The Wicked Witch of the West

Byłam wczoraj w kinie obejrzeć drugą część musicalu Wicked. I muszę powiedzieć, że rzecz jest genialna. Ariana Grande jest cudowną Glindą i dorównuje jej w aktorskich umiejętnościach aktorka w roli Złej Czarownicy z Zachodu. Jak wiele współczesnych przeróbek klasycznych baśni musical dokonuje dekonstrukcji całej historii i pokazuje wersję wydarzeń, której można się tylko domyślać z pewnych, ukrytych w tekście przesłanek.

Znam ten cykl powieści dla dzieci z dzieciństwa i już mój tata wskazywał na pewne niedopowiedziane elementy tej historii. Przede wszystkim wiadomo, że Czarodziej rządzący Krainą Oz jest oszustem, który przybył z naszego całkowicie niemagicznego świata. Tak więc jego wszelkie decyzje i wersje opowiadanych przez niego wydarzeń są całkowicie niewiarygodne.

Mam swoje doświadczenia ze schizofrenikami i wiem od dziecka, że ktoś ogólnie znienawidzony i opluwany wcale nie musi być zły. Tak samo jest w przypadku Złej Czarownicy z Zachodu. Czarownica jest kimś, kto walczy z niesprawiedliwością i staje po stronie prześladowanych, w tym również gadających zwierząt, które są usuwane z życia publicznego i więzione. Sama usłyszałam od prześladującej mnie schizofreniczki, że jestem gadającym zwierzęciem i że nie mam żadnych praw. Ona i jej podobni tylko udają przyjaźń ze mną.

Zabawne jest to, bo kto zaliczyłam kurs behawioryzmu zwierząt w czasie studiów. Czyli jestem psychologiem również zajmującym się zwierzętami. Behawioryści wiedzą, że mózgi zwierząt domowych, takich jak psy i koty, rozwijają się bardziej niż zwierząt dzikich. Są zmuszane w kontaktach z nami do większego wysiłku intelektualnego. Słuchają naszego języka i uczą się rozumieć poszczególne słowa. Rozumieją proste zdania. Same potrafią albo używać klawiszy z nagranymi słowami, albo wręcz – jeśli bardzo chcą – wokalizować poszczególne, pojedyncze słowa. Umierający na raka kot lub pies potrafi – nauczony przez opiekuna tego słowa – poinformować, że środki przeciwbólowe przestały działać. Mój własny kot, który dostawał silne przeciwbólowe środki poinformował mnie, że „boooliii”. Zwierzęta zdobywają się na taki wysiłek w wyjątkowych sytuacjach i dźwięki które produkują tylko z grubsza przypominają ludzkie słowa, ale można je rozpoznać. Domowe zwierzęta lubią nas naśladować.

Gadające zwierzęta niepokoją stronę zabobonno-kościelną, ale nie zamierzam się tym przejmować, bo to są osoby, które jednocześnie uważają, że ludzie mają znajomość języka zakodowaną w genach. I dlatego już kiedyś usłyszałam, że mam wypierdalać do Wielkiej Brytanii, bo moja znajomość angielskiego z dzieciństwa wskazuje, że jestem Brytyjką. Jakby co, to bardzo chętnie wyjadę z Polski. Prześladowana przez schizofreników, marzę o tym już od dzieciństwa i mam osoby, które pomogą mi urządzić się nawet w Japonii.

Muszę rozczarować stronę kościelną.Już wieki temu przeprowadzono nieludzkie eksperymenty, które polegały na odcięciu dzieci od języka. Niestety, torturowane tak dzieci, tylko zdziczały i zgłupiały, a nie zaczęły mówić hipotetycznym językiem zapisanym w genach (chociaż oczywiście nie znano wtedy jeszcze pojęcia genów). Nie mówiły żadnym językiem. Były dzikie i przypominały bardziej zwierzęta. Kultura i wychowanie są wszystkim i tylko dzięki nim mamy tak dobrze rozwinięte mózgi.

Prześladujący mnie schizofrenicy zrobili ze mnie kogoś gorszego niż Zła Czarownica z Zachodu. Zostałam obarczona tak złym PR, że zdziczałe tłumy z widłami i pochodniami o mało co nie rozszarpały mnie na strzępy. Ci zdziczali ludzie doprowadzili mnie do kolejnej po studiach próby samobójczej, z której się na całe szczęście znowu wycofałam na czas.

Ci ludzie mają pecha, a nie ja. Mam informacje z komunikacji społecznej i wiem, że czarny, zakłamany PR się nigdy się nie utrzyma. Nie zaszczułam w podstawówce nikogo, sama zostałam zaszczuta, a schizofreniczki i schizofrenik, którzy do tego doprowadzili, prowadzą dalej swoją kampanię oszczerstw. Jest to coś, co znają kryminolodzy oraz psychiatrzy. Schizofrenicy się nie zatrzymują, aż doprowadzą swoją ofiar do śmierci. Może ich samych zatrzymać tylko ich własna śmierć lub psychiatryk.

Nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Podobnie nikogo nie skrzywdził i nie siedział nawet dnia w więzieniu jeden z moich byłych, który jest norweskim szlachcicem, a nie obwiesiem z nizin społecznych. Został obrzucony błotem tylko dlatego, że wywołał furię i zazdrość schizofrenika z mojej podstawówki, który ma urojenia, że jest moim „mężem”. We wszystkim pomogły mu jego siostry, które nie są i nigdy nie były moimi przyjaciółkami. Podobnie nigdy z moją rodziną nie przyjaźnił się Ryszard czy Barbara.

Moi znajomi wiedzą, że bliżej mi do Glindy niż do Złej Czarownicy z Zachodu. Jestem Glindą z jej próżnością i upodobaniem do ładnych rzeczy. Też jestem jak ona kimś, kto już w dzieciństwie przywykł do czegoś, co po angielsku nazywa się przywilejem. Byłam wychowywana w taki sposób, że jest dla mnie oczywiste, że od pewnego poziomu dochodów zatrudnia się służbę i to służba powinna podnosić każdy śmietek z podłogi. Od tego jest. Sprzątam tylko wtedy, kiedy muszę, bo nie jestem sprzątaczką.

I co mogę powiedzieć na koniec? Tylko jedno – CZARODZIEJ KŁAMIE!!!

Dodaj komentarz