanemu w samolocie psychoterapeucie. Niestety okoliczności i durnota pomagierów schizofreników oraz kleru zniszczyły wszystkie ich wysiłki, a ja znowu przeszłam zastraszanie, terror oraz pranie mózgu. I doznałam bardzo poważnego uszczerbku na zdrowiu. Skończyło się to ponownie amnezją.
Ale w życiu nie potwierdzę „świętości” któregokolwiek schizofrenika, czego się ode mnie kler domagał. Żądam też stanowczej akcji Państwa Polskiego, które powinno działać w sytuacji nielegalnego zrobienia ze mnie niewolnicy Ryszarda, który wbrew prawu, ale zgodnie z wolą Nycza i poprzedniego biskupa, przedstawiał się wszędzie jako mój „opiekun prawny”. Nie zostałam ubezwłasnowolniona, mam pełnię praw obywatelskich, Kościół musi za to odpowiedzieć.
Moje wnioski z tej historii są takie, że mam zamiar minimalizować strady dla moje psychiki i odcinam się od wszystkich ludzi z polskiego fandomu. Mogę najwyżej jakiś tekst czasem wysłać – cykl opowiadań o Sidrelu musze skończyć, żeby Opus Dei i Nycz nie postawili na swoim. Więc pewnie to zrobię.
Jakimś cudem się nie poddałam. Na całe szczęście czas pozwala ofiarom schizofreników stanąć na nogi i przypomnieć sobie wszystko. Dzięki deprogramingowi, jaki mi zrobił profiler z Policji, udaje mi się jakoś pozbierać prawdziwe wydarzenia z mojego życia w całość.
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak niszczący jest kontakt ze schizofrenikiem, który uparł się, że przerobi swoją ofiarę na kogoś innego, na kogoś, kto grzecznie da się zamknąć w klasztorze i zostawi mu cały swój majątek.
Odmawiam, kurwa, zostania kimś z urojeń Anny, Renaty, Romana czy Ryszarda. Nie pomogę Nyczowi w jego awansie na Biskupa Rzymu, nie potwierdzę żadnych bzdur, które miałyby świadczyć o „świętości” kogokolwiek z tej cholernej rodziny Nowaków, której członkowie w swoich „wizjach” przekazują wolę Boga, jakoby miałby zostać papieżem
Moje zdanie jest takie, że gówno mnie obchodzi, co te małpy w sutannach robią u siebie. Niech mnie w swoje zabobony nie mieszają. Tak się składa, że na studiach również przeczytałam podręcznik, który się rozprawiał z takimi pseudo „cudami”, jakie sobie schizofrenicy przypisują. Wiem, że po wykonaniu przepowiedni, w pocie czoła robią wszystko, żeby wydarzenia zgodziły się z tym, co powiedzieli. Zabiją nawet, aby wszystko się potoczyło tak, jak oni chcą. Niestety mają rachunek prawdopodobieństwa za sobą. Jeśli gdzieś na jeziorze unosi się na wodzie nielegalnie ścięte drzewo, to z biegiem czasu prawdopodobieństwo, że dojdzie do wypadku wynosi całe 1. Dla tych, co nie byli w mat-fizie – 1 oznacza, że wydarzenie zajdzie z całą pewnością. Profilerów takie „zbiegi okoliczności” nie dziwią. Tym bardziej, że schizofrenik terrorem i warunkowaniem potrafi wpłynąć na swoją ofiarę i dopracować szczegóły takiego wypadku.
A w tym przypadku, o którym myślę, miali też bardzo duża pomoc Nycza, który jest zainteresowany, żeby Kościół sobie klepną kojeni „cud”. Wszędzie za schizofreników ręczył. Takie traktowanie schizofreników przez Kościół, stanowi normę zdaniem podręczników. Wykorzystywanie schizofreników przez Kościół jest jeszcze większym problemem niż pedofilia – zresztą pedofilia i normalizacja prostytucji to efekt wpływu schizofreników na życie w Kościele. Niestety schizofrenicy są z powodu swojej choroby predysponowani do stawania się pedofilami oraz prostytucji, także jako alfonsi, a nie tylko kurwy. I stąd taki klimat mamy w Kościele oraz stąd też różne wyczyny Nycza, który chciał mnie od Ryszarda kupować, czy też wręcz z nim sprzedawać. No ale, sorry, to że ktoś ma wizję seksu jako czegoś pozytywnego, nie znaczy, że jest prostytutką. Kler powinien sobie to w końcu wbić do głowy.
Wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie, chociaż rzeczywiście większość ludzi nie rozumie psychiatrii oraz psychologii – szczególności mechanizmów traumy, zaszczucia czy robienia sobie z kogoś niewolnika, który przy totalnym zniszczeniu psychiki wywołanym przez terror, bezwolnie może swoje zachowanie dostosować do wymagań prześladowcy i na przykład skończyć na drzewie. Bo machinalnie zaczął wykonywać polecania.
O mało mnie w ten sposób Michał nie zabił. Musiałam w pewnym momencie zaciągnąć ręczny hamulec, bo prowadząc, przestał kojarzyć cokolwiek i by nas zabił. W ogóle nie wiedział, co robi i dlaczego. Dla specjalisty od terroru takie zachowanie nie jest dziwne, tylko jest konsekwencją tego, jak Kościół i schizofrenicy traktują ludzi. Ryszard próbował mnie tak samo uwarunkować, ale na całe szczęście nie potrzebuję w środku miasta samochodu i nie opłaca się to finansowo.
Zgwałcił mnie też w takim stanie i nie potrafił później wyjść z uzależnienia od Anny. Więc go też rzuciłam i od tamtego momentu jestem sama, bo mie pilnuje gang schizofreników oraz idioci z fandomu powtarzający jak mantrę wszystkie zalecenia jeszcze większych imbecyli ze schizofrenią.
Więc, co ja mogę zrobić? A pokazać wam wszystkim „fucka” i w końcu żyć tak, jak ja chcę.
I jedyne, co mogę powiedzieć to -„cry me a river!” Czy też ikoniczne – „Frankly, my dear, I don’t give a damn!”
Bo już stanowczo nie mam ochoty na wdawanie się w romans z kimś, kto z powodu tych schizofreników stał się klonem Michała, podobnie zaprogramowanym oraz uzależnionym od schizofreniczki Anny. I komu z tego powodu nie zaufam. Bo brał udział w zaszczuciu mnie w latach dziewięćdziesiątych.
Całe morze osób uznało w pewnym momencie, że moja prywatne sprawy są ich własnością i postanowili kontrolować moje życie, a także wręcz moje myśli i uczucia, zupełnie nic o mnie wiedząc, kierując się tylko kłamstwami Nycza czy schizofreników. To dla nich jest ten wpis. Skoro ich tak bardzo interesuje, co się działo w moim życiu i uznali, że jest ich własnością, to proszę bardzo.
Bret nie był człowiekiem, który mnie zgwałcił i nie zasługiwał na zaszczucie. Ja też nie zasługiwałam nigdy na to, co mnie spotkało.
Tak więc polski fandomie, pierdol się!!!