Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Gang mokotowski

Decyzja psychiatry z lat siedemdziesiątych, wedle której zgwałcili mnie schizofrenicy, zniszczyła mi życie.

Renata czasami wypada z roli schizofreniczki i mówi wprost o swoim pochodzeniu, czyli o ojcu alfonsie, kurwie matce i sobie jako osobie, która dokładnie została przeszkolona, co ma mówić i robić, żeby ujść sprawiedliwości, bo zawsze znajdzie się jakiś psychiatra, który zareaguje na kluczowe, opisane w podręczniku frazy i wyda orzeczenie o niepoczytalności. W ten sposób mogą robić, co chcą. Ona i jej kuzyn Rafał.(1) Jego schizofreniczne akcje wedle jego słów mają na celu zaszczucie mnie i zmuszenie do oddania mu mojego mieszkania. Renacie też, bo ona ma tym dowodzić. Mówi, że są z gangu mokotowskiego, który od zawsze zajmuje się prostytucją. Tłumaczyłoby to, dlaczego ona i jej rodzina tak dobrze posługują się zastraszeniem, aby niszczyć ludzi, którzy nie chcą im pomagać. Dla mnie mieli plan wczesnego samobójstwa, skoro nie chciałam sprzedawać się za pieniądze. Po którym „zaopiekowaliby się” moimi rodzicami i za „opiekę” przejęliby nasze mieszkanie.

Ja sama jestem „pilnowana” i niszczona w momencie, gdy próbuje tylko się pozbierać i ułożyć sobie życie, bo ma zamiar po mnie odziedziczyć. Może i jej by się udało, gdyby nie fakt, że jestem poganką oraz apostatą, więc nikt jej nie uwierzy, że chciałam, żeby mój podpis uwierzytelnił biskup.

Ja mam ich za imbecyli, a psychiatrów zawsze wzywam do tego, żeby diagnozę opierali na bezstronnych badaniach obrazu i funkcji mózgu, a nie na wyuczonych gestach i słowach obwiesiów z nizin społecznych.

Renata wiele razy przyznała się, że jest prostytutką i złodziejką, ale będzie zwalać to na mnie, bo „tak się robi”. Dzięki temu zawsze wyjdzie zwycięsko. No zobaczymy, czy ludzie uwierzą jej, że to ona pisze, bo w ramach zastraszania mnie, groziła mi, że zawsze będzie mówić, że ukradłam jej teksty. Oczywiście tak mówi, gdy uważa, że nikt nas nie słyszy. W innej sytuacji odgrywa schizofreniczny show.

Wiem, co mi tłumaczył jej ojciec i ona sama, i czego niby miałam się nauczyć, żeby przeżyć w „ich świecie” i podobno ten ich świat jest ten „prawdziwy”, i tylko on się liczy. I że mam się bać. I że mam jej dać rezydencję, mam ją tam wprowadzić i ona już dalej się tym zajmie. Potem mogę umrzeć. Bo nie wie, dlaczego Aga nie chce z nią rozmawiać.

„Wychowywali” mnie tak, gdy myśleli, że już zastraszyli na tyle, że nie będę mogła się pozbierać, tylko będę wykonywać już zawsze ich polecenia i nie odzyskam pamięci. Mistrzowie wykorzystywania ludzi chorych psychicznie oraz manipulowania syndromem sztokholmskim. Chociaż nie jest to trudne, w zasadzie potrzebna jest tylko bezczelność i brak empatii, ale każdy imbecyl ma to aż w nadmiarze.

Ta kurwa chce, żebym zawsze przedstawiała ją jako swoją najlepszą przyjaciółkę i pomagała wejść w środowisko, gdzie będzie mogła znowu kraść. Nakradła już dosyć i myślę, że wystarczy. Nie zrobiła ze mnie kurwy, chociaż się bardzo starała mnie tak programować w pewnym momencie, teraz nie zrobi ze mnie swojej wiernej niewolnicy. Z głupimi może im się to udać, ale ze mną nie. Szczególnie, że mam odpowiednie wsparcie.

Czas ją wsadzić do więzienia, nie bacząc na protesty biegłych psychiatrów. Mają użyć maszyn diagnostycznych, a nie, kurwa, kierować się wyuczonymi frazami, jakimi się posługują te kurwy i alfonsi.

⛧⛧⛧

(1)Chociaż nie do końca mogą robić wszystko, bo oboje za zaszczuwanie mnie i nazywanie mnie złodziejką wylecieli zbitą mordę ze sklepów, w których układali na półkach. No cóż, nic dziwnego, że potrzebowali kozła ofiarnego z ich lepkimi palcami. A dużo nakradli i próbowali zmuszać dzieci do płacenia im haraczu. Wylecieli z podstawówki, wylecieli z pracy. Mam nadzieję, że wylecą też z fandomu. Najlepiej prosto do więzienia. Kurwy i złodzieje to ich prawdziwy obraz.

Pustogłowie

Gdy miałam dziewięć lat moi koledzy ze starszych klas, kiblujący w podstawówce do pełnoletności idioci, postanowili mnie sprzedać do burdelu.

Na dowód tego, że się nadaję do najstarszego zawodu świata, podawali urojenia Rafała i Renaty. Szczególnie Rafała, bo ten od momentu, kiedy mnie zobaczył, zaczął mieć obsesyjne urojenia na temat seksu ze mną, które podawał jako fakt, który miał miejsce. Nie ważne, że tylko jego głowie. Dodatkowo w ich wywodzie, dlaczego trzeba mnie sprzedać, znajdował się jeszcze ciekawszy element – gdybym im dawała dupy, to by nie chcieli mnie sprzedać. A jak nie chciałam, chociaż to robiłam w głowie Rafała, to won dupy dawać za pieniądze do burdelu.

Jak podejrzewam byli za głupi, żeby chciał z nim gadać jakiś zawodowy alfons, zamiast tego zaczepili Ryszarda i Nycza, którzy dla odmiany przyszli mnie umoralniać, zwabieni urojeniami mojej katechetki oraz schizofrenicznym przekonaniem Ryszarda, że jest moim wujkiem.

Z ich strony dla odmiany usłyszałam żądania, że mam iść do klasztoru. Wysłuchali młodocianych imbecyli i wszystko im się zgodziło. W ten sposób zostałam w ich głowach młodocianą prostytutką z okolic Gdańska, którą trzymał do chrztu Ryszard.

Kościół nie ma problemu z niewoleniem ludzi, wszak całe religijne wychowanie polega na wytworzeniu syndromu sztokholmskiego, dzięki któremu steruje się ludźmi strachem. Opus Dei miało zasłużony proces w Argentynie, gdzie padło oskarżenie o handel ludźmi, więc mój kościelny gwałciciel nie miał problemów z kupnem dziewczynki od dzieci z podstawówki. Nie jest prawdą, że kupił prawo do zgwałcenia mnie od mojego ojca, zamieszany był w to – jak sama Renata przyznała – jej ojciec.

No cóż, uznał się za mojego właściciela i było dla niego oczywiste, że powinnam zostać jego służką. Bo wiecie, Opus Dei lubi mieć szwadron obsługujących ich dziewcząt i jak widać dzieci, które pracują jedynie za strawę i pomiędzy pracą oraz gwałtami, mają się jedynie modlić i przepraszać Boga za to, że urodziły się kobietą. Jest to handel ludźmi, ponieważ – jak słyszałam – po złamaniu oporu i zastraszeniu można taką osobę sprzedać do służby i dalej ciągnąć zyski z jej pracy.

Marzenie Renaty, żeby mnie gdzieś sprzedać i mieć z tego zyski nigdy się nie urzeczywistni, chociaż próbuje, jak może. Razem ze swoim ojciec zastraszyli mnie w czasie studiów i zmusili do podpisania pustej kartki papieru. Powstał w ten sposób niesłynny, sfałszowany ręką Renaty list do Opus Dei, w którym niby oddaję się na służbę do Nycza za kilka garści jedzenia. I mam niby opisywać za jakie moje upokorzenie mam odpokutować w ten sposób. Jeśli chodzi o gwałt w podstawówce, to sama go opisałam, żebyście wiedzieli, co się stało. Chyba nie muszę ze szczegółami opisywać bicia, zastraszania, wpychania penisa w usta i instrukcji, że mam ssać? No wiem, że mi powiedziano, że to zrobiło ze mnie kurwę, ale jakoś nie wierzę. To z was zrobiło gwałcicieli i bandziorów.

No cóż, wcale nie uważam, żebym miała obowiązek wypełniać to, co Renata tam napisała. Chociaż mówi, że jest tak sama prawda. Mam nadzieję, że kiedyś porównamy, co tam napisała z rzeczywistością.

No i coż, zaszczuwanie mnie nie zrobi z niej prawdziwej narzeczonej Piotra, która miałaby coś po mnie odziedziczyć. Nie byłam żoną Piotra, nic nie odziedziczyłam, nie wiem dlaczego ta schizofreniczka uważa, że mam jej dać jakieś pieniądze, albo i rezydencje.

Naprawdę tej wariatce żadnej rezydencji nie ukradłam, chociaż opisuje jej urojony wygląd.

Ale nie myślcie, że tyko Piotra się czepiała – taki typ schizofreniczny mianuje się kobietą każdego mojego chłopaka, czy narzeczonego i autorką moich tekstów. I nie tylko mnie to spotyka. Powinna się leczyć. Wiem, że inna pisarka też została brutalnie zaatakowana przez ten sam gang zawistnej, pustogłowej Renaty.

Stan cywilny

Korzystając z tego, że czekam na teleporadę, bo głos straciłam (chociaż test combo na grypy, covid czy RSV wyszedł negatywny, to nie mogę pracować), wysłałam wniosek o wydanie mi zaświadczenia o stanie cywilnym. Nie jest mi specjalnie potrzebny, bo nie planuję w najbliższym czasie wychodzić za nikogo, chyba, że coś się zmieni. Chociaż wątpię, bo zaświadczenie ważne tylko pół roku. Chcę dzięki temu zaświadczeniu zakończyć niepotrzebny spór z jedną z moich koleżanek, której głupoty i uporu nie doceniłam.

A jest to osoba, która uparła się, że wszystko co mówi schizofrenik Rafał (którego już znacie z mojego blogu) to prawda objawiona, więc musi mi pomóc „odzyskać żonę.” Osoby, które mnie znają, chyba nie mają wątpliwości, że jestem stanu cywilnego i mogą się zdziwić, że istnieje całe stado ludzi przekonanych, że jestem żoną schizofrenika Rafała, tylko z powodu choroby psychicznej nie ma mnie nigdy w domu. A powinnam być, tylko się włóczę i kurwię.

Myślałam te lata temu, że jazdy mojej nowej koleżanki nie mają znaczenia, bo co to ma do rzeczy. Praca to praca, nie potrzebne nam mówienie o rzeczach prywatnych. Poprosiłam ją też, żeby zostawiła sprawę. Tłumaczyłam, że to schizofrenik. Każdy by zostawił taką sprawę, ale nie ona. Uparła się, że Rafałowi pomoże.

I się zaczęło.

Zostałam przez nią oskarżona o chorobę umysłową i nie dało się wytłumaczyć, że to urojenie schizofrenika. Ściągnęła swojego ojca, który też zaczął mnie zajebywać, że mam się leczyć. Oprócz niego uruchomiła tyle osób, że aż boję się pisać. Na nic się zdały zapewnienia, że ten schizofrenik nie jest moim mężem i że mój stan umysłowy nie jest ich sprawą. Próbowałam się stawiać, ale zostałam potraktowana postępowaniem anty-mobbingowym. Ja!!! Która w tej sprawie sama byłam oczywistą ofiarą mobbingu, zaszczucia i głupoty!!!

A w momencie, kiedy zaczęłam mówić, że powinnam zmienić zawód (bo prawdę mówiąc trafiłam do zawodu na skutek syndromu sztokholmskiego po zaszczuciu na Uczelni, ktoś inny mi wybrał zawód), zrobiła się z tego cała afera z wzywaniem schizofrenika, która moja koleżanka uważała za mojego „byłego męża” – dało radę jej tłumaczyć, że nie jesteśmy razem, ale pomimo powoływania się na film Piękny umysł nie była w stanie ogarnąć rozumem, że cała historia naszego „małżeństwa” to świat urojeń Rafała. Rozpoczęła wtedy też nagonkę na mnie za to, że chcę odejść z pracy. Kurwa, jasne że chcę, trudno się dziwić, ale do lepszej.

Miałam wspólne zawodowe plany z pewną osobą, może do tego wrócimy?

Koleżanka nie ustępowała w swoich wysiłkach kontrolowania mojego życia. Uruchomiła chyba wszystkie swoje koleżanki oraz możliwości systemu, żeby doprowadzić do wymarzonego celu – czyli doprowadzenia mnie do przyznania, że jestem chorą psychicznie żoną Rafała. I „leczenia” mnie. Przeszłam piekło, gdy schizofrenicy zaczęli leczyć moje problemy z pamięcią, a akurat pewnych wydarzeń w wyniku pogawędek z pedofilem-gwałcicielem z podstawówki nie musiłam sobie przypominać. Tak potraktowana chciałam odejść, ale w wyniku zastraszenia i odebrania wiary we własne siły zostałam zmuszenia do dalszej pracy w tym miejscu, które już znienawidziłam.

Na moje nieszczęście pojawił się u mnie pracy również Ryszard, człowiek chory psychicznie, który przez Rafała (który jest mim dawnym kolegą z podstawówki) uważany za mojego chrzestnego. Nic bardziej mylnego – pojawił się w podstawówce przywleczony przez zakonnicę, która mnie uczyła religii, sam przywlókł za sobą Nycza. Oba te środowiska po zasięgnięciu języka nabawiły się zupełnie nieprawidłowych wyobrażeń o mnie, bo z jednej strony gadał schizofrenik Ryszard, a z drugiej schizofrenik Rafał. I po żadnej z tych stron nie byli ani moi przyjaciele, ani rodzina. Chociaż nawzajem tak o sobie myśleli.

Cały ten gang spadł mojej koleżance z nieba. Nie będę jej oskarżać o psychopatię, ale jestem blisko. Radośnie zaczęła różnym osobom – z tego co mi powiedziano – zaświadczać, że nie tylko Rafał jest mój mąż, ale też Ryszard wujek. Całe te grono zaczęło mnie w ramach „terapii” zastraszać i prać mózg. Doprowadziło to szybko do takiego stanu, że znowu zaostrzył mi się syndrom sztokholmski, bo zostałam zastraszona w sposób krańcowy. Moimi znajomi spoza mojej pracy musieli stawać na głowie, żebym nie popełniła samobójstwa, w tak złym byłam stanie.

A już było blisko, żeby mnie wydostali z poprzedniego zastraszania i syndromu sztokholmskiego i wydali za mąż za pewnego Szweda. Bardzo nie dziękuję mojej koleżance za jej tępotę i zniszczenie mi życia oraz ułożenie sobie spraw tak jak ja chciałam.

Przypomniałam sobie, o co zaczęła się ta afera, w czasie której moja koleżanka prawie mnie nie zamordowała. Oczywiście w zderzeniu ja i schizofrenik uwierzyła jemu, że jesteśmy małżeństwem (co jest też typowym urojeniem takich typów) i nie dało się jej wytłumaczyć. Myślałam, że nie muszę, ale zamieram na sam koniec mojej pracy to domknąć i pokazać ludziom zaświadczenie o stanie cywilnym. Jestem oczywiście stanu wolnego.

Poszczuła na mnie kogo się dało i złamała mi życie.

Wywieszę na blogu to zaświadczenie z zamazanymi delikatnymi danymi jako ostatnią rzecz, którą opublikuję przed jej procesem o zaszczucie. Marzę o nim od dawna. Przy tym wszystkim była na tyle dyskretna, że niewiele osób zorientowało się, co robiła.

Spierdalam z mojej pracy tak szybko jak się da. Wszędzie będzie lepiej. Na wszelki wypadek będę miała ze sobą zawsze zaświadczenie o stanie cywilnym.

Terapia

Syndrom sztokholmski jest perfidnym skurwysyństwem i nie należy tego robić nikomu. Człowiek poddany takiemu terrorowi, że zmienia się w podporządkowanego niewolnika, ma problemy z pamięcią, walczy z fałszywymi poglądami wmówionymi przez napastników, doznaje fałszywych wspomnień, z których musi się otrząsnąć. Robi rzeczy które chce prześladowca, a nie ona sama. Jak Patricia Hearst zwraca się przeciwko bliskim i bełkocze tak, że można tą osobę uznać za zupełnie chorą psychicznie. Cierpi całe życie, tocząc walkę we własnej głowie, chwilami wierząc, że tak jak jej prześladowca fałszywie wmawia, jest chora, podczas gdy prześladowca kwitnie.

Nikt nie ma prawa wmawiać nikomu choroby psychicznej, szczególnie jeśli nie jest lekarzem. Jest to podstawowa zasada w psychiatrii. Ja mojej prześladowczyni kazałam się po prostu zastanowić nad faktami i dziwiłam się, dlaczego tak się zaangażowała w pomaganie zdiagnozowanemu już w podstawówce schizofrenikowi. Nie zasługiwałam na oskarżenie o mobbing ani zaszczucie czy oskarżanie o chorobę psychiczną. Nigdy nie byłam żoną tego schizofrenika. Wyciągnę z urzędu zaświadczenie o stanie cywilnym. Obiecywałam to już wcześniej i za to zostałam tak potraktowana, że bez wątpliwości można mówić o zabiciu psychiki. To jest termin z psychologii i oznacza dokładnie to, co mnie spotkało w czasie studiów oraz w pracy.

Uważam, że w naszym kraju nieleczących się schizofreników, których zawsze ratuje Kościół i tuli do piersi jako „świętych”, którym Bóg „zsyła” wiedzę o miejscach, w których nie byli i rzeczach, których nie widzieli, jest to główny problem psychiatryczny. Doliczyłam się wśród moich znajomych siedmiu osób oprócz mnie, które zostały w tej sposób skrzywdzone. Są to osoby, o których wiem. Zostały skrzywdzone w sposób straszny, bardziej nie można nikogo skrzywdzić.

Jest to coś, na co nie pomagają leki, chociaż specyfiki przeciwlękowe pomagają maskować problem i ułatwiają sen. Jedyne co można zrobić, aby pomóc ofierze wyleczyć się całkowicie, to umożliwić ucieczkę od swojego prześladowcy, którego obecność powoduje problemy psychiczne, bo wywołał syndrom sztokholmski, zastraszając swoją ofiarę prawie na śmierć. Z pomocą psychicznie chorych to łatwe. Jedyna droga to wspierać ofiarę w niezgodzie na takie traktowanie, dodawać jej sił i odwagi. Inaczej może popełnić samobójstwo, szczególnie jeśli to jest na rękę schizofrenikowi.

Jedyna metoda wyjścia z syndromu sztokholmskiego to walka z prześladowcą, wyśmianie go i wsadzenie do więzienia za takie potraktowanie. Absolutnie nie należy przyjmować jakiś połowicznych rozwiązań, czy iść na ustępstwa, gdy prześladowca zaczyna się przymilać, aby zatrzymać ofiarę przy sobie. Potrzebna jest konfrontacja i i odważne mówienie o tym, co się stało.

Inaczej człowiek nie wyjdzie z problemów psychicznych.

Nie można się bać.

Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.

Scenariusz

Weźmy pewną nawet nie tak bardzo hipotetyczną sytuację, chociaż dobrze znaną psychiatrom i kryminologom, opisaną w podręcznikach psychologicznych całkiem dokładnie.

Główny konflikt rozgrywa się pomiędzy schizofrenikiem, a jego ofiarą. Kontakty z osobami chorymi psychicznie są tak szokujące, że z reguły wypiera się je i ofiara obsesji schizofrenika może nie pamiętać pierwszego spotkania, szczególnie jeśli było traumatyzujące. Mogą towarzyszyć temu wyparcia wtóre, czyli zapominanie rzeczy, które kojarzą się z prześladowcą.

Bzdurą jest zatem wymaganie od ofiary schizofrenika, żeby tłumaczyła się z tej „znajomości”, bo z punku widzenia ofiary schizofrenika żadnej znajomości nie ma. Za to schizofrenicy mają zawsze całe tomy swoich urojeń na temat ofiary obsesji i zalewają tym otoczenie. Co gorsza ścigają swoją ofiarę po różnych środowiskach, przedstawiając się jako ktoś jej bliski. „Przyjaciółka”, „wujek” lub „mąż”, którzy nieproszeni przychodzą to pracy, szczególnie jeśli ich „przyjaciółka” czy „chrzestna” lub „żona” nie chce o nich mówić, to z reguły schizofrenicy, ścigający swoją ofiarę.

Jest to tak częsty schemat postępowania, że nie dziwi profilerów z Policji. To praktycznie standard. Tak samo standardem jest fakt, że ludzie z pracy bardzo często przyłączają się do zaszczuwania ofiary, radośnie robiąc z niej osobę chorą psychicznie pod dyktando schizofrenika, dla którego jest oczywiste, że ktoś niepodzielający jego urojeń, jest chory psychicznie.

Spotkało mnie to w pracy i w czasie studiów anglistycznych. Zabawne jest, że człowiek z ulicy, który myli wszystkie fakty na mój temat, jest cierpliwie wysłuchiwany, a moje protesty zamiatane pod dywan. Ignoruje się istnienie w kadrach telefonów do moich bliskich (czyli siostry neurologa czy siostrzenicy psycholożki, które mogłyby potwierdzić lub zaprzeczyć słowom wariatów), zamiast tego wspiera się wariata w próbach „leczenia mnie”. Podobno zrobiono coś takiego z głupoty, ale nie wierzę w aż taką głupotę. Możliwym scenariuszem przy tak upartym ignorowaniu prawdy i niechęci do weryfikowania czegokolwiek jest psychopata, który wykorzystuje szansę, aby kogoś zabić za pomocą schizofreników. Za zasugerowanie tego żartem spotkało mnie zaszczucie i oskarżenia o mobbing. Nasłano na mnie psychiatrę, prawnika oraz psychologa, których okłamano co do tego, kim są prześladujący mnie ludzie.

No, ale co ja poradę? Ani Ryszard nie jest moim wujkiem, ani Rafał mężem, ani Renata przyjaciółką, Nie mówiąc o Beacie lub Barbarze. Sporo ich, wiem, ale to efekty wieloletnich zabiegów schizofrenika, który dzięki znajomości z pewnym hierarchą, któremu ułatwił gwałt na koleżance z podstawówki, stworzył sobie cały gang pomocników, składający się z niebyt lotnych, ale łatwowiernych ludzi, wierzących w prawdziwość jego urojeń.

Wypierdalam z tego środowiska tak szybko jak się da.

A Beautiful Mind

Film Piękny umysł pokazuje losy genialnego matematyka, który cierpi na schizofrenię. Podobnie jak Rafał i Renata przeplata prawdę z urojonym życiem, w którym współpracuje z wywiadem i razem z agentami tropi Rosjan. Bohater filmu Nash ma całe urojone alternatywne życie – podobnie do niego Rafał bez chwili zawahania bredzi, że razem mieszkamy. Ale w odróżnieniu od Nasha wybrana przez Rafała kobieta go nie chce, więc ten schizofrenik skupia się na prześladowaniu jej czyli mnie.

Rafał ma urojenia na mój temat od dzieciństwa i od dzieciństwa wiem, że to on jest schizofrenikiem. Jego zarzuty, że „wchodzę mu do snów” nie są romantycznym wyznaniem miłości, to książkowe urojenie schizofrenika, który oskarża ofiarę swojej obsesji o kontrolowanie jego snów, tak samo typowe są oskarżenia o „kradzież penisa”, bicie oraz grożenie śmiercią. Typowy schemat zachowania osoby chorej psychicznie w takiej sytuacji to schizofrenik, który po ożenieniu się zabija obiekt swojej obsesji i dziedziczy po niej wszystko.

Renata tak samo przeżywa swoje silne urojenia i ma alternatywny nierzeczywisty świat, w którym jestem jej przyjaciółką i przyznałam się jej do kariery kurwy. Nie muszę chyba mówić, że nie byłam dziecięcą prostytutką. To że te chore gamonie pomogły kościelnemu pedofilowi mnie zgwałcić, a nawet dostały za to pieniądze, nie jest dowodem na moją prostytucję. Chociaż rzeczywiście próbowały stworzyć sobie „dowody” na prawdziwość swoich urojeń. Fakt, że osoby głupie powtarzają ich urojenia jako prawdę objawioną też nie jest żadnym „dowodem”, że ich urojenia są prawdą. Są za to dowodem na tępotę różnych osób z kilku środowisk.

Renata ma typowe dla zaniedbanej schizofreniczki urojenia podszyte zawiścią. Dlatego atakuje różne pisarki i oskarża je o plagiat. Nie musze dodawać, że jest osobą, która nic nie wymyśliła i nic nie napisała. Za to kieruje się magicznym myśleniem, wedle którego w momencie śmierci obiektu jej obsesji odziedziczy po niej jej umiejętności oraz majątek. Uważa, że wszystko jej się należy – nieważne czy mężczyźni, czy pieniądze – dlatego moja znajomość z Piotrem była dla niej tak wielkim problemem i czynnikiem zapalnym, stanowiąc sedno jej urojeń. Dla pewności wyjaśnię – Piotr rozmawiał z nią, bo myślał, że jest moją przyjaciółką i że rzeczywiście między nami pośredniczy, bo nie chcę z nim rozmawiać, żeby sobie nie zniszczyć „związku z Rafałem”, którego oczywiście nie było, bo jest to urojenie naszego fandomowego „Nasha”.

Niestety, w odróżnieniu od filmowego Nasha ani Renata, ani Rafał nie są geniuszami i nic nigdy nie osiągnęli. Stąd też wynika ich schizofreniczna frustracja. Rafał stracił pracę magazyniera w pobliskiej Biedronce – jestem tego pewna, bo inaczej znowu by mnie zaatakował w czasie moich zakupów, a Renata straciła pracę w Zarze po zaatakowaniu mnie i wylewaniu swoich urojeń wedle których jestem złodziejką. Potrafię sobie poradzić z takimi ludźmi, więc wysłałam list ze skargą na nią, załączając zrzuty ekranu ze sklepu internetowego Zary, pokazując moje ostatnie zakupy na dowód, że nie muszę kraść i jestem wierną klientką. Obecnie z tego co wiem, Renata jest na utrzymaniu męża, który też nie jest geniuszem, tylko wypełnia półki w sklepie. Jak mi powiedziała, jeśli znajdzie się okazja, dorabia sobie w najstarszym zawodzie świata, bo przecież musi mieć pieniądze. Groziła mi śmiercią, pobiła przed zajęciami na oczach studentów i rozpowiedziała wśród nich swoje urojenia, wedle których jest wybitną anglistką, którą skrzywdziłam i że to ona się mną opiekuje. Facepalm. Kobieta nie ma nawet matury. Podobnie ten nasz „Nash”.

Mam nadzieję, już tej dwójki schizofreników nigdy nie oglądać. Chyba, że uda się ich zapakować do psychiatryka po udowodnieniu, że wszystko co o mnie myślą to ich urojenia, zaczynając od mojego wieku, po ocenę na dyplomie (czy wręcz nieposiadanie go), miejsca zamieszkania, stan cywilny, po miasto, w którym zostałam ochrzczona. Poświęcę na to kilka pierwszych slajdów, bo dobra praktyka przemówień wymaga, żeby prezenter się przedstawił i udowodnił, że posiada odpowiednie kwalifikacje, żeby zajmować się danym tematem. Wręcz musi to zrobić, jeśli istnieją tak rozbieżne zdania na temat tego, kim jest.

Ale będę potrzebowała waszej pomocy i wsparcia w czasie tej rozprawy z nimi, którą można nazwać akcją ratunkową. Mam nadzieję, że moje slajdy z odpowiednimi zdjęciami dokumentów przekonają ich, że to oni powinni się leczyć. A jak nie przekonają, to ośmieszą. Może też pomóc presja społeczna, więc kiedy zaproszę na prelekcję w czasie Polonu, to przyjdźcie.

Infantylni narcyzi

Jednym z moich problemów jest mój zawód – niestety do niego trafiają bardzo często infantylni narcyzi. Nie bijcie mnie, nie ja to wymyśliłam, jest to wiedza z podręcznika profilera. Najczęściej ten infantylizm i narcyzm nie jest problemem i można po prostu zbyć różne akcje moich koleżanek wzruszeniem ramion, ale moim przypadku zadecydował praktycznie o życiu i śmierci.

Jak już wspomniałam, mam na karku gang schizofreników z podstawówki oraz nakręconych przez nich ludzi, którzy im pomagają. Niestety ci wszyscy ludzie dzielą jedną obsesję – wydać mnie za schizofrenika, który może mnie zabić, tak jest niebezpieczny. Znowu, nie jest to coś, co sobie uroiłam tylko schemat znany kryminologom. Nie zapominajmy też o tym drobnym szczególe, że ten nieleczący się idiota sam mi zapowiedział, że chce mnie zabić.

W dorosłym życiu najczęściej jest tak, że najbardziej zainteresowana osoba, czyli ja, decyduje, czy chce z kimś rozmawiać, czy nie. Bo najlepiej wie, jaką ktoś odegrał rolę i jej życiu oraz co jej zrobił do tej pory. No, niestety, okazuje się, że nauczyciele nie są dorośli. Pomimo moich zapewnień, że lepiej wiem od nich, kim jest Rafał oraz Renata, i że nie chcę, żeby ładowano mi się w moje życie z butami, zaczęłam być na siłę „uszczęśliwiana” i dostawać całkowicie niewłaściwą „pomoc”. Wszystko tylko dlatego, że schizofrenik powiedział, że jest moim mężem, a ja jestem chora psychicznie. No cóż, wydawało mi się, że jednak kobieta ma prawo decydować, kto jest jej mężem, a nie stadko durnych koleżanek i że na pierwszą moją prośbę, powinny zamknąć swoje śliczne, a durne pyski i się zająć pracą, a nie obrabianiem mi tyłka i niszczeniem wszystkiego, co tylko da się zniszczyć w moim życiu pod dyktando dwójki schizofreników.

Zamiast uszanować moją autonomię, moja koleżanka wkurzyła się, gdy zaczęłam się z niej lekko nabijać, gdy zaczęła mi wmawiać, że mam córkę Michalinę. Jej debilizm eskalował na tyle, że zostałam oskarżona o mobbing, zniszczona psychicznie i zmuszona do przeprosin. Wspominałam już o tym, że jest to urojenia wariata i że moja siostrzenica ma zupełnie inaczej na imię. Dziewczyna przeżyła bardzo ciężkie chwile, bo została w czasie konwentu napadnięta przez gang schizofreników i zmuszana do przyznania, że nazywa się Michalina. Bardzo ciężko wyrwać się z łap takich oprawców i zostawia to bardzo duże ślady na psychice. Ja z kolei dalej mam problemy ze snem i nerwicę po sesjach wmawiania mi, że Rafał jest moim mężem i że z nim mieszkałam i że mam dzieci, i jestem chora psychicznie, jeśli tego nie potwierdzam. Drugie piekło przeżyłam z powodu pomagającego Rafałowi i Renacie Ryszarda, który wmawiał mi, że jest moim wujem z Gdańska i że trzymał mnie do chrztu. Cały ten gang wraz z pomocnikami swobodnie biegał po budynkach mojej pracy, pomimo moich próśb, żeby ich wygonić, bo dezorganizują moją pracę i źle wpływają na mój stan psychiczny. Przypomnę – dwójka moich przyjaciół została zaszczuta przez nich do wystąpienia syndromu sztokholmskiego i praktycznie zmuszona przez nich i otoczenie, które nie chciało ich ratować, do popełnienia samobójstwa.

Wszyscy ratują wariatów i im pomagają. Ofiary są zaś niszczone przez swoje otoczenie. Prawo jest niedoskonałe, bo nie można tak groźnym schizofrenikom pozostawiać wolności nieleczenia się, a nie ma sposobu, aby prawnie ich zmusić. Jest całkowita dobrowolność leczenia.

Potrzebuję zmienić pracę na coś, co nie ma nic wspólnego z nauczaniem. I to jak najszybciej, bo nie czuję się bezpiecznie w tym środowisku, szczególnie w sytuacji gdy wszyscy mogą bardzo łatwo ustalić, gdzie jestem o danej godzinie, a straż akademicka wpuszcza do budynku każdą osobą, która tylko chce wejść. I wariaci są tuleni do piersi praktycznie przez wszystkich, a moje zastrzeżenia wobec nich stanowią podstawę do oskarżeń o chorobę psychiczną.

Jakiś czas temu usłyszałam bardzo ciekawą propozycję pracy. Może uda się do tej rozmowy powrócić? Zamierzam pojawić się na Polconie w Warszawie w tym roku. Napiszę dokładniej, gdzie i kiedy będę miała prelekcję, gdy już będę coś wiedziała.

Urojeniowcy

Aby oddać sprawiedliwość psychiatrii muszę napisać, jak zdiagnozowano przy moim udziale Rafała oraz Renatę.

Rafał ma bardzo silne urojenia i nie należy przypisywać jego kłamstw złośliwości czy chęci zemsty. Wygląda na to, że treściami jego psychozy – podobnie jak w dzieciństwie – są jego nieistniejące przeżycia seksualne ze mną i wspólne mieszkanie. W życiu nie byłam jego dziewczyną, w życiu nie uprawialiśmy seksu. Zadręczał mnie podobnymi opowieściami już, kiedy miałam osiem lat.

Zastraszanie, pranie mózgu oraz tortury psychiczne w celu „pogodzenie nas”, „przypomnienia mi go” czy inne podobne bzdury zniszczyły mi życie. Tak samo zadręczanie mnie, że mam za niego wyjść, bo „on chce”. Gówno mnie to obchodzi, zawsze miałam fajniejszych wielbicieli i gdyby nie powtarzające się ataki psycholi, próbujących zrobić Rafałowi dobrze, byłabym najszczęśliwszą kobietą świata. Teraz jestem najbardziej nieszczęśliwą, bo z powodu zastraszenia, problemów z pamięcią oraz syndromu sztokholmskiego nic nie zrealizowałam ze swoich planów życiowych oraz utknęłam w miejscu, które mnie prawie zabiło. Na walce z tymi psycholami i układaniu sobie w głowie wspomnień spędziłam prawie całe życie.

Urojeniem Rafała jest, że moja siostrzenica ma na imię Michalina i jest moją córką. Nie mam dzieci, żadnego z nieistniejących dzieci oczywiście ten psychol nie mógł adoptować. Bo ich, kurwa, nie ma. Nie zachodziłam w ciążę, nie zostawiałam żadnych dzieci w szpitalach. Nie mam schizofrenii. To moi prześladowcy mają. Zdrowi ludzie nie prześladują innych prawie pół wieku.

Renata dla odmiany jest klasyczną zawistną schizofreniczką, która natychmiast sobie przypisuje wszystko, co ja robię, a o co jest chorobliwie zawistna. Z tego wynikają jej opowieści, że jakbym nie żyła to by została pisarką/pływaczką/Piotr by się z nią ożenił. Nie tylko Piotr, ale też inne osoby nigdy by z nią nie rozmawiały, gdyby nie okłamywała, ich udając moją przyjaciółkę. Nigdy tej kurwy nie skrzywdziłam. Jeśli znowu zacznie swoje szlochy jak to ją skrzywdziłam lub zacznie udawać anglistkę to strzelcie ją w ryło i odeślijcie do najbliższego psychiatryka. Może w końcu zacznie się leczyć i przepraszać. Psychiatrzy lubią doprowadzić do takiego końca.

Przypomnę, ta pizda nie umie pisać, nie umie tłumaczyć, a musiałam znosić jej ataki na siebie oraz wyzwiska. Zupełnie mało śmieszne były jej zapewnienia, że to ona, a nie ja, wygrała konkurs wydawnictwa Genius Creations. A nie wiem, czy w ogóle potrafi pisać na komputerowej klawiaturze?

Byłoby to śmieszne, gdyby nie to, że jej równie chore towarzystwo zaserwowało mi pranie mózgu i zastraszanie w celu nakłonienia mnie, żebym jej oddała „jej” opowiadania. Zapewniam was wszystkich – nie kontaktuję się z nią. Uciekam, gdy tylko gdzieś jest i staram się przed nią ostrzegać ludzi. Nie mam fizycznej możliwości cokolwiek jej „ukraść”, nawet gdybym była nieuczciwą plagiatorką. Jeszcze raz powtórzę, nie kontaktuję się z nią. Jest obcą osobą. Niech sobie pisze. Problem w tym, że nie chce pisać. Ale niestety jej przykra choroba polega na zawistnym przypisywaniu sobie rzeczy i cech, które posiada obiekt jest obsesji, nie tylko chodzi o napisane teksty, ale też narzeczonych, których sobie przypisuje i szuka sposobu, aby sfabrykować „dowody”, że jej urojenia są prawdziwe. Jak sama powiedziała, chce być mną i wcale nie musi pisać czy trenować. Ma urojenia, że wystarczy mnie zabić w celu osiągnięcia tych ambicji. Bo wtedy będzie miała „to wszystko”.

Niestety ci moi schizofrenicy ciągną za sobą całą świtę uzależnionych od nich głupich osób, które im zawsze pomagają. Ostrzegam, zaczną się za chwilę pozwy cywilne, więc lepiej się zastanówcie, czy dalej chcecie im pomagać.

Drabina społeczna

Przeczytałam dosyć akademickich opracowań z kryminologii i psychologii, żeby wiedzieć, że z reguły przestępcami zostają nie tylko ludzie chorzy psychicznie, ale też niestety wyjątkowo głupi. Ci ostatni kierują się zasadą, „bo inaczej byśmy nic nie mieli, a też chcemy mieć” i tym usprawiedliwiają kłamstwa, przemoc, wymuszenia oraz kradzieże, nie mówiąc o takim zastraszeniu, żeby ich ofiara się zabiła, a oni mogli się pojawić w sądzie ze sfałszowanym testamentem. Słusznie takie osoby znajdują się na samym dole drabiny społecznej oraz w więzieniach.

Niestety chodziłam z takimi osobami do podstawówki. Sami już kiblowali i byli starsi. Z tego powodu, że odrzuciłam zaloty Rafała do tej pory się na mnie mszczą. Miałam wtedy z osiem czy dziewięć lat, ale te młodociane zbiry uznały, że mają prawo się domagać tego, żeby każdy z nich mógł mnie przedmuchać. Chcieli zrobić ze mną swoją kurewkę, bo takie urojenia miał na mój temat Rafał i dodawał mi lat, zupełnie nie potrafiąc ocenić, jak bardzo małym dzieckiem jeszcze byłam. Oczywiście był prowodyrem, a pomagała mu równie chora psychicznie Renata, która – jak mówiła mi – puszczała się z nimi wszystkimi i dlatego ją lubili. Próbowali mnie też zastraszyć, żądając, żebym regularnie im przynosiła haracz – pieniądze lub wyniesione z domu fanty.

Do tej pory bardzo ich też bawią moje problemy z kościelnymi wariatami, którzy pod wpływem urojeń mojej katechetki oraz schizofrenika z Gdańska, który – gdy tylko usłyszał o mnie od chorej psychicznie zakonnicy – zaczął mieć bogate urojenia na mój temat i zaczął mnie nękać w szkole. Razem z nim zaczęło przychodzić chyba z pół polskiego Opus Dei. Najzabawniejsze jest, że to te zbiry z mojej podstawówki mają ochronę różnych osób z Kościoła i na przykład Rafał – jak się przechwalał jego znajomy – miał już obiecane miejsce pracy w Kurii, gdyby stracił z powodu psychozy pracę popychadła z Biedronki.

Obie te grupy tak się nakręciły, że prześladują mnie do tej pory i całkowicie zniszczyły mi życie. Nie mówić o tym, że kościelny pedofil zgwałcił mnie oralnie, zachęcany przez kolegów z mojej szkoły, którzy jak najbardziej wzięli udział z niszczeniu mnie psychicznie, a nawet trzymali przy tym gwałcie. Z tego, co wiem zapłacił im pieniądze za pomoc w gwałcie, więc uważali się za doświadczonych alfonsów, a mnie za swoją „kurwę”. Mam nadzieję, że moim znajomi oraz przyjaciele pokażą im, co naprawdę spotyka takich upartych gwałcicieli, którzy uparli się prześladować swoją ofiarę przez całe jej życie? O ile wiem, wszyscy z nich są podejrzewani o chorobę psychiczną (z moim głosem sprzeciwu, bo imbecyli się nie diagnozuje jako chorych psychicznie) i tylko dlatego wiodą spokojne życie, bo jak inaczej wytłumaczyć milczenie Prokuratury, ale mam nadzieję, że to się skończy.

Tacy to są moi niby „przyjaciele” i „przyjaciółka”. Nie dziwcie się zatem, że te elementy z półświatka zostały wywalone ze szkoły na zbity ryj. Renata też. Nie wiem, czy trafili potem do poprawczaka, moim zdaniem powinni. Ale jakby nie było, zdrowe osoby czeka więzienie, a chore psychicznie niech idą na ulice, skoro nie chcą się leczyć.

Cały ten gang gwałcicieli okłamuje na mój temat wszystkie osoby, które w swojej naiwności chcą ich słuchać. Są też sprawnymi oszustami i złodziejami. Okradli Piotra i mnie na duże sumy pieniędzy. Skłócili z przyjaciółmi. W ramach zabawy i zemsty za to, że będąc w podstawówce, nie dałam się im „przedmuchać” czy zostać ich kurwą, którą chcieli w szkole sprzedawać, zniszczyli mi życie i zadbali o to, żeby swoimi intrygami skutecznie sabotować wszystkie moje związki. Przez nich moja mama do końca życia nie mogła dotrzeć na operację ratującą jej wzrok i zawodowe życie doskonałej lekarki. Nie należy im nic o mnie mówić, nawet jeśli o mnie wszystkich wypytują, a nachodzili nawet moich przyjaciół w domu, bo moje dobre samopoczucie oraz wracające szanse na ułożenie sobie życia, zawsze wzbudzą wściekłość tych ludzi. Odnajdują mnie i zaczynają zastraszać i oddawać terrorowi. Moje zeznania naprawdę mogą zaprowadzić ich do więzienia, więc bardzo proszę, miejcie to na uwadze, bo jest to też motywacja ich działań.

Nie interesuje mnie, kto z tego gangu jest schizofrenikiem, a kto tylko imbecylem z magazynu sklepowego. Większość przestępców, to osoby chore psychicznie, więc cała ta diagnostyka tylko powoduje moje wzruszenie ramion. Tylko bardzo nie dziękuję moim kilku moim koleżankom, że okazały się tak głupie i nielojalne, że pomimo moich próśb postanowiły się przyłączyć do zaszczucia mnie oraz powtórzyły wielu osobom kłamstwa tych bandziorów jako prawdę objawioną.

Ostrzegałam, żeby tego nie robić.

Rafał ma obecnie plan – po tym, gdy doprowadził do zniszczenia mojego zdrowia reprodukcyjnego oraz zaburzeń pamięci – zmusić mnie do wyjścia za niego. Po tym gdy się już dorobi i odziedziczy po mnie, co się da, zamierza dopiero się ożenić z kimś, kto mu da dzieci. A w każdym razie tak wynikło z rozmowy z nim. Oczywiście, że nie idę na taki plan. Pomimo zaawansowanego wieku nadal mam adoratorów i przynajmniej jednego faceta, który na jedno moje skinienie bierze rozwód z osobą, z którą by się nie związał, gdyby nie intrygi tych ludzi z półświatka. Na szczęście dla jego żony jestem zainteresowana kimś innym.

A urodę, jak wiedzą ludzie z mojej sfery, można z łatwością wyremontować i wcale nie muszą to być skomplikowane zabiegi chirurgii plastycznej – na przykład mikroprądy i czerwone światło dobrze działają na rejon pod oczami, jest też masażer boków twarzy, nie mówiąc o największej ingerencji, czyli laserze, który odnawia skórę, skracając rozciągnięte włókna kolagenu. Nie mówiąc o różnych formach peelingu. A to są rzeczy, które nawet nie zaczynają wkraczać w sfery operacji plastycznych czy zaawansowanej kosmetologii.

Ale oczywiście dobre samopoczucie oraz wygląd najlepiej poprawia sport. Szczególnie jeśli kiedyś się było dzieckiem-sportowcem na początku dobrze zapowiadającej się kariery, którą zniszczyli gnoje z mojej podstawówki.

Mam nadzieję, że zamkną w końcu ryje i przestaną podawać się za moich przyjaciół z podstawówki. Żaden z tych jamochłonów nie ma jakiegokolwiek wykształcenia zawodowego – to typowe tępe gnomy, które kiblowały w podstawówkach do osiemnastego roku życia – nie mówiąc o maturze. Przypominam, za nękanie mnie zostali wywaleni z wielkim wrzaskiem i tupotem. Dziwię się, że mają czelność jeszcze coś szemrać o mnie.

Przychodzi schizofrenik (a nawet kilku)

Od dzieciństwa mam problem ze schizofrenikiem z Gdańska, Ryszardem, który uroił sobie, że jest moim chrzestnym (oraz zastępczym ojcem) i że odpowiada za mnie i mój rozwój – nazwijmy to tak – duchowy, czy też moje życie osobiste. Jakiś czas temu napadł na mnie w pracy, bo uważa, że wie za kogo powinnam wyjść za mąż.

Koniecznie chce mnie wydać za mąż za schizofrenika z mojej podstawówki, czyli Rafała. Ogólnie sytuacja wygląda tak, że Rafał mnie chce, bo mam mieszkanie. Jest to jedyny powód, jaki potrafił mi podać, bo oprócz tego mnie w ogóle nie zna, a informacje o mnie czerpie z urojeń schizofrenika z Gdańska, uważając go za mojego krewnego. No i ma jakieś urojenia związane z seksem ze mną i pretensje, że go nawiedzam we snach. I mam przestać. Chętnie bym przestała, ale nie odpowiadam za jego zrypaną czaszkę. Jest chory psychicznie i to jest jedyny powód jego obsesji i chęci zamordowania mnie, a nie to że „jestem kurwa”, jak jego gang schizofreników radośnie powtarza. To on ma tak zwane „nieczyste myśli”, ja za nie nie odpowiadam. Nie wchodzę też w jego sny, o co również byłam oskarżana. Podobno też ukradłam mu penisa (ogólnie chyba kradnę penisy jak te czarownice ze średniowiecznych opowieści, może nawet mam gdzieś całe drzewko; szczęśliwie, inni zafascynowani mną panowie nigdy o kradzież penisa mnie nie oskarżyli, są w stanie sobie poradzić i wejść w związki, nawet jeśli im się potem sypią i nie są na całe życie). Jedyne, co mogę temu schizofrenikowi odpowiedzieć to – a idź w końcu facet do psychiatry lub po prostu się zabij. Zaszczułeś ze swoim gangiem schizofreników tyle osób, część na śmierć, że już wystarczy. Zdechnij!

Obaj schizofrenicy opętali swoimi opowieściami kilka osób, które im uwierzyły, że trzeba mnie i niebezpiecznego dla mnie Rafała jako parę pogodzić, więc moje prośby, żeby usunąć schizofreników jako osoby niepowołane z budynku, zostały zlekceważone. Zamiast mi pomóc, zaszkodzono mi. Byłam zastraszana i poddawana praniu mózgu. Znalazłam się w pułapce bez wyjścia, tym bardziej że schizofrenicy zrekrutowali do pomocy chyba wszystkich swoich znajomych (oraz znajomych znajomych) i z nimi wszystkimi musiałam odbyć długie rozmowy telefoniczne, z których wychodziłam jeszcze bardziej skołowana, bo ani Rafał, ani Ryszard nigdy nie byli osobami mi bliskimi. Są tak mi obcy, że zupełnie nie mogłam nawet skojarzyć, skąd mogą mnie znać. Stąd wynikły moje wszystkie urazy oraz pogorszenie mojego stanu psychicznego i fizycznego. Straciłam szansę na ułożenie sobie życia z kimś, kogo sama wybrałam oraz podjęcie dodatkowej pracy czy też jej zmianę.

Obaj Rafał i Ryszard upierają się, że lepiej wiedzą ode mnie z kim powinnam się związać i rzucają bezpodstawne oskarżenia na osoby, z którymi – w odróżnieniu od nich – chcę utrzymywać kontakty. Ktoś, z kim chciałam się spotykać, Bartek, został przez nich tak oszkalowany, gdy byłam nastolatką, że zabroniono mi się z nim kontaktować. Jest oskarżany, że przez niego straciłam pamięć i nie pamiętam Rafała, i tego że to jego kocham. (Oczywiście jest wprost przeciwnie, nienawidzę tego prymitywa. I na całe szczęście już go kojarzę.)

Stanowczo dementuje te stwierdzenia schizofreników – pamiętam Rafała z podstawówki, pamiętam najścia Ryszarda i z cała stanowczością stwierdzam, że Bartek mi nigdy nie zaszkodził, ani nie zgwałcił, a Rafał jest psycholem, z którym nigdy nie chciałam się spotykać, czy mieć cokolwiek wspólnego.

Tylko nie wiem, jak to się dzieje, że kolejne szkoły i inne miejsca z dziką radością bez weryfikowania ze mną, czy ci ludzie rzeczywiście są ze mną skoligowani, pozwalały, żeby mnie zaszczuwali swoimi urojeniami na mój temat. Takie rzeczy zawsze kończą się utratą zdrowia psychicznego i poważnymi stanami lękowymi, a nawet syndromem sztokholmskim, bo schizofrenicy zawsze próbują osiągnąć satysfakcjonujący ich stan zastraszaniem, gwałtami oraz torturami psychicznymi.

Nikt mi nigdy nie pomógł i to pomimo moich gorących zapewnień, że to wariaci i powinni być natychmiast usuwani.

I jeszcze jedna prośba – nigdy nic nie mówicie tym wariatom o mnie lub moich planach osobistych, szczególnie że kogoś mam, bo zawsze prowokuje to ich atak na mnie, bo chcą mnie zmusić do wyjścia za Rafała. Rafał jest spokojny, jeśli myśli, że jestem sama. Roi sobie wtedy, że żałując za grzechy, planuję iść do Opus Dei po przejściu na emeryturę i zaharowywać się na śmierć za parę kęsów jedzenia, resztę czasu spędzając na kolanach.

Ja, apostatka i satanistka, do Opus Dei! Najlepszy dowód, że ci ludzie są całkowicie loco.