Dieta

Psycholodzy zajmujący się zaburzeniami odżywiania nie lubią diet, czy głodzenia się, bo prowadzą do zaburzeń odżywiania. Za to wiadomo, że każdy pacjent po traumie tyje, jest to nieuniknioną reakcją organizmu na olbrzymi stres. Uruchamiają się wtedy mechanizmy psychiki, które każą zgromadzić tkankę tłuszczową na wypadek okresu głodu, wojny czy ukrywania się. Oczywiście, że nie ma to sensu w cywilizacji nadprodukcji żywności, ale tak się dzieje.

Co robią mądrzy psychoterapeuci zamiast zalecania restrykcyjnych diet? Uspokajają pacjenta i wyprowadzają na prostą. Uczą jeść tyle ile powinien, czyli około 1800 kcal dla facetki, a 2000 dla faceta. Przy czym to 2000 oznacza, że gość najwyżej je jedną kanapkę więcej od kobiety i to robił Michał, gdy się odchudzaliśmy. Oprócz tego jadł dokładnie tyle samo, co ja bo mi cały czas towarzyszył. Miło jest mieć towarzystwo, ale naprawdę go nie kochałam.

Oczywiście, 1800 kcal, szczególnie podzielone na pięć porcji, oznacza małe ilości jedzenia, o wiele mniejsze niż sobie ludzie sobie wyobrażają. Ludzie się przejadają, a później napędzają przemysł dietetyczny, który istnieje, ponieważ diety odchudzające w takiej sytuacji są nieskuteczne.

Co jest skuteczne? Zdrowa dieta. I sport.

Mój psychoterapeuta z czasów studiów nauczył mnie, ile powinnam sobie nakładać. Gdy znowu zaczęłam się mieścić w rozmiarze 44, wysłał mnie na zakupy i kazał w czasie wyprzedaży kupić przepiękne ubrania w rozmiarze 42. To te ukradła mi Anna ze swoim ojcem. Absolutnie w życiu nie robiłam jej takich prezentów, ani nie byłoby jej stać na takie ubrania, nawet w czasie wyprzedaży.

Obecnie wykupiłam sobie dietę pudełkową, czyli mam ten luksus, że nie muszę myśleć, ile powinnam sobie nakładać na talerz. Dostaję codziennie pudełka od firmy, która rozdziela 1800 kcal na pięć posiłków. Nie są duże, ale się nie głodzę. Nigdy się nie głodziłam. Człowiek, który przestaje jeść słodycze, z reguły chudnie. W tym momencie, gdy już została ustalona prawidłowa dieta, każdy psychoterapeuta nakazuje swojemu pacjentowi, żeby zaczął trenować. To jest standard. Podejrzewam, że bardzo szybko teraz wrócę do mojego stałego rozmiaru 40/42. A to jest rozmiar, który jest normą, gdy nie trenuję wyczynowo. Gdy się rozpędzam i spędzam codziennie dziewięćdziesiąt minut na sali gimnastycznej, ubrania stają się luźniejsze. I takie lubię.

Nigdy nie chorowałam na anoreksję. Nigdy nie miałam takiej diagnozy od psychoterapeuty. Wiem, że ludzie mnie uważają za kogoś, kto z reguły był zawsze raczej po tej szczuplejszej stronie, a nie grubej jak wmawiają ludziom schizofrenicy. Utyłam po gwałcie i po zaszczuciu przez gang schizofreników. Ryszard i jego krewne złośliwie zaczęli mnie terroryzować i zmawiać mi, że muszę utyć. Z tego powodu jestem gruba. Ludzie, którzy zostali straumatyzowani, są grubi, ale mogą i powinni z tego wyjść.

Cały mój powrót do zdrowia psychicznego i wyjście z amnezji zawdzięczam sobie i moim prawdziwym przyjaciołom. Anna próbuje sobie przypisać moje sukcesy także w tej kwestii. Posługuje się wszystkim, co udało jej się wyciągnąć od moich znajomych, czy naiwnych członków rodziny w czasie konwentów. Mam dokładnie tak samo źle, jak mój tata miał we Francji, gdy wykończył go jego gang schizofreników i udająca żonę mojego taty schizofreniczka, która też nie była psychoterapeutką, a upierała się go „leczyć.”

A zatem bardzo nie dziękuję idiotom, którzy wraz z tym gangiem schizofreników zniszczyli mi całe życie i „leczyli” z anoreksji, podczas, gdy ja po prostu regularnie trenowałam już prawie na zawodowym poziomie. Piszę prawie, bo dla mnie zawodowy poziom oznacza treningi w wodzie w moim klubie. Naprawdę wasza „pomoc” nie była mi potrzebna.

Żadna Renata czy Anna nie była sportsmenką, której miałam niby „zniszczyć” życie. To są szlochy zawodowych schizofreniczek i ich paranoja. Ludzie nie powinni byli kierować się ich zdaniem.

I co zamierzam teraz zrobić? Dalej zgodnie z zaleceniami psychoterapeutów, którzy w takich sytuacjach zalecają intensywną akcję informacyjną, będę ją prowadzić. Podobna akcja na początku lat dziewięćdziesiątych się nie powiodła. Podobnie nie udało mi się poinformować później moich koleżanek w pracy, bo cóż schizofrenicy są charyzmatyczni, do tego włączyły się pewne osoby z Avangardy. Osoby zainteresowane wiedzą, o kogo chodzi..

Teraz – zgodnie z tym, co zalecają specjaliści od PR w podobnych sprawach – wszystko upubliczniam. Wcale tego nie chciałam, ale zostałam przyparta do muru. A całkiem lubię żyć, nawet jeśli to życie nie wygląda tak jak powinno, bo miałam zniknąć temu gangowi schizofreników oraz Kościołowi w Stanach i wieść tam życie przeszczęśliwej kobiety. To planowałam. A nie życie pełne udręki i tortur psychicznych zadawanych mi w pracy czy w czasie konwentów pod płaszczykiem „psychoterapii”. Tych ataków dopuszczał się gang schizofreników oraz inteligentne inaczej moje koleżanki. Zawsze będę twierdzić, że anglistki są najdurniejszymi osobami na świecie.

I co jeszcze mogę zrobić dla siebie? Wrócić do treningów, chociaż po tak długim czasie roztrenowania będę musiała wrócić do treningu dla kalek, czyli łagodne interwały polegające na tym, że cztery minuty chodzę na bieżni, a tylko jedną biegnę. Tak zaczynałam też poprzednio, gdy mnie Bret wraz z moim znajomym psychoterapeutą ze Stanów wyciągnęli za kudły na powierzchnię.

Z tym, że oczywiście gang schizofreników zabrał o to, żebym nie miała z nimi bezpośredniego kontaktu i gdy mi się polepszyło, znowu zostałam zaatakowana tak, że doznałam rozległych urazów psychicznych.

I to jest to, co się stało z moim życiem.

Tak więc, miłośnicy Anny oraz Renaty, odpierdolcie się ode mnie.

Nie dam z siebie zrobić bezradnej niewolnicy ponownie, którą pomiatacie i decydujecie za nią, z kim ma być. Bo tego prowadzi wasza „psychoterapia.”

Wysiadam z tego pociągu do nikąd.

Dodaj komentarz