Matki

Z reguły moi byli faceci mają swoje psychopatyczne wielbicielki, które podają się za ich prawdziwe „miłości”. Najzabawniejsze jest to, że wiem z cała pewnością, że żaden z nich nie oświadczał się im z uczuciami. Za to owe panie krążą po świecie, przypisując mi chorobę psychiczną, bo porozmawiały sobie z schizofreniczką Barbarą, która lubi przyjmować różne tożsamości, zakładać perukę oraz spełniać się w swoich intrygach, które mają sprawić, że zostanę sama i pomogę jej spełnić marzenia o zostaniu „świętą” Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Lub przynajmniej umożliwią jej siostrzeńcowi zostanie multimilionerem, którym niby ma zostać – według urojeń tej rodziny – po odziedziczeniu jakieś kasy po nawet nie mnie, a moich znajomych.

Schizofreniczka Barbara nawet posunęła się do tego, że zaczęła się w pewnym miejscu podawać za Helenę Wieczorek, moją mamę. Moja mama nie żyje od 2000 roku i wypraszam sobie podawanie się za nią i opowiadanie bzdur niby w jej imieniu.

Mama Adama nie ma na imię „Anna” i nie rozmawiała ani z panią P. z mojej pracy, ani z Krystyną. Wrzaski Krystyny, że jest prawdziwą miłością Adama, a ja wariatką, która jej zniszczyła życie, to bełkot szaleńców. Adam w życiu jej nie zapraszał nigdzie. To mnie przywiózł na naszą randkę, na której nie powinno było być Krystyny. Przyszedł chwilę później po mnie, bo parkował samochód. Krystyny tam nie powinno być. Przyszła zaproszona przez wariatkę, a nie mamę Adama.

Proponuję, żeby obie panie, które uważają się za miłości Adama, ze sobą porozmawiały. Nie wiem, jak Krystyna, ale moja koleżanka z dumą pokazywała bardzo tani pierścionek, który „w imieniu Adama” przekazała jej jego „mama”, o czym oczywiście Adam nie miał pojęcia. Wiem, bo w przeciwieństwie do pani P. z nim o tym porozmawiałam.

Około trzydziestu lat temu byłam na wspomnianej randce z Adamem. Nikt Krystyny nie zapraszał do kawiarni, w której się z przyjaciółmi zadekowaliśmy, ale od razu wytropiły mnie schizofreniczki z mojej podstawówki i ją przyprowadziły. Jak mi powiedziały jakiś czas temu, triumfując, że znowu udało im się rozwalić mi życie, Krystyna była przekonana, że jest zaproszona przez Adama. Moje towarzystwo zaś uważało, bo im tak powiedzieli wariaci, że Krystyna jest moją najlepszą przyjaciółką i ja ją zaprosiłam. Gówno prawda. Krystyna nie jest ani ukochaną Adama z dzieciństwa (napisałam gdzieś, że znam Adama odkąd skończył cztery lata – wystarczy porównać daty urodzenia, żeby wiedzieć, że Krystyny nie było wtedy na świecie, naprawdę nie wystarczy, jak to robią schizofrenicy, wszystko odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni), ani także nigdy nie była moją przyjaciółką. Osoby takie jak Andrzej i Adam powinny o tym wiedzieć i odpowiednio reagować. Ale jak rozumiem, wszyscy zgłupieli, myśląc, że rozmawiają z moimi najlepszymi przyjaciółkami, a nie głupimi, wrogimi dronami, którymi manipulują równie wrodzy mi schizofrenicy.

Adam ma refleks szachisty, jeśli chodzi o takie intrygi. Zamiast zareagować od razu i obie te panie odpowiednio przyciąć, zniósł z kamienną twarzą, jak pani P. podeszła do niego na korytarzu u mnie w pracy i powiedziała, że „się zgadza”. Adam nie wiedział o co chodzi, ale moja koleżanka najwyraźniej spodziewała się, że zostanie porwana w ramiona i obcałowana, i że od tamtego momentu jest jego „żoną”. Krystyna pewnie się spodziewa tego samego. Znam subkulturę metali na tyle, że współczuję obu wszystkiego, co je w końcu spotka.

No cóż, jeśli obie panie nie chcą ze sobą ustalić, z kim w zasadzie pani „Anna” D. zaręczyła Adama, to niech sam facet w końcu zacznie działać i im powie wyraźnie, że mają się pocałować w dupę. Na razie intrygi Krystyny oraz nie poparte niczym przekonanie moich kolegów i koleżanek, że przechwałki Krystyny i pani P. mają realne podstawy oraz próby „leczenia” mnie pod dyktando schizofrenicznego gangu z mojej podstawówki zniszczyły mi życie i doprowadziły do takiego stanu psychicznego, jakiego nie życzę nikomu innemu, bo stanowi psychoterapeutyczny odpowiednik neurologicznego syndromu locked-in (następuje psychologiczny paraliż i brak możliwości bronienia się) i prowadzi z reguły do śmierci ofiary zaszczucia.

Moi przyjaciele oraz prawdziwi psychoterapeuci po raz kolejny dokonywali cudów, żebym przeżyła i mogła się zemścić na wszystkich winnych mojego zniszczonego życia oraz tych, co przyczynili się do śmierci moich przyjaciół oraz byłych.

Mam was wszystkich na oku.

Dodaj komentarz