Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

O co chodzi Opus Dei

Wbrew własnej chęci musiałam odbyć długie dyskusje z imbecylami z Opus Dei, którzy praktycznie doprowadzili mnie do szaleństwa. Tutaj zaznaczę, że Opus Dei ma dwie warstwy. Zewnętrzna to użyteczni idioci, którzy nie mają do końca informacji, jak ta sekta naprawdę działa. Warstwa wewnętrzna to schizofrenicy i „opiekujący się” nimi duchowni.

Moja dawna katechetka była z Opus Dei i była właśnie z tej wewnętrznej warstwy. Pokłóciłam się nią straszliwie jako dziecko nie tylko o rolę kobiet i ich prawa, ale także o ludzi chorych psychicznie. Mój tata miał zmarnowane swoje francuskie życie z powodu wariatki i świadomość chorób psychicznych w moim domu była zawsze wysoka. Katechetka zaś bredziła o świętych, którym Bóg mówi wszystko. Dla mnie oczywiste było, że opisuje choroby psychiczne.

W rezultacie tej kłótni napuściła na mnie rodziców Renaty i Rafała. Od początku było wiadomo, że są chorzy psychicznie, którzy – jak to głosiła sekta – zostali „uratowani” przez księdza z Opus Dei. Przestań brać leki na tę swoją schizofrenię, więc „cudownie ozdrowieli” i odblokowali swoją „łączność z Bogiem”. Schizofrenicy bez leków stali się potworami, a sekciarze zaś mieli i mają swoją radość, że mają swoich „świętych”. Założyciel tej chorej organizacji miał taką właśnie swoją „świętą” i wszyscy chcą go naśladować. Takie „ratowanie” schizofreników jest w DNA tej sekty, która jest oficjalna przybudówką Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Podejrzewam, że akurat tych zadań sekty Opus Dei nie ma w oficjalnym statucie, jeśli w ogóle taki powstał. Każdą sektę charakteryzują odstępstwa od realnych zasad głównej religii, bo sekta ma swoje własne zasady i swoje własne cele. Nie mam żadnej wątpliwości, że Opus Dei to sekta, jest tak zresztą opisana w podręcznikach psychiatrii.

To właśnie tacy „święci” od tej katechetki oraz ich ksiądz zaczęli mnie i moją rodzinę „diagnozować”. Od tamtej pory wszędzie pojawiają się nieprawdziwe plotki o mnie, a sekta coraz szerzej rozpościera swoje demoniczne skrzydła i coraz bardziej niszczy mi życie.

Problem z Opus Dei polegana tym, że nie tylko odciągają chorych od leczenia, ale też – jak już wspomniałam – „opiekują się” nimi. W praktyce oznacza to, że podtrzymują wszystkie ich urojenia i zaszczuwają ludzi, którzy pojawili się w tych urojeniach, a którzy nie chcą potwierdzić prawdziwości urojeń tych „świętych” wariatów. Bo – jak chce sekta – nikomu nie wolno podważać objawień świętych. Otoczenie Renaty i Rafała kradnie duże ilości kasy dla swoich „świętych”, którzy zachowują się jak klasyczni schizofrenicy, czyli chcą przejąć wszelkie materialne oznaki luksusu należące do innych osób, ale też sobie przypisują dokonania innych. Sekta walczy o to, żeby wszyscy inni też byli przekonani, że „święci” nie kłamią. Sekta stara się też o promowanie osób, które im pomagają, a niszczenie osób które jej przeszkadzają.

Nie jestem jedyną osobą zaszczucia i prania mózgu, którymi posługuje się Opus Dei. Nie tylko mnie próbowano zmusić do samobójstwa, bo nie chciałam potwierdzić słów ich „świętych” schizofreników. Moi przyjaciele nie żyją przez takie zabiegi. Osoby z Opus Dei naprawdę wierzą, że wyrywy mózgów opętanych przez schizofrenię, to wyroki żywych Bogów i że nie należy im się sprzeciwiać. Mam ich dosyć i każda osoba, która im pomaga ląduje na mojej osobistej shit list. Zbyt dużo mi ukradli, zbyt dużo z życia mi zniszczyli. W życiu się nie ukorzę i nie zacznę odgrywać roli, jaką mi napisała schizofrenia Renaty, Rafała oraz ich rodziców. Sprawa toczy się od lat siedemdziesiątych i naprawdę już wystarczy.

Teraz ja i moi przyjaciele zaczniemy walczyć o zmianę prawa w Polsce, dzięki którego chorzy psychicznie są świętymi krowami. Mój norweski przyjaciel, gdy już wiedział, że różne oskarżenia wysuwają osoby chore psychicznie, błyskawicznie dostał odpowiednią pomoc i jego schizofrenicy z Opus Dei wylądowali w psychiatryku. Stało się ku wielkiemu żalowi polskiej części Opus Dei, bo ludzi którzy zaczną się znowu leczyć, nie chcą z nimi już nigdy więcej „współpracować”.

Ofiara prześladowana przez schizofrenika nie ma w Polsce żadnej możliwości obrony. Policja nie ma żadnej wiedzy, jak postępować w takich przypadkach. Tylko rodzina schizofrenika może złożyć w Sądzie Opiekuńczym wniosek o przymusową hospitalizację, ale jest to coś, co tylko teoretycznie jest możliwe. Najczęściej zdrowe osoby w rodzinie schizofrenika same walczą o życie, podobnie jak ofiara prześladowań. Mój znajomy z rodziny Renaty nie dał rady przeprowadzić procedury, bo został zaszczuty. Niestety zdrowi członkowie rodziny schizofrenika albo są zabijani w takiej sytuacji, albo nękani do momentu, gdy sami się zabiją. Nic się nie da zrobić, szczególnie, gdy schizofrenik jest częścią Opus Dei i ma za sobą tą całą, oplatającą cały świat, organizację. Są to terroryści, a terror i pranie mózgu wywołuje problemy z pamięcią oraz celowo wywołany syndrom sztokholmski, który ma być dowodem, że schizofrenik mówi prawdę.

Jedyne, co można zrobić, to informować, jaka jest prawda i karać osoby, które pomagając schizofrenikom, posunęły się za daleko i złamały prawo. Wolałabym, żeby ta upiorna rodzina trafiła przymusowo do szpitala w latach siedemdziesiątych i miała swojego kuratora, ale wystarczy mi wychowywanie chamów oraz idiotów, którzy nie raczą niczego zweryfikować i próbują zamordować niewinne osoby. Powinni iść do więzienia, szczególnie jeśli dostali łapówki, które miały ich przekonać, że urojenia wariatki są prawdą i że naprawdę jest bogaczką z Norwegii. Bo wariatka i wariat rozdają hojną ręką wszystko, co dla nich ukradło Opus Dei. A że schizofrenicy zachowują się jak Gollum, to tej kasy przepalają mnóstwo i żądają coraz to nowej.

Krótkie ostrzeżenie

Opus Dei lubi kraść pieniądze, tak samo jak sam Kościół. Nycz, Barbara, Ryszard oraz schizofreniczne rodzeństwo Renata i Rafał bardzo lubią podawać się fałszywie za moich bliskich. U schizofreników mnie to nie dziwi, bo schizofrenik gdy tylko może, będzie żył z oszustw. Piotr został przez Rafała okradziony na dużą sumę pieniędzy, bo podawał się za mojego męża, a mój były narzeczony chciał, żeby mi niczego nie brakowało. Schizofrenicy kupili sobie za to mieszkania.

Schizofrenik Rafał próbował również okraść Andrzeja, również w tym przypadku podając się za mojego męża. Udało mi się to zablokować, bo porosiłam kogoś, żeby skontaktował się z Andrzejem, więc schizofrenik nie wziął kasy za jakieś urojone in vitro.

Również moi znajomi Szwedzi zostali okradzeni z pieniędzy, które chcieli mnie przekazać. Tym razem Nycz podawał się, według tego, co usłyszałam, za kogoś mi bliskiego. Przechwalał mi się, że dali mu szwedzkie korony, które Barbara dała moim nieświadomym koleżankom, jednocześnie wmawiając im, że Szwedzi są krewnymi Renaty i pieniądze są dla nich. A przynajmniej tak głosi ta opowieść. Wiem, że wariaci z Opus Dei są najmniej godnymi zaufania osobami, więc pewnie zmyślają, podobnie jak zmyślili opowieść o romansach Rafała. Więc nie, nie tworzy sobie haremu na wzór innych schizofreników, podejrzewam, że jest wręcz zablokowany przez konieczność obsługiwania penisów różnych kościelnych pedofili w dzieciństwie.

Krysia (wbrew temu, co mi bredzili durnie z Opus Dei, pewnie chcąc wywołać zazdrość i zmanipulować mnie do tego stopnia, żebym jednak dała się tak zeszmacić, żeby przyjąć znienawidzonego przeze mnie Rafała) nie rzuciła dla tego schizofrenika pewnego miłego faceta, tylko postanowiła uwierzyć złej osobie, że jest największą miłością innego gościa, który wedle tego, co ja sama usłyszałam, wcześniej w ogóle o niej nie słyszał. Zadziwiająca jest taka łatwowierność i narcyzm. u tej pani, ale podejrzewam, że wiem, skąd się wziął.

Jakby nie było, uważajcie na te numery i przekazujcie informacje lub pieniądze prosto do rąk osób, które rzeczywiście powinny je dostać. Nie wierzcie też, że zostaliście gdzieś zaproszeni, jeśli sami nie usłyszeliście tego od organizatorki przyjęcia.

Opus Dei to zdemoralizowane głupy chodzące na pasku schizofreników, których mają za wyrocznię i świętych. Im uwierzą we wszystko i zaszczują dla nich każdego. Jedyne w co nigdy nie uwierzą to istnienie chorób psychicznych. Dlatego naprawdę uważam, że założyciel ich sekty był sam chory psychicznie i mają w swoim organizacyjnym DNA nakaz „chronienia” schizofreników. Których tak naprawdę niszczą, odmawiając im leczenia.

Nie wolno im w nic wierzyć. Każde kłamstwo potrafią usprawiedliwić „dobrem Kościoła”, które tak naprawdę jest ich własnym dobrem i wytrychem pozwalającym zaszczuwać ludzi.

Gate crasher

Jednym z numerów jakie wycięła mi schizofreniczka Renata, było „zaproszenie” w moim imieniu Barbary na przyjęcie zaręczynowe, jakie urządzili dla nas rodzice Piotra. Chyba nie muszę dodawać, że Barbara nigdy nie była zaproszona.

Muszę tutaj zaznaczyć kilka rzeczy – nigdy nie utrzymywałam (i nie utrzymuję) żadnych kontaktów z tą schizofreniczką, więc nic jej nie mówiłam o sobie. Nie wiem, skąd się dowiedziała o tym przyjęciu, ale schizofrenicy są sprawni w zdobywaniu informacji o obiektach swojej obsesji. Nie tylko nie rozmawiałam ze schizofreniczką Renatą, w ogóle nie wiedziałam, kim jest Barbara. Domyślam się, że schizofreniczka Renata utrzymywała z nią kontakty z nią w „moim imieniu”, tak samo jak Nyczowi „spowiadała się” za mnie.

Dla przypomnienia – gdzieś na blogu jest moja apostazja sprzed kilku lat. Jestem ateistką i nienawidzę Kościoła od dziecka właśnie za ich numery ze schizofrenikami. Nie znam Barbary, Nycza oraz ich schizofrenicznych podopiecznych i nie chcę znać. Nie życzę sobie być zmuszana do rozmowy z nimi.

Barbara przyszła w zasadzie tylko po to, aby mnie obrzucić wyzwiskami. Wszyscy potraktowali ją jako wariatkę i nadal tak traktują. Babsko uwierzyło w szlochy paranoidalnej schizofreniczki, która jej wmówiła, że „ukradłam” jej mężczyznę oraz „karierę” filmową, więc postanowiło „zrobić ze mną porządek”. Jest osobą, która mnie śledzi i zaszczuwa swoimi kalumniami już blisko pięćdziesiąt lat – przypominam sobie tę głupią intrygantkę z czasów podstawówki, kiedy zaczęła zaszczuwać mnie na prośbę chorej psychicznie katechetki z Opus Dei.

Barbara wyszła z przyjęcia zaręczynowego wyprowadzona przez Policję. Żałuję, że były to czasy bez smartfonów i nikt nie zrobił z tego filmowej relacji na Facebooka. Chociaż z drugiej strony przypominam sobie teraz, że był tam jakiś filmowiec z kamerą, więc może jeszcze znajdzie się nagranie tego wiekopomnego wydarzenia i wszyscy będą mogli zobaczyć, jak się ośmieszyła. Bywaliśmy potem razem z Piotrem w wielu miejscach, więc wygłupy Barbary nie zniszczyły naszego związku. Prawda jest taka, że rzuciłam go później dla Michała.

Tutaj mały rys historyczny. Poznałam Piotra, gdy miał czternaście lat w czasie konwentu. Chodził za mną trzy lata, aż w końcu owinął mnie sobie dookoła palca i zgodziłam się za niego wyjść. To ja byłam starsza od Piotra, a nie Piotr ode mnie. Wszelkie stwierdzenia, że miał kogoś przede mną i że tę osobę skrzywdziłam, są czystymi urojeniami schizofreniczki, która w życiu Piotra nie poznała wcześniej. Piotr też nie wiedział, o kogo babsku chodzi.

Nie jestem też kimś, kto nagle i znikąd wziął się w fandomie. Już mój tata pokochał spotkania fanów fantastyki w latach siedemdziesiątych, pamiętam że kiedyś mnie wziął na takie spotkanie. Do śmierci był stałym bywalcem. Ja sama na pierwszym konwencie byłam dekadę później i przekonałam się, że ludzie mojego tatę oraz mnie zapamiętali. Mój tata był też metalem i kochał każdy rodzaj muzyki.

Piotr został bardzo skrzywdzony przez Barbarę oraz jej intrygi. Gdyby nie chciała koniecznie postawić na swoim, to w tamten fatalny weekend Piotr ja i jeszcze kilka osób bylibyśmy na obiedzie u jego rodziców. Niestety mój stan psychiczny uniemożliwił mi to spotkanie i zorganizowanie narady rodzinnej, bo zostałam krańcowo zaszczuta i sterroryzowana. Gdyby Piotr został w Warszawie, nie rozbiłby się o pień na jeziorze. W czasie wypadku był w towarzystwie kelnerki, którą odwoził do domu, bo uciekł jej ostatni autobus. Gdyby jej nie odwoził, nie trafiłby na ten pień, który znajdował się w części jeziora, którego nie znał. Nie miał z tą kelnerką romansu, po prostu wolał spędzić ten czas z dala od rodziny i się zasiedział w restauracji, bo się zamyślił. Wolał spędzać czas w restauracji, a nie sam w chałupie. Był w bardzo złej formie psychicznej i bardzo się martwił wszystkim, co się stało. Niestety lata wcześniej został zmuszony przez intrygantów i ich kłamstwa do zrobienia rzeczy, których żałował i potrzebował trochę „me time”.

Piotr się ugiął, ja nie, więc nie wyszłam za kogoś, kogo mi przeznaczyła sekta skupiona wokół schizofreniczki Renaty. Nadal są na mnie naciski – tym razem mam innego mężczyznę komuś „oddać”, jakby był rzeczą – ale się nie poddam. Facet ma prawo decydować o sobie i nie będę z niego robić niewolnika, wystarczy już, że Opus Dei uznało mnie za swoją „własność”.

Wyśmiejcie idiotkę Barbarę, gdy tylko ją gdzieś zobaczycie. Do tej pory terroryzuje mnie i szantażuje, grożąc że upubliczni urojenia Renaty na mój temat i wszyscy „się dowiedzą”, że „jestem prostytutką”, moja matka też i że wszyscy w rodzinie mnie „nienawidzą”. Jakby co, bardzo proszę każdy taki jej wyczyn raportować Policji. Ja naprawdę nie jestem właścicielką jakiegokolwiek mężczyzny, więc nie mogę go „oddać” Renacie, Krystynie, czy innej Basi. Naprawdę, co ta baba ma w głowie, to ja nawet nie wiem… Moim zdaniem jest wariatką. W moim świecie wszyscy są wolni i sami podejmują decyzję.

I naprawdę nie kłamię na temat swojego stanu cywilnego – nie jestem mężatką i na blogu jest moje całkiem niedawne zaświadczenie o stanie cywilnym. I powtarzam, moja siostrzenica nie nazywa się Michalina i nie jest moją córką. Macie przestać rozpowszechniać te kłamstwa.

Bardzo brzydkim zwyczajem są próby odbicia faceta przez wmówienie mu, że jego wybranka jest dzieciatą mężatką, by potem rzucić mu się na szyję i wpić w usta. Równie brzydkie jest mściwe zaszczuwanie rywalki z zamiarem doprowadzenia do samobójstwa, żeby się jej pozbyć. Takie kłamstwa i zaszczucie to są już sprawy kryminalne i tym razem nikt nie będzie czekał na przeprosiny.

Sami wiecie, o kim piszę…

Metamorfoza

Ktoś mi niedawno zarzucił, że się zmieniłam. Jest to prawda, ale też i truizm. Ludzie, których źle potraktowano z reguły uczą się nienawidzieć. I jeszcze to coś naturalnego, a nawet wskazanego – chęć zemsty (czyli zeznawaniu w czymś procesie karnym) jest czasem czymś, co utrzymuje przy życiu. Nie ma się wtedy cierpliwości do imbecyli, ani pogody ducha.

Wychowano mnie jako osobę, która – pomimo ataków wariatów z czasów podstawówki – była zawsze pogodna i pomocna. Uważam, że należy zmniejszać ilość cierpienia na świecie i że z każdym warto rozmawiać. Niestety dotyczy to tylko zdrowych psychicznie ludzi. Nie dotyczy to schizofreników oraz ich enablerów. Dosyć w życiu wycierpiałam, żeby cierpliwie znosić, że wariatka znowu próbuje mnie zmusić do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić i które są dla mnie bardzo szkodliwe. Mam dosyć też idiotów, którzy uważają, że jakaś schizofreniczka jest „profesorem psychologii”, bo tak powiedziała. Zadziwiające, że naiwnym ludziom wystarcza i nikt nie stara się nawet weryfikować jej słów. Ja za to wciąż muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem, bo nawet moją znajomość angielskiego się podważa. Podobno „nie radziłam sobie w pracy lektorki”.

Wiem, że schizofreniczka ma wokół siebie enablerów, którzy ją kryją i ułatwiają popełnianie oszustw, bo tak rozumieją miłość. Wiedzą też, że na lekach grzecznie by siedziała przy mężu, a nie wpuszczała ich do łóżka. Ich motywacje są dla mnie oczywiste, bardzo lubią spełniać życzenia swojej schizofreniczki i chcą nieba jej przychylić. Nie rozumiem za to osób, które postanowiły mnie „wychować”, bo jakieś przybłędy przyszły do środowisk, w których już byłam znana i nic nie wskazywało na to, żebym była albo źle socjalizowana, albo chora psychicznie. Schizofrenicy uwielbiają oskarżać swoje ofiary o chorobę psychiczną, ale nie jest to powód, żeby banda amatorów nagle zaczęła kogoś „diagnozować” czy „leczyć”, bo ktoś nie chce ze schizofreniczką rozmawiać, czy nie potwierdza jej wersji wydarzeń. Szczególnie źle takie akcje wyglądają w pracy.

Schizofrenik z reguły dąży do przejęcia kontroli nad mózgiem swojej ofiary. Walczy z jej prawdziwymi wspomnieniami, które pod wpływem stresu zostają wyparte, a na ich miejsce wmawia swoje urojenia. Stąd też oskarżenia wysuwane przez taki schizofreniczny gang o „Alzheimera”, którym koniecznie musi zaopiekować się „pani psycholog” bez matury. To oskarżenie też jest śmieszne, bo Alzheimer to degeneratywna choroba mózgu, którym zajmuje się neurologia, a nie psychologia. W momencie uszkodzenia mózgu utracone wspomnienia są stracone na zawsze. Nękanie mnie pod pretekstem, że mam „Alzheimera”, jest mało zabawne. Tak samo mało zabawne było wciąganie mnie przemocą w urojenia dwójki schizofreników. To że moje życie i pamięć nie zgadza się z tym, co mówi pewien hierarcha, chroniący schizofreników oraz wybielający ich działania, nie oznacza, że wolno mnie z tego powodu atakować.

Dodatkowy kontekst tym oskarżeniom o „Alzheimera” stanowi fakt, że moja mama była neurologiem, moja siostra jest neurologiem, chociaż już jest na emeryturze. Mam w rodzinie jeszcze dwójkę lekarzy. Mój szwagier kontaktuje się dodatkowo, jeśli trzeba, z psychiatrą. Śledzi mój blog, bo go o to poprosiłam. Nigdy nie potrzebowałam żadnej „interwencji” osłów z fandomu. Nie jestem osobą tak samotną, że muszą się mną zajmować przypadkowe osoby, które naprawdę nic nie wiedzą ani o medycynie, ani o mnie. Sama też nie jestem aż tak głupia, żeby nie móc się auto-diagnozować – tym bardziej, że najlepiej wiem, kim są różni ludzie, co mi zrobili i z kim się spotykałam. Dodatkowo moje życie, to moja sprawa. Nikt nie będzie mojego życia za mnie układać z użyciem przemocy. Wypraszam sobie. To że jakaś schizofreniczka od dzieciństwa ma ambicję zmusić mnie do wyjścia za jej brata jest karygodne. Tak samo karze powinni podlegać ludzie, którzy chcą razem z nią do tego doprowadzić wbrew mojej woli. Mają się ode mie odpierdolić. Nie jest to facet, z którym bym chciała spędzić nawet godzinę. Chodzenia za mną po konwencie to nie jest „związek”. Nic innego nas nigdy nie „łączyło”. Wszystko, co o mnie powtarzacie, to kłamstwa.

Człowiek, któremu zrobiono pranie mózgu, jest bardzo kruchy i bardzo bezradny. Bardzo nie dziękuję ludziom, którzy wzięli udział w demolowaniu mojej świadomości oraz mojego życia. Próbowaliście też zmusić mnie do samobójstwa. Dwójka moich przyjaciół została w taki sposób zaszczuta ze skutkiem śmiertelnym. Ja prawie też pożegnałam się z życiem.

Jeżeli komuś nie podoba się prawda, to trudno, ale musi wiedzieć w czym wziął udział, tak bardzo radośnie się ciesząc, że może kogoś bezkarnie torturować psychicznie i zastraszać. Wyszło z was czyste zło.

Enabler schizofreniczki

Jak już wiele osób wie, mam na karku schizofreniczkę, która udaje profesor psychologii oraz moją przyjaciółkę. Zaręczam, nie jest ani psychologiem, ani nawet moją znajomą, za to ma wokół siebie wianuszek zachwyconych nią osób, które jej lepiej nie poznały.

Może to dziwić, ale tylko osoby, które nie spędziły dosyć czasu na zgłębianiu psychiatrii na własną rękę. Ja miałam szczęście pożyczyć kilka tomów od mojego dawnego nieformalnego teścia, więc intrygi tej schizofreniczki oraz jej dworu powodują u mnie tylko wzruszenie ramion.

Sama schizofreniczka nie byłaby nawet taka groźna, ale ma dwóch stałych kochanków, a przynajmniej o tylu wiem. Niestety obaj są enablerami i postępują zgodnie z podręcznikiem – czyli bardzo dużo ich energii jest wydawana na ukrywanie faktu, że ich ukochana jest chora psychicznie. Jest instruowana przez nich, co ma mówić i robić, żeby wybrnąć z podbramkowych sytuacji. Inaczej ludzie by się zorientowali, kim jest. Jej enablerzy jeszcze więcej energii spędzają, próbując doprowadzić świat do takiego stanu, żeby zgadzał się z jej urojeniami, a ludzie robili to, co ona chce. Bardzo pragną, żeby była z nich zadowolona. Z całym cynizmem doprowadzili u mnie do syndromu sztokholmskiego. Ale bez względu na to, co zrobią, nie będę się z tą schizofreniczką przyjaźnić, ani nie zostanę jej niewolnicą, jak sobie wymarzyła. Napewno też nie wyjdę za jej równie schizofrenicznego brata, który mnie nachodził w miejscu pracy.

Ten cały gang schizofreniczki stanął też na głowie, żeby zepsuć mi reputacje w kilku miejscach. Ratuję się na razie tym blogiem, ale jest to dopiero początek. Mój przyjaciel specjalista PR obiecał mi o wiele bardziej profesjonalną akcję w innych mediach.

Jedyne, co mogę powiedzieć, to odpierdolcie się ode mnie, jeśli nie jesteście po mojej stronie.

Pani Psycholog

Jak już wiedzą chyba wszyscy, którzy mnie znają od czasów Usenetu, mam na karku schizofreników, którzy się do mnie przyczepili już w czasach mojej podstawówki. Jakiś czas temu przetrwałam atak na siebie wystosowany przez schizofreniczkę Renatę oraz wielbiący ją tłum z fandomu. Muszę tutaj więc wyjaśnić, dlaczego udało im się też nakłonić do przeprowadzenia „interwencji” pewną durną psycholog.

Tak się składa, że psycholodzy nie diagnozują chorób psychicznych, więc nie posiadają wiedzy, jaką ja zgromadziłam broniąc się przed gangiem schizofreników. Wyjaśniłam już w jaki sposób trafiłam do Wydziału Psychologii – zachęcił mnie do studiowania tam mój nieformalny teść z czasów początków studiów – w inne miejsca w ramach studiów międzywydziałowych zagnała mnie potrzeba ratowania się przed zaszczuciem przez Opus Dei, którzy ubóstwili (dosłownie) prześladującą mnie schizofreniczkę.

Instytut Kryminologii UW i przedmioty, które tam wzięłam, dużo mi wyjaśnił w sprawie tego, co się działo wokół mnie, ale nadal potrzebowałam więcej informacji o schizofrenikach. Mój dawny nieformalny teść był Profesorem Psychiatrii i biegłym sądowym. Pożyczył mi kilka tomów, w tym też ten o typowych błędach medycznych. Wiedza z tego podręcznika przydaje się w kontaktach z lekarzami, wierzcie mi, bywają bardzo roztargnieni. Dodatkowo mam też w głowie typowe badania przesiewowe, którym należy się poddawać.

Informacje o schizofrenikach, które posiadam, nie pochodzą z podręczników psychologii. Tak więc nie ekscytujcie się tym, że jakaś pani Iwonka nie potwierdziła moich słów. Naprawdę kilka idiotek z fandomu za to bierze udział w zaszczuciu różnych osób stworzywszy gang kobiet, który spełnia życzenia schizofreniczki i jej przyjaciółki.

Jestem od dziecka zaszczuwana przez schizofreniczną rodzinę związaną z Kościołem, która dla Kościoła jest rodziną „świętych”, bo podobno mnie – wedle ich przechwałek – „nawrócili”. Moi dobrze znajomi wiedzą, że nie słowa prawdy w tym, co ci idioci o mnie mówią. A cała reputacja Renaty (dla Kościoła „świętej”, a dla fandomu „skrzywdzonej pisarki”) opiera się na jej schizofrenicznych opowieściach o sobie.

Schizofrenicy prześladują swoje ofiary do momentu, aż się ich zmusi do leczenia. Nie jest prawdą, że Renata „zna wszystkich” i „wie wszystko”, jak uważa sekta wokół niej zgromadzona. Owszem jest pytana o wszystko, ale w momencie pytania już wytwarza sobie urojenia na temat różnych osób i wydarzeń. Nie jest „psychologiem”, jest tępą schizofreniczką bez połowy mózgu, która – co jest zgodne z tym, co wiedzą psychiatrzy – stworzyła sobie różne „dowody” na potwierdzenie, że jej urojenia są prawdą. Razem ze swoim gangiem, ukradła mi pracę magisterską z kryminologii, którą miałam zanieść do zawodowej maszynistki do przepisania. Praca rozważa obowiązujące prawo (kryminologia zajmuje się także rozważaniem, co stanowi przestępstwo i jak/czy powinno być karane, czyli też przepisami prawa) dotyczące osób chorych psychicznie. Nic z tego nie jest psychologią. Psycholog nie zajmuje się chorymi psychicznie, nie zajmuje się też z reguły syndromem sztokholmskim, ani nic nie wie o zaburzeniach pamięci związanych ze stresem i zaszczuciem przez osoby chore psychicznie. Kryminolog za to zajmuje się prawnymi aspektami terroru oraz prawem dotyczącym sekt.

Miałam to szczęście, że moja dawna praca magisterska została skserowana przez mojego ówczesnego faceta o to. Nie wiedziałam, że to zrobił. Chciał mieć kopię, bo była tak dobra. Według mojej wiedzy jego kopia została zeskanowana i przekazana Policji.

Muszę dodać, że każdy psycholog po rozmowie z Renatą powinien się zorientować, że babsko nic nie o psychologii. Nie trzeba być, kurwa, do tego profilerem. Z tym, że rzeczywiście psycholog nie wie o typowych zachowaniach schizofreników takich jak Renata czy Rafał. Renata to naprawdę Gollum, przypisujący sobie wszystkie rzeczy, których nie zrobiła. Jeżeli istnieją w fandomie plotki, które się nie zgadzają się z tym, co mówi Renata i jej sekta za nią, to są rozpuszczane przez takie osoby jak Andrzej lub jego znajomi. Ja o sobie nie opowiadam.

Mam nadzieję, że już nikt z fandomu nie będzie mnie nachodził w pracy i zaszczuwał wraz z ludźmi, z którymi nie mam nic wspólnego. Nie są ani moimi przyjaciółmi, nie są też moimi bliskimi czy krewnymi. Są samowolnymi debilami, kierującymi się jakimiś ekscentrycznymi nakazami religijnymi, które jeżą włos na głowie ateistom i ludziom zdrowym psychicznie.

Niestety pewne panie też z innych miejsc niż fandom też przyczyniły się do zaszczucia mnie. Im też nie dziękuję. Straciłam przez tych schizofreników i ich sektą przyjaciół, którzy zostali zaszczuci ze skutkiem śmiertelnym. Niestety, Policja nie ma schematów postępowania w takich sytuacjach i też prowadząc śledztwo lub wykorzystując ofiary zaszczucia do uczestniczeniu w namawianiu schizofreników do leczenia, pogarsza ich stan. Ja musiłam napisać do Prokuratury, prosząc, żeby w końcu pojawili się tej sprawie biegli sądowi, którzy ocenią mój stan. Prawie mnie wykończyła konfrontacja z ojcem Renaty i Rafała, który był moim napastnikiem z dzieciństwa i z czasów studiów. Rafał też jest osobą, z którą nie mogę rozmawiać, bo działał wtedy razem z ojcem. Dwójka moich przyjaciół nie przeżyła takiej „pomocy” Policji i popełnili w latach dziewięćdziesiątych samobójstwo. Nie odpowiadam za ich śmierć, dwoiłam się i troiłam, żeby ich uratować.

Polska ma gówno, a nie standardy postępowania ze schizofrenikami i istniejące przepisy nie wystarczają, żeby ratować ofiary zaszczuwane przez osoby chore psychicznie, które kierują się obsesją na punkcie swoich ofiar, a także mają cechy paranoidalne, wiec szlochają, że to one są ofiarami.

Uważam, że każdy psychoterapeuta powinien też przeczytać podręcznik psychiatrii, żeby przestał bredzić i szkodzić pacjentom, którzy są na celowników schizofreników. Schizofrenicy sami nie zerwą ze swoją obsesją i zaszczuwanie trwa całe życie ofiary. Bardzo często kończy się samobójczą śmiercią ofiary.

Jestem w stanie się z tym pogodzić, że mnie fandom nie chce. Nie muszę bywać na konwentach i nie muszę pisać(1), proszę bardzo, moja stopa nie stanie w miejscu, gdzie mogę zostać ponownie zaatakowana. Ale na pewno nie będę pisać za schizofreników, żeby mogli udawać pisarzy, bo i takie żądania też wobec mnie wysuwali. Zbyt długo wygrzebywałam się z syndromu sztokholmskiego (jak najbardziej zdiagnozowanego przez biegłego), żeby narażać się na jakieś nieprzyjemności. Ale mam prawo wygłaszać swoje zdanie.

Tak więc, trzymajcie się, durne kurwy, ode mnie z daleka.

⛧⛧⛧

(1) Piszę tak, bo zagrożono mi zniszczeniem kariery pisarskiej, jeśli nie podporządkuję się i nie zacznę wypełniać żądań moich prześladowców. Nie zamierzam przepraszać nikogo ze schizofreników, czy Opus Dei. Nie przeproszę też pewnej „rycerki”. Mam nadzieję, że w życiu już ich nie zobaczę.

Team Me

W fandomie zwalczają się dwie grupy ludzi – osoby, które znały Piotra i wiedzą, że nigdy nie był z Renatą oraz ludzie, którzy nie są w stanie rozpoznać w Renacie schizofreniczki, bo mają za mało danych, żeby ją przyłapać na urojeniach. Są też osoby infantylnie w niej zakochane, które nie przyjmują do wiadomości, że Renata jest totalnym świrem i jej żądania są wzięte z dupy, tak samo jak żądania jej brata. Są też narcyzi, którzy nigdy niczego nie weryfikują, tylko dają się złapać charyzmatycznej schizofreniczce.

Schizofrenicy są charyzmatyczni, ich zaszczute ofiary nie, bo zamiast się przechwalać i stroić wielkopańskie miny, ledwo dyszą po zaszczuciu i nie wiedzą o całym morzu plotek i bzdur, jakie są odbywają się za ich plecami. Do tego tak drastyczne okoliczności jak zaszczucie przez schizofrenika wywołują problemy z pamięcią, więc bardzo trudno się obronić. Z reguły zaszczucie aż do wystąpienia amnezji oznacza śmierć dla ofiary schizofrenika, bo schizofrenik z łatwością wtedy doprowadza do samobójstwa osoby, na której punkcie ma obsesję.

W najgorszym wypadku schizofrenik zgromadzi wokół siebie grupę ludzi, którzy go zaczynają chronić, bo wierzą w jego urojenia. W przypadku Renaty doszedł jeszcze do tego Kościół i schizofrenicy zgromadzeni w oraz wokół Kościoła, którzy uznali ją za „świętą”, bo przechwalała moim „nawróceniem”.

Znałam Piotra, więc nigdy nie będę team Renata. Bardzo proszę już na mnie nie napadać i mi nie „przypominać” o rzeczach, które podobno „zapomniałam”. Moją prawo to robić tylko moi bliscy, czyli ludzie należący do „team Me”, którzy rzeczywiście mnie znają i odnoszą się do mnie z szacunkiem. Ale gdy musze wybierać, to zawsze będę team Piotr, bo był po prostu olbrzymim pechowcem, tak samo jak ja. Był bardzo dobrym facetem.

Schizofrenicy potrafią oszukać nawet najlepszego psychiatrę. Pamiętajcie o tym. Wszystko trzeba weryfikować od razu, a nie po zaszczuwaniu ofiary schizofrenika przez całe jej życie, które zostaje zmarnowane na mozolne wychodzenie z traumy i syndromu sztokholmskiego, które są co chwila pogłębiane. W takiej sytuacji naprawdę niewiele można „naprawić” i trzeba się zmierzyć z konsekwencjami tego, co się zrobiło pomagając schizofrenikom. Ja naprawdę nikogo, kto utrudniał mi życie, nie będę ratować.

Każdy odpowiada sam za siebie i nie jestem niczyją niewolnicą, żeby mnie zmuszać do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić.

Barbara

Barbara jest tak samo chora psychicznie jak Ryszard. Oboje należą do Opus Dei, oficjalnej przybudówki Kościoła Rzymsko-Katolickiego, która zrzesza samych wariatów i jest wymieniana wśród groźnych sekt w podręcznikach kryminologicznych.

Barbara i Ryszard przedstawiają się często jako moi „rodzice chrzestni” albo „opiekunowie prawni z ramienia Kościoła”. Jest to totalna bzdura. Moimi prawdziwymi rodzicami chrzestnymi są osoby z mojej rodziny. Oboje przyczepili się do mnie po mojej scysji z katechetką i od tamtem pory mnie prześladują.

W pewnym momencie zaczęli prześladować także moją matkę, która nie miała doświadczenia z osobami chorymi psychicznie, a naprawdę można się pomylić, bo osoby chore są bardzo sugestywne, a ofiara przez nich prześladowana bardzo często nie potrafi powiedzieć nawet, kim oni są i skąd ją znają. Niestety kontakty z ludźmi chorymi są tak traumatyzujące, że z reguły się je wypiera.

W pewnym momencie zaczęłam organizować pomoc dla mojej mamy, bo się nie powiodła pierwsza próba przeszczepienia jej soczewek. Andrzej zgodził się jej pomóc i zaczęły się przygotowania do kolejnej operacji, już nie na NFZ. Ale moja mama zaczęła się źle czuć i trzeba było to odłożyć. Trafiła do szpitala i miała operację brzuszną. Wszystko byłoby dobrze. gdyby miała zdrowsze serce. Nastąpiły komplikacje i zmarła. Dlatego należy uprawiać sport, wtedy serce będzie w dobrym stanie conajmniej do dziewięćdziesiątego roku życia. Sportowcy żyją dłużej i mają więcej z życia.

Andrzej wiedział o prześladującej mnie Renacie oraz o problemach, jakie Piotr miał z nią. Porozmawiał o niej i o mnie z moją mamą, która wcześniej czerpała informacje od Renaty i Barbary. Moja mama przeprosiła mnie za różne swoje akcje z przeszłości i rozmawiała na temat obu wariatek z Policją. Całkowicie zerwała wtedy kontakty z Barbarą i ją przeklęła. Wszelkie przechwałki tej kreatury, że jest przyjaciółką mojej mamy, są albo jej celowym kłamstwem (schizofrenicy mają zniesione hamulce zabraniające kłamania i popełniania przestępstw), albo są wzięte wprost z jej urojeń. Moja mama nie żyje od roku 2000 i nie mogła z nią niedawno rozmawiać, a takie rzeczy od Barbary słyszałam. Nawet jeśli moja mama miałaby zdrowe serce, to prawdopodobnie już by nie żyła, bo urodziła się w 1931, a ja jestem późnym dzieckiem.

Nie wierzcie Barbarze w nic. Jest tak samo niegodna zaufania jak Renata i Rafał.

Pływaczka

Zaczęłam jeździć na konwenty, gdy miałam osiemnaście lat. Spotkałam wtedy Piotra, który w czasie tamtego konwentu się we mnie zakochał. Miał czternaście lat i nie było możliwości, żebym go odbiła Renacie. Zaręczyliśmy się, gdy jeszcze nie miał osiemnastu lat, bo chodził za mną przez trzy lata. Opowieści schizofreniczki Renaty oraz jej gangu są jej urojeniami i niczym więcej. Piotr cierpiał z powodu opowieści, jakie o nim rozpowszechniała. Ja nadal cierpię z powodu działań ludzi, którzy dali jej się oszukać i uważają mnie za wcieloną diablicę, która jej wszystko zabrała i umożliwiła zrobienie wielkiej kariery filmowej.

Wszystko to bzdura, ale niestety co chwila mam jakiś „beef” z coraz to nową narcystyczną jednostką, która niczego nie weryfikuje i ponieważ jest „team Renata” to postanawia mnie ostro przeczołgać. A schizofreniczka Renata jest bardzo aktywna i nawet nachodziła mnie w pracy (co jest ostatnim etapem zaszczucia przez schizofrenika, wszystkie etapy dokładnie opisane w podręcznikach psychiatrii). Naprawdę nic jej nie ukradłam, Piotr nie był jej narzeczonym, nigdy nie miała szans na karierę inną niż durna sklepowa po zawodówce.

Ja jestem „team Piotr” i tak jak wszyscy jego znajomi wiem, że opowieści Renaty są wzięte z dupy. Prześladowała go i zaszczuła nie mniej niż mnie. Nigdy nie był jej narzeczonym. Nigdy nie była moją przyjaciółką, nic o mnie nie wie.

Mam dosyć. Przyjmijcie do wiadomości, że jeśli trenuję i chudnę, to nie dlatego że przygotowuję się do jakiejś niezasłużonej kariery filmowej, którą ukradłam Renacie, tylko chcę wrócić do pływania. Moi znajomi z klubu sportowego od zawsze chcą, żebym chociaż raz mogła wystąpić w zawodach, tym razem już dla dorosłych. Byłam w tym dobra, tak dobra, że naprawdę miałam szansę na karierę zawodowej pływaczki. Ludzie są wkurzeni tym, jak praktycznie co chwila rzucają się na mnie schizofreniczka ze swoimi wyznawcami i zaszczuwają. W wyniku takiego zaszczucia zawsze tyłam, bo tego chcieli moi napastnicy, i rozpadałam się na milion części oraz rozpadało się moje życie.

Bardzo was proszę, nie róbcie już mi tego znowu. Jeżeli Renata obiecała wam jakąś karierę filmową, może przestać robić sobie na to nadzieję. Naprawdę nie warto traktować ani jej, ani Opus Dei serio. Sami wariaci.

Przyjęcie i co po przyjęciu

Napisałam już o wygłupie koleżanki Michała, która na jego osiemnastce usiadała mu na kolanach okrakiem i zaczęła się do niego intensywnie dobierać. Było to już po naszych wyczynach nad Wisła, więc czułam się pełnoprawną dziewczyną Michała.

Laska z klasy Michała miała na imię Iwona. W momencie, gdy zaczęłam ratować totalnie pijanego Michała, nie spotkało się to ze zrozumieniem, bo laska okazała się być na tyle psychiczna, że rozgadywała wcześniej, że Michał jest w niej zakochany. Była ostra chryja, uznałam, że Michał gra na dwa fronty i wyszłam wkurwiona. Michał był przekonywany, że mam kogoś i że to jest mój mąż. Oczywiście, że w życiu nie miałam męża, a Michał był moim pierwszym kochankiem. (Dla wątpiących, jest na blogu moje zaświadczenie o stanie cywilnym).

Rodzice Iwony z klasy Michała i jej rodzice zaczęli mnie zaszczuwać. Przyszli nawet do budynku Anglistyki i zaczęli ze mnie robić chorą osobę. Cały czas powoływali się na panię Barbarą, która mówiła im, o uczuciach Michała i robiła ze mnie chorą psychicznie mężatkę. Powiedziałam im, że nie jestem, w dowodzie nie miałam wpisane „zamężna” i w ogóle uważałam, że powinni sami się leczyć. Dowiedzieli się ode mnie, że ojciec Michała jest psychiatrą i że powinni się z nim skonsultować. Pobiegli do niego, przekonani, że uda mu się namówić go na leczenie mnie. Zamiast tego laska i jej rodzice dowiedzieli się, że jak najbardziej jestem jego nieformalną synową, że Michał mnie kocha od dawna i łaził za mną na każdym koncercie. Był szczęśliwy, gdy rzuciłam Piotra, za jego jazdę po pijaku. Piotr zabiłby nas oboje, gdyby samochód, na który jechał i z którym miałby czołowe zderzenie, nie uciekł na bok. Wyglądało to tak, jakby bawił się z tamtym samochodem w „chickena” – czyli kto pierwszy stchórzy i ustąpi drogi. Piotr uważał, że zawsze zdąży w ostaniej chwili gwałtownie skręcić. Nie dziwcie się, że go zakapowałam Policji. Całkowicie mnie to nie bawiło.

Iwona, która uwierzyła złośliwej schizofreniczce, która realizuje plan połączenia mnie z kimś kogo nienawidzę, skończyła sama tak rozwalona, bo ojciec Michała ją sklął i oskarżył o chorobę psychiczną, że długo wychodziła z kłopotów psychicznych.

Niestety pani Barbara, razem ze swoim gangiem innych schizofreników, podobnie jak Iwonę potraktowała pewną laskę z fandomu, która rzuciła się na mnie przekonana, że mój narzeczony jest jej facetem, bo tak jej ktoś powiedział, chociaż nie zweryfikowała u niego, przekonana, że schizofreniczka Barbara mówi jej prawdę i że Barbara zna mojego wczesnego narzeczonego i ma prawo mówić w jego imieniu. Wiem, że ten facet absolutnie z panią Barbarą nie chce mieć nic wspólnego i chyba nawet nigdy z nią nie rozmawiał. Ale podejrzewam, że pewnie tak samo jak niegdyś Michał w pewnym momencie mój następny facet może być terroryzowany przez ten gang i panią Barbarę, która będzie chciała go zmusić do urzeczywistnienia jej urojeń na temat tego, kto z kim powinien być. Tak tak samo głupia i schizofreniczna jak „Biszkopt”.

Podobnie pani Barbarę i jej schizofreniczny gang szczuje na mnie pewną panią spoza fandomu. Identycznie jak pewna koleżanka z fandomu też jest przekonana, że tylko ona ma szanse u mojego kolejnego faceta po Michale. Zaszczuła mnie z tego powodu razem ze swoimi koleżankami.

I co mogę powiedzieć w tym momencie? Że powinny naprawdę szanować ludzkie granice i nie rzucać się na faceta, który się im nie oświadczył z uczuciami. Ja nie zerwałam zaręczyn z moim kolejnym facetem po Michale i nie byłam niewierna. Z trudem składałam się do kupy po zaszczuciu przez Opus Dei i ten sam gang schizofreników w latach dziewięćdziesiątych. Nie potrzebne mi były takie afery i wbijanie mi noża w plecy przez jakieś durne fanki, okłamujące i rzucające się na mojego faceta. Wszelkie plotki o mnie były kłamstwem. Szkoda, że ludzie nie są dojrzalsi i niczego nie weryfikują.

A pani Barbara wynajduje wszędzie kolejne takie naiwne idiotki jak ta Iwona z klasy Michała. Drogie Panie, bardzo proszę, porozmawiajcie najpierw z facetem, który podobno za wami szaleje, zanim zrobicie coś, co sprawi, że ludzie was wyśmieją. Zaręczam wam, że Michał ożenił się wiele lat później z kimś innym niż ta Iwona, gdy już stracił nadzieję, że do niego wrócę. Nie wiedział, że utknęłam w syndromie sztokholmskim i straciłam pamięć naszych wspólnych lat. Oczywiście idioci z fandomu okłamywali go równo. Za co nikt im nie dziękuje.

Mam też ostrzeżenie – jeśli się zachowacie, jak ta Iwona, może się to skończyć pozwem o naruszenie nietykalności cielesnej i molestowanie. Facet też jest osobą, której nie można dotykać bez jego zgody. Żadna schizofreniczka nie może wam powiedzieć, że jest „nieśmiały” i że chce, żeby tak zrobiły. Taki pozew jest idealnym rozwiązaniem, jeśli weźmie się pod uwagę, jak bardzo mnie zaszczuli rodzice koleżanki Michała oraz ona samo po tamtym przyjęciu. Naprawdę potrzeba w takich sytuacjach ostrej reakcji.

Mój narzeczony z 2000 roku bardzo dużo zapłacił za to, że uwierzył wariatce, że z nim zrywam(1) i że pocałował pewną fankę, gdy tylko go o to poprosiła. Nadal jestem na niego wściekła.

⛧⛧⛧

(1) Tutaj uwaga – naprawdę jestem na tyle dojrzała, że potrafię zerwać z facetem osobiście. Mój facet, który tak łatwo ze mną zerwał (bo z nim nie zerwałam), ponieważ uwierzył w jakieś plotki, które wyszły od wariatki, stał się w moich oczach równie głupi jak Piotr. Mam pecha do szczeniaków, którzy są niedojrzałymi idiotami, naprawdę mam samych młodszych ode mnie wielbicieli, ale jednak nie zamierzam z tego powodu płakać.

I ostania uwaga – Godzilla to ponad dwumetrowy Szwed, którego poznałam w Londynie, gdy byłam na kursie metodycznym finansowanym przez Unię. Proszę nie wierzyć wariatom, że jest to schizofrenik Rafał i że go kocham. Nienawidzę tego magazyniera z Biedronki jak mało kogo.