Niepotrzebny Kościół

Wspomniałam już w którymś z poprzednich wpisów, że Kościół jest instytucją całkowicie niepotrzebną. Jest to prawda. Nie jest gwarantem ładu społecznego, bo od tego są odpowiednie instytucje. A etyki i moralności uczymy się w rodzinach, bo to rodzice wpajają nam zasady społeczne. A nie katecheci – bo moja katechetka i zawodowi katolicy tylko mnie w moim rozumieniu demoralizowali. Serio, przypomnę tylko jak mnie próbowano rekrutować jako dziecko wbrew mojej do Kościoła, tłumacząc, że jeśli będę pracować w hospicjum jako zakonnica, to będę mogła sobie przywłaszczyć wszystko po czyjejś śmierci.(1) Określenie „popie oczy” (nie muszę chyba kończyć tego powiedzenia) odnosi się też do naszego kleru, który uważa, że ma do wszystkiego prawo. Nawet do porywania rodzicom dzieci i wyznaczania im nielegalnych „opiekunów”.

Nie jest też prawdą – jak uczyła mnie moja katechetka w podstawówce – że bez moralności narzuconej przez Kościół ludzie by się pieprzyli każdy z każdym i bez ustanku. To nie Kościół wprowadził monogamię, to jest coś, co jest oparte na biologii i doborze seksualnym. Oczywiście istnieją kultury, w których na przykład istnieją haremy, ale także tam zdarzają się właśnie takie pary, które łączą się na całe życie w monogamicznych związkach. Haremy są zresztą wyjątkiem i zdaniem naukowców wypaczeniem. Nie tylko w naszej kulturze ludzie – nie tylko katolicy – czekają na miłość, bo chcą nie stracić szansy na bycie z osobą, którą się kocha miłością prawdziwą. Bycie z kimś tylko dla seksu może sprawić, że ktoś inny z kim stworzyłoby się związek, który przetrwa wszystko i przyniesie szczęście, przejdzie nam koło nosa. I niespecjalnie lubimy uprawiać seks z kimś, kogo nie kochamy. Ludzie wtedy się zmuszają i nie czują się z tym dobrze.

Chociaż kościelni pseudo-spece od seksu i miłości uważają, że jest zupełnie inaczej i że każdy może z każdym. I że każda miłość jest odwzajemniona. I że baba nie ma głosu w tej sprawie, bo wystarczy, że facet kocha. Ale cóż, jak dobrze wiemy, to głównie Kościół odpowiada za schamienie społeczeństwa i kulturę gwałtu. Księża nienawidzą naprawdę kochających się par i zrobią wszystko, żeby zniszczyć taki związek, bo nie radzą sobie z własnymi zaburzeniami seksualnymi. Wiedzą to profilerzy.

Kościół nie jest potrzebny. Nic nie produkuje. Jedyne, co sprzedaje, to obietnice oparte na opowieściach schizofreników, bo to schizofrenicy tworzą wszystkie religie. Psychologia społeczna dobrze to zbadała. Kler handluje towarem tak rzadkim, że nikt go nie widział, bo nikt nie powrócił po śmierci, żeby opowiedzieć, czy trafił do Nieba czy do Piekła.

Nie dajmy sobie wszczepiać irracjonalnych lęków. Terror, jaki stosuje kler, prowadzi do stanów lękowych. Terroryści potrafią doprowadzić swoją ofiarę do takiego stanu, że ta przeżywa – zgodnie z planem swojego prześladowcy – intensywne wyobrażenia zapowiedzianych przez specjalistę od prania mózgu tortur w Piekle. Mechanizmy traumy są takie, że wyparte w głębokim stresie słowa powracają do ofiary zaszczucia w czasie stanu lękowego, ale wbrew temu, co mówi jakiś ksiądz, nie są to „słowa Boga”, tylko zdemoralizowanego terrorysty. Na całe szczęście można to przeczekać i zapanować nad lękiem, ale w taki stanie człowiek bardzo często się podporządkowuje i robi rzeczy, których nie chce zrobić i potem żałuje. I przeklina swojego prześladowcę i ma prawo już go nigdy w życiu nie oglądać.

Podobnymi mechanizmami posługują się sekty, nie tylko Kościół i Opus Dei. W mim przypadku okazało się prawdą, że z sekty się nie odchodzi (nawet człowiek nie chciał do niej przystąpić). Wiem z podręcznika, że sekta zaszczuwa nieposłusznych członków aż do samobójczej śmierci swojej ofiary. Na mnie też sekciarze wydali wyrok. Ale na całe szczęście psychoterapeuci i moi przyjaciele (ci prawdziwi) zawrócili mnie znad grobu. Trochę już mnie nudzi liczenie, ile razy prawie znalazłam się na drugim świecie z powodu Renaty, Anny oraz Romana i ich fanów ze świata katolicyzmu.

Kościół, jak inne sekty, zajmuje się głównie przejmowaniem pieniędzy ludzi i wydawaniem ich na potrzeby swoich funkcjonariuszy. Wszystko inne to dym i lustra, bo jak już powiedziałam, religie opierają się na bełkocie schizofreników, a Kościół nic nie produkuje, sprzedaje tylko ułudę. Kościół nie naucza, tak zwane nauki Kościoła to ściek, a nie prawdziwe nauczanie. Pewnie dlatego z taką furią katecheci reagują na najmniejszą krytykę ze strony dzieci. Bo nie są nauczycielami. Tak samo jest z pracą naukową. To co piszą kościelni „naukowcy” to nie prace naukowe, a jakiś kult kargo i dawanie punktów również za bełkot. Kościół nie zna się na niczym, a próbuje wpychać swoje łapska we wszystko i kierować całym światem za pomocą zabobonów.

To musi się w końcu skończyć i ktoś musiał o tym w końcu powiedzieć.

⛧⛧⛧

(1) To nieprawda, że zakonnicy czy księdzu wolno wziąć sobie rzeczy zmarłego bo „on by na pewno chciał”. Jakby chciał, to by to uwzględnił w swoim testamencie. W innym przypadku to te rzeczy należą do rodziny zmarłego i powinny do niej trafić. Bardzo często zmarły powiedział swoim bliskim, co mają zrobić z konkretnymi przedmiotami. Tak się składa, że w szpitalach kradną księża na potęgę i po śmierci pacjenta rodziny dostają całkowicie puste portfele.

Dodaj komentarz