Opus Dei i opętanie

Spotkałam niegdyś przedstawiciela Opus Dei, który w rozmowie ze mną nie ukrywał swojej pewności, że w Polsce też są nielegalne pochówki pomordowanych przez kościelnych wariatów dzieci. Trzeba je tylko odkopać.

Cześć z nich to ofiary pedofilii, którym dorobiono gębę opętańca, bo zdaniem części kleru tylko zły duch będzie oskarża księdza. Bo przecież „dzieciom to nie szkodzi” (autentyczny cytat z mojego rozmówcy) i dziesięcioletnia dziewczynka jest zdolna do odbycia aktu seksualnego z dorosłym mężczyzną. Człowiek, z którym rozmawiałam autentycznie był zdziwiony, że mnie to gorszy. Dostałam od niego wtedy też ofertę, że sama również w ten sposób mogę zarobić i nie powinnam być zazdrosna. Oczywiście, że ja i moja rodzina zgłosiliśmy to nagabywanie Policji, ale na nieszczęście wszystkie osoby w to zamieszane, czyli sprzedający moją koleżankę ze szkoły ojciec i ona sama to schizofrenicy, więc nic się dało zrobić i do tej pory pedofil nie został ukarany.

Wszystkie problemy, nazwijmy to wychowawcze, kler załatwia w jeden sposób – egzorcyzmem. Wystarczy mieć kontakt z niedouczoną zakonnicą lub księdzem (a żeby dostać się do seminarium, nie trzeba zdać matury, a przez średnią szkołę można się przecisnąć ściągając i skomląc nauczycielom, że chce się „iść na księdza” i żeby przepuścił do następnej klasy – czyli stosując metodę „na pandę”, czyli pan-da-zaliczenie), żeby mieć zjebane życie. Moja katechetka po tym, gdy wielokrotnie ją poprawiałam i wykazywałam, że na niczym się nie zna, wyznaczyła mi egzorcystę. Oczywiście uważała, wbrew temu, co mi mówili wykształceni rodzice, że choroby psychiczne nie istnieją, schizofrenicy mają „bogate życie duchowe”, a świat jest pełen duchów, czarownic oraz opętań. Próbowała mnie zwabić do klasztoru na egzorcyzmy, tylko miałam rodzicom nic nie mówić i wsiąść z nią do samochodu.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że po serii gwałtów, które miałyby wygonić ze mnie złego ducha i po nieudanych egzorcyzmach, gdy nadal bym się buntowała i nie całowała stóp wariatki, tylko chciała ją leczyć, zostałabym uduszona i pochowana chyłkiem w nieoznakowanym grobie. Dołączyłabym w tej sposób do licznego grona zaginionych dzieci, których los do tej pory pozostaje niewiadomy.

Oczywiście jest to postępowanie, które tak zwany „wewnętrzny Kościół” – czyli niewyedukowani imbecyle oraz schizofrenicy – ukrywa przed ludźmi wykształconymi, którzy tworzą otoczkę „prawdziwego Kościoła”. Są to uczynni idioci, utrzymują finansowo tych wszystkich przestępców oraz na ich prośbę odgrywają przeznaczone im role – czyli okłamani i zmanipulowani biorą udział w zaszczuciu ofiar kościelnej pedofilii lub schizofrenii.

Wierni nie mogą się łudzić, że ludzie Kościoła są miłymi, łagodnymi miśkami, które nie skrzywdziłyby muchy. To są albo wariaci albo imbecyle. A wierzcie mi, wiem to z podręczników psychologii, każdy imbecyl to psychopata. Po prostu głupi mózg jest za głupi, żeby potrafił spojrzeć na postępowanie swojego posiadacza z boku i ocenić moralnie własne postępowanie. Kieruje się więc emocjami i popędami. Tak więc, gwałt na dziecku zawsze będzie aktem dobrym, bo gwałcicielowi było przyjemnie. Protest dziecka jest protestem kogoś złego. A psychiatrzy czy pedagodzy się nie znają, bo skoro studiowali jakiś temat, to są „nieobiektywni”. Za to obiektywni są imbecyle i ignoranci, bo „Bóg im mówi”, co jest złem, a co dobrem. A tym „Bogiem” są w najlepszym przypadku ich własne popędy, złość, frustracja, chęć wzbogacenia się czy zemsty na kimś zdolniejszym. Bardzo często sadzają sobie na tronie jakieś schizofreniczne dziecko – jak w przypadku mojej koleżanki – byleby tylko jakiś pedofil z Kościoła nazwał ją świętą i słuchają jego każdego słowa, mając schizofreniczny bełkot za „objawienia”.

Mam nadzieję, że wariaci i imbecyle przestaną w końcu rządzić fandomem i zaszczuwać po kolei wszystkie osoby, które mnie znają na tyle, że wiedzą, że dawna moja koleżanka i kolega z podstawówki to po prostu parka idiotów i schizofreników, którzy już dawno powinni się byli leczyć. A przede wszystkim nikt nigdy nie powinien im wierzyć, bo powtarzają same kłamstwa. A Nycz (jeśli ten człowiek w ogóle tak się nazywa) za nimi.

Dzięki głupocie kilku osób musiałam prowadzić długie dyskusje z imbecylem oraz wariatami z „wewnętrznego Kościoła”. Byli przekonani, że prawda wygląda tak jak powiedzieli im Renata i Rafał, czyli że jestem idiotką, przed którą nie trzeba się kryć, więc śmiało odpowiadali na moje pytania o kościelną pedofilię, morderstwa opętanych dzieci lub ich opinie na tematy naukowe. Ale może wam też uda się – dla rozrywki – pociągnąć tych debili i wariatów za język.

Wiem, że takie osoby jak Renata i Rafał przed zwolnieniem z pracy w ich ukochanym handlu – a nic innego nie potrafią, razem skończyli tę zawodówkę – dostają stanowczą decyzję od pracodawcy o konieczności leczenia psychiatrycznego. Ludzie nie są bez serca i starają się zawsze takim idiotom pomóc. Niestety wiem, że ta parka wariatów może zawsze liczyć na finansowa pomoc imbecyli z Kościoła i zawsze wybierają zwolnienie dyscyplinarne, udając przed kolejnym potencjalnym pracodawcą, że wcześniej nie pracowali.

Bardzo proszę nie zatrudniajcie ich już więcej, bo nie chcą, ani nie będą się leczyć. Nie warto im pomagać. Sami nie chcą sobie pomóc.

Przestępcy

Już w dzieciństwie dowiedziałam się, jak bardzo nie można ufał Kościołowi i jego przedstawicielom. Jak zwykle zaczęło się od chorych „nauk” mojej katechetki. Kobieta ta zaczęła nam wbijać do głów, że mamy przede wszystkim obowiązek pomagać „naszym” współwyznawcom, czyli ma być dla nas ważniejsze to, że ktoś jest katolikiem, nawet jeśli jest gangsterem i mamy mu pomagać i czuć z nim więź. Jako ktoś wychowany w innej kulturze niż więzienna zaprotestowałam, bo jako żywo zawsze wolałam uważać, że mam więcej wspólnego z każdym uczciwy człowiekiem, nie ważne jakie jego wyznanie, niż z zawodowym przestępcą.

No ale cóż, chyba nadal jest to dominująca opinia w Kościele – nieważne kto jakim jest człowiekiem, ważne żeby był „nasz”, nie szkodzi jeśli jest mordercą. Nie mogłam wyciągnąć innego wniosku niż to, że katolicyzm to religia świata przestępczego i że moja katechetka próbuje mnie zdemoralizować.

Od dzieciństwa miałam zamiar zostać dziennikarką i tropić przestępstwa ludzi Kościoła. Już chyba tego nie zrealizuję, chociaż po Anglistyce poszłam na studia dziennikarskie podyplomowe. Byłam tam krótko, bo zaraz po mnie pojawili się na Wydziale wariaci, którzy już wcześniej zrobili mi piekło w czasie moich pierwszych studiów. Uciekłam przed nimi i przestałam chodzić na zajęcia. Miałam nadzieję, że nie znajdą mnie w pracy nauczycielskiej czy w czasie konwentów. Niestety się bardzo myliłam.

Ci wszyscy „moi” wariaci od mojego dzieciństwa mają pełne poparcie warszawskich zwierzchników Kościoła, którzy też z całym uporem potrafią mnie gdzieś wytropić i zacząć prać mózg wmawiając, że białe jest czarne i odwrotnie. Mam nadzieję, że się w końcu odpierdolą. Nie jestem żadną „waszą kurwą” i nie musicie się mną „opiekować”, nie napisałam żadnego listu do Dyrektora Opus Dei. Beata i Ryszard nie są moimi krewnymi z Gdańska. To obcy mi schizofrenicy, którzy tak mówią, bo inaczej nikt by im nic o mnie nie powiedział.

Ma dosyć tłumaczenia kolejnym durnym ludziom, co to znaczy być ofiarą prześladowania przez schizofreniczny gang. Naprawdę mam prawo o sobie decydować i o swoim życiu. Bardzo proszę, żeby nikt już bez porozumienia ze mną nie kłamał nikomu za moimi plecami, że „jestem żoną Rafała” lub że ci ludzie są moimi krewnymi. Poradzę sobie bez waszej tak zwanej pomocy. Prosiłam, żeby mi nie „pomagać”, prawda? Że nie wiecie, o co chodzi?

Pierdolnijcie się w łeb, bardzo proszę. Podstawowe dobre wychowanie wymaga, żeby takie rzeczy jednak weryfikować u najbardziej zainteresowanej osoby, czy mnie. I naprawdę, bardzo proszę, nie zlewajcie moich zapewnień, że to wariaci, którzy nie mają ze mną nic wspólnego, bo sobie z jakimś przedstawicielem kleru porozmawialiście czy samym ober wariatem Rafałem. Jestem ateistką i poganką, żaden hierarcha nie ma prawa za tego schizofrenika i mojego prześladowcę ręczyć.

Zniszczyliście mi życie tymi kłamstwami po raz kolejny i prawie nic mi z niego nie zostało.

Nie wiem, dlaczego Polacy są takimi chamami, żeby rozpowszechniać takie kłamstwa wariatów bez upewnienia się, że to prawda. Chyba wiecie, że istnieją choroby psychiczne i że nie zawsze można wszystko bezkrytycznie powtarzać?

Chyba, że to wpływ wychowanie kościelnego – moja pierdolnięta katechetka wbijała dzieciom do głowy, że będą żyć szczęśliwie, jeśli będą wszystkim wierzyć i nic nie będą weryfikować. Jedynie oszuści i wariaci mogą na tym skorzystać. No więc nie, kurwa, kilka osób w ten sposób zniszczyło mi wszystko, co było do zniszczenia.

I dlatego się z kościelnymi kurwami nie przyjaźnię.

Rynsztok

Chciałam zadać pytanie, dlaczego Polska jest takim rynsztokiem, w którym nadal nie można znaleźć sposobu, żeby niebezpieczni wariaci-mordercy się leczyli, ale w sumie wiem. Jest to kraj przeklęty prze Boga i ludzi, w którym do władzy dorwał się kler i wysuwani do polityki nominowani przez kler idioci. Znaczy się sami politycy nie są za mądrzy, tak wynika z badań, ale obniżanie ich poziomu przez dodatkowe wpychanie na różne stanowiska wariatów i imbecyli już zupełnie przekracza wszystkie granice.

Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła być szczęśliwa w Polsce. Z reguły odżywam zagranicą, w miejscach gdzie kler i idioci nie mają tyle władzy i dla zasady słucha się kobiet, które wiedzą najlepiej, kto jest stalkerem i niebezpiecznym gwałcicielem, a kto ich przyjacielem. I nie uważa się za zasadne narzucanie im wbrew ich woli jakiś członów, z którymi nie chcą mieć nic wspólnego. A coś takiego mnie spotkało – przeszłam pranie mózgu, które miało mi „uprzytomnić”, że schizofrenik Rafał jest moim „ukochanym” z dzieciństwa. A więc nie jest. I nigdy nie był. Jest ukochanym Renaty. Dobrze pamiętam tę parkę podstawówki i ich schizofreniczny plan wzbogacenia się wzorem ich rodziców. Więc odpierdolcie się ode mnie.

Mam nadzieję, że zdechną i Polska stanie się ładniejszym krajem bez niego i bez niej.

Samospalenie

Jednym ze sposobów na protest wobec niesprawiedliwego prawa jest samospalenie. Może się wydawać to nieprawdopodobne, ale z powodu zaszczucia przez schizofreników z mojej podstawówki, którym pomagali wariaci z Opus Dei, rozważałam jako dziecko ten sposób protestu. Myślałam o pójściu przed budynek Kurii, oblaniu się benzyną i podpaleniu.

Wątpię jednak, żeby żeby udało się w ten sposób wywalczyć zmianę prawa i żeby udało się tych niebezpiecznych wariatów w końcu leczyć. Ale fakt jest faktem – doprowadzili do takiego mojego cierpienia, że rzeczywiście rozważałam taki akt protestu.

Nienawidzę Kościoła Rzymsko-Katolickiego i ogólnie chrześcijaństwa chyba najbardziej ze wszystkich znanych mi ludzi. Żaden przedstawiciel kleru nigdy nie był moim przyjacielem, nie przyjaźnię się z Rafałem czy jego dziewczyną Renatą. Nie jest moim kuzynem Ryszard z Gdańska. Nie byłam kurwą, nie napisałam żadnego listu do Dyrektora Opus Dei.

Mam nadzieję, że się w końcu ode mnie odpierdolą i że w życiu nikt tym wariatom w nic już nie uwierzy.

A spalić wolę już tylko metaforycznie każdy kościół chrześcijański, bo to wszystko szkodniki i idioci. Mam nadzieję, że okrutne prawo, które sprawia, że wariaci się nie leczą i są chronieni prawnie w przeciwieństwie do ofiar ich obsesji w końcu się w Polsce zmieni. Od dzieciństwa próbuję wyjść z traumy, w jaką mnie ci wariaci wpędzili. Proszę, już nigdy więcej ich ataków na mnie i to w miejscu pracy czy na konwencie. Zmieńcie to bezlitosne prawo i wygońcie każdego kościelnego idiotę, który uważa, że lepiej od psychiatry wie, kto jest zdrowy, a kto chory do psychiatryka i wyrzućcie klucz.

Twórczość

Jak pewnie wierni czytelnicy tego bloga wiedza, miałam pecha uczęszczać do podstawówki z dziećmi schizofreników, którzy nigdy nie raczyli się leczyć. Ich dzieci też nie. Możliwe, że udałoby się nakłonić wszystkich zaintersowanych do leczenia (boję się wyliczać, ile osób wtedy by wtedy zostało uszczęśliwionych przez taki rozwój akcji), ale wtrącił się Kościół i zatrudnieni w nim wariaci, wierzący święcie, że choroby psychiczne nie istnieją, a co mówią wariaci jest stuprocentowo prawdziwe.

Do dziś dzień muszę zmagać z konsekwencjami tamtych wydarzeń i wariatami, którzy nie zechcieli się leczyć. Wariatka z mojej podstawówki, która nie napisała w życiu nic innego poza sfałszowanym w moim imieniu listem do Dyrektora Opus Dei, do tej pory oskarża mnie o plagiat i razem ze swoim możnym protektorem z Kościoła oraz schizofrenikiem ojcem zaszczuwa w różnych miejscach.

Musze jeszcze raz wyrazić swoje dementi – nie znam piczy, nie utrzymuję z nią kontaktów, nie jestem z Gdańska, nie mogłabym nawet mieć możliwości cokolwiek jej ukraść, bo a) ona nie pisze i b) nie mam z nią kontaktu i c) nie chcę mieć kontaktu.

Weźcie w końcu tę zawistną schizofreniczkę walnijcie w łeb. Nie tylko ją, ale też jej chłopa, Rafała, który nic ze mną nie ma wspólnego poza tym, że uroił sobie, że po mnie odziedziczy i słodko będzie z Renatką na mój koszt żył, byle by tylko dostatecznie dużo osób na mój temat okłamał. Bo rozumiecie, presja społeczna ma mnie zmusić do wyjścia za niego, a on mnie zaszlachtuje i dostanie rentę po małżonku. Klasyczny scenariusz urojony przez schizofrenika. Jaka szkoda <sarkazm>, że Renata już przekwitła, więc zjebały mu się marzenia o założeniu rodziny z ukochaną Renatką. Mam taką radość z ich „nieszczęścia”, że nawet już się nie martwię niepowodzeniami w moim życiu osobistym.

Mam nadzieję, że zaczną się w końcu idioci leczyć. Oczywiście, gdyby nie Kościół zaczęliby się leczyć już w dzieciństwie i byliby szczęśliwi, a kilka osób nie straciłoby życia. Teraz już nic z nich już nie zostało.

A ja zamierzam zrobić taką dekonstrukcję ich ukochanego Kościoła, że żaden kamień nie zostanie odwrócony i wszystkie jego zdrodnie wyjdą na jaw.

Mleko

Screenshot

Jakiś czas temu rozmawiałam z synem producenta mleka. Duża produkcja, nie w Polsce, ale nie jest to ważne dla mojej opowieści. Znaczące jest, że w paszy krowom, jałówkom, podaje się hormon powodujący laktację, więc wbrew opowieściom niektórych wegan wcale nie trzeba tych krów zapładniać i zabijać im cielęta, żeby produkowały mleko.

Spowodowało to mój wkurw, bo kobiety są traktowane gorzej niż te krowy. Nie wiedzą i są okłamywane, że nie ma sposobu na poprawienie ich laktacji, wierzą więc, że nie ma sposobu, aby im pomóc, nie wiedzą, że podanie jednej pierdolonej tabletki sprawi, że przestaną mieć problemy z laktacją. Niestety ginekologia i położnictwo jest opanowane przez katolickich wariatów i tak jak zgodnie z opowieściami mojej katechetki kobiety bez krzyżyka są traktowane gorzej, tak samo kłamie się młodym ateistycznym (a wizyta w domu jest standardem i zonk, nie ma krzyża nad drzwiami) matkom, że nie sposobu na poprawienie ich laktacji. Sorry, nie mają mleka, to nie mają mleka, mają się pogodzić, że są gorszymi matkami.

Moja pierdolnięta katechetka w podstawówce ostrzegała moją grupę, że brak medalika sprawi, że będziemy na ginekologii traktowane jak szmaty drugiej kategorii i że będzie nas boleć. Nie wiedziałam, że ewentualne dzieci też mają cierpieć, bo młode matki są okłamywane, że nie ma sposobu na poprawienie laktacji. A powiedzmy sobie szczerze nic w ludzkim rozrodzie nie jest już naturalne, żyjemy w nienaturalnych warunkach i ludzkie noworodki mają głowy zbyt duże dla kanału rodnego, W całym świecie standardem są porody ze znieczuleniem, tylko nie w Polsce.

Czas coś, kurwa, zrobić z kościelnymi dewiantami infiltrującymi ginekologię w Polsce. Nie ma ich na żadnym innym oddziale szpitalnym. Nie wiem, co zrobić dokładniej – najlepiej pewnie ukręcić łeb i wysłać zwłoki do Watykanu. Tam będą u siebie.

⛧⛧⛧

No chyba, że ci lekarze, którzy mówią, że nie ma sposobu na poprawienie laktacji, są po prostu niedouczeni i nie potrafią wykorzystać wiedzy ze studiów, i nie ma to nic wspólnego z katolickimi intrygami imbecyli, którzy uważają, że dobre rzeczy są tylko dla katolików.

Pewnie te obie rzeczy są jednocześnie możliwe. Jak się trafi.

⛧⛧⛧

Odreagowuję traumę katolickiej katechezy, ale to są naprawdę imbecyle i schizofrenicy, życzący jak najgorzej ludziom innych wyznań i ateistom. Szukający tylko łatwego zarobku, płacący tylko swoim za przysługi.

Metropolita warszawski

Chociaż może wydawać się to nieprawdopodobne, ale w intrygi schizofreników z mojej podstawówki i okolic dał się wciągnąć pan Kaź Nycz, a w każdym razie tak mi się przedstawił w pewnym momencie. Nie jestem pewna, czy to na prawdę on, bo jestem ateistką (jeśli chodzi o naukę, to jestem ateistką) i poganką (a to już prywatne sprawy i nie będę komentować) od dzieciństwa i nie śledzę tych różnych kościelnych celebrytów. Nie wiem, nie znam go, nie jesteśmy ludźmi żyjącymi w przyjaźni, jest wręcz przeciwnie, bo postanowił mnie rzucić na kolana i sprawić, żebym – jako stara bezdzietna baba przepraszała go za ateizm na kolanach. I za to, że nie chciałam Rafała.

Zagroził mi, że albo będę z Rafałem lub doprowadzi do tego, że już zawsze będę sama. Jak do tej pory udało mu się postawić na swoim, ale nie zamierzam za nic go przepraszać, ani przyjąć imbecyla schizofrenika z Biedronki, chociaż zniszczył mi przynajmniej trzy związki, w których mogłam być szczęśliwa. A może nawet cztery. Tak jak obiecał wycięto mi macicę i już w życiu nie urodzę dziecka, chociaż współczesna ginekologia potrafi poprowadzić ciążę nawet u sześćdziesięcioletniej kobiety. Ale i tak jestem szczęśliwa, że nie jestem z Rafałem.

Obiecałam mu zemstę na blogu, jeśli dalej będzie kłamał i się na mnie mścił za to, że nie chcę potwierdzać jego kłamstw na mój i Rafała temat, więc muszę napisać dokładnie, jak bardzo mnie z Rafałem nic nigdy nie łączyło.

Rafał i Renata to schizofreniczne dzieci z mojej podstawówki. Schizofrenia to choroba dziedziczna, więc przynajmniej musiała wystąpić u jednego z rodziców. W przypadku obojga był to ojciec. Ojciec Renaty wyrzucił przez okno jej matkę, sama Renata mi to powiedziała na korytarzu szkolnym bardzo tym podniecona. Niestety za coś takiego nie można zamknąć schizofrenika w szpitalu, jeśli nie zgadza się na leczenie. Za to schizofrenik może radośnie zacząć żyć z renty po zamordowanym małżonku, w którym zobaczył diabła. Mama Renaty została demonem w oczach męża po tym, gdy zaczęła mówić o leczeniu małej.

Rafał to z kolei najlepszy przyjaciel Renaty, nie pamiętam nic teraz o matce, ale jego ojciec uznał, że mogę się nadawać na jego synową, mam pracować, a jeśli się mną Rafał znudzi, to zabije mnie tak samo, jak zginęła mama Renaty, a jego syn będzie już miał słodkie życie z renty po małżonce. Zresztą od początku miał zamiar przestać pracować, bo jako „kurwa” (którą nigdy nie byłam, ale obiecali ze mnie kogoś takiego zrobić w oczach innych, jeśli się nie zgodzę) miałam się cieszyć z tego, że znalazłam męża i pracować za niego. Po szybkim wykończeniu mnie mial się ożenić z Renatą. Przede mną nie ukrywali swojego planu.(1)

Rozpoczęli swoją intrygę, wkręcając w nią Kościół oraz schizofrenika Ryszarda z Gdańska. Cała ta farsa ciągnie się przez całe moje życie i ani oni, ani Nycz (czy jak on się tam nazywa, nie mam pewności, czy to rzeczywiście jest ta osoba, bo go nie znam, ale tak mi się przedstawił, niech nie udaje, że cokolwiek o mnie wie) nie zamierzają się poddać. Udowodniłam panu, który się przedstawia jako Nycz, że nie jestem kurwą z Gdańska, jak wcześniej mówiła jego kochanka Renata (która nigdy nie była moją przyjaciółką) i że cała masa rzeczy, które myślał, że są o mnie prawdą, są zmyślone, ale nie zdało się to na nic. Nadal ten psychopata upierał się, że ze względu na swój prestiż nie może się przyznać do błędu, tylko musi mnie zmusić, żebym przyjęła Rafała „dla dobra Kościoła”. No już to widzę, jak mnie jako ateistkę i pogankę interesuje ukrywanie takich przestępstw tylko dlatego, że jakiś kutas nie potrafi się przyznać do błędu i przeprosić. Sto razy wolę być samotna i żywa, niż męczyć się z Rafałem i walczyć o życie każdego dnia. No, naprawdę nie chcę, żeby mnie Rafał zamordował, a wiem o jego zamiarach od dziecka, bo ten wariat się z tym nigdy nie krył. Napadł mnie w budynku Anglistyki w latach dziewięćdziesiątych razem ze swoim ojcem, pobił i prawie udusił na śmierć, i wepchnął penis mi w usta. Wszystko w ramach zmuszenia mnie do małżeństwa. Tak więc dobrze wiem, jak wyglądałby związek z nim i nie mam najmniejszych wątpliwości, że uratowałam życie.

Mam tylko nadzieję, że psychopata Nycz (czy jak to on się tam nazywa, nie wiem, nie znam człowieka), który postanowił mnie potraktować jak wyjętą z pudełka szmaciankę i się mną zabawić razem z wariatami, w końcu dostanie to, na co zasłużył – czyli wieloletni wyrok więzienia, bo wszystko było mu wielokrotnie wytłumaczone. Ale niestety prawo go uważa – jak podejrzewam – za ofiarę schizofrenika, której udzieliły się urojenia, czyli kogoś, kto praktycznie też jest chory psychicznie i nie można go karać. I to z powodu swoich urojeń nawet się nie starał mi pomóc mi w starciu z Rafałem i innymi wariatami. I z powodu felernego prawa dzieli z nimi przekonanie o swojej bezkarności. W rzeczywistości zaszczuł mnie tak, że udział w procesie byłby ponad moje siły i nie można było go zatrzymać w jego szaleństwie i uporze zniszczenia mi życia.

Żryj piach, skurwielu!

Mam nadzieję, że to wystarczy za wytłumaczenie, jak bardzo nic nie łączy mnie z Rafałem i jak bardzo nic mnie nigdy z nim nie łączyło. I że dobrze go pamiętam z czasów podstawówki.

⛧⛧⛧

(1) Zabijanie zdrowego małżonka to nadal – wiem to od policyjnego profilera – ulubiony sposób polskich schizofreników na zapewnienie sobie dzięki „wdowiej” rencie dostatniego życia bez pracy. Usłyszałam, że Policja sama nie jest w stanie wpłynąć na zmianę prawa. Trzeba będzie zorganizować atak medialny. (To z kolei jest moja wiedza z podręcznika do Public Relations, czyli komunikacji społecznej – kiedy jakiś przemysł chce zmiany prawa, zaczyna akcje medialne, żeby uzmysłowić wszystkim, że trzeba załatać jakąś lukę. Robię co mogę, ale trzeba będzie inne media też włączyć, to jest – mam nadzieję – dopiero pierwszy cichy grzmot przed burzą).

Maniery według Kościoła

Miałam religię z katechetką, która była zbyt szczera, a i ja byłam też dzieckiem zainteresowanym psychologią, bo mój tata doskonale mi tłumaczyć zawiłości ludzkiej psychiki. Dzięki niemu też wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, poznając kogoś, to wyrobić sobie zdanie na temat, kim jest ten człowiek.

A kim była moja katechetka? Schizofreniczką, to jasne, ale oprócz tego była ukształtowana przez kler, który – szczególnie jeśli mówimy o hierarchach – składa się zasadniczo z samych psychopatów. Przy okazji chcę rozwiać mit, że istnieją wybitnie inteligentni psychopaci. Jest przeciwnie, są durniami, których mózgi nie ogarniają abstrakcyjnych pojęć. Taki też Kaź.

A po czym dało się poznać, że Kościół ma osobowość psychopatyczną? A po tym, jak według mojej katechetki i Kazia powinna wyglądać odpowiednia etykieta w kontaktach międzyludzkich. Więc przede wszystkim trzeba rozpoznać, kto ma wyższą pozycję i ten, kto ma wyższą pozycję może wszystko i nie wolno mu się sprzeciwiać. Zamordyzm i psychopatia.

Nie jestem katoliczką i mam potwierdzenie apostazji, żeby to udowodnić, jestem poganką, która się wpisała na listę osób wnioskujących o rejestrację kościoła pogańskiego, więc Kaź jest dla mnie nikim, więc nie może mi rozkazywać. Więc wszelkie jego oczekiwania, że zacznę dla niego kłamać, żeby ochronił swoją pozycję w fandomie może wsadzić sobie w dupę. Tak samo nie uważam, żeby musiała się kłaniać jego kochance, wbrew temu, co sobie wymarzył, nie jest w stanie sprawić, żebym pod wpływem syndromu sztokholmskiego się zabiła. Nie boję się go, miałam odpowiednią pomoc, nie udało się mnie zastraszyć. Renata nigdy nic nie napisała i nie napisze, bo z powodu nieleczonej schizofrenii ma mózg, jak ser szwajcarski. Nie mówiąc o tym, że zaczynała jako biedne, tępe dziecko, które zostało zaniedbane medycznie. I tak się nią bawi od lat siedemdziesiątych.

Renata może mnie cmoknąć, gdzie słońce nie dochodzi. Jej próby udowodnienia, że jest mną, a ja nią – czyli tępą, kurwiącą się pizdą po zawodówce – nigdy się nie powiodą.

I nie uważam, że dzięki sypianiu z Kaziem i obietnicom zrobienia z niej „żywej świętej” (znaczy się, w sypialni Kaź może bawić się w dowolny cosplay, nic mi do tego) jego kurewka stała na wyższym szczeblu drabiny społecznej niż ktoś, kto całe życie uczciwie pracuje, płaci podatki, a przede wszystkim ktoś, kto jest – byłą wprawdzie, ale zawsze – tłumaczką, redaktorką oraz pisarką. W fandomie to się liczy, a nie kto z kim sypia czy się spotyka. Nie mówiąc o tym, co robię zawodowo.

Jakoś nie sądzę, żebym dla niego zaczęła kłamać, opuściła kościół pogański i zaczęła wielbić jego kurwę.

No chyba nie spodziewa się też, że będę się kłaniać jego gangowi. Każda osoba, która z nim trzyma, jest dla mnie osobą spaloną i może iść na drzewo banany prostować, bez względu na to, jak deklaratywnie mnie lubi.

Powinien był trzymać swoją kurwę na smyczy, a nie pozwalać jej mnie zaszczuwać. Co oczywiście robi, żeby utrzymywać ją w zadowoleniu, bo wcale nie interesuje go kogo atakuje, jak mi powiedział. Im ktoś fajniejszy, to sam też się lepiej bawi pomagając jej.

Nie miejcie wątpliwości, że jest to groźny potwór, chociaż idiota, ale jego wachlarz możliwości się wyczerpuje na łgarstwach, szantażach, zastraszaniu oraz manipulowaniu opinią społeczną. Próbuje z całych sił wywoływać u ludzi przez zaszczucie i zastraszenie załamanie psychiczne i potem wmawiać nieprawdę, gdy ludzka psychika już zupełnie jest bezbronna.

Kaź sam mi powiedział, że nie interesuje go prawda, więc nie wierzcie, że przez pomyłkę uwierzył schizofrenikom, i że jest to „nieporozumienie”, które można zamieść pod dywan. Niedoczekanie, skurwielu.

Psychopata

Przyparty do muru, gdy udowodniono mu, kim jestem, Kaź przyznał się, że od początku dobrze wie, kim jestem i kim jest moja rodzina. Zaczął namawiać mnie do kłamania na mój temat i wzięcia wszystkiego na siebie, żeby jednak wyszło, że Renata nie kłamie, ani nie jest chora psychicznie, tylko jest moją przyjaciółką. Miałam zwalić wszytko na mityczną i nieistniejącą „kurwę z Gdańska”, której istnienie zaczął mi wmawiać. No i oczywiście miałam nie zaprzeczać, tylko podtrzymywać fikcję, że jestem katoliczką, co samo w sobie jest taką obrazą, że w życiu nigdy mu nie daruję. Niestety, Renata jest chora psychicznie i nigdy nie była moją przyjaciółką, nie zamierzam na temat kłamać. I jak wszyscy wiedzą, nie jestem przekupna, nigdy w swoich wyborach życiowych nie kierowałam się zachętami materialnymi. Nikt mnie wtedy nie obraził jak ten człowiek Kościoła oferując łapówkę i twierdząc, że dobrze na tym wyjdę.

Renata jest niezaprzeczalnie chora psychicznie i to mnie atakuje jako kurwę z Gdańska, ale Kaź uwielbia takie osoby. Sam mi powiedział, że gdyby ją leczył, to by z nim nie była, tylko wyszła za Rafała, który ją wielbi. Dodatkowo schizofrenicy są Kościołowi oraz samemu Kaziowi potrzebni właśnie do wypełniania takich specjalnych zadań. Bez wątpliwości celowo wpływał i wpływa na kształt ich urojeń i szczuje na mnie oraz innych niewygodnych dla religiantów ludzi.

Jest to człowiek, który zaserwował mi pranie mózgu i jest moim osobistym czarnym charakterem tak samo groźnym jak każdy przeciwnik Bonda. Wmawianie mi, że jestem katoliczką i zastraszanie mnie, żebym nie mówiła prawdy na temat mojej religii jest czymś, co już przeważyło szalę.

Jest to osoba, z którą znajomość powoduje, że ludzi utrzymujących z nim kontakty skreślam z listy znajomych. W moim świecie jest to persona non grata. Zbyt dużo mi zniszczył w ramach robienia przyjemności swojej schizofreniczce, wiedząc, że inaczej jego psychicznie chora kochanka od niego odejdzie, a tego nie chce, bo ją „kocha”. Hmm. Utrzymywanie w zależności osoby chorej psychicznie i wykorzystywanie jej od dziecka nie jest miłością. Ale to standard dla Kościoła, który zawsze wszystko nazywa na opak.

Policja dobrze wie o tym jego układzie z psychicznie chorą Renatą od lat, ale ludzie – czyli tak zwany Generał Publiczny – też muszą poznać prawdę. No co ja mogę powiedzieć, nie jestem katoliczką, a ten psychopata oraz schizofrenicy zbyt skrzywdzili mnie oraz moich bliskich, żebym cokolwiek pozostawiła przypadkowi i pozwalała, żeby inni kłamali na mój temat.

W życiu nie zezwolę, żeby ktoś mógł powiedzieć, że się z nim lub Renatą przyjaźnię. To wróg.

Imbecyle i oszuści

Tytułowi imbecyle i oszuści streszczają najlepiej to, co mam do powiedzenia o tak zwanych ludziach Kościoła. W innym wpisie zawarłam swoją opinię o Chrystusie i jej nie zmienię, był twórcą religii opartej na majaczeniach schizofrenika i słusznie został ukrzyżowany, bo ludzie mieli już go dosyć. Zaszczuł nie tylko kupców, których wygonił z terenu świątyni, podobnych akcji miał mnóstwo, tak samo jak prób udokumentowania swojej „świętości” i tworzenia pseudo dowodów tego, że jest „Bogiem”. Poznałam schizofreników na tyle, że potrafię rozpoznać podobny schemat postępowania i myślenia.

Nie poddam się terrorowi i zastraszaniu prawem o obrazie uczuć religijnych, bo mnie i moją religię obrażono o wiele więcej, a dla pogan Chrystus nie jest Bogiem i nigdy nie będzie. Mam prawo mówić o swoich przekonaniach religijnych, bo chroni mnie prawo o wolności wypowiedzi, tym bardziej że to mnie jako pogankę brutalnie zaatakowano na terenie moich Uczelni, i wtedy kiedy byłam studentką i wtedy kiedy byłam już lektorką. Oczywiście nie atakował mnie nikt z pracy czy studiów, tylko przybłęda z Kościoła razem ze swoimi schizofrenikami, mianując się sędzią i katem w jednej osobie. Muszę zrezygnować z tolerancji, która ma polegać, że potulnie przestaję się bronić i godzę się na zaszczucie mnie oraz moich przyjaciół.

Boskość Chrystusa jest trudna do obronienia, praktycznie wszyscy psychiatrzy widzą w tej postaci to samo co ja. Piszę „praktycznie”, bo jacyś pojedynczy maniacy religijni mogli się prześlizgnąć przez system i psują reputację zdrowym psychicznie lekarzom. W ginekologii moim zdaniem kimś takim jest Chazan. W celu obronienia swojej pozycji kler sięga do technik terroru oraz psychomanipulacji. Dlatego też zastraszają wiernych i każą chrzcić niemowlęta, które nie mogą się przed tym obronić. Trzymają rękę na pulsie i „zaprzyjaźniają się” z rodzinami, w których przypadkiem są jakieś nieochrzczone dzieci, zmuszając ateistów do przyniesienia ich do chrztu. Ciekawe jest, że nieochrzczenie nie zamyka drogi „do raju” według współczesnej teologii, za to skazuje się na „potępienie” tych ludzi, którzy po chrzcie odwrócili się od Kościoła. Jedyna obrona przed zastraszaniem jest nie zanosić im dzieci. Mój znajomy metal ma spokój, bo mówi maniakom religijnym obecnym w fandomie, że jest nieochrzczony i od niego uciekają. Mnie jako apostatce zapowiedzieli, że będą mnie dalej nękać i ścigać, aż „udowodnią”, że majaczenia mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki są „prawdą”.

Terror nie kończy się na chrzcie. Dzieci muszą być wysłane na lekcje religii, prowodzone przez ludzi pozbawionych jakichkolwiek talentów pedagogicznych, bo też nie o pedagogikę tutaj chodzi tylko o tępą, przemocową indoktrynację oraz zastraszenie. Czego się uczyłam na katechezie jako dziecko? Przede wszystkim tego, że chrześcijanin ma przede wszystkim myśleć o zbawieniu, które może być osiągnięte tylko przez bezgraniczne i bezkrytyczne posłuszeństwo wobec Kościoła i podstawowym obowiązkiem wiernego jest dawanie klerowi kasy. Oczywiście jak największej kasy, pewność zaś zbawienia można mieć tylko jeśli człowiek zaniedba swoje zdrowie – bo chrześcijanin nie powinien żyć długo i nie powinien dbać o przedłużenie swojego życia – zejdzie ze świata młodo i zastawi cały swój majątek Kościołowi. Poglądy mojej katechetki na sprawy seksu oraz pedofilii opisałam już gdzie indziej.

Każdy zdrowy psychicznie człowiek woli zadbać o potrzeby swoje i swoich bliskich, a nie dawać kasę darmozjadom, których i tak utrzymuje Państwo Polskie i to na całkiem wysokim poziomie. Ale oczywiście jest im mało, bo gdzie indziej taki jamochłon bez matury, który po osiągnięciu pełnoletności poszedł do zakonu, może liczyć na taką karierę? Nigdzie. Więc Kościół jak silny magnes zbiera pozbawionych wyższych uczuć imbecyli, schizofreników oraz ludzi, którym nigdy nie chciało się uczciwie pracować. Są badania naukowe dokładnie opisujące jaki rodzaj ludzi wybiera jaką ścieżkę kariery, ale przedstawiciele kleru, których spotkałam w swoim życiu, biją rekordy głupoty wśród ludzi, którzy i tak mają psychologiczny profil niezbyt, delikatnie mówiąc, lotnych. Z reguły mają jednak świadomość tego, że są głupi i niedouczeni, bo dwuletnie seminarium to żadna nauka tylko przysposobienie do zawodu i grzecznie milczą, gdy człowiek nauki im zwraca uwagę. Nie w moim przypadku. Rozochoceni milczeniem Policji, która nie karze wariatów, postanowili zaszczuć mnie na śmierć, albo do mojego przyznania, że jestem kurwą z Gdańska i że schizofrenik Ryszard jest moim krewnym.

Nie rozumiem, jak tacy ludzie mogą uchodzić za autorytety moralne w naszym państwie. Cała ich władza nad wiernymi pochodzi z pełzającego syndromu sztokholmskiego wytwarzanego u dzieci w wyniku „wychowania” czy też „formowania” na katolika. Z jego powodu ludzie boją się powiedzieć duchowieństwu i zakonnicom, co myślą. Boją się nawet myśleć samodzielnie. Ateiści są zmuszani do ślubów kościelnych. Boją się rozmowy z proboszczem, która jest nieodłącznym elementem apostazji.

Na całe szczęście napisałam w swojej apostazji takie rzeczy, że mój proboszcz po przejrzeniu jej tylko westchnął, podpisał i powiedział, że pomoże wrócić. (Oczywiście i absolutnie nie będzie musiał mi w tym pomagać, zawsze będę szczęśliwa jak prosię w deszcz, że się od Kościoła odcięłam tak zdecydowanie.) Dobrze proboszcz zrobił, co skończyłoby się ostrzejszą awanturą. Zresztą wiedział z mojego wcześniejszego emaila, że świry próbowały mnie zmusić do „pójścia do zakonu”, co miało być niby piękną dla mnie karierą, która miałaby przywrócić mi – jako znanej im „kurwie” – szacunek społeczny, tak samo jak ewentualne wyjście za mąż za schizofrenika z magazynu Biedronki, imbecyla który skończył podstawówkę tylko dzięki prywatnym lekcjom i szczyci się tym „wykształceniem” – bo podobno ja nawet tego nie mam.

Nie wiem, co ci ludzie mają w głowie. Chyba tylko siano. Podejrzewam, że Strach na Wróble z Czarownika z Oz miał więcej rozumu niż warszawscy kościelni oficjele.

Chcieli wojny, to ją mają. Muszą przyjąć do wiadomości, że jeśli chodzi o Kościół, to jestem Lodbrok, a nie potomkini Haralda, który spokojnie patrzył, gdy jego córkę chrzcili w Kościele Rzymsko-Katolickim, chociaż wcale nie był ani miły, ani grzeczny, jeśli chodzi o kler. Podobno darł ryja jak ja i wychowywał swoich potomków na myślących samodzielnie ludzi.