Archiwum kategorii: Różne

Gangi lasek

Nie pamiętam, w którym to podręczniku przeczytałam, czy była to książka do pedagogiki, czy któraś z pozycji z psychologii,(1) ale istnieje zjawisko gangu dziewczyn. Kobiety bardziej od mężczyzn są zwierzętami stadnymi i mają tendencję do tworzenia nieformalnych grup z charyzmatycznymi, a bardzo głupimi przywódczyniami. Właściwie całe Gossip Girl jest o tym. Można ten serial traktować jako studium głupoty i próżności, i tylko infantylne idiotki czerpią z takich źródeł wzorce, jak należy się zachowywać. Najciekawszy jest tam chyba wątek zawodowych oszustów.

Chyba trzy razy spotkałam się z kobiecym gangiem osobiście. Oczywiście nie chodzi o zachowania bandyckie, chociaż czasem panie jadą po bandzie, ale o zawiązywanie paktów i zmawianie się przeciwko nielubianej koleżance. Są infantylne osoby, które to lubią i nie zastanawiają się, ile komu wyrządzają krzywdy dając się ponieść psychologii grupy, rozpowiadając kłamstwa i zaszczuwając swoją ofiarę, aż do wystąpienia rozstroju nerwowego czy próby samobójczej. Oczywiście nieważna jest prawda, weryfikacja, czy coś realnie miało miejsce. Cały świat staje się wtedy polem walki o dominację i wykonanie prośby swojej charyzmatycznej przywódczyni, a rzucenie wroga na kolana.

Zawsze takie panie służą wtedy złu, bullying czy mobbing nigdy nie jest dobrem, ale rzadko jest to tak dobrze widoczne jak w mojej sprawie, kiedy naprzeciwko siebie mam idiotki, samozwańcze wojowniczki próbujące udowodnić, że bełkot schizofreniczki to najczystsza prawda. A powinny w tym czasie zajmować się pracą lub nauką, czy własną twórczością. I trzymać się od metali z daleka.

No cóż, nigdy nie przyznam, że bełkot schizofreników to prawda.

⛧⛧⛧

(1) Przypomniałam sobie – informacje o tego typu gangach kobiet zmawiających się przeciwko wspólnej ofierze pochodzą z kryminologii o mechanizmach zaszczucia. Z reguły w centrum takiego gangu jest schizofreniczka. Zdrowe osoby da się przekonać, że się pomyliły, albo daje się je zmusić do weryfikacji. Z chorymi babami nie ma się szans, jeśli coś takiego zdarzy się w środowisku, które nie jest najmądrzejsze i nie ma nikogo, kto by zatrzymał pociąg szaleństwa. Mężczyźni też się do takiego Dzikiego Gonu dołączają, uwiedzeni przez schizofreniczkę, lub koniecznie próbujący wydać przemocą swoją ulubioną fankę za schizofrenika. NIe wolno z takimi grzecznie, trzeba warczeć i gryźć tak mocno, żeby zrozumieli, że nikt im nie będzie dziękował. Powtarzanie z godnością „to nie prawda, zostawcie to, sama lepiej wiem, co to za ludzie, nie jest tak, jak ona wam powiedziała” jakoś się nie sprawdziło.

Psychiatra

Studiowałam z pewną panną o bardzo dużych ambicjach, a małym rozumku. Z tego, co pamiętam, biegała za każdym wykładowcą ze szlochem, żeby jej podniósł ocenę, bo „ona musi zostać na uczelni”. Patrzyłam na to z bardzo dużym zgłoszeniem jak na zachowanie całkowicie infantylne. Jesteś dorosła, dostałaś taką ocenę, to szlus. Dlaczego uważasz, że dla ciebie powinny być inne reguły niż dla innych?

Podobnie zdemoralizowany był jej ojciec psychiatra, też uważał, że dla niego nie ma reguł, więc wyrzucił przez okno cały podręcznik do diagnostyki. Znam go, bo jako dziecko przeczytałam, żeby wymyśleć – jak to ja żartuję – nienapisany odcinek House’a – czyli takie komplikacje, żeby moja siostra nie miała problemu z napisaniem odpowiednio zakręconej fikcyjnej historii choroby, co miała zrobić na zaliczenie. Od tego momentu moja rodzina wiedziała, że mam talent pisarski. A moja siostra nie, zresztą wielu studentów medycyny ma problem z tym zaliczeniem. Ale wracając do tematu, schizofrenik szukający chętnego psychiatry i szczujący go na ofiarę swojej obsesji to klasyk z podręcznika diagnostyki. Spotkało mnie to. Do tej pory próbuję się podnieść po tym, co zrobił mi ten psychiatra działający na zlecenie wariata Ryszarda Pogromcy Metalu i Rocka oraz jego córki. Opisywany przeze mnie psychiatra nie tylko wyrzucił przez okno podręcznik, nawiązał również romans z córeczką Ryszarda, schizofreniczką jak cała rodzina Ryszarda. Naprawdę jej nie skrzywdziłam. Chyba, że na serio będziemy brać jej stwierdzenia, że ją krzywdzi to, że żyję, i że nie chodzę do kościoła. Psychiatra stracił całkowicie bezstronność i zaszczuł mnie, gdzie się dało. Nie tylko wtedy na uczelni, ale też w miejscu pracy, przekonując wszystkich, że mam wyjść za Rafała i przypomnieć sobie nieistniejący gwałt, zaszczuwając za opisy prawdziwych traum i wmawiając mi urojenia wariata jako prawdę.

Większego skandalu w polskiej psychiatrii nie było chyba nigdy. Niestety, z tego co wiem, lowelas miłośnik schizofreniczki z sekty, zwinął się już na tamten świat. Przed procesem i więzieniem uratowała go moja amnezja, do której doprowadził ponownie zaszczuwając mnie z grupą schizofreników i niszcząc tak, że znowu o mało co nie popełniłam samobójstwa. Nie mogłam zeznawać, więc nie poszedł siedzieć. Ratował mnie ojciec jednego z moich byłych, też lekarz, który odpowiednio energicznie, sam walcząc z rakiem i stojąc nad grobem, działał w różnych miejscach, broniąc mnie jak lew i posługując się nagraniami bełkotu schizofreniczki.

Nie idźcie tropem tego durnia psychiatry. Naprawdę wam nie podziękuję, tak jak nie dziękuję ojcu idiotki z Anglistyki. Wcale nie była moją najlepszą przyjaciółką, była demonem, który zniszczył mi wszystko. Ma się już zawsze razem z innymi idiotkami i idiotkami trzymać się z daleka. Rozmawiam tylko z metalami. Oni mnie uratowali, robili deprogramming i przywrócili życiu. Więc żyję, chociaż cierpień przez jakie przeszłam przez całkowicie pozbawionych jakichkolwiek kwalifikacji ignorantów, którzy nie raczyli zauważyć, że są wykorzystywani przez schizofreników, nie można opisać.

To „nie można opisać” to ile dobrze pamiętam dosłowny cytat z podręcznika psychoterapii, a odnosi się do przeżyć i cierpień osoby po praniu mózgu zaszczutej przez gwałciciela. Wiem o czym piszę.

Naprawdę mam nadzieję, że nikogo już z tego gangu wielbiącego mojego prześladowcę – bo szczególnie Rafała mam na myśli – już w życiu nie zobaczę inaczej niż na sali sądowej. Bez względu no to jak bardzo lubiane są to osoby przez fandom.

A panna o małym rozumku a dużych ambicjach tak samo jak skutecznie mnie niszczyła, tak samo była dobra w osiąganiu swoich celów zawodowych. No cóż, najlepszy dowód, że w życiu tylko tupet i upór się liczą. W zawodach artystycznych też jak widać.

Powiem tak jak mnie dziadek uczył – Dra til helvete! Perkele!

Chociaż ostatnie słowo to raczej po fińsku…

Varg

Poznałam Vikernesa na początku lat dziewięćdziesiątych podczas próby dźwięku. Miałam wtedy wolny wstęp do klubu muzycznego z listy pracowników w ramach wolontariatu, ponieważ jestem wredną suką, która zajebuje technikę, aż dźwięk będzie czysty bez jakichkolwiek interferencji czy przebić. Nie wiem, co muszą poprawiać, ale jak krzyczy się dostatecznie głośno i długo, wskazując który instrument ma zły dźwięk, to zawsze w końcu dochodzą do tego, gdzie jest błąd. Nie będę przepraszać za mój perfekcjonizm, bo wszyscy zawsze byli szczęśliwi z efektów i dziękowali zadowoleni ze współpracy.

Niestety równocześnie musiałam też dręczyć muzyków i przedłużać próbę, prosząc ich, by nadal coś podgrywali. Przekleństwa leciały z obu stron. Vikernes się zirytował na tyle głupotą technika, do którego nie docierało, że jest źle, bo słuchał durnej blond schizofreniczki z Gdańska, która za mną łaziła i się wymądrzała, udając znawczynię muzyki metalowej i całej subkultury. W końcu wrzasnął ze sceny „Dra til helvete” na co odruchowo odwrzasnęłam „Oh, go to hell yourself, Vikernes!” Chodziło mu o głupią blondynkę z Gdańska, która dezinformowała realizatora dźwięku i utrudniała poprawne dokończenie próby. Ale też od tej pory metale prowadzili śledztwo na temat, skąd moja – bardzo ograniczona, bo ograniczona, ale zawsze – znajomość norweskiego. To był sam początek kariery Varga. Nie wydał wtedy jeszcze żadnej płyty. W tamtym też okresie poznał też swoją ukochaną żonę, z którą jest do tej pory i nie przeszkodziły im w tym różne problemy.

Uważałam wtedy blond schizofreniczkę z Gdańska za niegroźną, ale dostała taką pomoc od różnych osób, że w życiu już tak o niej nie pomyślę. Udawała kogoś z mojej rodziny, lub najbliższą przyjaciółkę, a ja ledwo ją kojarzyłam. Tylko przeszkadzała w czasie próby, ale za to do tej pory przeżywa swoje urojenia, że to ona ustawiała dźwięk i że jest bardzo ważna dla wszystkich.

I oczywiście schizofreniczka, gdy przestałam chodzić do klubu, bo znowu uciekłam przed nękaniem schizofreników, też tam już nie bywa, bo nie ma w tym żadnego interesu. Za to udaje przed profanami straszliwie zaangażowanego metala, zorientowanego we wszystkim, co metalowe i członkinię Ruchu (kto wie, ten wie, profani nie muszą). A najśmieszniejsze, że nosi biel przy każdej okazji, czyli kolor jakiego żaden członek Ruchu – chyba że ma amnezję – nie założy. Nie mówiąc, o szpilkach noszonych bez towarzystwa męża, bo schizofreniczka nie wie, jakie ma buty założyć, ani co na grzbiet włożyć, żeby nie brali jej za pannę lub prostytutkę.

A dźwięk w klubie wrócił do swojego dawnego gównianego poziomu.

A co do Euronymousa – wierzę, że Varg działał w samoobronie i że był to wypadek. Zgodnie z wpisem w anglojęzycznej Wikipedii Euronymous nie należał do przesadnie zrównoważonych osób i jest tam podana wersja Varga.

Sztuczna inteligencja

W czasie studiów, częściowo żeby nie oszaleć, a tak naprawdę, żeby zdiagnozować kilka nękających mnie osób, przeczytałam wiele podręczników akademickich na temat psychologii, w tym typowo profilerskie już z kryminologii. Biblioteka BUW dostarczyła jak zwykle doskonałych lektur.

Nie pamiętam dokładnie odpowiednich tabelek, ale mam złe wiadomości dla narcystycznych koleżanek nauczycielek – ludzie w tym zawodzie w badaniach psychologów wyszli na całkiem mało inteligentnych. Zgadzało się to z moimi obserwacjami. Oczywiście kler jest jeszcze głupszy. Lekarze są mądrzejsi, ale też nie najinteligentniejsi. Zadziwiająco dobrze wypadają sportowcy, są o wiele inteligentniejsi, niż się uważa. Najinteligentniejsi zaś są muzycy i biznesmeni.

Zawsze lubiłam się otaczać muzykami i ludźmi biznesu. Mam dobry gust i szczęście w profilingu. No co ja poradzę. Po prostu znam się na ludziach.

Sanktuarium

Powinnam trenować, bo jeśli nie trenuję, to zażeram traumę i ją zapijam. Treningi pomagają, ale się boję, że napotkam Rafała z jego rodziną i znowu zacznie się zaszczuwanie mnie. Przeżyłam coś podobnego w czasie studiów – schizofrenik Rafał, który wszędzie powtarza, że jest moim mężem, zaczął mnie nękać na Anglistyce i domagać się, żebym pojechała z nim i jego rodziną do jakiegoś sanktuarium, żeby się modlić w czasie Bożego Narodzenia. Jestem praktycznie ateistką od dziecka, więc nie widziałam najmniejszego sensu w tym, tym bardziej że niby zbiorowe modlitwy miały być wstępem, po którym mielibyśmy się przygotowywać do zawarcia małżeństwa. Pogoniłam dziada ostro.

Niestety nie przyjął tego do wiadomości i napady na mnie się pogłębiły. W końcu gdzieś zniknął, a z nim moja matka, która jeszcze wcześniej robiła mi jakieś wyrzuty z powodów, jakie sobie zupełnie uroiła. Nie wiem, dlaczego wymyśliła sobie, że pojadę gdzieś z tym schizofrenikiem na początku grudnia? Zimowe wakacje – czy też przerwa świąteczna – na studiach nigdy nie zaczynały się tak wcześnie. Schizofrenik chyba sobie uroił, że mam urlop, czy że on mi da urlop, a moja durna matka nawet się nie zastanowiła, czy to prawda. Jakie nie byłyby jej motywy wyjechała nagle do Gdańska, a ja zostałam bez grosza przy duszy. Opisałam już wcześniej, jak jechałam na gapę, aby poprosić koleżanki o pomoc. Znalazłam korki, dałam radę się utrzymać do drugiego dnia Świąt, gdy moja matka się zmaterializowała. Nie wiem, co oni jej powiedzieli i jak urobili, że nie trafiało do niej, co naprawdę się stało, że naprawdę postawiła mnie w karygodnej sytuacji, byłam zupełnie sama w Warszawie. Nie ma mowy, żebym wybaczyła mojej siostrze, że mi wtedy nie pomogła w wyjaśnieniu mojej matce, co się dzieje.

Ani razu nie spędziłam ani dnia z Rafałem, czy jego rodziną. A przynajmniej tak było od czasów dzieciństwa, kiedy nie miałam możliwości decydować z kim mnie matka zostawia sam na sam. Wpuszczała Rafała też później – chyba nawet przyszedł wymienić jakąś uszczelkę, ale traktowałam go jak jakiegoś jej znajomego, syna jej znajomych. Obcą dla mnie osobę. Sama po niego dzwoniła, ja nigdy.

Rafał ze swoją rodziną napadał na mnie również w czasie moich zajęć fitness. Z cała pewnością go tam nie zaprosiłam. Musiał albo mnie śledzić, albo wykorzystać naiwność naszych wspólnych znajomych, którzy mu donieśli, gdzie bywam. Autentycznie się boję, bo już do tej pory schizofrenia tej całej rodziny kosztowała mnie zbyt dużo. Ponowne bicie i utrata pamięci mnie nie interesuje. Mam nadzieję jeszcze przeżyć kilka lat szczęśliwie, bez oglądania się za siebie, czy gdzieś nie czają się ci wściekli schizofrenicy. Świr Ryszard bez ogródek przyznał mi się, że uwiódł moje matkę i ją przeleciał, żeby ją urobić i móc łatwo nią manipulować. Zapytałam go o to wprost, bo przypomniałam jej zachwyty nad nim i że przygotowywała mnie psychicznie do rozwodu rodziców, którego oczywiści nie było, bo nie o to oszustowi chodziło. Powiedział mi, że dostał rozgrzeszenie za ten wyczyn warunkowo, ale zmienił księdza, bo ten kazał mu się leczyć. A drugiego okłamuje.

Przeżyłam piekło na Anglistyce, kiedy moja kolejna miłość, też wysoki jasnooki blondyn został oskarżony o gwałt na mnie. Oczywista bzdura. Napadł na mnie Rafał, a wcześniej prawie na śmierć udusił mnie jego ojciec. Durnota mojej koleżanki, która dostarczyła mi antylękowe środki psychotropowe i brała udział w praniu mózgu, które miało potwierdził wersję psychicznie chorego Rafała doprowadziła do mojej próby samobójczej. Na całe szczęście pohamowałam się i wywołałam wymioty – jeżeli ktoś potrzebuje rady, mogę polecieć stężony roztwór soli rozpuszczonej w ciepłej wodzie, pomaga opróżnić żołądek, myślę że warto wiedzieć. W życiu nie wybaczę tej durnej koleżance, że pomogła mojej matce i tym schizofrenikom mnie zaszczuć aż do próby samobójczej. Naprawdę nie pomogło mi, że dzięki nim mój napastnik, wyrywny do bicia schizofrenik wszędzie uchodził za mojego wybawcę, a moi prawdziwi przyjaciele i chętnie przeze mnie widziani wielbiciele za osoby niepożądane. Mam nadzieję, że zdechniecie i że ziemia będzie wam ciężka. W przeciwieństwie do mnie macie cudne życie. Macie w życiu już mi się nie pokazywać na oczy.

Boję się ponownej konfrontacji z tymi wariatami i jego, że znowu będą próbować zaprowadzić mnie do tego pierdolonego sanktuarium, gdzie ich zdaniem powinnam leżeć krzyżem i przepraszać Boga za jakieś urojone grzechy. Naprawdę w życiu nie byłam prostytutką. Jestem poganką, nie mam interesu przepraszać Boga chrześcijan, a tym bardziej podporządkowywać się chorym żądaniom schizofreników.

Naprawdę nie spędzam z Rafałem Świąt , nie mieszkam z nim. Nie istnieje dla mnie inaczej niż zagrożenie. Podejrzewam, że ponownie rozpoczął akcję informowania wszystkich, że wyjeżdżam z jego rodziną do sanktuarium, chociaż pewnie może nazywać to miejsce wiejską rezydencją. Na wszelki wypadek złożę wszystkim moim przyjaciołom na Facebooku życzenia w Wigilię pokazując widok na znane w Warszawie miejsce – czyli skrzyżowanie Puławskiej i Dolnej. Facebook pozwala na wykonanie bezpośredniej relacji filmowej. Tak więc nie będzie wątpliwości, gdzie jestem i co robię, i o jakiej godzinie.

Mam chyba tylko nadzieję, że nikt nie uwierzy, że nagle posiadłam moce bilokacji? Bo jestem przekonana, że ten skurwiel zacznie to wmawiać. Zrobi wszystko, żeby wmówić, że jego urojenia są prawdą. Policja ma zeznania koleżanek i mamy kolegi z fandomu. Wiadomo, gdzie byłam w czasie Gwiazdki, kiedy moja matka znikła. Wcale się z Rafałem nie zaręczyłam. Ludzie rozmawiali ze mną przez telefon stacjonarny i byłam w domu sama. Moja matka powinna była wtedy trafić do szpitala psychiatrycznego, ale straciłam pamięć po próbie samobójczej i zaszczuciu. Sama nie miałam siły z nią i schizofrenicznym gangiem walczyć.

Mam nadzieję, że po Nowym Roku będę mogła pójść na salę gimnastyczną bez lęku, że mnie tam szuka, i że nie będzie mi groziła próba zmuszenia mnie do wyjazdu czy małżeństwa. Może szukać, jak poprzednio na Anglistyce. Nie wiem, co robić, gaz pieprzowy wziąć za sobą czy nóż? Poszukać nowego klubu sportowego?

Szczególnie nie dziękuję pewnemu mojemu znajomemu, który znalawszy się w tym samym klubie sportowym wygnał ze wspólnego treningu mojego dawnego kolegę z lodowiska, mówiąc mu, że jestem żoną Rafała i że jestem chora psychicznie i nie jestem jego koleżanką z dzieciństwa, ani metalem. Zupełnie niepotrzebnie ściągnął za to do klubu schizofrenika z jego krewnymi (żadna z tych osób nigdy nie była moją przyjaciółką, czy przyjacielem). I mnie znowu zakatowali, ukradli buty sportowe i pewnie jeszcze parę innych rzeczy zrobili – między inny nagie zdjęcie w damskim, ale publicznym prysznicu, którym nie szantażowali. A wsadźcie je sobie psychopaci w dupę.

Mogłam wtedy wrócić do sportu, zaczęłam mieć znowu dobrą formę, ale nie – oczywiście idiota wiedział lepiej, co mam robić z moim życiem czy kim jestem, bo sobie porozmawiał ze schizofrenikami. Gratuluję! Też mam nadzieję, że ziemia po śmierci będzie mu ciężka. Jedna z osób, które niepotrzebnie do domu kiedyś wpuściłam.

I tak, nie zamierzam wracać do fandomu, skoro rządzą nim schizofrenicy i idioci. Tulcie się z nimi i miziajcie dalej, idioci. Wszystkie mądre osoby już i tak z fandomu odeszły, albo je wygoniliście. Ostatni gasi światło.

Zakwas

Jest jedna zasada w życiu – jeśli chcesz być zdrowy, musisz polubić gotowanie. Gdy sam to robisz, kontrolujesz, co jesz, ile jesz i na ile zdrowe i świeże są składniki, jakich używasz. Szczególnie sportowcy są na to wyczuleni. Gdy byłam mała, trener podrzucał mi, jak wszystkim młodzikom, różne przepisy i wiedzę na temat zdrowego odżywiania, dzięki którym zaniedbane dzieci (a uważam, że byłam zaniedbywanym dzieckiem, szczegóły może innym razem, napiszę tylko że moja matka fatalnie i bardzo niezdrowo gotowała) wychodziły na prostą.

Jednym z przepisów, jakie dostałam od trenera i mamy kolegi z lodowiska, był domowy chleb na zakwasie. W odróżnieniu od chleba robionych na drożdżach wykorzystuje dzikie drożdże znajdujące się w powietrzu i zbożach, a także fermentację w wyniku której powstaje kwas mlekowy. Bierze się mąkę żytnią, zalewa wodą i czeka, codziennie podkarmiając „stworzonko” ze słoika dodatkową wodą i mąką. Po około trzech dniach mamy młody zakwas, który ładnie baluje i ma przyjemny, trochę owocowy zapach. Zrobiłam wszystko według przepisu z lodowiska.

W tym momencie pojawiła się w kuchni moja matka i nakręcona praktycznie do psychozy, z której nie dawało się jej wyprowadzić, wylała mi wszystko do kibla, drąc się, że nie pozwoli na produkcję bimbru i nazywając mój zakwas zacierem. Było zero możliwości rozmowy z nią. Moim zdaniem tylko skrajnego durnego narcyza da się tak nakręcić. Dla wszystkich dorosłych związanych z Torwarem była chora psychicznie, a ja byłam jej bezbronną ofiarą. Mogę przypuszczać, że była to indukowana psychoza, która żywiła się jej zauroczeniem schizofrenikiem. Wiele osób próbowało z tego, co wiem, ale nie dało się jej z tego wyprowadzić. Naprawdę nie wiem, czy była chora psychicznie w klasycznym sensie tego słowa, podejrzewam raczej że była skrajnym narcyzem zauroczonym pewną schizofreniczną rodziną i brała za prawdę wszystkie ich urojenia, jak na przykład dziecięcą miłość pomiędzy mną a Rafałem. Wierząc w to wszystko, zniszczyła mi życie.

Dopiero jako dorosła osoba odrabiam zaległości z całego życia, wszystko czego mnie moja durna rodzina pozbawiła. Jakiś czas temu znalazłam w internecie przepis na chleb na zakwasie podobny do tamtego, który chciałam zrobić jako dziecko. Po wymieszaniu składników wkłada się go do zimnego piekarnika i nastawia na odpowiednią temperaturę. Robiłam go wiele razy, kilka osób z fandomu też go kosztowało.

Mam jeszcze wiele innych rzeczy na liście do rzezy do zrobienia przed śmiercią – mam nadzieję, że uda mi się moją osobistą listę po angielsku nazywaną „bucket list” – od powiedzenia „kick the bucket” co znaczy mniej więcej „odwalić kitę” – wypełnić.

A Rafał i jego rodzinka niech w końcu zdechnie.

Wiele osób tłumaczyło mojej matce, że Rafał i jego bliscy to schizofrenicy i że nie należy im wierzyć, szczególnie gdy mówią, że coś wiedzą ode mnie. Nie rozmawiałam z nimi i nie rozmawiam. Niestety moja głupia i złośliwa matka, zamiast mnie chronić przed nimi, zapewniła tym ludziom swobodny dostęp do mnie i pozwoliła, że mnie zaszczuli i skatowali także fizycznie kulka razy, aż do wystąpienia amnezji. Mam zamiar nigdy więcej nie pozwolić się aż tak skrzywdzić. Nie ma mnie tam, gdzie są moi prześladowcy, wolę też nie kontaktować się z ich wielbicielami i obrońcami. A idźcie sobie do piekła.

Polski Varg

W ramach wyjaśniania i debunkowania kłamstw różnych imbecyli muszę coś jeszcze napisać. Jak już wspomniałam, w latach dziewięćdziesiątych poznałam Christiana, Szweda. Spotykaliśmy się przez jakiś czas. Jego ojciec, bogaty biznesmen, posiadał również mieszkanie w Warszawie, zresztą bardzo piękne, więc dla Christiana nie było problemem wpadać do Polski. Po śmierci Bjorna jest to obecnie mieszkanie Christiana. Odziedziczył wszystko i tak jak ojciec jest przede wszystkim biznesmenem.

Mojej matce mówiłam wtedy, że z kim się rzeczywiście spotykałam, czyli z Christianem, który jest Szwedem (nie mylić z Kristianem Norwegiem), ale postanowiła to wyprzeć najwyraźniej. Rzuciłam potem Christiana dla Thomasa, też Szweda.(1) Prześladujący mnie Rafał, który sobie ubzdurał, że mnie zmusi do ślubu, usłyszał ode mnie powiedziane żartem, że już wolałabym się spotykać z Vargiem Vikernesem niż z nim (poznałam Varga przed koncertem przed jego kryminalnym problemami, ale już wtedy był żonaty i wyjęty z rynku matrymonialnego). Rafał, jak zwykle schizofrenicy, zaczął mieć urojenia na ten temat i powtarzać, że to on jest Vargiem. Że on to Varg. Od tego momentu funkcjonuje pod ksywą, którą sobie sam nadał. Nie wiem, co prawdziwy Varg na to, ale może mu się nie spodobać, że jestem nękana przez świra, który posługuje się jego mianem.

Pranie mózgu jakie mi zaserwowali wariaci z rodziny Rafała i sam Ryszard, spowodowało niezłe zamieszanie w mojej głowie, ponieważ poznałam w latach dziewięćdziesiątych Kristiana, Norwega i Christiana, Szweda, którego bogaci rodzice zdecydowali się urodzić w Stanach, żeby miał też obywatelstwo amerykańskie, stąd też zanglicyzowana imię.

No ale niestety, co ja poradzę – Rafał to „polski Varg” i może zabić, nie z powodu głupoty, a choroby. Nigdy nie chciałam mieć z nim lub jego rodziną cokolwiek wspólnego. Ten imbecyl udaje, że wszystkich zna i że jesteśmy razem. W życiu nie spędziłam z nim jakiś Świąt, nigdy nie byliśmy razem. Na żadnej randce. Nie zamierzam się z nim umawiać. Nie zmusi mnie, zaszczuwając w ten sposób do potwierdzania jego kłamstw czy wyjścia za niego, żeby mógł leżeć brzuchem do góry i udawać kogoś z wyższych sfer. Lub, żeby mógł mnie swobodnie zabić własnymi pięściami. A nawet usłyszałam żądania, że mam pisać, a on będzie wydawał i udawał pisarza, tylko mam mu przygotować, co ma mówić. Z cała pewnością te głupie zagrania to efekt jego schizofrenii i dlatego wydaje się być wiarygodny, bo opowiada o swoich urojeniach z całym przekonaniem i ani razu mu powieka nawet nie drgnie. Jak to wariatowi. Jego psychicznie chora rodzina pomaga tworzyć „dowody” na to, że jesteśmy razem. „Bo on ma twoje ubrania.” No co ja poradzę, wyłudził od mojej matki, lub ukradł.

⛧⛧⛧

(1) Przetrząsam pamięć w zakładce „byli” i doliczyłam się w sumie czterech panów, dwóch Szwedów i dwóch Polaków. Każdy z nich to wysoki blondyn o niebieskich lub zielonych oczach. Nigdy nie byłam parą z Rafałem, ani się z nim nie spotykałam. Chodzenie za mną w różne miejsca, gdzie bywam, to nie spotykanie się. Stalking to nie randkowanie.

Pranie mózgu

Miałam nieprzyjemność spotkać specjalistę od prania mózgu z Opus Dei. Jak każda sekta także ci ludzie posługują się przemocą psychiczną i nielegalnymi metodami, żeby się wzbogacić lub podporządkować sobie ludzi. Jak sama usłyszałam „nie pozwalają na ateizm”.

Pozwólcie, że dokładniej opisze ich psychikę i metody działania. Przede wszystkim kierują się własnym zdaniem co do tego kto „zasługuje” na jakieś „zaszczyty” czy szczęście w życiu. Ja nie „zasługiwałam” na to, żeby być sportsmenką, więc mi to „odebrali” zniechęcając do sportu czy okłamując moich rodziców na temat tego, co się działo na lodowisku. Podobnie jest z innymi rzeczami. „Nie zasługuję” na żeby pisać, więc szuje rozpowiadały, że ukradłam im jakieś opowiadanie i zgodnie z tym, co mi powiedziały, doprowadziły swoimi kłamstwami do usunięcia nominacji zajdlowskich moich opowiadań (chociaż mam nadzieję, że w tej kwestii kłamały).

Podobnie „nie zasługiwałam” na posiadanie bogatych, troszczących się o mnie znajomych lub krewnych, więc sekciarze swoimi kłamstwami i intrygami doprowadzili do tego, że nie mam z nimi kontaktu, za to obce osoby, podszywające się pod moją rodzinę – z tego co słyszałam – bez najmniejszego problemu ciągną od tych ludzi kasę. Zaznaczę, w życiu nie dostałam z tych pieniędzy ani grosza, za to pindy z Gdańska szczycą się tym, że są „z wyższej klasy społecznej, bo znają xyz”.

Sekciarze uważają, że uda im się zmusić mnie do podporządkowania się grupie, jak w pewnym eksperymencie, w czasie którego uczestnikom wmawiano, że krótsze linie są dłuższe od tych rzeczywiście dłuższych. Podporządkowałam się im na tyle, że zaczęłam bać się mówić prawdę o moich wierzeniach i kim jestem. Ludzie boją się w Polsce mówić o swoim braku wiary.

Tak samo jak nie zasługiwałam na bycie sportsmenką, tak samo nie zasługiwałam na posiadanie krewnych z zagranicy. Więc sekta rzuciła się robić mi pranie mózgu i stosować przemoc fizyczną. Jedną z zasad ładu społecznego jest, że traktujemy innych ludzi grzecznie i łagodnie. Ma to sens, ponieważ z ludzką psychiką poddaną terrorowi dzieją się straszne rzeczy. Nie wszyscy pewnie zdają sobie sprawę z efektów eksperymentu, w czasie którego uczestnikom wmawiano, że krótsze linie są dłuższe od tych rzeczywiście dłuższych. Po kłotniach z eksperymentatorami ludzie faktycznie zaczęli mieć urojenia, że jest tak, jak im wmawiano. To efekt terroru i na podobnych sztuczkach opiera się pranie mózgu. Wymaga traumy, bicia i zastraszenia. Są w tym dobrzy. Rafał mnie regularnie tłukł po głowie, napisałam też już wcześniej o próbach gwałtu i gwałcie oralnym, poprzedzonym zastraszeniem i duszeniem. Po wywołaniu amnezji, wmawiali mi rzeczy, w które chcieli, żebym wierzyła, ale nie udało im się zmienić mnie w kogoś, kto kochałby Rafała i kłamał oskarżając o gwałt niewinnego człowieka.

Ci terroryści uważają, że terrorem zmieniając postrzeganie człowieka „dochodzą do prawdy” i w momencie, kiedy straciłam pamięć, potwierdziły się urojenia mojej byłej katechetki. I że nie jestem kimś, kto ma szlacheckie korzenie. Ułatwiło im to, że mój pradziadek zmienił nazwisko i przyjął nazwisko żony, żeby jej sprawić przyjemność, bo nie chciała zagranicznego nazwiska. Pradziadka bawiło, że go biorą za Polaka, spędził tyle czasu w Polsce jako dziecko, że nauczył się języka bez akcentu. Lingwiści wiedzą o tym, że dziecko jest w stanie nauczyć się prawidłowego akcentu zanim zacznie dorastać, to naprawdę nie są geny, jak wydaje się ignorantom z Opus Dei.

Najzabawniejsze – lub najbardziej przerażające – jest, że ci imbecyle, kierując się jakimiś skrawkami informacji stworzyli jakiś alternatywny obraz mojej rodziny i mój, który mi wmówili już, gdy byłam dzieckiem. W czasie wojny mój tata był we francuskim ruchu oporu i jako zadanie miał pracę w różnych miejscach – także w fabryce – bo zajmował się sabotażem produkcji, która miała służyć niemieckiej armii. Nie wiem, jak z tego te tuzy anty-umysłu zrobiły jakiegoś robotnika niewykwalifikowanego i pracę w kopalni.

Ryszard jest specjalistą tej sekty od prania mózgu i naprawdę trzeba przed nim i jego metodami ostrzegać ludzi. Usłyszałam od niego „że już jesteś inna, już zgodzisz się wyjść za Rafała, bo to twój mąż, bo nic innego nie zasługujesz”. Więc nie palancie, niedoczekanie. Mam nadzieję, że końcu za to wylądujesz, zbóju, w więzieniu. Nadal zasługuję na wiele więcej i nadal mam o wiele lepsze perspektywy. Nadal są ludzie, którzy chcą ze mną nagrać płyty. Nadal jestem metalem.

I gówno mnie obchodzi, że chcesz swojemu krewnemu zapewnić dostatnie życie moim kosztem. Masz zdechnąć przestępco.

Apokalipsa

Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wielu chrześcijan utożsamia Bestię z Apokalipsy z heavy-metalem. Zachowuje się tak pewien lokalny Biskup (wierząc pewnie chorej psychicznie zakonnicy). Byłam uczona na religii o szkodliwości metalu i rocka. Ale postanowiłam się nie posłuchać, tym bardziej, że mój tata wykpił pomysły, że jakakolwiek muzyka miałaby być zła. Moja mama też była takiego zdania.

Jakiś czas temu skonfrontowałam Biskupa – sam domagał się rozmowy ze mną – z prawdą. Dowiedziałam się wtedy wielu interesujących faktów. Przede wszystkim sam hierarcha brał udział w zaszczuciu mnie, wierząc szczerze we wszystkie urojenia mojej katechetki i Rafała z rodziną. I nie ma znaczenia, że do siebie nie pasujemy z Rafałem – „mam się dostosować”. Byłam zastraszana i „nawracana” przemocą, żeby mnie zmusić do dopasowania się do chorych wizji tych ludzi.

Wiedział o tym, że Rafał ukradł mój zaręczynowy pierścionek, który dostałam od Christiana. W chorych urojeniach schizofrenika Szwed Christian to jest jego „przyjaciel Krystian”, jest Polakiem (tak samo zresztą jak Thomas, również Szwed) i ten pierścionek miał być dla niego, czyli Rafała na „nasze zaręczyny” – dlatego mi go ukradł ze swoim „gangiem”. Podobnie Rafał podchodzi do wszystkiego. Usłyszałam na przykład, że spłaci za mnie raty, ale mam mu dać najpierw wszystkie swoje pieniądze. To on wtedy spłaci. Uważa, że znalazł sobie jakąś dojną krowę, którą po zmuszeniu do małżeństwa, będzie mógł już wydoić do końca i odziedziczyć wszystko. Stopień debilizmu tej sytuacji sprawia, że chce się usiąść i płakać. Rozmawiałam z Rafałem, tylko po to, aby się zorientować, kim jest. W życiu nie byliśmy zaręczeni, imbecyle nie będą decydować o moim życiu.

Interesujące jest, że ludzie Kościoła jak ten Biskup mają czelność uważać, że jeśli sądzą, że kogoś nie lubią i dojdą do wniosku, że ktoś niesłusznie jest „nagradzany” przez innych ludzi, to moją prawo sankcjonować kradzieże i zaszczucie, żeby wyrównać w taki sposób coś, co nazywają niesprawiedliwością, bo tylko jego pupilki powinny mieć szczęście w życiu. Zrobię wszystko, żeby się przed tym załganym skurwielem obronić.

Stopień zaangażowania Biskupa w tę aferę jest przerażający. Od zawsze uważa, że mam się „dostosować” i wyjść za Rafała, bo on tak chce. Jak najbardziej popierał niszczenie mi życia, utrudnianie studiowania, napady na mnie w pracy. Uważa, że „jestem nikim” i „powinnam być zachwycona” tym, że Rafał mnie chce. Chyba nie wierzy, że potrafię pisać. I uważa, że prowadzenie bloga nie wystarczy, żeby się przed nim ochronić i że nie wystarczy informowanie ludzi o mojej krzywdzie.

Jeżeli o mnie chodzi, to Kościół Rzymsko-Katolicki jest wielogłową Bestią i bluźnierstwem wychodzącym z morza. I mam nadzieję, że zdechnie wkrótce i podobnie jak w Norwegii w Polsce oficjalne spisy wykażą, że nasze społeczeństwo składa się z ponad 90% ateistów. Jedyne, co mogę zrobić na razie, to zarąbywać kler, jak i durniów, którzy sami nie wierząc, całują im tyłki, chodząc do Kościoła po ładne ceremonie, normalizując przemoc wobec mnie i moich bliskich.

Jestem ateistką i poganką praktycznie od zawsze, a przynajmniej od momentu poznania katechetki z Opus Dei. Co mogę więcej powiedzieć, zostało już tylko jedno – Rzymianie wynocha do Rzymu. W Polsce rządzą Polanie, a nie przedstawiciele Rzymu.

Cała rodzina Rafała jest chora psychicznie, zaczynając od jego ciotki szalonej katechetki, którą miałam nieprzyjemność poznać w dzieciństwie, przez jego rodziców, jak i jego krewnych z Gdańska. Ryszard jest jego krewnym, nie moim tak samo jak ześwirowane córki Ryszarda i ich otoczenie. Mam już dosyć terroru wariatów.

Chytrusy

Miałam szczęście urodzić się w fajnej rodzinie, która umożliwiła mi wiele rzeczy. Edukację, sport, swobodę intelektualną. Powinnam mieć życie usłanie płatkami róż, jak moja francuska babcia śpiewaczka. Szkoda tylko, że zdemoralizowane suki z Opus Dei (a raczej pewnego gangu, podszywającego się pod Kościół – aczkolwiek szczerze mówiąc, nie podejmuję się powiedzieć, gdzie kończy się gang, a zaczyna Kościół, dla mnie to wszystko oszuści) zrobiły wszystko, żeby mi to odebrać.

Emma organizowała w sali mojej podstawówki prywatny kurs angielskiego i udało mi się samodzielnie nadrobić nieposiadanie jakiejkolwiek znajomości angielskiego w taki sposób z książki, że przyjęła mnie do swojej grupy. Nejtiwi nie chcą uczyć od zera. i tak było w jej przypadku. Jeśli mam dobry akcent, to jest całkowicie jej zasługa. Dawno już nie żyje, zmarła, gdy jeszcze byłam w podstawówce, ale pamiętam, że opowiadała, że została w Polsce dla długowłosego chłopca, w którym się zakochała. Nie mogłam odwiedzić jej w szpitalu, ale prosiłam koleżanki, żeby ją ode mnie uściskały i powiedziały, że wiem, że będę jej zawdzięczać w życiu wszystko.

Trenowałam też sport. Pływanie i jazdę figurową na lodzie. Nie podobało się to imbecylom z Opus Dei, więc nakręcili spiralę oszczerstw, według której byłam demoralizowana na lodowisku. Rodzice zgłupieli na tyle, wierząc w te kłamstwa, że dostałam szlaban na sport. A w każdym razie tak to pamiętam.

Prześladujące mnie osoby z Gdańska, o których już pisałam, kręciły się w okolicach mojej podstawówki razem z krewniakami z Warszawy. Byłam przez nich bita i wyzywana. Oficjalna ich wersja jest taka, że tak bardzo mnie nie lubią, że nie wierzą w to, że kiedykolwiek cokolwiek potrafiłam. Słyszałam więc od tych zdemoralizowanych jednostek, że jestem kurwą i że „znają prawdziwą pływaczkę, która jest ich przyjaciółką”. Tak samo było w przypadku łyżew. Też podlegałam bullyingowi, który polegał na tym, że zadręczały mnie, odmawiając prawa do bycia sobą i wmawiając otoczeniu, że jestem oszustką. To są metody działania tych ludzi z Gdańska, ojca Rafała i samego Rafała.

Możliwe, że ta rodzina jest tak głupia, że te osoby nie panują nad swoimi projekcjami, ale w to szczerze wątpię.

W czasie studiów spotykałam się z interesującymi ludźmi, ale nie będę tutaj ich wszystkich wymieniać. Osoby z Gdańska wraz z chorą psychicznie zakonnicą i swoimi krewnymi z Warszawy znalazły mnie na Uniwersytecie i zaczęło się znów to samo. Miałam tym razem nie być studentką i podlegałam szykanom, które miały pozbawić mnie możliwości uczestniczenia w zajęciach. Poznałam wtedy też mojego krewnego Christiana (jak najbardziej Norwega pomimo matki Amerykanki) i jego ojca Bjorna. Z powodu pokrewieństwa Bjorn uznał, że musi się mną opiekować jak swoją córką, bo powinnam żyć na odpowiednim poziomie. Nie wiem, jak to się dzieje, że imbecyle z Gdańska mają czelność z jednej strony podawać się za moich krewnych, a z drugiej twierdzić, że nie jestem osobą, za którą się podaję. Chyba nikt tego nie rozumie. W wyniku ich kłamstw przejęli pieniądze, za które Bjorn chciał mi kupić mieszkanie. Oficjalna wersja tych złamasów jest, że wzięli je dla „prawdziwej krewnej Bjorna, bo ty nią nie jesteś”. Podobnie było z pieniędzmi na operację mojej mamy – niestety po nieudanej pierwszej próbie wszczepienia soczewek NFZ nie oferuje nic więcej i potrzeba powtarzać prywatnie. Wydaje się to wprost nieprawdopodobne, ale oszust Ryszard dokonał tego bezczelnie podając się za mojego „opiekuna prawnego” czy wręcz „zastępczego ojca”, nawet nazywając mnie swoją pasierbicą. Boleśnie atakowana, nie byłam w stanie przebić się z prawdą. Parę razy mnie o mało nie zabili swoimi kłamstwami.

Dowiedziałam się, że Ryszard za pieniądze ukradzione Bjornowi kupił swoim córkom mieszkania w Gdańsku. Umeblowały się zaś za pieniądze ze sprzedaży mieszkania przejętego na podstawie sfałszowanego testamentu. Imbecyle z Gdańska moją pomysł, że zmuszą mnie do małżeństwa ze swoim krewnym z Warszawy, który wszystko odziedziczy. Albo dla odmiany ja pójdę do klasztoru, a im zostawię swój majątek. Straszakiem na mnie było, że mogą mnie zastraszyć i zaszczuć na śmierć i że jest to jedyny sposób, żebym przeżyła. Mówili mi też dużo o swoich metodach działania, bo chcieli zmusić mnie do współpracy. Ale się nie dam zastraszyć.

Absolutnie nie wierzę w to, że nie wiedzą kim jestem i że uważają mnie z fałszywą krewną Bjorna. Sądzę za to, że są zawodowymi oszustkami i kurwami. Wszystko na to wskazuje. Ukradzione pieniądze, ukradzione ubrania, podawanie się za osoby, którymi nie są, wszystkie piętrowe intrygi.

Mam nadzieję, że odpowiedzą w końcu za zniszczenie mi życia.

Szkoda tylko, że kilka osób spoza grona imbecyli z Opus Dei zbyt ambitnie przyłączyło się do prób zaszczucia mnie.