Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

„Ufajcie Bogu…”

Rodzice Renaty i Rafała nie byli ludźmi z półświatka. Byli leczącymi się schizofrenikami, którzy na swoje nieszczęście byli religijni, więc wiele o sobie opowiadali swojemu księdzu. Ten stosując oczywiście schemat postępowania zawodowych kościelnych katolików, którzy nie wierzą w choroby psychiczne, za to uważają, że mają prawo bawić się ludźmi i wchodzić w kompetencje lekarzy, zakazał im brania leków, za to kazał ufać Bogu. Stworzył te potwory, kierując się zabobonem, ale też zachwytem godnym religii szamańskich, że ma w swojej parafii osoby, które dzięki swoim wizjom są „bliżej Boga”.

Renata, gdy już porozmawiałam z nią spokojniej i przypomniałam, co pamiętam z podstawówki, powiedziała mi, że chce się leczyć, ale nie wie jak. Jej brat też będzie chciał się leczyć, ale trzeba ich wyrwać z otoczenia Nycza i szerzej kleru, którzy z powodu modelu biznesowego Kościoła i ogólnie rozumianego prestiżu, uwielbiają otaczać się „żywymi świętymi” – czyli ludźmi bardzo poważnie chorymi, których urojenia nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Trzeba Renatę i Rafała wziąć za rękę, wsadzić do samochodu i zawieść do psychiatryka. Wbiłam im do głowy, że proces trwa szesnaście dni i że po tym czasie będą mogli zadecydować, co chcą zrobić. To że mówi, że już była w szpitalu, to nieprawda. Fantazjuje o tym, kierując się tym, co jej powiedziałam. Trzeba jej powtórzyć, że będzie mogła lekarzom mówić wszystko, co uważa, że „wie” o mnie, tylko że musi być tam conajmniej dwa tygodnie i wtedy powie lekarzom, co chce, żeby ze mną zrobili. Leki, które będą przez ten okres dostawać, zadziałają dopiero po dwóch tygodniach, więc trzeba ich jakoś podejść, żeby się zgodzili dobrowolnie poddać leczeniu.

Są osoby w fandomie, które mają lepszy kontakt z nimi ode mnie, bardzo proszę, żeby one się tym zajęły. Naprawdę nie jestem chorą psychicznie żoną Rafała, która musi do niego „wrócić”. Nie jestem też religijna. Rafał urobił także moją rodzinę (chociaż oni nie zorientowali się, że Rafałem kieruje psychoza i uważają za idealnego kandydata na mojego faceta, podczas gdy ja prędzej umrę, niż za niego wyjdę). Sama ledwo żyję, bo naprawdę postanowili mnie za niego wydać, zupełnie nie orientując się, kim jest naprawdę, kto za nim stoi, jak bardzo jest głupi i jak bardzo zostałam zniszczona i poraniona, gdy próbowano nagiąć rzeczywistość, żeby zgadzała się z życzenia Nycza i urojeniami Rafała.

Ostatni gasi światło

Po wygranej Nawrockiego obudziłam się w świecie pozbawionym jakiejkolwiek nadziei. Już wcześniej wariatka Barbara nękała mnie, próbując mnie zmusić do dopasowania mnie do jej urojeń, wedle których chcę pracować z nią w PiSie czy też ministerstwie. Byłam zmuszona przez nią i przez Rektora do rozmów z pisowskimi oficjałami. Pogwałcono w ten sposób wszystkie moje prawa, robiąc przyjemność gangowi (a w zasadzie sekcie) schizofreników.

Pani Barbara jest osobą, która mi zniszczyła życie po wielokroć. Nie mam siły wyszczególniać jej poszczególnych dokonań tutaj, ale jest tak samo niebezpieczną wariatką jak rodzina Renaty czy Ryszard, który też ma urojenia, że mnie „ratuje” i że jest moim zastępczym ojcem.

Dla mnie zwycięstwo Nawrockiego oznacza, że czas porzucić nasz kraj i wybrać Francję na miejsce pobytu. Muszę spędzać chociaż część roku w krajach, gdzie rządzi rozum, a nie ciemnota. Tylko w Polsce prawa kobiet i inne postulaty lewicy nie trafiły do centrum. Jest to przerażająca sytuacja. Wszędzie indziej, nawet jeśli rządzi tam prawica, to nie ma demontażu zdobyczy cywilizacyjnych, takich jak prawo kobiet do decydowania o swoim ciele. Przypominam, do dwunastego tygodnia ciąży nie ma mowy o systemie nerwowym, jest to granica, do której aborcja powinna być prywatną sprawą każdej kobiety. Naprawdę fanatyczni zwolennicy zakazu przerywania ciąży powinni być zmuszeni, żeby na planszach wybrać ludzki pięciotygodniowy płód odrózniając go od końskiego, foczego, czy płodu słonia. Najczęściej kobieta w ciągu trzech tygodni się orientuje, że jest w ciąży i może usunąć ciążę farmaceutycznie.

Jako profiler znam kilka zasad, które mają zastosowanie w polityce. Pomińmy już fakt, że do polityki i ogólnie władzy garną się ludzi głupsi, chociaż ambitni. Ważniejsze jest to, że statystycznie przedstawiciele prawicy są o wiele głupsi od przedstawicieli lewicy. Prawacy to z reguły ludzie niewykształceni, albo tacy, którzy ten dyplom dostali z łaski. Czasem nawet są to ludzie, którym ktoś napisał taki doktorat, bo „im się należy” i nadal wystaje im wieś z butów.

Niestety prymitywny lud łapie się na takiego gościa, co to niby wykształciuch, ale mówi jak swój. Nie oszukujmy się, większość wyborców, to nie są ludzie wykształceni i fakt, że ktoś przemawia ich językiem i trafia do nich, jest zachęta do głosowania. Jedyna rada dla lewicy – musicie uprościć język. Ciężko pracujący ludzie to wymarzony adresat postulatów lewicowych, tylko trzeba znaleźć sposób, żeby zorientowali się, kto naprawdę będzie dbać o ich interesy. Zamiast tego mamy ponownie prezydenta, który w swojej kampanii posługiwał się hasłami wytrychami i jest populistą. Zbiera mi się na wymioty, gdy znowu politycy prawicy łaszą się do stadionowych kiboli, czyli przestępców, którzy powinni siedzieć w więzieniu. No, nie chce mi się wierzyć, ze polski elektorat rzeczywiście składa się z wielbicieli panów okładających się cegłówkami i umawiających się na ustawki. Brakuje kilku medialnych procesów takich prymitywów, ale przedstawionych tak, żeby lud zrozumiał.

Aż mam ochotę zostać dziennikarką śledczą, iść pracować do Policji, albo sprawdzić ile przedmiotów z politologii zrobiłam i zacząć doradzać lewicy. Najbardziej z tego chciałabym przestępców wsadzać do więzień, albo do psychiatryków, tylko że – jeśli chodzi o psychiatryki – prawo mi na to nie pozwala, bo jest dobrowolność leczenia. Z tym, że oczywiście ta dobrowolność nie ma znaczenia jeśli chodzi o mój przypadek, bo mnie PiS zaszczuł praktycznie na śmierć, próbując mnie zmusić, żebym zaczęła robić to, czego chce ode mnie wariatka.

Matka

Moja matka była narcystycznym potworem, który uwierzył w zapewnienia schizofreników z mojej podstawówki i ich rodziców, że są nie tylko szlachtą, ale też książętami. Uwierzyła też w kłamstwo, że ja i Rafał jesteśmy dla siebie stworzeni i że musimy się pobrać.

W rzeczywistości rozmawiałam z tymi prosiętami z nizin społecznych i razem z tatą zdiagnozowałam ich jako chorych psychicznie. Oczywiście ani moja matka ani moja siostra nam nie uwierzyły. Miałam w domu to samo, co tata miał we Francji, gdzie też go osaczyła psychopatyczna schizofreniczka i wmówiła wszystkim, że jest w nim w związku. Mój tata też miał wrogość swojej matki, która chciała go na siłę uszczęśliwić.

Próbowałam mojej matce i siostrze wytłumaczyć, kim w rzeczywistości są ci ludzie i co mnie z ich ręki spotkało, ale z charakterystycznym dla narcyzów uporem dążyły do postawienia na swoim. Stosowały taki terror, że o mało mnie nie zabiły, bo zaczęłam planować samobójstwo. Byłam zmuszona do spotkań z Rafałem w naszym domu. Tata mnie ratował, chociaż dopiero gdy mu profiler powiedział, co się dzieje. Ucieklibyśmy pewnie za granicę, ale tacie skończyły się państwa, bo jego wariatka, która ze swoją rodziną spowodowała, że uciekł z Francji i Norwegii, blokowała nam pobyt w tych państwach. Nie mogliśmy się narażać na ich ataki. Po tym, gdy swoimi kłamstwami, intrygami oraz terrorem doprowadziła do bankructwa jego biznesu, uciekł. Był w bardzo złym stanie, gdy przybył do Polski, bo prawie doprowadziła do zabicia jego psychiki.

W Polsce mój tata zakochał się mojej matce, bo z całą delikatnością zaczęła go wspierać. Ale popełnił błąd, bo zakochał się w narcyzie, który jak to wszyscy narcyzi, którzy się nie leczą psychoterapeutyczne, wcześniej czy później zniszczyła swoich bliskich, szczególnie, gdy okazało się, że powstały jakieś kłopoty.

Dla mnie takimi kłopotami byli schizofrenicy, którzy wbili we mnie swoje szpony za zgodą mojej rodziny i nie chcieli mi darować, bo koniecznie chcieli doprowadzić do sytuacji, kiedy Rafał odziedziczy po mnie mieszkanie moich rodziców. Ja sama byłam informowana o ich planach. Moim rodzice mi nie wierzyli i pozwolili wariatom na takie działanie, że skończyło się na mojej próbie samobójczej.

Ratował mnie profiler z milicji. I tylko jemu zawdzięczam to, że żyję. Schizofrenicy, jak to zwykle oni robią, zwalili wszystko, co robili na niewinne osoby. Mój tata chyba nie wiedział, że lubiany przez moją rodzinę Rafał jest niebezpiecznym schizofrenikiem realizującym swój plan wzbogacenia się, który kieruje się głównie swoimi urojeniami.

Rafał i jego rodzina to nie szlachta, nie pochodzą z arystokracji, a jedna wiele osób się na to nabrało. Nabrali się na to ojcowie moich koleżanek (oraz koleżanka Michała), którzy naprawdę w tej schizofrenicznej szmacie zobaczyli księcia z bajki i nakazali swoim córkom słuchanie tylko jego i wyjście za niego za mąż. Oczywiście moje zapewnienia, że wiem lepiej, że Rafał tylko tak o sobie opowiada, a tak naprawdę jest schizofrenikiem z nizin społecznych, spotkały się z zaszczuciem i reperkusjami. Narcyzi tak reagują i zabija kogoś zanim zaczną coś weryfikować i sprawdzać na własną rękę. Należy takich ludzi przyciąć, aż do gruntu, bo muszą przestać uważać, że mają prawo decydować za innych, kto z kim powinien być. Muszą też wyzbyć się złudzeń, że lepiej od najbardziej zainteresowanych osób, orientują się w sytuacji i że mają prawo terrorem wymuszać posłuszeństwo.

Nie odpowiadam za moją matkę, która uważała, że wie lepiej ode mnie, kto jest kim. Niepotrzebnie poręczyła za Rafała i jego rodzinę. Wbrew jej słowom nigdy nie przyjaźniłam się z Renatę. Cała ta „przyjaźń” polegała na wydzwanianiu do mojej matki i opowiadaniu o mnie i Michale samych kłamstw. Próbowałam mojej matce wytłumaczyć, że to wariatka, ale nie dałam rady. Z całą odpowiedzialnością nazywam ją najgorszą matką, jaką nosiła Ziemia – oczywiście biorąc pod uwagę matki, które nie pochodziły z rodzin przestępczych, chociaż i te mogły wykazywać i tak więcej empatii wobec swoich dzieci, niż ona wykazała wobec mnie. Zamiast uwierzyć mi, że wiem lepiej od niej, kim są dzieci, z którymi chodzę do szkoły, a nie wierzyć schizofrenikom, tylko poddać ich jakimś próbom, to mordowali mnie, żebym potwierdziła jakąś urojoną wersję, wedle której moi prześladowcy są aniołami, a ja nie chcę powiedzieć, kim byli ludzie, którzy mnie skrzywdzili. W ramach karania mnie za to zostałam odcięta od treningów. To było coś tak brutalnego i haniebnego, jakby studentce Anglistyki zabronić chodzić na zajęcia praktycznego angielskiego. Wiązałam z pływaniem swoje życie, miałam być mistrzynią olimpijską, miałam na to szanse, bo byłam pływaczką o najkrótszym stażu, ale za to najzdolniejszą, która wychodziła też doskonale w próbach wysiłkowych. Nie wiem, co mojej matce strzeliła do głowy – chyba uwierzyła w jakiś wariant bredni oparty na urojeniach Renaty, że „ja się tam kurwię”. Pamiętam jakieś jazdy w domu o oskarżenie któregoś z trenerów o coś, chyba o rozpijanie? Tak to się dzieje, gdy narcyz uwierzy ludziom chorym psychicznie, a tępe głupie dziecko uzna się za najmądrzejsze na całym świecie i będzie ciągnąć sprawę wbrew prośbom najbardziej zainteresowanej.

Terrorystami są także rodzice moich koleżanek, które zostały postawione w sytuacji, w której mają obowiązek związać się z „księciem” Rafałem i czekać na nasz „rozwód”, Rafał to oszust, jak zwykle nieleczący się schizofrenicy i te panie służą mu tylko do jego intryg i zbierania informacji o mnie. Główną swoją intrygę opiera na zrealizowaniu swoich urojeń na mój temat, zmuszenia mnie do wyjścia za niego, doprowadzenia do mojej śmierci i odziedziczenia po mnie majątku. Zdałam egzamin profilera, więc wiem, według jakich schematów działają schizofrenicy tacy jak Rafał i jego rodzina. Jego siostra w dzieciństwie schizofrenicznie fantazjowała o zniszczeniu mnie i zajęciu mojego miejsca w rodzinie jako przybrana córka mojego taty. No cóż, nie dziwi mnie to, po matce był polsko-norweskim arystokratą. Aby tego dokonać Renata wmawiała mu swoje urojenia – że ja oskarżam go o pedofilię. Jednocześnie sama padałam na twarz i walczyłam ze schizofrenicznymi prześladowcami, bo Reneta już wtedy opowiadała, jak mnie „uratowała” przed moim ojcem. Dopiero po próbie samobójczej wkroczył profiler, a mój ojciec uwierzył, że to nie ja pomówiłam go o pedofilię. Dopiero profiler powiedział mojemu ojcu, co rzeczywiście się dzieje. I że to jest taka sama historia jak jego.

Moja durna narcystyczna matka stwierdziła, że będzie mądrzejsza od zawodowego psychologa-kryminologa i raczyła się nie zgodzić z profesjonalną opinią. Była cały czas moim szpiegiem donoszącym wariatom, oraz niszczącym mnie, bo wierzyła w ich kłamstwa. Nie da się jej obronić. Sama wielokrotnie doprowadziła mnie na skraj kolejnych prób samobójczych.

.Schizofrenicy uwielbiają doprowadzać swoje ofiary do samobójstwa i wykorzystywać przy tym otoczenie swojej ofiary, nie ma już wtedy komu zaprzeczać i tłumaczyć, że ich stwierdzenia to urojenia. Ja przeżyłam pomimo zmasowanych ataków na mnie. Jestem obywatelką świata i jeśli ci wariaci nie zostaną zmuszeni do leczenia, spierdalam na południe Francji. Renata i Rafał to prymitywne żule przyuczone do zawodu sprzedawcy i nigdy się tam nie odnajdą. A ja mogę zrobić to samo, co mój tata w Polsce, od razu po przybyciu poinformować wszystkich, że mam schizofrenicznych prześladowców. I odmówić kontaktów z rodziną taty, żeby nie ryzykować ataku jakiś potomków schizofrenicznej prześladowczyni mojego rodziciela. A jeśli i we Francji nie będzie spokojnie, zawsze pozostają kraje skandynawskie – bo chociaż tam zimniej, to niebezpieczni wariaci są skazywani sądownie na pobyt w szpitalu i potem kontrolowani przez kuratorów.

Zatrzyma mnie w Polsce tylko zmiana prawa na podobne do przepisów, jakie obecnie panują w bardziej cywilizowanych krajach. Inaczej ci wariaci mnie wykończą. Nie wiem, czy zerwanie kontaktów z idiotami, którzy im pomagają, wystarczy.

„Zastępczy ojciec”

Jednym z urojeń Renaty i Rafała jest, że mnie ratowali. Już gdzieś wspomniałam, jak mnie ratowali. Czyli realizowali urojenia Renaty i jej ojca o tym, że jestem, jak to nazywali, „kurwą”. W ramach fabrykowania dowodów na mój upadek moralny, ojciec Renaty, czyli imbecyl schizofrenik, związał mnie i ze swoimi dziećmi uczył „zawodu” – czyli zmusił do obciągnięcia sobie i Rafałowi fiuta. Podobno przyglądała się temu też Barbara.

Dlatego też kategorycznie żądam, żeby każda osoba, która ośmieli się jeszcze raz wmawiać mi, że ta schizofreniczna rodzina mnie uratowała przed moim rodzonym tatą, dostała piąchą prosto w twarz. Mój tata, Marian Wieczorek, był cudownym i wysoce inteligentnym człowiekiem, który miał dokładnie takiego samego pecha jak ja – czyli został zaszczuty przez wariatkę (i jej wspólników), a potem zniszczony przez narcyzów, którzy uznali, że lepiej rozumieją tę sytuację. Mój tata i ja tkwiliśmy w potrzasku, bo skończyły mu się już kraje, do których moglibyśmy uciec. Jego wariatka urobiła jego rodzoną rodzinę, która stanęła po jej stronie i nie dawało im się nic wytłumaczyć, zupełnie jak Nyczowi lub pani P. w moim przypadku, oraz miała też wtyki w Norwegii. Ja mam to szczęście, że jest Internet, więc mogę prowadzić zmasowaną akcję informacyjną, której nie mógł zrobić mój tata. Do tego, jego wariatka już pewnie nie żyje, albo jest tak stara, że wypadła z aktywnej gry, więc Francja jako miejsce ucieczki nie jest złą opcją.

Schizofrenicy z mojej podstawówki oraz ich rodzice wraz z wariatami z Opus Dei rozpoczęli atak na mnie też w dzieciństwie. Z powodu urojeń Rafała, uznali, że musimy się pobrać. Moja matka jako skończony narcyz, całkowicie bez weryfikowania, kim są ci ludzie i bez wiary w moje słowa, że to jest obcy mi dzieciak, zaczęła z nimi współpracować. Stworzyła mi piekło i zmuszała do „randek” z Rafałem u nas w domu. Przeżyłam autentyczną traumę związaną z kontaktami z wariatami, którzy przejmowali kontrolę nad moim życiem. Tym bardziej, że było to po tym gwałcie. Dopiero tata mnie uratował przed tymi schizofrenicznymi potworami i potrząsnął moją matką i moją siostrą. W zamian te potwory obrzucają go błotem do tej pory.

Stanowczo nie bywa się na warszawskich konwentach, gdzie te schizofreniczne bydlęta oraz ich pomagierzy objęły rządy.

Cierpię na samą myśl, że mogłabym tych ludzi spotkać i że nadal się nie leczą.

Miś

Pewien Miś z warszawskiego klubu fantastyki jest po uszy zakochany w schizofreniczce Renacie. Stworzyła wokół siebie całą sektę, więc oprócz jej brata pomagają jej też schizofrenicy Barbara i Ryszard. Cała ta banda ma całą masę urojeń na mój temat i oprócz tego też – jak to schizofrenicy – posuwają się do celowych kłamstw, żeby tylko sprawić przyjemność ubóstwionej przez siebie przywódczyni, która – jak to paranoiczka – rozpowiada, że chcę ją skrzywdzić. W rzeczywistości chcę ją po prostu leczyć, a opowiadanie o sobie prawdy i obrona przed pomówieniami nie jest wyrządzaniem komukolwiek krzywdy. To nie ona jest osobą, o której ochronę poprosił Andrzej. Ale Miś uważa, że ma obowiązek ją ratować, bo lepiej od niego wie, kto jest kim w fandomie. Jednocześnie kłamie, że robi to na polecenie Andrzeja. Prowadził też terror i zaszczuwanie mnie, świadomie zmierzając do zmuszenia mnie do samobójstwa, bo uznał, że tak trzeba, żeby chronić „Yennefer”, czyli jego ukochaną schizofreniczkę Renatę.

Wspomniany przeze mnie Miś postanowił zlekceważyć ostrzeżenia, jakie usłyszał od wielu osób, a także zapełnienie Krzysia S., że dobrze wie, kim jest prawdziwa Yennefer. Powiedziano mu już bardzo dawno temu, że jest to córka Heleny Wieczorek z domu Kurzępy. Ale pomimo tego nie tylko pozwolił na lincz w czasie konwentu zorganizowanego przez Avangardę, ale też wziął w nim czynny udział. Z powodu choroby psychicznej Ryszarda (to jest ten świr, który pojawił się ze swoją znajomą w mojej podstawówce i oświadczył, że są moimi „nowymi rodzicami” i że mam tylko ich słuchać) uznał, że nazywam się Nowak i wygonił mnie z konwentu. Wziął udział także w linczu na mojej siostrzenicy. Jest też winnym doprowadzenia do mojej totalnej amnezji i temu, że nie mogłam się wydostać z syndromu sztokholmskiego na czas, bo jest wiernym przyjacielem schizofrenika Rafała i całej sekty otaczającej to towarzystwo, więc tylko ich słuchał i wziął ponownie aktywny udział w zaszczuciu mnie. To z jego powodu wariaci robią w Warszawie, co chcą i terroryzują kolejne swoje ofiary, i to on zadecydował o przyjęciu lub odrzuceniu mojej prelekcji.

Jeśli poprawnie poskładałam w całość wydarzenia, wychodząc z amnezji (którą wywołał razem z Rafałem, przypominam, to stres wywołuje problemy z pamięcią, a nikt nie przeżywa tak dużego stresu, jak ofiara zaszczucia), to odrzucenie mojej prelekcji o Lolicie świadczy, że Miś nadal trzyma stronę schizofreników i nikt nie był w stanie na niego wpłynąć. Oznacza to też, że pomimo tego, że dostał informacje o nazwiskach moich rodziców i ich pochodzeniu, upiera się nadal, że nazywam się Nowak. Oczywiście jeśli go niewinnego Misia pomawiam, to chętnie opublikuję sprostowanie. Powrót pamięci to skomplikowany i bolesny proces.

Jakiś czas wysłałam do znajomego z fandomu zdjęcie mojego dowodu, żeby udowodnić, kim jestem i jakie jest panieńskie nazwisko mojej mamy. Na blogu jest moja apostazja oraz zaświadczenie o stanie cywilnym, tam też dane moich rodziców. Na pewno nie jestem osobą, którą opisują urojenia Renaty, Rafała oraz otaczającej ich sekty. Oboje za to stworzyli sobie również gang, czyli osoby spoza ich ścisłej organizacji maniaków religijnych, które im pomagają i wierzą, że to ja jestem maniaczką religijną. Renata i Rafał dobrze wiedzą, jak się przedstawiać, żeby mieć ludzką życzliwość i przenoszą na mnie swoje negatywne cechy. Wypraszam sobie.

Warszawskie konwenty nie są konwentami bezpiecznymi. Jak już pisałam wcześniej klub nie dba o bezpieczeństwo, ale posuwa się do zaszczuwania niewinnych osób, które mają nieszczęście być zwalczane przez sektę Renaty, którą jej sekta próbuje wypromować na królową fandomu. Jak widać w Warszawie im się udało.

Nie zamierzam nikogo z tej sekty przepraszać. Renata i Rafał to zaszczuwający mnie od dzieciństwa schizofrenicy z mojej podstawówki. Nigdy nikomu nie zrobiłam nic złego. To ja jestem niewinną ofiarą i spodziewam się przeprosin na piśmie, tak samo należą się przeprosiny mojej siostrzenicy oraz wszystkim innym osobom, które klub zaszczuł na życzenie schizofrenicznej sekty. Proszę się nie zdziwić, że wielu pisarzy nie bierze udziału w tym konwencie.

A jeśli ktoś uważa, że napisałam nieprawdę i rzeczywiście jestem demonem, który ukradł i splagiatował schizofreniczkę Renatę, to bardzo grzecznie proszę o pozew sądowy, w czasie którego będę miała możliwość obrony, bo przed pomówieniami wariatów ciężko się bronić poza sądem. Nie kontaktuję się z Renatą, jeśli z nią rozmawiałam, to tylko dlatego że mnie zaszczuwała w moim miejscu pracy. Odeszłam od pisania i konwentów, żeby mieć od niej i jej brata spokój. Skoro fandom zdecydował, że mnie nie chce znać, to w takim razie zamierzam uszanować wolę fanów i się nie pokazywać już nigdy więcej na żadnym konwencie.

No cóż, powtórzę, to fandom o tym zadecydował, nie ja. Mogę tylko wzruszyć ramionami. Jak to mówią, good riddance to bad rubbish.

Środki wymiotne

Wśród różnych symptomów psychofizycznych, które można wywołać u ofiary syndromu sztokholmskiego są wymioty. Spotkało mnie to, gdy byłam studentką. Wymioty wystąpiły po przyjęciu, na których jedna z „narzeczonych” Rafała zaatakowała seksualnie mojego faceta, co miałoby niby nakłonić mnie nie do powrotu do „męża”, ale do dania mu rozwodu, bo idiotka po agresywnym pomizianiu mojego mężczyzny (który się nie zorientował, kto mu okrakiem usiadł na kolanach) oświadczyła, że ona i Rafał się bardzo kochają i mam sobie przypomnieć, że mam męża i mu dać wolność. Pipa została wyśmiana, bo zupełnie nie wierzyłam w jej miłość, skoro tak agresywnie i wręcz pornograficznie potraktowała mojego narzeczonego. Bo raczej wyglądało, jakby go próbowała mi odbić.(1) Do tego Michał jak najbardziej potwierdził, że był moim pierwszym mężczyzną. W naszym przypadku bólu i krwi przy zerwaniu hymenu nie dało się nie zauważyć. (Dla ciekawskich – wycofał się i musieliśmy spróbować po jakiejś chwili.)

Dzień później zaczęły się wymioty z przypominaniem sobie słów, które mi wbito podczas sesji terroru do głowy. Łatwo kogoś uwarunkować na konkretnie myśli, lub wspominanie, co ktoś powiedział. Z reguły takiemu wspomnieniu towarzyszy stres. Miałam uświadomić sobie, że wyrzucam z siebie szatana. Doświadczyłam podobnych temu sugestii, w które miałam uwierzyć i się „nawrócić”, a także dać się „wyleczyć z alkoholizmu”. Nie pamiętałam wtedy, kiedy dokładnie zostałam zaatakowana, ale podobne metody były wśród moich notatek z psychologii, więc się sama zdiagnozowałam. Wiedziałam, że stres zaburza pamięć. Wylądowałam wtedy czym prędzej u mojego wykładowcy, który był też psychoterapeutą. On pamiętał, że mówiłam mu wcześniej o atakach terrorystów. Wtedy udało się mnie wyprowadzić z syndromu.

Ale zostałam zaatakowana ponownie. I te ataki, jak podejrzewam, nigdy nie ustąpią, bo są inspirowane przez schizofreników. A schizofrenicy nigdy nie przestają nękać osoby, która się stała się ich obsesją. Albo uda jej się uciec (najlepiej do innego kraju), albo schizofrenik trafia do szpitala, albo kończy się to samobójstwem ofiary zaszczucia. Możliwa jest też wersja zabicia schizofrenika, ale nie radzę, odpowiada się jak za człowieka.

No więc, nie – nie wyrzuciłam z siebie szatana. Trzyma się całkiem mocno, a „święta” Renata czy Barbara nigdy mnie nie „nawróciły”.

⛧⛧⛧

(1) Podejrzewam, że te panie są instruowane przez równie schizofreniczną siostrę Rafała, Renatę, która uwielbia mi okazywać, że wszyscy mężczyźni są jej i nie potrafią jej się oprzeć. I pomimo tego, że podrywki Rafała wierzą, że działają w celu zapewnienia sobie ślubu z Rafałem, to w rzeczywistości realizują plan wariatów, który ma mnie zmusić do ślubu kościelnego z nim i dlatego, podobnie jak Renata, odbijają moich facetów, chociaż o coś innego im podobno chodzi. Renata i Rafał wraz z cała sektą cały czas mają uwspólnione urojenia na temat naszego wcześniejszego ślubu cywilnego i próbują zaprowadzić „porządek” w naszej urojonej relacji. Nie do końca rozumiem postępowanie Rafała, który wikła się w romanse z różnymi paniami, ale jak rozumiem, są mu w jakiś sposób potrzebne, bo realizuje swoje chore schematy, lubi kontrolować i wykorzystywać do intryg oraz szpiegowania.

Egzorcysta

Jeżeli byście nie wiedzieli, to psychoterapia w wydaniu kościelnym polega na zniszczeniu psychicznie człowieka, aż ten zacznie mówić to, czego sobie życzy prześladowca. W moim przypadku takim prześladowcą był także Nycz. I to on zdecydował po spokojnej rozmowie ze mną, w czasie której opowiedziałam mu prawdę o sobie i o mojej rodzinie, że musi mnie zniszczyć i poprosić o pomoc egzorcystę. Bo to co mówię, nie zgadza się z tym, co mówi „święta” Renata, schizofreniczka, która fałszywie podaje się za moją przyjaciółkę i uchodzi w tych sferach za wyrocznię, która mnie „uratowała”.

Renata posuwała się do tego, że podając się za przyjaciółkę Anny Brzezińskiej, puszczała swoje kłamstwa i urojenia także w jej imieniu. Czego też Nycz nie chciał zweryfikować, za to mnie zasypywał informacjami z osobno najlepszego źródła. W końcu nie wytrzymałam i wysłałam na Facebooku wici z prośbą, aby na cito przekazano Ani informację, że potrzebna jej interwencja. Wiedziałam, że zna „Biszkopta” i może mu wytłumaczyć, co jest prawdą.

„Biszkopt” wygrzeczniał po rozmowie z Anią, ale nic nie zrobił, egzorcysty nie zatrzymał. Nie próbował nawet. Kościół swobodnie dokonał ponownego dzieła zniszczenia całego mojego życia i mojej przyszłości. Zrobiono mi jeszcze więcej zła niż w latach studiów. Wtedy „tylko” skończyło się moje marzenie o powrocie do sportu i związek z facetem, z którym miałam już być do śmierci, miałam amnezję i zostałam zmuszona terrorem do roztycia się. Obecnie oberwałam tak samo, plus wytworzono solidny wyliczony na dziesięć lat syndrom sztokholmski i koniec szans na założenie rodziny. A z przyczyny wieku, wielu rzeczy już nie nadrobię. Tak się kończy pozwalanie psychopatom i wariatom z Kościoła na swobodny dostęp do ich ofiary.

Ostrzegam przed Renatą, nie tylko przed Rafałem, w swoich urojeniach nie tylko jest moją przyjaciółką, chociaż się z nią nie kontaktuję, traktuje tak samo Anię i Agnieszkę oraz cała masę innych osób, na które z powodu swoich urojeń powołuje i przytacza nieprawdziwe wypowiedzi.

Ryszard jest imbecylem, tak samo zdemoralizowanym jak egzorcysta. I na pewno nigdy nie był związany z moją rodziną czy moją mamą. Ten celowo kłamie w odróżnieniu od pani Barbary, która wygląda mi na kolejną schizofreniczkę. Nie dziwcie się, wariaci zawsze się grupują wokół Kościoła.

Pani Barbara ma bardzo silne urojenia. Nie tylko opowiada o tym, że była na „naszym weselu” (hej, nadal w papierach mam panna). Opowiada też, że jest przyjaciółką mojej mamy i że z nią niedawno rozmawiała. To już jest bardzo bolesne, bo moja mama zmarła w roku 2000. Aż boję się myśleć, jakie inne rzeczy ludziom wmówiła, podając się za moją przyjaciółkę i opowiadając wszystkim swoje urojenia.

Większość ludzi wcześniej czy później w życiu ma jakiś problem z nieleczącym się wariatem. To jeden z powodów, dlaczego trzeba zmienić przepisy. Przed wariatką mój tata uciekł z Francji do Polski. Kobieta rozpowiadała o nim podobne rzeczy, jakie o mnie rozpowiada Rafał. Wszyscy, nawet rodzina mojego taty, uważali ich za parę. Co oczywiście nie było prawdą. Nie mógł wrócić do Francji. Sprawdził to, kiedy odwiedził z moją mamą swój rodzinny dom i okazało się, że wariatka, z którą nie utrzymywał kontaktów, została zaproszona jako jego najlepsza przyjaciółka i adresatka jego licznych urojonych przez nią listów. Mój tata bał się, że zrobi coś mojej mamie. Norwegia też odpadła, bo wariatka miała tam swoje macki i kilka osób już urobiła rozpowiadając o moim tacie i sobie, i o tym, jak niby ją skrzywdził, żeniąc się z „inną”. W końcu mój tata zerwał ze wszystkimi kontakty, bo chcieli go rozwieść i połączyć z wariatką.

Ja sama próbowałam uciec do Szwecji, ale nie zdążyłam. Byłam już gotowa porzucić moje miejsce pracy (hej, co by mi zrobili, szczególnie że zaopiekowałaby się mną bogata rodzina, a prawnik załatwiłby natychmiastowe rozwiązanie umowy o pracę z winny pracodawcy bez okresu wypowiedzenia) i schronić się zagranicą. Niestety ludzie nie rozumieją jak ciężkie rany można odnieść w starciu z wariatem, który urobił sobie otoczenie i bardzo szybko zaczęłam tracić pamięć kolejnych ataków terrorystów z Opus Dei na mnie. Już wtedy padłam ofiarą prania mózgu.

Chorzy psychicznie oraz imbecyle i psychopaci zgromadzeni wokół Kościoła zemścili się na mnie programując mnie w syndromie sztokholmskim na dziesięć lat katorgi. To nie prawda, że zakończenia nerwowe tyle czasu się regenerują. Mogłam odzyskać pamięć wcześniej. Zostałam tak ukarana za chęć wyjścia za mąż i za pragnienie urodzenia dziecka, bo sekta wyznaczyła mi rolę służki wariatki Renaty. Nadal pewnie uważają, że po „wyleczeniu” posłusznie „przypomnę sobie”, że urojenia Barbary i Renaty są „prawdą” i się pogodzę z losem i rolą jaką mi sekta wyznaczyła. A Nycz uważa, że musi im ustępować, żeby mógł ich dalej wykorzystywać, więc nigdy nic nie zrobił, żeby ratować niewinne ofiary schizofreników.

Egzorcysta jest pedofilem i gwałcicielem, a Nycz sam mi powiedział, że jeśli się trafi okazja, to też nie odmawia. Jak widać karne gwałty w Kościele to norma. Nadal chyba wierzy w kłamstwa sekty i to, co mówiły schizofreniczki Renata oraz Barbara (nie zapominając o schizofreniku Rafale) i wykazał się też okrucieństwem, po tym gdy się uparł, że mnie „złamie” i zmusi do potwierdzenia słów wariatek, więc bardzo proszę, żeby też się do mnie nie zbliżał, bo jest częścią problemu i powodem dużego stresu. Są rzeczy które trzeba zostawiać Policji, a nie prowadzić lincz i zmuszać ludzi do samobójstwa. I granie aniołka, gdy już się kogoś zniszczyło do końca i wzięło udział w zabiciu psychiki, jest manipulacją, która nie powinna ujść na sucho. Szczególnie, jej wcześniej powiedział, że „kocha jej [Renaty] schizofrenię, bo to ją zbliża do Boga”. Nie łudźcie się, też będzie dalej robił wszystko, żeby tylko wariaci się nie leczyli, bo model biznesowy tej organizacji religijnej potrzebuje ich chorych i z ostrą psychozą. Tylko wariaci przynoszą w zębach tak duże pliki kasy i dają się łatwo manipulować.

Dopiero wizyta w Prokuraturze sprawiła, że wygrzeczniał.

Mam prawo się nie przyjaźnić z ludźmi z katolickiego kleru, jeśli nie chcę. Tym bardziej, że wiem, że uważa, że zło mi wyrządzone, będzie „dobrem” jeśli – jak to określa kler – „nastąpi nawrócenie”. Już pewnie widzi te taczki kasy, jakie mu potulna owieczka zacznie przynosić. Gówno zobaczy, a nie kasę ode mnie.

I przy okazji, dwa zdjęcia. Najpierw moje zdjęcie z legitymacji studenckiem z okresu bardziej gockiego:

A to moje o wiele zdjęcie późniejsze z dawnego paszportu z bardziej naturalnym kolorem włosów i ze słabszym makijażem.

Prawda

Prawda jest taka, że zostałam zaszczuta przez rodzeństwo schizofreników z mojej podstawówki oraz Opus Dei wraz z Biszkoptem. Niestety religianci to ludzie tak głupi, że nie łapią konceptu choroby psychicznej. Kosztowało mnie to bardzo duża, praktycznie całe życie, bo zabobon ze schizofreników zrobił świętych, których należy słuchać i wypełniać ich polecenia co do joty.

Kosztowało to bardzo dużo nie tylko mnie, ale niszczone przez Rafała kobiety, które okręcił dookoła palca. Niektóre z nich są tak wredne, że nic nie zdoła zatrzymać topora, który Prokuratura.

Niestety schizofrenicy z mojej podstawówki mają urojenia. Przede wszystkim nikt nie powinien wierzyć, że są psychoterapeutami. Ich działania opierały się na moich notatkach z kryminologii, czyli przedstawiały cały wachlarz zakazanych i nieakceptowanych metod. Imbecyl Ryszard (Nowak, ale z Warszawy) nigdy nie był z żaden sposób związany z moją rodziną. Należy do sekty, którą stworzyła wokół siebie schizofreniczka Renata, a którą chroni Nycz, bo obecność „świętych” (a za takiego zawsze się podaje ktoś z zaawansowaną silną schizofrenią) w jego otoczeniu gwarantuje mu awans. To są ci źli ludzie, a nie moi przyjaciele metale.

Mój problem to nie tylko sfajczone obwody od szoku i próby samobójczej. Nie musiałam czekać aż dziesięciu lat na częściową poprawę. Zmarnowałam ten czas, bo imbecyl i schizofreniczka na tyle zaplanowali moją „terapię” – a ja jako ofiara syndromu sztokholmskiego wykonywałam ich polecenia. Jedyne, co mogłam zrobić, gdy mnie programowali, to – zgodnie z zaleceniami ludzi, którzy przygotowują osoby, które mogą wpaść w ręce terrorystów – wprowadzać własne zmiany w programie, które pozwolą mi przeżyć i w końcu wyjść z tego stanu. Studiowałam właśnie takie metody działania terrorystów i wariatów. Nie wszystko zrobiłam tak, jak chcieli moi oprawcy i jestem z tego dumna. Szkoda tylko, że nie mogłam dostać prawidłowej pomocy od mojego miejsca pracy. Biorąc pod uwagę, że nie łatwo odchodzi się z miejsca pracy szczególnie z amnezją i nie miałam, jak uciec przed nimi, nazwę tych sekciarzy i panią P. moimi porywaczami-terrorystami.

Jedyna krótsza droga prowadziłaby przez pomoc moich prawdziwych przyjaciół. Niestety sekta zwaliła na nich wszystko, co najgorsze i wykorzystała durnotę mojej koleżanki pani P., żeby mnie zniszczyć do końca, bo poszczuła na mnie osoby z mojej pracy. I przy mojej amnezji nic nie mogłam zrobić. Tak samo jak nie mogłam uratować w latach dziewięćdziesiątych moich przyjaciół, ludzi zaszczutych przez sektę, na których też jak na Adama zwalono wszystko i zaszczuto w nielegalnym linczu.

Pomogliby mi metale i ludzie naprawdę mi bliscy, gdyby nie to, że w oczach pani P. stali się głównymi winnymi mojej amnezji i mojego złego stanu psychicznego. Urobiony przez panią P. Rektor zadecydował – z tego, co mi powiedziano – o nie wpuszczaniu Adama do budynku. Prawdy to nie zmieni. To nie Adam jest winowajcą. Gdy Rektor cofnął decyzję, pani P. stała się oczyma i uszami sekty i gdy tylko się pojawił, zaczęło się ponowne zaszczuwanie mnie, tym razem z zamiarem doprowadzenia do mojej samobójczej śmierci. Taka jest zemsta schizofreników i sekty.

Pani P. pomimo swojej zdrady będzie musiała się pogodzić z tym, że nie wyjdzie za „norweskiego księcia” i że Rafał to naprawdę oszust i schizofrenik. Będzie musiała przyjąć do wiadomości, że nigdy nie było innych przyczyn do zawarcia z nim małżeństwa niż jego urojenia. Próbowałam jej o tym powiedzieć, ale wezwała na pomoc imbecyla Ryszarda, który zaszczuł z zemsty mnie i połowę Studium. Ten człowiek nigdy nie był w żaden sposób związany z moja matką i dobrze o tym wie, kłamie tak samo jak reszta sekty, bo nie chce, żeby prawda wyszła na jaw.

A prawda jest taka, że nigdy nie miałam nic wspólnego z sektą. Renata i Rafał to obce dla mnie osoby. Są tak samo złośliwi jak pani P. Mam nadzieję, że gdy dostanie ode mnie zaświadczenie o moim stanie cywilnym i dowie się, że z tej strony nie ma (i nigdy nie było) żadnych przeszkód, żeby się pobrali, to w końcu się ode mnie odczepi. Tylko obawiam się, że już nie będzie chciała Rafałka. Bo nie jest szlachcicem, tylko schizofrenikiem, a tylko na to patrzyła, w ogóle nie próbując go ocenić jako człowieka.

Co mogę jeszcze dodać? W życiu nikt jej nikogo nie przedstawi. Nie po tym, co zrobiła. Będzie musiała żyć z tym, że zniszczyła ludzi dla ułudy związku z „norweskim księciem”. Kolejna idiotka po pani Szkwał…

Nie będę robić eksperymentu z przyjęciem, żeby zobaczyć, co pani P. odpali, zresztą nikt nie chciałby jej oglądać. Zamiast tego prześlę jej w ostatni dzień zajęć (kiedy już nikt z sekty nie da rady mnie tak łatwo, gdy nikt nie widz, zaatakować) moją apostazję i zaświadczenie o stanie cywilnym, których treść świadczy o tym, że słyszała i opowiadała o mnie same kłamstwa o mnie, które usłyszała od ludzi z sekty Renaty, a przede wszystkim, dowie się, że od lat mogła wyjść za Rafała, bo nie był i nie jest – przynajmniej moim – mężem. Nie musiała mnie mordować razem z wariatami i „przypominać”, że jest moim „mężem” i „mamy” dzieci. Ciekawe, co zrobi.

Handlarze

Wszystkie osoby, które mnie znają wiedzą, jak bardzo sceptyczna jestem wobec katolicyzmu. Stoją za tym moje własne doświadczenia, ale też bzdury jakimi Kościół karmi wiernych, którzy bezrefleksyjnie to gówno ideologiczne łykają.

Zawodowi katolicy to zawodowi oszuści. Nie tylko mają jako organizacja religijna uprzywilejowaną pozycję w państwie i ciągną miliony z naszej wspólnej kasy, a katecheci – czyli ludzie skrajnie nieodpowiedzialni i głupi, którym nie powinno pozwalać na kontakty z młodzieżą – są utrzymywani przez budżet. Wszyscy płacimy za ogłupianie dzieci i młodzieży durną indoktrynacją. Jest to skandal, jeśli się sprawdzi, jakie treści są im przekazywane. Szkoła uczy tolerancji i pomaga nabywać społeczne kompetencje, to co robią katecheci to wychowywania tępych, zabobonnych knurów, którzy nigdy nie odnajdą się w współczesnym świecie. A jeśli katecheci napotykają w czasie lekcji jakiś problem, często nawet nieistotny, to kierując się własnym imbecylizmem, zaczynają dziecko zaszczuwać i terroryzować bez zastanowienia się, czy przypadkiem sami nie mają problemów z brakiem przygotowania pedagogicznego i psychologicznego. „Nauka” religii won ze szkół!

Dodajmy do tego przekonanie kościelnym idiotów, że stanowią najwyższą władzę, ważniejszą od państwowej (tutaj państwo w końcu powinno im pokazać, kto faktycznie zarządza Polską) i że muszą sprawę takiego dziecka lub studentki „zbadać” i prowadzić działania, jakie powinna prowadzić Policja i sądy. Samosądy i zaszczuwanie niewygodnych ludzi to codzienność Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kampanie oszczerstw to też rzeczywistość dla wielu osób. Mordowanie ludzi (mam na myśli zaszczucie ze skutkiem śmiertelnym), którzy nie chcą z nimi współpracować lub potwierdzić słów kretynów schizofreników również.

Powtórzę, zawodowi katolicy to zawodowi oszuści sprawni w wyciąganiu kasy. Zastraszają ludzi, a robią to już od wczesnego dzieciństwa, wizjami piekła i wiecznych cierpień, jeśli wierni się nie podporządkują imbecylom i nie będą ich utrzymywać na wysokim poziomie. Pamiętam swoją katechezę – utrzymywanie tych oszustów było przedstawiane jako główny obowiązek katolika. Gdy tylko wywęszą, że ktoś jest albo szlachcicem, albo jest zamożniejszy niż przeciętna, zaczynają się zabiegi mające na celu oskubanie tej osoby z każdej złotówki.

Ja sama, chociaż mam puste konto, byłam terroryzowana, że mam oddać im oraz ich „świętej” (heheh) schizofreniczce Renacie każdą złotówkę. Przeszłam załamanie nerwowe z powodu ich drapieżnego domagania się ode mnie kasy i żądań, żebym poświęciła moje życie na służbę (czytaj – niewolniczą pracę) w Opus Dei. Znam mechanizmy psychiczne i metody terroru i zastraszania, jakimi z ludzi robi się niewolników, którzy potulnie potulnie robią to co chcą prześladowcy, bo zostali tak zniszczeni psychicznie i zastraszeni. Wszystkie te techniki zostały zastosowane w moim przypadku. Wiem, o czym mówię, gdy informuję o specjalnie indukowanych zaburzeniach lękowych, które miały za zadanie spowodować moje „nawrócenie” i lizanie dupy schizofrenicznemu rodzeństwu z mojej podstawówki.

Powiedzmy sobie szczerze, zawodowi katolicy nie mają żadnych pieniędzy, oprócz tych które nam ukradną lub wyłudzą. Gońcie precz te knury, które posługując się zastraszeniem sprzedają nam obietnicę, że nie będziemy cierpieć wiecznie w płomieniach piekielnych, jeśli im za to zapłacimy, wcześniej sztucznie wywoławszy w nas lęki przed nierealnym zagrożeniem. Co ja mogę powiedzieć na takie zabiegi? „Nie lękajcie się?” Powiem więcej, i uważam, że wszyscy powinni tak powiedzieć zawodowym katolikom – „Spierdalajcie, ale to już!”

Nie wiem, czy zauważyliście, ale w powyższym tekście wykpiłam, chociaż nie wprost, katolicki zwyczaj sprzedawania odpustów. Cały ten odłam chrześcijaństwa na tym bazuje. Zastraszają ludzi piekielnymi cierpieniami, aby za pieniądze, najlepiej duże pieniądze, uwalniać ich od tego sztucznie indukowanego lęku. Kontrolują też sferę seksualną, co też jest manipulacją i robieniem z ludzi niewolników, którzy muszą wypełnić jakieś skomplikowane warunki, żeby móc się kochać. Jedna podstawowych potrzeb ludzkich jest obwarowana zakazami i kler nawet próbuje ludziom narzucać w jakich pozycjach ludziom wolno współżyć. A przypomnijmy, są to ludzie, którzy dobrowolnie ograniczyli się przez ustawowy celibat, boją się tej sfery życia i mają wszystkie możliwe zaburzenia seksualne. Seks i bliskość to kolejna rzecz, którą handluje Kościół Rzymsko-Katolicki, a która do niego nie należy.

Przekonanie, że nie ludzie mają prawo mówić, kto będzie zbawiony i zakaz handlu odpustami to były niektóre z tez Lutra. Powiem, że moim zdaniem akurat te tezy wynikają z zastosowania zdrowego rozsądku i głębokiej wiary, której naprawdę nie widzę u znacznie głupszych przedstawicieli polskiego kleru. A przypominam, jestem ateistką wychowaną w kulturze katolickiej, nie przemawia przeze mnie żadna luterańska indoktrynacja z dzieciństwa.

Potomkowie Lutra w odróżnieniu od zawodowych katolików są zdrowi psychicznie. Luterańscy księża posiadają rodziny i nie uważają się za półbogów z powodu „wyświęcenia”. Luteranom wolno używać antykoncepcji, która podobnie jak wiele innych rzeczy, jest naprawdę prywatną sprawą wszystkich ludzi. Nie ma też spowiedzi usznej w tym odłamie chrześcijaństwa, więc wierni są dojrzalsi, bo nie nigdy nie mają furtki w rodzaju, że w razie czego jakiś ksiądz ich rozgrzeszy, traktując ich jak wieczne dzieci, za które się wiecznie podejmuje decyzje. Księża to tylko ludzie i nie powinni wchodzić w kwestie, które są w bożej jurysdykcji. Katolicyzm jest skazany na wypaczenia przez to, że księża manipulują ludźmi przez zastraszenie i wymuszanie takich decyzji (także politycznych), jakie jakiś klecha pochodzący z zabitej deskami wiochy uważa za odpowiednie. Może znają się na teologii, ale o życiu, nauce i świecie nadal niewiele wiedzą.

Jestem ateistką, więc pisząc o doktrynie katolickiej poruszam się wewnątrz tych wierzeń i oceniam ten system zgodnie z tym, co o nim wiadomo, uważając tę religię za jedną z wielu. Nie interesuje mnie poziom wyidealizowanych deklaracji, ale faktyczna praktyka. Studiowałam między innym psychologię religii i nie mam wątpliwości, że każda religia zaspokaja potrzeby, które sama u wiernych wywołuje z pomocą zastraszenia i terroru. Ale są systemy mniej lub bardziej przerażajace w swojej opresyjności. Fundamentalny katolicyzm (a podobno tylko taki jest prawdziwy) jest jednym z najgorszych systemów wierzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest tak kryminogenny, że skończyła mi się już dawno skala.

Nycz prosił mnie, żebym napisała szczerze o mojej religii, więc to robię. No cóż, jak widać na moim potwierdzeniu apostazji, można o mnie wszystko powiedzieć, ale nie to że jestem katoliczką.

Różnice kulturowe

Z tego, co mi jakiś czas temu powiedziano, jak sobie przypominam, schizofrenik Rafał nie sypia ze swoimi zdobyczami. Dla przypomnienia – jak to nieleczący się schizofrenik tworzy sobie harem babek, które uwodzi i okręca sobie wokół palca. Najczęściej tylko po to tylko, żeby je wykorzystać. Rafał jest na tyle jednak niecodzienny, że nie wciąga ich do wyra, co bez zahamowań robią inni podobni mu chorzy.

Wychował mnie naturalizowany Francuz oraz Wydział Psychologii, więc nie rozumiem tych pań i chyba nigdy nie zrozumiem. Z mojego punktu widzenia są zahamowane seksualnie. Rozmnażanie się i seks to jeden z imperatywów natury i powinno się odejść od faceta, który – określmy to tak – latami nie dowozi. Szczególnie jeśli nie ma się z nim żadnej historii typu dwadzieścia lat małżeństwa, wychowanej czwórki dzieci i nie można go uważać za współtowarzysza broni, z którym się niejedną przeszkodę pokonało i zostaje się z lojalności (co nie oznacza, że nie ma się skoków w bok).

Rafał jest ofiarą Kościoła i zabobonów dotyczących sfery seksualnej w podwójny sposób. Po pierwsze jego urojenia o seksie ze mną już w podstawówce wywołały histerię imbecyli kościelnych, którzy uwierzyli, że miał seks z ośmiolatką (bo tyle miałam lat, gdy zaczęła się jego obsesja na moim punkcie). Od tamtego momentu zaczęli okłamywać wszystkich, jak to się kochamy i jak to musimy się pobrać, żeby „nie było zgorszenia i grzechu”. Ta histeria narasta od tamtej pory razem z urojeniami Rafała. Awansował w swoich urojeniach na mojego „męża”, a moja siostrzenica została mianowana moją i jego „córką”. Oczywiście urojenia Rafała są stuprocentowo katolickie w treści, więc nie mogło być dziecka bez ślubu. A ponieważ Kościół nic o ślubie nie wiedział, więc wymyślono sobie urojony ślub cywilny. I od tamtego czasu próbowano mnie zagonić przed ołtarz.

Absolutnie odmawiam. Nic nigdy nie miałam z tym panem wspólnego.

Rafał jest poszkodowany przez katolicyzm podwójnie, jak już powiedziałam. Ma podrywki, z którymi nie sypia, tylko się męczy i szlocha, bo by się żenił – co oznacza, jak sądzę, że usycha z pożądania. Powinien już był dawno kogoś wciągnąć do łózka. Gdyby był zdrowym facetem, to już by się stało, bo jak widać jest kochliwy. Chociaż słowo „kochliwy” jest pewnie na wyrost, schizofrenicy uwodzą wszystkich ludzi, którzy mogą im pomóc nękać ich obiekt obsesji.

Ironią jest fakt, że gdyby nie ten urojony seks i urojone dzieci, to tak samo jak Renata uchodziłby w oczach sekty za świętego. Sekta próbuje naprawić rzeczywistość, zmuszając mnie do ślubu kościelnego, bo – omen nomen – święcie wierzą, że urojenia Rafała są prawdą i mamy za sobą upojne noce, dzieci (znaczy się, wiecie to wtedy, gdy go w snach „nawiedzałam”, z tych snów te dzieci) i ślub cywilny.

No nie wiem, kurwa, jeśli o mnie chodzi, to niech sekta sobie obejrzy moje zaświadczenie o stanie cywilnym (PANNA jestem, kurwa!!!) i niech się ode mnie odpierdoli. Niech przyjmą w końcu do wiadomości, ze Rafał jest „czysty” i mogą go sobie tulić do piersi tak samo, jak Renatę. Niech będzie sobie”święty”. Ale niech się ode mnie odpierdolą. Niestety usłyszałam zapowiedź, że będą sądownie szukać tych urojonych dzieci Rafała. Tym bardziej, że cały czas się podobno z tych urojonych seksów ze mną spowiada. Ja pierdolę!!!

Powodzenia w sądzie, przerabialiśmy to w latach dziewięćdziesiątych, też był pozew sądowy, który im żadnych dzieci nie znalazł. Tym razem będę testy DNA, ustalające stopień pokrewieństwa z moją siostrzenicą. Obiecuję wszystko raportować i opisywać na blogu.

Zamierzam się tym sądowym szukaniem dzieci dobrze bawić, czego i innym życzę. Bo to od tego momentu jest to już tylko farsa. Całkowicie nieśmieszne za to, są wracające do mnie wspomnienia przeżytej traumy, co jeszcze cały czas mnie spotyka. Niestety wypartych z sekciarzami oraz wariatami rozmów i chwil prawdziwego terroru wraz ze śmiertelnym przerażeniem mam od metra. Ci wariaci celowo dążyli do załamania nerwowego i samobójczej śmierci, żeby tylko postawić na swoim. I to całkowicie nie jest zabawne. Tym bardziej, że doskonale dzięki ukradzionym mi notatkom wiedzieli do czego prowadzi terror i zaszczucie.

Większość zła wydarzyła się przez to, że Nycz się uparł, że mnie złamie i mu w końcu powiem „prawdę” – czyli potwierdzę urojenia schizofreników. Skomentuję to tylko tak, że hiszpańska inkwizycja się nie umywa. Serio, nie spodziewałam się, że współcześnie ktokolwiek będzie wobec mnie stosował kłamstwa, terror i zastraszanie w sposób, którego nie powstydziliby się średniowieczni łowcy czarownic. Kulturowo to nadal to samo bagno, co w czasie, kiedy palono czarownice. Wszystko rozegrało się dokładnie tak samo, są to zresztą schematy zgodne z tymi opisywanymi przez podręczniki profilera, bo scenariusz jest zawsze ten sam od tysiącleci. Co akurat nie dziwi, bo Kościół Rzymsko-Katolicki się szczyci się tym, że się nie zmienia i kultywuje te same zwyczaje, co w Średniowieczu. Także nie zmienili się zabobonni ludzie, którzy się wokół niego gromadzą oraz pozostają takie same urojenia żywione przez schizofreników, którzy uważającą się za istoty wpółboskie.

Zostałam zakatowana, bo schizofrenik jako „święty” zaczął mnie oskarżać o seksy z nim. Pojawiły się także autentyczne oskarżenia o „czary” – czyli o złośliwe wchodzenie mu w sny (co jest częstym motywem schizofrenicznych urojeń i wcale nie jest romantyczne w takim wykonaniu, bo facet realnie i na serio ma na myśli fizyczne odwiedzanie go w snach, to nie poetyckość). No ciekawe, czy penisy też kradnę wedle jego urojeń, jak to robiły średniowieczne czarownice. Podejrzewam, że zademonstruje wszystkie swoje urojenia w czasie procesu (mam obiecany już pozew, jak wspomniałam), podczas którego będzie szukał tych urojonych dzieci, które podobno mam mieć, tylko złośliwie ukrywam. I które niby mają być strasznie nieszczęśliwe, bo „nie znają ojca”. I tym bardziej będzie ich szukać, im bardziej na moim zaświadczeniu o stanie cywilnym jest napisane „panna”. Bo to „tym bardziej straszne”, że „nie było ślubu”. Skomentuję to tak: „jak nie patrzeć dupa z tyłu”. Nie ma sposobu ich przekonać, że białe to białe, a czarne to czarne, nawet główny pisior i przyjaciel Nycza to wie i tak się wypowiedział o kolorach czasie swojej przemowy.

Poprzednio (w latach dziewięćdziesiątych) byłam w tak zły stanie, że reprezentowała mnie w sądzie mama (a schizofrenika Rafała Ryszard), teraz schizofrenik i jego horda uważają, że wynik będzie inny (LOL), bo badania DNA dostępniejsze (kolejne LOL), no i mnie zmuszą do wstawienia się w sądzie (tutaj jeszcze większe LOL, bo będę i sąd z racji mojego wykształcenia mnie nie przeraża). Sekciarze i Nycz nie wystartowali z tym pozwem wcześniej, bo „czekają aż odzyskam pamięć”, ale muszę ich zmartwić, bo naprawdę moje odpowiedzi nie będą inne niż wcześniej. W życiu nie uprawiałam seksu z Rafałem (gwałt był tylko oralny). Nie mam z nim dzieci, z nikim innym też nie mam.

Cały ten gang i sekta to czysta, żywa skamielina. Zapowiadany proces (który wedle gróźb Nycza ma się odbyć, jeśli z przeprosinami na pojawię się na Polconie) to będzie prawdziwa gratka dla badaczy – także historyków ze względu na recycling dawnych zwyczajów, mentalności i treści. Zapraszam do obserwacji procesu, będę prosić o jego jawność.

A na razie bardzo proszę o niekarmienie sekty skupionej wokół tych schizofreników informacjami o mnie. Nie powinni nic o mnie wiedzieć. Proszę nie pytać o mnie ludzi z sekty, bo to ich prowokuje do wybuchu i ataków także na inne, postronne osoby, wystarczy że ktoś się zdradzi, że mnie zna lub mnie lubi. Robią tak, bo chronią urojenia swoich „świętych”, a wedle nich „nikt mnie nie zna, tylko oni, i tylko oni mają prawo o mnie mówić.” I tylko ich wersja ma być „prawdziwa”, więc piekło w Warszawie w czasie konwentów przechodziły osoby, które nie potwierdzały urojeń Renaty lub Rafała, bo dobrze mnie znają, więc spadał na nie regularny terror i zastraszenie w ramach odwetu. Lepiej ich nie zaczepiać, nie rozmawiać z nimi.

Sekta o mnie nie wie nic, ma tylko urojenia piekielnego rodzeństwa z mojej podstawówki. I niech tak zostanie.