Wydawać by się mogło, że mam spokój w pracy z Opus Dei i że problemem były osoby z fandomu. Nie jest do końca to prawdą, bo wszystkim sterowali schizofrenicy z mojej podstawówki oraz wspierający ich terroryści z Opus Dei.
To z ich powodu wszyscy rzucili się na mnie wierząc w słowa Rafała i jego gangu, że jestem jego chorą psychicznie żoną i że należy jemu pomóc mnie „leczyć”. Napadli na mnie chyba praktycznie wszyscy – włącznie z policyjnym profilerem, którego musiałam opierdolić za to, że nie potrafił sobie dać rady z dezinformacją ze strony schizofreników oraz wspierających ich ludzi z ich sekty. Może by i sobie dał radę, ale do mojej pracy lubił wpadać z „duszpasterską wizytą” Nycz, chociaż przeciwko temu protestowałam i nakarmił różne osoby kościelnymi kłamstwami na mój temat. Niestety wiele osób decyzyjnych w różnych instytucjach jest katolikami i jak widać Kościół lubi doglądać pracę tych instytucji dokładniej niż kiedykolwiek robili to sekretarze PZPR.
Nycz już bardzo dawno został poczęstowany przez imbecyli wieścią o „odkryciu” nowych „świętych”, co powitał z dużą radością, bo wypromowanie nowej świętej zapewnia mu awans i kapelusz kardynalski. Podzieliłam się z nim informacją, że wiem, skąd jego upór w promowanie tej schizofrenicznej piczy, więc uznał, że rzeczywiście jestem kimś, kto głęboko tkwi w Kościele, szczególnie Opus Dei. Nie chciał wierzyć mi, że znam takie zasady z odpowiedniego podręcznika profilera, a chodzi właśnie o ten tom, z powodu którego wiele osób oblewa egzamin profilera, czyli traktujący o Kościele. Ale owszem, moja wiedza, że Kościół z reguły ze schizofreników, których namierzy, robi sobie świętych już się nie zgadzała z kłamstwami pani Barbary, która uważa, że ma prawo łgać, że mnie wciągnęła w pracę w Opus Dei. Niezbyt lotna kobieta nie przypuszczała, że rozmawiam z Nyczem tylko w celu prowadzenia wywiadu kryminologicznego.
Ogólna zasada jest taka, że Kościół łże. Łże z kilku powodów, ale najważniejsze jest przekonanie, że ludziom trzeba wierzyć. A jak się wierzy, to można skłamać, żeby inni też im uwierzyli. Bo przecież to prawda, bo ludziom trzeba wierzyć. Takie podejście nie bierze pod uwagę, że ludzie powtarzają z całym przekonaniem czyjeś urojenia. Dodatkowo też imbecyle uważają, że mają prawo dorzucać jeszcze swoje trzy grosze i że kłamstwo, które pozwala postawić na swoim, jest obojętne moralnie, bo wystarczy wiara, że coś jest prawdą, żeby było to prawdą. Stąd też wzięły kłamstwa pani Barbary, która twierdziła, że była na urojonym ślubie, który niby świętował cywilne małżeństwo moje i schizofrenika Rafała. Moje zaświadczenie o stanie cywilnym oczywiście mówi, co innego niż pani Barbara.
Kolejną osobą, która szczerze wierzy schizofrenikom jest imbecyl Ryszard z Warszawy. Wierzy tak bardzo, że zaczął łgać, że był na chrzcie urojonej przez Rafała córki „Michaliny”, żeby tylko ludzi przekonać, że schizofrenik Rafał jest zdrowy, a ja chora. Mówił, że sam trzymał mnie jako dziecko do chrztu w Gdańsku. Opowiadał o tym trzęsącym się w przejęcia i uczucia głosem, gdyby nie to, że wiem, że żadnej takiej córki nie ma, to sama bym uwierzyła. Szoł odwalił jak się patrzy. Żeby było zabawniej skonfrontowany ze stwierdzeniem, że przecież wie, że chodziłam do szkoły w Warszawie, bo przecież w szkole w Warszawie mnie też nachodził. To rozjechanie się wersji (Gdańsk pochodzi z urojeń Renaty na mój temat) skwitował stwierdzeniem, że Renata jest święta, więc będzie mówił, że jestem z Gdańska, bo święta tak mówi.
No coż. Nie wiem, jak to skomentować. Może tylko – niech ten pierdolony Kościół czym prędzej upadnie. Bardzo proszę, idźmy śladem Irlandii, gdzie po rozkopaniu nielegalnych pochówków pomordowanych przez zakonnice dzieci nastąpiła skokowa sekularyzacja. Jestem gotowa sama kopać i szukać odpowiednim sprzętem wypożyczonym z PW, bo geodeci powinni coś takiego mieć.Jako kryminolog (chociaż bez obrony magisterki) mam odpowiednie kwalifikacje do prowadzenia śledztwa. Będę na odpowiednim miejscu.
Imbecyl Ryszard posunął się do tego, że zaczął ludziom wmawiać, że jest moim rodzonym ojcem. Już, jak widać, nastąpił przeskok jakościowy i z „nowego rodzica”, który postanowił się mną opiekować zamiast mojego taty, przeszedł do kłamania o byciu biologicznym ojcem, byleby ty lko postawić na swoim. Ale oczywiste, że nie jestem z domu Nowak. Koło Nowaka nawet nigdy nie stałam.
Wszyscy ci ludzie postanowili kłamać u mnie w pracy i kłamać Policji. Nastawili przeciwko mnie mojego byłego i chyba wszystkich znajomych także. O mało co nie popełniłam samobójstwa, bo miałam dość tłumaczenia wszystkich, kim nie jestem.
Powiem tylko, że profiler powinien pamiętać, że wszystko się zawsze weryfikuje, a imbecyle kłamią, żeby tylko postawić na swoim. Tak samo nie jest tajemnicą, co Kościół robi ze schizofrenikami i dlaczego nie należało im wierzyć.
Sprawdzenie czyjegoś statusu cywilnego to podstawowa czynność w chwili, gdy mamy do czynienia ze schizofrenikiem, który upiera się, że jest czyimś mężem. Jest to tak częsty schemat zachowania razem z nastawianiem przeciwko swojej ofierze całego otoczenia, że profiler nie ma prawa popełniać takich błędów. Żyję tylko dzięki temu, że znam takie schematy z podręczników akademickich.
Jedynym elementem zaskakującym może być tylko narcyzm pewnej osoby. Wystarczy mi wariatów, twierdzących, że jestem chora psychicznie, bo nie chcę potwierdzić ich urojeń. Nie potrzebuję żadnych noży w plecach i robienia ze mnie wariatki, tylko dlatego, że ktoś uważa, że takie rzeczy się nie wydarzają. Bo ten, kurwa, nieodpowiedzialny email trafił między innym do profilera i był podstawą jego działań, które by mnie oddały w zarząd schizofrenikowi, bo już chciał mnie ubezwłasnowolnić. Ledwo się wybroniłam, ale właśnie z powodu takich nieodpowiedzialnych akcji wariaci i imbecyle rozbili ze mną, co chcieli w miejscu pracy. Bo durny email potwierdził ich zarzuty o mojej chorobie psychicznej.
Muszę moim prześladowcom stawić czoło. Po pierwsze wariaci i imbecyle prześladują swoje ofiary do gorzkiego końca – albo dostają taki łomot, że im przechodzi kogoś nękać (czyli w tym przypadku, to musi się skończyć krańcowym ośmieszeniem schizofreników), albo zamęczają swoją ofiarę do jej samobójczej śmierci. Byłam w tak złym stanie, że ludzie ratowali mnie przed samobójstwem, po kontaktach z wariatami oraz imbecylami z Opus Dei.
Imbecyle z Opus Dei uważają za oczywiste, że z chwilą osiągnięcia wieku emerytalnego, spełnię to co zapowiedziała ich „święta” – czyli zacznę „posługę” dla Opus Dei. Już mnie instruowali w jaki sposób mam gotować i sprzątać dla Renaty. Bo oczywiście tego ta durna kurewka zarządała.
Nieć ją ktoś w końcu zarąbie tak, żeby o mnie zapomniała. Niech psychiatryk zacznie być dla niej bardziej atrakcyjną opcją, bo jak na razie wszyscy ją trzymają w puchu i jej dogadzają.
Żadna z niej moja przyjaciółka. To tępy schizofreniczny jamochłon z mojej podstawówki, tak samo jak jej brat.
Zero wspólnego ze mną. Nie wiążcie ich ze mną.