Jedną z zasad, jaką kierują się psychoterapeuci, jest że każdy ma prawo do swojej własnej wersji. Wersje mogą się szczególnie różnić, jeśli w sprawę – jak w moim przypadku – zamieszani są schizofrenicy. Rozjeżdża się wtedy wszystko o sto osiemdziesiąt stopni.
Prześladujących mnie schizofreników poznałam w podstawce. Bardzo szybko stałam się jako mała pływaczka i osoba mało religijna (a bardzo zdolna oraz pochodząca z kosmopolitycznej rodziny) celem ataków i plotek. Schizofrenicy kierując się swoimi obsesjami bardzo szybko postanowili się mną zaopiekować i zaczęłam być nękana, bita, oprócz symulowanych zbiorowych gwałtów, które wykonywały na mnie dzieci z tej cholernej rodziny, dokonano na mnie gwałtu analnego oraz oralnego. Przy czym ten drugi był zbiorowy. Oba już opisałam wcześniej.
Zaopiekował się mną psycholog, który nie doceniał faktu, że zostałam zaatakowana przez rodzinę schizofreników. Problemem było też to, że schizofrenicy jednocześnie zaatakowali moją rodzinę, udając przyjaźń i zdobywając jeszcze więcej informacji o nas. Sprzedawali moim rodzicom kłamstwa na mój temat oraz swoje urojenia dotyczące mojego sposobu prowadzenia się. A mówimy o dziecku ośmioletnim. Znalazłam się wtedy w piekle, a mój tata został fałszywie oskarżony o pedofilię i gwałt na córce mojego gwałciciela. Jak już pisałam mój psychoterapeuta przypisał urojenia tej mojej koleżanki jej zazdrości. Nie było czego zazdrościć, ale do tej pory ta mała tępa dzida udaje mnie i nikt jej nie leczy.
Mój tata jej nie zgwałcił. Na całe szczęście był razem z Andrzejem oraz innymi starszymi fanami na konwencie za granicą. Cholerna schizofreniczna rodzina była diagnozowana wtedy, ale nie udało się jej nakłonić do leczenia. Archiwa Policji są pełne dokumentów na ich temat. Poprosiłam o sięgnięcie do nich, gdy dowiedziałam się, że pojawiły się plany, aby Ryszard czy też jego siostrzeniec zostali prominentnymi politykami, więc nie dostali clearingu. Biegli wiedzą na ich temat takie rzeczy, że nawet gdybym oszalała i zaczęła ich wychwalać pod niebiosa, nie dostaną pozytywnego clearingu. Ja taki clearing dostałam, gdy prowadziłam zajęcia z języka w jednych z Ministerstw. Zrezygnowałam z prowadzenia tych zajęć, bo przypętało mi się zapalenie płuc, a także prawdziwą traumą zareagowałam na pojawienie się przy mnie różnych osób z PiSu, którzy kręcili się po nieswoim resorcie. W życiu nie będę pracować dla PiSu. Reaguję alergią na nazwisko „Nowak”.
Ale wróćmy do lat siedemdziesiątych. Mała gnida z mojej podstawówki, która fałszywie oskarżyła mojego tatę, usłyszała ode mnie, że kłamie i powinna się leczyć, bo mój tata był wtedy w Londynie. Wypytała mnie o konwenty i ona sama oraz jej rodzina, jak to zawistni schizofrenicy, postanowili ruszyć do ataku i pojawili się w ruchu fanów. Nawet jeżeli mój tata ich widział, to nie miał świadomości, co wygadywali za jego plecami. Potem podczepiłam magnetofon do telefonu i nagrałam niektóre wypowiedzi mojej koleżanki z podstawówki i trochę mojemu tacie przeszedł zachwyt moimi przyjaciółkami. Zresztą sam przeżył ataki schizofreników we Francji i wiedział, że zrzucają maski tylko przy swojej ofierze.
Schizofrenicy z mojej podstawówki postanowili – jak to robią zwykle tacy wariaci – przechwycić wszystkich przyjaciół mojej rodziny z fandomu. Weszli do ruchu fanowskiego po mojej rodzinie, ale nie przeszkadza im to oskarżania mnie, że jestem kimś z zewnątrz i nie jestem pisarką. Rodzice Michała mieli pecha na tych ludzi natrafić i im uwierzyć. Michał rzucił na mnie nad Wisła bez odpowiedniego okresu randkowaniu, bo uwierzył schizofreniczkom, że jestem w nim zakochana. Było odwrotnie. Była w żałobie i rozbita, bo dowiedziałam się o śmierci Kruka, którego zabił norweski schizofrenik. Kruk odbił mnie Piotrowi i przyjeżdżał z Norwegii. Obiecał mi przez letefon w pewien wieczór halloweenowy, że jeśli prześladujący go schizofrenik – który już go dusił – zabije, to wstanie z grobu, żeby mnie bronić przed moimi schizofrenikami. Jest pierwowzorem postaci z filmu, która jest muzykiem i jako mszczący się duch nosi corpse paint.
Zostałam praktycznie zmuszona do związku z Michałem, chociaż go nie kochałam. Ale miał fajnych rodziców i fajną działkę, na której znajdowały się rośliny z cieplejszej strefy. W mrozu były docieplane matami. Było tam też bardzo duże oczko wodne. Ojciec Michała, psychiatra nie zorientował się, że czerpie wszystkie, ale to wszystkie informacje o mnie i mojej rodzinie z urojeń schizofreników, z którymi ani się nie przyjaźniłam, ani nigdy nie byli ze mną spokrewnieni.
Mój związek z Michałem zakończył gwałt, do którego doszło, bo uwierzył schizofrenikom, że tak się musi zachować „prawdziwy mężczyzna”, żeby rozkochać w sobie żonę. Był tak przekonany o swoim sukcesie, że zaczął przeć do małżeństwa, chociaż cały czas próbowałam go przekonać, że powinniśmy w zasadzie spróbować wspólnej terapii, bo bardzo źle jest między nami.
Rzuciłam Michała w trzy pędy, zabrałam kotkę, która również stała się nieszczęśliwa w mieszkaniu rodziców Michała i wróciłam do mamusi. Spotykałam się z innymi mężczyznami, z których Bret miał pecha być idiotą, który także chodził na sznurku schizofreników z mojej podstawówki, czyli słuchał się wariatów z Opus Dei. Ani Ryszard ani Barbara nigdy nie byli moimi rodzicami.
Rodzice Michała oraz on sam oprzytomnieli i w końcu zaczęli coś weryfikować, gdy już zniszczyli mi praktycznie wszystko, co można zniszczyć komuś w życiu. Ale bardzo dobrze, że się w końcu opamiętali.
Powtarzam, Renata nie jest Yennefer (w sensie przyjaźni z Andrzejem), a jej cioteczna siostra Anna (tylko przypadkiem moja prawdziwa siostra ma na imię Anna, ale nie ma między nimi żadnego związku) nie jest skrzywdzoną wokalistką Burzum, ani była Breta. Za to jest bardzo, tak samo jak jej siostra Renata) bardzo niebezpieczną schizofreniczką, która potrafi za sobą pociągnąć wiele osób swoimi szlochami. Niestety schizofrenicy uwodzą ludzi i nie ma w tej historii nic więcej. Nie ma żadnej winy mojej rodziny, ani mojej własnej. Wszyscy, ja, moja rodzona siostra, jej były mąż oraz ich dzieci ucierpieliśmy tak bardzo, że trudno znaleźć osoby, które bardziej jacyś schizofrenicy skrzywdzili. Oczywiście można się spierać, że moich zaszlachtowani na śmierć przyjaciele oraz ukochani ucierpieli bardziej, ale były chwile kiedy zazdrościłam im śmierci, bo są granice tego, jak bardzo może cierpieć człowiek i nie oszaleć. A syndrom sztokholmski jest czymś co wywołuje krańcowe psychiczne (i czasem też fizyczne) cierpienie. Każda osoba, która mówi o tym gangu schizofreników, dobrze staje się osobistym wrogiem i zaczynam tej osoby unikać. Jeśli trzeba będzie to w krańcowym cierpieniu istnienie takiej osoby wyprę.
Psycholodzy są bardzo delikatni, bo wiedzą, jak szkodliwy jest terror i jak groźny jest syndrom sztokholmski. Psychoterapeuci też wiedzą, jak bardzo różne potrafią być wersje różnych osób. To co dla mnie było brutalnym, niszczącym gwałtem, który zniszczył moje zaufanie do niego, dla Michała było czymś, co miało mnie w nim rozkochać i skończyć się pośpiesznym ślubem. Skończyło się bardzo brzydkim rozstaniem, bo jednak moja wersja miała największe znaczenie.
Żaden psychoterapeuta nie ma prawa narzucać swojej własnej wersji (w ogóle nie ma prawa mieć swojej wersji, bo musi stać po stronie pacjenta). W ogóle multum powodów, dlaczego ktoś ląduje w psychologa jest sytuacja, w której toksyczny chuj odmawia swojej ofierze posiadania własnych wydarzeń, własnej wersji czy przeżywania własnych uczuć. Bardzo źle, że ojciec Michała jako psychiatra postanowił polować na mnie i bez weryfikacji wmawiać mi wszystkie urojenia Renaty oraz Anny, czy innych osób z ich rodziny. Zrobił bardzo dużą krzywdę całemu fandomowi, a nie tylko mnie. Tak się kończy, gdy psychiatra próbuje diagnozować bez psychoterapeuty i niczego nie weryfikuje.
Dzięki różnym e-mailom udało mi się zgromadzić kontr-argumenty, więc ojciec Michała złapał się za głowę i zaczął odkręcać wszystko, co zrobił. Nie przypuszczał, że padł ofiarą gangu schizofreników, którzy wdarli się do fandomu w latach siedemdziesiątych, a potem ukradli nam wszystkie notesy z telefonami.
Bardzo szkoda, że dopiero wtedy zaczął coś weryfikować. Również szkoda, że pomimo tego, że on sam oraz wiele innych osób przejrzało na oczy, to ci groźni schizofrenicy znaleźli sobie jeszcze innych sprzymierzeńców. Dostali taką pomoc, że prawie mnie zabili. Przeżyłam to tak bardzo źle, że ani nie chcę oglądać fandomu, czy uczestniczyć w jakiś fandomowych spotkaniach, ani nie chcę oglądać żadnych anglistów. Jeśli się uda, to wyjeżdżam z Polski na zawsze i będę pracować w zupełnie innym zawodzie. Nawet jeśli zrobię to rok przed emeryturą, to wygram, bo wygrzebię się z syndromu sztokholmskiego i chociaż przez parę lat, które mi zostały, będę szczęśliwa.
Nie mam zamiaru też brać udziału w namawianiu tych ludzi do leczenia. Robiłam już to, mam dosyć. Niech się tym, kurwa, zajmą psychiatrzy oraz ludzie, którzy naprawdę utrzymują z nimi kontakty. Ja ich nie znam, nie wiem, gdzie mieszkają. Nie dzwonię do nich, ani ich nie odwiedzam. Wszystkie opowieści o tym są ursejnami oraz celowymi zmyśleniami.
Jeśli pytaliście tych schizofreników o mnie, to nadal nic o mojej sytuacji czy wydarzeniach z mojego życia nie wiecie. I możecie spierdalać na drzewo, jeśli o mnie chodzi. Dawno już nie jesteście moimi przyjaciółmi. Powinniście byli ze mną o wszystkim rozmawiać, bo rozmawia się z przyjaciółmi, a nie postronnymi schizofrenikami.