Archiwum kategorii: Różne

Kłamstwa i pech

Mój pech, jeśli chodzi o życie osobiste (a to jest najważniejsze, bo jeśli wszystko jest ok w tej sferze, to inne rzeczy też przychodzą same, tak było w moim przypadku ze studiami gdy byłam z nieochrzczonym ateistą) ma na imię Adam.

Ma ten skurwysyn i kłamca zamknąć ryja, i w życiu nikomu o mnie nic nie mówić. A jeśli otwiera ryj, to tylko przepraszać, że kiedykolwiek uważał, że ma prawo o mnie kłamać i powtarzać urojenia Nycza oraz jego towarzystwa, chociaż go ostrzegałam przed tą sektą i przed schizofrenikami z mojej podstawówki.

I nie miał kutas prawa układać mi życia i wypowiadać się na temat, w kim jestem zakochana, a w kim nie.

No, po prostu, kurwa, nie.

W życiu nie byłam z Vargiem w związku, nigdy nie byłam w nim zakochana. Współpracowaliśmy tylko. Nic innego nie miało miejsca. Nocował z kolegami i miałam przyzwoitkę. Byłam wtedy w związku z Piotrem. I niespecjalnie chcę ludzi z tamtego okresu oglądać na oczy.

I nadal nie jestem w Vargu zakochana. Psychiczne zniszczenie mojego amerykańskiego adoratora tym, że kocham Varga jest czymś, czego polskiemu fandomowi nigdy nie wybaczę.

Tak więc, ten tego. Odpierdolcie się, kurwy. Niszczyliście mi po kolei wszystko, każdy aspekt życia, każdy związek, a i tak nigdy nie byłam żoną schizofrenika Romana z mojej podstawówki i nigdy z nim nie będę.

Mam nadzieję, kurwy, że się dobrze bawiliście.

I had a dream

Mam marzenie, że ludzie przestaną wyznawać jakiekolwiek religie. Zapanuje wtedy szczęście i pokój na świecie, bo religie są winne temu, w jak opłakanym świecie przyszło nam żyć.

Wychowywał mnie ateista, jeden z najlepszych ludzi na świecie. Już zanim poszłam na religię, mój światopogląd oparty był na regułach społecznych oraz zinternalizowanych zasadach, a nie na jakiejkolwiek religii. Wręcz przeciwnie, poznawszy religijnych ludzi, uznałam, że są najgorszymi osobami, jakich można spotkać i postanowiłam się od nich odsunąć. Za to mam tego pecha spotykać ludzi bardzo religijnych, w tym też facetów, którzy próbowali mnie uwodzić, bo się we mnie zakochali.

Bardzo często powtarzam, że nie mam sumienia, tylko zinternalizowane normy postępowania i wierzę, że ludziom należy pomagać. Jako gatunek mamy empatię oraz altruizm zaszyty w genach. Nie potrzebujemy, żeby być dobrzy, Kościoła, tylko starannego wychowania przez rodziców. Uważają też tak ateiści, których poznałam. Za to wszyscy religijni ludzie, których kiedykolwiek poznałam, zmówili się i zniszczyli mi całe życie. Nie znam praktycznie nikogo, kto by mi pomógł i był religijny. Nie tylko mi pomogli, ale też złamali wszystkie swoje normy etyczne i popełnili wiele przestępstw. Mam zero tolerancji wobec ludzi religijnych, bo religia jest czymś zupełnie niepotrzebnym społecznie i szkodliwym. Najczęściej jest sposobem w jaki hieny zarabiają na życie, a jeśli im się spodoba, nawet posuwają się do niszczenia ludzi i podsuwania im samobójstwa jako rozwiązania. Spotkało to mnie, spotkało też mojego adoratora. Nie tylko Kościół Rzymsko-Katolicki ma za uszami.

Mam na to wszystko argumenty także spoza mojego życia, studiowałam na kilku wydziałach i zebrałam całe morze argumentów. Przede wszystkim jesteśmy istotami biologicznym, tworzącymi społeczności. Człowiek jako gatunek biologiczny jest monogamiczny, więc to nie nauki pastora czy jakiegoś księdza sprawia, że ludzie się nie puszczają się na około. Nie jesteśmy schizofrenicznymi kurwami, żeby tak działać. To akurat moje wielce religijne koleżanki z podstawówki, które są schizofreniczkami, robią i zawsze rzucają się na różne osoby po pijaku. To właśnie kościelne środowisko uważa, że kobieta i mężczyzna nie może przebywać sam na sam w jednym pomieszczeniu, bo inaczej facet się na kobietę rzuci. W rzeczywistości jest inaczej. Ludzie bardzo długo wybierają sobie osoby, z którymi chcą uprawiać seks, bo potrzebują poczucia bezpieczeństwa. I z reguły następuje faza zalotów. Nikt od razu nie chodzi do łóżka. Gwałty też nie są normą, chociaż dla Kościoła są. To jeden z księży polecił mężowi mojej koleżanki, żeby w czasie nocy poślubnej nie bał się żony zgwałcić (niektórzy nawet dodają, że inaczej nie będzie się słuchać).

Jesteśmy istotami biologicznymi i seksuolog wie, że powinniśmy słuchać instynktu. I gdy już znaleźliśmy odpowiednią osobę, trzeba iść za biologią i nie dać się nikomu zatrzymać. Takie rzeczy łączą ludzi na całe życie, a nie pokropek księdza.

Zrobiłam tak z facetem, który nie był ochrzczony. Poszłam za seksem, rzuciłam gościa z rezydencji i byłam szczęśliwa. Okazało się, że mój nowy facet, z którym jednocześnie straciliśmy dziewictwo, i który nie miał oporów przed seksem, ma cudownych rodziców i nie jest głupi. Myślałam, że spędzę z nim już całe życie. Niestety wolał fandom ode mnie, a ja nie chciałam być z kimś, kto biega na prelekcje i nie chce zrozumieć, że w czasie konwentów przeżywam piekło, bo atakują mnie schizofrenicy z mojej podstawówki oraz równie chory Nycz.

Mój związek z ateistą nie był urojeniem. Urojenia to ma Roman i kilka innych osób. Za to mogłam przyjrzeć się dalszym losom mojego nieformalnego męża z dawnym lat i z cała odpowiedzialnością mogę podkreślić, że ateizm wcale nie prowadzi do rozwiązłości. Powtórzę jeszcze raz, jesteśmy gatunkiem monogamicznym i Kościół wcale nie jest gwarantem trwałości małżeństwa, tylko dobór seksualny. Jest to siła, która łączy na zawsze. I zawsze trzeba iść za seksem. Z tym, że w razie pomyłki, gdy się okaże, że się nie może z tym człowiekiem być, należy się rozstać. Ale trzeba iść z nim do łóżka, pozwolić działać biologii, dopiero potem się zastanowić.

Mój nieochrzczony ateista się na tyle pozbierał, że się ponownie ożenił i ma fajne dzieci. Ale znalezienie kogoś, z kim może być, zajęło mu mnóstwo lat. Powtórzę, ludzie to monogamiczny gatunek.

Mój dawny adorator niestety był produktem swojego Kościoła i to też jemu zniszczyło życie, bo poleciał pytać o wszystko schizofrenika Nycza, uważając go za kogoś, z kim należy się konsultować. Nie chciał „chorej psychicznie” laski, która według kłamstw schizofreników miała mieć „męża” i „dzieci”. Oczywiście przyczyniła się też głupota Adama, ale gdyby mój adorator wszedł w związek, wbrew swoim oporom, to dowiedziałby się, jak bardzo to, co opowiada Adam jest nieprawdziwe. Z tego, co wiem, mój dawny adorator w przeciwieństwie do mojego byłego ateisty, nie dał rady ułożyć sobie życia. Więc powtórzę, zawsze idzie się za doborem seksualnym. Nie zrealizowane związki z dużym pociągiem kosztują psychicznie o wiele więcej niż nieudane romanse. Wiedza o tym jest z powodów dlaczego jestem satanistką i nigdy nie będę o cokolwiek pytać jakiejkolwiek małpy z Kościoła, która sama rezygnuje z ważnej sfery życia i często z zawiści nie daje ludziom żyć i wmawia, że muszą być z jedną osobą przez całe życie. Przy czym bardzo często, jak Nycz, otacza się schizofrenicznymi kurwami, z których próbuje robić święte.

Niestety karierę kościelną wybierają zawsze ludzie najgłupsi oraz chorzy psychicznie. Schizofrenicy tworzą wszystkie religie. Nieszczęściem jest, że jednocześnie narzucają ludziom swoją władzę, wmawiając, że są gwarantem ładu społecznego. Prawda jest taka, że wiedza i normy społeczne, które istnieją niezależnie od Kościoła, są gwarantem ładu. Wszystkie osoby kościelne albo bardzo religijne dopuściły się takich rzeczy, że można je tylko potępić, a nie uważać, że jakieś autorytety moralne. To psychoterapeuci i kryminolodzy powinni decydować, co ludziom wolno, a czego nie. Ich należy pytać, jak żyć.

Bardzo często księża uczą, że zapicie się na śmierć to nie samobójstwo, tylko przypadek. I należy skończyć w ten sposób nieudane życie, jeśli się nie może być z kimś, kto kocha innego. Każdą osobę, która powtarza te bzdury i doradza taki rodzaj samobójstwa, należałoby zamknąć w więzieniu i nigdy nie wypuszczać. Jest nieodpowiedzialnym skurwysynem. Nie byłam z Vargiem, nie kocham go, nikt nie prawa za mnie mówić w kim się kocham, czy kochałam. Mam za to wielu przyjaciół, często bardzo atrakcyjnych. Nie należy mnie łączyć z każdą osobą, z którą się gdzieś pojawiłam, czy ze schizofrenikiem, który się gdzieś uaktywnił i z którymi rozmawiam.
A ewentualne wykończenie w ten sposób konkurenta już na zawsze powinno usuwać z ludzkiego gatunku. Potrafię zrozumieć zwierzęta, ale niektórych ludzi nigdy nie zrozumiem.

Nycz w życiu nigdy nie poznał mojego taty, który zmarł w roku 1985, więc nie może mówić, że „zastępuje mi ojca” i że „wie, co mój ojciec chce”.

Adam

Poznałam Adama, gdy miał cztery lata. Jego rodzice przyjechali do Warszawy i chcieli się spotkać z moimi. Ugryzł go wtedy mój pies, pekińczyk. Uważam, biorąc pod uwagę różne dużo późniejsze wydarzenia, że miał sporo racji. Zaznaczę, że schizofreniczki Krystyny wtedy nie było jeszcze na świecie, więc niech z przyjaciółmi z Opus Dei sobie nie przypisuje tej anegdoty.

Miałam szansę wyjść za mąż i osiąść w Kalifornii. Pewnie tak by się stało, gdyby nie macki Opus Dei, które sięgnęły nawet zagranicznych muzyków metalowych i nastawiły ich przeciwko mnie. Obaj Kalifornijczycy zaczęli mi wmawiać chorobą psychiczną i to że mam męża. Bardzo nie dziękuję osobom, które zainspirowały Adama do rozpuszczenia tych plotek wszędzie, gdzie się dało. Adamowi też nie dziękuję, bo z całym uporem i tępotą (nie wiem, kto rozpuścił nieprawdziwe opowieści jakoby był geniuszem, bo on i jego ojciec to durnie) pomagał tym świrom mnie zniszczyć.

Tak się składa, że jestem osobą, którą wychowano w taki sposób, że jeśli widzę sposób, aby komuś pomóc, staję na głowie, żeby tylko innym ludziom zaczęło być lepiej w życiu. Ani Adam, ani Andrzej mi nie pomogli, chociaż pomogłam im obu. Wręcz przeciwnie, wspólnym wysiłkiem, wciągając w swoje chore intrygi coraz to nowe osoby, zniszczyli mi wszystko, co tylko kobiecie można zniszczyć w życiu, zawodowym i osobistym. Bardzo żałuję, że kiedykolwiek prosiłam różne osoby o pomoc dla nich.

Mój tata spierdzielił przed gangiem schizofreników z Francji do Polski, mnie się nie udało uciec do Kalifornii. Śmierć i przekleństwa na głowy zdrowych psychicznie osób, które bez żadnej weryfikacji zrobiły wszystko, żeby tylko schizofrenikom wygodniej i sprawniej mnie się niszczyło. Przeżyłam takie fale zaszczuwania i niszczenia w pracy, że żyję tylko cudem. Zawdzięczam to, że przetrwałam, wyłącznie pomocy polskich i amerykańskich psychiatrów i psychoterapeutów. Oczywiście, nie wszystkich, bo byli też tacy, którzy za łapówki Nycza, bez weryfikacji, łamiąc zasady diagnostyki, zrobili wszystko, żebym się tylko zabiła (bo przecież w życiu bym nie przyznała, że jestem „żoną” znienawidzonego psychotyka).

Nie tylko mnie zniszczono życie. Moi amerykańscy znajomi uważają, że ich życie też powinno wyglądać zupełnie inaczej. Nie pochowaliby też przyjaciela, który już po wszystkim, gdy w końcu zweryfikował odpowiednie fakty, stwierdził, że nie może żyć z tym, co się okazało i co zostało mi zrobione. Nie mógł istnieć, jak stwierdził. Próbował psychoterapii, ale jego psychoterapeuta odmówił współpracy z nim, bo stwierdził, że facet jest winny i nie chciał się nim zajmować. Psychoterapeuci mają prawo odmówić ciągnięcia czyjejś terapii. Byłam wściekła, gdy się o tym dowiedziałam, bo to znaczy, że został potraktowany jak morderca. Psychoterapeuta uznał tak, bo wiedział, jak poważne obrażenia psychiczne odniosłam – a psycholog jest w stanie zorientować się, co mi zrobiono z samego opisu działań.

Niestety schizofrenicy, którzy uparli się mnie „leczyć” i przedstawiali się nieprawdziwie jako „psychoterapeuci” narzucali głównie jeden schemat działania. Różnym poznanym przede mnie interesującym mężczyznom nakazywali mnie uwodzić, a potem gdy już się otworzyłam na możliwość związania z którymś z nich, sprawiali, że faceci zakatowali mnie psychicznie za każdym razem, nakazując „przypomnienie sobie”, że mam „męża” i „dzieci”.

Tak więc mam w dupie romanse, czy zakładanie rodziny. Pogodziłam się z tym, że zawsze będę sama i nie mam dzieci. Nie jestem kimś, kto jest w stanie komukolwiek zaufać. Psychoterapeutom też już nie chcę już dać szansy.

Używając Adam i jego rodziny, schizofrenicy zrobili mi cancelling w środowisku muzyków metalowych. W środowisku miłośników fantastyki pomógł im Andrzej w zniszczeniu mnie oraz mojej kariery. Mnie nigdy nie pomógł.

Tak wiec nie, proszę wszystkich zamieszanych w tę aferę, nie interesuje mnie żadna kariera, ani muzyczna, ani pisarska. Mam zamiar za to zająć się tym, co robię zawodowo od lat – czyli uczeniem angielskiego, nawet jeśli ta kariera została mi narzucona przemocą przez schizofreników – myślę, że już opłakałam dostatecznie wszystko „co tylko mogło być” w moim życiu zawodowym. Może uczenie nie jest czymś, co stanowi spełnienie moich marzeń, ale jest to coś pewnego, co zapewniało mi utrzymanie przez te wszystkie lata i coś na czym zawsze mogłam polegać. Jest to jedyny prawidłowy wniosek zdrowej psychicznie osoby, która nie ma zwyczaju gonić za jakimiś urojeniami i mrzonkami, tylko trzyma się twardo ziemi. Tym bardziej, że w ramach „terapii” schizofrenicy machali mi różnymi ciekawymi mężczyznami czy kontraktami przed nosem, tylko po to, aby mi je zabrać i narazić na olbrzymie rany psychicznie oraz ataki idiotów.

Dodam jeszcze tylko, że z wyłudzonych pieniędzy, które niby miały pójść na spłaty mojej karty kredytowej, nie zobaczyłam nigdy ani grosza. Bo przecież nie po to schizofrenik dopuszcza się różnych oszustw, aby dzielić się łupem z ofiarą, którą okrada.

A ja jestem jak Lannister i sama spłacam swoje długi i nie boję się pracy.

Nie mam dzieci i nie będę mieć, bo w szpitalu wycięto mi macicę po mojej długiej i ciężkiej walce z mięśniakami. Więc bardzo proszę się ode mnie odpierdolić i nie nazywać przypadkowych osób moimi dziećmi, a różnych psychotyków mężami, czy kochankami. Możliwe, że mają takie urojenia, ale cała sprawa odbywała się tylko w ich głowach.

Mam nadzieję, że to zamyka już na zawsze kwestię tego, jak się pan Andrzej „zaopiekował” córką kogoś, z kim podobno był kiedyś w przyjaźni. Mam nadzieję, że kutasa nigdy nie zabaczę. Tak samo jak Adam był ostrzegany przed tymi ludźmi. Niech dalej rozpieszcza schizofreników i szczyci się swoją „szlachetnością” oraz jak mi bardzo „pomógł”.

Nikt z tego gangu schizofreników nie był nigdy ani moim przyjacielem, ani kochankiem.

Z radością daję się więc wyrzucić z fandomu, bo tym mi zagroziliście, jeśli nie zacznę wam przytakiwać. Nigdy mnie więcej, kurwy, nie zobaczycie!

Jedyne, co mogę powiedzieć, to – Kiedy i skąd wylatuje najbliższy lot z Polski? Przeniosę się gdziekolwiek. I skoro Kalifornia już nie aktualna, to może da radę Norwegia? Mam prawo pobytu, a angielskiego mogę uczyć w każdym państwie świata, nawet nie znając lokalnego języka. Mam w tym przewagę nad moim ojcem, który nie mógł wykorzystać, że jego dziadek był Norwegiem, bo nie znał języka, i nie mógł nas wywieść do kraju, który byłby schronieniem przed Opus Dei i związanymi z nimi schizofrenikami.

21st Century Feudal World

Wśród moich koleżanek na Anglistyce była wyglądająca jak Paris z serialu Gilmour Girls schizofreniczka Dorota. Jest to osoba, która swoim uporem zniszczyła mi całe życie już w latach dziewięćdziesiątych. Od lat przedstawia się wszystkim jako moja najlepsza przyjaciółka i jak to nieleczący się schizofrenicy przechwytuje wszystkie moje znajomości i oplata tych ludzi swoimi kłamstwami. To ona wprowadzała wszędzie schizofrenika Ryszarda Nowaka jako mojego „ojca”, bo bardzo szybko dołączyła do gangu schizofreników, który atakuje mnie od czasów podstawówki. Nic, co ona mówi nie jest prawdą. Nie tylko mnie miała na celowniku, oskarżała o chorobę psychiczną także Agę. Dowodem na jej chorobę miało być, że podawała się za dziennikarkę telewizyjną. No cóż poradzę, Aga pracowała w telewizji i widywałam ją często na ekranie. Ale pomimo tego była atakowana w czasie fandomowych spotkań podobnie jak ja – szczuci na nią ludzie nie posiadali najwidoczniej telewizora. Analogicznie pewna pisarka była oskarżana o to, że jej kariera pisarska była jej urojeniem. Tak jak już wcześniej wspomniałam w jednym z wpisów, warszawskie konwenty nie służą wszystkim.

Dorota (a raczej Adam, którym się posłużyła razem z Nyczem – co Adama nie usprawiedliwia, bo każdy odpowiada za swoje czyny i tylko swoje) razem z gangiem schizofreników(1) dotarła do chyba wszystkich moich metalowych znajomych i ich urobiła. W efekcie byłam bardzo intensywnie „leczona” także przez Amerykanów, których poznałam w samolocie w Kanadzie. Po takich zabiegach schizofreników, którzy chcieli zmusić mnie do „przypomnienia” sobie, że Roman jest moim „mężem” i mam niby trójkę dzieci (schizofrenicy nie przyjmowali do wiadomości, że trójka dzieci, które kiedyś widzieli w czasie konwentu, to moje siostrzenice oraz siostrzeniec), wystąpiły u mnie tak duże problemy ze zdrowiem psychicznym, jak nigdy wcześniej. Nadal nie czuję się dobrze.

Jedynie z tego, co usłyszałam, Szwedzi pozostali nieczuli na zabiegi schizofreników, którzy chcieli ich zrekrutować i przekonać, że muszą mnie „leczyć”. Szczęśliwie wcześniej w Londynie poznałam Monique i dałam radę opowiedzieć jej o tym, co ci ludzie wyrabiają. Reszta zamieszanych osób okazała się być imbecylami, którzy gdy już coś usłyszeli od wariatów, nic nie weryfikowali, tylko upierali się torturować mnie psychicznie i terroryzować.

A Amerykanie? No cóż, w pewnym momencie dostali dossier z informacją, kto z grona międzynarodowych metali nosi szlacheckie tytuły. A na Amerykanach takie rzeczy zawsze robią wrażenie. I jak powiedziałam pewnemu amerykańskiemu białasowi, there are some Princes, a Princess and a Knight. I teraz facet sam się dowiedz, kto jest kim, bo po nazwisku nie dojdziesz. Bo nie chodzi o nazwisko, tylko gdzie i na jakim drzewie genealogicznym się znajdujesz i czy te rodziny się do kogoś przyznają i jaki tytuł nadają spokrewnionym ludziom.

Welcome to the 21st century feudal world, where each of us has a secret identity and secret customs.

⛧⛧⛧

(1) A jest to gang, do którego dołączali chorzy ludzie od lat siedemdziesiątych i składa się nie tylko z rodziny Nowaków. Usłyszałam od biegłego sądowego, że jest to największy schizofreniczny gang, o jakim usłyszała polska psychiatria. A możliwe, że nie wszyscy wariaci, którzy się w ten sposób wspierają, zostali policzeni.

Midnight sun

Jednym z częstych zagrań schizofreników jest podawanie się za przyjaciół ofiar. W takiej sytuacji schizofreniczka zdobywa na przykład telefon ojca Adama i podaje się za moją najlepszą przyjaciółkę. W tym konkretnym przykładzie Krystyna wykorzystała możliwość kontaktu z rodzicami Adama, żeby zerwać z nim w moim imieniu za moimi plecami. Nie musze oczywiście dodawać, że nigdy nie rozmawiałam z Krystyną o moich uczuciach do kogokolwiek, ani prosiłam o coś takiego. Powtarzała także inne opowieści schizofreników o mnie. Od siebie też dodaje różne nieprawdziwe informacje.

Błędem Adama i jego ojca było, że nigdy nie skonfrontowali mnie z tymi rewelacjami, więc wyleciałam do Kanady przekonana, że jestem nadal narzeczoną Adama. Z mojego punktu widzenia Adam postanowił się ze mną rozstać, a ja nie wiedziałam dlaczego i dowiedziałam się o tym dopiero po powrocie, gdy zajrzałam na konwent.

W efekcie tych wszystkich intryg siedziałam w samolocie w Kanadzie przekonana, że nadal jestem w związku z Adamem i odrzuciłam zaloty bardzo przystojnego amerykańskiego muzyka. Nadal uważam go za najbardziej atrakcyjnego faceta, jakiego kiedykolwiek widziałam.

Jakiś czas temu miałam okazję rozmawiać z nim i pechowo dla mnie facet kilka lat wcześniej po wielu latach samotności się ożenił i miał małe dzieci. I muszę się z tym pogodzić.

Jak mogę to wszystko skomentować? Że jestem kobietą otoczoną największym pechem, jaki może kogoś spotkać. A ten pech nazywa się Krystyna oraz polski fandom, który swoimi kłamstwami doprowadził do takich intryg i napadów na mnie, że nie byłam w stanie poprawnie odpowiedzieć na próby kontaktu kogoś, z kim bardzo chciałam być, ale nie mogłam, zaczęłam mieć problemy z pamięcią związane ze stresem i zaszczuciem. A on niestety fakt, że nie mogłam go sobie przypomnieć, uznał za dowód, że nie jest dla mnie atrakcyjny.(1)

Nie dziękuję schizofrenikom, nie dziękuję różnym fanom za utrzymywanie w różnych miejscach fikcji, że jestem szczęśliwą małżonką otoczoną dziećmi. Bardzo proszę się ode mnie odpierdolić.

Zaś Adam i jego ojciec zranili mnie wtedy tak bardzo, że porównuję siebie do skrzywdzonego kota, któremu trauma wbudowała się w mózg i który sika na łóżko swojego właściciela. Naprawdę mam problemy – teraz gdy to sobie wszystko przypomniałam – z utrzymaniem jakiegoś pozytywnego nastawienia do tych facetów. Michał, mój były, też jest w niełasce za uporczywe donoszenie Krystynie, którą uważał za moją przyjaciółkę, więc nie przyjmował do wiadomości, że proszę, aby nikomu z fandomu nic nie powtarzał, bo wszystkie wieści o mnie inspirują gang schizofreników do ponownych ataków i niszczenia mi życia.

Jeśli o mnie chodzi, to Krystyna może brać sobie Adama, skoro jest jej obsesją, problem w tym, że żaden facet nie jest rzeczą i to on decyduje, a nie urojenia schizofreniczek. Ja tylko żałuję, że nie uważałam się za singielkę w samolocie w Kanadzie. A potem nie byłam w lepszej formie psychicznej i nie weszłam w ten romans.

I pozostała mi tylko wieczna nienawiść do zjebów, którzy mnie tak zniszczyli.

Oraz próby wyładowania furii na bieżni.

⛧⛧⛧

(1) Analizując wszystko pod kątem, co ja mogłam zrobić inaczej, mogę tylko powiedzieć, że nie powinnam była pójść na tamten konwent, w czasie którego zaatakował mnie nie tylko ojciec Adama ale też Andrzej. Byli przekonani, że rzeczywiście jestem z kimś innym i musza mi to „przypomnieć” dla mojego dobra – przypominam, na blogu jest moje aktualne zaświadczenie stanu cywilnego i jestem panną,(2) a oni działali inspirowani przez gang schizofreników, który mnie nęka od dzieciństwa. A ja przyszłam na konwent przekonana, że jestem nadal narzeczoną Adama, więc wyobraźcie sobie mój szok, przerażenia i traumę, tym bardziej, że wydawało mi się, że Andrzej darzy mnie przyjaźnią. Wszystko osoby zamieszane w to szczerze nienawidzę. Gdyby nie te brutalne ataki byłabym w lepszej formie psychicznej, ułożyłabym sobie życie z niezwykle przystojnym i utalentowanym Kalifornijczykiem i byłabym nieziemsko szczęśliwa.

Nie dziwcie się, że nigdy nie zobaczycie mnie na żadnym konwencie. Nie mogę znieść myśli o tym środowisku, gdy w końcu sobie uprzytomniłam, co rzeczywiście się wydarzyło. Naprawdę mam jeszcze co ratować z życia – są ludzie, którzy chcą mi pomóc, z tym że nie jest to polski fandom sf-f, który mi w niczym nigdy nie pomógł – i zrobię to, naprawię swoje życie, nawet jeśli będzie to mozolne zbieranie okruchów i zlepianie w coś, co w żaden sposób nie będzie przypominać tego, co naprawdę powinno się było wydarzyć w moim życiu.

Tak więc, fuck off, kurwy!

⛧⛧⛧

(2) A dokładniej mówiąc, zaszkodziło mi w ułożeniu sobie jakoś życia przekonanie Adama, że wie o mnie wszystko, bo sobie porozmawiał z prześladującymi mnie od dzieciństwa schizofrenikami. Niestety imbecyl rozpowiedział w świecie metalu, że jestem chora psychicznie, bo tak mu wmówili wariaci. (Zresztą Andrzej cierpi na podobną chorobę psychiczną, na jaką cierpiał Adam.) Więc moje kontakty z Kalifornijczykami kończyły się zawsze źle, bo zaczynali mi wmawiać chorobę psychiczną, szczególnie po rozmowach z takimi wariatami jak Nycz czy Ryszard. Nie mówiąc o schizofreniczce Dorocie z Anglistyki. Ciekawe, czy ta ostatnia nadal opowiada, że jest prawdziwą miłością Varga i oskarża znaną dziennikarkę o chorobę psychiczną, bo zdaniem Doroty ma jakiś inny zawód. Zdaje się też wierzyć, że Piotr nadal żyje.

Prawdziwa narzeczona

Już napisałam to gdzieś na blogu, ale powtórzę – każda schizofreniczka czy schizofrenik kieruje się chorą zawiścią wobec swojego obiektu nienawiści. I tak jedna ze schizofreniczek, z którymi chodziłam do podstawówki, już wtedy obwieściła, że to ona jest pływaczką, a ja jestem chora psychicznie. Oczywiście pizda nadal nie umie pływać. Ale jeśli twierdzi, że potrafi, to niech przepłynie chociaż jedną długość basenu. Ja sama według jej opowieści mam nie potrafić pływać i jej zniszczyłam karierę pływacką – ale oczywiście jest całkowicie na odwrót. To norma, jeśli chodzi o schizofreników – przypisują sobie umiejętności, czy właściwości osób, którym zazdroszczą, a potem te osoby zaszczuwają. Działają według zasady, „ja to mam, a ty nie!” Czyli stuprocentowy Gollum.

Rzeczy które mogą sobie przypisywać schizofreniczki są wielorakie – może na przykład chodzić o pochodzenie z wyższych sfer, lub karierę pisarską czy aktorską. Właśnie tacy artyści bardzo często są atakowani przez schizofreniczki, a jeszcze częściej atakowane są dziewczyny, narzeczone, czy żony artystów, bo schizofreniczki kierują się zawiścią o faceta, szczególnie dzianego, bo mówimy o ludziach, którzy mają finansowo udaną karierę.

Coś takiego właśnie spotkało ukochaną żonę Lemmy’ego. Opowiedział mi to przed koncertem, gdy krążył wśród fanów. Miał też okazję porozmawiać ze znajomymi muzykami z Europy. Żona Lemmy’ego zginęła śmiercią samobójczą po zaszczuciu przez gang schizofreniczki, która twierdziła, że jest prawdziwą miłością Lemmy’ego, a jego żona nikim. Żona Lemmy’ego miała się podawać się za jego żonę, bo jest chora psychiczna. Cały gang zaczął ją „leczyć”, aż ją zaszczuł z wynikiem śmiertelnym.

Podobne akcje w fandomie spotkały moją przyjaciółkę Agę – trafiła się schizofreniczka, która ją zaczęła pomawiać o chorobę psychiczną, bo była zazdrosna o jej karierę telewizyjną. Twierdziła, że Aga nie jest dziennikarką telewizyjną, tylko jest chora psychicznie. Nie dałam się wciągnąć w montowaną przez schizofreniczną kurwę kampanię oszczerstw, tylko powiedziałam, że znam Agę także z ekranu telewizyjnego. I że jeśli mówi, że jest dziennikarką telewizyjną, to jest to prawda. Ostrzegłam Agę przed tą osobą, ale i tak w pewnym momencie Aga została zaszczuta w czasie warszawskiego konwentu przez ten sam gang schizofreników, którzy – jak to schizofrenicy – podają się za jej „prawdziwych” przyjaciół. A ja miałam jej nigdy nie poznać. Tak samo jak moich amerykańskich, czy szwedzkich przyjaciół. Nycz nigdy nie powinien za tych schizofreników ręczyć i nie powinien też podtrzymywać ich urojeń. Ale podejrzewam, że bardzo go bawi szczucie ich na ateistów, czy pogan. Zawsze w czasie konwentu ma „time of the life”.

Ale serio, naprawdę kluby zamierzają tych zjebów nadal pieścić i tulić do piersi?

Podobnie w przypadku Adama jak i Piotra za każdym razem słyszałam od Nowakówny, że to ona jest prawdziwą pierwszą miłością Piotra czy Adama, a ja ich nigdy nie poznałam. Ale mimo tego tego, że ich miałam nigdy nie poznać, w jakiś magiczny sposób zniszczyłam jej życie. Więc nie, proszę pani, to pani jest pierdolnięta, to się nazywa schizofrenia paranoidalna i jest to bardzo niebezpieczna choroba, szczególnie dla osób, które pani prześladuje. I bardzo proszę zostawić Adama, czy moich przyjaciół w spokoju, naprawdę nigdy się nawet ani razu się z tobą nie umówili, nie wiedzą kim jesteś. Wszyscy Nowacy są tak samo pierdolnięci jak ich kuzynka Krystyna, która też jest obcą osobą dla Adama. Usłyszałam od kogoś z tej rodziny, że to krewna, tylko jej ojciec zmienił nazwisko, bo chciał wejść do wyższych sfer.

No coż, nie nazwisko czyni szlachcica, ale pochodzenie i pokrewieństwo z którymś z ważnych rodów.

Szkoda tylko, że ludzie dali sobie wmówić, że Ryszard Nowak jest ze mną spokrewniony, bo niestety przekazywali mu pieniądze, które miały niby do mnie trafić, a z których gorsza nie zobaczyłam. Roman też wyłudzał tylko dla siebie. Klasyka, jeśli chodzi o przestępstwa popełniane przez schizofreników, którzy bardzo często podają się fałszywie za członków rodziny swojej ofiary, czy wręcz „opiekunów prawnych” „chorej psychicznie” niedojdy. Lubią też podawać się za psychoterapeutów czy psychiatrów, nawet jeżeli wykształcenie mają niepełne podstawowe.

Z tego, co usłyszałam, w tych kradzieżach i oszustwach Ryszardowi pomógł Nycz, bo za niego chętnie ręczył. I jak rozumiem pobrał swoją część z tych przekrętów, podobnie jak inni enablerzy.

A z tego grona licznych enablerów, którzy radośnie zniszczyli mi życie, nikt mnie jeszcze nie przeprosił, a powinni byli zrobić to już dawno.

Just saying…

Imperium Osmańskie

Wiem, że kilku osobom, które spały na lekcjach historii, może być wydawać się niemożliwe, żeby ktoś, kto przybył przed wojną z Serbii, był Arabem. Dla tych osób specjalnie zamieszczam link do Wikipedii, żeby mogli sobie zobaczyć, jakie tereny zajmowało Imperium Osmańskie. Było równie wielkie jak Imperium Rzymskie, jeśli nie większe, więc Arabowie wprowadzili się również na tereny Bałkanów. No bo dlaczego niby nie. A po rozpadzie Imperium już zostali, bo te tereny to był już ich dom.

Z którego mój dziadek musiał uciekać, bo zaczęto prześladować wszystkie osoby, które wyglądały trochę inaczej niż zakładał wzorzec, jakim posługiwali się nacjonaliści.

Tak więc nie, raczej nie jestem rasistką i to nie z powodu rasizmu nie chcę z paroma osobami rozmawiać. Jest to absurd, tym bardziej że te osoby nie mogą sobie przypisywać żadnego mieszanego pochodzenia. Za to czysta polska tępota z nich wyszła.

Pech

Jedną z niepisanych zasad, jakie poznałam studiując na Wydziale Nauk Społecznych jest, że socjolog, który stał się ofiarą przestępstwa, zostaje kryminologiem. Najczęściej zostaje zachęcony do przejścia do Instytutu Kryminologii, zgadza się to też z chęcią dowiedzenia się, dlaczego ktoś padł ofiarą przestępstwa i jak można temu zapobiec.

Zmienienie kierunku studiów przyszło mi tym łatwiej, że mam rodzinną tradycję pracy w MO. Ciocia mojej mamy była policjantką, moja mama i tata poznali się w Szkole Policyjnej. Tata wylądował w Polsce bez większych środków finansowych, a ponieważ padł we Francji ofiarą różnych przestępstw i intryg schizofrenicznego gangu, zafascynowała go praca Policji. Też chciał pomagać, tak jak Policja we Francji pomogła jemu. Kilka osób z mojej rodziny też marzy o pracy w Policji. Coś takiego nazywa się dziedziczeniem kulturowych, bo wiele rzeczy na temat pracy ludzi z rodziny słyszy się w dzieciństwie i jest się całkiem dobrze do takiego zajęcia przygotowanym.

Przestępczość ludzie chorych psychicznie jest całkiem dobrze zbadana przez kryminologię i często kryminolog wie więcej o mechanizmach zaszczucia czy schizofrenicznych intryg od psychiatry, który tylko leczy schizofreników. Niewiele także o syndromie sztokholmskim wiedzą psychiatrzy (a moim zdaniem powinni), za to ten syndrom to coś, co całkiem dobrze jest opisane przez kryminologię i doprowadzenie kogoś do takiego stanu jest bardzo dużym przestępstwem porównywalnym z morderstwem.

Syndrom sztokholmski to nie jest jedyna ze złych rzeczy, jakie może komuś zrobić schizofrenik. Klasyczne działanie schizofrenika objawia się jako prześladujący kogoś pech szczególnie do ludzi. Są to nauczyciele w szkole przekonani, że należy kogoś ostrzej oceniać i którzy dzięki wizytom schizofrenika, który podaje się na przykład za przyjaciele ojca, są przekonani, że dziecko i jego matka są chorzy psychicznie. Oczywiście wszystko jest robione tak, że nikt z rodziny zaatakowanej przez schizofrenika nawet nie wie nic o tych pomówieniach. Sama takie rzeczy przeżywałam przez całe życie. I chyba nigdy się nie skończą, bo zasadą jest, że schizofrenik nigdy sam się nie wyleczy ze swoich obsesji. Inaczej mówiąc schizofrenik się nie znudzi i nie da sobie siana. Można tylko przed nim uciec do innego kraju i zatrzeć ślady. Zrobił to mój tata i bylibyśmy szczęśliwą i zamożną rodziną, gdyby w Polsce nie napadł na nas schizofreniczny gang Nowaków.

Pech wywołany przez schizofrenika to również staropanieństwo i niemożliwość ułożenia sobie życia. Zgodnie z opracowaniem amerykańskim, które mi kiedyś wpadło w ręce, przeciętny schizofrenik „opiekujący” się swoją przyjaciółką potrafi zniszczyć jej około sześć potencjalnych związków, które mogły trwać całe życie, bo chce na przykład, żeby po jej śmierci jego rodzina odziedziczyła jej majątek. Doliczyłam się mniej więcej tylu moich wielbicieli (w tym moi byli), którzy albo zostali okłamani i zmanipulowani, albo byli zaszczuwani, aż się zabili (przy okazji zapicie się na śmierć też uważam w tym przypadku za coś, co stało się z powodu syndromu sztokholmskiego, który celowo u tego człowieka wywołano, wiem bo rozmawiałam z nim i miał najlepszą pomoc psychoterapeuty i psychiatry). Sama nie mam za dużego majątku, ale po fandomie krążą plotki po kim mam niby odziedziczyć. Schizofreniczny gang z tego powodu nie dał mi wyjść za mąż, ani urodzić dzieci, żeby przypadkiem nie było osób, które mogłyby po mnie coś dostać. Zaszczuto mnie oraz moich byłych czy wielbicieli. Z powodu syndromu sztokholmskiego bałam się podać swój numer telefonu człowiekowi, który miał dla mnie różne oferty także pracy i chciał podtrzymywać na duchu.

Wiem, że schizofreniczny gang ma wśród swoich członków człowieka, który jest gotów sfałszować każdy testament (właśnie ci sami schizofrenicy pojawili się na rozprawie po samobójczej śmierci jednego z moich przyjaciół, próbując przedstawić sfałszowany testament, ale od razu uciekli, gdy okazało się, że ludzie z Policji są na sali), więc oświadczam wszem i wobec – mój siostrzeniec jest moim jedynym dziedzicem. Do tego moja apostazja świadczy o tym, że niemożliwe, żebym jakiegokolwiek człowieka z Kościoła poprosiła o poświadczenie testamentu. Nie sporządziłam żadnego testamentu. Podobne oświadczenie woli zostało już dawno temu przesłane Policji, która ma w razie mojej śmierci przygotować materiały dla Sądu Administracyjnego. Nie zostawię tym schizofrenicznym chujom i sukom ani złotówki.

Są to osoby, które nękają mnie od dzieciństwa. Już w dzieciństwie chciałam sobie z powodu zaszczucia odebrać sobie życie. Według badań podobni schizofrenicy w czasie nauki w szkole mogą odpowiadać nawet za około dziesięć samobójczych śmierci wśród swoich kolegów. Schizofrenicy z mojej szkoły podstawowej doliczyli się dwudziestu takich ofiar i podejrzewam, że się nie przechwalają. Pamiętam z dzieciństwa, że prześladując mnie, naigrywali się, zastanawiając się, kiedy się w końcu zabiję o dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam.

Takie są, kurwa, ulubione zabawy schizofreników, którzy się nie leczą, a za to uważają za bogów i nie mają żadnych hamulców moralnych czy etycznych.

Czy nadal uważacie, że powinna być dobrowolność leczenia psychiatrycznego dla takich chujów i suk? Bo ja uważam, że sąd powinien każdego schizofrenika, który chociaż jedną osobę skrzywdził, wsadzić przemocą w kaftan bezpieczeństwa i wysłać na sygnale do szpitala psychiatrycznego. No ale się nie da, bo nikt nie słucha kryminologów, za to wszyscy politycy słuchają schizofreników z Kościoła, bo ich poparcie decyduje o karierze politycznej.

Mam dosyć dowiadywania się, kto z moich przyjaciół czy rodziny znowu został okradziony, pozbawiony życia, lub tylko okaleczony psychicznie. Sama spędziłam kilkadziesiąt lat na wychodzeniu z różnych traum, zaszczucia czy syndromu sztokholmskiego.

Naprawdę dosyć tego wszystkiego.

Niech kurwy trzymają się ode mnie z daleka. Wolę nic więcej nie napisać, jeśli mam je oglądać i wysłuchiwać pretensji, że powinnam za kogoś coś napisać. Niech ta złodziejka pisze sama. To ona chciała być największą pisarką fantasy w Polsce, ale talentu jakoś nie starczyło, więc zabrała się za niszczenie osób bardziej utalentowanych.. Inni ludzie też nie powinni jej pomagać, nie zasługuje na żadną pomoc.

Ja chciałam mieć po prostu szczęśliwe życie osobiste i to nadal dla mnie się liczy najbardziej. Więc fuck off.

Zaszczucie z wynikiem śmiertelnym

Zgodnie z tym, co mi powiedział mój dawny nieformalny teść, psychiatrzy nie zajmują się ofiarami swoich pacjentów, więc niewiele wiedzą o mechanizmach zaszczucia przez schizofreników. Ofiarami przestępstw popełnianych przez osoby chore psychiczne zajmują się kryminolodzy, powinni psychoterapeuci, ale bardzo często polskie intelektualne lenistwo sprawia, że zamiast zająć się sprawą odpowiednio robią to, co jest wyraźnie zabronione przez podstawowy podręcznik – czyli kierują się tym, co mówi im schizofrenik i sami zaszczuwają ofiary schizofreników. A schizofrenicy, jak to schizofrenicy, radośnie rozkwitają i rozwijają demoniczne skrzydła, kiedy podtrzymuje się ich urojenia.

Mój dawny niedoszły teść, który niestety już zmarł na raka, był biegłym sądowym i takich durniów, którzy nigdy nie powinni byli zostawać psychiatrami czy psychoterapeutami, wsadzał do więzień i pozbawiał prawa do wykonywania zawodu. Wiem, że ma godnego zastępcę, który jest zaznajomiony ze sprawą, więc nie podejrzewam, żeby jeszcze komuś z profesjonalistów uszło na sucho zaszczuwanie osób prześladowanych przez Opus Dei.

Ludzi jest bardzo łatwo zniszczyć, szczególnie jeśli się posługuje autorytetem psychoterapeuty czy psychiatry. Ludzie zdrowi łatwo zaczynają wierzyć, że są chorzy i się rozpadają, szczególnie jeśli jednocześnie są atakowani przez zwyrodniałych schizofreników. Najgorszemu wrogowi tego nie życzę przechodzenia przez coś takiego. A syndrom sztokholmski jest łatwo wywołać w sytuacji, kiedy nie można łatwo uciec – nie musi być to być piwnica, w której jest się uwięzionym, wystarczy chodzić do szkoły czy do pracy, bo z takich miejsc się łatwo nie ucieka. Praca jest jednym z miejsc, gdzie syndrom sztokholmski jest bardzo częsty, a nauczyciele bardzo często dopuszczają się najgorszych przypadków zaszczucia. Dodam też, że pół godziny terroru w czasie konwentu też wystarczy, żeby kogoś zniszczyć. Tak więc – nie zobaczycie mnie na żadnym polskim konwencie, zbyt cenię swoje życie.

Wszystko, co opisuję, to dane z badań socjologów, którzy zajmują się społecznym zjawiskiem przestępczości, czyli są kryminologami. Nie rozumiem, jak można kogoś takiego pomylić z prawnikiem i wymagać podawania konkretnych przepisów.

Za to bardzo chętnie, jeśli trzeba, podam wam równe zasady społeczne, które zostały złamane przez osoby, które mnie nękały. Prawnicy na podstawie tych zasad mogą mi podać konkretne przepisy, bo prawodawstwo powinno (i najczęściej tak robi) uwzględniać łamanie konkretnych zasad społecznych, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie w czasie wychowania. I to one z punktu widzenia socjologii są podstawą dla uchwalania odpowiednich przepisów. (Jednym słowem tak zwane „prawo naturalne” Kościół może sobie wsadzić w dupę. Należy wyśmiewać wszelkie próby powoływania się na nie, bo to katolicki humbug i bzdura. Nie dajcie sobie wyprać mózgów, Kościół nie jest prawoznawcą.) Sądy w swoich orzeczeniach oprócz konkretnych przepisów czasem powołują się też na ogólnie obowiązujące społeczne zasady, które też są spisywane i badane przez socjologów.

Nie odpowiadam za nieuctwo ludzi, którzy z całym narcyzmem i uporem przekonywali mnie, że nie znając konkretnych przepisów, nigdy nie studiowałam w Instytucie Kryminologii UW. Przy okazji – Szkoła Policyjna szkoli podstawowy personel Policji. Te osoby mogą potem iść na kurs profilera, który jest organizowany przez Instytut Kryminologii. A zajęcia – bardzo intensywne – odbywają się po południu i wieczorem. Niektórzy studenci kryminologii też korzystają z możliwości skorzystania z takiego kursu, bo dostają – jeśli są zdolni – zaproszenie. Mój tata też kiedyś skorzystał z takiego zaproszenia (bo studiował nie tylko na Politechnice, ale też UW) i wrócił do pracy w Policji. Moja mama była bardzo dumna, że idę w jego ślady. Chciałam zawiesić Anglistykę i miałam iść do pracy w Policji. Niestety napadł na mnie schizofreniczny gang Renaty i Krystyny oraz kilku innych imbecyli, którzy byli zachwyceni, że mogą pomóc schizofrenikom. Ich działania wywołały wtedy u mnie również amnezję związaną ze stresem oraz syndrom sztokholmski. A schizofrenicy z zachwytem obserwowali, jak moje odpowiedzi zbliżają się coraz bardziej do tego, co chcieli usłyszeć.

Tak więc powtórzę ponownie, pierdolcie się. Mam dosyć ludzi, którzy nie znając mnie zupełnie, chcą mnie „leczyć”, bo jakiś schizofrenik im coś nagadał.

Schizofrenicy obiecali swoim enablerom, że będę dziękować po ich interwencji w moje życie. Więc nie, kurwy, nie dziękuję wam. Powtórzę, macie się odpierdolić i w życiu się już do mnie nie odzywać.

Kwateronka

Nie jestem biała, a przynajmniej nie jestem odbierana jako biała. W czasie wewnętrznego kanadyjskiego lotu przykucnął przy moim fotelu amerykański białas z pytaniem „What are you?” Żądał, żebym mu odpowiedziała, czym jestem, bo absolutnie nie wyglądałam mu na Polkę.

Mój serbski dziadek, który wyznawał islam, przedstawiał się jako Arab. Domieszka jego krwi wystarczy, żeby latynosi uważali mnie za swoją, a białasi jak w powyższym przykładzie zastanawiali, do jakiej grupy etnicznej w rzeczywistości należę. Moja czarnowłosa mama nie miała wątpliwości, że jest metyską. Dziadek Kurzępa był jednym z najżyczliwszych i dobrych ludzi na świecie. Był szlachcicem i to wysokiego rodu, ale jego rodzina zbiedniała i stał się sierotą. Uciekł do Polski przed prześladowaniami, wyrobiwszy sobie polski paszport, bo jego prababcia była Polką. Islamska mniejszość nigdy nie miała łatwo na Bałkanach.

Polskie organizacje szlacheckie nie mają wątpliwości, kim jestem. Po obu rodzicach jestem szlachcianką. Liczy się drzewo genealogiczne, a nie fakt, że mój dziadek nosił nazwisko Wieczorek, bo został wciągnięty do rodziny i stał się szlachcicem. Za to pretensje Krystyny do szlachectwa nie zostały potwierdzone. Mój polski krewny przeprowadził śledztwo, z którego wynika, że ojciec Krystyny nie jest nikomu znany i przypisuje sobie tytuł hrabiego zupełnie bezprawnie. Jest tak samo jak córcia schizofrenikiem, którego wspierają inni schizofrenicy. Niestety schizofrenicy lgną do siebie i tworzą całe gangi, zatruwające zdrowym ludziom życie.

Jest to identyczna sytuacja jak ta, przed którą z Francji uciekł mój ojciec. Zawsze miał nadzieję, że uda mu się wrócić, ale francuski gang schizofreników opętał swoimi kłamstwami jego rodzinę i tata nie potrafił ich przekonać, że mają do czynienia z zakłamanymi oszustami, którzy nie są ani szlachcicami, ani godni zaufania. Mój tata zawsze mówił, że nie chciał we Francji popełnić mezaliansu, do którego chciał go zmusić ojciec. Ironią jest, że dziadek z Francji oskarżał moją matkę o różne bzdury, bo inspirowała go ta wariatka, którą wolałby widzieć jako synową.

Już całkowicie ironiczne jest, że francuscy wariaci przyczynili się do śmierci mojego dziadka, dokładnie w taki sam sposób, jak nasi zaszlachtowali mojego tatę – czyli wmawiając lekarzowi, że operacja by-passu nie jest potrzebna, bo pacjent uznał, że to była tylko zgaga i chce rano wyjść ze szpitala. Mojego tatę cofnięto w wyniku takiej intrygi z sali przedoperacyjnej.

Jeszcze w dwudziestym wieku spotykałam się z Adamem. Rozpuścił w fandomie plotki o naszym spotkaniu przed jedną z naszych pierwszych randek, co spowodowało, że do kawiarni przypełźli też wariaci, w tym również Krystyna. Zrobiła show, próbując usunąć mnie z mojej własnej randki. Chociaż Adam sam mnie zaprosił i sam przywiózł samochodem, twierdziła, że się z nim umówiła i mam się od niego odczepić. Krystyna jest niestety całkowitą schizofreniczką, która ma całe urojone wspólne życie z Adamem. Jest niestety damskim odpowiednikiem Romana, który też nigdy nie był ze mną. Miałam duże problemy z uprzytomnieniem sobie, który to facet podaje się za mojego męża i ojca mojej siostrzenicy. (Przypominam, moje zaświadczenie o stanie cywilnym jest na blogu, mam nadzieję, że nie muszę publikować aktu urodzenia mojej siostrzenicy.) Adam podobnie ma problemy ze zidentyfikowaniem Krystyny, absolutnie nie wie, kto to jest. Z powodu zaszczucia miewa również problemy z pamięcią wywołane przez stres, ale jest pewien, że nigdy się z nią nie spotykał. Za to mnie poznał jako czterolatek i to pamięta.

I Adam, i ja przeszliśmy piekło, więc bardzo proszę, żeby ludzie powstrzymali się i przestali kolportować schizofreniczne urojenia Krystyny i Romana na nasz temat. Ich kłamstwa zaszczuły nas prawie na śmierć.

Adam nie jest też, przypominam, ani pedofilem, ani gwałcicielem. Odpierdolcie się w końcu.

Wkurza mnie obecny system prawny, w którym prawo schizofrenicznego zjeba do nieleczenia się jest stawiane wyżej niż moje prawo do dobrego życia(1) (lub życia w ogóle). Kryminolodzy zajmujący się przestępczością ludzi chorych psychicznych nie mają wątpliwości co do rozmiarów ofiar śmiertelnych takiego stanu prawnego. Mam dosyć dowiadywania się o kolejnej samobójczej śmierci kogoś z moich przyjaciół, których zaszczuł prześladujący mnie schizofreniczny gang, który opracował do perfekcji wywoływanie syndromu sztokholmskiego i morduje w ten sposób ludzi, których terrorem zmusza do samobójstwa. Kryminolodzy wiedzą, że każdego można psychicznie zniszczyć w takim stopniu, że popełni samobójstwo. Terroryści-samobójcy, którzy wcześniej obiecywali sobie i innym, że tego nie zrobią, to też nie mit.

Zdrowe, twórcze osoby są ważniejsze dla społeczeństwa niż schizofreniczny oszuści i złodzieje, których jedynym naukowym dokonaniem jest opanowanie obsługi kasy fiskalnej, co i tak zajmuje im miesiąc. Wiem, że leczący się schizofrenik z rodziny Nowaków opanował obsługę kasy w godzinę. Ale to była jedyna osoba, którą udało namówić na leczenie. Jest szczęśliwy, ma stałą pracę, bo na całe szczęście okazał się być kimś inteligentniejszym od reszty i sam poszedł do szpitala, gdy usłyszał, że lecząc się, będzie mógł utrzymać pracę, bo będzie umiał się skoncentrować, i nigdy nie będzie już głodny. Facet cieszy się życiem, ale muszę ze smutkiem powiedzieć, że z punktu widzenia społeczeństwa jest całkowicie zbędny, bo ludzi, którzy mogą zająć jego miejsce jest mnóstwo. Za to nikt nie zastąpi poetów, pisarzy i muzyków zaszlachtowanych przez schizofreniczny gang, do którego należą też jego rodzice.

The Movement, który powstał w Stanach, chce zmiany prawa i przymusowego leczenia schizofreników, którzy nie tylko z wynikiem śmiertelnym zaszczuwają najzdolniejszych i najpiękniejszych ludzi, na których punkcie mają obsesję, ale też pchają się do rządzenia i ustanawiania prawa, które coraz bardziej krzywdzi zdrowych ludzi i niszczy naszą wspólną rzeczywistość.

To jest dżihad, ale działający pokojowymi metodami. Mam nadzieję, że wszyscy się przyłączycie.

⛧⛧⛧

(1) Dobre życie to życie bez lęków, tortur fizycznych czy psychicznych, możliwość zrealizowania swojego potencjału czy założenia rodziny. Dobre życie to też życie w zdrowiu i z odpowiednią pomocą medyczną. Wszystko, co wymieniłam gwarantowane jest przez różne konwencje międzynarodowe i stanowi element czegoś, co określa się jako prawa człowieka. Uniemożliwiono mi dobre życie przez upór Państwa Polskiego i odmowę zmiany prawa dotyczącego kwestii leczenia schizofreników. Od lat siedemdziesiątych nie zrobiono nic, żeby chronić życie ofiar schizofrenicznych obsesji chorych ludzi – a schizofrenicy zawsze ścigają swoje ofiary, aż je zaszczują z wynikiem śmiertelnym, nie można liczyć, że im się znudzi. Oni mają wszystkie prawa, takie osoby jak ja żadnych, nie mam możliwości skutecznej obrony przed nimi. Naruszono moje prawo do wyznawania takiej religii, jaką sobie wybiorę – Nycz cały czas mnie ściga, albo próbując mnie zmusić do potwierdzenia „cudów” jakiejś kolejnej schizofreniczki, albo próbując mnie zmusić do służby dla Kościoła. Nikt w życiu nic z tym nie zrobił, za to Nycz ma całkowity wpływ na naszych polityków, szczególnie z PiSu. Wbrew mojej woli próbowano mnie też zmusić do wstąpienia do PiS i służenia tym politykom radą. Moje odmowy współpracy nie miały dla tych ludzi znaczenia. Zostałam zakatowana też za moje prawdziwe poglądy polityczne i społeczne. Przy czym przez cały czas mój pracodawca nie zgadzał się na usuwanie tych ludzi z budynku, ponieważ uwierzył Ryszardowi, że ten ma prawo do – sama nie wiem, jak to nazwać? – zarządzania mną? Uwierzył, że jestem jego niewolnicą i nie mam prawa postawić tamy jego działaniom? Postępowanie moich moich współpracowników, którzy postanowili zniszczyć mi życie i „leczyć” (miedzy innymi z „anoreksji” – żeby schizofrenicy mieli tę satysfakcję, że znowu się roztyję i nie wrócę do sportu) pod dyktando osób chorych psychicznie to kolejne przykłady łamania moich praw.

Mam nadzieję, że ci wszyscy ludzie są z siebie dumni. Udowodnili mi, że „polskie piekło” (w którym nie potrzeba diabłów, bo każdy zdolny człowiek zostanie z powrotem wrzucony do kotła przez współrodaków) naprawdę istnieje.