Niestety schizofrenicy z mojej podstawówki osiągnęli ten wiek, kiedy z całym prawdopodobieństwem stracili już umiejętność autorefleksji, czyli nie uda się ich nigdy namówić po dobroci na leczenie. Niestety schizofrenia to choroba degeneracyjna i całe rejony mózgu z biegiem lat się degenerują. Tracą możliwości kognitywne i tak jak Ryszard nie potrafią w pamięci dodać prostych cyfr jak 10 i 15. Skrajną obrazą dla mnie było, gdy musiałam udowadniać ojcu Michała oraz psychologowi, że potrafię dodawać w pamięci.
Nie jestem schizofreniczką prześladującą biedne „nieszczęśliwe ofiary” czyli Renatę i Annę. To one są schizofreniczkami oskarżającymi swoje ofiary (czyli między innymi mnie) o choroby psychiczne. Jak to zwykle robią schizofrenicy cała ta rodzinna grupa oraz ich pomagierzy przechwycili moje kontakty i zaczęli mnie reprezentować. Odcinając w ten sposób z ludźmi, z którymi chciałabym współpracować. Kij im w oko. Nie zamierzam się poddać i tylko dlatego, że nakłamali na temat natury naszych relacji, zacząć z nimi rozmawiać. Mogą sobie również zatrzymać dla siebie znajomości z amerykańskimi i brytyjskimi fanami oraz twórcami. Ich żądania, że nie skontaktują mnie z nimi, chyba że zacznę ich (czyli moich znajomych schizofreników) podawać jako współautorów czy autorów moich pomysłów, są dla mnie niewykonalne, ponieważ idą za nimi żądania, żebym potwierdziła ich wszystkie urojenia. W tym też została „chorą psychicznie żoną Romana”, która z uporem nie chce sobie „przypomnieć ich ślubu”. Kurwa, żadnego ślubu nie było, o czym zaświadcza pamięć wszystkich moich krewnych oraz zaświadczenie o stanie cywilnym (do znalezienia na blogu). Wolę być nikim, niż się ugiąć przed żądaniami ludzi chorych psychicznie, którzy zniszczyli mi całe życie.
Psychiatrzy i psycholodzy, którzy im pomagali mnie zniszczyć w przekonaniu, że Renata jest niszczoną przeze mnie „Yennefer”, jak najgorzej świadczą o poziomie polskiego szkolnictwa w zakresie zdrowia psychicznego. Popełnili tak książkowe błędy w diagnostyce i postępowaniu, że wszyscy powinni mieć odebrane prawo wykonywania zawodu. Nie kontaktuję się z nikim z tego piekielnego rodzeństwa schizofreników. Nie chodzę za nikim z nich z nożem. Jest wręcz przeciwnie – to ja jestem ich ofiarą, którą prześladują całe życie. To ja byłam przez nich bita i duszona tylko dlatego, że nie chciałam potwierdzić ich urojeń. To ja słyszałam od schizofrenika, że chce się do mnie wprowadzić, zabić mnie i dobrać się „skarbów księcia” zamurowanych według jego urojeń w ścianie nośnej. Nie mam paranoi. Naprawdę mam problemy ze schizofrenikami, które zaczęły się już w moim dzieciństwie. Schizofrenicy niestety prześladują swoje ofiary, aż je zaszczują na śmierć. I to właśnie się dzieje. W momencie, gdy dostają pomoc wszystkich z fandomu, nie ma innego wyjścia, niż uciec przed nimi do innego kraju. Tylko taką ucieczkę też mi zablokowali. Ale może jeszcze się uda. Będę musiała próbować, bo schizofrenicy nigdy się nie poddadzą. Chcę żyć i mieć chociaż spokojną i szczęśliwą starość. Bo wcześniejsze życie mi całe zniszczyli i wypełnili cierpieniem.
Wolę nic nie napisać i nigdy nie wydać niż podawać fałszywie tych schizofreników jako autorów moich tekstów, a takie żądania padały. Bardzo mi przykro, że do tego doszło, ale będę musiała zakończyć próby pisarskie, czy jakiekolwiek uczestnictwo w ruchu fanów. Mam nadzieję za to, że odezwą się moi znajomi muzycy i będę mogła wrócić do pewnego projektu muzycznego, który został przerwany przez ataki i kłamstwa oraz intrygi tej schizofrenicznej hordy z polskiego fandomu. Mam nadzieję, że wszyscy zdechną i nigdy już nie będę musiała ich oglądać. Tak samo jak Andrzeja, któremu wiele razy tłumaczyłam już jaka jest prawda i więcej nie będę. Skurwysyn nie miał prawa wybierać za mnie z kim mam się związać. Zniszczył mi życie nie tylko zawodowe, ale też prywatne, swoimi decyzjami i wygnaniem z fandomu moich prawdziwych przyjaciół.
Chuj mu w oko.
Mam jednak nadzieję, że uda się mnie i jakieś jeszcze drobne okruchy z mojego życia uratować wbrew wyrokom tego skurwysyna, który sobie wymyślił, że ludzie mają łapać ze mną kontakt wyłącznie za pośrednictwem Romana. Trzeba wyrwać zęby jadowe temu gangowi i położyć kres intrygom schizofreników z mojej podstawówki.
Roman ma się w końcu leczyć, chociaż osiągnął wiek, w którym rzadko kiedy schizofrenik dobrowolnie rozpoczyna leczenie. Za zniszczony mózg może podziękować swoim durnym enablerom. Jest coraz bardziej agresywny i zamierzam bardzo dokładnie omijać rewiry, gdzie grasuje.
Rozmawiałam o tym z Andrzejem już na początku lat dziewięćdziesiątych, więc powinien znać moje zdanie. Nadal go nie zmieniłam. Teraz to dla odmiany Andrzej powinien zostać poddany kontroli społecznej i odizolowany od ludzi. Tylko ciekawe, kto przejmie jego kontakty. Nie rozmawiajcie z nim, bardzo proszę.