Kult cargo

Wiadomą rzeczą jest, że wariaci tacy jak Roman gromadzą sobie pseudo dowody, żeby podeprzeć swoje twierdzenia o tym, że ich urojenia są prawdą. Roman ukradł mi wiele rzeczy w tym celu, ale jego mistrzowskim numerem było przyjście do mnie do domu pod moją nieobecność i przedstawienie się mojej mamie jako mój nowy „narzeczony”.

Moja mama nie wiedziała, że to wariat, więc pozwoliła Romanowi zabrać z domu, co tylko chciał. W ten sposób ukradł mi wszystkie moje piękne ciuchy, które kupowałam, żeby dobrze wyglądać na randkach Bretem oraz mój paszport z wbitą amerykańską wizą dla narzeczonej.

Niestety nie mieszkałam z Bretem w jego warszawskim mieszkaniu, chociaż wcześniej pomieszkiwałam z Michałem u jego rodziców, więc może uznała, że Bret nie był dla mnie tak ważny. A może uwierzyła w urojenia siostry Romana, która się przedstawiała jako „narzeczona” moich wszystkich facetów po kolei. Ale jaka nie byłaby prawda, nie miała prawa bez konsultacji ze mną komukolwiek pozwalać na zabranie moich rzeczy.

To, co robi Roman, nazywam kultem cargo. Podejrzewam, że kieruje się pragnieniem, żebym pojawiła się w jego życiu. Próbuje to zrealizować, po kolei kradnąc mi najpiękniejsze rzeczy. W jego urojeniach pojawię się pewnie magicznie, tęskniąc za swoimi ubraniami i zamieszkam u niego. Zamiast tego odkupuję sobie wszystko, o czym sobie przypominam. Moi znajomi wymieni mi, co oni pamiętają, że nosiłam w tamtym okresie. Z tego, co usłyszałam, podobno miał także urojenia, że się wprowadziłam do Adama i dlatego właśnie chciał się do niego włamać, wyłudziwszy wcześniej klucze od mamy Adama, żeby zabrać moje rzeczy. Których tam zresztą nie było.

Na całe szczęście schizofrenik Roman nadal nie orientuje się, gdzie mieszkam, bo gdy mnie prześladował w pracy i śledził, postanowiłam go wyprowadzić w pole i zamiast wrócić do domu, pojechałam do Ikei do Janek. Znaczy się, nie poszłam bezpośrednio do sklepu, ale ruszyłam pomiędzy bloki. Udało mi się go zgubić. Do tej pory pewnie uważa, że mieszkam poza miastem. Bardzo proszę, nie mówcie Romanowi, gdzie mieszkam naprawdę.

Dodaj komentarz