Z wyroku mojej matki nie mam rodziny, bo postanowiła mnie, wbrew moim chęciom, wydać za schizofrenika Romana, siostrzeńca schizofrenika Ryszarda. Oczywiście na jej usprawiedliwienie można powiedzieć, że nie wiedziała, że schizofrenii nie można rozpoznać na pierwszy rzut oka i uwierzyła, że pomimo dziewięciu lat zapałałam żywiołowym uczuciem do mojego prześladowcy, który został usunięty z podstawówki i który wziął udział w gwałcie na mnie.
Trzeba przyznać, że przeciętnym ludziom nie przyjdzie nawet do głowy, co może narobić gang schizofreników, który wypełnia wolę zakonnicy, która postanowiła mnie ukarać i wydać czym prędzej za mąż, aby ukrócić moje marzenia o karierze sportowej i wykształceniu. To co i tak osiągnęłam i jest pluciem jej w twarz i moim osobistym zwycięstwem, bo jej zdaniem i na to nie zasługiwałam.
Moja matka wciągnęła mojego ojca w urojenia swojego schizofrenicznego ukochanego. Tata pomimo swoich doświadczeń we Francji uwierzył, że Roman pochodzi z norwesko-szlacheckiej rodziny i jest bogaty. Od tamtej pory moja matka niszczyła w moim życiu wszystko co się dało. kierując się instrukcjami schizofrenicznego gangu.
Do tej pory nie mogę wybaczyć mojej matce i osobom, które inspirowała, napadów na mnie, zniszczyły mi psychikę. Jedną rzeczy, których ludzie nie wiedzą z psychologii jest, że gwałtowne zaszczucie z rąk ludzi, których się kocha, potrafi przyprowadzić kogoś do obłędu. Moja rodzina zafundowała mi to parę razy, ponieważ kierowali się instrukcjami wariatów i tylko im wierzyli. W momencie, kiedy byłam szczęśliwą narzeczoną Breta i myślałam, że moja matka podziela moje szczęście, ona sama – nie weryfikując ze mną – wierzyła, bo tak jej opowiadał schizofrenik, że przeżywam z Romanem upojne chwile.
Pilnie studiowałam na trzech wydziałach, spotykałam się z Bretem i bywałam w Progresji, gdzie pomagałam w czasie prób dźwięku. To dla Breta nosiłam czarną sukienkę (zresztą Roman, którego wywalili z Progresji, gdzie stali bywalcy widzieli tylko mnie i Breta, chyba nie wiedział, co to znaczy). Naprawdę nie wiem, jak moja matka mogła uwierzyć, że wywalono mnie ze studiów i że zatrudniłam się w nocnym klubie. A takie zarzuty też słyszałam. Gdy w końcu nastąpiła konfrontacja, okazało się, że uważa, że spotykałam się z Romanem (realizując jej marzenia, a nie swoje) . Napadła na mie brutalnie, gdy okazało się, że nie chcę być z Romanem. Zrobiła wszystko, żeby mnie zniszczyć, bo nie chciałam robić tego, co ona sobie wymarzyła.
Powtórzę jeszcze raz, Bret mnie nie zgwałcił. To byli schizofrenicy związani z Kościołem i Opus Dei, czyli Roman i jego rodzina. To ktoś z nich dusił mnie na uniwersytecie, to przed nimi zawsze będę uciekać.
I jak to się ma do chwili obecnej? Ano tak, że nadal jestem sama. Przeżyłam kolejne ataki, każdy kolejny boleśniejszy i nadal nie chcę wyjść za Romana, ani się z nim spotykać. Ani przyznać, że ten schizofrenik jest moim „mężem”, ani że mamy trójkę „dzieci”.
Wbrew napadom na mnie, nie zrealizuję marzeń zakonnicy, która uczyła mnie religii, i nie dam sobie zniszczyć życia do reszty. Wolę być sama niż z tym schizofrenikiem Romanem. Sama sobie o wiele lepiej wybieram facetów. Żaden nie był ani schizofrenikiem, ani gwałcicielem, ani imbecylem. Zresztą przekonanie mojej matki, że wykształcony profiler potrzebuje pomocy w tej sprawie jest hilaryczne. Jestem sama, ponieważ padłam ja i moje związki ofiarą różnych schizofrenicznych intryg, ale nie dam się złamać. Sama znaczę o wiele więcej niż z Romanem.
Pamiętam minę mojej matki sprzed lat i jej samozachwyt. Widzę podobne miny w moim otoczeniu i podejrzewam, że te osoby też są przekonane, że uratowały mi życie i że im dziękuję, bo jestem szczęśliwa.
Jest oczywiście wręcz przeciwnie – do tej pory odczuwam efekty ataków schizofrenicznego gangu Romana. I cierpię. Mam nadzieję, że wiecie dlaczego. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale pozostaje mi tylko zemsta, bo różne drzwi się przede mną zamknęły i wszystko, co mnie w życiu spotka, będzie już tylko gorzką nagrodą pocieszenia.
Na pohybel Kościołowi i Nyczowi!!!