Intelektualiści mają z pewnością nieprawdziwy obraz Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Z powodu swojego wykształcenia zakładają, że odpowiednie teksty są albo metaforami albo legendami. Plebs, którego wola rządzi Kościołem, uważa inaczej.
I tak moja katechetka uważała za odpowiednie przedstawianie mitu o Abrahamie, który chciał zamordować swojego syna (bo głos w głowie mu kazał tak zrobić) za coś odpowiedniego dla dzieci, co miało je nauczyć posłuszeństwa wobec woli Boga. Ja miałam i mam inne poglądy. Sprzeciwiam się ubóstwianiu schizofreników takich jak Barbara i jej rodzina. To z powodu ich wyroku Kościół w osobach Nycza oraz tej zakonnicy uznał, że ma prawo żądać, abym wstąpiła do klasztoru, bo ona i jej córka Barbary tak zarządziła.
Miałam zamknąć mordę i słuchać „woli Boga”, którą wyraziły usta schizofreniczki. Jeśli nie chciałam posłuchać, to mogłam się zapić na śmierć. Ponieważ, jak się dowiedziałam jako ośmiolatka, zalecanym sposobem na samobójstwo, które w oczach Kościoła nie jest samobójstwem, tylko przypadkiem, jest zachlanie się na śmierć.
Skandalem jest to, że schizofreniczka podająca się za doskonałą psychoterapeutkę wykończyła w ten sposób, czyli podsuwając to jako akceptowalne rozwiązanie, jednego z moich wielbicieli, oprócz wielu innych też osób. Do kompletu Nycz – z tego, co usłyszałam – wykończył go psychicznie, okłamując, że był na moim i Romana weselu i ochrzcił nasze dzieci. Mam nadzieję, że to nie jest prawda i tylko któryś ze schizofreników tak go okłamał. Facet przeszedł takie załamanie, że dał sobie wmówić, że jeśli się zabije, to ja sobie „przypomnę”, że mam „męża” Romana. Posłusznie zachlał się na śmierć, do kompletu połykając proszki przeciwwymiotne, żeby poszło łatwiej. Jest to coś, czego tym schizofrenikom i tulącym ich do piersi ludziom nie wybaczę. Niech się sami zapiją.
Mam dosyć tej schizofrenicznej rodziny, która okłamuje wszystkich i podaje się za ludzi, którymi nie są. Nikt z nich ani nie jest moim przyjacielem, czy przyjaciółką. Nikt z nich też nie jest ani moim byłym, ani obecnym. Z nikim z nich nie jestem spokrewniona. Mają w końcu iść do psychiatryka. Zbyt wiele osób już zakatowali, zbyt wielkich zniszczeń już dokonali w ludzkich życiach. Nawet jeśli Roman zostanie ostatnim facetem na Ziemi, to za niego nie wyjdę, tylko zaplanuję morderstwo. Niech więc przestanie mordować i okłamywać wszystkich moich wielbicieli.
Skandalem jest, że ta banda schizofrenicznych troglodytów dla wielu osób to albo „święci” albo modelowi obywatele czy też „prawdziwi” autorzy Wiedźmina czy też moich opowiadań czy innych tekstów.
Gratuluję ludziom, którzy ich wspierają, tępoty oraz złośliwości. Bo prawdziwą złośliwość okazali mianując tych zjebów moimi strażnikami w fandomie i ręcząc za nich w mojej pracy. Tak się mną „zaopiekowali”, że znowu zabili ludzi i zniszczyli mi życie, wypełniając je cierpieniem, jakie towarzyszy wychodzeniu z amnezji i syndromu sztokholmskiego.
Mam nadzieję, że żadnej kurwy z tej rodziny już nigdy nie zobaczę. Ich enablerów też nie chcę oglądać. Rozmawiać będę tylko z metalami, ale nie pozerami, jak pewien mój kolega anglista zakochany w kurwie z Opus Dei i tylko jej słuchający. Miał obowiązek weryfikować.