Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Pinball machine

Według zeznań męża Renaty, który również mnie nękał w mojej podstawówce, zostali nasłani na mnie przed dorosłych członków Opus Dei, którzy zainteresowali się po tym, jak przesłuchała mnie katechetka i wyszło jej, że jestem chora psychicznie, tak bardzo jej się w głowie nie mieściło, że ktoś może umieć pływać, wiązać z tym sportem swoją przyszłą karierę, a także być szlachcianką o nazwisku Wieczorek – dla ułatwienia, szlachectwo nie zależy od nazwiska, tylko od pochodzenia. Moja niezwykle dobrze ustosunkowana babcia ze strony taty podniosła do swojego stanu ukochanego i nie przeszkadzało jej, że będzie nosić jego nazwisko. W sumie wolała je od panieńskiego norweskiego nazwiska, które nosiła z powodu pochodzenia ojca, który ożenił się z Polką.

Opus Dei, gdy tylko wywęszył prawdopodobne pojawienie się gdzieś chorego psychicznie dziecka, postanowił je zajebać i do wybory dano mi dwie kariery – albo sekciarskiej kurwy, albo kościelną. Opus Dei, z tego co wtedy się dowiedziałam, między innymi dostarcza pedofilom dzieci, które uczą się, jak być posłuszne i na rozkaz wykonywać usługi seksualne w obietnicy pomocy w karierze. Jeżeli kiedykolwiek byłam zagrożona prostytucją, to tylko z uwago na zainteresowanie się kleru moją osobą. Usługi seksualne, które wykonuje się z obrzydzeniem, są dla Opus Dei „służbą” oraz „poświęceniem”, bo sprawiają nieprzyjemność, za to udany seks z ukochanym, to kurestwo, które ma kobiety prowadzić do piekła. Dlatego też te osoby zawsze mi torpedowały związki, w które wchodziłam z potrzeby serca i gonad, a zmuszają do poślubienia schizofrenika, którego się boję i który budzi moje obrzydzenie. Bo wtedy będę „cierpieć” i będzie ” po Bożemu”.

Nie łudźcie się, to nie fandomów schizofrenicy kierują nagonką na mnie, ale kler, który podtrzymuje ich urojenia i szczuje na mnie. Renata była szczuta na Piotra, gdy Nycz wysłuchujący jej spowiedzi, mówił jej, gdy opisywała swoje urojenia, że to Bóg jej daje Piotra. Jest złośliwym skurwysynem, który nie chce jej dać spokoju. Kocha jej schizofrenię, bo wie, że inaczej nie dawałaby mu dupy, bo nie dałaby się tak łatwo zastraszyć piekłem. W moim przypadku postępuje podobnie – tylko, że ma ogromnego pecha, bo nie jestem schizofreniczką, wszelkie moje problemy psychiczne wynikły z powodu zaszczucia i intryg sekty Opus Dei, która się rzuciła nie tylko na mnie, ale też na moją matkę i resztę rodziny. Mój racjonalizm, dla Nycza miał wynikać z brania leków i tak jak rodzicom Renaty (oraz jej samej) nakazywał mi przestać brać leki, które miałyby mnie „oddalać od Boga”. Bo w rozumieniu Nycza jest się blisko Boga tylko wtedy, gdy z powodu lęku wypełnia się jego polecenia bez szemrania. Jest sadystą i to on, szczuje osoby ze swojego otoczenia, żeby mordowały ofiary, które przypisuje się tak łatwo Renacie. Oczywiście Renata ma w tym swój udział, ale raczej odgrywa rolę, którą jej wyznaczył Nycz, słuchając jej spowiedzi. Wygląda na to, że nie rozumie nadal, czym są choroby psychiczne, więc próbuje realizować urojenia Renaty, bo uważa, że opisują świat, do jakiego powinien dążyć z wyroku Boga.

Renata chce się leczyć (jej brat za to kocha swoje życie takie, jakim jest), bo wcale nie podoba jej się rola wyznaczona jej przez Nycza – czyli jego płatnej kochanki oraz kochanki jego przydupasów. Niestety, Nycz jej zabronił, a Renata w swojej chorobie bardzo się boi piekła. Nie studiowała metod, jakimi posługują się sekty, więc nie potrafi spokojnie stanów lękowych wywoływanych przez zastraszenie. A schizofrenika łatwo w ten sposób zniszczyć. Osoby zdrowe psychicznie też. Rozmawiałam z Renatą na temat leczenia, nie jest aż tak nieracjonalna, jakby się wydawało, ale boi się brać leki, bo biskup nie pozwolił. Streściłam tutaj informacje od męża Renaty.

Wystarczy jeden cynk od mojej katechetki, żeby z Krakowa przyjechali w moim dzieciństwie członkowie Opus Dei i mnie brutalnie zaszczuli, bo uważali, że znaleźli sobie materiał na kogoś, kto jak Renata może uchodzić w ich sferach za kogoś, kto jednocześnie jest ich niewolnicą seksualną oraz święta, która ma przekazywać słowa Boga. Od tamtego czasu mnie prześladują. Mam nadzieję, że moja apostazja zamknie im mordy i już w życiu nie będą nic o mnie mówić.

Ludzie z Warszawy zostali w latach siedemdziesiątych poszczuci na mnie przez krakowskiego potwora, który – chociaż ślubował celibat – za bardzo kocha seks i jest zdeprawowanym skurwielem, który uważa, że jest mu wszystko wolno. Także gwałcić dzieci i zmuszać je przemocą, aby się uczyły ssać jego brudnego fiuta.

Krokowski potwór z Opus Dei zrobił mi pranie mózgu i doprowadził kolejny raz do amnezji i syndromu sztokholmskiego, byli tylko uniknąć sprawiedliwości. W swojej głupocie uważał, że jest w stanie zrobić ze mnie w końcu swoją posłuszną służkę. Absolutnie wykluczone. Tak jak mu wcześniej obierałam, będę współpracować z Policją i wygrzebię wszystkie brudne tajemnice kleru i ujawnię światu.

Zostałam doprowadzona do takiego stanu, że niemożliwe stało się udzielenie mi pomocy doświadczonego profesjonalisty i musiałam zdać na metody pracy z zaszczutą ofiarą, które są dla psychiatry ostatnią deską ratunku. Mówi się wtedy ofierze, co ma sobie przypomnieć, wiążąc to z kolejnymi rzeczami, które ofiara chce zrobić. Przypomina to pinball machine, czyli grę w czasie której kulka, staczać się w dół, obija się kolejne przeszkody.

Nycz robił mi coś podobnego, ale chciał zrobić ze mnie swoją niewolnicę i wmawiał mi cynicznie rzeczy, o których musiał wiedzieć, że są nieprawdziwe. Takie pranie mózgu jest tak typowym zagraniem niebezpiecznej sekty, że nie mam żadnych wątpliwości, co do natury Opus Dei i jakości katolickiego kleru. Zresztą zgodnie z typowym profilem kler jest durny, zabobonny i zdeprawowany, więc zrobi wszystko, żeby nie oddać władzy. Sekta już myślała, że jest moim właścicielem i że ma prawo do mojego majątku – przy okazji przejmowanie majątków swoich członków to też typowe zagranie gury sekty. W tej sekcie guru jest jeden i jest jednocześnie niebezpiecznym przestępcą seksualnym i oszustem robiącym wszystko dla kasy. Cały ten opis wskazuje na typową sektę przestępczą.

Na całe szczęście mam wykształcenie, które mi pomogło znieść zabiegi przestępcy Nycza, który nie chciał przyjąć do wiadomości mojego ateizmu i naraził mnie na straty moralne oraz realne straty w moim życiu osobistym oraz zawodowym. Pomogli też biegli sądowi, którzy torpedowali wszystkie kłamstwa Nycza i kierowali na odpowiednie tory. W mojej głowie rozegrała się walka pomiędzy złem (Nycz i sekta), a dobrem (Policja). Nycz chciał mie zmusić do samobójstwa z zemsty, że nie chcę zostać jego „służką” i mogę wsadzić go do więzienia. Człowiek tak straumatyzowany jak ja, wypiera wszystko, dopiero później to, co zostało mu powiedziane, do niego wraca. W efekcie odzyskuję pamięć. Na szczęście nie wypełniam poleceń Nycza, ale biegłych sądowych oraz moich przyjaciół.

Wiele osób ze starszego pokolenia, które już odeszło od nas, sporządziło dla mnie notatki z wydarzeń sprzed lat, między innymi z rozmów z moim ojcem, żeby pomóc mi w odzyskaniu pamięci. Jeszcze ich nie dostałam, ale wkrótce to nastąpi. Mam obiecane też inne materiały, które pomogą skompromitować zamieszanych w niszczenie mnie przestępców.

Renata też ma dużo do powiedzenia, jej historia też jest ciekawa. A na lekach i zbadana przez biegłych będzie uznana za w pełni wiarygodną. Jeśli dacie radę, chrońcie ją przed Nyczem, bardzo proszę. Będzie ciekawym świadkiem.

Wcale się nie dziwię, że w Argentynie Opus Dei zostało łomot od argentyńskiego wymiaru sprawiedliwości i były wyroki skazujące za handel ludźmi. Jeżeli byłam „zagrożona prostytucją” to tylko z powodu kontaktu z Opus Dei.

Policyjni profilerzy nie mają wątpliwości, jeśli chodzi o kler – to skurwiele współpracujący z przestępcami, którzy mają idealnie znormalizowane prostytucję i pedofilię. I tak jak zawodowi alfonsi uważają, że liczą się tylko mężczyźni, a kobiety i dzieci są po to, żeby cierpiały i można je było wykorzystywać. Jebie mnie taki Kościół i już jako dziecko się z niego wypisałam, chociaż nie było to jeszcze wtedy formalne.

Zapraszam wszystkich do rzucają apostazjami w tępy ryj Nycza. Należy mu się.

Skaryfikacja

Skaryfikacja to proces przygotowywania nasion tak, aby łatwiej wykiełkowały. Z jakiś powodów trzeba nasiona niektórych gatunków trzymać jakiś czas w lodówce. Nie rozumiem tego procesu, trzymanie na przykład dziewięćdziesiąt dni nasion w zimnie wydaje mi się bez sensu chociaż pasjonaci ogrodnictwa z dużym doświadczeniem, jak rodzice Michała, przysięgali, że bez skaryfikacji się nie uda.

Wzięłam jedno nasiono jakiegoś egzotycznego drzewka (drzewa wbrew pozorom są bardzo często trzymane jako rośliny doniczkowe) i postanowiłam sprawdzić eksperymentalnie, czy jednak mi nie wzejdzie. Z jakiś powodów poszczęściło mi się i wkrótce miałam śliczną siewkę w małżeńskiej doniczce. Byłam tak zadowolona jak nigdy wcześniej.

Oczywiście do momentu, gdy się pojawiła Renata. Nigdy jej nie przedstawiłam mojej matce jako moją przyjaciółkę. Nigdy. Po prostu pewnego dnia ta schizofreniczka albo mnie wyśledziła, albo dostała mój adres od kogoś z moich studiów i pojawiła się z odwiedzinami u mojej matki, wmawiając jej, że jest moją najlepszą przyjaciółką.

Oczywiście większej bzdury nie było. Zaprotestowałam, że jej nie znam, ale już owinęła sobie moją matkę wokół palca i cały zaś utrzymywała z nią kontakt. Nie potrafiłam przekonać mojej matki, że to wariatka i że jej nie znam.

Wkrótce zaczęły się dziać rzeczy dokładnie takie jak w filmie Gaslight, w którym schizofreniczny mąż wmawia swojej żonie, że to ona jest chora psychicznie. Moja nowa roślinka zniknęła, a moja matka, gdy się zdziwiłam, że jej nie ma, zaczęła mi wmawiać problemy z pamięcią i tłumaczyć, że ją oddałam. Oczywiście był to złośliwy numer schizofreniczki, która wmówiła mojej matce, że jej tę roślinkę podarowałam. I po prostu Renata wzięła sobie roślinę z parapetu.

Jak już wcześniej napisałam, ukradła mi w podobny sposób ubrania. Czego nie mogła ukraść, to mi zniszczyła. Próbowałam protestować przeciwko tym wizytom, ale Renata nasłała na moją matkę Nycza oraz innych członków sekty, którzy zaczęli wmawiać jej, że Renata jest zdrowa i że trzeba to mnie leczyć.

Przeszłam piekło w moim własnym domu. Każde słowa, które było prawdą było podważane. Mój związek z Michałem miał być moim urojeniem. Nikt mi nie pomógł z rodziny. Miałam przed sobą narcystycznego potwora, który postanowił wierzyć tylko obcym ludziom, a nie swojemu dziecku. Głupota mojej matki oraz perfidia i złośliwość Renaty i jej sekty zniszczyła mi życie. Zabrali mi wszystko, co tylko miało dla mnie wartość. I nadal próbują ze mnie zrobić służkę i niewolnicę Renaty, żeby tylko zrobić jej przyjemność. Są tak nią zachwyceni i w niej zakochani, że nie liczy się dla nich moralność, prawda czy etyka, jedyne co chcą osiągnąć, to żeby ich. potwór był zadowolony.

Nie dociera do nich, że schizofreniczny morderca, który od dziecka morduje swoje ofiary zaszczuwając je bezlitośnie nigdy nie będzie zadowolony. Jestem obsesją Renaty i nie spocznie, jeśli nie doprowadzi do mojej śmierci. Zna ten typ ludzi z zajęć z kryminologii. Już mnie doprowadziła do kilku prób samobójczych, z których się wycofywałam. O dziwo, Rafał jest dla mnie mniej groźny, bo mnie jednak nie zabije, dopóki nie będzie mógł po mnie dziedziczyć. Renata do tego dąży od zawsze.

Policja o nich wie, ale naprawdę mamy w Polsce przepisy, które uniemożliwiają skuteczną obronę przed takimi wariatami, szczególnie gdy stworzyli sobie sektę. Żyję wbrew fatalnym szansom, jakie dają podręczniki kryminologii takim ofiarom jak ja. Zgodnie z tym, co przeczytałam w podręcznikach na temat podobnych szaleńców zawsze zaszczucie przez schizofrenika, gdy już dojdzie do amnezji, kończy się śmiercią ofiary, bo przestaje móc się skutecznie bronić. Renacie już kolejny raz prawie udało się mnie zabić. Na całe szczęście w ostaniej chwili zaczął mnie ponownie ratować ojciec Michała, który był profesorem psychiatrii oraz biegłym sądowym.

Moja własna rodzina tak samo jak w dzieciństwie i na studiach o mało mnie nie zabiła. Tylko związkowi z Michałem zawdzięczam, że żyję. Gdybym nie była z nim, to bym nie poznała jego ojce ojca naukowca, który mnie postawił na nogi popchnął na kolejne równoległe studia.

Michał i jego rodzina myśleli, że jestem z Piotrem. Piotr, że z Michałam. A tak naprawdę byłam samotna, terroryzowana i tępiona przez schizofreniczne rodzeństwo i walczyłam o to, żeby wyjść z amnezji. Mój kolejny związek też został przez sektę storpedowany i kolejny narzeczony zaszczuty jako „gwałciciel”.

Całe moje życie jest nieudane z powodu Opus Dei i kurwy Renaty. Wypraszam sobie jakiekolwiek teksty, że mam być jej za coś wdzięczna. Wiem, że żąda wdzięczności, ale jest to złośliwość schizofrenika, który pastwi się nad ofiarą. Wszystkie osoby, które jej pomagają, są też winne. Wiem, że oboje schizofrenicy lubią tworzyć sobie szpiegów i nawet jeśli sami nie kontrolują swoich ofiar, to robią to urobieni przez nich ludzie, którym się wydaje, że co najwyżej puszczają niewinne plotki. Należy takie osoby też odcinać. Niech nie karmią schizofreników, którzy wykorzystują takie plotki, żeby się uprawdopodobnić jako „bliscy przyjaciele”.

Kurwa Renata nigdy nie była moją przyjaciółką. A Rafał nigdy nie był moją miłością. Nie chodzę do miejsc, gdzie mogę ich spotkać. Opus Dei również omijam. Inni katolicy też są podejrzani.

Cierpię przez nich od dzieciństwa, byłam tylko przez krótki czas szczęśliwa z Michałam, chociaż i tak towarzyszył temu lęk i walka z sektą oraz moją głupią narcystyczną matką, która ponownie jak w dzieciństwie zniszczyła mi życie. Mam dość durnych ludzi, którzy są nasyłani przez tych wariatów i próbują mnie kontrolować, a przede wszystkim wybierać mi zawód oraz mężczyzn. Miałam szansę około dziesięć lat temu wyrwać się z uczenia, ale sekcie się to nie spodobało i zostałam – w ramach „leczenia” oraz „ratowania mnie przed wyrzuceniem z pracy” (kurwa, samo chciałam odejść, bo miałam już dosyć bezkarnych ataków sekty na mnie) – zakatowana prawie na śmierć. Z powodu lęku jaki towarzyszy syndromowi sztokholmskiemu straciłam pamięć i utknęłam w pracy, do której już całkowicie straciłam serce i której wykonywanie stało się torturą.

Notatki

Nieprawdą jest, że schizofreniczka Renata kiedykolwiek studiowała psychologię. Ukradła mi tylko notatki, ale z kryminologii, a nie psychologii. Był w nich mój brudnopis pracy magisterskiej oraz kserówki odpowiednich podręczników, także anglojęzycznych.

Ukradzione notatki (z kryminologii) nie robią z Renaty psychologa, chociaż dzięki posiadaniu tych notatek (dla kryminologa stanowią jej trofeum) udaje, że nim jest. Naprawdę ta osoba jest tak durna i sadzi takie błędy, że nie rozumiem, jak kilka osób o wykształceniu kierunkowym lub lekarskim, czy wręcz będący psychiatrami są w stanie się nabrać na jej charyzmatyczne, a całkowicie bezsensowne stwierdzenia.(1) Jest to niesamowite, ale ludzie (a może ściślej narcyzi) zatracili umiejętność krytycznego myślenia oraz sami są wyjątkowo głupi. Bo chyba tylko taki człowiek jest w stanie się nabrać na ten schizofreniczny bełkot. Nie chce mi się wierzyć w rzeczy, która wygadywała pewna pani psycholog, z którą sobie porozmawiała Renata. Część tych bzdur już tu gdzieś opisywałam.

Mogę to jedynie skomentować jedynie tak – niektórzy sami się proszą o sądowne odebranie prawa do wykonywania zawodu. Nie chcę nawet pomyśleć, jakie błędy może popełnić z powodu terminowania u Renaty – która koniecznie chce się dzielić wiedzą – ktoś, kto dopiero jest na początki zawodowej drogi psychoterapeuty.

Renata jest schizofreniczką. Jej choroba jest widoczna od dzieciństwa i ma bardzo silną postać. Jest jedną z najgroźniejszych wariatek, jaką zanotowała polska Policja. Naprawdę należy przed nią i jej bratem ostrzegać. Owszem jest do pewnego stopnia charyzmatyczna, ale nic za tym nie stoi oprócz przekonania o własne zajebistości. Wystarczy kilka pytań kontrolnych, żeby się zorientować, że ma się naprzeciwko siebie totalną idiotkę z ułomnym mózgiem, w którym pojawiły się już zmiany charakterystyczne dla nieleczonej schizofrenii. Ma dookoła siebie bardzo głupich ludzi. Z jednej strony są faceci, którzy z nią sypiają, którzy nie potrafią oddzielić uczuć wywoływanych przed dobry seks od oceny ich obiektu fascynacji, z drugiej strony baby uwodzone przez jej brata, Rafała, które dla odmiany służą mu do tego, żeby pchać im penisa w usta i od łaski zrobić palcówkę.

Ofiarami Rafała są zdrowe baby, więc jest oczywiste, że taki seks jest niewystarczający, szczególnie że chcą sobie ułożyć życie i pewnie założyć rodzinę. Rafał wynajduje sobie przeszkody, a których powodu nie może się żenić (a seksu bez kościelnego pokropku nie będzie, bo to turbo katolik z Opus Dei). Jedną z przeszkód jakie podaje jest, że ukradłam mu pieniądze. Te pieniądze są oczywiście urojone, a podstawą do urojenia jest schizofreniczna potrzeba ukradzenia mi majątku, lub doprowadzenia do tego, że po mnie dziedziczy. Nie zamierzam dać mu ani złotówki, ani zrobić z niego mojego dziedzica. Czasami pada wytłumaczenie, że chcę mu dać rozwodu. Więc naprawdę nie nigdy nie byliśmy razem, ani tym bardziej nie braliśmy ślubu. Naprawdę go nie prześladuję, to on szczuje swoje baby na mnie.

Za to jego sekta ma tak samo jak Renata ścisk dupy i koniecznie chcą mnie zmusić do ślubu z Rafałem. I im większe są plotki o moim bogactwie (hej, słyszałam nawet o skarbach zamurowanych w moim mieszkaniu, które powinien „odzyskać”), tym silniejsze naciski, żebym za niego wyszła, żeby mógł po mnie dziedziczyć. Nie mam złudzeń, sam mi zapowiedział, że chce mnie zabić po ślubie, bo „wie, że chcę mu dać się zabić”.

Oboje są dla mnie nie do wytrzymania. Renata jest przekonana, że mnie wyrzucono ze studiów, bo ukradła mi notatki. Gdakała o tym tryumfalnie bardzo długo, a także o innych swoich trofeach, jak naprzykąłd mój pierścionek zaręczynowy – ta pizda nie dostała go od Piotra, zostałam brutalnie zaatakowana przez cały gang Renaty i przemocą ściągnięto mi go z palca. I Piotr i ja zgłosiliśmy tę kradzież.

W rzeczywistości już tych notatek nie potrzebowałam, miałam wszystko przepisane na czysto. To że nie pracuję jako profiler czy psychoterapeuta nigdy nie było spowodowane przez problemy z pracą akademicką czy moją głupotą. Winię za to zaszczucie mnie, także przez moją rodzinę, która zaczęła chodzić na pasku sekty i Renaty, co sprawiło, że zostałam zastraszona oraz zmuszona – także z udziałem terroru – do zapomnienia o moich zawodowych i osobistych planach. Ale nigdy nikt mnie nie wyrzucił ze studiów i nieprawdą jest, że dzięki sekcie czy dokładniej Renacie w ogóle skończyłam studia. Anglistykę skończyłam zgodnie z planem. Zdjęcie dyplomu z konkretnymi latami studiów też jest gdzieś na blogu.

Nie ma za co tej kurwie Renacie (dużo wiem o historii jej prostytucji) dziękować i nie mam za co przepraszać. Jeśli to jest powód, dlaczego kontrolowana przez Opus Dei Avangarda odrzuca mi prelekcje, to trudno. Wiem, że znajduję się w dobrym towarzystwie cudownych osób, które są znienawidzone przez Renatę i jej sektę, więc też nie mogą się dopchać ze swoimi wystąpieniami. Więc znoszę ten afront z humorem i pogodą.

I nawet jeśli coś się zmieni w tej kwestii, to i tak nie będę już wysyłać żadnej propozycji prelekcji.

Ava is dead to me.

⛧⛧⛧

(1) Znaczy się, wiem – mówią zamiast niej zakochani w niej ludzie, czyli jej kochankowie oraz podrywki Rafała. Nycz, pani Barbara czy wręcz Krystyna w swoich wypowiedziach nie oddają jej debilizmu oraz liftingują jej wypowiedzi, a także dorzucają od siebie. Ostrzegam – Barbara, ginekolog na Ch, czy Ryszard celowo też kłamią. Osoba, która chce wyrobić sobie obiektywne zdanie powinna sięgnąć do źródła i krytycznie przesłuchać samą Renatę czy Rafała. Od razu wyszłaby na jaw głębią ich debilizmu i że nic o mnie nie wiedzą. Oraz że są Gollumami, którym głównie chodzi o przejście majątku, a Renata bardzo nieudolnie udaje mnie i naprawdę mnie nie zna.

Piana

Biję pianę na blogu, aby nikt mnie nie łączył z chorym psychicznie wielbicielem z Opus Dei, Rafałem, ani jego protektorem Nyczem. Nigdy nie byłyśmy parą i nie będziemy. On i jego bliscy to ludzie, którzy zniszczyli mi życie.

Ale oczywiście nie udałoby mu się, gdyby nie moja matka i jej imbecylizm moralny także. Jako krańcowy narcyz zachwyciła się tymi wariatami i bez weryfikacji czegokolwiek u mnie zaczęła wierzyć im w każde kłamstwo (szczególnie te, które pochodziło z ust schizofreniczki Renaty, która już wtedy była doświadczoną zabójczynią, bo już w podstawówce kogoś zaszczuła na śmierć) i postanowiła przemocą układać mi życie.

Jest ograniczona ilość sytuacji, jaka może wywołać taki zły stan psychiczny, jakiego ja doświadczam. Jednym z nich jest zdrada rodziny – czyli coś, co mnie spotyka od dzieciństwa. Już wtedy moja narcystyczna matka stanęła po stronie moich schizofrenicznych oprawców i gwałcicieli i mnie razem z nimi zaszczuła. Całe moje życie pilnowała, żebym nie była szczęśliwa, co chwila się ich radząc. Oczywiście, że jako schizofrenicy, wszystko co nie zgadzało się z ich urojeniami, albo potrzebami (a Renata bardzo potrzebowała i potrzebuje udowodnić, że jestem nikim) określała jako moją chorobę psychiczną.

Jeżeli byłam szczęśliwa w czasie studiów, to dlatego, że miałam Michała i jego rodziców, którzy w tej sytuacji byli moimi prawdziwymi rodzicami i postawili mnie na nogi tak dobrze, że naprawdę bez większych problemów ciągnęłam trzy kierunki studiów. Moja matka za to mi zniszczyła wszystko. Zostałam zaszczuta we własnym domu i oskarżona o chorobę psychiczną. Przemocą chciała mnie wydać za schizofrenika Rafała, którego nienawidzę od dziecka. Niestety wychowała sobie pogrobowców, którzy wypełniają jej wolę. Michał naprawdę nie był moim urojeniam i moim urojeniem nie było studiowanie na kilku kierunkach. Naprawdę jestem wyjątkowo utalentowana, nawet jeżeli moja matka uwierzyła schizofreniczce, że a) ledwo radzę sobie na Anglistyce, czy b) że wyrzucili mnie ze studiów. Oczywiście, że nic takiego nie miało miejsca.

Inna sytuacja, która wywołuje takie zniszczenia w psychice, że człowiek się próbuje zabić lub kończy z poważną amnezją o podłożu psychicznym jest zaszczucie przez schizofrenika w miejscu pracy lub uczelni. Też mnie to spotkało. I też nikt mi nie pomógł, zostałam wydana na pastwę potworów, który mnie zniszczyli i próbowali zamordować, nakłaniając do samobójstwa jako jedynej drogi ucieczki przed nim. Dodatkowo Renata tryumfowała, oświadczając mi, ile osób urobiła, włącznie z moją rodziną, że już nikt mi nigdy nie uwierzy. I że ona jest najpiękniejsza i najcudowniejsza. (A gówno mnie obchodzi, co o sobie myślisz! I tak wiem, że jesteś durną kurewką i wiem z kim sypiasz za pieniądze, żeby ciebie „bronili” – sami mi się pochwalili, bo są durni.)

Niszczące dla psychiki są sytuacje, z których nie można się łatwo wycofać. Nie można, szczególnie jeśli nie mieszka się samodzielnie, opuścić rodziny. (Obecnie mam ten luksus, że sama kontroluję moje pieniądze – przy okazji renta po moim ojcu, to też były moje pieniądze, więc miałam prawo je wziąć i się wyprowadzić do rodziców Michała – sama też mieszkam, więc osoby znajdujące się pod wpływem sekty mogą mi naskoczyć, nikt nie napadnie na mnie w domu z mieszkańców, koty mnie nie zaatakują.) Podobnie trudno jest uwolnić się od napastników w miejscu pracy, szczególnie jeśli szefowie staną po stronie schizofreników i nagle zaczną wraz z nimi pracownika „leczyć”. Wywołuje to też syndrom sztokholmski, bo nie można z pracy uciec. Znaczy się, planowałam ucieczkę do Szwecji i porzucone pracy, żeby uratować zdrowie psychiczne, ale mi się nie udało zwiać na czas. (Obecnie mam tak dobrą sytuację, że na razie nie muszą bać się ponownego ataku sekty i ich kłamstwa na mój temat.)

Każdy człowiek ma obowiązek uciec z traumatyzujących sytuacji, żeby ratować swoje zdrowie psychiczne. Z reguły to się udaje i człowiek nie ponosi aż tak dużych kosztów psychicznych. Nie mogłam uciec z własnej rodziny, bo moja matka od dzieciństwa robiła ze mnie swojego niewolnika i podkopywała mi wiarę w moje siły, była toksyczna jak najgroźniejszy psychopatyczny narcyz. Oczywiście odpowiadała za to Renata, która nią sterowała, ale dać się sterować takiej idiotce, może tylko ktoś, kto chyba jednak ma złe zamiary wobec własnego dziecka. A przynajmniej tak to wygląda z punktu ofiary skrajnie narcystycznej szui.

Z pracy lub rodziny człowiek się wcale łatwo nie wypisuje. Największe obrażenia psychiczne odnosi się w tych miejscach, mam na myśli zakasowywanie na śmierć lub wywołanie syndromu sztokholmskiego. Oraz niszczenie wszystkich snów oraz planów osobistych, bo narcyz postanowił ręcznie sterować życiem swojego zdolniejszego dziecka – które ma ten pech, że urodziło się jako drugie, wiec narcyz zawsze je będzie uważał za wybrakowane i traktował je jak śmieć.

Chociaż może, ustępuje mi syndrom sztokholmski i odzyskuję pamięć, więc przypominam sobie, kim jestem i mam zamiar zmienić pracę. Rodzinę też mogę zmienić wraz z krajem zamieszkania, jakby co. Ale na pewno nie jestem kimś z opowieści Nycza, mojej matki, pani Barbary, czy schizofreniczki Renaty.

Potrzebuję wsparcia moim prawdziwych przyjaciół, czyli ludzi, którzy podobnie jak ja od lat są celem ataku wścieklej sekty Opus Dei i nie liżą dupy Renacie czy Nyczowi. I napewno nie będę konfrontować się z żadnym narcyzem poza salą sądową, bo kończy się to obrażeniami psychicznymi. Moja matka była buldożerem. Inne osoby z tej opowieści wcale nie są delikatniejsze.

Padłam jednocześnie ofiarą schizofrenika i narcyza. Mordercze połączenie, z którego nie miałam prawa wyjść żywa, ale jednak nadal się jakoś trzymam.

Friends are family you can choose.

Psychiatrzy

Jak już napisałam schizofrenicy bardzo lubią podawać się za członków rodziny swojej ofiary. Jeszcze bardziej uwielbiają podawać się za lekarzy psychiatrów. Daje im to możliwość tak dokładnego zaszlachtowania swojej ofiary, że nie mogą się powstrzymać, a jak wiadomo celem schizofreników jest „leczenie” swojej ofiary, aż zacznie przytakiwać, że schizofreniczne urojenia są prawdą. Spotkało to mnie wiele razy i zadziwia mnie, że także osoby z mojej rodziny też dały się na to nabrać.

Ale napiszę o ojcu mojej koleżanki ze studiów. jest to psychiatra, który radośnie przyłączył się do zaszczucia mnie i „leczenia”. Studiowałam również kryminologię (helou, Instytut Kryminologii jak najbardziej jest częścią Uniwersytetu Warszawskiego, a dokładniej Wydziału Nauk Społecznych) właśnie dlatego, że od dzieciństwa padałam ofiarą przestępstw popełnianych przez schizofreniczne rodzeństwo oraz otaczającą je sektę), więc znałam te wszystkie schematy. Ojciec mojej koleżanki jako psychiatra powinien był snąć te schematy i zorientować się, że Renata nie studiowała na Uniwersytecie i że nawet zasób jej słownictwa potwierdza moje słowa, że to jest ktoś, kto nie powinien być wysłuchiwany. To ona jako schizofreniczka zaszczuwała mnie w moim Instytucie, to ona dezinformowała moją matkę (a także jak podejrzewam moją siostrę). Ja nie szukałam z nią kontaktu, nie byłam nawet sobie w stanie przypomnieć, gdzie ją spotkałam pierwszy raz – co też jest charakterystyczne, bo kontakt z osobą chorą psychicznie jest tak traumatyzujący, że się go wypiera.

Wśród innych rzeczy, które się wypiera są akty terroru. Byłam przez Renatę, jej rodziną oraz sektę terroryzowana i zaszczuwana. I gdy mówię o terrorze, mam na myśli terror w rozumieniu kryminologicznym – czyli grożeniem mi śmiercią moją oraz moich bliskich, a także ukochanych. Taki terror w końcu prowadzi do takiego zniszczenia psychiki, że ofiara się podporządkowuje. Można w ten sposób wychodować zamachowca terrorystę i mój podręcznik zapewniał, że można to zrobić z każdym. A także każdego można zmusić do samobójstwa. Renata ukradła mi moje notatki ze studiów i je wykorzystuje do jeszcze skuteczniejszego mordowania ludzi, bo instruuje dzięki nim swoich wyznawców oraz kochanków. To ja jestem ofiarą, a nie ona. Moje notatki to notatki z moich studiów, a nie opisują sposoby, w jakie chcę ją zniszczyć. Jeśli pada jej imię, to dlatego, że jako kryminolog prowadziłam badania nad nią i jej sektą, i były to moje notatki z badań. Poświęciłam im dużą część mojej pracy magisterskiej, która w rękopisie leży gdzieś w Instytucie Kryminologii. Miałam obronić się wiele lat wcześniej, niż w końcu to zrobiłam w Instytucie Anglistyki. Niestety moja matka przyłączyła się do zaszczucia mnie i przeżyłam cudem, tylko dzięki interwencji biegłych sądowych, którzy podnieśli mnie po próbie samobójczej. Policja i biegli sądowi stawiali mnie na nogi kilka już razy. Moja matka powinna była wtedy trafić do więzienia za to, co mi zrobiła, a ja uciec do rodziców Michała, ale miałam tak poważną amnezją po zaszczuciu i syndrom sztokholmski, że psychopaci związani z Opus Dei robili ze mną, co chcieli.

Nie tylo ja byłam zaszczuwana i terroryzowana. Spotkało to też Piotra, którym kiedyś był moim narzeczonym. Sekta napadła go z powody urojeń Renaty, która koniecznie chciała koniecznie uchodzić za jego „żonę”, a przede wszystkim dorwać się do jego kasy. Wszystkie osoby, które wierzą, ze Renata była jego „narzeczoną”, zachęcam do przejrzenia rocznika Gali z roku, o ile dobrze pamiętam 1989 i sprawdzenia, kto jest tam na zdjęciu. Mogę się mylić, więc proszę przejrzeć też lata sąsiednie.

Oficjalnie Piotr zginął wypadku, ale ponieważ był zaszczuwany i terroryzowany przez sektę, która koniecznie chciała, żeby się z nimi podzielił pieniędzmi, to osoby z jego otoczenia uważają, że został zamordowany i skrajnym terrorem zmuszony do samobójstwa. Zgłaszał ten terror Policji i informował, że jest terroryzowany i zastraszany oraz instruowany, w jaki sposób ma się zabić. Człowiek poddany takiej presji, traci nadzieję na pomoc (tym bardziej, że u nas Policja w takich przypadkach się w nic nie miesza i nie pomaga ofierze, nie ma takiego obowiązku) i w końcu załamuje się psychicznie, przestaje walczyć, podporządkowuje się i zabija dokładnie w taki sposób, w jaki chce przestępca.

Piotr zadbał o to, żeby uporządkować swoje sprawy przed śmiercią. Żegnał się z ludźmi, jak to robią osoby przygotowujące się do samobójstwa. Schizofrenicy tacy jak Renata zabijają swoje ofiary w przekonaniu, że po ich śmierci w magiczny sposób przejmą nie tylko ich atrybuty i uzdolnienia, ale także przejmą majątek. Ale bez względu na to, co wykrzykuje schizofreniczka Renata, pieniądze Piotra nie znajdą się na jej koncie. Może mnie szantażować i zastraszać, ale nie zmieni to realności, ani testamentu Piotra. Bliscy Piotra wiedzą, kto ma dostać klucze do jego mieszkania i kto ma otworzyć sejf oraz dalej wypełniać jego wolę. Czyli między innymi wydać drukiem jego pamiętnik. Pisząc go, zemścił się na kurwie Renacie oraz jej sekcie przed śmiercią.

Więc wrzaski sekty oraz ich intrygi nie zmienią faktu, że nie jest to Renata. Piotr jej nienawidził przez większość życia. Ma się od ludzi znających Piotra w końcu odpierdolić.

Schizofrenicy

Dużo już napisałam o tym, co potrafią zrobić ludziom nieleczący się schizofrenicy i nie zamierzam się powtarzać. Kto ciekaw, może sięgnąć w tył i sobie poczytać. Przypomnę tylko, że schizofrenik „leczy” swoją ofiarę i swoje działania skupia na doprowadzeniu rzeczywistości do takiego kształtu, żeby świat zgadzał się z jego urojeniami. Ofiara obsesji schizofrenika w efekcie „leczenia” zostaje zaszczuta, traci pamięć i ginie.

Z tego, co mi powiedziano, dawno polska kryminologia nie notowała takiej krwiożerczej żmiji jak Renata. Rafał nawet nie jest taki zły, jak ona, chociaż też nieźle nawywijał. Renata jest typem schizofrenika, którego celem jest zabicie swojej ofiary i który przeżywa prawdziwe uniesienie, gdy uda mu się doprowadzić do czyjejś śmierci. Jak większość przeżywających wieczną ruję schizofreników używa seksu jako broni. Bronią jej, a właściwie zabijają dla niej, jej kochankowie oraz ludzie przez nich urobieni. Renata wciągnie do łóżka każdą osobę, która jej może pomóc zaszczuć osobę, której atrybuty chce sobie przypisać. Jest totalnie niepoczytalna, z czego nie zdają sobie sprawy zakochani w niej mężczyźni.

Jak to często robią schizofreniczki, uwodzi także kobiety, odgrywa przed nimi spektakl i ze szlochem skarży się na swoją ofiarę, która naprawdę nic o niej nie wie i jej nie zauważa, co chyba jest największym afrontem dla takiej schizofreniczki. Zmanipulowała nie tylko moich nauczycieli, ale też moje koleżanki, a także moją matkę, podając się fałszywie za moją najlepszą przyjaciółkę. Jest oszustką i złodziejką. Działa przekonana, ze wymierza sprawiedliwość i odbiera, co należy do niej. Policja ma całą listę skarg na nią, nie tylko ode mnie, ale nie może nic zrobić, bo pipa jest po prostu chora psychicznie i brak przepisów, które by umożliwiały wsadzenie jej do szpitala wbrew jej woli.

Mam dosyć już tych wszyskich durnych ludzi, którzy chodzą na jej pasku i życzę im jak najgorzej. Mają się ode mnie odpierdolić. Lista osób zabitych przez Renatę i jej gang wielbicieli jest już za długa. Dosyć długa jest też lista osób, które udało się cudem uratować.

Musiałam wysłuchiwać radosnego gdakania Renaty, które była przekonana, ze już dokonała końcowego zniszczenia mojego życia i że się już z pewnością zabiję. Nie chcę już tego słyszeć nigdy więcej w życiu. Z powodu jej intryg już trzy razy próbowałam się trzy. Myślę, ze wystarczy. Nęka mnie od pierwszych lat podstawówki i mam zamiar się od niej już uwolnić. Jeśli trzeba będzie, wyjadę z kraju na zawsze.

I powiem szczerze, nie interesuje mnie, czy ta kurwa w końcu raczy się leczyć. Jeśli o mnie chodzi, możecie ją zaszczuć na śmierć, przynajmniej wyrównacie rachunki. Życie za życie. Róbcie z nią, co chcecie, możecie nawet, kurwa, koronować na królową fandomu. Ale jednak wbrew temu, co o sobie opowiada, nie ma szans na noszenie korony Norwegii.

Mam też dosyć Nycza, który robi wszystko, żeby jego kochanka przeżywała kolejny orgazm z powodu zaszczucia kogoś na śmierć. Już przy śmierci Piotra była bardzo szczęśliwa, ale nie zamierzam sprawić, żeby promieniała z radości, że mnie też jej się udało zabić.

Mąż Renaty też cieszy się każdym szczęściem schizofrenicznej morderczyni i wierzy w każde jej kłamstwo. A jeśli nie wierzy, to i tak robi wszystko, co chce ta schizofreniczka, bo inaczej Renata „może przestać mu dawać”.

To naprawdę nie ja jestem tutaj osobą, którą trzeba leczyć, tylko ta zmora. To ja jestem ofiarą, która musiała się bronić w miejscu pracy, bo została zaszczuta i wygoniona ze wszystkich innych środowisk. Zaszczucie w miejscu pracy jest ostatnim etapem zaszczucia przez schizofrenika i z reguły kończy się śmiercią ofiary. Prawie doprowadzono do mojej samobójczej śmierci. Mam nadzieję, ze Renata w końcu dostanie to na co zasłużyła, zmądrzeje i jednak będzie się leczyć.

Ja z nią już nie będę rozmawiać, nie chcę jej nigdy w życiu widzieć, ale jeden z trików, który może zadziałać, to powiedzenie jej, że musi sprawdzić jakiś psychiatryk dla mnie i zostać tam dwa tygodnie. Będzie mogła mówić lekarzom wszystko, co o mnie „wie” codziennie, ale musi obiecać, że wcześniej nie wyjdzie. Musi pamiętać, że jest to proces, który dwa tygodnie, więc musi tam conajmniej tyle czasu zostać. Piętnastego dnia powie lekarzom, czy rzeczywiście uważa mnie za kogoś groźnego i że powinnam być tam zamiast niej. Niestety leki psychiatryczne działają dopiero po około dwóch tygodniach i tyle czasu trzeba ją tam przetrzymać.

Nie pokazujcie mi Renaty ani jej szajki nigdy więcej. Mam dosyć.

Badania

Jedną z rzeczy, które wyniosłam ze studiów jest zadziwienie tym, jak bardzo niedokładni są psychiatrzy. Diagnozują na podstawie słów osób, która przed nimi stoi (zakładam, że są uczciwi i przestrzegają zasad, więc nie sięgają do innych źródeł). Podejrzewam więc, że w momencie, gdy stoją przed nimi przestępcy są bezradni. Z jednej strony przestępcy kochają status osób chorych psychicznie, bo zwalnia ich to z odpowiedzialności i spotkałam się z tym, że wiele osób z Opus Dei szczyci się tym, że są nietykalni, bo są zakwalifikowani jako chorzy psychicznie. Zresztą wiele osób chorych psychicznie popełnia przestępstwa, chociażby dlatego, że nie potrafią utrzymać pracy, a też wiele chorób znosi hamulce moralne i schizofrenicy kradną na potęgę.

Z drugiej strony spotkałam się też z tym, że ludzie z Opus Dei przechwalali się tym, że od pokoleń popełniają przestępstwa i są nietykalni nie dlatego, że są chorzy psychicznie, ale dlatego, że dobrze symulują i rodzice nauczyli ich, co mają mówić i wtedy ludzie dają im spokój, a wszystko dzięki temu, że jako podobno chorym psychicznie wiele im wolno i są nie karani.

A z religii jedyne nauki, jakie wynieśli to „rób, co chce ksiądz, a będziesz mógł zaszczuć, kogo tylko będziesz chciał, szczególnie jeśli to Żyd”.

Wyobraźmy sobie, że wchodzi w takie środowisko psychiatra i na czym taki człowiek opiera swoją diagnozę, bo ja nie wiem? Wiem za to, że obrazowanie pracy mózgu odpowiada na wszystkie pytania bezbłędnie i tylko dzięki temu można bezproblemowo odróżnić schizofrenika od przestępcy. Część z tych ludzi to schizofrenicy, część zdeklarowani przestępcy? A może tylko bardzo głupi, bo jednak świetnie żyją z oszustw?

Rafał z jednej strony zachowuje się jak klasycznych schizofrenik – z urojeniami na mój temat, oskarżeniami mnie, że „wchodzę mu do snów”, tworzeniem sobie haremu z powodu podwyższonego popędu seksualnego i potrzeby tworzenia sobie szpiegów, czy też służek. Z drugiej strony harem tworzy sobie też alfons i podobnie jak alfons Rafał, gdy go to zapytałam, uważał, że po ślubie będę na niego pracować, on będzie mi zabierał cała kasę i tak dalej. Rafał i jego towarzystwo brało udziała w gwałtach na dzieciach, podczas których mówiono małym ofiarom, że wyznaczono im rolę „kurew” i że właśnie się uczą zawodu.

Oczywiście wielu alfonsów i prostytutek to jednocześnie osoby chore psychicznie, ale nie ma powodu, żeby z nich robić świętych. Całe to grono przyjaciół Rafała i Renaty uważa, że tylko mężczyźni mają wartość, a dzieci i kobiety są rzeczami, które wolno gwałcić i niszczyć do samobójstwa. Ciekawe też, że co do zasady, prostytutki są bardzo religijne, a ateiści się nie kurwią – to jest informacja z podręcznika. Nie wiem więc, skąd się wzięło przekonania wielu osób z Opus Dei, że wolno im zmuszać ateistów do prostytucji, uważać, że taka jest nasza rola jako ateistów, gwałcić nas i zaszczuwać na śmierć. I to robią osoby, które biskup uważa za „święte”. Sam mi powiedział i nie pozostawił przy tym żadnej wątpliwości co do mojej roli nie tylko w fandomie.

Jedyne co mogę zaproponować dla sekciarzy z Opus Dei to obserwacja psychiatryczna z badaniem tomografem, bo nie wiem, na ile mają mózgi schizofreników, a na ile psychopatów. Kto z nich to rzeczywisty gang mokotowski, a kto schizofrenik przez gang i Kościół wykorzystywany? Zostali wychowani przez krąg pedofilski, a to oznacza, że odebrali wychowanie podobne do wychowania dzieci z rodzin przestępczych. Bardzo mnie interesuje, czym te osoby naprawdę są.

Jeżeli mówicie, że nikt z tego grona nie jest z gangu, to powiem, że ja nie potrafiłabym kupić pigułki gwałtu, nie mam takich znajomych. Za to wiem, ze wiele osób z grona przyjaciół Renaty, Rafała oraz Romana już nie zobaczymy w czasie konwentów, bo siedzą.

Sekciarze z Opus Dei już lata temu przechwalali mi się, że do zaprowadzania „porządku” w Polsce wykorzystują świat przestępczy, i że ci ludzie też są Opus Dei. I teraz zastanówmy się, na ile to bełkot szaleńców, a na ile prawda? Nie wiem z pewnością, ale niepokoi mnie obecne w życiu publicznym łaszenie się do stadionowych przestępców i nazywanie ich solą ziemi.

I czy chcemy mieć takie osoby w fandomie?

Nawrócenie

Jestem osobą po apostazji. I jestem z tego bardzo zadowolona. Moja apostazja to wynik uporczywego „nawracania” mnie przez Opus Dei, która to organizacja wymarzyła sobie, że zrobi ze mnie swoją niewolnicę, również seksualną. Przy czym, rozumiecie, na pierwszy rzut oka można uznać, że próbowali mnie „nawracać” wariaci – przecież wiecie, zdrowy człowiek przyjąłby do wiadomości, że zostałam ochrzczona o czasie, czyli w wieku kilku miesięcy i dałby sobie siana z wmawianiem mi, że się muszę nawrócić.

Żeby było jeszcze zabawniej, ochrzczono mnie 25 grudnia. Podobno tylko wtedy było wolne miejsce. Katechezę zaczęłam też wtedy, kiedy by wypadało, czyli z początkiem podstawówki.

A jednak Opus Dei uznało, że trzeba mnie nawracać, a „urwisy” wychowywane przez tę sektę wymyśliły sobie, że należę do „niższej rasy”, więc można mnie zaszczuwać i oczekiwać, że będę im wszystkim dawać dupy.

Dorośli nie byli lepsi. Uznali, że w ramach „nawracania” mnie zmuszą mnie do dziecięcej prostytucji. Ówczesny biskup wolał dzieci. Odszedł, ale przekazał moją „sprawę” obecnemu. A ten woli dymać dorosłe kobiety. Nie tylko ja się spotkałam z ofertami, że za dotępność seksualną umożliwi mi karierę. Pierdolę taki „Kościół”, w ramach którego, żeby udowodnić, że jestem chrześcijanką, muszę się kurwić i mam lizać dupy schizofrenikom, a także za nich pisać, bo owi schizofrenicy wymarzyli sobie, że będą uznanymi pisarzami.

Sam biskup powiedział mi, że i owszem, gdy jest okazja to sobie też zgwałci, jeśli jest okazja, poświadczając, że słowa jednej z moich przyjaciółek o jego udziale w zbiorowym gwałcie są prawdą. Napady seksualne z użyciem pigułki gwałtu to rozrywka owych „urwisów” z Opus Dei, tak umoralniająca jest to instytucja. Schizofrenicy wybierają sobie „kurwy”, które muszą ukarać, albo gwałtem udowodnić, że są rzeczywiście są kurwami, więc uważajcie na siebie w fandomie, szczególnie w czasie warszawskich konwentów. Nie przyjmujcie drinków od ludzi z Opus Dei i niech was nie zmyli sutanna. Co wszyscy ludzie są albo psychopatycznymi potworami, albo potworami ze schizofrenią, a marzy im się możnowładztwo i traktowanie wszystkich jak służących lub niewolników. Są to ludzie, którzy mi tłumaczyli, że nie ma większej przyjemności od zniszczenia i zaszczucia na śmierć drugiego człowieka. Na całe szczęście mnie wychowano lepiej i lepsze mam geny oraz pochodzenie.

Niech spierdalają do Somalii z takimi manierami! Mimo wszystko Polska to jeszcze nie jest kraj upadły i wymiar sprawiedliwości sobie poradzi z gwałcicielami w sutannach i wariatami z Opus De!

Nazywanie potworów świętymi, którym „wszystko” zawdzięczam, to coś, czego nie daruję. Są granice obrzydzenia i Nycz wraz ze swoją świtą już dawno je przekroczył.

Kłamstwa Opus Dei

Jednym z kłamstw Opus Dei kolportowanych o mnie jest, że ci sekciarze uratowali mnie przed olbrzymią demoralizacją. Jest całkowicie odwrotnie. Groziła mi całkowita demoralizacja z uwagi na pedofilskie zapędy ówczesnego biskupa (którego zwyczaje były znane Policji). Korzystał już z usług dzieci wychowanych przez Opus Dei, czyli schizofreników Rafała i Renaty, którzy przychodzili do mojej podstawówki, ale chyba jednak do niej nie chodzili, ani się ze mną nie przyjaźnili.

Zaczepiali mnie brutalnie na korytarzu szkolnym i ciągnęli za język. Nie będę się za bardzo powtarzać, ale bardzo szybko dostałam propozycję nie do odrzucenia – że też będę „służyć” księżom, tak jak służyły te dzieci. Oczywiście absolutnie nie miałam zamiaru się zgodzić, bo byłam już całkiem niezłą małą pływaczką z szansą na wielkie sukcesy. Nie potrzebowałam w ten sposób zarabiać. Poza tym byłam wychowywana zgodnie z etosem szlachty i rodzinne konotacje mojego ojca nie pozwalały mi na takie zachowanie. Ale okazało się, że dla Opus Dei i ówczesnego biskupa odmowa oznaczała przeraźliwą demoralizację i powód do powiedzenia mi, że nie osiągnę bez Kościoła żadnych sukcesów – w odróżnieniu od kurewki Renaty, która dzięki zbiorowemu wysiłkowi Opus Dei będzie wszędzie podziwiana.

Zaczęło się zaszczuwanie mnie i mojej rodziny. Była to zemsta za to, że nie dałam się pedofilowi. Moja matka została poinformowana przez „pedagog” (koło prawdziwej pedagogiki, to ona nawet nie stała) Barbarę o mojej „demoralizacji”. Barbara wymogła na niej zakaz moich dalszych treningów, niszcząc mi szanse na sukcesy sportowe, które według kluby były pewne oraz doprowadzając zaszczuciem do próby samobójczej.

Prześladowanie mnie przez Barbarę trwa nadal. W latach dziewięćdziesiątych wariaci z Opus Dei oraz ona stanęli na rzęsach, żeby mi zniszczyć życie. Przekonywali, że przyjaźnię się z kurewką Renatą. Okłamywali moją matkę, która wzięła udział w kradzieży moich ubrań – przekonana, że rzeczywiście chcę je oddać, wpuściła złodzieja z Opus Dei, który wyniósł moje pudła z ubraniami. Były w pudłach, bo chciałam kupić sobie nową szafę.

Nawet, gdzie chciałam sobie urządzić donicę z różą, która mogła rosnąc w pojemniku, to też nie spodobało się wariatce z Opus Dei. Zaprzyjaźniła się z moją matką i ją okłamywała. Pro tym, gdy posadziłam różę w specjalnym podłożu, wlała do niej ług. Oczywiście róża padła. Oczywiście nie było mnie przy tym, równie dobrze odwiedzać moją matkę mogła schizofreniczka Renata, a nie Barbara, i to ona mogła to zrobić po tym, gdy już wciągnęła moją matkę we wszystkie swoje urojenia.

Dla kryminologa osoba, która daje się tak bardzo wciągnąć schizofreniczce w urojenia, jest chora psychicznie. Moja matka zaczęła wciągać w intrygi Renaty także małe dzieci z rodziny, które przysięgały jej, że będą pilnować, żebym wyszła tylko za Rafała. Moja przyjaciółka też została tak potraktowana. Nie byłam w stanie nigdy mojej matce wytłumaczyć, że nigdy się z Renatą nie przyjaźniłam i że jest wariatką.

Jest mi bardzo przykro, ale moja matka dla wielu ludzi jest najbardziej znienawidzoną osobą na świecie. Ja też nie mam dla nie żadnego szacunku. Nie mam szacunku dla ludzi, którzy powołują się na jej życzenie, żebym ułożyła sobie życie tak jak ona z Renatą sobie wymyśliły. Chyba nie można z nikim martwym zerwać sądownie więzów rodzinnych, ale gdyby się dało, to bym to zrobiła.

Jest mi równie przykro, że Renata oprócz wariatów z Opus Dei i swojego męża wciągnęła w swoje urojenia także takie osoby jak na przykład Krystyna. Krystyna jako „rycerka” przysięgała chronić i bronić schizofreniczki Renaty, która podaje się za Yennefer, a także uważa się za „Królową Norwegii na terenie Polski”. Mam nadzieję, że ktoś ze szlachty wytłumaczy tej pani, że Renata stanowczo nie jest krewną Haralda V (chociaż pewnie nawet nie wie, jak ma na imię współczesny władca Norwegii – ostatnio była na etapie Olafa, tak jak jej powiedziałam w czasach podstawówki).

Niczego w życiu nie zawdzięczam kurwie Renacie ani innym wariatom z Opus Dei. Nie chcę wyjść za Rafała. Argument, że stracił ze mną dziewictwo we śnie i dlatego powinnam go poślubić, jest tak schizofreniczny, że odmawiam w ogóle komentowania go.

Renata i Barbara zniszczyły mi życie zawodowe i prywatne. Z osoby, która była szczęśliwa, miała świetnego faceta i studiowała na trzech wydziałam jednocześnie, zrobiły kogoś przegranego, kto nie mógł obronić pracy magisterskiej na Wydziale Nauk Społecznych i był już zawsze sam pogrążony w amnezji i beznadziei. W życiu nie powinnam być nauczycielką angielskiego, a do tego mnie zmuszono przez zastraszenie, terror i wywołanie syndromu sztokholmskiego w czasie studiów. Byłam już gotowa do przepisywania na maszynie do pisania mojej magisterskiej, którą złożyłam w Instytucie Kryminologii UW. Całe moje życie potoczyło się nie tak, jak powinno. Bez interwencji Opus Dei oraz kurwy Renaty radzę sobie doskonale. Mam nadzieję, ze nigdy już nie zobaczę tych skurwieli więcej – chyba, że będę ich przesłuchiwać razem z moim kolegą z wykładów z Instytutu Kryminologii. Jest to jedyna rola, w jakiej chcę ich widzieć.

Moja siostrzenica też była prześladowana przez Opus Dei i wmawiano jej tak samo jak mi, że jest kimś innym niż w rzeczywistości. Dlatego też zrobiła sobie testy genetyczne badające etniczne pochodzenie. Wyszedł nam jak najbardziej pradziadek Skandynaw – czyli zgadza się z tradycjami Rodziny i nikt z nas nigdy nie kłamał, ani nie miał urojeń. Chociaż po takim zaszczuciu ludzie zaczynają mieć wątpliwości. Na tym polega syndrom sztokholmski. Tylko schizofrenicy, którym tłumaczy się jaka jest prawda, nigdy w siebie nie wątpią. Zapraszam schizofreniczkę Renatę do zrobienia sobie testów genetycznych. Niech „rycerka” Krystyna sobie zobaczy, co wyjdzie jej idolce.

Za nic nie dziękuję Opus Dei, za nic nie dziękuję Renacie. Ma się ode mnie kurwa odpierdolić. To samo słyszała od Piotra. Też ją znienawidził za kłamstwa, które o nim też rozpowiadała.

I bardzo proszę, niech mnie teraz kurwa z Opus Dei – czy też jej „rycerka” Krystyna wraz z przyjaciółeczkami, z którymi się zmówiła – skarżą za mówienie prawdy. Zrobi mi tym bardzo dużą przyjemność.

Blondynka

Studiowałam w Instytucie Anglistyki z wyjątkowo durną blondynką, która mnie zaszczuła wraz z Opus Dei. Nie tylko przedstawiała wszystkim wariatów z tej sekty, a szczególnie Ryszarda i Barbarę jako moich rodziców, którzy wszystko o mnie wiedzą (bzdura, nic nie było prawdą z tego, co powiedzieli). Ale nęka mnie do tej pory. I wiele wskazuje, że z ramienia Opus Dei „opiekowała się” mną jeszcze przed studiami – pamiętam, że przychodziła z wariatami z Opus Dei do mojej podstawówki i liceum. Ma całkowicie skrystalizowany pogląd na mnie i nie ma pojęcia, że ploty ludzi z Opus Dei są przefiltrowane nie tylko przez ich szaleństwo, ale też przede wszystkim schizofreniczną zakonnicę, która ma cała masę wymysłów na mój temat, chociaż mnie nigdy nie poznała.

Rzeczy, które o niej opowiadał Nycz, świadczą, że jest totalną schizofreniczką. A powoływał się na nią wiele razy. Jej zachowanie też o tym świadczy, szczególnie przypisywanie mi choroby psychicznej i upieranie się, że musi mnie leczyć. Nic o mnie opowiada nie jest prawdą.

Zaczęło się od zazdrości o Piotra i oskarżeń, że go nękam. Przychodził do mnie do Instytutu, byliśmy zaręczeni, ale durna blondi wciekała się z zazdrości, podczas gdy inna koleżanka gratulowała zaręczyn.

Zaszczuwa mnie również opowieściami, że jestem chora psychicznie i że tam nie studiuję. Razem z jakimiś durniami z fandomu uniemożliwiała mi uczestniczenie w wykładach. Tropiła mnie również później w fandomie.

Posunęła się również do tego, żeby mnie nękać w pracy. Poszczuła na mnie panią P. opowieściami o tym, jak jestem chora psychicznie. Bełkotała coś o jakimś samolocie, który niby miałam ściągnąć na dół i uratować. Nie wiem zupełnie o co jej chodziło, sama sprawiała wrażenie chorej psychicznie, a pani P. pod jej wpływem też wydawała się zaburzona. Możliwe, że całe Opus Dei działa z polecenia swojej „świętej” czyli schizofreniczki, więc z jej polecenia członkowie tej sekty robią rzeczy, które wydają się świadczyć o ich chorobie. Tylko tak można wytłumaczyć nagłe, wręcz pandemiczne zachorowanie na coś, co powoduje u wydawałoby się zdrowych ludzi schizofreniczne zachowania.

Ta blondi jest wierną, jak rozumiem, członkinią Opus Dei i tak samo jak oni, upiera się, żeby mi niszczyć życie. bardzo proszę na nią uważać. To nic dobrego.

Niech ktoś tej idiotce powie, kim jestem i jakie związki mi razem ze swoimi ulubionymi świrami z Opus Dei zniszczyła, zaszczuwając mnie oraz wmawiając chorobę psychiczną. Mam nadzieję, że w końcu trafi do psychiatryka lub do więzienia. Na pewno trzeba ją dobrze zdiagnozować, moim zdaniem jest chora psychicznie.

Ta blondynka to jest prawdziwa kurwa z Anglistyki, a nie ja. Oczywiście mówię o charakterze, ale jest wyjątkowo wredna i durna. Kocha niszczyć ludzi. Mnie napewno.

Absolutnie nikt nie ma prawa jej przedstawiać jako mojej przyjaciółki z czasów studiów. Jest zawistną pizdą, zazdrości też mojej znajomości z Andrzejem. O mało co się nie zdechła z zawiści i zapluła, gdy w czasie jednego z konwentów razem z Piotrem i Andrzejem pojechaliśmy gdzieś na obiad. Dostała furii, gdy jej powiedziałam, gdzie byłam. Chociaż nie uważam, że miała prawo pytać.

Jest to idiotka totalna i bardzo proszę nie uważać jej za jakiekolwiek źródło informacji o mnie. Jest całkowicie przesiąknięta Opus Dei i donosi im wszystko. Nie na mnie i tak naprawdę nic o mnie nie wie.

Nawet nie pamiętam, jak się nazywa, pamiętam tylko, że nie chcę jej nigdy więcej oglądać. Wsławiła się głupotą i zaszczuciem mnie wyjątkowo. Pani Szkwał też nie chcę oglądać. Mam nadzieję, ze kilku innych osób też nie będę już wkrótce widzieć. Wypraszam sobie pomówienia, według których nie mam matury, a na Anglistykę przychodziłam, bo miałam niby mieć urojenia, że studiuję. Nieprawdą jest, że starania pani Barbary sprawiły, że mnie znowu przyjęto na studia. Jest to tępa pizda, która zniszczyła mi życie, także zawodowe.

Zaburzona blondynka z Anglistyki jest osobą, której należy uświadomić kim jestem i na ilu wydziałach jednocześnie studiowałam. Pochwaliła mi się kiedyś, że jest w Opus Dei „dla kariery” – mam nadzieję, że w końcu ktoś jej udowodni, że trzymanie z wariatami i terrorystami nie popłaca. To ona jest tępą kurwą z Anglistyki, a nie ja, chociaż lubi tak o mnie mówić. Sama jest chora psychicznie. Jest na mojej czarnej liście ludzi, którzy umożliwili działanie sekcie i zniszczyli mi życie. I nie przyjmują do wiadomości, że różne rewelacje o mnie, jakie kolportuje ta sekta, pochodzą z majaków schizofrenicznej zakonnicy, która w ich gronie uchodzi za świętą. Barbara i Ryszard też moim zdaniem nie są zdrowi.

Orkan-Łęckiej i jej ojcu, którzy też chodzili i chodzą na pasku wariatów z Opus Dei, też trzeba naprawić światopogląd. Ale to już nie moje zadanie. Niech to zrobi ktoś, komu jeszcze zależy. Jeśli o mnie chodzi, niech z tymi ludźmi rozmawia już prokurator.