Jedną z cech imbecyli jest to, że nie zmieniają zdania. Po prostu są za głupi, żeby weryfikować przekonania. Ich mózgi raz zaprogramowane, już pozostają przy swoim przekonaniu. Przeżyłam to przy ojcu Michała, który wysłuchał schizofreniczki z mojej podstawówki i się tak przejął, że dopiero kilkadziesiąt lat później zmienił zdanie. Co dziwne, nie był wyjątkiem. Zadziwiające jest, że więcej jest takich osób i to nie tylko psychiatrów, ale też psychologów, co już zupełnie jest zadziwiające. Dla nich krótki disclaimer – ani Roman nie jest moim mężem, ani Anna czy Renata moją siostrą. Ryszard nie jest moim ojcem, a Barbara nie jest moją matką. Za to – dokładnie tak jak to robią schizofrenicy – podają się za osoby, którymi nie są. Nikt z nich nie jest ojcem mojego dziecka, bo nie mam dzieci. Nikt z nich też nie jest ani moją matką chrzestną, ani moim ojcem chrzestnym. To są wszystko dla mnie obce osoby. Nikt z nich też nie miał romansu z kimkolwiek z mojej rodziny.
Dla wątpiących w moje słowa, poniżej oba zaświadczenia – stan cywilny i apostazja. Można zobaczyć, jak nazywali się moi rodzice, a także gdzie mnie chrzczono. Nie był to Gdańsk, ani jakaś wieś. I nie jestem dewotką.
To moi prześladowcy są z Opus Dei, tylko się tego wstydzą, a nie ja.
Bardzo proszę mnie nie niepokoić, nawet z przeprosinami, bo źle to zniosę. Nie chcę oglądać pewnych osób, które – strasznie przejęte opowieściami klasycznych schizofreników – prześladowały mnie na zlecenie wariatów z Opus Dei. Nigdy nie chciałam być zakonnicą, od dziecka jestem poganką, bo spotkałam wariatów, którzy do tej pory się tak mną „opiekują”, że mi to już bokiem wyszło.


